Kwestia smaku
Jeśli jeszcze raz ktoś w mojej obecności powoła się na tak zwaną kwestię smaku, zamaluję go, jak to poetycznie ujmuje valser, w baniak. Jak wszyscy wiedzą żyjemy w świecie pułapek komunikacyjnych, czyli takich struktur, która przypominają – jak sądzę - internetowe boty, i udając coś, co komunikację poprawia, w rzeczywistości ją dewastują. Kwestia smaku jest takim botem, kałużą na końcu drogi w którą się wpada, konstatując przy tym, że nie ma po co dalej iść, bo szlak kończy się w tym błocie właśnie.
Wszystko co kojarzy się z jakąś tam estetyką, urodą lub wdziękiem, jest dziś mordowane na samym początku twórczości. Zaraz za tym autorzy podrzynają gardło sensowi i logice. Potem zaś, taplając się w płynach ustrojowych wypływających z tych trucheł, wołają możliwie głośno – to kwestia smaku, to kwestia smaku! Tak jakby reklamowali zdechłe i wypatroszone węże, gdzieś na jakimś targu w Bangladeszu. Tłum zaś potakuje i uśmiecha się tajemniczo, albowiem kwestia smaku wyłącza wszystkie receptory, w tym ten odpowiedzialny za smak. Ale także cały mózg i oczy, no i czyni takiego estetę całkowicie zależnym od sprzedawcy zdechłych węży.
Można też to opisać inaczej – estetyka nie mając instytucjonalnej ochrony, Kościoła, albo państwa, staje się łupem polityki i propagandy kreowanych przez instytucje zwalczające Kościół i państwo. W najlepszym razie usprawiedliwieniem dla produkcji gadżetów – jakichś kubków, albo szmat. I to widać gołym okiem, ale jednak nie widać, albowiem jest kwestia smaku, czyli coś, co wyczuwają tylko nieliczni tworząc grupę wybrańców. Tak to sobie obmyślił propagator tej kwestii na naszym rynku, czyli Zbigniew Herbert, człowiek-fikcja, zależny od komunistycznych instytucji, które mu coś tam obiecały, ale się nie wywiązały, bo był Miłosz.
Ponieważ dzisiaj ani Kościół, ani państwo nie chronią i nie propagują żadnej estetyki, ta stała się wyłącznie pretekstem do emitowania komunikatów właśnie w te struktury wymierzonych. Kwestia smaku zaś nie istnieje na tym rynku, jej miejsce jest w kuchni. Dopiero przyjmując takie założenie będziemy mogli w sposób wiążący i właściwy oceniać zjawiska.
Standardowa droga pisarza w Polsce zaprojektowana jest tak, by przemieniał się on w czasie z buntownika-degenerata we wrażliwego piewcę piękna i właściwych, to znaczy odpowiadających jego sponsorowi, relacji między ludźmi. Tak było, na przykład z Miłoszewskim, który coś tam próbował z deprawacją robić na początku, potem jakieś kryminały pisał, a jak go ostatnio – parę lat temu – słuchałem, był szczęśliwym ojcem wożącym żonę na kolejne skrobanki do Holandii. Nie wiem czym jest dzisiaj, podejrzewam, że rozczarowanym pijakiem.
Takiego Żulczyka zaś nazwali ostatnio drugim Reymontem. Nie da się bowiem w Polsce być pisarzem, który nie jest podobny do innego pisarza, żyjącego wcześniej. I zakładam się, że gdyby takiemu Żulczykowi powiedzieć, że go szufladkują, wyskoczyłby z takimi bluzgami, jakich żeśmy jeszcze nie słyszeli. Bo porównanie do Reymonta to nobilitacja, kwestia smaku i inne jeszcze szykany w pakiecie. No i przede wszystkim czytelnik, który może miał jakieś wątpliwości czytając tego Żulczyka, albo oglądając seriale kręcone na podstawie jego prozy, wie już co ma o nim myśleć – to taki drugi Reymont.
Dlaczego? Po opiewa Żulczyk niedolę ludu. Mniejsza, że Reymont tego nie robił, albowiem opisywał chucie dobrze rozwiniętej, zdrowej dziewuchy, starego dziada, co miał różne sny, jak sobie za pługiem pochodził po polu i siwy łeb przewietrzył, deprawatora dziewic, nie umiejącego znaleźć sobie miejsca, bo go roznosiło, a także całej rzeszy pokręconych istot, nie radzących sobie z instynktami, którzy mogą być nazwani w dowolny sposób, ale akurat nie prostym ludem. Ich niedole czy też rzekome niedole zaś są w całości ich osobistą winą, za którą zresztą ponoszą odpowiedzialność.
Historie Żulczyka zaś to są jakieś wycinanki, krojone według instrukcji wręczanej mu, kiedy akurat wychodzi z kaca i sprawdza ile zostało w portfelu – tak to sobie wyobrażam.
No, ale mniejsza o niego. Jeden z piszących tu autorów umieścił notkę z fragmentami wspomnień bezrobotnych. Jak się okazało w komentarzach, były także pamiętniki chłopów, emigrantów i Żydów. Wszystko to w ramach jakiegoś programu, któremu szefował Krzywicki. Dla mnie Ludwik Krzywicki jest oszustem, bynajmniej nie wyrafinowanym, a wszystkie te programy, którymi kierował to próba narzucenia odbiorcy pewnej wizji i wrażliwości. No i przekonania wszystkich, że poza takim programem nie ma nic wartościowego. Do takich formatów, ale trochę unowocześnionych i bardziej brutalnych – bo to kwestia smaku – wracają dziś sponsorzy Żulczyka i Miłoszewskiego.
Tego rodzaju projekty mają stworzyć złudzenie, że obejmują całość zjawisk dających się opisać słowem i do tego jeszcze kreują hierarchię. Jak zauważył jeden z komentatorów, dominuje w nich „nadklasa” czyli robotnicy. No, ale są też liczne „podklasy” definiowane poprzez nieistnienie. Nie ma ich w programie Krzywickiego, ani we współczesnych naśladujących jego projekt programach. Dlaczego? Bo owe „podklasy”, a my już wiemy dobrze o kogo chodzi, definiują się same bez pomocy Krzywickich, Żulczyków i całej tej czeredy małp, która – jak to się ostatnio okazało – finansowana jest z pieniędzy amerykańskiego podatnika. Ktoś powie, że mieszam pojęcia, czasu i porządki. Bynajmniej.
Zostawmy jednak kanciarzy i naciągaczy ich własnemu losowi. Zastanówmy się dlaczego państwo powinno chronić i kreować sztukę i pochodne jej produkty? Bo to wzmacnia i zespala ludzi tworzących państwo. Nawet jeśli nie mają pojęcia o co chodzi. Przypomnę taką anegdotkę, którą już tu przywoływałem. Piliśmy sobie kiedyś żura z kolegą Piotrkiem na rzeczką Białą Ładą w Biłgoraju. I było bardzo przyjemnie, jak w piosence Wojciecha Młynarskiego – mieliśmy z kumplem piękny dzień, wzięliśmy bełta i w ten cień, sam pan rozumiesz, taka pora. A kumpel mówi – poparz no, jak się ta małpa czochra o – i tak nam zeszło do wieczora.
Tyle, że w naszym przypadku nie było mowy o małpie. Zamiast niej mieliśmy, przebywające w pewnym oddaleniu, towarzystwo dwóch miejscowych żuli, którzy z odległości od małp różnili się niewiele.
Patrzyliśmy na nich rozbawieni, jak sobie piją i coś gadają, coraz bardziej podniesionymi głosami. I nagle jeden z nich szarpnął się, chwycił drugiego za orzydle i zawołał ze świętym oburzeniem – Stefana Knapa nie znasz?!!! Malarz słynny na świat cały!!! Z Biłgoraja pochodził!!!
Kim był Stefan Knap, Państwo sobie wyguglają. Ja zaś, powtarzając tę anegdotkę, chcę wskazać, że sztuka, którą chroni państwo, a niechby i komunistyczne, jest istotna i przydaje się w komunikacji międzynarodowej i wewnętrznej. Lud czuje się dzięki niej lepiej, jest szczęśliwszy i ma do czego aspirować. Ktoś powie, że rzeczywiście, to prawda, ale malarza wypromować jest o wiele łatwiej, szczególnie takiego, którego losy są tragiczne, a tak było właśnie w przypadku Stefana Knapa. Tych współczesnych zaś nie da się wcisnąć nikomu, podobnie jak i pisarzy. Służą oni więc tylko do komunikacji wewnętrznej, czyli tresowania ludzi, którzy będą się upierać, że prócz pamiętników bezrobotnych, robotników, chłopów, i kogo tam jeszcze, istnieją jeszcze jakieś obszary aktywności intelektualnej i wymagającej umiejętności dodatkowych, poza chodzeniem do pracy i wracaniem do domu. Narzędziem tresury, które zostanie im wciśnięte do łapy, będzie oczywiście kwestia smaku. Postaci zaś, które zaludnią karty ich książek ulepi się z papier mache, albo wytnie ze starego Superaka.
Dość oczywiste jest też, że ludzie, którzy dzierżą w spracowanej dłoni kwestię smaku i mają, za jej pomocą, komunikować się z czytelnikami nie mogą pozwolić na to, by ci czytelnicy zgłaszali zbyt dużo uwag pod ich adresem. To jest zresztą niemożliwe, albowiem w obronie prostych ludzi uruchamia się całe parki technologiczno- komunikacyjne, takie jak Netflix, wszystko zaś po to, by im przychylić nieba i uczynić szczęśliwszymi. No i ludzie są szczęśliwsi, a także przekonani o tym, że obcują z czymś niezwykłym. Istot tak inteligentnych jak oni, nikt by przecież nie próbował robić w beżowego, a dobre samopoczucie gwarantuje im do tego przecież kwestia smaku, której istnieniu nikt zaprzeczał nie będzie, bo sam się zdegraduje i uczyni nieważnym.
No nic, na dziś to tyle. Ogłoszenia kopiuję z wczoraj, bo mam trochę roboty
Teraz słowo o konferencji. Koszt uczestnictwa jednej osoby to 400 zł. A konferencja trwa osiem godzin, nie cztery. To czego się tam dowiadujecie wykracza znacznie poza zakres szkoleń przeciwpożarowych i kursów BHP. Kto był ten wie. Wszyscy też wiedzą, że nie prowadzimy konferencji online, albowiem służą one także do integracji środowiska. Ja zaś nie dysponuje ani obiektem, ani sponsoringiem prezydenta Trumpa. Tak więc cena ta, musi mieć jakaś wysokość. Przyznam, że jestem trochę śmielszy, po jej wyznaczeniu, kiedy zapoznałem się z ofertą omawianą powyżej. I czoło me jaśnieje, bo najbliższe nasze spotkanie odbędzie się w obiekcie jak ze snu. Czyli w krzyżackim zamku w Gniewie. A powiem Wam w tajemnicy, że w związku z jubileuszowym rokiem 500-lecia hołdu pruskiego, pół roku, albo i więcej poświęcimy sprawom pruskim. Nasz kolega Zyszko zaś wyda, oby jak najszybciej, album o Bolesławie Chrobrym. Co ma związek z drugim tegorocznym jubileuszem i także przyczyni się do tego, że wasza umiejętność lewitowania zostanie znacznie udoskonalona.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-12-konferencji-lul/
Jak co dzień proszę wszystko o wsparcie mojej zrzutki. Trochę nam jeszcze brakuje, ale w lutym powinniśmy zebrać całość
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
No, a teraz już wspomniana promocja:
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/hipolit-korwin-milewski-wspomnienia-tom-i/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/
Przypominam o naszych nowościach i wznowieniach
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/roman-sanguszko-pamietniki-ksieznej-klementyny-sanguszkowej/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ksiecia-eustachego-sanguszki-pamietniki-1786-1815/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/julian-ursyn-niemcewicz-pamietniki-z-lat-1830-1831/
tagi: kościół pisarze państwo komunikacja sztuka malarze smak
![]() |
gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 09:07 |
Komentarze:
![]() |
valser @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 09:22 |
Prawidlowo. Glowe to miala krolowa angielska. Cala reszta ma baniaki.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 09:39 |
"Historie Żulczyka zaś to są jakieś wycinanki, krojone według instrukcji wręczanej mu, kiedy akurat wychodzi z kaca i sprawdza ile zostało w portfelu – tak to sobie wyobrażam."
Żulczyk od dawna nie wie co to kac.
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 3 lutego 2025 09:39 |
3 lutego 2025 09:41 |
Jasne, bo jest wyleczonym alkoholikiem i tylko o tym potrafi pisać, tak go życie przeczołgało. Niech mi pan łaskawie nie tłumaczy takich kwestii, dobrze...
![]() |
gabriel-maciejewski @valser 3 lutego 2025 09:22 |
3 lutego 2025 09:41 |
Coś w podobie, jak mawiają na Mazowszu
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski 3 lutego 2025 09:41 |
3 lutego 2025 10:20 |
Tego nie wiedziałem. Wydaje mi się, że jego trzeźwość to ściema.
I nie ma kaca, ale słyszy dźwięki w delirze.
![]() |
orjan @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 10:27 |
Sam o tym wspomniałeś więc oftopu tu nie odpalę. Zresztą, chcę zwrócić uwagę na ujawnioną ostatnio inną (ale nie osobną) kwestię smaku.
Oto amerykański prezydent żąda przeglądu (z więc dokładnie, przypadek po przypadku) dla kogo, a tam na co idą pieniądze oczywiście przecież stanowiące amerykańskie wsparcie owych. Podobno takich beneficjentów jest wielka rzesza. Kilku z nich polska prasa wskazała nawet po nazwie.
Ja już pomijam tutaj, czy rzeszę takich beneficjentów tworzą ludzie, którym to, czy owo podoba się, albo nie podoba. Ciekawym pytaniem jest, czy kiedykolwiek któryś z beneficjentów publicznie okazywał jakąś wdzięczność Stanom Zjednoczonym jako takim, czy narodowi amerykańskiemu - obojętnie w jakim zakresie wdzięczności byle poza rytualnym smakowaniem jakichś tam odosobnionych, prywtnych osobników za ich tzw. osobowość. Z reguły anty-amerykańską, oczywiście.
No dobrze, redukuję zakres powyższego pytania. Zostawmy okazywanie wdzięczności. Czy przynajmniej któryś spośród znanych już z nazwy i imion polskich beneficjentów rozżalonych już to samym przeglądem, a nie wynikami jeszcze nie znanymi, a więc: czy któryś z nich przynajmniej powstrzymał się od podsrywania Stanom Zjednoczonym w czasie, gdy go karmiły?
![]() |
valser @atelin 3 lutego 2025 10:20 |
3 lutego 2025 11:17 |
Zulczyk, Piatek, nieboszczyk Pilch.
Dziury w mozgu po alko i po kokainie. To ogolnie jest banda, ktora na swoim upadku, nedzy umyslowej, zdegenerowaniu usiluje sprzedawac ekspertyze w stylu "co ty wiesz o zyciu".
Jednak za co sie nie wezma to spieprza juz na samym paczatku. Ta patologia jednak ma promotorow i patologia na tym buduje przekonanie o wyjatkowosci.
Tymczasem to menelnia przebrana za wieszczow.
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 3 lutego 2025 10:20 |
3 lutego 2025 11:23 |
O tym właśnie mówię
![]() |
gabriel-maciejewski @orjan 3 lutego 2025 10:27 |
3 lutego 2025 11:26 |
Oczywiście, że nie. Oni wręcz to podsrywanie uważali za swój święty obowiązek
![]() |
PanTehu @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 11:52 |
Każdy normalny człowiek, gdy mu się coś złego w życiu przytrafi to się tego zwyczajnie wstydzi i stara się nie wracać do "okresu błędów i wypaczeń" bo po prostu jest skrucha, żal z grzechy i pokuta i zadośćuczynienie. A ci nie! Epatacja! Demonstracja! Sranie w banie depresja i frustracja!
|
Zyszko @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 12:07 |
Mojego młodszego brata ugryzła kiedyś w policzek pszczoła (ojciec ma pasiekę). Nawet mu nie spuchło, ale potem przez cały miesiąc chodził i marudził, że czuje w ustach "posmak jadu". Ten zwrot na stałe wszedł do rodzinnego słownika. Ja też często czytając, albo oglądając różne rzeczy czuję posmak jadu.
![]() |
gabriel-maciejewski @Zyszko 3 lutego 2025 12:07 |
3 lutego 2025 12:38 |
Dobrze, że ojciec opanowany, bo inaczej mógłby poczuć posmak jadu w tyłku. I trzymałoby go znacznie dłużej
![]() |
gabriel-maciejewski @PanTehu 3 lutego 2025 11:52 |
3 lutego 2025 12:39 |
I rozdawanie chleba najuboższym
![]() |
BTWSelena @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 12:46 |
Już na samym wstępie notki, na kwestie smaku ,nie można się powołać,bo czuje się niesmak.... A przynajmniej ja...gdzie się nie obrócić na literaturę,historię,dziwaczne pokraczne malarstwo,politykę ,telewizor z mordobiciem--organizacje promujące dewiacje,jako modny i moderny kierunek,trendy na KK ,że to be...bo pedofilia .........to pozostaje jednak ....niesmak..
Ale są ludziska ,którzy mają tak tępe kwestie smaku,że pozostają tylko ich gusta,zwłaszcza jak są podparte dobrą kaską i rozsławieniem nazwiska.... Odejdą w zapomnienie,jak wyrosłe chwasty!
Na taką małpiarnię na szczęście nie widzimy 100% entuzjastów...
![]() |
ArGut @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 12:58 |
Fajny film widziałem o "kwestii smaku" tytuł - Local color ( Barwy wspomnień)
Przyjemnie się go oglądało... Nie było napinek...
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 14:43 |
"Takiego Żulczyka zaś nazwali ostatnio drugim Reymontem. Nie da się bowiem w Polsce być pisarzem, który nie jest podobny do innego pisarza, żyjącego wcześniej."
A Sienkiewiczem naszych czasów już okrzyknęli kogoś?
![]() |
Szczodrocha33 @valser 3 lutego 2025 11:17 |
3 lutego 2025 14:44 |
"Zulczyk, Piatek, nieboszczyk Pilch."
Jedyne chyba "osiągnięcie" Pilcha to wypicie tej cysterny wódki, którą się chwalił.
Jeśli to w ogóle prawda.
![]() |
gabriel-maciejewski @Szczodrocha33 3 lutego 2025 14:43 |
3 lutego 2025 14:49 |
Tak, Komudę. Że też Sienkiewicza w jego czasach nie okrzyknęli Wicentym Polem
![]() |
gabriel-maciejewski @ArGut 3 lutego 2025 12:58 |
3 lutego 2025 14:49 |
Spóbuję
![]() |
gabriel-maciejewski @BTWSelena 3 lutego 2025 12:46 |
3 lutego 2025 14:50 |
No, ale entuzjastów małpiarni jest jednak wystarczająco dużo, by się zaniepokoić
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski 3 lutego 2025 14:49 |
3 lutego 2025 15:06 |
W czasach Sienkiewicza aż takich cymbałów to chyba nie było.
Pan Henryk był, jest i pozostanie wielki.
![]() |
BTWSelena @Szczodrocha33 3 lutego 2025 15:06 |
3 lutego 2025 15:18 |
Ale w genach co prawnuki odziedziczyli? ... ten Bartuś to ten.......tego..... chyba poniżej cymbalistów z nikim się nie zadawał.....
![]() |
Szczodrocha33 @BTWSelena 3 lutego 2025 15:18 |
3 lutego 2025 15:21 |
W genach to nic.
Bartłomiejowi zostało tylko nazwisko.
![]() |
gabriel-maciejewski @Szczodrocha33 3 lutego 2025 15:21 |
3 lutego 2025 15:35 |
Talent na szczęście nie jest dziedziczny
![]() |
szarakomorka @orjan 3 lutego 2025 10:27 |
3 lutego 2025 15:42 |
"Kilku z nich polska prasa wskazała nawet po nazwie."
To ci zgłaszający ofertę do wynajęcia.
![]() |
BTWSelena @Szczodrocha33 3 lutego 2025 15:21 |
3 lutego 2025 15:46 |
Oj tak...tylko nazwisko,a szkoda . Za panieńskich lat kochałam Henryka Sienkiewicza i uszy mi płonęły gdy czytałam...i chociaz trochę rozmijał się z historią,to dla mnie nie było takiego drugiego,pisarza,gdzie PRL mi ochoczo oferował.......
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 19:50 |
Genialne w swojej prostocie jest to co napisałeś. Dokładnie tak jest - kiedy ktoś uprze się żeby bronić czegoś gównianego, tekst - "to jest kwestia samku" to jest bomba atomowa i koniec nic więcej nie da się wyjaśnić, jeszcze jest do tego: "o gustach się nie dyskutuje", kiedy rozmowa nawet na gusta nie schodzi.
Dodałbym tylko, że w tym mechanizmie tworzonym przez osoby wciskające ludziom śmieci jako skończone arcydzieła, jest już na spodzie włożony bunt. Takie podwójne zabezpieczenie, że osoba która została złapana na śmieci nie tylko broni ich, ale od razu buntuje się przeciwko tym którzy chcą jej grzecznie wytłumaczyć w co wpadła. Bo w rzeczywistości w tym tekście o gustach i smaku chodzi o to: "będę sobie konsumował śmieci i wam nic do tego".
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 19:53 |
P.S.
Herberta troszkę bym bronił w tym sensie, że w kontekście którym on pisał, że nie popieranie komuny to nie była tylko kwestia honoru, ale przede wszystkim smaku miał rację.
Oczywiście wiem kim był, ale chodzi mi o sam kontekst.
![]() |
gabriel-maciejewski @Kuldahrus 3 lutego 2025 19:53 |
3 lutego 2025 19:56 |
Nie odniosę się do tego. Jesteś dużo młodszy i masz takie przeświadczenie, że kategoryczne sądy mogą zniekształcić obraz. Ja mam 56 lat i nie zamierzam się już opierniczać w formułowaniu ocen. Wszystkie one są już wystarczająco zniekszatłcone
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski 3 lutego 2025 19:56 |
3 lutego 2025 20:37 |
OK
![]() |
Szczodrocha33 @BTWSelena 3 lutego 2025 15:46 |
3 lutego 2025 20:48 |
"Za panieńskich lat kochałam Henryka Sienkiewicza i uszy mi płonęły gdy czytałam...i chociaz trochę rozmijał się z historią,to dla mnie nie było takiego drugiego,pisarza,gdzie PRL mi ochoczo oferował......."
Śmiem twierdzić że takiego pisarza Jak Sienkiewicz to już chyba nie będziemy mieli.
Prus w porównaniu z Sienkiewiczem smakuje jak glina pomieszana z klejem stolarskim.
Musiałem kiedyś czytać "Lalkę" jako lekturę szkolną.
Żywcem można było usnąć.
![]() |
Drzazga @gabriel-maciejewski |
3 lutego 2025 23:53 |
Pilch był świetny w opisach Wisły i swojej rodziny. Te klimaty, charaktery, głosy potrafił tak genialnie spisać, że czuło się zapachy kuchni z zielonym piecem jego babci, mgłę, wilgoć i co tam jeszcze wsadził. Talenta miał, ale je sponiewierał.
![]() |
stachu @Szczodrocha33 3 lutego 2025 20:48 |
3 lutego 2025 23:56 |
Niech Pan przeczyta noblistę Singera i porówna go z Prusem. Przy nim Prus jest mistrzem, a Singerr czeladnikiem.
![]() |
orjan @gabriel-maciejewski 3 lutego 2025 19:56 |
4 lutego 2025 08:12 |
Ja w Twoim wieku miałem już to samo. Masz więc przed sobą całe dziesięciolecia rzucania grochem o ścianę z rzadkim powodzeniem poza wąskim kręgiem. Dobrze, że w ogóle jest ten krąg. Tak naprawdę jest całkiem szeroki, jeśli dodać tych, którzy się nie przyznają dla jakiejś tam swojej koniunktury.
Po czasie, gdy jak szydło z worka wychodzi, że miałeś rację, to najlepiej zachować milczenie, bo niewiele jest gorzej społecznie odbierane, jak przypomnienie: "widzicie, miałem rację". I tak to, panie dzieju, konformistyczna tandeta zawsze zwycięża, co tu wskazuję w kwestii problematyki gustów.
Tobie dziekuję, za miejsce, w którym mogę przynajmniej zapisać, co mi wpadnie czasem do głowy, choć dostaję tu znacznie wiecej.
![]() |
orjan @Kuldahrus 3 lutego 2025 19:50 |
4 lutego 2025 08:41 |
To wymaga szerszego namysłu. Znaczenie powołania się na kwestię smaku jest wielostronne, a (m.zd.) pasuje tu analiza metodologicznie zerżnięta z von Clausevitz'a. Czyż bowiem prezentowanie "smaków" nie jest obecnym najazdem hybrydowym?
Zupełnie neutralną wartość ma odniesienie tej zasady (tu piszemy: "tekstu") do kwestii całkowicie neutralnych. Na przykład jedni wolą blondynki, inni brunetki, itd. No to wolą i o tym nie ma co dyskutować chyba, że dyskutowałaby sterotypowa blondynka z blondynką (NB.: ja mam tu gust chromatyczny).
Odwołanie się do swobody gustu może mieć wartość defensywną: "to jest szajs, obchodzę go szerokim łukiem". Zauważmy, iż jakby "dychotomicznie", na pewno coś jest tu na rzeczy. Szajsem może być bowiem to, co jest obchodzone, ale równie dobrze to, co motywuje tego obchodzącego. Jest więc co poobserwować z boku dla wniosków własnych.
Wreszcie wartość ofensywna: "oczywiście 'to' jest szajs, ale to jest mój szajs i szajsem jest ten, który się krzywi na ten oto mój szajs". Tłumaczyć tego nie trzeba. Niestety, takie odwołanie się do smaku rządzi obecnie naszym pięknym Krajem jako całością i rządzi nami w naszym pięknym Kraju, po którym możemy poruszać się już tylko slalomem między napastliwymi szajsami; tyle ich jest. Co ze smutkiem podnoszę mając wrażenie, że nasz Gospodarz przede wszystkim zajął się tutaj właśnie tym "poczuciem smaku".
![]() |
gabriel-maciejewski @orjan 4 lutego 2025 08:12 |
4 lutego 2025 09:07 |
Dzięki
![]() |
BeaM @orjan 4 lutego 2025 08:41 |
4 lutego 2025 09:35 |
Szajsem może być bowiem to, co jest obchodzone, ale równie dobrze to, co motywuje tego obchodzącego.
Dziękuję! Bardzo celna uwaga i dobrzes obie to zdanie zapamiętam :)
![]() |
BeaM @gabriel-maciejewski |
4 lutego 2025 09:38 |
W niedzielę upiekłam sernik tradycyjny według przepisu z portalu Kwestia Smaku.
A w poniedziałek widzę ten tytuł - telepatia istnieje. :)
![]() |
Gotoxy76 @BeaM 4 lutego 2025 09:38 |
4 lutego 2025 09:49 |
Mi też smaki z tego portalu pasują :)
![]() |
BTWSelena @BeaM 4 lutego 2025 09:38 |
4 lutego 2025 10:04 |
Dzięki BeaM....właśnie się zastanawiałam,gdzie ochotę na kwestie smaku ulokować.Już wiem !
![]() |
BeaM @BTWSelena 4 lutego 2025 10:04 |
4 lutego 2025 11:05 |
A proszę bardzo! Kluczem do sukcesu jest konsystencja masła. Nie może być za twarde, krojenie takiego w kostkę, a potem rozcieranie jest też męczące. Trza wrzucić na kaloryferek i kontrolować, żeby nie spłynęło. Musi być mięciutkie. A potem ważne, żeby te składniki naprawdę dodawać po trochu, mieszając, a nie wszystko pakować naraz do jakichś machin. Ja robię ręcznie.
![]() |
ArGut @BeaM 4 lutego 2025 09:38 |
4 lutego 2025 12:26 |
Proszę spróbować, dla odmiany, Keto Sernika. Następnym razem, z Tłustymi Garami mało co się kojarzy.
![]() |
BTWSelena @ArGut 4 lutego 2025 12:26 |
4 lutego 2025 14:44 |
Oj !!! ArGutcie ,też dzięki,już więcej nic nie napiszę ,bo to nie na temat...chociaż wiąże się z kwestią smaku...Potrzebuję się utuczyć deczko...i nie spadać z wagi..
![]() |
Paris @BeaM 4 lutego 2025 09:38 |
4 lutego 2025 15:23 |
O taaak, ,,istnieje,, !!!
Ja to jak wejde raz na portal z butami, to mi potem SMIECI reklamami tych butow do porzy**nia,... az sie boje czesto-gesto mojego lapka ,,odpalac,,.
I zmiana portalu na inny tez czesto nie pomaga.
![]() |
Kuldahrus @orjan 4 lutego 2025 08:41 |
4 lutego 2025 19:00 |
To również miałem na myśli. Dzięki za uzupełnienie.
![]() |
BeaM @ArGut 4 lutego 2025 12:26 |
4 lutego 2025 22:48 |
Next time będzie keto ;)