-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O tradycji kolaboracyjnej w lasach państwowych

Od czytania laurek na temat bohaterskich postaw leśników w czasie II wojny światowej, może człowieka rozboleć głowa. Nie ma chyba gorszego pomysłu na propagowanie wiedzy o lasach i leśnikach w czasie wojny niż publikacja broszurek typu: Leśnicy w okresie II wojny światowej na Kielecczyźnie. Połowę tej broszury zajmują opisy wyczynów Hubala, znaczną część kawałki poświęcone Powstaniu Styczniowemu, do tego jeszcze fragmenty dotyczące czasów dawniejszych i gospodarki leśnej od średniowiecza do odzyskania niepodległości. To co pozostaje, poświęcone jest działalności leśników w walce z okupantem. Są to historie tragiczne i nie dające nadziei. No, ale to one właśnie są elementem procesu wychowawczego, jakiemu poddaje się dzieci i młodzież, by uwrażliwić ją na sprawy związane z walką o niepodległość. Osiąga się w ten sposób efekt odwrotny od zamierzonego, ale to nikomu nie przeszkadza, albowiem istotnym celem takiej działalności jest zagospodarowanie emocji lokalnych działaczy i badaczy historii, którzy chcą wreszcie zrobić coś pożytecznego i zmusić kogo się da do czytania swoich produkcji, najlepiej decyzją administracyjną.

Sprawa ta nie dotyczy tylko leśników, ale całej problematyki wojennej w ogóle, leśnicy są tu tylko odpryskiem tendencji ogólnych. Wszystko zaś zaczyna się od intencji. Najczęściej fałszywej. I jest gorsze niż działalność oszustów matrymonialnych podszywających się pod amerykańskich żołnierzy na przepustce. Każdy, kto działa ze złą intencją, ale potrafi zdobyć się na odrobinę kokieterii, może w Polsce pisać i mówić o II wojnie światowej co mu się podoba. Byle tylko wskazał na poświęcenie jakie było udziałem narodu i jego pojedynczych jednostek. Po takim zabiegu może już wszystko. Może kłamać, przeinaczać fakty, wskazywać zdrajców tam gdzie ich nie ma, albo wręcz robić z nich bohaterów. I nikogo to dziwić, ani zastanawiać nie będzie, albowiem napisał lub powiedział kilka ciepłych słów o naszych chłopakach…A wiecie, jakie to jest ważne, prawda? No więc to w ogóle nie ma znaczenia, albowiem wszyscy traktują zmarłych i pomordowanych instrumentalnie. Poza ich rodzinami, ale to też nie jest takie pewne. Całe przedstawienie zaś polega na tym, że żywi, ustawieni w jakąś hierarchiczną piramidkę, gwarantowaną przez do końca nie wiadomo kogo, każą wierzyć czytelnikom, że to oni są tymi martwymi bohaterami. No, może nie do końca, ale prawie…albowiem ze swadą i znawstwem opisali ich losy. Takie działania oceniam jako głupkowate, kokieteryjne i nieskuteczne. W Polsce zaś mamy całą tradycję publicystyczną i autorską, którą można by określić jako kreowanie nieskuteczności. Da się to skrócić do jednego wyrazu – pozerstwo. Kiedy jednak to pozerstwo ma w tle pomordowanych i zakopanych gdzie popadnie biedaków, staje się narzędziem politycznego wpływu, a wcześniej licznych emocjonalnych szantaży. Znamy to ze szkół i późniejszych naszych aktywności, z jakichś pogadanek, zlotów patriotycznych i temu podobnych imprez. Wobec tego, co opisałem: nieskuteczności, kokieterii i pozerstwa, chciałbym dziś zaproponować inną metodę opowiadania o czasach II wojny światowej. Zamiast o bohaterach lub zdrajcach opisanych, jako bohaterowie, porozmawiajmy o zdrajcach najbardziej autentycznych i prawdziwych, w dodatku wywodzących się z grupy zawodowej, która – w całkowicie błędnym, żeby nie rzec obłąkanym przekonaniu – znajduje się poza wszelką krytyką dotyczącą kolaboracji. Porozmawiajmy o leśnikach…

W przywołanej tu pracy, a także w Wikipedii przeczytać możemy, że policję niemiecką i gestapo sprowadził do śpiącego Michniowa leśniczy z Zagnańska, volksdeutsch Berthold Jekl. Pan ten, w czasie kiedy zbliżała się ofensywa radziecka wyjechał spokojnie do Kielc, a następnie ewakuował się wraz z armią niemiecką. Potem, jak piszą we wspomnianej broszurce, mieszkał w okolicach Hamburga i działał na rzecz pojednania polsko-niemieckiego. Chciał też ponoć wrócić do Polski, ale władze się nie zgodziły. Jak mogły się zgodzić? Wszak Herr Jekl, gdyby tylko się tu zjawił natychmiast zacząłbym mówić, a rzeczy, które by popłynęły z jego ust mogłyby zachwiać najświętszymi, wypracowanymi przez całe lata Polski Ludowej narracjami dotyczącymi oddziałów partyzanckich. Oto czytamy:

Leśniczym leśnictwa Gózd był Berthold Jäckel (Jaekel, Jackel). Z pochodzenia był Niemcem. Z dniem 1 listopada 1937 roku przeniesiony został do nadleśnictwa Zagnańsk, obejmując leśnictwo Gózd. Stanowisko to sprawował również prawie przez cały okres okupacji. Ten okres pracy zapisał raczej negatywnie w historii tutejszego leśnictwa, jak i regionu przyczyniając się m.in. w 1943 roku do śmierci wielu osób. Władysław Okoń, w okresie okupacji Weteran Walk o Niepodległość  nadleśniczy w nadleśnictwie Bliżyn, w swych wspomnieniach na temat leśniczego Jäckela pisze: Objąwszy nadleśnictwo Bliżyn w 1938 roku miałem w leśnictwie Zbijów znajomego leśniczego, z pochodzenia Niemca, o nazwisku Jaskel. Po zajęciu Polski przez Niemców podał się on za Niemca, opuścił stanowisko leśniczego u mnie i jako znający polskie stosunki leśne oraz kielecką ziemię – został od razu specjalnym doradcą dyrektora lasów. Z początkiem okupacji został reichsdeutschem (lub volksdeutschem) a obaj jego synowie Konrad i Hubert, wówczas kilkuletni lub kilkunastoletni, należeli do Hitlerjugend. Longin Kaczanowski w opracowaniu Zagłada Michniowa pisze: Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że do rozpracowania wsi [Michniów] posłużyły gestapowcom meldunki konfidentów „Motora”, może Twardowskiego z Orzechówki, być może volksdeutscha Jekla [raczej Jäckela] (leśniczego z Zagnańska), który z nocy 11 na 12 lipca prowadził niemieckie oddziały leśnymi drogami pod Michniów. Potwierdza to również Cezary Chlebowski: Nocą z 11 na 12 lipca oddziały żandarmerii, gestapo i SS otoczyły kompleks lasów wokół Michniowa silnym pierścieniem. Niemców prowadził dobrze znający ten teren leśniczy, volksdeutsch Jekiel. Z leśniczówki Gózd w Jęgrznach Berthold Jäckel wyprowadził się z rodziną do Kielc pod koniec 1944 roku, a później wyjechał z wycofującym się okupantem do Niemiec. Po wojnie mieszkał w Hamburgu i działał (prawdopodobnie) w polsko-niemieckim pojednaniu. Chciał wrócił do Polski, ale władze polskie się na to nie zgodziły.

To jest dość zaskakujące, żeby nie powiedzieć zdumiewające, bo w przypisie do informacji na temat Jekla, znajdującej się w Wikipedii czytamy:

Pewne światło na genezę pacyfikacji rzuca sprawozdanie Bogdana Ostachowskiego ps. „Puer”, sporządzone na potrzeby powojennego procesu Dowódcy SS i Policji w dystrykcie radomskim, SS-Brigadeführera Herberta Böttchera. Ostachowski twierdził, że por. „Ponury” już kilka dni po akcji bojowej w rejonie Łącznej i Berezowa (2/3 lipca 1943) otrzymał od Władysława Materka wiadomość, iż Niemcy rozpracowali część struktur konspiracyjnych w Michniowie (Materek miał uzyskać tę informację od niemieckiego konfidenta z Orzechówki, niejakiego Twardowskiego). Z tego powodu część sztabu „Kuźni” przeniesiono do Suchedniowa oraz usunięto ze wsi wszystkie kompromitujące materiały. „Ponury” miał także opracować plan obrony Michniowa. Tymczasem na tydzień przed pacyfikacją w Michniowie pojawił się ppor. Jerzy Wojnowski ps. „Motor”. Przebywając we wsi uzyskał m.in. informację, że skrzynkę kontaktową konspiracji przeniesiono z domu Materka do domu gajowego Władysława Wikły. Patrz: Kaczanowski 2013 ↓,

Twardowski z Orzechówki ostrzegł Materka,  a ten poinformował „Ponurego”. Jan Piwnik zaś – Ponury – planował nawet obronę Michniowa, ale się rozmyślił? Wysłał za to do wsi Jerzego Wojnowskiego, który następnie został oskarżony o zdradę i rozkazem generała Fieldorfa stracony. Dobrze wszystko układam, czy nie? Coś mi się chrzani w mojej biednej głowie? Longin Kaczanowski, pisze, że jeden zdrajca to mało, musiało być tych zdrajców więcej. Wymienia wśród nich Twardowskiego z Orzechówki. No więc jeszcze raz – Twardowski powiedział Materkowi, a Materek Piwnikowi. Co powiedział? No, że wieś zostanie spalona, że jest dokładny plan, a Niemcy mają listy proskrypcyjne z nazwiskami osób przeznaczonych do zabicia, a nawet datami ich urodzin. I wyobrażacie sobie, że nikt tych ludzi nie ostrzegł?! Nieprawdopodobne! Myślę więc, że Herr Jäckel, działając w polsko-niemieckim pojednaniu nie miał sobie nic do zarzucenia, a jego prośba o pozwolenie na powrót do Polski była szczerą prośbą człowieka, który zrobił wszystko co mógł, ale wyszło jak wyszło. No i on, po latach zupełnie nie wie, dlaczego tak się stało. I pomyślcie teraz – jakie to szczęście, że oni wszyscy już nie żyją.

Historia pana Jäckela to jest jednak nic, w porównaniu z historią nadleśniczego z Biłgoraja pana Müllera. Był to człowiek wielce zasłużony dla lokalnej społeczności, służył nawet w legionach Józefa Piłsudskiego i miał jakieś zasługi na polu bitwy. Do tego był szefem straży porządkowej w Biłgoraju, powołanej właśnie na wypadek wojny. Zamiast jednak pilnować miasta i porządku, sprowadził, za pomocą radiostacji, niemieckie samoloty, które to miasto obróciły w perzynę. Pan nadleśniczy został schwytany, wraz z dwoma przebywającymi w jego domu Niemkami i po krótkim, doraźnym procesie stracony. Funkcję nadleśniczego pełnił od roku 1926, co powinno pozbawić nas jakichkolwiek złudzeń dotyczących istotnej, to znaczy strategicznej funkcji lasów państwowych. Mamy oto zasłużonego legionistę, który awansuje po przewrocie majowym, właśnie dlatego, że jest zasłużony. Zostaje nadleśniczym w olbrzymim kompleksie lasów znajdującym się w obrębie Centralnego Okręgu Przemysłowego. W uznaniu zasług, jak można się domyślić. Przez trzynaście lat daje się poznać, jako znakomity gospodarz terenu i człowiek publicznego zaufania. Jednocześnie prowadzi działalność szpiegowską i dywersyjną na rzecz Niemiec. Być może nie od samego początku, ale od momentu kiedy władzę w Niemczech objął Hitler. No, ale to znaczy, że ktoś musiał się z panem nadleśniczym kontaktować i zlecać mu różne zadania. On sam zaś, jak piszą w sieci, był kierownikiem siatki szpiegowskiej. Kogo ona obejmowała? Tego już nie wiemy, ale chyba nie będzie zbyt ryzykowną tezą wskazanie, na jego podwładnych? Czy będzie? Sam nie wiem. Jako były uczeń techniku leśnego  w Biłgoraju, człowiek świadomy, że szkoła ta, jak również techniku w Zagnańsku, utworzone po II wojnie światowej, były w byłym COP najważniejszymi placówkami edukacyjnymi w zakresie leśnictwa, przeżywam pewne niepokoje. Szczególnie jeśli sobie przypomnę, że przez lata siedemdziesiąte, o czym wiem z opowieści starszych kolegów, w szkole i internacie panował dryl wojskowy. Nie można było, na przykład, mieć przy sobie żadnych przedmiotów pochodzących z „cywila”. Mówimy o złotej dekadzie Gierka, nie o żadnej Jaruzelszczyźnie, bo wtedy to ja już tam byłem i w zasadzie można było mieć przy sobie wszystko poza wódką i papierosami.

Jasne jest więc, przynajmniej dla mnie, że stosunki szef-podwładny były w lasach szczególne i w zasadzie niczym nie różniły się od wojskowych. A sądzę wręcz, że były surowsze, albowiem w grę wchodził majątek znacznej wartości. No i bezcenna wiedza terenowa, tak przecież potrzebna w czasach kiedy nie było GPS.

Dziś leśnicy postrzegani są dwojako. Oni sami widzą siebie, jako gromadę sympatycznych zgrywusów-pasibrzuchów, którzy mają co prawda nieprzyjemną misję, bo wycinają drzewa, ale w sumie to równe z nich chłopaki. Ludzie spoza lasu w ogóle nie rozumieją po co oni istnieją. I nikt im tego nie wyjaśnia, albowiem komunikacja na linii las-społeczeństwo budowana jest na fałszywych paradygmatach. Z grubsza można je określić jako – kokieteryjno-ekologiczny lub ogłupiająco-patriotyczny. Jeśli zaś chodzi o komunikację wewnętrzną w lasach, to jej po prostu nie ma. Panuje stała, nie dająca się niczym zniwelować nieufność branżowa. Wszystko zaś podlane jest sosem rubasznej wesołości. I cały czas wraca kwestia prywatyzacji lasów. Teraz zaś mówi się o jakichś spółkach, które mają ułatwić wszystkim życie. Ciekaw jestem kto będzie zasiadał w ich zarządach. Bo moim zdaniem będą to sami agenci, których celem będzie rozparcelowanie i sprzedanie lasów. W czasie tych czynności wszyscy będą się uśmiechać i poklepywać wesoło po udach i brzuchach. Las bowiem, według opinii samych leśników, jest dziś jedynie magazynem surowca. Ekologowie zaś postrzegają go jako pretekst do wyłudzania pieniędzy.

Ja zaś nieskromnie chciałem przypomnieć na koniec swoją, prywatną definicję lasu, którą już tu kiedyś umieściłem – Las jest to część latyfundium i nie funkcjonuje on bez pozostałych części latyfundium, czyli bez pół uprawnych i bez tartaku oraz gorzelni, a także innych urządzeń służących podnoszeniu kultury ogólnej latyfundium. To zaś może być prywatne, albo państwowe. Po likwidacji prywatnych latyfundiów, las stał się częścią wielkiego latyfundium państwowego. Historia zaś likwidacji majątków prywatnych uczy nas, że zawsze, podkreślam – zawsze - zaczyna się owa likwidacja od parcelacji lasów. Potem przychodzi kolej na resztę. Miejmy to zawsze w pamięci. I nie ufajmy gawędom leśników oraz ich tłumaczeniom. W najlepszym razie są oni bowiem ograniczonymi durniami, co i tak jest pocieszające, jeśli pomyślimy, kim mogliby być mają do dyspozycji takie narzędzie jak las.

I jeszcze jedno na koniec. W opinii leśników najbardziej znienawidzonym ministrem od czasów odzyskania niepodległości w roku 1918 był Michał Woś. Nienawidzili go solidarnie wszyscy leśnicy. I ci jeżdżący na pielgrzymki, biorący udział w sadzeniu dębów papieskich, celebrujący święta patriotyczne, a także ci, co mieli to wszystko w nosie i chcieli, po robocie, rozerwać się gdzieś, a także żeby im wszyscy dali święty spokój i raz na zawsze się od nich odpieprzyli. Czym to było spowodowane? Nie wiem, ale mam pewne przypuszczenia. No i jedną sugestię. Oto wczoraj ktoś wspomniał tu bitwę pod Rząbcem . Planowano tam postawić monument upamiętniający Brygadę Świętokrzyską. Nadleśniczy z nadleśnictwa Włoszczowa uparł się jednak, że nie będzie tego kamienia. No, ale Woś – powszechnie znienawidzony przez leśników – też się uparł i kamień postawili. Na dziś to wszystko.



tagi: wojna  sprzedaż  kolaboracja  agentura  prywatyzacja  zdrada  lasy państwowe  współpraca z wrogiem  spółki 

gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 09:05
30     2282    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Pioter @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 10:03

Tak dla pewności weź pierwsze lepsze z brzegu opracowanie o kampanii wrześniowej na Górnym Śląsku, który bronił się góra 3 dni. I wcale nie z powodu braku jednostek wojskowych poza linię Wisły, a głównie z tego powodu, że wszystkie leśne ścieżki, którymi mógły przejechać PzKw (Panzerkampfwagen) zostały poszczególnym jednostkom niemieckim pokazane przez przewodników, którymi byli leśniczowie i gajowi, akurat lasów prywatnych.

Ale o tym się mówi u nas otwartym tekstem.

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 10:09

Robin Hood był leśnikiem, znał teren i wiedział z której strony jest kromka posmarowana. Inni leśnicy byli od tego, aby lud prosty nie kłusował i mógł tylko zbierać chrust. Za kłusowanie była zsyłka do Australii..., w najlepszym wypadku, bo mógł być angielsiki pierdel nie mówiąc o czapie.

Pan z pewnością wie, że pruscy/rosyjscy/austriaccy  leśnicy zajmowali się dokładnie tym samym - pozwolić baranom zbierać chrust i nic więcej.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Pioter 19 lutego 2024 10:03
19 lutego 2024 10:12

Prywatne lasy należały do Hochbergów, więc nie ma się co dziwić, a co z państwowymi?

zaloguj się by móc komentować


Pioter @gabriel-maciejewski 19 lutego 2024 10:12
19 lutego 2024 10:17

Nie tylko. Do Donnersmarcka, do Hohenlohe czy innych magnatów. A państwowych to chyba tu nie było. Były miejskie tylko. Plus odpowiednia służba w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, która chciała tym wszystkim zarządzać.

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 19 lutego 2024 10:13
19 lutego 2024 10:19

Grzyby z marchewką. Fajna dieta.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Pioter 19 lutego 2024 10:17
19 lutego 2024 10:19

Nieskuteczne państwo, bezradni właściciele i kadra niższego szczebla decudująca o wszystkim. Schemat jakby skądś znany...

zaloguj się by móc komentować

Pioter @gabriel-maciejewski 19 lutego 2024 10:13
19 lutego 2024 10:20

Ani jedno, ani drugie nie było za darmo. Tylko po wykupieniu odpowiednich kwitów. Na jagody czy zioła zresztą też.

