-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Życiowa rola Marka Kotańskiego

Przez sieć przeleciały ostatnio informacje, że Janusz Gajos zagra życiową rolę i będzie to rola Marka Kotańskiego. Nie powiem, zdziwiłem się. Nie dlatego, że uważam Gajosa za aktora słabego, ale dlatego, że dziwił mnie zawsze Marek Kotański. Dziwił mnie do tego stopnia, że nie byłem w stanie zrozumieć co on mówi w tej telewizji, jak go tam pokazują do spółki z wybitnym psychoterapeutą Andrzejem Samsonem. Poza telewizją rzecz jasna ani z Kotańskim, ani z nikim ze środowiska, które tworzył nie miałem nic wspólnego, choć mam kolegę, który dawnymi czasy nosił ksywę Kompot. O ile jednak wiem, on także nie miał nic wspólnego z Kotańskim i jego ruchem.

Pierwszy raz zobaczyłem Kotańskiego w telewizji, jak wchodził śmiało do dworcowych toalet z taką specjalną szczotką i zaczynał czyścić pisuary i klozety. Za nim szedł facet z kamerą i jacyś ludzie z podobnymi szczotkami. To były lata osiemdziesiąte, nie pamiętam wczesne czy późne, ale żeby dostać się wtedy do telewizji, trzeba było mieć jakiś poważniejszy charyzmat w ręku niż szczotka do czyszczenia sanitariatów. No, ale Kotańskiemu się udało.

Marek Kotański był największym pozytywnym bohaterem pisma, którym narkotyzowaliśmy się w internacie i szkole, czyli tygodnika „Na przełaj”. Tam jak wiecie zaczynali swoją przygodę z dziennikarstwem ludzie tacy jak Żakowski, Szczygieł, a także Eryk Mistewicz. Kotański był tam kimś w rodzaju świeckiego świętego. Jak powiadam czytaliśmy o jego przygodach siedząc na tapczanikach w swoich pokojach i nie mogliśmy wyjść z podziwu, jak to jest - oto my, zamknięci w placówce oświatowej i skazani na żywienie się w stołówce, oddawaliśmy co miesiąc panu kierownikowi swoje kartki na mięso, był to bowiem czas kartek. Z tych kartek przyrządzano nam posiłki, które spożywaliśmy rano, w południe i wieczorem. I tak jak napisałem to w książce „Dzieci peerelu”, smród tej stołówki potrafi mi się przyśnić i obudzić mnie z najcięższego snu. W sklepach nie było nic i o tym, żeby prócz mleka i bułki kupić sobie coś do jedzenia można było zapomnieć. Marek Kotański zaś potrafił z niczego zorganizować pomoc dla dużych grup nieszczęśliwych i chorych ludzi. Jak pisali w „Na przełaj” kwaterował ich w jakichś zrujnowanych częściowo budynkach i oni je własną pracą podnosili z tej ruiny, a potem stawali się jedną wielką rodziną, co też było opisywane w „Na przełaj”, a także w tygodniku „ITD”. Dziwiliśmy się temu wszyscy, ale nikt nie mógł zgadnąć jak to się mogło Kotańskiemu udać w czasach tak przecież ciężkich. Dzisiaj może innymi myślami ogarnąłbym pana Marka, ale jego legenda jest tak wielka, że poprzestanę tylko na tym ponurym plumkaniu, które sobie właśnie czytacie. O cóż bowiem chodzi? O to, by linijką na mapie zmierzyć odległość w linii prostej jaka dzieli pierwszy ośrodek Monaru, który powstał pod Garwolinem od tego zespołu szkół rolniczych położonego też pod Garwolinem, tego wiecie, który już w 1974 roku miał halę z basenem, a w latach osiemdziesiątych uczniowie zorganizowali tam strajk, bo nie pozwolono powiesić krzyża w klasie. Myślę, że ta odległość nie jest większa niż 15 kilometrów. Lasy zaś pomiędzy Garwolinem, Dęblinem, Kockiem i Puławami i to co się tam znajduje i znajdowało, to jest temat na oddzielną epopeję. No to niech każdy sobie zmierzy i pomyśli o tym, że przecież taki ośrodek mógł powstać wszędzie, w miejscu gdzie jest lepsza komunikacja, albo w miejscu, gdzie jest lepsze powietrze i ciekawszy krajobraz, jeśli o to akurat miałoby chodzić, a nie pod Garwolinem. No, ale dobrze, niech będzie ten Garwolin.

Kiedy już Marek Kotański odniósł medialny sukces czyszcząc dworcowe toalety, a potem zorganizował te ośrodki pomocy dla potrzebujących i odrzuconych, wyszedł z kolejną medialną inicjatywą, która nosiła nazwę łańcuch czystych serc. To mnie zdumiewało w stopniu najwyższym, albowiem była to akcja koordynowana przez szkoły i uczniowie państwowych placówek oświatowych prowadzeni przez nauczycieli mieli w czasie lekcji wychodzić przed budynki szkolne i tam trzymać się za ręce przez jakiś czas. Pamiętam dokładnie, że nas, a miałem wtedy już dobre naście lat, kataklizm ten zastał w pracowni urządzania lasu na drugim piętrze. Prowadzący zajęcia doktor Antoni Kukiełka, dziś już świętej pamięci, powiedział, że po jego trupie wyjdziemy na dziedziniec i będziemy robić ten łańcuch. Miał chłop odwagę, bo przecież polecenia płynące z telewizora były wyraźne – uczniowie mają robić łańcuch czystych serc. No i zostaliśmy spoglądając przez przeszkloną ścianę na dół, gdzie ospałe dzieci z podstawówki i nasi uczniowie poganiani przez nauczycieli tworzyli tę dziwną konstrukcję. Po kilku minutach stania bez sensu na dziedzińcu wszyscy rozeszli się do klas.

Później już nie interesowałem się Kotańskim i jego przygodami, choć pokazywano go w telewizorze dość regularnie. I tak aż do tragicznego dnia 19 sierpnia roku 2002, kiedy to telewizja i gazety ogłosiły, że Marek Kotański zmarł. Pochowany został na wojskowych Powązkach, co może nawet kogoś zdziwić, ale mnie chyba nie powinno.

Dziś zaś w jego rolę wciela się Janusz Gajos. Film zaś, który zostanie nakręcony na podstawie życiorysu Kotańskiego, będzie, jak przypuszczam, jeszcze dziwniejszy niż też życiorys. Szczególnie zaś interesuje mnie jak zostanie przedstawiona tam budowa tego pierwszego ośrodka Monaru i jak będą wyglądali okoliczni wieśniacy, którym przyjdzie zmierzyć się z obecnością ludzi odrzuconych i potrzebujących pomocy. Bardziej jednak ciekawi mnie ta budowa. Jak wiecie jest w propagandzie taka figura – zrobił coś z niczego. Stosuje się ją właśnie do postaci tak niezwykłych jak Marek Kotański, ale także takich jak Piotr I Romanow. Ten jak pamiętacie zbudował na bagnach z niczego całkiem nową stolicę. Potem się okazało, że nie na bagnach, ale wokół twierdzy i portu ważnego, szwedzkiego ośrodka przeładunkowego, gdzie były dobre drogi i łatwy dostęp od lądu i morza. No, a mnie interesuje jak to było z tym ośrodkiem Kotańskiego, skąd on wziął materiały budowlane, reglamentowane przecież w tamtych czasach, jeszcze ściślej niż jedzenie. Nie pomogli mu przecież dobrzy ludzie z okolicznych wiosek, bo ci byli najbardziej na Kotańskiego zawzięci, on zaś – obstawiam w ciemno – zostanie w tym nowym filmie przedstawiony tak, jak niegdyś Richard Burton w jakimś gniocie o Ku Klux Klanie….Nie pamiętam tytułu. Burton, starzejący się już trochę, jest zamknięty na farmie razem z nie pasującą całkiem do jego życia młodą i piękną kobietą. On jest za stary, ona ma swój ośrodek mocy gdzie indziej, ale siedzą tu, bo trzeba ratować jakiegoś Murzyna. Dookoła jest noc, a w ciemnościach krążą rasiści poprzebierani w worki po superfosfacie pylistym. Między Burtonem a dziewczyną rodzi się uczucie, które nie jest rzecz jasna łatwe. Nie pamiętam jak to się kończy, ale chyba dobrze, choć na wzgórzach wokół farmy widać mnóstwo płonących krzyży. No więc mam głęboką pewność, że ten sam klimat zostanie utrzymany w filmie o Kotańskim. Żeby bowiem stworzyć dzieło wybitne, potrzebny jest dobry wzór, a w tym przypadku nie ma lepszego, że amerykańskie filmy z lat siedemdziesiątych, filmy propagujące pokój i miłość. No, ale poczekajmy, może reżyser nas czymś zaskoczy.

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl



tagi: wojsko  marek kotański 

gabriel-maciejewski
25 czerwca 2017 09:40
7     1332    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
25 czerwca 2017 12:07

" Pochowany został na wojskowych Powązkach, co może nawet kogoś zdziwić, ale mnie chyba nie powinno."

 

Mnie też.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
25 czerwca 2017 13:31

Ja tam tych wieśniaków ciekaw jestem.

Krzyżowanie odszczepieńców na drzwiach od obory już było...Stawiam na próbę robienia zastrzyków domięśniowych grubą igłą z wideł zakażonych ksenofobicznym tężcem.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
25 czerwca 2017 16:18

Odległośc nie jest większa niż 10 km, (nawet trochę mniejsza).

Znam obie wspomniane  miejscowości ( Miętne i Borowie).

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
25 czerwca 2017 18:55

Będzie krzyżówka Korczaka z Obławą i Pokłosiem. Arcydzieło być nie musi. Wystarczy legenda tow. Marka „Szczotki” z kucykiem. W przedostaniej scenie Gajos z kucykiem wygłosi wiekopomną sentencję, że on tylko chciał uczłowieczyć tych przebiegłych kseno-katoli, czy coś w tym stylu. W ostatniej scenie wieśniacy z okolicy zakradną się nocą na powązki, żeby nasikać na grób pana Marka. Mnie najbardziej interesuje jak Janek Kos-Gajos będzie wyglądał z kucykiem. I czy wystąpi tam Włodzimierz „Grigorij” Press, nasz pancerno-koszerny Gruzin. Stawiam, że pokaże się jako dyskretny sponsor tow. „Szczotki” Kotańskiego, sponsor ma się rozumieć z Telawiwu, czy coś w tym stylu. No dobra, z Nowego Yorku, sponsor polonijny. Chyba innej opcji nie ma?

Film z Burtonem nazywał się Zabić drozda. Na końcu Rysiek „Scotch z lodem” Burton wyciąga nie wiadomo skąd takiego fajnego Thompsona i puszcza serię po falandze antysemitów, winowat, rasistów. I odchodzi w romantyczną noc. Kaniec filma i kuklusklanu. Tak było.

Gajos jeszcze miał taki film: Ucieczka z kina wolność. To były jaja, prawie jak u Bułhakowa, że aktorzy chcieli niby zwiać z ekranu kinowego, czy z taśmy filmowej, a partia im nie pozwalała. Rachunek sumienia zetempowca antysemity.

zaloguj się by móc komentować

tadman @stanislaw-orda 25 czerwca 2017 16:18
25 czerwca 2017 19:46

Taka widać okolica, bo w Borowiu moją teściową uczył Jaroszewicz. Wspominała to z rozrzewnieniem.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda 25 czerwca 2017 16:18
25 czerwca 2017 20:01

Czyli to teren tej samej jednostki

zaloguj się by móc komentować

Bialkowski @gabriel-maciejewski
25 czerwca 2017 22:21

Ja uwazam Gajosa za bardzo dobrego aktora, ktory trzymal sie dosc dlugo z dala od bierzacej polityki, by w koncu polec i stanac po stronie PO. Dlaczego uwazam go za dobrego aktora? Ano dlatego, ze podniosl sie po "Janku Kosie". Zly aktor nie zrzucilby z siebie tego stygmatu, on to zrobil. Byl potem i "wozny Turecki" byly i inne charakterystyczne role (np. Milioner). Slabym aktorem w tym kontekscie byl Mikulski. On do konca zycia pozostal "Hansel Klossem" podobnie zreszta jak Karewicz "Brunerem". 

Czy nadaje sie on na "Kotanskiego"? Trudno powiedziec. Kotanski to taki troche mniej reklamowany Owsiak. Robil wszystko aby media o nim nie zapomnialy. Byly kible, byl tez pocalunek dziecka zarazonego HIV. Czy warto o nim robic film? Uwazam, ze nie. Podobna do niego robote robi wielu, np. ks. Isakowicz-Zalewski. Jednak on jest negatywnym bohaterem wiekszosci obecnych mediow w Polsce i o nim nikt nie odwazy sie nakrecic filmu.   

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować