Twarda cenzura, pozory wolności i feminizm jako główne składniki doktryny satanistycznej
Na swoje nieszczęście nigdy nie czytałem książek naukowych. Takich wiecie z zadęciem, aparatem i wnioskami. Na studiach przebrnąłem tylko przez lektury lżejsze, mające charakter prac popularyzatorskich. Z nich też niewiele zrozumiałem, ale uznałem to w pewnym momencie życia za atut. Za te cięższe lektury, w większości stare i zdezaktualizowane zabrałem się teraz. Być może niepotrzebnie. Dowiedziałem się też dokładnie, co to znaczy książka naukowa. Otóż to jest taka książka, która odrzuca wszystkie hipotezy nie poparte źródłami. Od razu w zasadzie, jako wydawca, mogę zgłosić postulat, by powstał cały, nowy dział publikacji historycznych zatytułowany „dzieje źródeł i historie ich zaginięcia”. Można go nazwać znacznie krócej i bardziej atrakcyjnie, żeby rzecz marketingowo ustała na nogach. - Było. Nie ma – taki tytuł proponuję na początek. Sam fakt, że było a nie ma jest w zasadzie miażdżący i powinien odbierać głos wielu ludziom, używającym tego głosu naprawdę ponad miarę. W ten sam sposób powinno się postępować z tymi, którzy badając historię XIX wieku omijają artykuły w prasie codziennej, bo za dużo czytania, a skupiają się na tak zwanych „poważnych” publikacjach. No więc było i nie ma. To jest temat przewodni w całej humanistycznej metodologii. A skoro nie ma, to nie ma i z faktu, że było nie można wyciągać żadnych wniosków, albowiem są one nieuprawnione i nieprofesjonalne. Bo nie ma. Tak więc należy unikać wszelkich wizji, panoram, sztukowania i hipotez, a skupić się trzeba na tym co jest. Zostało niewiele, ale są przecież ślady po tym co było? We wcześniejszych publikacjach, które dziś są dostępne. Dziś są, a jutro może ich nie być. W czym problem? Mało to rzeczy wyrzuca się z bibliotek? Trafiają w moje ręce nowe publikacje wydawnictw naukowych. Mają one charakter cenzorski, a na samym początku każdej z nich możemy przeczytać następującą klauzulę:
Niniejszy utwór ani żaden jego fragment nie może być reprodukowany, przetwarzany i rozpowszechniany w jakikolwiek sposób za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych oraz nie może być przechowywany w żadnym systemie informatycznym bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawcy.
Jak się każdy domyśla uzyskanie pisemnej zgody wydawcy, szczególnie jeśli wydawcą jest na przykład tak zwany WUJ, czyli Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest silnie utrudnione i zapewne nie może być skorelowane z planami i terminami wydawniczymi tego wydawnictwa, które chce fragment pracy WUJ-a wykorzystać. Nie będę nawet próbował, albowiem już wcześniej miałem różne przygody z WUJ-em i nie mam zamiaru ich powtarzać. Całe szczęście to i owo można opisać własnymi słowami. Nie przejmując się wcale ograniczeniami WUJ-a. Nie wiadomo tylko co ze starym dziennikarskim prawem do wolności słowa, które streszcza się w zdaniu – publikacja fragmentu jest dozwolona za podaniem źródła. Rozumiem, że niepostrzeżenie znaleźliśmy się w strefie twardej cenzury, której media nie zauważyły, albowiem tak były skupione na kolportażu mądrości produkowanych przez Terlikowskiego, Lisickiego i całą resztę? Umknęło im coś i teraz jest już za późno na odwrócenie tego. Wielcy komentatorzy rzeczywistości i ich wielbiciele, sprzedali wolność słowa za puszkę sardynek i kluczyk do jej otwierania.
Treści zaś istotne produkuje się poza zasięgiem wzroku, bo na razie ich produkcja jest do czegoś komuś potrzebna. Do tego mianowicie, by zmienić paradygmaty ustalone przez historyków XIX i XX wieku, odwrócić je i zamienić w twardą i bezwzględną bardzo propagandę wymierzoną w Kościół. To jest numer bardzo złożony, którego durnie tacy jak nasi mistrzowie od teologii nie pojmą za nic na świecie. Oni bowiem cieszą się z tego, że nadchodzi odnowa Kościoła, a wstawieni do hierarchii przez UB geje w purpurze wreszcie zostaną ukarani. I to będzie ten sukces. Jakim trzeba być bałwanem, żeby się z tego cieszyć rozumie niewielu. Szkoda.
Dlaczego ja nadałem temu tekstowi taki dziwny tytuł? Już wyjaśniam. Klauzula poufności, którą zacytowałem pochodzi z pracy, za którą żaden goniący za popularnością medialny teolog nawet by się nie obejrzał. Klauzla taka nigdy nie znajdzie przed tekstem jednego z nich, albowiem oni mogą pieprzyć te swoje dyrdymały ile wlezie. To jest wyraźny sygnał jak jest formatowany przekaz i do czego służą ludzie wypowiadający się o historii i Kościele w mediach. I jeśli ktoś go nie dostrzega sam jest sobie winien.
Kwestia druga: spędziłem dwa dni nad zapomnianą książką Benedykta Zientary, którą wszystkim polecam, choć jest nudna jak flaki z olejem. Nosi ona tytuł „Henryk Brodaty i jego czasy”. Znajduje się w niej informacja, że płaszcz św. Jadwigi, przerobiony na ornat po jej śmierci, przetrwał do XX wieku (być może istnieje do dzisiaj, nie wiem tego), a wykonany został z całą pewnością w Chinach z materiału, który Zientara określa jako „brokat chiński”. Nie wiem, czy coś mnie mocniej strzeliło w łeb ostatnio. Niestety cały obszar spekulacji z tym związanych, które można podjąć z całym spokojem, ze względu na ilość tekstów na temat tekstyliów w średniowieczu dostępnych po angielsku i w innych językach, jest wyłączony. Dlaczego? No jest artefakt (albo był), ale nie ma źródeł pisanych. Wot szutka...co robić? Może by ich poszukać? Nie ma grantów towarzyszu, WUJ się nie zgodzi. To może napisać o tym, jakąś powieść w typie „Historia żółtej ciżemki”, żeby rozbudzić zainteresowanie historią u wchodzących w życie roczników? No gdzie?! Komu to potrzebne, to są przecież poważne sprawy. Nie można do tego mieszać dzieci. Nie ma źródeł pisanych, a wobec tego chiński płaszcz księżnej Jadwigi nie istnieje. Tak to działa.
Co ma do tego feminizm? No właśnie. To jest najlepsze. W dawnych czasach każda kobieta reproduktorka, szczególnie w obrębie ważnych dynastii, kontrolujących, na przykład, fragmenty szlaków handlowych z Azji stawała przed poważnym dylematem. Daje się on streścić w słowach – śmierć, albo odosobnienie. Co oznacza odosobnienie, wszyscy mniej więcej wiedzą. Życie w klasztorze pełne wyrzeczeń. Co oznacza śmierć rozumie niewielu. Otóż śmiercią było to, co ludzie powierzchowni i słabo zorientowani w okolicznościach uważali za życie. Czyli niezalegalizowane związki, swoboda obyczajowa i możliwość decydowania o sobie. To były pułapki, które kończyły się zawsze w ten sam sposób – śmiercią. W dodatku rychłą i nieuchronną. Ratunkiem było odosobnienie. Kto owe pułapki przygotowywał? Oględnie rzecz ujmując można powiedzieć, że mężczyźni traktujący kobiety instrumentalnie. Osobnicy dość podstępni, ale nie na tyle, by zrozumieć, że sami są narzędziem w czyichś rękach. W czyich? Myślę, że w tych ludzi, którzy przywieźli z Chin tkaninę dla księżnej Jadwigi, żeby mogła zeń uszyć mnisi płaszcz. Ja może zacytuję stosowny fragment pracy Benedykta Zientary, albowiem nie ma w nim klauzuli poufności i nie trzeba pytać o zgodę wydawcy, a także czekać, aż wyda on ją na piśmie.
Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zachował się do dziś klasztorny płaszcz z chińskiego brokatu, który tenże biograf wiąże ze śląską księżną.
Ów biograf wspominany przez Zientarę to Joseph Gottschalk, ksiądz, autor ostatniej chyba biografii księżnej. Czy jakiś polski autor, może duchowny, zajął się jej przetłumaczeniem, albo napisał swoją? Proszę Państwa, gdyby do tego doszło, a z całą pewnością nie dojdzie, trzeba by było znacznie cięższego kalibru klauzule tam wstawić. Żeby nikomu nie przyszło do głowy powielanie jakichkolwiek fragmentów z tej książki.
Na koniec ważne pytanie – czy ów dylemat przed którym stawały w XIII wieku wysoko urodzone kobiety – śmierć albo odosobnienie – jest aktualny dzisiaj. Oczywiście, że tak, ale pułapka się jeszcze nie zatrzasnęła. O śmierci która je czeka, te biedne wariatki latające po ulicach dowiedzą się trochę później.
tagi: cenzura doktryna satanizm media uniwersytet feminizm tekstylia teologia
![]() |
gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 09:15 |
Komentarze:
![]() |
peter15k @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 09:52 |
W zasadzie publikacje takiego WUJ a ze względu na swoja naukowość nie są masowe. Jak nie są masowe to nie z rynku płynie pieniądz, który jest troską WUJ a. Więc WUJ troszczy się o co innego. Ciekawe czy WUJ opublikuje pracę naukową na temat apetytu skoczkoogonków, które zeżarły akt założycielski UJ. Może opublikuja wyniki badań autentyczności różnych malowideł ze zbiorów ?
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 10:11 |
Twarda cenzura.
Praca Gottschalka St Hedwig Hezrogin von Schlesien wyszła w 1964 po 20 lat studiów autora poświęconych postaci Św Jadwigi i jej czasom.
Polska recenzja tej 315 stronnicowej pracy z 1968 podpisana JK (same inicjały nie rozszyfrowane) zawiera następujące zarzuty: wykorzystanie wyłącznie 5 dokumentów oryginalnych (jakby coś więcej się zachowało), wykorzystanie legend oraz zapisów procesu kanonizacyjnego (który miał miejsce niedługo po jej śmierci oraz zawiera złożone pod przysięgą zeznania naoczynych świadków jej życia), wykorzystanie mowy kanonizacyjnej papieża (24 lata po jej zgonie).
Gotschalkowi, ani niemieckim badaczom ta polska cenzura wogóle nie przeszkadzała. Prace naukowe dotyczące tej świętej pisane są nadal (wiki podaje ostatnią z datą 2016). Natomiast po polsku? Ta, którą cytuje wiki to wycinek żywota świętych z 1862 roku, będąca tłumaczeniem Legendy o świętej Jadwidze powstałej w XIV wieku. I nic więcej.
Natomiast co do chińskiego płaszcza księżnej - są trzy ilustracje dziś, które [być może] go przedstawiają.pieczęć księżnej Jadwigi
Ilustracja z kodeksu z 1353 roku
oraz rzeźba z około 1400 roku. Wszystkie późniejsze przedstawienia rozmywają temat.
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 7 czerwca 2021 10:11 |
7 czerwca 2021 10:15 |
No, ale on miał być zachowany, Zientara o nim pisze. To, że nie ma żadnej polskiej bigorafii księżnej jest jeszcze większym skandalem niż biografia Albrechta Hohenzollerna napisana w 2010 roku. To jest jedna z demaskacji ostatecznych. Nie będę nic dalej pisał, bo cisną mi sie na usta same przekleństwa, w dodatku takiego kalibru, że Terlikowskiego, trzy pierwsze zmiotłyby ze stołka.
![]() |
gabriel-maciejewski @peter15k 7 czerwca 2021 09:52 |
7 czerwca 2021 10:16 |
Ta organizacja ma misję i nie jest nią blokowanie dostępu do informacji. Tak tylko przypominam.
![]() |
mniszysko @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 10:30 |
W nawiązaniu do poruszanych tematów:
https://info.wiara.pl/doc/6909740.Legnickie-Pole-Trybunal-po-zaprzysiezeniu
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 10:15 |
7 czerwca 2021 10:33 |
Do 1945 na pewno płaszcz istniał, skoro Gottschalk go opisuje w swojej pracy. Być może jest tam jego fotografia, bo z opisu bibliograficznego wynika, że zamieścił tam 12 ilustracji na kredowym papierze oraz 7 rycin w tekście.
Czy dziś istnieje? Być może... Skoro cegły z niezniszczonych wojną Nysy i Legnicy były wysyłane pociągami na odbudowę Warszawy, skoro zbiory wrocławskich muzeów i dolnośląskich kościołów odnajdują się w magazynach Muzeum Narodowego w Warszawie ... Może gdzieś jest.
Legenda św Jadwigi (tryptyk z około 1400 roku) z kościoła św Bernardyna ze Sieny we Wrocławiu w 2011 została wyjęta z magazynu Muzeum Narodowego w Warszawie i pokazana na wystawie, nawet jakiś katalog wystawy z tego zrobiono https://culture.pl/pl/dzielo/mistrz-tryptyku-z-wielowsi-legenda-sw-jadwigi
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 7 czerwca 2021 10:33 |
7 czerwca 2021 10:39 |
Skandalem jest to, że studenci muszą oglądać ten tryptyk nie mając pojęcia o istocie wydarzeń, które przedstawiają. Dostają za to standardowe pieprzenie o stylach, mocowane na kilku zachowanych obiektach, których nie można porównywać, bo nie ma śladu w tekstach by coś je łączyło. No, ale tu właśnie jest to łączenie dozwolone. Bo to jest historia sztuki, proteza wymyślona po to, żeby nie można było zapytać - gdzie jest do kurwy nędzy ten płaszcz? Co się z nim stało? Ktoś zakwestionował jego autentyczność? Kto?!!!!
![]() |
gabriel-maciejewski @mniszysko 7 czerwca 2021 10:30 |
7 czerwca 2021 10:39 |
dzięki
![]() |
Niedzwiedzica @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 10:44 |
"Na koniec ważne pytanie – czy ów dylemat przed którym stawały w XIII wieku wysoko urodzone kobiety – śmierć albo odosobnienie – jest aktualny dzisiaj. Oczywiście, że tak, ale pułapka się jeszcze nie zatrzasnęła. O śmierci która je czeka, te biedne wariatki latające po ulicach dowiedzą się trochę później."
Zatrzaskuje sie. Jako bonus do tej starej oferty satanisci dodali ciepla reka legalna mozliwosc traktamentow hormonalnych i ablacji systemu rozrodczego. Nastolatki, rowniez te z "dobrych domow" sa zachwycone.
Modlmy sie o nowa sw. Urszule Ledochowska, albo lepiej o wiele sw. Urszul.
https://www.goodreads.com/book/show/52076947-irreversible-damage
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 10:56 |
Ciekawa notka!
Poniżej moje spostrzeżenia, trochę obok tematu, raczej na wesoło.
1. Tzw. "życie" mnie nauczyło nie czytać co jest napisane na drzwiach różnych pokoi urzędowych. Napisy typu: wstęp wzbroniony, otwarte w godz. itd. Często okazywało się, że mogły służyć do "opędzania się" od niezdecydowanych, bo zdecydowany i tak wejdzie.
2. Kiedyś poszedłem na pocztę nadać list polecony. Pani w okienku powiedziała, że nie może przyjąć listu ponieważ, mimo, że był dobrze opisany, był napisany zielonym atramentem, który może wyblaknąć zanim dotrze do adresata, albo będzie nieczytelny. Powiedziałem Pani, że od średniej szkoły używam zielonego atramentu i do dzisiaj mam notatki ze szkoły, które są czytelne. Nie miało to żadnego wpływu. W końcu poprosiłe o przepis, z którego wynika ten zakaz. I to pomogło. List został nadany. :)))
Wielu ludzi stwarza różne zakazy. Wystarczy powiedzieć: "sprawdzam" i cała konstrukcja się rozsypuje.
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 10:39 |
7 czerwca 2021 11:10 |
Najprawdopobniej w Muzeum Narodowym w Warszawie, o ile nie w magazynach Ermitażu. Może być nawet na jakiejś wystawie opisany jako ornat z XIV wieku. Takich rzeczy się nie kwestionuje, tylko unieważnia. Właśnie w sposób przedstawiony powyżej - albo w magazynie jakiegoś wielkiego muzeum, albo nawet na wystawie z nic nie znaczącą etykietką.
Sposób na to pokazał zresztą Spilberg w Poszukiwaczach zaginionej arki, na samym końcu filmu. Arka Przymierza trafia przecież do magazynu muzeum, i wszelki ślad po niej zaginie na wieki.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 11:12 |
"Niniejszy utwór ani żaden jego fragment nie może być reprodukowany, przetwarzany i rozpowszechniany w jakikolwiek sposób za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych oraz nie może być przechowywany w żadnym systemie informatycznym bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawcy."
To z pch24 na dzieńdobry. Proponuję zajrzeć kto się tym portalem opiekuje.
|
Wolfram @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 11:16 |
Płaszcz św. Jadwigi istnieje najprawdopodobniej w częściach:
W Katedrze na Wawelu za zgodą władz kościelnych i konserwatorów w sobotę wieczorem tylko przez trzy godziny (po wykonaniu "Missa pro pace" Feliksa Nowowiejskiego) będzie można oglądać szaty, w których pochowana została królowa Jadwiga, m.in. fragmenty jej sukni i płaszcza. Strój ten był do tej pory pokazywany tylko raz - w 1974 r. w 600. rocznicę urodzin Jadwigi.
https://podroze.onet.pl/ciekawe/krakow-noc-w-ktora-zobaczysz-swiatynne-skarby/70byjx6 (tekst z 2010r.)
Ostatnia opatka tutejszych cysterek, gdy nieuchronnie zbliżała się sekularyzacja klasztoru, w tym niepewnym czasie podzieliła przechowywany tu płaszcz księżnej na kawałki i rozdała współsiostrom. Jeden z nich trafił także do ks. kan. von Schalscha – krewnego przełożonej.
Gdy był już w podeszłym wieku, zwrócił go do klasztoru, powierzając boromeuszkom, które podjęły jadwiżańskie dziedzictwo cysterek. Wśród niezwykłych pamiątek jest także XIX-wieczny dyplom dla sióstr, otrzymany od tureckiego władcy.
https://kosciol.wiara.pl/doc/1725244.Szkatulka-historii
(obecnie w Klasztorze w Trzebnicy, siostry p.w. św. Boromeusza)
|
Wolfram @Andrzej-z-Gdanska 7 czerwca 2021 10:56 |
7 czerwca 2021 11:30 |
Zielony jest dobry, ale niezgodny z normą. Jest norma opisująca kolor dokumentowy niebieski, na niektórych środkach do pisania jest ten numer umieszczany.
Nie spotkałem się z powołaniem na tę normę - ale najlepszy, niekwestionowany podpis to długopis niebieski, lekko zalewający - ew. pióro, też niebieskie, nigdy czarne.
Pióro kulkowe typu dokumentowego (Document Pen) z tuszem permanentnym odpornym na działanie światła, wody oraz innych czynników zewnętrznych. Do podpisywania: dokumentów, umów, aktów notarialnych, weksli, faktur, certyfikatów oraz innych papierów wartościowych. Tusz dokumentowy nie blaknie (...) (ze strony producenta piór kulkowych)
p.s.
normy, pomimo wymogów stosowania są objęte prawami autorskimi - tj. dostęp do treści jest płatny i też nie wolno reprodukować - tz. na normę można się powołać, zacytować, ale nie można dołączyć kopii.
![]() |
cbrengland @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 11:37 |
Podrzucę w temacie albo i nie coś z życia "ciemnego średniowiecza".
Kiedyś wspominałem o opactwach albo raczej o tym, co z nich z nich zostalo, Whitby i Fountain, gdy odwiedziłem te miejsca. Specjalnie tam jadąc. Gdyż są to świadectwa tej potęgi Chrześcijaństwa, jaka była na tej wyspie. A akurat jest wspomnienie świętego, który w tych mejscach został świętym właśnie.
Dzisiaj, to pierwsze miejsce to ruiny i muzeum, gdzie są Wikingowie, Druidzi i Dracula i nic więcej, a w tym drugim to centrum walki o klimat z ruinami byłego opactwa w tle z nowym, anglikańskim kościołem w ogrodach utworzonych w czasach królowej Wiktorii,
W tym ciemnym średniowieczu, mlody chlopak z zabitej dechami wsi w północnej Anglii, pojechał na studia do Paryża. By zostać księdzem. Potem, opatem klasztoru.
Warto czytać źywoty świętych
Święty Robert z Newminster, opat
Przyjazny głos z nieba, sw.Robert z Newminster
_______
|
Zyszko @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 11:49 |
NIgdzie nie mogę się doszukać z czego jest uszyte, ale rok się zgadza więc może..
https://wroclaw.gosc.pl/doc/3760945.Haftowana-Ewangelia
" Wiadomo, że ornat powstał około 1250 roku. Należy do najstarszych szat liturgicznych, jakie posiadamy w muzealnych zbiorach. Pochodzi z klasztoru cystersów w Henrykowie. Późniejsze podania wiążą tę szatę ze św. Jadwigą – mówi ks. prof. Józef Pater, dyrektor muzeum. "
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @Wolfram 7 czerwca 2021 11:30 |
7 czerwca 2021 12:12 |
;)
|
Zyszko @Wolfram 7 czerwca 2021 11:16 |
7 czerwca 2021 12:25 |
Strój ten był do tej pory pokazywany tylko raz - w 1974 r. w 600. rocznicę urodzin Jadwigi.
Chodziło Panu chyba o św. Jadwigę królową a nie Śląską, żonę Henryka.
|
Wolfram @Zyszko 7 czerwca 2021 12:25 |
7 czerwca 2021 12:31 |
Tak, faktycznie, przepraszam za błąd.
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 7 czerwca 2021 11:10 |
7 czerwca 2021 14:13 |
Ale jest za to profesjonalnie skatalogowana
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 7 czerwca 2021 11:12 |
7 czerwca 2021 14:13 |
No nie wiem właśnie
![]() |
gabriel-maciejewski @Wolfram 7 czerwca 2021 11:16 |
7 czerwca 2021 14:14 |
To na pewno ten?
![]() |
gabriel-maciejewski @cbrengland 7 czerwca 2021 11:37 |
7 czerwca 2021 14:15 |
Oczywiście, że warto
![]() |
gabriel-maciejewski @Zyszko 7 czerwca 2021 11:49 |
7 czerwca 2021 14:16 |
A po co komu wiedzieć z czego?
|
Zyszko @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 14:16 |
7 czerwca 2021 14:39 |
W Polsce po nic :) Dlatego pewnie o jedwabiu w Nysie w czasach Jadwigi pisze się po angielsku.
The Silk TexTileS from The medieval Town of nySa in Poland
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 14:13 |
7 czerwca 2021 14:46 |
Gdzieś się dokopałem, że Urząd Miejski Krakowa.
![]() |
Paris @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 10:16 |
7 czerwca 2021 14:51 |
Otoz to...
... i jeszcze zlodziejskie ryje sa finansowane przez nas, nasze podatki !!!
To jest skandal nieprawdopodobny, to cale blokowanie dostepu do informacji !!!
![]() |
gabriel-maciejewski @Zyszko 7 czerwca 2021 14:39 |
7 czerwca 2021 14:57 |
Niezłe, wykorzystam to jeśli pan pozwoli
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 7 czerwca 2021 14:46 |
7 czerwca 2021 14:57 |
Chyba nie
![]() |
gabriel-maciejewski @Paris 7 czerwca 2021 14:51 |
7 czerwca 2021 15:00 |
Oto biogram jednej z badaczek, należącej do komitetu redakcyjnego Studiów źródłoznawczych.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 15:14 |
Jak się wchodzi na ich stronę to aż bije po oczach ikonka z lwem.
![]() |
tadman @Pioter 7 czerwca 2021 11:10 |
7 czerwca 2021 15:52 |
Stanisław Lorentz kochał mieć w MN wszystko, więc jeśli wpadł na ślad płaszcza to go zapewne posiadł, a w magazynie mógł figurować właśnie pod nic nie znaczącą etykietą, a wtedy otwierały się nowe możliwości.
![]() |
Paris @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 15:00 |
7 czerwca 2021 17:25 |
O la la...
... ona taka "znamienita" jak "stryjek" Jaruzel... nieswietej pamieci !!!
W glowie sie nie miesci jak te PIJAWY ZLODZIEJSKIE obsiadly Polske i doja... cos niesamowitego !!!
![]() |
bezczas @gabriel-maciejewski |
7 czerwca 2021 17:53 |
Pisałam pracę o św. Jadwidze Śląskiej, tzn. było to wydanie z rękopisu Żywota Mniejszego, w 3 egzemplarzach:) Ciekawy ten ornat w kontekście ubóstwa, które praktykowała przez całe życie.
![]() |
cbrengland @gabriel-maciejewski 7 czerwca 2021 14:15 |
7 czerwca 2021 18:00 |
Przecież czytam tylko ciebie i żywoty świętych. I czasem siebie, jak trzeba ☺
____
![]() |
Matka-Scypiona @bezczas 7 czerwca 2021 17:53 |
7 czerwca 2021 18:26 |
A może Pan tu swoją pracę wrzucić?
![]() |
bezczas @Matka-Scypiona 7 czerwca 2021 18:26 |
7 czerwca 2021 18:52 |
Musiałabym poszukać w backupach, czy ją zarchiwizowałam. Jeśli znajdę, chętnie udostępnię. Mam ją też na dyskietkach, ale z tym będzie gorzej. Tempora mutantur i nośniki też
![]() |
bezczas @gabriel-maciejewski |
8 czerwca 2021 12:51 |
Ciekawostka - z dziejów Kodeksu Lubińskiego powstałego na 100 lecie kanonizacji św. Jadwigi Śląskiej (za Wiki):
Tekst ilustruje 60 miniatur, ukazujących życie świętej. Ilustracje Kodeksu lubińskiego są perłą śląskiego malarstwa miniaturowego.
Do czasów reformacji kodeks spoczywał w brzeskiej kolegiacie, po jej sekularyzacji trafił do biblioteki Gimnazjum Piastowskiego ufundowanego przez księcia Jerzego II w Brzegu. Pozostawał w niej do czasu emigracji do Polski wnuka Jerzego II księcia Jana Chrystiana brzeskiego, który dzieło oddał na przechowanie katolickiemu arystokracie Franciszkowi Gotfrydowi von Troilo z Lasocic koło Nysy. Gotfryd von Troilo, ze względu na działania wojny trzydziestoletniej, nie zatrzymał kodeksu na Śląsku lecz wysłał go do swych czeskich posiadłości.
Zmieniając wielokrotnie właścicieli, kodeks pozostawał przez dłuższy okres w bibliotece klasztoru pijarów w czeskim Ostrovie, by ponownie trafić w ręce prywatne – tym razem do rodziny Gutmannów w Wiedniu. W 1938 roku skonfiskowany jako mienie żydowskie przetrwał w dobrym stanie II wojnę światową. Po wojnie został wystawiony na sprzedaż w jednym z niemieckich antykwariatów. W 1947 roku wrócił do rąk Gutmannów, mieszkających wówczas w Kanadzie. W 1964 roku na aukcji w Nowym Jorku kodeks został sprzedany do akwizgrańskiej kolekcji Ludwigów i znowu znalazł się w Europie. W 1983 roku, kolejny raz Legendę św. Jadwigi wystawiono na licytację. Rękopis kupił milioner ze Stanów Zjednoczonych Paul Getty, który swoją kolekcję wraz z rękopisem zapisał w testamencie narodowi amerykańskiemu. Obecnie Kodeks lubiński znajduje się w kalifornijskim The J. Paul Getty Museum w Malibu.
W google obrazy te miniatury są do obejrzenia.
![]() |
OdysSynLaertesa @bezczas 7 czerwca 2021 17:53 |
8 czerwca 2021 17:39 |
8 czerwca św Jadwigi (z roczników królestwa polskiego Jana Długosza)... Królowa nosiła też włosiennicę (tak a propos kontekstu jedwabiu/ornatu). Piękna karta historii i rozwoju katolicyzmu w Polsce (i na Litwie)
![]() |
stanislaw-orda @OdysSynLaertesa 8 czerwca 2021 17:39 |
8 czerwca 2021 18:41 |
tak a propos
W tzw. ofercie edukacyjnej jest Jan Dlugosz, ze kronikarz, nawet gdzieniegdzie mozna znaleźć za których to królow kronikował. Ale ze to był abp lwowski to jakoś w yuch programach umyka.
Chyba coś tam komuś od tych lektur do edukacji "no kosher".
![]() |
bezczas @OdysSynLaertesa 8 czerwca 2021 17:39 |
8 czerwca 2021 19:17 |
8 czerwca - św, Jadwigi Andegaweńskiej, królowej, żony Władysława Jagiełły
16 października (chyba) - św. Jadwigi Śląskiej, księżnej, żony Henryka Brodatego
Mamy dwie św. Jadwigi
![]() |
Paris @bezczas 8 czerwca 2021 19:17 |
8 czerwca 2021 23:03 |
No prosze...
... co za wspaniale info... dz.b.
![]() |
OdysSynLaertesa @bezczas 8 czerwca 2021 19:17 |
9 czerwca 2021 01:04 |
No tak... To dla tych co nie rozróżniają... Jedwabie nie przeszkadzają w pamiętaniu o innych kwestiach
![]() |
takitam @gabriel-maciejewski |
13 czerwca 2021 10:54 |
Nie zaglądałem do książki Zientary, więc może odkrywam Amerykę, ale ks. Gottschalk poświęcił płaszczowi księżnej Jadwigi Śląskiej z chińskiego złotego brokatu ? (pytajnik postawiony przez księdza) b. obszerny artykuł Ein Fürstenmantel der Herzogin Hedwig von Schlesien (✝ 1243) aus chinesischem Goldbrokat? Beiträge zur Handelsgeschichte des Ostens, Zeitschrift für Ostforschung, Bd. 15 Nr. 3 (1966), s. 403 - 456. Tamże odpowiedzi na kilka zadanych tu pytań oraz fotografia ornatu przerobionego jakoby z onego płaszcza. Dostęp wolny; uprzejmie zapodaję link.
Podtytuł Przyczynek do historii wschodniego handlu ze Wschodem sugeruje, że ks. G. nie podejrzewa, by płaszcz lub drogocenny materiał był adresowanym wprost do księżnej czy księcia zaszyfrowanym chińskim ostrzeżeniem. Mimo perturbacji na Jedwabnym Szlaku nadal handlowano ze Wschodem intensywnie, a brokaty w chińskie, środkowoazjatyckie, perskie, arabskie i mieszane wzory były wytwarzane nie tylko w Nankinie. Tzw. panni tartarici to temat z obszerną literaturą i ikonografią.
Niemniej jednak odwaga w stawianiu hipotez jest w cenie, więc prosze nie odebrac powyższego jako proóby zniechęcania.
![]() |
takitam @takitam 13 czerwca 2021 10:54 |
13 czerwca 2021 10:56 |
...sorry, w moim poście pozostał ślad wahania, czy lepiej uzyć wyrażenia "handel wschodni" czy "handel ze Wschodem". Nie mam jak tego poprawić, proszę o wyrozumiałość.