A kradzież drzewa z lasu (czyli zbieranie chrustu bez wykupionego zezwolenia) w Prusach było karane 5 dniami aresztu.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Pioter 19 lutego 2024 10:20
19 lutego 2024 10:22

A serwituty w ausriackim ustawowo były dozwolone.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @atelin 19 lutego 2024 10:22
19 lutego 2024 10:26

Serwituty to zobowiązania dworu czyli latyfundium wobec wsi

zaloguj się by móc komentować


Pioter @gabriel-maciejewski 19 lutego 2024 10:26
19 lutego 2024 10:30

Dlatego niektórzy ryzykowali. Ale wyroki były też drukowane w urzędowych gazetach powiatowych. A w zasadzie to zestawienia hurtowe wyroków, bo czasem wygląda to, że ćwierć wsi jest wymieniona w wyroku.

zaloguj się by móc komentować


Czarny @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 10:59

"Dziś leśnicy postrzegani są dwojako. Oni sami widzą siebie, jako gromadę sympatycznych zgrywusów-pasibrzuchów, którzy mają co prawda nieprzyjemną misję, bo wycinają drzewa, ale w sumie to równe z nich chłopaki. Ludzie spoza lasu w ogóle nie rozumieją po co oni istnieją."

I z tego względu, żyjąc w pewnej izolacji, że nie powiem w getcie, mogą stanowić uwspółcześnionych janczarów w wersji light, walcząc za tego, kto im pierwszy powie, że są fajni. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 10:59

Obecnie powierzchnia zalesiona służy w rozliczeniach danin dot. emisji. Minimalizowanie tej pow. skutkuje wzrostem opłat z tytułów dot. emisji. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 11:17

Nikt tych ludzi ze wsi nie informował, bo potrzebne były trupy. Potrzebne Sowietom dla 7ch propagandy, że tylu ludzi morduja, a AK nic nie robi. A nie robiła, bo agentów i zdrajców tylu było, co rodzynek w makowcu wielkanocnym. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @qwerty 19 lutego 2024 10:59
19 lutego 2024 11:23

Taka jest oficjalna wykładnia, a co będzie jak już te spółki powstaną...? Bóg jeden raczy wiedzieć

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @qwerty 19 lutego 2024 10:59
19 lutego 2024 11:23

Taka jest oficjalna wykładnia, a co będzie jak już te spółki powstaną...? Bóg jeden raczy wiedzieć

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @OjciecDyrektor 19 lutego 2024 11:17
19 lutego 2024 11:23

No wiem, ale zalega nad tym głuche milczenie...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Czarny 19 lutego 2024 10:59
19 lutego 2024 11:24

Im bez przerwy ktoś mówi, że są fajni, ale to ciągle za mało. Nie wiem czego jeszcze oczekują

zaloguj się by móc komentować

peter15k @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 11:51

(...)W Polsce zaś mamy całą tradycję publicystyczną i autorską, którą można by określić jako kreowanie nieskuteczności (...)

Apoteoza nieskuteczności to ta sama strategia wobec Polaków jak pedagogika wstydu. Chodzi o to co jest najbardziej "niebezpieczne" z punktu widzenia gospodarczego czyli  "sukcesu wspólnego interesu".  Celebrowanie przegranych powstań buduje poczucie niższej wartości bo obchody powstania wielkoposkiego czy powstań śląskich są słabe bo miały one wymierny  poziom skuteczności.  Skuteczność to potem mentalnie lepsza pozycja negocjacyjna a to jest "niebezpieczne". Ta mentalność nieskuteczności kreuje potem mentalnośc podległości. Przykładowo w odpowiedzi na blokadę eksportu węgla przed wojną zbudowano CMK i od podstaw port w Gdyni  z powodzeniem konkurujący z Gdańskiem.  Teraz niebezpieczny z punktu widzenia "sukcesu wspólnego interesu" jest CPK szczególnie gdy jest taki rezonans wśród młodych .  Lasy to nie tylko skarb w sensie gospodarczym ale ekologicznym. Wydaje sie, że te dwa obszary są niezwykle niebezpieczne w przyszości  i będą zwalczane z pełną premedytacją...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @peter15k 19 lutego 2024 11:51
19 lutego 2024 11:55

Oczywiście, przy udziale samych leśników

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @peter15k 19 lutego 2024 11:51
19 lutego 2024 12:17

Gdy zabierano się za Gdynię, torpedowanie tego projektu było szerokopasmowe w Polsce. Po co Gdynia, skoro jest Gdańsk? CPK to powtórka z rozrywki.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gabriel-maciejewski 19 lutego 2024 11:23
19 lutego 2024 12:20

No to gospodarzu ze zwinnością i wdziękiem prestidigitatora połączyłelś dziś zasłużonych legionistów międzywojnia co to za leśnikow w czasie II Wojny Światowej robili z Rodzynkami co to w Wielkanocnym makowcu AK zalegali. Od tego maku coś im się na mózg rzuciło i Niemcom Hitlerowskim donosili.

CO ZA HISTORIA ... oni wszyscy chcieli dobrze a wyszło jak zawsze ...

Tylko po cholerę to kryć po 1989, w Nowej Wolnej Polsce?

No chyba, że nie ma wolności ...

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @peter15k 19 lutego 2024 11:51
19 lutego 2024 12:55

Lasy to rzeczywiście największy skarb i najpiękniejszy pejzaż tak latem i w zimowej szacie. I chociaż wydawałoby się,że nie jest tak prosto ukraść olbrzymów dębowych z lasów,to jednak gospodarka rabunkowa naszych lasów,była problemem od wieków. Szybki rozwój przemysłu okrętowego w XV w powodował pustoszenie i wyrąb,tak że Zygmunt III Waza specjalnym uniwersałem (1624) zabronił dalszego pustoszenia lasów Prus Królewskich ...

Nie lepiej bywało w czasach utraty niepodległości przez Polskę (1772 - 1918) każdy z zaborców prowadził własną politykę w stosunku do lasów. Po I Wojnie Światowej w granicach II Rzeczypospolitej,Niemcy  prowadzili wyręby na dużą skalę, poszukując drewna o najwyższej jakości. Tylko w Puszczy Białowieskiej wycięli 6500 ha najlepszych drzewostanów i wywieźli 2,6 mln m3 najcenniejszego drewna.

Były ogromne problemy później z obsadzaniem  zorganizowania jednolitej administracji leśnej na obszarze trzech byłych zaborów,bo władze pruskie i rosyjskie nie zatrudniały Polaków w administracji lasów rządowych . II Wojna Światowa brutalnie przerwała szybki rozwój leśnictwa. To nie była tylko strata drzewostanu,ale i kadrowa.Sama lista katyńska Leśników obejmuje 724 ofiary .

Po wojnie następowała nieustająca reorganizacja wśród leśników. To najbardziej łakomy kąsek handlowy i niechaj Bóg ustrzeże nasze piękne lasy... przed zakusami strażników z jednej i drugiej strony.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @ArGut 19 lutego 2024 12:20
19 lutego 2024 14:33

Ani nowa ani wolna

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @gabriel-maciejewski
19 lutego 2024 21:45

To co teraz jest robione z lasami, to przygotowanie do kradzieży. I co z tym zrobić? Jesteśmy bezradni?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @DYNAQ 19 lutego 2024 21:45
20 lutego 2024 05:30

Zawsze jest jakaś rada. Lasy, w mojej ocenie, są pełne idiotów, albo agentów, którym coś obiecano. Są jeszcze naiwniacy, którzy tłumaczą się ekologom z tego, że istnieją. 

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @gabriel-maciejewski
20 lutego 2024 14:58

Będzie gorzej,będzie wymiana na stanowiskach dyr. regionalnych,dalej nadleśniczych, na tych co chcą współpracować z ,,organizacjami pozarządowymi''. A ci przyklepią wszystko co trzeba.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @DYNAQ 20 lutego 2024 14:58
20 lutego 2024 15:01

Ujawni się siatka szpiegowska po prostu

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować