-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Złoto na Kołymie. Fragment tekstu z ostatniego numeru "Szkoły nawigatorów"

Dziś jeszcze jestem zajęty, więc zostawiam fragment tekstu z nawigatora

Pokolenie osób, które zdążyły jeszcze przeżyć kilka lat w PRL, zderzyło się dwie dekady temu z treściami, których istnienia nie podejrzewało albo nie mogło w nie uwierzyć. Na rynku księgarskim znalazły się nagle treści opowiadające o zesłańcach na Syberię, Daleki Wschód, do Magadanu i republiki Komi. Nikt nie był przygotowany na grozę, którą zawierały wspomnienia zesłańców, choć wielu miało krewnych, którzy przeżyli wojnę, zesłania i wywózki. Prawie normalność Polski Ludowej dawała ludziom pewien spokój i komfort, a ledwie znośne warunki życia – tak je bowiem postrzegano – skutecznie odciągały uwagę od wszelkich zagadnień niezwiązanych z codziennym życiem.

Nagle okazało się, że to co w PRL wydawało się okropieństwem, a nawet to co pokazywano w filmach o niemieckich obozach koncentracyjnych, jest po prostu żartem wobec opisów egzystencji i pracy w sowieckich łagrach na dalekiej północy. Opowieści te, na pół legendarne, mroziły krew w żyłach, widok zaś sowieckich żołnierzy i defilad pierwszomajowych, które jako dzieci oglądaliśmy mocno znudzeni w oczekiwaniu na amerykańskie kreskówki, był już czymś zupełnie innym. Mogliśmy mieć oczywiście pretensje do starszych i mogliśmy mówić do nich – dlaczego nam nie powiedzieliście?! Oni jednak tylko wzruszali ramionami albo mówili – opowiadaliśmy, ale nie chcieliście słuchać, a gdzie jeszcze wierzyć.

Codzienność PRL usypiała naszą czujność; nawet uliczne ekscesy, strajki, demonstracje i cały zgiełk końca lat osiemdziesiątych jej nie wzmogły. Sowieci wydawali się czymś oswojonym, normalnym, może nieco egzotycznym, ale w istocie czymś odległym i niegroźnym. Było inaczej. I jest nadal inaczej, a wypadki na Ukrainie tylko to potwierdzają. Nie można więc myśleć o nich jak o kimś, kto zmienił się z czasem. Nic się nie zmieniło. Przede wszystkim zaś nie zmieniły się ich zamiary.

Przejdźmy teraz do najstraszliwszych legend związanych z wywózką niewinnych ludzi na Kołymę, czyli ten obszar Syberii, który położony jest w dorzeczu rzeki o tej nazwie, wypływającej z Gór Czerskiego. Wiele z nich, kolportowanych dawniej, nie znalazło potwierdzenia w źródłach i dokumentach, ludzie, którzy je powtarzali, umarli i dziś nikt nie chce za bardzo wierzyć, że były prawdą. Choć przecież trudno uwierzyć, słuchając innych, potwierdzonych okropieństw, że mogły prawdą nie być. Taka jest historia o olbrzymich barkach, na których przewożono polskich jeńców, żołnierzy AK, wywiezionych na Daleki Wschód po II wojnie światowej. Barki te wypchnięto w morze, a następnie zatopiono w lodowatych wodach, a na każdej było od 1600 do 2000 ludzi.

Straszliwe są opowieści o pomieszanych z politycznymi kryminalistach, którzy nie posiadając już żadnych cech ludzkich, przygotowywali na etapach gwałty, których ofiarami padały wiezione na zsyłkę kobiety. Ofiary, których nikt nie bronił, wrzucane były następnie wprost do oceanu.

Przerażające są historie o statkach z więźniami, które wyruszyły w morze, a potem – wskutek gwałtownej zmiany temperatury – zamarzły daleko od lądu. Wszyscy znajdujący się na ich pokładzie ludzie zamarzli.

Epizody te, jakże depresyjne i smutne, dotyczą przecież tylko etapu przejściowego, dowozu więźniów na miejsce zsyłki, które nazwane zostało piekłem, choć panował tam przerażający chłód i szalały lodowate wichry. Lato trwało ledwie trzy miesiące, a przez pozostałą część roku ludzie marzli i umierali z zimna.

O tym, że na Kołymę trafiali ludzie niewinni, było dla wszystkich jasne. W oczach, bowiem, sowieckiej sprawiedliwości każdy, kto chodził po ulicy, był podejrzany, ci zaś, którzy trafili na przesłuchanie, byli już osądzeni. Ta straszliwa pogarda dla życia i losu pojedynczych ludzi była w czasach późniejszych, kiedy pamięć o piekle i ono samo zatarło się we wspomnieniach, przedmiotem żartów. Dziś wizja Kołymy powraca i chyba nikomu nie chce się z niej śmiać.

Organizacja pracy w kopalniach metali kolorowych wokół Magadanu i w dorzeczu Kołymy spoczywała na przedsiębiorstwie Dalstroj, które było początkowo niezależnym od systemu GUŁAG konsorcjum, ale w latach trzydziestych zostało wciągnięte w ten system. Oznaczało to gwałtowne pogorszenie życia więźniów i mieszkańców osad przy łagrach, bo i tacy tam byli, choć wydawało się, że już w żaden sposób nie można było popsuć sytuacji tych ludzi. Nowi komendanci wywodzący się wprost z OGPU potrafili tego jednak dokonać. O ile wcześniej priorytetem było wydobycie złota stanowiącego główne zasoby tych terenów, o tyle zarządcy z GUŁAG-u uważali, że celem istnienia obozów pracy nad Kołymą jest udręczenie jak największej ilości ludzi. A ludzi przez łagry wokół Magadanu przewinęło się naprawdę wielu. W mieście do dziś mieszkają przedstawiciele ponad 80 narodowości, którzy są potomkami zesłańców, którzy pozostali tu na zawsze w bezimiennych mogiłach lub – po amnestii – stali się osadnikami na tych niegościnnych terenach. Większość ludzi, którzy się tu znaleźli, nie opuściła tych terenów już nigdy, stały się one dla nich albo grobem, albo domem. I nie wiadomo doprawdy, która alternatywa jest gorsza. Nikt bowiem, kto myśli dziś i myślał dawniej, mieszkając w PRL, o komunizmie, nie wyobrażał go sobie tak jak wygląda krajobraz nad Kołymą – dziś przecież już oswojony nieco, ucywilizowany, a przecież dalej brutalny i nieludzki.

Ksiądz Andrzej Zwoliński tak opisuje w książce Złote piekło Kołymy tworzenie się potęgi przedsiębiorstwa Dalstroj:

Początek łagrów Kołymy miał miejsce 320 km od Magadanu, między Ust-Omczug i Nielkoba, w 1931 roku. Był efektem drugiej kołymskiej wyprawy geologicznej S. I. Czernieckowo. Obecność rudy ołowiu odkrył tam później, w roku 1936, geolog B.I. Filerow. Były to cztery żyły mające od 5 do 10 cm średnicy. Szacunki mówiły o 10 tysiącach ton ołowiu i wspominały także o innych surowcach . Do podjęcia pierwszych prób wydobycia zatrudniono 600 osób, w tym 20 procent wolnych pracowników (120) osób i 480 więźniów. Szacuje się, że w latach rozkwitu Dalstroju przewożono na Kołymę rocznie 120 000 – 125 000 więźniów.

Więźniów przywożono statkiem z jednego z najbardziej prymitywnych więzień tranzytowych, które usytuowane było we Władywostoku na wybrzeżu Oceanu Spokojnego. Więźniów, którzy docierali tam po kilku tygodniach jazdy pociągiem (podróż koleją do Zatoki Nachodzi trwała średnio 47 dni), trzymano w oczekiwaniu na statek w placówce Wtaraja Rieczka kołoWładywostoku ( w 1938 roku powstały dodatkowe obozy przejściowe: Zatoka Nachodka i Wanino). Dla wielu więźniów brakowało miejsc w barakach, więc musieli przebywać pod gołym niebem.

 



tagi: szkoła nawigatorów  złoto  kołyma 

gabriel-maciejewski
15 marca 2023 08:13
10     1587    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Pioter @gabriel-maciejewski
15 marca 2023 09:09

Jakbym czytał mitologię opisującą podróże do piekieł różnych ludów.

Nic się nie zmieniło przez siedem tysięcy lat.

zaloguj się by móc komentować


OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski
15 marca 2023 09:47

Kołyma była idealną wyspą. Dostęp do Magadanu tylko drogą morską. Łądową drogę zaczęto budować w latach 40-tych ale była słabo wykorzystywana - długa i kiepskiej jakości. Krakowiecki Anatol napusał książkę o Kołymie...no i Warłam Szałamow. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski
15 marca 2023 09:51

Aha...kiedyś dziwiło mnie, że ci autorzy pusali, że praca w ledie - mimo że mordercza - i tak była lepsza od pracy w kopalniach (gdzie teoretycznie nie dokuczał lodowaty wiatr). Od notek Piotera rozumiem, że nie ma nic gorszego, niż niewolnicza praca w kopalniach. 

zaloguj się by móc komentować


Wrotycz1 @gabriel-maciejewski
15 marca 2023 11:09

O swoich przygodach na Kołymie pisał również sowiecki generał Gorbatow, w swoich wspomnieniach wydanych oficjalnie w ZSRR. Były one wydane również w Polsce w latach 60. Jeśli chodzi o opis funkcjonowania gułagu, to niewiele się różnił od opisu dokonanego przez Warłama Szałamowa.

zaloguj się by móc komentować


BTWSelena @stanislaw-orda 15 marca 2023 13:29
15 marca 2023 19:15

Gdy pierwszy raz przeczytałam pana notkę"Czas bestii",z 2017 r.to sen wieczorny został zakłócony ,chociaż już wcześniej podobne lektury były mi znane...

" Morał z tego nasuwa się taki, że na władcach sowieckiej i posowieckiej Rosji nie robiło i nie robi żadnego wrażenia to, ilu ludzi, swoich czy obcych, będzie trzeba zgładzić, o ile tylko uznają oni, że będzie to przydatne do realizacji celów, jakie ci władcy sobie zaplanują. " - takie było podsumowanie.

Niektórym ludziom brak nie tylko wiedzy,ale wyobraźni,a nową sytuację odcinają od rzeczywistości szukając "zagranicznych"winowajców,bo wierzą w pokutę i nawrócenie na drogę cnoty,a wcześniej wodzusiowie sowieccy prześcigiwali się w eksterminacji swoich i innych narodowości.

Mam jakąś dziwną pewność,że gdyby pan "wydrukował ten artykuł na innym portalu-zostałby pan odszczepieńcem ,czy sorry onucą... Sorki ,ale tak jakoś mi się skojarzyło...może i błędnie,ale na 95% z pewnością.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
15 marca 2023 20:23

Drukowanie czegokolwiek na "innym portalu" przypomina jako żywo rzucanie pereł przed guźce.
A co  odbioru do "tego artykułu"przekonamy się już jutro.
Eksperyment z "innym portalem" okazał się nieudany i niebawem zostanie poniechany (swój ostatni tam tekst wstawię
w Wielki Piątek).

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @stanislaw-orda 15 marca 2023 20:23
15 marca 2023 20:53

Akurat podzielam pana opinię w tym doświadczeniu. Przecież i Mickiewicz marzył" O, gdybym kiedy dożył tej pociechy, żeby te księgi zbłądziły pod strzechy! ",ale no cóż...kiedyś było to możliwe...dzisiaj strzechy pokrył beton i trzeba być młotkowym..."Tertium non datur"

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować