-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Zwierciadło duszy i świata

W zasadzie nie powinienem nic pisać, ani tym bardziej oglądać. Od poniedziałku mam cały czas zawroty głowy, które jakoś nie chcą ustąpić. Źle się w takich warunkach pracuje, ale jakoś nie mogę przestać. Wczoraj na dodatek oglądałem bardzo długi film, w dodatku stary, prawie tak stary jak ja. Film pochodzi z roku 1975, miałem sześć lat kiedy wszedł na ekrany, w Polsce nie był wyświetlany chyba nigdy, a jeśli już to przez bardzo krótki czas. Nikt bowiem w Polsce, poza licznym bardzo gronem sympatyków tego filmu i reżysera, nie jest w stanie zrozumieć po co ludziom takie obrazy. Nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto odpowiada za dystrybucję mówi – chłopaki, a może zamiast tego całego Pitt Bulla puścimy to, przecież to w końcu Stanley Kubrick. Na to odezwał by się ktoś z sali – Stanley Kubrick, ten faszysta? - W jego filmach nie ma ani jednego kolorowego. I to jest prawda. W filmie, który obejrzałem wczoraj nie było ani jednego czarnego. Co dziś jest raczej normą i to nawet w obrazach kostiumowych, gdzie ani mowy być nie może o tym, by jakiś czarny pojawił się w tle. A jednak zawsze jakiś się pojawia, żeby była równowaga. Sympatyków filmu, o którym mówię jest wielu, ale oni się w zasadzie z tym kryją. Jest ich tak wielu, że jedno z tak zwanych prawicowych wydawnictw zdecydowało się na wznowienie książki, na podstawie której został nakręcony. Próbowałem ją zamówić, ale nikt się do mnie nie odezwał. Być może sprzedaż jest tak dobra, że współpraca z pośrednikami ich nie interesuje. Żartuję oczywiście, bo to jest to samo wydawnictwo, które wypuściło teksty Gadowskiego z tymi idiotycznymi obrazkami na pierwszej stronie okładki. I one właśnie, tam na stronach wydawnictwa, przedstawiane są jako absolutne hity. To jest jeszcze jeden dowód na to, że Sławomir Zapała powinien zaprosić pana Witka do wspólnych występów. Ludziom nakręcanym przez dystrybutorów treści na pewno by się to spodobało. No dobrze, ale skończmy już z tym. O jaki film chodzi? Barry Lyndon proszę Państwa, chodzi o obraz Stanleya Kubricka zatytułowany Barry Lyndon, nakręcony w czasach kiedy kino było traktowane serio. To znaczy, kiedy reżyserzy wierzyli w to, że obraz jest tworzywem. Obraz, a nie spuchnięta od wódy morda aktora. To ważne rozróżnienie, o którym dziś nikt nawet nie wspomina, albowiem omawiane tu tylekroć mordy zastąpiły wszystkie preteksty służące do pokazywania ludziom propagandy zwanej filmem.

Zanim przejdę do omówienia najważniejszych aspektów tego filmu, słów kilka o kokieterii i ludziach, którzy przywiązują się do zdawkowych komplementów. Rok wcześniej na ekrany kin w Polsce wszedł film Ziemia obiecana. Większość ludzi lubi ten film i nie ma sensu go krytykować. Różni idioci piszą i mówią, że jest to obraz antysemicki. To są jawne głupoty, propagowane przez Żydów z Ameryki, którzy chcą być uważani za wrażliwych poetów, a nie za zimnych i wyrachowanych handlarzy. Nie to jest jednak dziś ważne. Ziemia obiecana nie dostała Oskara, bo dostał go całkiem inny film, który też bardzo lubię i który ma rzeszę swoich, także ukrytych wielbicieli. Wajda został jednak mocno skomplementowany za scenografię, w polskich zaś gazetach i mediach pisano i opowiadano o tym, jako to na zachodzie ludzie myśleli, że ta scenografia powstała w studio. Słyszeliście na pewno wielokrotnie te głupstwa, które miały wszystkim poprawić humor po przegranej. Tam z całą pewnością każdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak to jest ze scenografią w Ziemi obiecanej. Musiał sobie zdawać sprawę, bo wszyscy ci jurorzy obejrzeli film Barry Lyndon, gdzie cała scenografia jest autentyczna i nikt się jakoś temu nie dziwi, nie sugeruje, że powstała w studio.

Chciałbym uniknąć zwyczajowych, tak dobrze znanych, zachwytów nad kompozycją kadrów i światłem w tym filmie. Mówią o takich sprawach zwykle ludzie mający pretensje do zawodowstwa, którzy chcą się popisać przed publicznością. Ja nie mam podobnych aspiracji, opowiem więc o czymś innym.

Warsztat aktorów grających epizody jest w tym filmie po prostu miażdżący. Tam właściwie poza przyrodą nie ma tła. Wszystko jest na pierwszym planie. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, film nakręcono na podstawie tekstu XIX wiecznego, pełnego uproszczeń i emocjonalnej kokieterii, musi to zrobić wrażenie. Na mnie zrobiło. Historia jest prosta – parweniusz chce za wszelką cenę zrobić karierę i dostać się do wyższych sfer. I rzeczywiście udaje mu się to, głównie dzięki bezczelności, ale także fizycznej zręczności i czemuś, co na nazywam tutaj wewnętrzną dynamiką. Te same cechy jednak gubią go kiedy jest już na szczycie. Nie rozumie sytuacji, nie wie, że tak naprawdę nie ma szczytu, angielska arystokracja to tacy sami złodzieje, jak ci, których na początku swojej drogi spotkał na gościńcu, a on nie powinien się zatrzymywać. Musi grać do końca. W życiu bowiem mało jest miejsca na szampańską zabawę. Wiara w to złudzenie wyrzuciła Barrego z siodła i zakończył on swój żywot w nędzy. Zanim jednak do tego doszło przeżył różne ciekawe przygody z wielkim wdziękiem pokazane przez Stanleya Kubricka.

Słowo o obyczajowości w tym filmie. To jest coś fantastycznego. Nie ma kolorowych, bo niby z jakiej racji mieliby tam się znaleźć, brytyjska armia jednak, pełna jest sympatycznych pederastów wiodących ze sobą czułe dyskusje w czasie kąpieli w jeziorze. Gruby kapitan okazujący Barry’emy zbyt wiele serca i czułości, jak na ich powierzchowną znajomość, jest – jak to mówią niektórzy – brawurowy. To znaczy aktor grający tego oficera odstawił w ten sposób swój epizod. Dziś to są rzeczy niemożliwe do pokazania, bo wszyscy występujący w filmach geje są albo operetkowi, albo głupio agresywni. Tam, w filmie sprzed ponad 40 lat wypadają naturalnie i budzą sympatię.

Teraz rzecz najważniejsza, która nie może nam umknąć, oto czasy króla Jerzego, czasy brutalnych wojen, werbowników szalejących po gościńcach, przymusowych zesłań na odległe wyspy i kontynenty, przedstawione są przez autora książki i reżysera, jako dawne, dobre dzieje, kiedy zdarzały się cuda, a energiczni młodzieńcy, jeśli tylko chcieli mogli przeżyć prawdziwą przygodę. Oczywiście, było trochę niebezpiecznie, ale dodawało to jedynie kolorytu życiu. Oglądając ten film, który jest moim zdaniem skończoną doskonałością, jeśli idzie o obraz i grę aktorów, zastanawiałem się oczywiście, dlaczego w Polsce nie pisano takich książek i nie kręcono takich filmów. Odpowiedzi może być kilka. Moja jest następująca. Klasa, która mogłaby być zainteresowana odbiorem takich dzieł stała się nawozem historii. Jej pamiętniki zaś, a epika wyrasta wyłącznie ze wspomnień, nie łudźcie się, że jest inaczej, zostały przeniesione do panoptikum i wyszydzone przez ludzi, którzy równo od stu lat urządzają nam życie. Ludzi, którzy nie są w stanie napisać powieści, w której duża i wpływowa grupa ludzi może obejrzeć siebie samych, ze swoimi wadami, ale też z wrażliwością. Kiedy już zdefasonowano scenę, w czym najważniejszą rolę odgrywali autorzy tacy jak Żeromski i Reymont, przyszła pora na dewastowanie widowni. Z tym mamy do czynienia dzisiaj. Kiedy zniszczono wspomnienia, na podstawie których zdolni autorzy mogli pisać powieści wielkie i piękne, przeznaczone dla ludzi rozumiejących szerokie, ale także szczegółowe konteksty życia codziennego, przyszła pora na lasowanie mózgów widowni. I to się odbywa na naszych oczach. Nikt dziś, nie odnajdzie siebie, ani w książkach, ani w filmach. Nie może tego zrobić, albowiem jest szczerze i do głębi przekonany, że jego życie to nędza. I nie ma ludzkiej siły, która by go z tego przekonania wyzwoliła, albowiem obrabianie mózgów trwa już wiele dziesiątków lat. Służy ono jedynie temu, można tu na miejscu sprzedawać shomogenizowane produkty kultury służące doraźnym celom propagandowym organizacji globalnych. To jest katastrofa, bo ludzie muszą widzieć siebie, takimi jakimi widzi ich autor. Takich autorów zaś powinno być przynajmniej dziesięciu w każdym pokoleniu. To jest potrzebne jak codzienne mycie zębów, to jest higiena mózgu niezbędna dla dużych grup ludności mówiących tym samym językiem. O tym jednak nie ma mowy. Ludzie widzą siebie, jakby ich ktoś powycinał z Kuriera. Jakby ci, co o nich piszą i ich pokazują, przylecieli tu z Marsa. I teraz kolejna ważna rzecz, owo socjalistyczne zarządzanie, z którym borykamy się od stu lat, spowodowało też inną reakcje. W połowie XIX można było napisać w Anglii powieść, na której kartach otoczenie króla przedstawione jest jako banda łapowników i oszustów, niewiele różniących się od szulerów karcianych. Spróbujcie napisać powieść o tym, że urzędnicy z magistratu, żyjący w latach 30-tych to nie sympatyczni, patriotycznie nastawieni, przyszli bohaterowie wojny, ale kanciarze ograbiający miejscowych ziemian przy parcelacji ich majątku. Albo niech dzisiejsi urzędnicy tacy będą. A jeśli nie tacy, to niech nie będą sympatycznymi gamoniami, ale tym kim są w rzeczywistości – chodzącą, żywą udręką dla ludzi. Tego nie da się zrobić. Nie dlatego, że brakuje autorów, ale dlatego, że mózgi publiczności są już tak zdewastowane, że ona nie widzi potrzeby zastanawiania się nad takimi sprawami.

No dobrze, ale oddaliśmy się trochę od filmu. Barry Lyndon. Tam jest jeszcze muzyka. Nie będę się tu popisywał znajomością dzieł dawnych kompozytorów, bo nie mam przecież o tym pojęcia, ale tam muzyka zupełnie rozwala serce. Sami zresztą się przekonacie. Nie można po tym zasnąć.

 

Teraz kilka ostrzeżeń. Jeśli ktoś rozpocznie pod tym tekstem gawędę o zawrotach głowy, albo o filmie Ziemia obiecana, który oglądał i ma przymus mówienia o nim, wyleci bez jednego słowa.

 

A oto najnowsze nagranie „u Michała” w księgarni Foto-Mag, tym razem:

O wydawniczych nowościach i kolejnych tomach baśni „Socjalizm i Śmierć”:

https://www.youtube.com/watch?v=D_pzN2U-hsA

 

poprzednie nagrania:

O kwartalniku Szkoła Nawigatorów o protestantyzmie:
https://www.youtube.com/watch?v=mPtOH0VMOq0

O filmie Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”:

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

O książce Hanny Koschenbahr-Łyskowskiej „Zielone rękawiczki”:

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

O Bibliotece Historii Gospodarczej Polski:

https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

Teraz uwaga – za chwilę zabraknie książek Śmiertelne niebezpieczeństwa rewolucji rosyjskiej i Handel wołami w Polsce. Jeśli ktoś zamówił te książki dawniej i jeszcze zwleka z wpłatą, niech potem nie zgłasza się z pretensjami, że nie ma dla niego książek.

I jeszcze jedno – 5 kwietnia mam wykład we Wrocławiu, przy Ołbińskiej 1, u karmelitów. 6 kwietnia w tym samym miejscu odbędzie się wieczór autorski. Na wykład osoby z miasta wchodzą za okazaniem biletu, który kupuje się u ojca Antoniego Rachmajdy

 



tagi: film  literatura  powieść  barry lyndon 

gabriel-maciejewski
21 marca 2018 09:10
12     3446    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

JK @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 10:01

Po tym końcowym ostrzeżeniu to chyba tylko Toyah się odważy. Pa, ja znikam. 

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 10:17

To jest wielki film. Czy Ty wiesz, że, robiąc go, Kubrick się zaparł, że nie będzie kręcił przy elektrycznym świetle i zakupił specjalne obiektywy, by uzyskać obraz przy świetle świeczki? Efekt sam widziałeś.

zaloguj się by móc komentować

JK @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 10:18

O nie mówiłem?

zaloguj się by móc komentować


Grzeralts @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 11:36

Nawet jeśli nie widzi w sobie nędzy, to z pewnością nie to, co widać z zewnątrz.

zaloguj się by móc komentować

Zawierucha @Maryla-Sztajer 21 marca 2018 10:21
21 marca 2018 13:01

Ciekaw byłbym Pani opinii oprócz suchego odnośnika, powiązania tej twórczości z tematem notki.

A jeśli coś rzec - to wygląda na tworzenie u nas jakiejś nowej tradycji, w klimacie bliskim festiwalom singerowskim.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Zawierucha 21 marca 2018 13:01
21 marca 2018 14:07

Nie znam się na filmach. Cóż mogę rzec?

Nie do Pana był komentarz, ale link...jeśli intrygujący. .fajnie. 

To piękna płyta w sklepie Gospodarza,  do nabycia :)))

.

.

I proszę przestać pisać do mnie na pocztę wewnętrzną. 

 

.

Bez odbioru. 

.

 

zaloguj się by móc komentować

Zawierucha @Maryla-Sztajer 21 marca 2018 14:07
21 marca 2018 15:26

Oczywiście zastosuję się do życzenia.

Proszę  tylko oszczędzić takich insynuacji "przestać pisać na pocztę wewnętrzną"

Napisałem kiedyś 1 krótką wiadomość i to wszystko - żegnam.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 16:30

Nie rozumie sytuacji, nie wie, że tak naprawdę nie ma szczytu, angielska arystokracja to tacy sami złodzieje, jak ci, których na początku swojej drogi spotkał na gościńcu, a on nie powinien się zatrzymywać.

Oni bez kompleksów potrafią zrobić bohatera z zawadiaki, szpiega, oszusta i realnie, acz z sentymentem, opisać swoje klasy społeczno-polityczne. Realne przedstawianie, czy nazwanie złodziejami nie dotyczy tylko tych, którzy noszą koronę :)

Ale jest tak jak mówisz – klasa, o której i dla której można by nakręcić taki film u nas już dawno nie istnieje. Socjalistom pozostało kręcić i pisać o „nawozie historii” tylko z pokazaniem wad, a o osobie w fałszywym, dobrym świetle. Jak już nie mogą przedstawiać siebie dobrze, bo zakłamanie zbyt razi, koncentrują się tylko na dorabianiu ohydnej mordy zwykłym Polakom. Czy takiego Smarzowskiego, Holland, Vegę stać by było zrobić film nawet nie o przygodach Marcina Leśniowolskiego, a o Gan-Ganowicza, jeśli ich podłe, własne odbicie w lustrze prześladuje? Być może słowo pisane i obraz jest przekazywany w łapska tych, którzy oprócz nędznej propagandy i trzepania budżetu urządzają sobie swoistą psychoterapię za nieswoje pieniądze, żeby przesłonić to co widzą w zwierciadle? No ale z higieną mózgu nie ma to nic wspólnego. Z drugiej strony właśnie o to chodzi, żeby mózg narodu mówiącego po polsku zamienił się w zropiałe bagienko.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 16:42

A co do realnego oddania ducha czasu w filmie, który obok fantastycznych zdjęć, muzyki, gry aktorskiej i scenografii wciąż wywołuje takie emocje małe porównanie….

Stanley Kubrick, ten faszysta? - W jego filmach nie ma ani jednego kolorowego.

W takich kronikach Frankensteina kolejnej produkcji Netflixa, czarni są równorzędnymi bohaterami wczesno XIX wiecznej rzeczywistości (w tym jeden jak anioł „policjant”, a drugi czarny charakter, ale oczywiście nie najczarniejszy, bo takim jest białas). W serialu oprócz czarnych pojawia się wątek gejowski i to dokładnie w formie operetkowej….. z różowymi sukienkami, poprzebieranymi panami. My tego nie łykamy, dlatego Kubrick porusza głęboko (już pomijam fakt, że Sean Bean to nie Ryan O’Neal, niestety). Ale może my też jesteśmy już historią, a obecni higieniści mózgów muszą zadbać o higienę czarnej części społeczności i tej genderowej, nawet jeśli budują fałszywy obraz. Widocznie te części społeczeństwa jeszcze im się na coś przydadzą.

… ci jurorzy obejrzeli film Barry Lyndon, gdzie cała scenografia jest autentyczna….

Autentyczna scenografia i przy okazji pokazanie trwałości/bezpieczeństwa klasy panów, która mimo, że odchodzi w cień, na zawsze pozostanie w narodzie, w inspiracji, to kolejny punkt na liście jego zdrowia…..W Barry Lyndonie scenografia jest do bólu autentyczna, a zdjęcia nie są tylko na tle przyrody. Film kręcony był w południowo-wschodniej Irlandii (m.in. zamek w Dublinie, Waterford Castle i Huntington Castle, klasztor Kellsi piękne tereny przy rzece Derry), w Niemczech (Poczdam, Schloss Ludwigsburg, Hechingen) i Szkocji (masa pięknych miejsc, choćby Dornoch), no i oczywiście w Anglii w cudnych ogrodach Dorset, Petworth House (niesamowity Carved Room), pałacu i ogrodzie wodnym Blenheim, Waterford Castle, Howard Castle, czy innych bogatych starych domach.

Oszałamiająca różnorodność lokalizacji, w jakich kręcono film, malarski, zapierający dech w piersiach efekt może tylko uzmysłowić, że te sukinkoty nie przeżyły żadnych najazdów i grabieży od tamtych czasów, a Londyn Berry wiedział do jakiej bandy zwycięzców aspiruje. Warto było wydać dużą kasę i dać zlecenie świetnemu reżyserowi, by zadbał o higienę mózgu poddanych korony w takim stylu.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
21 marca 2018 19:56

i w tym wszystkim nie napisałam, że mamy kolejny świetny tekst :)

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować