-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Uporządkowane łgarstwo

Jechałem wczoraj na krótki urlop i zastanawiałem się nad umieszczonym tu tekstem. Oraz nad kwestią jeszcze istotniejszą, a dotyczącą porządkowania. Dotarła do mnie wreszcie książka Tomasza Mroza o polskich tłumaczach Platona i z niej dowiedziałem się, że od roku 1800 do 1950 przekłady dzieł tego filozofa w języku polskim, czyniły z niego po kolei: scholastyka, antydemokratę, demokratę-rewolucjonistę oraz lek na całe zło po II wojnie światowej. Jednym słowem wszystko, tylko nie Platona Ateńczyka, który powołany został do różnych zadań przez własne miasto. I nie człowieka, który wzmacniał swój autorytet poprzez umieszczenie w swoich pismach, w centralnym puncie rozważań, swojego nauczyciela Sokratesa. Może kiedy przeczytam tę książkę dowiem się czegoś o krytycznej analizie Platona, ale na razie nic o niej nie wiem. Mam za to przemożne wrażenie, że Platon jest traktowany przez wszystkich tłumaczy, jako trampolina do kariery. Czyli dokładnie w taki sposób, w jaki on sam próbował potraktować Sokratesa. A skoro tak, wypada się zastanowić czy wielkość Platona, którego najstarsze zachowane fragmenty pochodzą z IX wieku po Chrystusie, nie polega czasem na tej łatwości w wyczuwaniu jego intencji i powielaniu jej przez kolejnych interpretatorów? W końcu kiedy mowa o Platonie, milczeć musi wszelka krytyka. Sam zaś Platon, może być tym, za co uznają go jego tłumacze i nie ma w tym, ani błędu, ani aberracji, albowiem chodzi o Platona. W zasadzie wszyscy, którzy próbują ze mną polemizować na podejmowane tu ostatnio tematy, chcą ocalić właśnie pewną wizję, która daje im – nie wiadomo dlaczego – swobodę interpretacyjną. Tak, jakby ocena pism filozofów nie podlegała założeniom samej filozofii. Czyli metodzie badawczej. Ja jestem słabym badaczem, ale posłużę się narzędziem najprostszym, czyli stosunkami liczbowymi. Jeśli porównamy ile raz w napisanym przez Diogenesa Laertiosa życiorysie Talesa powtarza się słowo „woda”, a ile razy powtarza się tam słowo „Krezus”, możemy się trochę zdziwić. Krezus – jeśli ująć rzecz w kategoriach ilościowych – jest ważniejszy od wody. No, ale nie można wszystkiego tak ujmować, zawoła ktoś. No to co zrobić, skoro o tej wodzie jest tylko raz, a o Krezusie kilka razy? Dlaczego uznać, że woda jest ważniejsza od Krezusa? I dlaczego się tym nie zajmować, a zastanawiać się nad idiotycznym rebusem Zenona o Achillesie i żółwiu? Bo Zenon postawił problem filozoficzny, a to co ja proponuję jest problemem historycznym. Stawiam pytanie – jakie związki łączyły Talesa z Krezusem? Potem jeszcze jedno – w żywotach tak zwanych siedmiu mędrców imię Krezus występuje nader często, a woda jest tylko u Talesa. Cała reszta mędrców podstawia w to miejsce coś innego. Tymczasem Krezus pozostaje tam gdzie był. I nie mówcie mi, że teraz to nie jest problem filozoficzny. Mamy prawidłowość, wykrytą i wskazaną. No, ale myśliciele jej nie zauważają, a doszukują się innej prawidłowości w hipotezach dotyczących arche. Bo filozofia zajmuje się bytem. To prawda, ale od sofistów i Sokratesa zajmuje się także człowiekiem. Być może więc początkiem bytu była woda, ogień, bezkres czy coś tam. Początkiem siedmiu mędrców był jednakowoż Krezus. Tak by to ujął – sądzę – rzeczywisty Sokrates, a nie ten opisany przez Platona.

Teraz ważne pytanie – co to jest historia filozofii? To jest próba uporządkowania myśli na temat bytu, wyrażanych przez ludzi, których życiorysy i poglądy odnajdujemy w pismach autorów najstarszych. Mówię o historii filozofii starożytnej. Kryterium tego porządku jest zadziwiające, albowiem nie obejmuje ono Krezusa, ale szereg złudzeń, którym spisani w tej dziwnej książce ludzie oddawali się z zapałem. W imię czego? Tego wyjaśnić nie sposób. A na pewno nie na gruncie filozofii, bo ona zakłada, że nic wyjaśnić się nie da, można tylko wyjaśniać – dlatego jest filosophia a nie sophia. No, ale po przeniesieniu takiego wniosku na grunt moralny, pojawiają się różne konteksty dalekie od szlachetnych i wzniosłych pragnień poznania praprzyczyny wszystkiego. I tych nie możemy lekceważyć, albowiem są stałe. Z niejakim zdziwieniem przeczytałem, że Platona tłumaczył nawet Bolesław Limanowski, który uznał go za rewolucjonistę. Widzimy więc dość dokładnie jakie to są konteksty. Widzimy też – chyba – że kryteria, w jakich uporządkowano filozofów, tworząc tak zwaną historię filozofii są absurdalne, albowiem podnoszą one wyłącznie znaczenie samego tego porządku i czynią zeń bóstwo. Tak dokładnie – bóstwo, któremu należy oddawać cześć. Pierwsza historia filozofii powstała w XIX wieku czyli w tym momencie, kiedy ludzie i organizacje szukali jakiegoś ideologicznego zaplecza, mogącego posłużyć za parawan dla ich niepięknych czynów i myśli. Poszukiwali też jakiegoś uzasadnienia dla swoich własnych produkcji literackich. Nie mogły one bowiem wisieć w próżni i mieć za jedyny pretekst do istnienia pieczątki państwowego cenzora. Historię filozofii, podobnie jak historię sztuki, można rozwijać w nieskończoność, sztukując kolejnych myślicieli i mędrców załatwiających jakieś trywialne sprawy ze współczesnymi Krezusami, a uzasadniających je Platonem, albo kimś jeszcze – albowiem istnieje historia filozofii. Otóż niczego takiego nie ma. Jest historia filozofów, a ta nie jest zbadana w ogóle. Ponieważ pierwsze, co czynią badacze, to kwestionują najważniejsze źródła. One są tendencyjne lub kokieteryjne, należy więc traktować je ostrożnie i poświęcić całą uwagę logicznym konsekwencjom pozostawionych przez myślicieli założeń. No, ale pisma niektórych zachowały się jedynie we fragmentach! To nic, od czego mamy umysł, ostry jak brzytwa, poradzimy sobie. No i sobie radzimy. Wszak filozofia to czysta spekulacja, a jakież inne narzędzia prócz niej mogą zostać zastosowane do badań nad historią filozofii?

Czy prócz historii filozofii i historii sztuki, która powstała w tym samym czasie, mamy jeszcze jakieś inne, porządkujące naszą wiedzę narzędzia? Oczywiście – mamy historię naturalną i encyklopedię. Obydwie powstały w XVIII wieku. Ich wpływ na powstanie historii filozofii i historii sztuki jest nieznany, być może nie ma go w ogóle, ale możemy chyba założyć, że jeśli komuś udało się usystematyzować gatunki, ktoś inny zapragnął innych systematyk, a także gwarancji dla nich. Oczywiście ten sposób porządkowania rzeczywistości nie jest nowy, mamy przecież Księgę Suda, z X wieku, która gromadzi informacje znane ówczesnemu światu. Opiera się – w zakresie filozofii – na tym nieszczęsnym Diogenesie Laertiosie, powtarzając jego opisy. To zaś oznacza, że historia filozofów nie jest historią filozofii, próba jednak wykonania podmiany została przeprowadzona, a jej gwarantem było państwo. Co do tego nie ma chyba wątpliwości – leksykony, encyklopedie i systematyki, służą do porządkowania myśli w głowach poddanych. Do tego służyła także encyklopedia z XVIII wieku. Do tego służą historie filozofii i sztuki. Obydwie wymyślone przez Niemców, co zapewne nie jest bez znaczenia.

Za ewentualne błędy w rozumowaniu przepraszam, ale jestem na urlopie, ten zaś ma swoje prawa.



tagi: historia sztuki  historia filozofii  encyklopedia  historia naturalna 

gabriel-maciejewski
17 lutego 2023 08:19
15     2161    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
17 lutego 2023 09:18

Paradoks Zenona służył do doskonalenia argumentacji "za i przeciw" przez adeptów (uczniów) tego logika.

Miał wyrabiać u nich umiejętność prowadzenia dysput, w których ścierają się przeciwstawne tezy.

 Dzisiaj  ta metoda ma zastosowanie w przypadku studiów prawniczych, po to aby ich absolwenci mogli zostać  adwokatami biegłymi w mataczeniu i odwracaniu kota ogonem. A ci mniej lotni politykami.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda 17 lutego 2023 09:18
17 lutego 2023 09:23

Nie wiadomo więc po co zawracamy tym głowę młodzieży

zaloguj się by móc komentować

qwerty @stanislaw-orda 17 lutego 2023 09:18
17 lutego 2023 09:46

dlatego prawnicy brzydzą sie logiką w ujęciu klasycznym i tylko logika rozmyta ma u nich poważanie. "Był ale go nie było", 'nie posiadał ale mógł posiadać', 'poświadczal nieprawdę nie w faktach lecz w sfomułowaniach', .... . wstręt budzi także nazywanie rzeczy/zjawisk po imieniu - oszust jest oszustem a tłumaczenia, że nie zna prawa lub działa w urojeniu to już nawet nie mataczenia lecz pogarda i bezkarna drwina dochodząca zza stołów sędziowskich czy biurek adwokackich.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski 17 lutego 2023 09:23
17 lutego 2023 09:48

to jest scenografia w wyścigu kto będzie lepszym oszustem i poprzez to prawem lub wywodem quasinaukowym [brednia jako przedmot rozważań? czemu nie]

zaloguj się by móc komentować

Paris @qwerty 17 lutego 2023 09:46
17 lutego 2023 10:58

Dokladnie  tak,...

...  dlatego  tez  caly  ten  dety,  zdegenerowany  i  skorumpowany  ,,system  sAdowniczy,,  jest  WON...  po  100-kroc  won  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @qwerty 17 lutego 2023 09:48
17 lutego 2023 11:01

Voila,...

...  malo  kto  tak  trafnie  punktuje  te  sAdowniczo  BANDE,  ZARAZE...  i  MAFIE  jak  Ty,  Qwerty   !!!

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 17 lutego 2023 09:23
17 lutego 2023 11:59

Aby młodzież doszła do etapu całek i ten paradoks wyśmiała.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @atelin 17 lutego 2023 11:59
17 lutego 2023 12:12

a jaki odsetek młodzieży masz na myśli?

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @atelin 17 lutego 2023 11:59
17 lutego 2023 12:25

Pan Stanisława-Orda mnie uprzedził.

zaloguj się by móc komentować



Czarny @gabriel-maciejewski
17 lutego 2023 13:38

Sytuacja, na ile ją rozumiem, jest taka:

Religia Greków jest zbiorem legend dotyczących wczesnego okresu "ich" dziejów, zaproponowana im przez obcych. Jej systematyka pozostawia wiele do życzenia (dużo sprzeczności), ponieważ źródła tych podań, czyli "obcy" byli różni.

Filozofia, zwana grecką, również jest zaproponowana, czy też narzucona Grekom przez "obcych". Ci "obcy" również i w tym przypadku byli różni, stąd poszczególni filozofowie mówili inaczej. 

Leży więc Grecja w niezwykle ważnym punkcie (przynajmniej przed Chrystusem było on ważny), o który grali wielcy ówczesnego świata (co jest oczywiste), ale jest też swoistym poligonem - laboratorium, w którym dokonywane są najróżniejsze eksperymenta. Zarówno inżynieria społeczna, jak i etyka, sztuka, wierzenia - na tych wszystkich polach hulały obce wiatry a to, co one niosły, możemy jedynie zgadywać poprzez pył, które zostawiły.

Stała się więc Grecja, chcą nie chcąc, jednocześnie tyglem, w którym wykuwa się NOWE, jak i pośrednikiem w jego przekazach, a w końcu chyba źródłem, z którego to, co sie wylęgło, szło dalej w świat - zadziwiając być może sobą tych, którzy uczestniczyli dawno temu w dziele kreacji.

Ok, ale mam pytania.

Każdy człowiek nosi w sobie tęsknotę za rajem, która jest zbliżona u wszystkich i przejawia się w dwóch akpektach:

- mówieniu, że kiedyś było lepiej (żart:),

- dążeniu do zapewnienia sobie wygody.

I Grecy dawali wyraz swojej tęsknocie, próbując podnosić stopę życiową, podobnie zresztą jak inni.

Natomiast każdy człowiek ma w sobie jeszcze tęsknotę za Bogiem, która przejawia się w jego religijności. Z powyższego tekstu natomiast wynika, że religia grecka jako atrapa nie mogła! (tak myślę) spełniać swojego zadania. W jaki sposób Grecy mogli sobie bez tego radzić? Czy możemy sądzić, że mniej lub bardziej przypadkowy zlepek historyjek zwany mitologią jednak im wystarczał? Jeśli tak, to wynika z tego, że człowieka oszukać jest znacznie łatwiej, niż sądziłem, nawet gdy w grę wchodzą najgłębsze potrzeby duszy. Jeśli zaś nie, jeśli zaś im nie wystarczał, to musieli jakoś na ten brak reagować. Jak? Być może właśnie filozofią. No, ale została ona przyniesiona przecież przez obcych i to w celach raczej politycznych. 

Wynika z tego, że filozofia nie jest uzupełnieniem religii, nie jest też jej przeciwieństwem. Jest konsekwencją sztucznej (fałszywej) religii, ponieważ ta na dłuższa metę sie nie sprawdza. Obecnie nie ma już filozofii w dawnym znaczniu, jest natomiast prasa brukowa, bardzo podobna w wyrazie do greckich mitów. I tak dalej.

Moje pytanie do matematyków: na ile w tych wszystkich pogmatwaniach występuje świadome, przemyślane działanie "obcych", a na ile są one wynikiem niekontrolowanego przez nikogo przypadku? Najlepiej podać w procentach :)

ps. ten długi wpis i dziwne pytanie wynikają z tego, że się gubię, bowiem każda z tez, które tu przedstawiłem i o których pisane było w poprzednich dniach jest ciekawa, zasadna i w zasadzie spójna - ale występując osobno, w oderwaniu od pozostałych. Natomiast zebrane razem tworzą gąszcz i ja nie widzę w nim stron świata.

 

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Czarny 17 lutego 2023 13:38
17 lutego 2023 14:47

Do takiej analizy najlepiej zaprząc SI 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Czarny 17 lutego 2023 13:38
17 lutego 2023 14:58

Ja bym to ujął tak - Morze Egejskie było najważniejszą autostradą do chwili kiedy nie powstała Kartagina. Potem stało się nią Morze Śródziemne. I tak to trwało przez tysiące lat, aż w końcu ludy północy wypłynęły na Atlantyk, wszystko jest pochodną tych faktów

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Czarny 17 lutego 2023 13:38
17 lutego 2023 15:19

nie był zadnej Grecji, byy poszczególe miasta-państwa kontrolujące obszary wokól tych miast. Czasami to były układy wasalne, ale najczęściej doraźne sojusze przeciwko zewnetrznym wrogom. Kazde z tych państw-miast miało swoja wersje mitów załozycielskich. Nigdy nie było tak, że wszyscy mieli jedna ich wersje. Dlatego teza, że mieli wszystko narzucone z zewnatrz jest zbyt daleko idącym uproszczeniem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować