Wieści z frontu
Miałem zawsze wrażenie, że wszyscy wiedzą iż pisanie bloga to tylko jedno z moich licznych zatrudnień związanych z wydawnictwem. Po niektórych jednak uwagach, rzucanych to tu, to tam, straciłem tę pewność. No, ale nie będę się tym przejmował.
Jakość tego bloga nie jest efektem uporczywej pracy nad każdym, codziennym tekstem. Ta jakość wypływa z uporczywej pracy, którą podejmowałem codziennie przez ostatnie dwadzieścia lat, po to, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem. Wszystko więc to, co się Wam tak podoba, bierze się z tak zwanego niczego. Ja się nad tym ani nie zastanawiam, ani tego nie dopieszczam. Leci to, ot tak z palca. Są jednak rzeczy, nad którymi się zastanawiam intensywnie, od czego pewnie wyłysieję niebawem, jeśli wcześniej nie dostanę zawału. Na przykład sposoby promocji naszych wydawnictw. To jest coś, co spędza mi sen z powiek autentycznie i w sposób nieskłamany. Budzę się w nocy i patrząc w sufit myślę, jak to wszystko sprzedać. Przede wszystkim postanowiłem, że już nigdy nie podejmę decyzji, za którą prócz mnie samego będę mógł obarczyć jeszcze kogoś. No chyba, że ktoś tu przyjdzie z pieniędzmi i powie – a weź mi to wydaj. Wtedy pomyślę i sprawdzę przede wszystkim ile jest miejsca w magazynie. Punkt bowiem, w którym się znaleźliśmy na przełomie minionego i tego roku był punktem zwrotnym. I mam nadzieję, że udało nam się zawrócić we właściwą stronę. Tego się nigdy nie wie, co mam nadzieję, dla wszystkich jest jasne. Takie rzeczy mogą widzieć ludzie, którzy dostają trzy i pół paczki miesięcznie na pisanie wierszy, jak Wencel, albo na dumanie jak smutnym jest los mniejszości etnicznych w faszystowskiej Polsce. Z nami jest inaczej. Nie mamy czasu na myślenie, a decyzje muszą być podejmowane już, albowiem proces tworzenia produktów dobrych jakościowo i sprzedawalnych jest rozciągnięty w czasie i obłożony ryzykiem. Poza tym stoją za nim ludzie, którzy także chcą wypić i zakąsić, a nierzadko mają też dzieci lubiące słodycze i dobre zabawki. Ludziom tym trzeba zapłacić. Na mnie więc spoczywa odpowiedzialność także za nich. Ja mogę nie zjeść, ale oni muszą. Jak wiecie, na tak zwanej prawicy, problem płacenia pracownikom najemnym jest problemem złożonym i nieoczywistym. Ponieważ rynek treści prawicowych został zaplanowany jako rynek wtórny w stosunku do jakości właściwe, czyli postępowej, jako rynek starych szmat, brudnych kartonów i puszek po piwie traktowanych jako najcenniejsze skarby, nie ma na nim zbyt wielkich ilości gotówki. I nigdy nie było. Klienci latający po tym placu w te i wewte, w rozwianych płaszczach i przekrzywionych kapeluszach, szukają bezustannie czegoś wartościowego, w co mogliby zainwestować, ale niczego takiego nie znajdują. Ludzie, którzy za aktywność na tym rynku pobierają pieniądze trwają w wiecznym oczekiwaniu na cud, albowiem przywykli już do tego, że płaci się tu rzadko i niechętnie. Standardy takie zostały wypracowane dawno temu, jeszcze w epoce ciemnej, kiedy spadł samolot, a każdy uczciwy prawicowiec przypierniczał za darmo w imię lepszego jutra ojczyzny naszej. Wobec powszechnej znajomości tych faktów, chciałbym, żeby nikt nie pytał mnie kiedy mu zapłacę, bo ja akurat płacę. Czasem mam jakieś opóźnienia, ale jak się umawiamy na pieniądze, to one na pewno będą. Cierpliwość jest cnotą, a milczenie złotem. Mógłbym teraz porównać swoje standardy ze standardami innych, sławnych prawicowych wydawnictw, ale nie chcę tu wymieniać nazwisk, które i tak wszyscy znają.
Wobec tak wyznaczonych standardów rynkowych warto zastanowić się co trzeba zmienić, żeby na rynku treści prawicowych znalazło się trochę więcej pieniędzy. To akurat chyba jest jasne – trzeba tu przyciągnąć klientów z innych rynków. To zaś jest możliwe tylko w tym wypadku, kiedy się trochę posprząta i schowa na zapleczu niektóre indywidua, psujące obraz krzywym uśmiechem obnażającym zepsute zęby. To jest możliwe kiedy się zainwestuje w jakość. To sprawa pierwsza. Druga jest taka, że należy zmienić nieco profil treści zwanych prawicowymi, bo z tym co jest można ściągnąć na ten rynek pensjonariuszy z Tworek i to tych bardziej zdeterminowanych by nielegalnie opuścić zakład. Wszedłem wczoraj na stronę jednego prawicowego wydawnictwa i zamarłem. Oni też chcą poszerzyć target, ale uderzają wprost w kobiety. To znaczy jest tam masa makulatury zwanej literaturą kobiecą, która ma poprawić humor sfrustrowanym dziewczynom. Być może to dobra droga, nie wiem, ale ja nią kroczył nie będę. Mimo tego nieprzyjemnego wrażenia zamówiłem u nich jedną książkę. Nie wiem czy mi ją przyślą, więc nie zdradzę tytułu. I tak będę się musiał z niego wytłumaczyć, ale to może później, jak już będzie w sklepie. Jakby mało było kłopotów, na rynku treści prawicowych zainstalowane są różne figury, które mają wskazywać poszukującym czegoś wartościowego ludziom, co jest a co nie jest jakością. Wszyscy wiemy, że figury te czynią zawsze wbrew oczywistym i jasnym skojarzeniom czytelnika. To znaczy jeśli podnosi on w górę książkę dobrą, w twardej oprawie, z ciekawą okładką, ilustracjami, złotą wstążką i takąż kapitałką, figury-autorytety krzywią się i wskazują palcem inną książkę. Ta zrobiona jest z popeliny oprawionej w dyktę, rozpada się w rękach, jej autor, stojący obok, ma oczopląs i nie może skupić wzroku w żadnym punkcie, a szczególnie nie może spojrzeć uczciwie w oczy czytelnikowi. Ale figura mówi – o to, robaczku, to powinieneś kupić, albowiem są tu demaskacje niesamowite, a także seks i przemoc w zadowalających proporcjach. Czytelnik patrzy na autora, który nie kojarzy mu się z seksem w żaden sposób, a z przemocą tylko tak, że łatwo sobie wyobrazić, jak koledzy przepędzali go spod trzepaka i określali brzydkimi wyrazami, i w głowie jego zaczynają kłębić się myśli. Postawiona jednak na rynku figura-autorytet nie daje czytelnikowi szansy i woła – No co robaczku?! Skąd ta mina! Wykładaj kasę, albowiem ten tu Mongoł obrośnięty szczecią od stóp do głów to mistrz prawdziwy, trzeba weń inwestować. No i złamany czytelnik wyciąga portfel i płaci. Tak to niestety wygląda.
Powolutku, buksując z lekka, rusza nasza ofensywa. Nowe książki pojawiać się będą bardzo często, a więc jeszcze raz upraszam wszystkich, by – mając szczerą chęć zakupienia czegoś, bez przymusu – nie zwlekali, aż będzie coś nowego jeszcze, bo teraz cały czas będzie coś nowego. Koledzy solidnie się napracowali, żeby było zawsze coś nowego, a i ja przyłożyłem do tego rękę. Jutro idzie do druku nowa książka. Wznowienie ważnych moim zdaniem wspomnień, których tytułu nie zdradzę na razie. Przed końcem miesiąca będą jeszcze dwie, albo nawet trzy książki ściągnięte z rynku. Miałem zamiar do końca miesiąca zamknąć II tom Baśni socjalistycznej, ale pewnie się nie uda. To nic skończę ją w kwietniu. Tomek jest i tak chory, więc nie narysuje obrazków, ledwie się wyrabia z okładkami. Postaram się by każda książka była rekomendowana za pomocą filmu. Nagrywamy te filmy u Michała w sklepie FOTO MAG. Jeśli idzie zaś o nowy numer nawigatora, tak zwany numer starożytny, do chciałbym, żeby był on inauguracją czegoś, co kiedyś odbywało się w każdej redakcji – publicznego omawiania numeru. Na razie zrobimy eksperyment taki, że Szymon, ja i Rafał, który napisał tam tekst z mojego punktu widzenia najciekawszy (są inne punkty widzenia, więc niech się nikt nie obraża teraz), usiądziemy gdzieś i omówimy ten numer a Michał to nagra. Potem zaś, pomyślimy czy nie warto tych omówień numeru robić z udziałem publiczności.
Nie zdążę do końca marca z tą Baśnią, bo właśnie Hubert przesłał mi gotowy komiks „Noc św. Bartłomieja”. To jest nasza autorska redakcja tematu, która – moim zdaniem – jest jedyną prawdziwą wersją tych wydarzeń. Katolicy w tej historii są dobrzy, a protestanci źli. Powiem to od razu, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Ponieważ jednak mam nadal bardzo skąpe doświadczenia jeśli idzie o pisanie scenariuszy, mamy trochę za mało stron. Trzeba będzie coś dosztukować. Zrobił się kłopot, ale wybawił nas z niego niezrównany rotmeister dorzucając do tematu „Noc św. Bartłomieja” sporo wątków żydowskich. Zaraz się zabieram za ich opracowanie, a więc stracę trochę czasu na to. Juro znów jadę do Józefa, żeby pogadać o czymś ciekawym.
Musimy, teraz już naprawdę, wydać katalog. Nie może to być zwyczajny katalog, jaki mają wszystkie inne wydawnictwa. To musi być katalog szczególny. Zrobi go Jarek, który ma rękę do robienia rzeczy szczególnych. Taki katalog będzie można wręczyć komuś bez zawstydzenia i zapoznać go w ten sposób z naszą ofertą. Taki katalog będzie można rozesłać do ludzi, z nadzieją, że nie wywalą go od razu do śmieci, jak inne reklamowe druki przychodzące do nich pocztą. Chcę by wszyscy zauważyli, że nie ma zbyt wielu sposobów poszerzania rynku, a te które są dostępne obłożone są potężnym ryzykiem. Tak więc, jak to już nie raz robiłem, zwracam się do wszystkich z prośbą by pomyśleli nad tym w jaki sposób można jeszcze intensywniej promować nasze wydawnictwo. Ja już niewiele wymyślę i niewiele zrobię, bo ogarnięcie tych obowiązków, które mam już jest problemem. Proszę jednak, by wszyscy, którym na sercu leży dobro naszego przedsięwzięcia zastanowili się nad tym. Wiem, że niewiele można wymyślić, ale wiem też, że innej drogi i innej metody jak uporczywe posuwanie się drobnymi krokami naprzód nie ma.
To tyle na niedzielę. Dziękuję za uwagę.
Przypominam o promocjach i nowościach, które rozszalały się na stronie
www.basnjakniedzwiedz.pl A oto nagrania, które ostatnio zrobiliśmy z Michałem
https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI
https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA
https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U
tagi: sprzedaż prawica promocja rynek wydawniczy
gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 09:38 |
Komentarze:
dziad-kalwaryjski @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 10:48 |
Szanowny Panie, ze swej strony mogę wrzucić katalogi wydawnicze do skrzynek (ok 200) na osiedlu. Mogę też katalogi te umieścić w sklepiku parafialnym ( sklepik się buduje, na razie jest stolik). Może to niewiele, ale to pomysł tak na szybko. Ukłony.
JSC @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 11:14 |
(...)Standardy takie zostały wypracowane dawno temu, jeszcze w epoce ciemnej, kiedy spadł samolot, a każdy uczciwy prawicowiec przypierniczał za darmo w imię lepszego jutra ojczyzny naszej.(...)
Po tej deklaracji nie masz czego miesięcznicy szukać i tyle cię widziano na tym rynku prawicowym...
parasolnikov @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 11:47 |
Dzięki, zawsze czekałem, aż zaczniesz wydawać tyle żebym nie dawał rady wszystkiego kupować!
dziad-kalwaryjski @parasolnikov 11 marca 2018 11:47 | |
11 marca 2018 12:00 |
O to to właśnie. Masa krytyczna polega na tym, że działa na kilku zakresach, obszarach zainteresowań, obejmuje szeroką publiczność. A i tak cokolwiek nie weźmiesz do ręki jakość wymiata.
Rozalia @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 12:39 |
... czyli będzie coś dla niewiast...
adamo21 @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 13:51 |
Dzień ma tylko 24 godziny, pracować można za 2ch, a może 3ch, czyli zawsze istnieje tzw sufit możliwości.
Szanuj zdrowie Gabrielu.
eska @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 14:40 |
Opowiastka taka, sprzed jakiegoś czasu:
Kupiłam Nowaka Dzieje Polski, znajoma działaczka klubu GP też, nawet dwie. Po jakims czasie spotykamy się i ja zaczynam rozmowę o książce, a ona na to:
- Ty to przeczytałaś?
- Przecież dlatego kupiłam! Ty kupiłaś nawet dwie!
- No tak, ale jedna na prezent , a druga dla mnie, ale ja tego nie czytam.
- To po co kupujesz?
- Bo trzeba wspierać naszych!!
I tu masz odpowiedź - książki "do czytania" to te bzdety z empiku, "naszych" się kupuje w celu wspomożenia, a Ty nie jesteś "nasz" (ja też nie), więc sam rozumiesz.....
Taki to jest ten "prawicowy target", niestety. I taki ma być, nie daj Boże jeszcze by zmądrzeli - i co wtedy? :)
Draniu @gabriel-maciejewski | |
11 marca 2018 15:16 |
Znakomity pomysł w walce na froncie .. Fillmowa promocja książek na Youtube i to każdej .. Również wspaniały pomysł tzw.panele dyskusyjne rejestrowane i emitowane na Youtube..
Bez walki ,większego rynku się nie zdobędzie.. Zagrożeń,i na to się trzeba przygotować .ze wróg uderzy i to z całą parą trzeba się spodziewać i już dziś myśleć jak ten zmasowany atak odeprzeć .. Ale bez otwartej walki nie zwycięży się.. A mam tu na myśli książkę ,która będzie dotyczyła Żydów... Generalnie jest takie przysłowie " dobrze czy źle ,ale się mówi" .. Jeżeli taki imbecyl vel Jablonowski ,gromadzi kilka tyś debili , jeżeli Karoń i jego oglądalność wRealu TV sięga około 20 tys.. To Klinika Języka przy regularnych panelach dyskusyjnych i to np. raz w tygodniu oraz filmowych promocjach każdej książki , to oglądalność może sięgnąć około 30-50 tyś. Tym samym jest szansa ,że rynek sprzedaży książek się zwiększy.. A ludziska zaczną ,jak to się mówi kumac ,o co chodzi z tą jakoscią..Oczywiście również pojawia się szansa, że owe nagrania przebiją się na rynek plonijny..
Podobno cel jest istotny,ale droga do celu jest jeszcze bardziej ciekawsza i interesująca..
Maryla-Sztajer @Draniu 11 marca 2018 15:16 | |
11 marca 2018 15:38 |
Mnie się to podoba bardzo egoistycznie ...mogę słuchać rzucając okiem na ekranie...
Oszczędza mi oczy
.
adamo21 @eska 11 marca 2018 14:40 | |
11 marca 2018 16:30 |
Tydzień temu, pocztą pantoflową, dostałem ostatni, 18ty nr SN. Listonoszka, stara znajoma, dołączyła kilka zakładek, które dostała w jednej z krakowskich bibliotek. Zakładka dotyczy KRAKOWCZYTA.PL.
Motto polecane przez nich brzmi: NIE JOJCZ, TYLKO CZYTAJ. Przyznaję, że nie zgłębiem tej głębokiej myśli.
stanislaw-orda @JSC 11 marca 2018 11:14 | |
11 marca 2018 18:09 |
Powtarzasz się.
Pewnie po to, byś nie zapomniał swojej formułki.
stanislaw-orda @jestnadzieja 11 marca 2018 15:54 | |
11 marca 2018 19:03 |
zwyczajny naszyzm
Czepiak1966 @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2018 08:48 |
Szanowny Panie.
Dziad-kalwaryjski powiedział 200? Również mam spore możliwości dystrybucji katalogów. Przebijam do siedmiu tysięcy rocznie. :-)
Pozdrawiam.