-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O entuzjazmie i wynikach sprzedaży

Czasem mam wrażenie, że autorzy na tak zwanej prawicy uważają, iż przed nimi i ich książkami nie było na rynku nic. To znaczy ktoś tam coś pisał, próbował tworzyć, ale to wszystko była nędza nie tylko literacka, ale przede wszystkim moralna. Dopiero teraz, kiedy wolno już opiewać prawdziwych bohaterów ujawniły się prawdziwe talenty. Sytuacja w dodatku wygląda tak, że jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości do tychże talentów z miejsca jest podejrzany. To rzecz jasna jest typowe, neofickie zachowanie, które przenosi dyskusję o książkach, z poziomu warsztatu na poziom lojalności wobec ideałów i moralności wyższej. W praktyce oznacza ów mechanizm, że książka staje się nędznym bardzo i słabym narzędziem propagandy, a także – nie będziemy tego ukrywać - sposobem na wyduszenie jakiegoś budżetu. Bardzo źle oceniam aktywność autorów, którzy nie mając pojęcia o pisaniu zabierają się za tak zwaną problematykę moralną. To jest demaskujące i przeciwskuteczne. Nie można bowiem powiedzieć – co prawda pan X pisząc robi błędy merytoryczne, ortograficzne i inne, ale za to ideologicznie jest świetny. Nie można, bo to jest gorsze niż komuna, za komuny bowiem w wydawnictwach zatrudniano dobrych korektorów, a autorzy byli tak wystraszeni i przejęci misją, że im do głowy nie przychodziło popełnianie jakichś błędów. Dziś ludzie piszący maja w mózgu włączoną opcję „luz” i piszą, piszą, piszą, pamiętając o tym jedynie, by utrzymać tekst w odpowiednich diapazonach moralnych i ideologicznych. Książki takie są właściwie poza krytyką, bo jak tu już nie raz wspominałem, krytyki nie ma, a to z tego względu, że zabiła ją troska o budżety, pracowicie wyszarpywane z różnych państwowych instytucji, a także troska o relacje towarzyskie z kolegami i koleżankami, mającymi przymus pisania. Krytyce, do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić podlegają jedynie nasze książki. Postaramy się to zmienić na naszej nowej platformie video. Ja jednak zacznę krytykę i promocję uprawiać już dziś. Nasz nieoceniony Magazynier umieścił na swoim blogu fragmenty powieści opartej na faktach, której tytuł brzmi „Śmiertelni”. Powieść jest znakomita ponoć a do tego gruba. Wydało ją wydawnictwo Miles, które wydaje także kwartalnik „Wyklęci”. Ja wziąłem ten periodyk do sklepu, ale wyniki sprzedaży były średnie. Troszkę niżej wyjaśnię jak to się dzieje, że tak fantastyczne i ciekawe pisma mają niską sprzedaż. Podobny mechanizm działa w przypadku fantastycznych książek. No, ale to później. Zajmijmy się teraz powieścią „Śmiertelni”, której sprzedaż służy wzmocnieniu sprzedaży wspomnianego kwartalnika. Proszę Państwa, pisząc takie rzeczy wydawcy dewastują sprzedaż a nie ją wzmacniają. To jest gorsze niż głupstwo. To jest ujawnienie własnej słabości i braku motywacji. Nie wiem jaka jest powieść, którą reklamuje Magazynier bo zamiast dać w tekście jej fragment Wacek umieścił tam jakąś swoją próbkę literacką. To jest – nie mam zamiaru owijać w bawełnę – horrendum. Oto fragment:

 

Niezamężni panowie, młodsi i nieco starsi strzelali oczami ku chichoczącym niezamężnym niewiastom. Prężyli piersi i rwali z rycerską werwą ku wybrankom swoich serc.

 

Kto to są niezamężni panowie Wacek? To pedały jakieś szukające okazji, tak? W dodatku na wycieczce zakładowej, zorganizowanej przez firmę Solvay.

 

Dalej jest jeszcze gorzej. Jeśli w podobnym tonie utrzymana jest ta powieść, to jesteśmy w tak czarnej otchłani, że trudno ją sobie w ogóle wyobrazić. Tak po prostu nie wolno. Nie wolno tak pisać, nie wolno w ten sposób traktować emocji, mam tu na myśli emocje czytelnika, a nie emocje autora. Powiedziałbym Wackowi dosadniej co to jest, ale mi go trochę szkoda. Powiedziałbym mu co trzeba zrobić, żeby ładnie pisać i jakich nawyków nabrać, ale musiałbym użyć do tego celu słów nieparlamentarnych, a więc się powstrzymam.

Powiem za to coś o tak zwanych dobrych i bardzo dobrych tematach. Ludzie wierzący głęboko w to, że czytelnik jest idiotą, a oni sami geniuszami, obstawiają – mam na myśli autorów piszących w językach lokalnych – obszary, które muszą im przynieść sukces i pieniądze. W rzeczywistości są oni jedynie wzmocnieniem propagandy produkowanej przez państwa lub organizacje globalne, propagandy, która nie ma innej drogi do serca odbiorcy jak tylko przez książkę lub muzykę. Inne rodzaje sztuki są dziś wykorzystywane w opisanych celach o wiele oszczędniej. Jeśli idzie o propagandę państwową polską, doby obecnej reprezentuje ona warsztatowo najniższy poziom od wielu lat. To nie przeszkadza autorom parającym się tą propagandą żyć w przekonaniu, że są świetni. Nie są. Oni tylko wzmacniają przekaz i próbują go uzdatnić pod względem emocjonalnym. Co z tego wychodzi pokazał dziś Magazynier. Co zaś dzieje się z autorami eksploatującymi tematy topowe, tak zwane pewniaki, pisałem już nie raz – lądują oni na śmietniku, bo to nie jest droga do sukcesu. To jest droga do kompromitacji i szaleństwa. I nie inaczej będzie z autorem tej cegły o partyzantach, którą reklamuje tutaj Wacek. Ja jestem jednak za tym, by takich recenzji pojawiało się tutaj więcej. Wtedy będziemy widzieć wszyscy czego i ile się wydaje za państwowe pieniądze i będziemy mogli podyskutować nad tym dlaczego to jest tak nędzne. Ja oczywiście wiem, że ta dyskusja będzie miała charakter wewnętrzny, bo nikt przecież nie zakwestionuje publicznie sensu pisania o żołnierzach wyklętych, nie zrobi tego nawet Leszek Miller. No, może Cimoszewicz zrobi, ale wszyscy wiemy, kto to jest. Tak więc jeśli dyskutować o nędzy, to o nędzy emocjonalnej, tę zaś łatwo zakwestionować, mówiąc – pan nie rozumie młodzieńczych uczuć, albowiem do swoich sympatii chodził pan zawsze z flaszką pod paltem. To prawda, tak było, ale to wcale nie czyni mnie uboższym. Przeciwnie wiem rzeczy o jakich się Tomaszowi Greniuchowi, ani Magazynierowi nie śniło.

Wróćmy jednak do tematów topowych. Na targach często widzę takiego pana, który stoi samotnie przy stoliczku z jedną książką. Jest to biografia rabina Rzymu, który się ochrzcił i został katolikiem. Teoretycznie wszyscy powinni się na tę książkę rzucać i brać po trzy egzemplarze. Tak się jednak nie dzieje. Podobnie jest z innymi topowymi tematami, tymi o Żydach i tymi o wyklętych. Czytelnik wie po prostu kto i kiedy próbuje go nabrać i nie bierze takiego towaru do ręki. Sprzedaż nie jest prostą sprawą, wszyscy o tym wiemy. Gdyby tak było świat pełen byłby milionerów. Sprzedaż to suma profesjonalnych i emocjonalnych zachowań, które nie zawsze dają pożądany efekt. Trzeba się bardzo starać, żeby go osiągnąć. W obecnych czasach, na rynku książki takie efekty są nie do zaobserwowania. Można oczywiście zarobić parę złotych na takiej czy innej koniunkturze globalnej, ale zyski te są coraz mniejsze. I one będą maleć, albowiem czytelnik nie jest kretynem. Wydawcy zaś i autorzy powinni pamiętać, że piszą w języku polskim, a swoje książki adresują do Polaków. Ci zaś w niewielkim tylko stopniu przypominają osobowości zarysowane w notatnikach agitatorów świata tego. Na tym kończę, bo muszę się przygotowywać do wyjazdu. Wacek nie pisz tak nigdy więcej.

 

Zapraszam do księgarni basnjakniedzwiedz.pl

A oto najnowsze nagranie „u Michała” w księgarni Foto-Mag, tym razem:

O książce – Jerzy Bandrowski: Przez Jasne Wrota

https://www.youtube.com/watch?v=7QZMxQrAswo

poprzednie nagrania:

O ziemiaństwie:

https://www.youtube.com/watch?v=0ronBf5oH7k

O wydawniczych nowościach i kolejnych tomach baśni „Socjalizm i Śmierć”:

https://www.youtube.com/watch?v=D_pzN2U-hsA

O kwartalniku Szkoła Nawigatorów o protestantyzmie:
https://www.youtube.com/watch?v=mPtOH0VMOq0

O filmie Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”:

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

O książce Hanny Koschenbahr-Łyskowskiej „Zielone rękawiczki”:

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

O Bibliotece Historii Gospodarczej Polski:

https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

 



tagi: książki  rynek  recenzje 

gabriel-maciejewski
4 kwietnia 2018 16:39
11     3655    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

adamo21 @gabriel-maciejewski
4 kwietnia 2018 17:36

The salesman lub salesmen kluczem sprzedaży - jedyna, skuteczna metoda sprzedawania wszystkiego, od złomu, ziemniaków do komputerów i broni... nie zapominając o książkach, nawet tych dobrych. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
4 kwietnia 2018 18:09

W Weselu Wyspiańskiego Rachela rozmawia z Poetą...kilka razy nawet.

On pyta, czy sama też pisuje poezje? A Rachela odpowiada, że ma zbyt dobry gust by samej pisać:).

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
4 kwietnia 2018 18:13

Trędowata Mniszkówny przeczytałam mając może ze 20 lat,....czyli już po większości "dzieł nerotyków"....ale też po przymusowych szkolnych lekturach...

Przeczytałam też w sytuacji braku totalnego czegoś innego...no bo to grafomiania przeciez...Taka była opinią:))

No ale... czytało się lepiej niż Prousta, taka prawda;))

 

.

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
4 kwietnia 2018 18:38

Komentarz nie tyle do notki, co do księgarni, czyli tekst Jerzego Bandrowskiego z 21 maja 1926 r., na który natrafiłam przy okazji poszukiwań do swojej notki o Lipach Karola Estreichera (w ramach przeglądu prasy z czasów zamachu majowego sam się nawinął). Po przeczytaniu wiadomo już, dlaczego Jerzy Bandrowski miał być zapomniany i zamilczany. Do dziś.

Łamię szablę

Więc warjat z Sulejówka wyrwał się i pomaszerował z jakiemiś pułkami na Warszawę, aby zostać polskim – Cezarem. Kolosalnie wielki człowiek! Tak zwany „Miecz”, jak go nazwał Strug. Wielki człowiek! – Tak mu się zdaje – ale przysięgam i dam na to dowody na piśmie i w druku że i ja, będąc tylko porucznikiem, potrafiłem zorganizować dywizję. Genjusza na to wcale nie potrzeba. Gdyby jednak którykolwiek z moich oficerów zaproponował mi marsza na stolicę Polski dla jakichś politycznych celów, dostałby natychmiast kulą w łeb.

Mam przeszło czterdzieści lat – to znaczy, że musiałem być żołnierzem. Jestem, jak to Mickiewicz określa, synem „Narodu Wojennego”.

„Virtuti Militari” jest w mym rodzie dziedziczne. Miał je już mój pradziadek za trzydziesty pierwszy rok, ma je dziś już mój najmłodszy brat za przestrzelone płuca w ataku na Czartowską Skałę pod Lwowem. Mój dziadek był pułkownikiem w 63 roku, dziadek po kędzieli był w 63 roku oficerem kawalerji, odbył zsyłkę trzynastoletnia na Syberji, a w Irkucku za jakieś przewinienie dostał osiemset kijów.

Mam prawo mówić, bo też byłem żołnierzem.

To, co rzekomy, sam przez siebie mianowany marszałek Piłsudski zrobił, jest zbrodnią.

Jako pisarz polski, jako oficer polski, jako polski żołnierz, jako polski obywatel, z całej duszy protestuję przeciwko temu!

Warjactwo jego postępku oszołomiło mnie!

Podoficerowie z mego oddziału są już kapitanami. Cieszę się z tego. Ale każdy z nich wychowany jest w takiej dyscyplinie, że nigdy nie dopuściłby się tego, co w anarchistycznem poczuciu bezkarności zrobił „Marszałek” Armji.

Nie wątpię, że nasi polscy kaprale będą karniejsi od Marszałka.

Zato powiedzieć mogę i muszę, że ten Marszałek może być, czem chce i czem potrafi, ale nie karnym żołnierzem, i dlatego ja, biedak, demokrata, ale potomek rycerskiego rodu, oficer, łamię w tej chwili szablę na kolanie i rzucam mu ją w twarz!

Aby to nie było paszkwilem, podpisuję się nie pseudonimem, lecz nazwiskiem.

Jerzy Bandrowski (Tersytes).

zaloguj się by móc komentować


syringa @Maryla-Sztajer 4 kwietnia 2018 18:13
4 kwietnia 2018 20:52

NO nie -jednak nie.

W wieku 20.lat Proust jest jednak lepszy od Mniszkówny, która jest dobra w wieku 14. lub 60. lat ...

Prousta czytam od lat na wakacjach "stacjonarnych" I wciąż zachwycam się jego gorzką znajomością ludzkich zachowań i - ładunkiem humoru...

Jego zabrałabym na "samotną wyspę"

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz 4 kwietnia 2018 18:38
4 kwietnia 2018 21:27

SZOK  !!!...

... extra mocne  !!!

zaloguj się by móc komentować


syringa @valser 4 kwietnia 2018 21:24
4 kwietnia 2018 21:30

O , to to to !

BIngo!

 

 

 

 

 

 

 

 

1

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
5 kwietnia 2018 21:43

"Powiedziałbym Wackowi dosadniej co to jest, ale mi go trochę szkoda."

Dziękuję. Doceniam. Poniósł mnie entuzjazm i pośpiech. Moją nieudaną etiudę usunąłem z recenzji po powrocie z długiej podróży całkiem bez świadomości, że zwróciła twoją uwagę. Zacząłem ją poprawiać, bo Krzysztof zwrócił mi uwagę na słabość tego tekstu. W końcu go wywaliłem. Książka zaś Greniucha ma wartość oczywistą. Nie wiem jak to jest na rynku i z innymi jeszcze sprawami. Ale to jest żywa historia. Greniuch dobrze ją przestudiował. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować