Wywiad z prof. Piotrem Tryjanowskim
tagi: ekologia ptaki konferencje lul tłokinia zamki przyroda
![]() |
gabriel-maciejewski |
13 grudnia 2018 12:10 |
Komentarze:
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
13 grudnia 2018 14:31 |
Bardzo piękna rozmowa. Właśnie moi dziadkowie i szkolne lekcje (w moich czasach) tak pokazywali przyrodę. Lżej na sercu gdy słyszę, ze rozsądek nie zginął.
Piękne dzięki :)
.
![]() |
parasolnikov @gabriel-maciejewski |
13 grudnia 2018 15:53 |
Jest to świetne, móc się uśmiechnąć szczerze w czasie odsłuchiwania wywiadu to bezcenne w dzisiejszej szaroburej rzeczywistości medialnej.
![]() |
Greenwatcher @gabriel-maciejewski |
13 grudnia 2018 16:38 |
Dlatego właśnie Tryjanowski …
![]() |
gabriel-maciejewski @shaed 13 grudnia 2018 17:07 |
13 grudnia 2018 18:03 |
Won gnojku
![]() |
parasolnikov @gabriel-maciejewski 13 grudnia 2018 18:03 |
13 grudnia 2018 18:05 |
Wybacz zagapiłem się ..
![]() |
maria-ciszewska @gabriel-maciejewski |
13 grudnia 2018 18:32 |
Mnie dziurawiec pokazał ojciec. Zbieraliśmy i suszyliśmy. I podbiał - to były pierwsze wiosenne kwiaty, nie jakieś mityczne śnieżyczki i przylaszczki. Uczył nas zbierać grzyby. Potrafiłam jako dziecko odróżnić surojadkę (gołąbka) od muchomora, piekło się je na blasze z odrobiną soli. Zbierał też jakieś tęgoskóry czy inne purchawki. Mama krzyczała, że się otruje i żeby to wyrzucił, w każdym razie nam dzieciom nie pozwalała dawać. Pachniały te grzyby obłędnie. Mieliśmy też działkę pracowniczą. Żyłam blisko przyrody, chociaż w dużym przemysłowym mieście.
![]() |
jolanta-gancarz @maria-ciszewska 13 grudnia 2018 18:32 |
13 grudnia 2018 21:40 |
Mnie było łatwiej, bo wychowywałam się na wsi, a tam przyroda wchodziła przez okna: od maja dosłownie, czyli chrabąszcze, muchy, komary, osy, a nawet szerszenie. Na strychu mieszkały nietoperze, a w starym parku obok naszego domu sowy. W stawie parkowym i kilku rybnych żabie koncerty nie pozwalały zasnąć wiosną przy otwartym oknie. A zimą dokarmialiśmy sikorki, kowaliki i dzięcioły. Kilka razy do komina wpadły kawki, co sobie na szczycie, bez zgody właścicieli pieców, uparcie wiły gniazda.
Dzięki mamie nie boję się zbierać kani, a na jasnotę białą nigdy nie powiem: pokrzywa. Ech, rozmarzyłam się...