-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Trochę inna historia sztuki

Tytuł książki Stefana Bratkowskiego „Trochę inna historia cywilizacji” inspiruje mnie nieustająco. Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę – pan Stefan napisał taką przystępną historię ekonomii, bardzo zgrabnie „się czytającą” i dał temu dziełu tytuł taki jak wyżej. Nie zrobił tego z głupoty, bo o głupotę Stefana Bratkowskiego nie podejrzewamy, ale z przekonania. On jest mianowicie przekonany, że można w ogóle mówić o historii czegokolwiek bez omawiania wątków ekonomicznych. I to jest niezwykłe, bo demaskuje z miejsca cały szwindel nauk humanistycznych. Polega on na tym, że wyrywamy z kontekstów jakieś zjawiska i omawiamy je stosując metodę i zasady zaproponowane przez propagatorów owych zjawisk. I żadne inne, bo to byłoby złamanie świętych zasad badawczych. Krytyka zaś, bo ta być musi, dopuszczalna jest tylko jako wartościowanie – lepsze i gorsze rozwiązanie, lepszy i gorszy przedmiot – oceniany według kryteriów zaproponowanych przez ludzi, który rozwiązania i przedmioty promowali na chama w czasach dawnych, które dziś są historią czegoś tam – ekonomii, sztuki what ever, nieważne. Ich decyzje i ich opinie są święte w takim sensie, że nikt nie dopuszcza myśli o tym, że mogły być wygłaszane interesownie, z intencją inną niż ta, jaka akademików bawi i interesuje dzisiaj. Ta konkluzja prowadzi nas wprost do wniosku, że nic już nie pozostaje Stefanowi Bratkowskiemu, a także ludziom myślącym i działającym w zakresach doń zbliżonych, jak obrona tego oszustwa, w dodatku za darmo. No, może za jakieś nędzne grosze, płacone na posadach uczelnianych. To jest moim zdaniem korzystne, albowiem cały obszar publicystyki, na który akademia nie wejdzie, bo zaprzeczy swojemu istnieniu, jest do dyspozycji. I my możemy, korzystając z tego, że dostęp do informacji jest łatwy i bardzo trudno jest ukryć cokolwiek, co nie ma klauzuli tajności, na tym obszarze trochę pohasać, a może też coś na tym hasaniu zarobić. To się okaże później. Informacja ma pewną szczególną i niezwykłą cechę. Jest plastyczna, a przy tym bywa niewidoczna. To znaczy można położyć coś człowiekowi przed oczami i on tego nie będzie widział, jeśli obok stać będzie zręczny interpretator informacji, który odwróci jego uwagę. I tak znów doszliśmy do nieśmiertelnego porównania z grą w trzy karty, bo do tego w końcu sprowadza się cała humanistyczna nauka – do odwracania uwagi od spraw istotnych, albo czynienia tych spraw drugorzędnymi.

Każdy kto interesował się jakoś tam malarstwem, chciał nie chciał, natknąć się musiał na książki autorstwa Henri Perruchot. Mnie te książki bardzo zainspirowały już, jako dorosłego człowieka. One są uważane powszechnie za sentymentalne smęty, ale to nie jest dobra opinia. To są książki demaskatorskie, ale pan Perruchot wysłany na odcinek propagandy kulturalnej dostał zadanie, by o XIX wiecznych malarzach opowiedzieć ze wzruszeniem. I z tego zadania wywiązał się znakomicie, nie znaczy to jednak, że my – nieustępliwi wrogowie rzewnych narracji – nie powinniśmy tego czytać. Niektóre z nich są tak napisane, że nie sposób przez nie przebrnąć, choć koniecznie trzeba by było to zrobić. I tak jest z biografią Gauguine’na. Całkiem inaczej jest z biografią Maneta, która parę lat temu zainspirowała mnie bardzo kiedy dowiedziałem się, że pan Manet pojechał do Boulogne, po, by namalować tam stojący w porcie amerykański okręt „Kearsearge”. Potem zaś namalował jeszcze okręt konfederacji „CSS” Alabama. Zrobił to wszystko rzecz oczywista po to, by zdobyć nowe malarskie doświadczenia, które pomogły mu potem w konkurowaniu z innymi malarzami. Można opowiadać o tych sprawach w ten sposób, albo modyfikować ów sposób w nieskończoność, aż dojdziemy do jednego lub kilku metajęzyków, które staną się kanonem pisania i mówienia o sztuce. Można, ale przymusu nie ma. I my się do tego nie zniżymy. Okręty „Kearsreage” i „Alabama” to jednostki wojenne, amerykańskie, służące we wrogich prowadzących walki państwach, a Francja miała w Ameryce liczne interesy. Wojna zaś secesyjna otwierała przed owymi interesami perspektywy wręcz nieziemskie. Jeśli przypomnimy sobie, że Eduard Manet namalował kilka wersji rozstrzelania cesarza Maksymiliana, to potwierdzi ów fakt różne nasze, czarne przypuszczenia.

Ja może teraz uczynię pewną dygresję. Na korzyść polskich historyków sztuki świadczy to, że oni się sprawami XIX malarstwa francuskiego zajmują dość powierzchownie. Myślę, że doskonale wszystko rozumieją, ale co mają robić? Przecież nie powiedzą głośno tego co i tak widać. Byłoby to wbrew popularyzacyjnym trendom, które utrzymują przy życiu wielkie domy wydawnicze i politykę kulturalną państw i organizacji ponadpaństwowych.

Niby wszyscy wiedzą, że ojciec Eduarda Maneta był – podaję za wiki – szefem gabinetu w ministerstwie sprawiedliwości. Matka zaś była spokrewniona z rodziną Bernadotte, czyli z królewską rodziną Szwecji. Karol XIII był jej ojcem chrzestnym. Pan Perruchot, a od jego czasów ton popularyzatorskich prac dotyczących malarzy XIX wieku nie zmienił się wiele, dodano do nich tylko agresywne wątki seksualne, ze szczególnym wskazaniem na kazirodztwo, sprawy te omawia w znanym nam sposób. Pisze, że był konflikt pomiędzy ojcem a synem o przyszłą karierę syna. To jest jawny absurd, bo jakiż ojciec, ba, jakiż urzędnik chciałby dla syna kariery oficera marynarki, kiedy można się wygodnie urządzić, malując obrazy, które są stałym elementem rynku we Francji i które pełnią rozmaite, często dziś niezrozumiałe funkcje w życiu elit. Bo co do tego, że Manet należał do elit nikt wątpliwości nigdy nie miał. To jest bardzo ważna kwestia – malarstwo akademickie, romantyczne czy jakiekolwiek jest lokatą. Już o tym kiedyś pisałem, ale nieodmiennie muszę sam sobie to przypominać. Prowincjonalni hreczkosieje zjeżdżali do stolicy i kupowali obrazy jako zabezpieczenie przyszłości swoich, idących za mąż, córek. To niezwykłe, prawda? Jeśli teraz przypomnimy sobie aferę panamską i tych wszystkich oszukanych, drobnych akcjonariuszy, to coś nam zacznie świtać pod kopułą. Nie można bowiem zlekceważyć faktu następującego – II cesarstwo upada, ale nie upada idea monarchii. Republikanie związani z wielką, także żydowską, ale głównie londyńską burżuazją, chcą władzy absolutnej i nie może być to władza królewska, musi być to władza konwentu. Potrzebne są im do uzyskania tej władzy pieniądze, ale także propaganda, a to się wiąże ze stworzeniem całego, nowego obszaru komunikacji pomiędzy wszystkimi warstwami społeczeństwa. Malarstwo i dyskusja wokół niego nadaje się do tego jak mało co. Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę, że promowane jest ono nachalnie w republikańskich gazetach, przez republikańskich dziennikarzy, to moment, w którym stanie się przedmiotem gwałtownych spekulacji finansowych nadejdzie szybciej niż się zdaje. I taki moment nadchodzi. Nie wiem ile było wielkich prywatnych kolekcji malarstwa we Francji i ile płacono za pojedyncze obrazy. Przyjmijmy takie założenie – od momentu kiedy na rynku pojawił się Eduard Manet asekurowany przez przyszłego ministra kultury Antonina Prousta, człowieka, który był w samym centrum afery panamskiej, cena ich stale rośnie. Tak naprawdę jednak grube przekręty zaczynają się w roku 1889, kiedy upada miedziowe imperium Eugene’a Secretana, tego, który sprzedał miedź na Statuę Wolności. Jego kolekcja idzie na licytację, a obraz Milleta „Anioł Pański” osiąga na niej rekordową cenę 553 tysiące franków. Proponuje ją minister kultury Antonin Proust, aferzysta, który chce zakupić obraz dla Luwru. Okazuje się jednak, że Proust nie ma takiej sumy i obraz kupuje American Art Association. Jest rok 1889, ważny rok, rok wielkiej wystawy w Paryżu, rok w którym cały świat przybywa do Paryża, żeby podziwiać wieżę Eiffla, rok rzekomego samobójstwa arcyksięcia Rudolfa i rok, w którym kończy się afera panamska. Pan Secretan zaś, zostaje – poprzez sprzedaż swojej kolekcji uratowany od bankructwa. Może spłacić wierzycieli i dalej robić interesy na miedzi. Co to wszystko znaczy? Otóż tyle, że wrogość jaką do niedawna pałali do siebie politycy Francji i USA, prowadząc wojnę w Meksyku, zostaje unieważniona. Unieważnione zostają także kokieteryjne ruchy, jakie za pomocą Moritza Szepsa, dziennikarza rodem z Buska, na Podolu, mieszkającego na stałe w Wiedniu, wykonywał wokół Habsburgów Georges Clemenceau. O tym, że opcja porozumienia z Wiedniem nie będzie się liczyć było już wiadomo wcześniej, a więc następca tronu – jako filar tej opcji – przestał być potrzebny. Francuzi, dzięki genialnemu posunięciu Antonina Prousta – opiekuna „zbuntowanego” malarza Eduarda Maneta - wpuszczają na swój rynek Amerykanów, ci zaś widząc po ile kupuje się płótna i ile gotowe są płacić instytucje rządowe za jakiś nędzny obrazek, biorą wszystko jak leci. Powstaje gigantyczna koniunktura, która musi być utrzymywana przez dziennikarzy, a także przez dopływ na ten rynek coraz to młodszych i bardziej „oryginalnych” malarzy. Nie można tego tak po prostu zamknąć bo obszar spekulacji jest za duży i zbyt łatwy do eksploatacji. Trzeba jednak wykonać pewne ruchy – najpierw unieważnić akademię, a potem ją przejąć. Prasa jest już w zasadzie opanowana, a więc można o tych obrazach pisać co się chce. Warto wspomnieć kto pierwszy wskazał obraz Milleta, jako coś wyjątkowego. Był to premier Leon Gambetta, dobrze nam znany, żydowski sprzedawca pikli z Nicei. W sieci można znaleźć wiele artykułów o tym, że Gambetta był znawcą, ale bez przesady. Każdy Francuz był wtedy znawcą, albowiem inwestował pieniądze posagowe w sztukę i miał gwarancję, że to dobra inwestycja. Akademia dawała mu tę gwarancję. Od roku jednak 1889 akademia nie udziela już gwarancji. Nie udziela jej już nawet rząd, jak to było za czasów Gambetty, który zmarł w 1882 roku. Teraz nie ma już żadnych gwarancji, rynek jest otwarty, a to znaczy, że każdy może na nim spekulować w dowolny sposób. O ile ma pieniądze rzecz jasna. Jeśli przypomnimy sobie teksty, które tu publikowałem w związku z filmem „Vincent”, to okaże się, że dwa bracia, których podejrzewano o zamordowanie Van Gogha nosili nazwisko Secretan. Nie pamiętam jednak czy byli spokrewnieni z Eugene’m Secretanem. Będę się jednak upierał, że musieli mieć z nim coś wspólnego, bo obecność Van Gogha na rynku francuskim, Van Gogha, który miał za sobą praktykę w Londynie i którego brat był z domami aukcyjnymi Londynu związany, groziła krachem i zmianą trendów. Trzeba go było więc wykończyć, a jego obrazy przejąć i wtedy wpuścić na rynek. Ktoś powie – ale to jest zwykła bandydterka? No ta, a czego wyście się ludzie spodziewali?

Rząd III republiki i aferzyści z nim związani używają koniunktur na rynku sztuki do zasypywania dołów budżetowych jakie pozostawiają wielkie afery. Taka hipoteza. Używają tych spirali do ratowania własnego tyłka, a potem do nieprzytomnego bogacenia się. Okazuje się szybko, że można tymi obrazami nie tylko zasypać doły, ale także wypiętrzyć góry. Potrzebne są tylko inne niż finansowe i spekulacyjne uzasadnienia dla tych projektów. No i takie rzeczy się formułuje, nie tylko w prasie, ale przede wszystkim w akademii, która nie ma innego wyjścia, jak tylko wprząc się w ten rydwan obłąkania.

Powróćmy teraz do obrazu Milleta „Anioł pański”. On jest omawiany zawsze jako sztandarowe dzieło szkoły Barbizon. Nie widziałem go nigdy, ale nie ma to znaczenia. Przecież Gambetta mógł wskazać dowolny obraz i od czegoś innego rozpocząć całą tę karuzelę. Obraz ten jest demaskacją, albowiem po II wojnie światowej okazało się, że w miejscu stojącego pomiędzy kobietą a mężczyzną koszyka znajdowała się wcześniej trumienka. Wskazywał na to Salwador Dali, który miał, jak to on, dobre informacje, ale nie wiadomo skąd wzięte. Jeśli mamy scenę o świtaniu, na polu kartofli, a jej bohaterami jest para wieśniaków, stojących nad trumienką dziecka, to ja bardzo przepraszam, ale to jest chyba jakieś sentymentalne, pardon gówno, a nie wielkie dzieło? Czyż nie?

No chyba, że chodzi o to iż dziecko umarło nieochrzczone, a podły pleban nie chciał go pochować na cmentarzu i rodzice muszą zagrzebać je na polu. Ale wtedy to jeszcze pogarsza sytuację pana Milleta, bo stawia go w rzędzie pacykarzy bawiących się anegdotą.

Pan Millet namalował tę scenę, ale ktoś musiał go przywrócić do przytomności słowami – Jean, to nie jest dobry pomysł z tą trumną...to jest wręcz fatalne i zalatuje dewocją. Przemaluj to i daj coś innego. - Ale co? Nie wiem...może koszyk z ziemniakami? - Dobra zmienię to…

Któż to mógł być? Ja nie wiem. Może Gambetta, może Clemenceau, a może jeszcze ktoś inny…

 

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG i do księgarni Przy Agorze.

 

Zapraszam także na stronę www.prawygornyrog.pl



tagi: iii republika  akademia  historia sztuki  afera miedziowa  afera panamska 

gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 09:55
55     3777    10 zaloguj sie by polubić
Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

Komentarze:

gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 10:09

Dzięki. Przypomnę tylko, że pisałem o tym w Baśni amerykańskiej

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @betacool 6 sierpnia 2019 10:15
6 sierpnia 2019 10:17

553 tysiące franciszków. Biografia Cezanne'a autorstywa Henri Perruchot zaczyna się od słów - mój ojciec był geniuszem - zostawił mi 250 tysięcy. I przez to pan Cezanne nie musiał nigdy pracować...A tu proszę - 553 tysiące

zaloguj się by móc komentować

sigma1830 @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 10:24

OT

"mamy scenę o świtaniu, na polu kartofli"

W XIX w. Anioł Pański było odmawiane trzy razy dziennie i poprzedzone zawsze biciem dzwonów. Wg krytyków jest to scena wieczornej modlitwy. Millet pochodził z chłopskiej rodziny, malował głównie wiejskie sceny.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 10:27

Dali domalował swoją reminescencję obrazu. Bardzo ciekawa w dużym zbliżeniu.

https://myvimu.com/exhibit/54736078-dali-reminiscencja-obrazu-aniol-panski-1935

Tam gdzie w pierwowzorze koszyk/trumiena, u Dalego ktoś życzliwy prowadzi małe dziecię i objaśnia znaczenie wziesionych budowli.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @sigma1830 6 sierpnia 2019 10:24
6 sierpnia 2019 10:27

Najmocniej przepraszam, niech będzie, że to wieczorna modlitwa....nie zmienia to jednak niczego w moich sugestiach. Była trumna a jest koszyk

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @Stalagmit 6 sierpnia 2019 10:23
6 sierpnia 2019 10:29

Czy mógłbyś sprawdzić w którym dokładnie roku Juliusz Zagórski, brat sławnego generała porzucił służbę w armii austro węgierskiej i zatrudnił się w amerykańsko niemieckim przedsiębiorstwie żeglugowym?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Stalagmit 6 sierpnia 2019 10:30
6 sierpnia 2019 10:31

Na maila mi to prześlij, bardzo proszę

zaloguj się by móc komentować

chlor @Stalagmit 6 sierpnia 2019 10:07
6 sierpnia 2019 10:40

Manet trzyma w rękach miedzianą rurkę od instalacji wodnej lub c.o. Nawet widać lutowanie na kolanku. Własnie czyszczę rurki w kuchni więc jestem na bieżąco.

zaloguj się by móc komentować

sigma1830 @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 10:27
6 sierpnia 2019 10:42

Tak, wiem, że to off topic, przepraszam. Millet malował to na zamówienie, ale  zamawiający obrazu nie odebrał.  Kto kupi  scenę modlitwy dwojga wieśniaków nad trumienką dziecka? No to przemalowal trumienkę na coś bez znaczenia. Dali naprawdę nie odkrył Ameryki.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 10:17
6 sierpnia 2019 10:45

Sięgnij jeszcze do pełnej ciekawych historii książki Vollarda - "Słuchając Cezannea, Degasa i Renoira".

Tam na początku książki na przestrzeni dwóch zdań tekstu biedny kapelusznik z Włoch ( ojciec Cezannea) dorabia się na handlu starociami swojego banku.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 6 sierpnia 2019 10:45
6 sierpnia 2019 10:46

To są wyimki ze wspomnień Volarda, które mam. Ty sobie lepiej kup te wspomnienia

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @sigma1830 6 sierpnia 2019 10:42
6 sierpnia 2019 10:47

Może i nie odkrył, ale zaciekłość z jaką broniono tego koszyka zdumiewa

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @sigma1830 6 sierpnia 2019 10:42
6 sierpnia 2019 10:53

No dobrze, a jaką mamy pewność, że z tym zamawiającym co nie odebrał obrazu to nie jest taka hagada? 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 10:46
6 sierpnia 2019 11:01

Mam od dawna.

Urzekające historie. Kasjer banku Cezannea spędza całe dni kafejce,  w której spotykali się ludzie interesów. Jego informacje były tak pewne, że nie było miejsca na żadne błędy. Nic dziwnego, że kariera syna i jego obrazów też potoczyła się obłędnie bezbłędnie.

 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 11:18

Ciekawe jaka historia kryje się za "naszymi" sztukami

"...Wicepremier przypomniał, że w ramach zakupu całości kolekcji Czartoryskich za 476 mln 614 tys. 800 zł., państwo polskie weszło w posiadanie 86 tys. obiektów muzealnych i 250 tys. obiektów bibliotecznych, a także zyskało prawo do roszczeń Fundacji Książąt Czartoryskich wobec dóbr kultury, które zostały utracone podczas II wojny światowej – a także prawo do roszczeń spadkobierców. 

– Doprowadziliśmy także do zrzeczenia się tych roszczeń. Wyczyściliśmy problem, który był sygnalizowany od bardzo wielu lat przez polskie środowisko muzealników, znawców i historyków sztuki, którzy od lat także próbując rozwiązać problem relacji między Fundacją – właścicielem kolekcji Czartoryskich – a polskim państwem, postulowali zakup tej kolekcji – dodał. 

– Zakupiliśmy całą bibliotekę i całą kolekcję z obrazem Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem”. (...) Uważany za słabszy obraz ostatnio został zakupiony za 45 mln dolarów. 14 tylko obrazów Leonarda da Vinci jest na świecie, ten nasz jest jednym z dwóch, trzech być może najpiękniejszych. Mówimy o tego rodzaju bezcennych rzeczach – wyjaśnił minister..."

„Zawiadomienie prokuratury ws. zakupu kolekcji Czartoryskich jest bulwersujące”

zaloguj się by móc komentować

betacool @Stalagmit 6 sierpnia 2019 11:16
6 sierpnia 2019 11:20

W Tytusie,  Romku i A'Tomku to są "strzały znikąd".

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Stalagmit 6 sierpnia 2019 11:16
6 sierpnia 2019 11:23

gdyby to było łatwe, to bym Cię nie prosił. On nie zginął od żadnej skrytobójczej kuli. Potem opuścił też, bez konsekwencji, szeregi polskie

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @OdysSynLaertesa 6 sierpnia 2019 11:18
6 sierpnia 2019 11:24

Takie zakupy nie mają znaczenia, nie można na tym spekulować. Gdzie tu zarobek? Na sprzedaży biletów? Jedna bomba i tego nie ma

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Stalagmit 6 sierpnia 2019 11:16
6 sierpnia 2019 11:33

"... za jakieś nieciekawe historie."

Zwykle okazuje się, że te historie są bardzo ciekawe.

zaloguj się by móc komentować

sigma1830 @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 10:53
6 sierpnia 2019 11:54

To raczej Dali próbował z tego ukuć mit  bardzo w stylu pisemek kolorowych. Według niego para wieśniaków zamordowała swoje dziecko i przywiozła je taczką na miejsce pochówku.

Millet ukończył płótno w 1859 roku na zlecenie amerykańskiego początkującego malarza i kolekcjonera, Thomasa Golda Appletona. Jednak ponieważ obraz nie został odebrany, Millet domalował wieżę kościoła i zmienił tytuł  na Anioł Pański. Wytłumaczył to zachowaniem swojej babci, która słysząc dzwony kościelne, zawsze przerywała pracę i odmawiała modlitwę.

zaloguj się by móc komentować

sigma1830 @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 12:05

Kiedy Salvador Dali  uznał, że jest to scena pogrzebowa, Luwr postanowił prześwietlić dzieło i okazało się, że jedna z warstw farby w miejscu kosza z ziemniakami układa się w charakterystyczny kształt podobny geometrycznie do trumny. Wydaje się zatem możliwe, że Millet początkowo namalował modlitwę nad trumną dziecka – swoją wersję "Pogrzebu w Ornans" Gustava Courbeta, a następnie przekształcił ją w modlitwę na Anioł Pański.

"Anioł Pański" został sprzedany przez artystę tuż po zbyciu innego obrazu o podobnej tematyce. "Kobiety zbierające kłosy" zostały wystawione na Salonie w 1857 roku i znalazły nabywcę, ale za kwotę poniżej żądanej przez Milleta (obraz wystawiony za cztery tysiące sprzedano za trzy tysiące franków). Obraz Anioł Pański  sprzedał za około tysiąc pięćset franków.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @sigma1830 6 sierpnia 2019 12:05
6 sierpnia 2019 12:13

Gdzie jest ten moment kiedy oni wyczuli, że można na tym robić szwindle?

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 10:29
6 sierpnia 2019 12:18

Wychodzi na to, że w 1905.

"Syn powstańca i córki generała rosyjskiego, najgorętszej później patryotki polskiej, początkowe studya kończy w Krakowie w gimnazyum Sobieskiego; poczem — podobnie, jak młodszy brat jego Włodzimierz, dziś szef sztabu Legionów — poświęcał się studyom wojskowym . Po trzech latach w Wienerneustadt pobytu, jako podporuczirik w stępuje w roku 1898. do c. i k. 12 pułku ułanów. W trz y lata potem miody, św ietny ułan zostaje porucznikiem i adjiuttamtem pułkowym . O tw iera się przed nim niew ątpliw ie duża k ary era w ojskowa, ale odzyw a się i żyw a, bujna natura. W r. 1905. w ystępuje porucznik z czynnej służby i przenosi się do rezerw y, w stępując rów nocześnie do jednego z Wielkich to w arzy stw okrętowych."

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @bolek 6 sierpnia 2019 12:18
6 sierpnia 2019 12:23

I za to go ściga kontrwywiad, w którym potem zatrudni się jego brat. To niezwykłe moim zdaniem. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @sigma1830 6 sierpnia 2019 10:42
6 sierpnia 2019 12:26

"Kto kupi  scenę modlitwy dwojga wieśniaków nad trumienką dziecka?"

Np. Żeromski.

zaloguj się by móc komentować

sigma1830 @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 12:13
6 sierpnia 2019 12:29

Skończył się mecenat Kościoła, to powyłazili różni tacy.

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 12:23
6 sierpnia 2019 12:33

No ale te linie to była podobno przykrywka dla wywiadu, nie?

http://foxmulder2.blogspot.com/2019/03/restituta-hk-stelle.html

OT

Jaki śliczny koment tam jest :D

"Bez przesady,Macieiejewski ma rozne szajby,ale przynajmniej wydaje ciekawe ksiazki i nieslyszalem jakis kalumni od niego na Pilsudzkiego,ale za to przeczytalem ksiazke ks.Tokarzewskiego ktory byl kapelanem Jozefa i znal cale towarzystwo belwederskie,obraz jest wstrzasajacy,ateusze,rozpustnicy,satanici i okultysci"

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @bolek 6 sierpnia 2019 12:18
6 sierpnia 2019 12:34

W jednym z towarzystw okrętowych, którego statki woziły imigrantów zarobkowych do Hameryki z krajów niemieckich? Wojskowy znalazł się na właściwym miejscu, a jego brat wojskowy ubek zabezpieczał interes po linii ubeckiej, jednocześnie prowadząc naszego późniejszego ukochanego wodza. Co za siara.

zaloguj się by móc komentować

bolek @Stalagmit 6 sierpnia 2019 12:36
6 sierpnia 2019 12:37

Szukajcie...;-) Dzięki!

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @bolek 6 sierpnia 2019 12:33
6 sierpnia 2019 12:45

Przede wszystkim dla handlu żywym towarem, męskim i żeńskim. Dla wywiadu pewnie też

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2019 11:24
6 sierpnia 2019 13:20

Ba... Oprócz nieziemskich istnieją całkiem przyziemne interesy... Każdy orze jak może. Grunt że mechanizm wyłudzenia "na sztukę" działa, a wręcz imponuje... A kto by śmiał się (sprzeciwić/umniejszyć) "dobrunarodowemu" ten kiep.

https://prawodoprywatnosci.pl/dlaczego-fundacja-czartoryskich-przekazala-majatek-do-liechtensteinu/

zaloguj się by móc komentować

kalixt @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 16:10

A ilu jest dzisiaj takich, którzy nie muszą pracować, albo tylko ''pełnią funkcje'', bo ojcowie i dziadkowie zadbali, żeby nie musieli pracować. Sam znałem paru. Niech Bóg się nad nimi zlituje.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 16:42

Sztuka, sztuką a i francuzi tworząc koniunktury muszą mieć target oraz liczyć na fascynację. Choć może "francuski rząd" wymyślił technologię fascynacji ameryki. Fascynuje amerykanów francuskie malarstwo, fascynuje amerykanów i francuska muzyka. Rodzina Gershwin to dobry przykład z jej WPŁYWEM na technologie muzyczne i wizualne. Takiego George Gershwin-a pociągało bycie francuskim i paryskim. I mimo fascynacji to co stworzył było wybitne i może nie niepowtarzalne ale przecież nie wszyscy dostrzegają, że to co mają przed oczami to brylant.

I żeby jeszcze pana Stefana Bratkowskiego wyklawiszować, to fascynującym jest, że mając rozeznanie wystaryczyło mu jedynie przewalanie budżetowych pieniędzy. On mnie się ZAWSZE będzie kojarzył negatywnie z kilkoma zdaniami z filmu o Jacku Karpińskim. Film był jednym z odcinków cyklu Zagadki tamtych lat - Co się stało z polskim Billem Gatesem - Jacek Karpiński  (od 9 minuty pan Stefan). 

 

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @kalixt 6 sierpnia 2019 16:10
6 sierpnia 2019 17:12

albo "piastują stanowisko".

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @bolek 6 sierpnia 2019 12:33
6 sierpnia 2019 19:08

Zacząłem czytać ale dalej już dałem sobie spokój. Co za gówno. I żyjemy w nim w Polsce do dzisiaj.

Na marginesie, ja nie. Ale czy lepiej? Nie wiem.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 20:46

Jestem w polu, jak w Polsce, żniwa w temacie, chce się żyć  ☺

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 21:34

Podrzucę kilka innyh zdjęć, England in pictures, tak to w ich języku jest. To są takie moje miejsca, gdzie jestem ja i nikt inny. To lubię.

A jak widać na ostanim zdjęciu, Plantagenet firma, nawet na tym zadupiu angielskim, gdzie jestem, ma się, jak należy, bo zawsze tak było

zaloguj się by móc komentować

genezy @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 22:04

 

13 sierpnia 1889 r. - ANGELUS JEAN FRANCOIS MILLET.

Argus (gazeta Melbourne, Vic.: wtorek 13 sierpnia 1889 r., strona 7.

Francuskie gazety dostarczone przez ostatnią pocztę zawierają pełny raport ze sprzedaży kolekcji Secretana obrazów i innych dzieł sztuki w Paryżu w dniach 1, 2 i 3 lipca, kiedy to"Angelus" Jeana Trançoisa Milleta przyniosł niesamowitą sumę 22 120 funtów. Zawiera tylko dwie postacie wieśniaków, mężczyzna i kobieta, którzy przerywają swoją pracę kopania ziemniaków na polu, aby skłonić głowę w modlitwie i powtórzyć słowa "Angelut Domini nuntiavit Marie", jak dźwięk odległego dzwonu unosi się obok nich z wieży kościelnej słabo określonej na jaśniejącym horyzoncie. Malarz wiejskich scenerii, kiedy wykonywał pracę 30 lat temu przytłoczony przez wstydl wyrastające ze skrajnej biedy, i pomyślał, że czuję się niezwykle zarozumiały, gdy M Alfred Feydean dał mu 7 funtów za płótno, a nabywca jest nazywany głupcem przez swoich przyjaciół za wydawanie tylu pieniędzy na tak wulgarny temat, namalowany przez stosunkowo mało znanego artystę M Fierre'a Blanca stał się jego następnym posiadaczem, za cenę ot £120, w połowie rozstał się z nim za tę samą kwotę do rąk krewnego, który sprzedał go za £200 do M. Van Praet, belgijski minister  (pastor?) w Paryżu. Po przejściu przez trzy inne pary rąk, już po śmierci malarza, obraz został kupiony przez pana J W Wilsona za £1,520 i przyniósł £6.500 w 1881.

Na sprzedaż tego rodzaju w Paryżu jest rzeczą oczywistą, że wszystkie takie dzieła sztuki są oceniane przez zaprzysiężonych ekspertów, a ich wstępna wycena jest stwierdzana, gdy dana praca została wystawiona 2-giego dnia miesiąca z wyceniona została na 12.000 funtów, a licytacja rozpoczęła się na kwotę £4.000 i cena raptownie wzrosła do L 6,400. i wtedy konkurs był prowadzony przez pół tuzina dealerów obrazów i agentów tor galerie publiczne i prywatnych nabywców " 190.000 franków", powiedział przedstawiciel amerykańskiego finansisty mieszkającego w Paryżu, "220.000, ' zawołał agenta tha American Art Association , 230.000 była następna oferta, od sekretarza Art Club miasta Rotterdam, " 250.000 ' wtrącił kupujący tor Corcoran Museum w Chicago, ' 26O.OO0 wrzasnął M Proust, członek syndykatu , wtedy w połowie jakiś obcy podbił, a licytacja zaawansowanych skok graniczy już 400.000, gdy emocje publicznoci znalezły ujście w wiwatach. Kolejna oferta należała do Proust i wydawało się że obraz pójdzie do niego, kiedy zaczęło się od nowa: obecnie 470,000 franków był oferowany przez American Art Association, a agent tha National Gallery of London poszedł 2,000 franków wyżej, a mimo to licytacja trwała dalej, wśród rosnącego podniecenia Osiągnęła ona pół miliona, M Proust zrobił krok o 2000. Krótka przerwa, i obraz poszedł do niego. Zaczęły się protesty, szczególnie od strony Amerykanów. prowadzący aukcje był zbyt szybki, aukcję kontynłowano pomiędzy dwoma Amerykanami i M. Proustem i oferty zwiększały się za każdym razem o 10.000 FRF. Później okazało się że Francuz był zdeterminowany aby mieć ten obraz coute qui coute, i jego oponęci oddali mu pole. Otrzymał obraz za 553.000 franków czyli 22.120 funtów i kiedy ogłoszono, że obraz zawiśnie w Luwrze aplauz za aplauzem rozbrzmiewał z galerii.

Wśród innych obrazów w wysokich cenach sprzedawane były " Holenderskie wnętrza" P van Hoogh, 11,000 funtów , "Cuirassiers"  Meissomer, 7.600, i “Prom " przez Troyon, £4,800. Mały medalion, tezy/e z korony, za który pierwotnie zapłacono 12 funtów, przyniósł nie mniej niż 800 funtów, wartość wielkiego diamentu "Hie całkowite dochody z pierwszych dwóch dni" sprzedaży wyniosła 5 493 570 franków, czyli prawie 220 000 funtów szterlingów.

 

zaloguj się by móc komentować

genezy @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2019 22:14

To jest jakoby Rentgen z lat sześdziesiątych- co ciekawe ale chyba innego Rentgena już później nie zrobiono co jest dosyć zaskakujące. W mojej ocenie Dali, oczywiście był zafascynowany tym obrazem (jego ceną najpewniej), ale sama trumienka jest trochę denta bo widły musiały by być szpadlem, a worki ziemniaków powinny też być zamalowane- trochę tak dziwnie zakopywać truchełko w przerwie kopania ziemniaków. Angelus i truchełko to surrealizm jak dla mnie, znaczy...

Majewski też nakręcił coś o tym tytule, ale nie mogłem przez to przebrnąć.

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @Stalagmit 7 sierpnia 2019 07:26
7 sierpnia 2019 07:35

Na to czekałem. Już o panu prezydencie Chile kiedyś pisaliśmy, próbował wydobywać miedź bez zgody Anglików. Musiał sie zabić, bo marynarka wojenna odmówiła mu posłuszeństwa

zaloguj się by móc komentować

genezy @genezy 6 sierpnia 2019 22:04
7 sierpnia 2019 08:41

Okazuje się, że Antonin Proust reprezentujący Louvre podczas aukcji miał tylko 180.000 franków także podbijał cenę bez pokrycia. Dzień po aukcji zaproponował obraz panu Sulton z American Art Association za cenę o 1000 franków mniejszą i obraz pojechał do USA.

Cała aukcja przyniosła tak udany rezultat z powodu zsynchronizowania jej z obecnością licznych bogatych Amerykanów którzy pojawili się we Francji na główne uroczystości Wystawy Światowej, gdzie zaprezentowano Wieżę Eiffela 

https://en.wikipedia.org/wiki/Exposition_Universelle_(1889)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Stalagmit 7 sierpnia 2019 08:38
7 sierpnia 2019 08:43

Monsieur Bobana mam na oku od wielu lat. Nie pamiętam kto, ale ktoś mi sugerował, że te czaszki to on zamówił w Bolesławcu

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @genezy 7 sierpnia 2019 08:41
7 sierpnia 2019 08:44

Mieli chłopcy rozmach, nie ma co gadać

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Stalagmit 7 sierpnia 2019 08:54
7 sierpnia 2019 09:00

Weź, to jest niezłe. Znajdź mi coś o tym, to będę miał pół amerykańskiej książki tom II gotowej

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Stalagmit 7 sierpnia 2019 07:26
7 sierpnia 2019 12:19

Można by się pokusić o uproszczenie, że rynek sztuki pełnił rolę "luzowania ilościowego" dla ułatwienia różnego rodzaju spekulacji. O tyle bardziej ekskluzywnych od dzisiejszych "ran"ów, że wtedy tzw. ulica była całkowicie odcięta od "współudziału"... Demokracja ludowa to jednak znakomity wynalazek.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Stalagmit 7 sierpnia 2019 13:14
7 sierpnia 2019 13:39

No ale żeby się takim rynkiem posłużyć do niecnych celów, trzeba go było najpierw "dobrze" zepsuć (czyt. zdesakralizować), czyniąc jednocześnie masowym, oraz cooltowym po świecku (humanistycznym)... Tego na pewno nie uczą na żadnym kierunku z "historii sztuki"

PS doskonały portret... Wystarczająco niewyraźny, żeby wąsy, frak/smoking (muszka?) i buńczucznie zaplecione ręce zrobiły odpowiednie wrażenie :) (bez konieczności pokazywania we wiadomościach)

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Stalagmit 8 sierpnia 2019 15:42
8 sierpnia 2019 18:37

Poza (zwłaszcza ułożenie nóg) zupełnie jak u dzisiejszych pogodynek/prezenterek (z wiadomości właśnie), tudzież celebrytek na tle tzw ścianki.

Cóż za figura... skrojona pod surdut (angielski zresztą)

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Stalagmit 8 sierpnia 2019 18:40
8 sierpnia 2019 18:46

Dokładnie to samo pomyślałem :) Teraz łatwo będzie zapamiętać typa.

Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Stalagmit 8 sierpnia 2019 18:51
8 sierpnia 2019 18:53

Czy on nie ma w twarzy czegoś z Kronenberga?

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski 8 sierpnia 2019 18:53
8 sierpnia 2019 18:57

Oni wszyscy i z twarzy i z pozy wyglądają identycznie... nienaturalnie w pretensjonalny sposób. A im bardziej nadęta mina tym śmieszniej.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Stalagmit 8 sierpnia 2019 18:59
8 sierpnia 2019 19:04

Tak... Trudno tu o swobodny uśmiech i adekwatną radość w oczach... Utkwionych tępo gdzieś przed siebie... Brzemię panie! Odpowiedzialności 

Jeszcze raz ukłony

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować