Uroki polskiej prowincji wiosną
Jak to już nie raz tutaj pisaliśmy, turystyka to wynalazek imperialistów XIX wieku, którzy za pomocą sprytnych zabiegów zmusili masy ludzi do przemieszczania się i oglądania obiektów nieożywionych, które nie obchodziły tych ludzi wcale. Dzięki temu niektóre kraje zarobiły krocie i mogły zainwestować w rozwój regionów, budując przy tym całkowicie fikcyjne narracje, które ściągały jeszcze więcej turystów. Z czasem, po dwóch wojnach, okazało się, że turystyka, której inspiracją są zabytki przeszłości nie interesuje nikogo lub prawie nikogo. Ja urodziłem się w momencie, kiedy turystyka kojarzona była z chodzeniem po górach i oglądaniem Wawelu, w ramach wycieczek pracowniczych. Nie było to nic inspirującego. Po studiach zaś, a studiowałem historię sztuki, zniechęciłem się do zabytków na dobre. I chłonę dziś jedynie proste, estetyczne wrażenia, która tworzy sama natura. No i człowiek po części, ale bez rozmysłu.
I tak, jak co roku w sobotę przed Wielkanocą, pojechałem z córką do Radziejowic, żeby poświęcić pokarmy. Mamy swój kościół oczywiście, ale jeździmy tam, bo kościół jest ładny, bo ksiądz staruszek zawsze powie coś, co nas ucieszy, a także dlatego, że widać tam dokładnie, jak w ciągu niewielu lat zmieniła się prowincja i jak filmowo dziś wygląda.
Jeśli miałbym powiedzieć dlaczego polska prowincja jest super, rzekłbym, że przez to iż zieleń na wiosnę ładnie kontrastuje z ceglanymi i kamiennymi elementami architektury. Czego nie ma w takim wydaniu chyba nigdzie, bo albo domy za wielkie, a zielonego za mało, albo zielonego za dużo, a domów nie widać. W Polsce teraz mamy, mam wrażenie, trwającą kilka już dekad sytuację, kiedy to, co za dzieciaka uważaliśmy za rzeczy i widoki naturalne, nabiera niesłychanej malowniczości. Być może dlatego, że deweloperzy psują krajobraz swoimi slumsami, a być może z jakiegoś innego powodu. Nie będę orzekał, albowiem pamiętam czasy kiedy wiejskie budownictwo – za Gierka – uważane było za szczyt złego smaku i wyszydzane w różnych popularyzujących zabytki periodykach. Dziś myślę sobie, jak świetnie byłoby mieć takie gierkowski klocek z podpiwniczeniem. Można by przenieść do niego firmę. Podwórko jest gotowe i utwardzone, auto, nawet ciężkie może wjechać. Na górze mieszkanie, albo dwa. No i strych który można przeszklić i zrobić tam gabinet. Super budownictwo, a dzisiaj, kiedy mamy różne, nowe sposoby dekorowania elewacji, wygląda też całkiem fajnie i kolorowo. Znacznie lepiej niż koszmarne „dworki polskie” z odrąbanymi skrzydłami bocznymi, postawione bez sensu gdzieś na skraju miasta.
Nie będę więc krytykował, jak to czyni wielu, patodeweloperki, bo być może jest to jedyny dostępny nam sposób na kryzys mieszkaniowy, w którym Polska żyje od końca wojny. Niech budują, ci zaś co idą po nas, niech patrzą, jak się ta architektura starzeje i wymieniają uwagi na ten temat. Krajobraz mojego dzieciństwa, mam na myśli ten tworzony w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, składający się z domów i zabudowań gospodarczych zestarzał się dobrze. I nie musimy się go wstydzić.
Okrążamy więc z Michaliną ten kościół w Radziejowicach, potem idziemy koło ośrodka pomocy społecznej, który zbudowany jest z czerwonej cegły i widzimy za nim szkołę, całkiem nowoczesną, ale bardzo ładną. Przed nami jest rondo, a za nim pałac i park, który jest jednym z najlepiej utrzymanych pałaców i parków jakie można zobaczyć w Polsce.
Skręcamy przed rondem i pod kasztanowcami przechodzimy na chodnik, który prowadzi nas na parking pod Biedronką, obok dawnego składu maszyn i narzędzi rolniczych, w którym teraz sprzedają chemię z Niemiec i inne jakieś rzeczy. I nawet ten barak, jakże charakterystyczny dla czasów kiedy byłem dzieckiem wcale nie razi. Obok postawili nowoczesną, samoobsługową myjnię dla samochodów i wygląda to nawet zabawnie.
Idziemy tak, a Michalina, mimo swoich siedemnastu lat trzyma mnie za rękę. Coś tam gadamy, ona się śmieje, i do słowa do słowa dochodzimy do wniosku, że jest świetnie. Kościoły zaś klasycystyczne, zbudowane w dobie rozbiorów, nadają Polsce sznyt zupełnie niezwykły. Szczególnie te na planie koła, a mamy takie w okolicy dwa – Radziejowice i Nadarzyn. Ten drugi, także stoi niedaleko ronda, ale ruch jest tam większy, a rondo jest w środku miasteczka, więc i nie wygląda ten św. Klemens tak ładnie, jak kościół Kubickiego w Radziejowicach.
Potem wsiadamy w samochód i wracamy do domu trasą okrężną, przez Kuklówkę i Wężyk. Po drodze, tuż za ciągle okropnym kościołem w Kuklówce, ktoś zbudował osiedle, wprost w polu. Pokusa by je wyszydzić jest naprawdę duża, bo na stojącej przy nim tablicy napisane jest coś w rodzaju – osiedle da elit…Nie pamiętam dokładnie. A to są czworaki postawione w poprzek zagonu. No, ale dajmy i im szansę, może za dwadzieścia, trzydzieści lat będą wywoływać w ludziach jakieś cieplejsze emocje. Droga przez Kuklówkę i Wężyk jest świetna, bo wszystko jest teraz zielone, ale powiem Wam, że jak jest szara także jest świetna. Są pola, jest las, wielki kamień poświęcony Chełmońskiemu, o którym gazownia napisała niedawno, że był przemocowcem i terroryzował rodzinę. W miejscowości Wężyk, skręcamy pod górkę, w kamienną drogę, która wynosi nas na wzniesienie skąd widać kawał zielonego pola, które być może kiedyś zostanie zabudowane. Na razie przy drodze, które wiedzie nas do Osowca stoją, malownicze dwadzieścia, a nawet i dziesięć lat temu drewniane domy z obejściami. Bardzo słabo się zestarzały, pewnie ich właściciele także, bo jeden jest do sprzedania, a na pewno był niedawno. Przed skrętem na Osowiec kolejny sukces polityki deweloperów, ale jakoś mnie on nie razi. Może mam po prostu dosyć ludzi, krytykując ten świat i okoliczności, w których przyszło im żyć. Opowiadam Michalinie o tym, jak współpracowałem z tygodnikiem Gwiazdy mówią, gdzie płacili – dwadzieścia lat temu – 1000 zł za zdjęcie kosmity. Mógł być martwy. Za inne zdjęcia też tyle płacili i była to znakomita robota, wymagająca jedynie pomysłowości w doborze tematów. A tej nie brakowało mi nigdy. Kiedyś, na przykład, zrobiłem materiał o kamieniu co leży przy kościele w Osuchowie niedaleko Mszczonowa. Legenda związana z tym kamieniem głosi iż odciśnięta została na nim stópka dziecka, które zmarło pozostawiając matkę w rozpaczy. Wróciło jednak do niej we śnie, by ją pocieszyć i odchodząc wskazało, że zostawi ślad w tym kamieniu. No i rzeczywiście – kamień pokryty jest mchem, ale kawałek w kształcie małej stopy jest kładki i wypolerowany.
Pamiętam, że była wiosna, kwiecień, który kończył bardzo ciężką i długą zimę. Nie wiem, który to mógł być rok. Na polach leżał śnieg, do kolan, drogi były ledwo z niego oczyszczone. I nagle zrobiło się ciepło. Tysiąc złotych (plus honorarium za tekst) dla rodziny nie posiadającej stałego zatrudnienia to ładny kawałek grosza, pomyślałem więc, że pojadę do tego Osuchowa i znajdę ten kamień. Jechałem wśród ośnieżonych pół. Było tak ciepło, że śnieg parował. Topniał w oczach. Kiedy podjechałem pod kościół okazało się, że wokół niego jest jeszcze dobre pół metra tego śniegu. Gdzie ten kamień? Patrzę – idzie kościelny. Mówię mu co i jak. – Choć pan – on na to – odkopiemy go. I rzeczywiście, odkopaliśmy. Cyknąłem fotę, napisałem tekst z odpowiednią pointą i mieliśmy co do garnka włożyć. Michalina bardzo się śmiała, kiedy jej to opowiedziałem. – Ty to zawsze masz takie historie – powiedziała.
Przejechaliśmy przez Osuchów, który jest w okolicy czymś w rodzaju wsi wzorcowej. Stara i nowa architektura, potężne drzewa przy jezdni, mało samochodów, pola z jednej strony, a las i biegnące wśród drzew ulice z drugiej. Bardzo malowniczo i spokojnie to wygląda. My skręciliśmy w ulicę prowadzącą na wiadukt w Józefinie, ale pojechaliśmy w drugą stronę. Potem zaś, żeby było jeszcze fajniej, skręciliśmy w prawo, w drogę wiodącą do ośrodka o nazwie Firleje, prowadzącą koło stadniny. Kiedyś spotkałem tam starego Murzyna na rowerze Wigry 3 koloru nieokreślonego, bo wyprodukowany zastał, jak przypuszczam, w czasach, kiedy towarzysz Gierek rozpoczął udzielanie kredytów na budownictwo mieszkaniowe, z którego najpierw szydzono, a dziś inspiruje ono wielu. W tym mnie.
Było tak - jechałem sobie prosto do Grodziska od strony Józefiny i pomyślałem, że przejadę nad stawami, które są za stadniną. Nie było tam jeszcze wtedy asfaltu. Skręciłem, auto wzbiło sporą chmurę kurzu, a z niej, tuż przed moimi oczami wyłoniła się jakaś dziwna postać. Człowiek ten był jeszcze daleko, jechał na rowerze, dziwnie zarzucając nogą. Oczywiście środkiem drogi, bo co go obchodzą samochody. Był ciepły bardzo wrzesień, a kiedy się do niego zbliżyłem, zauważyłem, że na sobie ciepłą jakąś bieda kurtkę. – Oszalał – pomyślałem – w taki upał. Kiedy byłem już całkiem blisko, a on jednak zjechał na pobocze i okazało się, że to stary, siwy Afro-Polak z wąsem. Dookoła puste pola, za nimi las, a na piaszczystej, także pustej drodze ja, w samochodzie Suzuki i stary Murzyn na składaku.
W sobotę też przejechaliśmy z Michaliną nad stawami, które są bardzo malownicze i jest tam płatne łowisko. Ktoś oczywiście stał nad wodą z wędką, bo miłośnicy wędkowania nie znają przecież żadnych świętości. To znana prawda. Potem skręciliśmy w lewo, potem w prawo i, mijając klasztorek sióstr dominikanek, dotoczyliśmy się do Radoń najpierw, a potem do naszej wsi Szczęsne. Taki to był proszę ja Was dzień.
Mokrego śmigusa, życzę wszystkim.
tagi: polska prowincja wiosna przyroda architektura święconka radziejowice
![]() |
gabriel-maciejewski |
21 kwietnia 2025 07:12 |
Komentarze:
![]() |
Henry @gabriel-maciejewski |
21 kwietnia 2025 07:31 |
Jedni rodzą się za późno, a drudzy za wcześnie,
to wielka sztuka urodzić się współcześnie ;-)
![]() |
ArGut @gabriel-maciejewski |
21 kwietnia 2025 08:06 |
To może jakieś zdjęcia klimatów wiosennych ...
(KROSNO - Rondo)
(RYMANÓW ZDRÓJ - czerwony szlak)
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
21 kwietnia 2025 09:55 |
Wzajemnie, mokrego dyngusa :-)
Budownictwo Gierka oceniamy obecnie dobrze dlatego, że okazało się, że współcześni patodeweloperzy budują jeszcze gorzej w dodatku z całkowitym pogwałceniem wszelkich zasad przestrzeni i projektowania krajobrazu. No i z myślą o zdarciu jak największej kasy z tych którzy z braku innych możliwości muszą od nich wziąć za grube miliony taką klitkę.
Przewagą "klocków" gierkowych było jeszcze to, że były przedewszystkim budowane z myślą o tym że będą w nich mieszkać ludzie, czego nie można powiedzieć o współczesnej patodeweloperce.
Mimo wszystko musimy szczerze powiedzieć, że to budownictwo z lat 80tych i początku 90tych było słabe i ludzie(kto tylko mógł) potem te klocki przerabiali jak się już przepisy zmieniły.
![]() |
Trzy-Krainy @gabriel-maciejewski |
21 kwietnia 2025 21:02 |
Na wsi na Pomorzu także jest pięknie. Króluje zieleń. I żółć. Z dnia na dzień rozrastają się wielkie żółte przestrzenie kwitnących pól rzepakowych. Gdzieniegdzie łąki z małymi jeziorami. Można tam spotkać żurawie, bardzo płochliwe, a na zasianych i jeszcze brązowych polach - bociany. Jeszcze tydzień temu stado 50-60 żurawi latało nad kościołem i wsią, wykonując przedziwne esy floresy i aż dziw, że się w locie nie pozderzały ze sobą.