-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

W hołdzie ekologom

Czasem na drodze, przed wjazdem do nowego województwa, albo do jakiegoś miasta ustawione są tablice z napisami, informującymi podróżnego, co też ciekawego spotka go na terenie, na który właśnie wjeżdża. Uważam, że na granicy Wielkopolski i Lubuskiego powinien być napis – Lubuskie inspiruje.

Wujek nie żyje od roku, teściowa mieszka z nami, więc bywamy tam coraz rzadziej i zwykle wpadamy na krótko. Teraz trzeba było załatwić sprawy w spółdzielni mieszkaniowej, odwiedzić cmentarze i ciotkę. Z rekreacji czasu starczyło na spacer po miasteczku Brody. Najkrótsze wakacje w historii. No, ale może za rok będzie lepiej. W Brodach, w roku 2010 przeprowadzono referendum w sprawie kopalni węgla brunatnego, która miała tam powstać. Ponad połowa mieszkańców sprzeciwiła się tej inwestycji, po czym natychmiast wyjechała do Londynu pracować na zmywaku, albo w spedycji. Na pamiątkę tego sukcesu, obok urzędu sołeckiego, bo Brody choć mają zwartą miejską zabudowę, są dziś wsią, stoi tablica upamiętniająca ów triumf. Tablica jest krzywa i wypłowiała, wokół niej pustki. Brody nie mają kopalni, a jedyne co przyciąga tu turystów to olbrzymi pałac, zbudowany przez Henryka Bruhla. Dziś w ruinie, ale trwają prace budowlane. Obiekt jednak jest tej skali, że minie pewnie jeszcze 10 lat zanim przyjmie pierwszych turystów. Hotel, póki co jest w jednej z oficyn, która też jest wielka. W drugiej odbywają się imprezy. W tym roku mniej, bo jest zaraza. Naprzeciwko pałacu wzniesiono monument składający się półkoliście ustawionych bloków kamiennych z inskrypcjami, których nie da się dziś odczytać. Nie wiem co to jest. Przed tym pomnikiem czasów minionych i minionej pychy, współcześnie całkiem zainstalowano krucyfiks. Kiedy zachodzi słońce nad jeziorem, z tyłu pałacu, promienie przechodzą przez centralnie umieszczone okno, zakończone łukiem, koncentrują się w krwawą wiązkę i oświetlają białego Pana Jezusa. Niesamowity widok. Tyle wrażeń z wakacji, a teraz inspiracje.

Ciotka zawsze opowie coś interesującego. Taka, na przykład historia: była sobie matka z synem, który miał dziwne nawyki. Podchodził do kasy w Dino, z całą masą towaru i uśmiechając się bezradnie mówił, że zostawił portfel w aucie. W rzeczywistości nie miał auta, ale rower, którego nawet nie przypinał do poręczy. Nie miał też portfela i w ogóle nic nie miał. Kasjerka go wypuszczała, a on wychodził, wsiadał na ten rower i ruszał ile sił w nogach. Wykonał ten numer kilka razy zanim go złapali. Posiedział trochę i wyszedł, a matka zaczęła jeździć do pracy w Niemczech, żeby jakoś utrzymać siebie i jego. On zaś chadzał na jagody i grzyby do lasu. Nie jest wcale bezpiecznie w lasach województwa lubuskiego, jak pewnie wiele osób wie. Ilość poniemieckich urządzeń służących dawniej produkcji amunicji, gazów i wszelkiego zła, jest olbrzymia. Łatwo wpaść do dołu, albo do jakiejś cembrowiny i nigdy się stamtąd nie wydostać. Łatwo jest też znaleźć niewybuch, na którym może nawet urosnąć grzyb, taki dorodny prawdziwek. Nasz bohater nie czuł ryzyka, mimo że miał pewną dysfunkcję poważniejszą niż opisane wyżej nawyki. Miewał ataki padaczki, które się nasilały i w zasadzie nie powinien pozostawać bez opieki. No, ale okoliczności były takie, że pozostawał. On wręcz maksymalizował ryzyko.

Jak pewnie wszyscy wiedzą w lasach województwa lubuskiego jest tyle zwierzyny, że można by nią obdzielić kilka innych, większych województw. U wujka, w domku na działce, było tyle poroży saren, że nawet jak teraz połowa zniknęła i tak jest tego masa. Do tego skóry dzików, jenotów i czego tam jeszcze. No i gatunki inwazyjne, na przykład szopy pracze, które łażą po drogach jak koty i przychodzą w nocy do zagród drażnić psy. Siada taki na słupku ogrodzenia i mądrze patrzy na psa, który biega pod siatką i wariuje z wściekłości i bezsilności budząc przy okazji wszystkich we wsi i na okolicznych osiedlach.

No, a od paru lat w dużych kompleksach leśnych pojawiły się wilki. One trochę trzebią populację zwierzyny płowej, a także innej, redukują ilość jenotów, szopów i lisów, ale także przy okazji, wiejskich burków uwiązanych na łańcuchach przy budach.

Jak ktoś wybierze się na jagody, nawet z rowerem, a ma przy tym ataki padaczki, ponosi wielkie ryzyko, choć nic w krajobrazie, jakże przyjaznym i swojskim, nie skazuje, że może ono wystąpić.

Naszego bohatera szukano bardzo długo, naprawdę bardzo długo i z wielkim poświęceniem. Roweru nie znaleziono, ale z rowerami to już tak jest, że ludzie, czasem obcy, bardzo mocno się do nich przywiązują. W końcu policjanci odnaleźli gdzieś w jagodzisku kawałek kręgosłupa, który zidentyfikowano jako ludzki.

Nie wiadomo, czy w rzeczywistości były to szczątki człowieka, czy też policja miała już dosyć włóczenia się po lasach. Matka naszego bohatera, w czarnej rozpaczy, przyszła do naszego, świętej już pamięci, wujka, żeby pojechał z nią, w miejsce gdzie jej syn zawsze zbierał jagody. Wujas nie był może najlepszym przykładem empatii, ale wsiadł w auto i pojechał. Błądzili długie godziny wśród jagodzisk, w pustym, wielkim, sosnowym lesie, w którym – na pozór – nie było żadnego życia. Poza może dzięciołami walącymi w pnie bez opamiętania. Nic nie znaleźli.

Od tamtych czasów wiele się w Lubuskiem zmieniło. Jenoty łażą już na piechotę po wujkowej działce, o wyjściu na spacer do lasu, z psem myśliwskim, tym, co po wujku został, nie może być nawet mowy. Obawa, że wystawi jakiegoś dzika jest mocno uzasadniona, bo trudno o wieczór, kiedy jakiś taki, nie wylazłby z krzaków i nie defilował po polu zżętej pszenicy.

Generalnie życie tam jest spokojne i ciche. Kopalni węgla brunatnego nie ma, ale może to i lepiej, nie ma bowiem też ekologów, którzy zatruwaliby życie górnikom. Są tylko ludzie w miasteczkach i zwierzęta w lesie. No, nie tylko w lesie, także na drogach, w zagrodach, nad stawami, w zasadzie wszędzie. Ale jak ktoś nie ma padaczki, to może spokojnie iść na grzyby, nic mu się nie stanie, zawsze zdąży jakiś drąg chwycić i się od tych wilków opędzić. Nie ma strachu.

Każdego lata do Brodów przyjeżdżała niemiecka szkoła tańca organizująca warsztaty pod niezwykle inspirującym tytułem Safari tango. Nigdy tego nie widziałem, bo unikam takich imprez, ale ponoć wygląda to nieźle. Tańczą ponoć rewelacyjnie i tylko raz wzywano do nich policję. Trwa to cały miesiąc. Jesienią przyjeżdżają myśliwi. I też jest safari, ale bez tanga. W tym roku tancerze nie przyjechali – zaraza. W przyszłym zaś może się okazać, że na tango nie ma już miejsca, zostanie tylko safari. Za rok pewnie znów tam pojadę na jeden, dwa dni...zapalić wujkowi świeczkę i pogadać z ciotką.



tagi: ekologia  zwierzęta  populacja  wilki  lubuskie  kopalnia  węgiel brunatny 

gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 10:07
17     2685    20 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

mniszysko @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 10:33

Gratulacje! Bardzo piękny tekst i do zadumy. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @mniszysko 6 sierpnia 2020 10:33
6 sierpnia 2020 11:11

Czasem i mi coś się uda ;-)

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 11:30

Zwykły tekst o zwykłym życiu. Niełatwo taki napisać. Dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 11:59

Ładny tekst i wakacyjny. Ta przyroda to niesamowita jest zawsze jakiś inwazyjny gatunek jej się wytworzy. Raz ekolog, raz szop pracz. Dobrze, że są wilki i zaraza dla równowagi. 

zaloguj się by móc komentować

tadman @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 12:44

Jenoty, szopy pracze, dziki, a ludzie się rodzą, umierają, wyjeżdżaja na zmywak. a węgiel brunatny i tango czeka na lepszy czas.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 12:51

Okricieństwo i melancholia. I bieda  i osamotnienie bezradnych.Los terenów poniemieckich, na których szaleją futrowani przez niemieckie "organizacje pozarządowe" - ekologowie. Ciekawe,że rząd nie skorzystał ze swojego prawa i się ugiął. Tę kopalnię mógłby wybudować nawet teraz ale woli nas przekonywać,że lepsza  jest elektrownia atomowa.

zaloguj się by móc komentować

chlor @pink-panther 6 sierpnia 2020 12:51
6 sierpnia 2020 15:51

Elektrownia jądrowa jest lepsza od wszystkiego. Na pewno lepsza od wiatraków, paneli słonecznych, i samochodów na prąd.

W lubuskiem mam dosć liczną choć szeroko pojętą w sensie pokrewieństwa rodzinę. Wszyscy przeszli etap pracy w Anglii, nienawidzą PiS i są polskosceptyczni. Typowe dla rejonów zamieszkałych przez wysiedleńców i ich potomków.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 17:44

Smuteczek. Kondensat smuteczku wraz z tytułem. 5+.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2020 20:01

Pięknie namalowane

.

 

zaloguj się by móc komentować


glicek @gabriel-maciejewski
7 sierpnia 2020 04:50

Za PRLu z Wałbrzycha wycieczki zakładowe na grzyby, jagody, także nad jeziora jeździły w ówczesne zielonogórskie i leszczyńskie, tak powyżej Głogowa i Nowej Soli. W okolicznych sudeckich lasach po prostu nie było grzybów, jeśli były to śladowe ilości. Nie było ich ze wzgl. na zanieczyszczenia - nie tylko nasz Turoszów ale wiele elektrowi na węgiel brunatny po stronie czeskiej i nrdowskiej tak nadawały, że skasowały pod koniec lat 70tych mnóstwo świerkowych lasów w Karkonoszach, Górach Izerskich, Sowich, Masywie Śnieżnika.

Grzyby zaczęły się pojawiać dopiero od pocz. lat 90tych wraz z zamykniem nrdowskich i czeskich elektrowi węglowych ew. po instalacjach filtrów. I dobrze, gdyż wraz z "gospodarką rynkową" skończyły się wycieczki zakładowe na grzyby, jagody, a życie bez jagód i grzybów jest smutne... No i nad jeziora. Te ostatnie (Sława, Boszkowo) sobie poradziły, także pod stronie niemieckiej tuż za Nysą ma południe od Gorlitz powstał wielki zbiornik w ramach rekultywacji wyrobisk powęglowych, gdzie nasi mają gdzie jeździć.

Teraz w Sudetach środkowych pojawiła się zwierzyna dzika - jelenie, sarny itp. (nie do końca je odróżniam), są dziki, mnóstwo dzików, nawet biegają po nowych osiedlach nie bojąc się nikogo i niczego, przed paru laty pojawiły się wilki (rezydują na pograniczu PL/Cz), są też żmije zygzakowate, czego wcześniej zupełnie tam nie było, a które czasem trzeba wyganiać z piwnic, domów itp.

https://tvn24.pl/wroclaw/nadlesnictwo-walbrzych-wataha-sie-powieksza-lesnicy-sie-ciesza-wilczatka-w-oku-fotopulapki-4628918

zaloguj się by móc komentować

glicek @pink-panther 6 sierpnia 2020 12:51
7 sierpnia 2020 04:58

W tamtych okolicach jest dużo pól z węglem brunatnym, np. na północ od Legnicy jst wielkie pole, w okolicach Gubina i to po jednej i po drugiej stronie. Może lepiej to zostawić następnym pokoleniom na inne czasy? Może tkwię w błędnym przeświadczeniu, że lepiej zachować te złoża dla siebie a kupować węgiel taniej z innych miejsc, nawet ten "ruski'...?

Nie wiem jak jest/jak bedzie z polem do wydobycia miedzi w okoicach Nowej Soli. Będę śledził to. Ktoś coś tam ma budować kopalnie?

Mnie bardziej post factum zastanawia fakt, co trzeba było mieć w mózgu, żeby w połowie lat 90tych próbować opchnąć komukolwiek za przysowiową czapkę śliwek cały koncern KGHM Polska Miedź ze złożami miedzi, srebra, kopalniami, hutami i całą infrastrukturą. I w ogóle jak to się stało, że do tego nie doszło...

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @gabriel-maciejewski
7 sierpnia 2020 08:37

Chcąc pozostać w sentymentalnej (dla mnie) opowieści autora, można by napisać, że Lubuskie jest prawie takie jak gorący sierpniowy wieczór, w którym niewielu już coś się chce, ponad oczekiwanie końca pracowitego dnia. Prawie, dlatego że trudno tu znaleźć tych, którym coś się chciało wcześniej, ale i dlatego, że nie wiadomo co własciwie ten wieczorny wypoczynek ma usprawiedliwić. Tak właśnie jest z Brodami,  wspomnianym Brühlem  oraz kopalnią węgla brunatnego.  Ta ostatnia przechodzi w ciszy w zapomnienie i pewnie trzeba będzie opisać tę smutną historię  zaniechań papierowego państwa, które nie wiedziało czego chce.  Brühl wiedział. Ściągał i opłacał najlepszych architektów i rzemieślników by z obecnego końca świata uczynić centrum.  Szerokimi kanałami chciał połączyć  - co nie spodobałoby się wspominanym w tytule ekologom -  dwa jeziora, by jego goście mogli podziwiać okoliczne pejzaże, ukształtowane w aleje i ogrody na francuską lub angielską modę. Te same jeziora - na jednym z nich gospodarz pałacu w Brodach usypał dwie sztuczne wyspy - które przez kolejne trzy wieki nikogo nie obchodziły, wykorzystano jako oręż w batalii przeciw kopalni węgla brunatnego.  Najpierw wokół złoża - najbardziej perspektywicznego i ekonomicznego w Polsce - ustanowiono obszar chronionego krajobrazu. Potem powstały tu kolejne obszary Natura 2000, które otoczyły planowaną kopalnię niczym gorsetem. Wspomniane, zamierające jeziora -  bynajmniej nie z przyczyn antropogenicznych, ale wieku ekosystemu - wypłycone, zarastające szuwarem,  okazyjnie zanieczyszczane - stały się nagle wyjątkową wartością Wspólnoty.  Jezior o lepszej kondycji w województwie lubuskim są dziesiątki, ale akurat te z okolicy Brodów przedstawiono Komisji Europejskiej jako wyjątkowe i godne ochrony.  Zespół, który opracowywał przyrodniczą dokumentację obszaru Natura 2000 wskazał KE, że głównym zagrożeniem dla obszaru jest tu planowana kopalnia.  Potem członkowie tego zespołu przygotowywali dokumentację przyrodniczą terenu przyszłej kopalni węgla brunatnego.  Wykryli, jak się można domyślić,  niespotykane bogactwo nie tylko przyrody,  ale znacząco negatywne oddziaływanie na chronione wartości Wspólnoty, które spowoduje kopalnia - w tym na wspomniane jeziora.  Można sie w tym dopatrywać spisku i jest to zapewne bardzie zdrowe dla psychiki, niż przyznanie, że serie niefortunnych zdarzeń trafiają się tym, którym - po prostu- nic się nie chce.           

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Greenwatcher 7 sierpnia 2020 08:37
7 sierpnia 2020 08:43

Do jezior nie ma dostępu. Dawno temu zbudowano pomost, który jest zdewastowany. Nie widać lustra wody, nie ma komu tego odsłonić. Chyba nawet z wieży widokowej tych jezior nie widać. Jedyną przyrodniczą atrakcją jest tam stanowisko różanecznika żółtego. Resztki parku są bardzo ładne, ale przecież kopalnia by tego nie zniszczyła. 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Greenwatcher 7 sierpnia 2020 08:37
7 sierpnia 2020 08:48

Czy znane są nazwiska autorów tego opracowania?

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @pink-panther 7 sierpnia 2020 08:48
7 sierpnia 2020 09:06

Tak, a zapewniam Panią, że wszystko zgodnie z prawem. Zawsze mnie zastanawia, czy w przypadku tak ważnych strategicznie decyzji i przedsięwzięć istnieje jakaś osłona służb. Mam wrażenie, a właściwie przekonanie, że nie.  

zaloguj się by móc komentować

Daniela @glicek 7 sierpnia 2020 04:58
8 sierpnia 2020 07:08

Przecież doszło, tylko, że nie za komuny, a za popis

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować