-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Wątki południowoamerykańskie w prozie Michała Radoryskiego

Ktoś zwrócił wczoraj uwagę na to, że polscy autorzy i publicyści mało miejsca i uwagi poświęcają sprawom południowo-amerykańskim. Nawet Gombrowicz się w tej kwestii nie za bardzo popisał i w zasadzie nic sensownego o Argentynie nie zostawił. Poza jakimiś fragmentami Dziennika, z których nie da się wyciągnąć zbyt daleko idących wniosków.

Zanim dorzucę tu swoje trzy grosze na temat hipotetycznych przyczyn tego stanu rzeczy, powiem tylko, że Polacy piszący o Południowej Ameryce kierują się dziwnym sentymentem. To znaczy, tak to wygląda kiedy się czyta Czarnyszewicza, czy nawet tego głupiego Gombrowicza. Oni są ciągle w Polsce, a Argentyna nie interesuje ich w najmniejszym stopniu.

Kraj i stosunki są tam niezwykle skomplikowane i być może nikt z naszych nie jest w stanie ich poprawnie odczytać. No, ale niektórzy próbują. Na przykład Michał Radoryski. Ja wiem, że Michał napisał jedną książkę, która jest żartem i drugą, która w zamyśla miała być kryminałem, a stała się polemiką ze współczesnymi nam stosunkami międzyludzkimi, które zamieniają się, z relacji osobistych, w serię komunikatów propagandowych, ale przynajmniej próbował w sposób interesujący łączyć różne wątki. No i wskazał przy tym na kierunek argentyński. Zrobił to rzecz jasna po swojemu, inaczej niż to czynią wszyscy, którzy albo lamentują nad losem sprzedanych do burdelu dziewczyn, albo ekscytują się nowymi możliwościami, jakie otwierały się przed emigrantami. Choć przecież dobrze wiedzą, że nic takiego nie miało miejsca. Wystarczy zajrzeć do Czarnyszewicza i przekonać się, jak wyglądało życie emigrantów, które było de facto sprzedane koncernom za psi grosz, przez urzędników krajowych, zrzeszonych w niejawnych jakichś kartelach. Szczytem wszystkiego i dobrą ilustracją dla tej patologii, był opis w książce Czarnyszewicza Listy pasierbów, gdzie urzędnik konsularny, za pieniądze państwowe wygłasza do masy przybyłych na nowy kontynent imigrantów pogadankę o kulturze starożytnego Egiptu. Część z tych imigrantów, to wypędzeni przez sowiecką agenturę i biedę urzędnicy i funkcjonariusze, tacy jak Czarnyszewicz. Jednym zaś dla nich oparciem są lokalne organizacje, działające w ramach wolontariatu, bez budżetu zupełnie. Na państwo bowiem nie ma co liczyć.

Michał Radodyski zaś wplótł w swoją powieść o komisarzu Zdanowiczu, wątki dotyczące niemieckiej diaspory, żyjącej w Argentynie. O jej sile i znaczeniu świadczyć może, całkiem w Polsce nieznany epizod zwany wojną prasową pomiędzy dwoma niemieckojęzycznymi periodykami wychodzącymi w Argentynie – Deutsche La Plata Zeitung i Argentinisches Tageblatt. Dlaczego to jest ważne? Wybitniejsi ode mnie i od Michała autorzy piszą czasem, że w jakimś zjawisku, niczym w soczewce, odbija się rzeczywistość świata tego. I tak przed I wojną jeszcze, w Argentynie narastać zaczął konflikt pomiędzy La Platą, a Argentinisches Tageblatt. Był to na pozór konflikt o ogłoszenia drobne i modułowe, pochodzące od coraz bardziej wpływowych niemieckojęzycznych biznesmenów. A także od zwykłych ludzi, pochodzących z Niemiec, a tych w Argentynie przybywało każdego roku. Przypominał on żywo walkę Gazety Wyborczej z całą resztą codziennych periodyków wychodzących w Polsce, po roku 1990. Była to także, na pozór walka o rynek ogłoszeń, a w rzeczywistości walką o dominację polityczną i propagandową. Zjawisko, w którym uczestniczyło wielu ludzi, ale jakoś nie budzące dziś zainteresowania. Ktoś tam od czasu do czasu bąknie, że Michnik dogadał się z Komarem, na okoliczność zamknięcia Sztandaru Młodych i Gazownia przez to miała lepszy start. To był jednak tylko początek. Gazeta Wyborcza przez wiele lat dominowała na rynku ogłoszeń i przejęła wszystkie ogłoszenia spółek skarbu państwa. Stan ten zmienił tak naprawdę dopiero Internet, ale to nie osłabiło pozycji tej gazety wcale. Dziś dopiero pozycja ta się sypie naprawdę, ale jak się to wszystko skończy nikt nie wie.

Michał zaś chciał pokazać, że takie numery są pewną stałą. Wybrał do tego celu narzędzie, które także można uznać za moduł ogłoszeniowy, funkcjonujący na rynku książki, czyli powieść z wątkami kryminalnymi. Bo do tego sprowadza się istnienie i produkcja takich powieści.

W konflikcie pomiędzy La Platą, a Argentinisches Tageblatt, widać wyraźnie kilka kwestii powtarzalnych. La Plata była gazetą konserwatywną, strzegącą starego porządku. A przede wszystkim była gazetą niemiecką, albowiem właściciel był Niemcem. Dziennik, był gazetą niemieckojęzyczną, albowiem właściciel był Szwajcarem. W zasadzie La Plata, kiedy rozpoczął się konflikt, czyli około roku 1907 miała w ręku wszystkie karty, a do tego popierały ją koła rządowe w Berlinie. O mało nie zamordowała Dziennika, który jednak trzymał się dzielnie i swoje zawsze wywalczył. Dlaczego? Tego nie wie nikt, a odpowiedź, że w latach 1907-1914 było w Buenos Aires wystarczająco wielu demokratycznie i antycesarsko nastawionych Niemców, by utrzymać codzienną gazetę, wydaje się nieco naiwna.

Może podkreślę to jeszcze wyraźniej. Chodzi o to, że Adolf Hitler nie został jeszcze nawet powołany do cesarskiego wojska, a w Argentynie tlił się wewnątrzniemiecki konflikt pomiędzy zwolennikami polityki imperialnej, (aż chce się zapytać gdzie realizowanej?) a zwolennikami demokratycznych Niemiec, czyli tworu, o którym nikt na całym świecie nic, a nic nie słyszał.

Po I wojnie światowej pozycja La Platy rzecz jasna osłabła i to wcale nie dlatego, że Niemcy się zdemokratyzowały. Tageblatt zyskał – co oczywiste  - i tak to trwało do chwili, aż władzę przejęło NSDP. W tym momencie La Plata, dziarsko wkroczyła w zastawioną na siebie pułapkę. Wydawało się, że sukces jest pewny. Nikt nie zmuszał właściciela by poparł Adolfa, ani w ogóle by robił cokolwiek, co kłóciłoby się z wewnętrzną polityką Argentyny. On jednak zdecydował się na taki krok właśnie. Łatwo można się domyślić co się stało. Żydzi przestali tam umieszczać ogłoszenia, a NSDAP chciało je umieszczać, ale za darmo. Już w 1938 roku La Plata była w ruinie, ale po II wojnie dostała nową szansę, jako pismo w pełni demokratyczne.

Nie jesteśmy w stanie ocenić ile był wary rynek niemieckojęzycznych ogłoszeń w Argentynie, a także czy cesarstwo korzystało z możliwości tego rynku. Na pewno chciał korzystać zeń Hitler i jego ludzie, ale na preferencyjnych warunkach, a to znaczy, bez zrozumienia czym jest rynek prasy i rynek treści w ogóle. Państwo musi w jakiś sposób sponsorować propagandę prasową i musi to czynić w sposób dyskretny, który nie ujawni praktyk monopolistycznych, a przeciwnie wskaże na to, że poprzez działania rzeczywistego monopolisty następuje demokratyzacja stosunków społecznych.

Zaraz, zaraz – zapyta ktoś – jakie państwo? Skoro w książce Michała to jest analogia, to znaczy, że gazownia była popierana przez państwo? Na to wygląda, a można by nawet dodać, że nie przez jedno państwo. Można też dyskutować, czy Argentinisches Tageblatt, rzeczywiście reprezentował niemiecką diasporę w Argentynie, ale to już zostawiam Wam. Jest bardzo ciekawa niemiecka książka na temat tego konfliktu, która powinna być obowiązkową lekturą na wszystkich wydziałach dziennikarstwa i nauk politycznych w Polsce. No, ale zamiast tego są tam pogadanki o kulturze starożytnego Egiptu i budowie radia lampowego.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/komisarz-zdanowicz-i-ponczochy-guwernantek-juz-wkrotce/



tagi: żydzi  niemcy  argentyna  michał radoryski  ogłoszenia  prasa codzienna  południowa ameryka 

gabriel-maciejewski
29 marca 2021 08:03
13     1900    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Marcin-K @gabriel-maciejewski
29 marca 2021 08:58

Te wątki argentyńsko-niemieckie, kojarzą mi się jeszcze z żelaznym zarzutem każdego pryszczatego antyklerykała, o to że "Kościół i Papież pozwolili uciec esesmanom do Argentyny". 

zaloguj się by móc komentować

argentina @gabriel-maciejewski
29 marca 2021 09:57

"Michał zaś chciał pokazać, że takie numery są pewną stałą. Wybrał do tego celu narzędzie, które także można uznać za moduł ogłoszeniowy, funkcjonujący na rynku książki, czyli powieść z wątkami kryminalnymi. Bo do tego sprowadza się istnienie i produkcja takich powieści."

 

Mityczny "Mihaś" czyli nie z nami takie numery :)

„Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów” - pisał Stanisław Lem.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
29 marca 2021 10:16

A gdy dodamy do tego wpływy Imperium Brytyjskiego tam, to układanka się układła. Nie, to nie błąd ortograficzny, tylko taki mój językowy kaprys. Z czegoś trzeba się pośmiać. A najlepiej to wychodzi, gdy się śmiejemy z siebie ☺

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @cbrengland 29 marca 2021 10:16
29 marca 2021 10:23

A tak poważniej, chociaż nie, nie da się już ☺ ale dodam, to nie przymierzając, o czym ja bez przerwy piszę, jak nie o Polsce i Polskości. Nawet, jak piszę o tym czymś, co się nazywa British Empire. Nie da się inaczej przeciez. Reszta jest milczeniem.

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
29 marca 2021 10:49

Na marginesie o "takim bólu":

W latach 2015-20 spółki skarbu państwa wydały na reklamę 5,4 mld zł. Faworyzowały TVP, Polskie Radio, media braci Karnowskich czy "Gazetę Polską", a unikały mediów krytycznych wobec obozu PiS.

"Struktura wydatków spółek skarbu państwa wskazuje na słabą zależność między poziomem wydatków na cele reklamowe a rynkową pozycją medium. To świadczy o występowaniu innych niż rynkowe kryteriów decyzji o wydatkowaniu środków" - podkreśla prof. Tadeusz Kowalski z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego w najnowszym raporcie „Analiza wydatków reklamowych spółek skarbu państwa (SSP) w latach 2015-2020”.

https://wyborcza.pl/7,75398,26799165,tak-pis-pompuje-miliardy-zlotych-w-prorzadowe-media-jest-najnowszy.html


Myślałem jednak inaczej, bo:
Bibliologia, zwana też księgoznawstwem – nauka humanistyczna, której przedmiotem badań jest książka we wszystkich jej aspektach...


 Niemieccy Argentyńczycy:

Między 1885 r. A I wojną światową populacja Argentyny podwoiła się z powodu napływu trzech milionów europejskich imigrantów, z których 100 000 mówiło po niemiecku.
W trzecim okresie, po przerwie związanej z I wojną światową, wznowiono imigrację do Argentyny i najwięcej osób mówiących po niemiecku. Można to przypisać zwiększonym restrykcjom imigracyjnym w Stanach Zjednoczonych i Brazylii, a także pogarszającym się warunkom w Europie po I wojnie światowej. Dwa największe lata niemieckiej imigracji do Argentyny to 1923 i 1924, z około 10 000 rocznie. 

https://pl.qaz.wiki/wiki/German_Argentines


Ponieważ przede wszystkim niemieckojęzyczni Żydzi w Argentynie nie zamieszczali już reklam w Deutsche La Plata Zeitung, a gazeta coraz częściej drukowała bezpłatnie odezwy argentyńskiej grupy narodowej NSDAP, w 1938 r. gazeta znalazła się na skraju ruiny, której udało się zapobiec tylko dzięki dostawie 100 ton papieru gazetowego i wypłacie 20.000 marek Rzeszy z niemieckiego Ministerstwa Propagandy.

Przetłumaczono z www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)

https://de.wikipedia.org/wiki/Deutsche_La_Plata_Zeitung

zaloguj się by móc komentować

malwina @Marcin-K 29 marca 2021 08:58
29 marca 2021 11:12

te oskarżenia jednak nei płyną z ... Niemiec:)

mam tu koleżankę Argentynkę z rodziców włoskich.

ona mi opowiedziała, że po II WŚ b. wielu SSmanów wylądowało w Argentynie, która przywitała ich chlebemi solą, tj., pardon, ziemią i ... radiem!

I wtedy zrozumiałam, dlaczego moja koleżanka b. dziwnie się nieraz wobec mnie zachowywała: jednocześnie uwielbiała św. Faustynę i JPII ale kiedy proponowałam jej, żeby ze mną do nich, czyt. do Łagiewnik pojechała, to dziewczyna sie kompletnie zawieszała.

Gombrowicz nic o tym nie wspomina, ale obszarnicy niemieccy z radiem sączyli się bardzo skutecznie przeciw Polsce i każdy Argentyńczyk wie, że Polska to "bardzo niebezpieczny kraj bardzo złych ludzi".  

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @argentina 29 marca 2021 09:57
29 marca 2021 11:42

Takich jak ty jest naprawdę niewielu, trzeba się bardzo postarać, żeby osiągnąć ten poziom

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @cbrengland 29 marca 2021 10:16
29 marca 2021 11:42

O tych wpływach nikt nawet nie wspomni

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska 29 marca 2021 10:49
29 marca 2021 11:44

To pewnie z tego powodu w argentyńskich filmach w ogóle nie ma kolorowych

zaloguj się by móc komentować


Draniu @gabriel-maciejewski
29 marca 2021 15:38

Utrzymywanie Polaków w tzw. braku wiedzy na temat Ameryki Południowej i nie tylko. To jest norma . 

Natomiast najważniejsze jest to co Budka albo Tusk robi, albo ktore miejsce zajmujemy w piłce kopanej i skokach narciarskich... 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Pioter 29 marca 2021 11:53
29 marca 2021 16:56

Genialnie,  Panie  Pioter'ze,...

...  bo  temat  autentycznie  PRZECIEKAWY  !!!  

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować