Nauka pisania
To będzie taki trochę żart, a trochę nie. Jak wiadomo nie można nikogo nauczyć pisania, a ci którzy twierdzą, że jest inaczej i podobnych lekcji udzielają, są ludźmi szalonymi albo uwikłanymi. Wszyscy pokazywani w mediach „nauczyciele stylu i formy” to naganiacze podczepieni do rynku, którzy sami mają zagwarantowane preferencyjne warunki na tym rynku, a ich zadaniem jest przyciągnięcie maksymalnej ilości frajerów, którzy obniżą koszta produkcji książek. To powoduje, że rynek jest w zasadzie nie do zdobycia, nie można też na niego po prostu wejść, jeśli ktoś bierze za dobrą monetę deklaracje wydawców tam obecnych, pisarzy, którzy robią karierę i hurtowników szczycących się dużymi wynikami sprzedaży. Ludzie ci, w najlepszym wypadku są niezorientowani co się dzieje. Podobnie jest z czytelnikami, którzy odbierają treść poprzez rynkowe formaty i nie rozumieją kiedy im się mówi, że ilość wariantów, w które może ubrać tę treść sprawny autor jest w zasadzie nieograniczona. Nie rozumieją tego, albowiem chcą być traktowani serio, a to oznacza, że autorzy i wydawcy muszą im cały czas proponować te same schematy poparte tylko autorytetem innych pisarzy i krytyków.
W swojej nieopisanej naiwności sądziłem, że pracując tu dzień w dzień, przekonałem już wszystkich, że tak jest. I nie wymagam doprawdy od czytelnika, nawet doświadczonego, żeby dokładnie to rozumiał. Nie wymagam, żeby wszyscy kupowali książkę o Nienackim, bo wielu ludzi, nie potrafi zrozumieć istotnego sensu jej pojawienia się na rynku, a ja nie mogę go przecież wyjaśnić. Mogę jednak wymagać różnych postaw od autorów. Oni bowiem chcą być wtajemniczeni w różne sprawy. Niestety kiedy ujawnia się prawdziwa natura owych wtajemniczeń, autorzy podnoszą ręce do góry i mówią – to nie dla nas, na to się nie piszemy. No cóż. Ja nie mogę wtedy rzec nic innego ponadto, co napisałem wyżej – taki jest rynek i albo się na nim zainstalujemy na naszych zasadach, albo będzie po nas i po całym tym pięknym projekcie. Utrzymanie status quo nie wchodzi w grę. Zamieni się bowiem bardzo szybko w oszukańczą kokieterię. Na to z kolei ja się nie piszę. Pamiętam, kiedy pisałem drugi tom Baśni, wszyscy, którym o tym opowiadałem, byli przeciwko tej formule, bo każdy chciał mieć kolejną książkę z rzewnymi opowieściami o zwycięskich Polakach. To była zła droga i przyszłość pokazała, że miałem rację. Racja ta nie spowodowała jednak drastycznego zwiększenia sprzedaży, ale utrzymanie jej na jakim takim poziomie. Piszę o tym, żeby wszyscy wiedzieli ile trudu trzeba włożyć w pracę, żeby uzyskać efekt najprostszy – przeżycie i utrzymanie się na rynku. Mimo pochwał i ekscytacji nawet najlepiej oceniany tom Baśni, czyli „Kredyt i wojna” nie przekroczył 10 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Przekroczyła je tylko tak zwana jedynka, czyli I tom Baśni. On jednak jest najłatwiejszy do naśladowania i jeśli zdecydowałbym się na kontynuowanie tej formuły, na rynku – co i tak się stało – pojawiłoby się 20 rzewnych autorów, którzy stworzyliby własną ligę. Ja bym był z niej wykluczony. Sukces polega na chodzeniu własnymi drogami. Chodzeniu naprawdę, a nie naśladowaniu kogoś czy czegoś. Tego w zasadzie nie sposób wytłumaczyć. Argument jest zawsze taki, że to tylko taka przygoda, a ja mam swoje życie. Zapewniam wszystkich, że gdyby autorzy, do których kieruję ten tekst zatrudnili się gdzieś w jakiejś firmie, nie mówię, że od razu w korporacji, nie mieliby szansy dyskutować o tym, czy mają czy też nie mają swojego życia. Być może byliby szczęśliwi, ale na pewno nie byliby pisarzami. A o to, jak mi się zdawało, chodzi.
Ja zresztą nikomu tego życia nie odbieram. Mówię – formuły, które próbujemy eksploatować muszą się zmieniać bardzo dynamicznie, podobnie jak tematy. Nie ma mowy o naśladowaniu czegokolwiek, a jeśli już to na zasadach dzikiej zupełnie ironii i pastiszu. Rynek bowiem, a także czytelnicy chcą być serio. I to ich zgubi. Prawda tak prosta, że aż osłupia, kto się wymądrza, ten się wygłupia.
Napisałem kiedyś tekst, który uważam za jeden z najważniejszych. Jego bohaterem był Miyamoto Musashi, sławny samuraj żyjący w XVI wieku. Opisałem tam jeden z pojedynków pana Musashi, który odbył się w wielkim, buddyjskim kompleksie świątynnym Ici Dziodzi. Piszę to po polsku, bo nie wiem, jak to inaczej ująć. Na pana Musashi czekało tam ponad stu przeciwników. On jednak przybył do świątyni dużo wcześniej i w wielkim ogrodzie, umieścił w różnych miejscach te krótkie miecze, które samuraje zawsze nosili obok katany – wakisashi. Kiedy przyszło do walki z taką ilością ludzi, pan Musashi ją podjął. Biegał przez cały czas od jednego miejsca, w którym ukrył miecz, do drugiego. Ci którzy go doganiali w tym szalonym biegu, natychmiast umierali. Pytanie istotne brzmi – dlaczego Miyamoto Musashi wygrał ten straszliwy pojedynek? Czy dlatego, że szybko biegał? Nie. Może dlatego, że miał zapas tych mieczy? Też nie. To są odpowiedzi powierzchowne i płytkie, których zwykle udzielają ludzie próbujący coś zrozumieć w sposób z charakterystyczną chytrością, którą uważają za wielką swoją przewagę. Otóż pan Musashi zwyciężył, albowiem odwrócił zasady rządzące nocnym biegiem na orientację. W normalnym biegu, ten który jest najszybszy wygrywa. W biegu, który zorganizował pan Musashi było na odwrót. Klucz do sukcesu tkwił w tym, że setka uzbrojonych wojowników, czekająca w ogrodach świątyni na pana Musashi sądziła, że to oni ustalają zasady tego eventu. Na ich nieszczęście, było na odwrót.
To jest opowieść, w której zawiera się w zasadzie wszystko, co powinien wiedzieć autor wkraczający samotnie na rynek książki. Nic bardziej szczegółowego powiedzieć się nie da. Cała reszta bowiem jest kwestią indywidualnych wyborów i indywidualnego ryzyka. Tego zaś nie zdejmie z autorów nikt. A na pewno nie ja. Jeśli ktoś tam myśli, nie tylko o mnie, ale także o innych wydawcach – że oni zapewnią mu poczucie bezpieczeństwa, zarobek i spokój, ten niestety oszalał. O co innego bowiem chodzi w tym biegu.
Jadę dziś do Wrocławia, w notce parasola są szczegóły dotyczące moich wystąpień u karmelitów, dzisiaj i jutro.
tagi: książki rynek sukces autorzy pisanie
gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 08:11 |
Komentarze:
Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 08:30 |
Może nie wszystko zrozumiałem, ale ze wszystkim się zgadzam. To co napisał Autor sprawdza się w dziedzinie"książki", u Pana Musahi i we wszystkich innych rodzajach działalności człowieka. Dodam jeszcze, że pewne ustalenia, kto jest "miszcz" a kto nie, czasami dokonuje się ex post i to jest dramat.
Cytuję:
Sukces polega na chodzeniu własnymi drogami.
Chodzenie własnymi drogami może też "zapewnić" porażkę i to jest drugi dramat i ryzyko, a jak mówią starsi i mądrzejsi kto nie ryzykuje ten w ciupie nie siedzi.
Tytus @tytus1 12 marca 2020 08:32 | |
12 marca 2020 08:44 |
Tytus jest jeden! I nie jesteś nim ty!
Marcin-K @przemsa 12 marca 2020 08:39 | |
12 marca 2020 08:44 |
Wydaje mi się, że odpowiadanie temu komuś to jest jednak dawanie mu pożywki i energii do dalszych działań - zakładając, że to jest jakiś rzeczywiście chory człowiek, a nie po prostu wynajęty troll...
Grzeralts @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 08:52 |
Tym razem jednak się odezwę. Toyah z pisania nie żyje, więc może sobie pozwolić na bycie oprócz tego narcyzem, hoplitą, czy kim tam sobie chce. Zakładam jednak, że pozostaje Ci życzliwy i chciał coś przekazać. Toyah przekazuje często w taki sposób, że trzeba się porządnie skupić, aby odczytać prawidłowo, co chciał powiedzieć. W każdym razie jesteś przede wszystkim wydawcą i organizatorem eventów, bo z tego żyjesz, nie z pisania. Że akurat głównym autorem Twojego wydawnictwa jesteś sam komplikuje nieco sprawę, ale co do istoty niewiele zmienia. Autor i wydawca mają z zasady sprzeczne oczekiwania w wielu kwestiach, od finansów poczynając. Z faktu, że w rynkowej rzeczywistości to wydawca ma zazwyczaj rację niewiele wynika, gdy autor nie jest na finansowej smyczy tegoż wydawcy.
umami @Andrzej-z-Gdanska 12 marca 2020 08:30 | |
12 marca 2020 10:32 |
Może nie wszystko zrozumiałem, ale ze wszystkim się zgadzam.
:)
kr @przemsa 12 marca 2020 08:55 | |
12 marca 2020 10:51 |
Nie wywalajcie go, jest zabawny!
onyx @przemsa 12 marca 2020 08:39 | |
12 marca 2020 12:06 |
Ten gościu to jakiś zafascynowany dzieciak, który nie widzi i nie rozumie tego, że Karoń był i już się zmył. Zareklamowali format, sprzedali książkę i trafił do lamusa formatów. Trwało to tak krótko, że nawet włosów nie zdążył umyć. Przywoływanie Karonia w momencie kiedy jest już dawno unieważniony to piaskownica.
atelin @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 12:22 |
"To będzie taki trochę żart, a trochę nie. "
Przeczytałem, dałem plusa i się na chwilę zawiesiłem, albowiem wpadłem na autorski pomysł nakręcenia przez Netfliksa filmu o kumplowaniu się Mushasiego z Wołodyjowskim i co by z tego wynikło.
gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska 12 marca 2020 08:30 | |
12 marca 2020 12:41 |
Myślę, że wszystko zrozumiałeś
gabriel-maciejewski @Grzeralts 12 marca 2020 08:52 | |
12 marca 2020 12:45 |
Ale ja nie zamierzam nikogo tresować. Ja tylko miałem nadzieję, że koledzy, podejmą różne wyzwania. Ja też nie potrafię wszystkiego, ale nie zadowalam się zwykle tym, co mam, bo widzę, jak łatwo się to traci. Nawet najszczersze zapewnienia o poparciu i sympatii, nie robią sprzedaży. To trzeba wreszcie zrozumieć. To czy ktoś mi mówi, że jestem fajny nie ma najmniejszego znaczenia. Dlatego w ogóle nie zwracam uwagi na komplementy
gabriel-maciejewski @atelin 12 marca 2020 12:22 | |
12 marca 2020 12:46 |
Lepiej o tym nie myśleć, bo pan Musashi żył naprawdę, a Wołodyjowski był tylko fikcją
atelin @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 12:56 |
Wołodyjowski jak najbardziej był postacią historyczną.
atelin @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 12:56 |
Wołodyjowski jak najbardziej był postacią historyczną.
Adama @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 13:07 |
Pobyt w bardzo nieprzyjaznym mieście, na imprezie która była praktycznie dostawką do targów wędkarskich nie mógł się zakończyć sukcesem. Ktoś inny narzucił zasady. Czy to jest powód do krytyki Toyaha?
tadman @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 13:52 |
[...] bo każdy chciał mieć kolejną książkę z rzewnymi opowieściami o zwycięskich Polakach.
Prezydent Duda pokazał w obecnej kampanii prezydenckiej, że nadal chce tych rzewnych opowieści, ba, chce by kupiła je dzisiejsza młodzież.
Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski 12 marca 2020 12:45 | |
12 marca 2020 13:53 |
Cytat:
Dlatego w ogóle nie zwracam uwagi na komplementy
Jak do mnie ktoś się tak zwraca, a zdarza się to bardzo rzadko, to się zastanawiam, a czasami pytam ile to mnie będzie kosztowało, to komplementowanie. :)
Grzeralts @gabriel-maciejewski 12 marca 2020 12:45 | |
12 marca 2020 13:56 |
No wiem. Ale chyba inaczej się nie da. Chyba, że będziesz wydawnictwem jednoosobowym.
gabriel-maciejewski @Adama 12 marca 2020 13:07 | |
12 marca 2020 14:21 |
A ja napisałem, że krytykuję go z powodu targów? Myślę, że szykuje się nam tutaj poważny festiwal nieporozumień. Jeśli masz ochotę możesz wydać Toyahowi książkę o seryjnych mordercach, a ja ją kupię za gotówkę z uczciwym rabatem i wstawię do sklepu. Ale na jesieni dopiero. Okay?
gabriel-maciejewski @tadman 12 marca 2020 13:52 | |
12 marca 2020 14:33 |
Nigdy nie wyjdziemy poza ten format, tak samo jak nigdy nie będzie śmieszjszego niż sami swoi
chlor @gabriel-maciejewski 12 marca 2020 14:33 | |
12 marca 2020 19:35 |
Rzewne opowieści o zwycięskich Polakach nie mają szans przy formacie narzuconym z zewnątrz. Tym o polskich barbarzyńczach dręczących mniejszości, a potem wypędzających dobrych Niemców ze swej lokalnej ojczyzny. Z przymusu (raczej) lub z zamiłowania, finansowanym przez każdą tutejsą władzę. Materiału na całkiem inny format jest cała masa, ale brak przyzwolenia.
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski | |
12 marca 2020 20:43 |
Zdecydowanie nie chcę rzewnych opowieści. Masz dobrą, w mojej subiektywnej ocenie, metodę rozpoznawania spraw.
.
cbrengland @gabriel-maciejewski 12 marca 2020 14:33 | |
12 marca 2020 23:14 |
W 1980 była Solidarność, radość i jednak jakaś nadzieja, trwała kilka miesięcy, by się zakończyć 13 grudnia 1981. Potem 1989 i pierwsze wolne wybory i gest zwycięstwa premiera Mazowieckiego w Sejmie i jednak nadzieja, a jeżeli o mnie chodzi, skończyła się mniej więcej w 1992, gdy swój własny biznes musiałem zacząć likwidować, bo się nie dało dalej. A potem lata i lata polskiego burdelu, budowania nie wiadomo czego. I Smoleńsk. I co? Tkwimy dalej w tym, co było nawet przed Solidarnością i faktycznie, nie widać wyjścia.
I nieporozumienia z Toyahem widzę właśnie na tym polu. On jest dalej tam, my chcemy iść do przodu.
Paris @cbrengland 12 marca 2020 23:14 | |
12 marca 2020 23:53 |
Widac, widac, Krzysiu,...
... pod przykryciem tego detego "wirusa" baaardzo duzo widac... wiecej niz by sie chcialo !!!
Widac, ze "struganie chaosu" wg madame Lagarde kiepsko poszlo - musiala ta zdegenerowana, zlodziejska, masonska banda uciec sie do "wirusa"... przeciez ten "wirus" nie spadl z kosmosu...
... a te 3 miliony uHodzcUF, ta "fala" - co to tez jest USTAWIONA - to tez przeciez nie ruszyla tak sama z siebie... przeciez te "fale" uruchomil Erdogan - i to tez nie sam z siebie - tylko w ZGODZIE i POROZUMIENIU z Angela, Macron'em i reszta tego brukselskiego TALATAJSTWA...
... NIE WOLNO o tym zapomniec... zwlaszcza TERAZ w swietle tych "nowych procedur" z d**y wzietych i nie wiadomo kiedy i z kim "uzgadnianych" - rujnujacych zycie ludziom boguducha winnym - ponoc przez wszystkich "akceptowanych" !!!
Trzeba miec naprawde dobrze nas**ne i niewymieszane we lbie aby wierzyc w ten TEATR - wlasnie - na naszych oczach odgrywany... przez "zdalnie zarobione" BIURWY, URZEDASY i PRESSTYTUTKI !!!
cbrengland @Paris 12 marca 2020 23:53 | |
13 marca 2020 22:15 |
Zapomniałaś o naszym Kościele ☺
Ja już jestem nauczony żyć bez kościoła, jako budynku i miejsca kultu, trening ostatnich kilkunastu lat w tym raju na tej wyspie. Teraz to ćwiczą Włosi i ta masa katolików w Rzymie, która tam jest z pielgrzymką codziennie.
Ciekaw jestem, czy do jednego i drugiego wreszcie dotrze, kto z kim walczy.