Święta Katarzyna ze Sieny. Fragment
Podczas gdy wiek XIII całą swą siłą żywotną dążył ku jedności katolickiej wiary, to XIV w wybitnym ku tamtemu przeciwieństwie, wytężał całą swą energię, by wprowadzić rozdział w Kościele i przygotować wielką schizmę.
Po Ludwiku świętym wstąpił na tron Filip Piękny i wtedy to papiestwo zostało znieważone przez zamach Wilhelma Nogareta na osobę i wolność papieża. Monarchia francuska przyjmując Głowę Kościoła w Avignonie zdawała się ją wciągać przez to samo w orbitę swoich poczynań. Toteż Ludwik Bawarski zwalcza papiestwo zarzucając mu, że wysługuje się domowi francuskiemu i krzyżuje jego politykę włoską. Równocześnie na równinach toskańskich i umbryjskich partia Gwelfów pozbawiona swego wodza rzymskiego ulega wewnętrznemu rozprzężeniu i słaby stawia opór ujemnym wpływom zewnętrznym.
We wszystkich zresztą państwach wieje duch centralizacji, zrodzony z przesadnego i drażliwego legalizmu. W chwili, gdy Anglia zadaje gwałtowne ciosy Francji, republiki włoskie korzystając z tych zamieszek pragną odzyskać lub utrwalić swoją niezależność. Wszelako geniusz, cierpliwość i przebiegłość Albornoza przywraca papieżom państwo kościelne. Rozszerza się ono teraz ku północy, a obejmuje księstwo Spoleto, Marchię Ankońską, Romanię, i Bolonię — tak, że władza papieska sięga aż do bram Mediolanu, skąd tyran Bernabò Visconti podejrzliwie pilnuje swojego współzawodnika.
Na północ od Pistoi linia graniczna państwa kościelnego zaostrza się wydłużeniem ku Pizie, grożąc zagarnięciem wolnych dotąd państw toskańskich. Wyłania się ponętny plan polityczny: Mediolan i Florencja podają sobie dłonie; należy je więc odosobnić przez alians Pistoi, Lukki, Pizy, który by z jednej strony wywierał nacisk na Toskanię, a równocześnie trzymał w szachu srogiego Viscontiego.
W roku 1371 nowy legat Grzegorza XI, Piotr Estaing opanował Perugię, — gdzie Gerard du Puy zoslał zamianowany gubernatorem. Podejrzenie pada na Gerarda, iż umyślnie waśni, by samemu objąć władzę, — że szerzy niezgodę między Castiglione a Arezzo — i że cichaczem udziela pomocy Cionemu Salimbeni dla obalenia sieneńskiej Signorii. Tej taktyce przeciwstawia Bernabò swój plan — bardzo zresztą prosty. Cel jego jest przejrzysty: wyprzeć papieża z Bolonii ku marchiom, przyprzeć do morza i sprzymierzywszy przeciw niemu rzeczypospolite toskańskie odrzucić go ku Rzymowi. Florencja znajduje się w ręku Gwelfów, lecz stronnictwo Gibelinów wciąż jeszcze silne, popiera zamysły Mediolańczyków. Z tą chwilą zaczyna się równolegle na dwu frontach wojna przeciw Grzegorzowi XI.
Bernabò pierwszy wyrusza w pole, ale pobity pod Pesaro i Chiesa w 1373 r. widzi, jak poddają się papieżowi Vercelli, Ossola, Piacenza, Pawia — wobec czego musi podpisać rozejm w Bolonii dnia 4 czerwca 1375 r.; ale nie przestaje popierać w Florencji partii wojennej. Wszystko zdaje się przemawiać za dojściem jej do władzy: zdzierstwa skarbowych urzędników papieskich, zakaz (wydany przez legata) eksportu zboża z Romanii do wygłodzonej Toskanii, zwolnienie z żołdu wojsk papieskich, które ich kondotier John Hawkwood chce poprowadzić w równiny arneńskie na pokojowe wywczasy. Toteż jednogłośny jest krzyk protestu. „Naprzód nas chcą zagłodzić, a potem najechać i zgnieść”. Niezadowolenie wyzyskuje partia Riccich — zwycięża — i dnia 25 lipca 1375 przychodzi do podpisania ligi mediolańsko-florenckiej. Ósemka wojenna fanatycznych Ośmiu Świętych, jak się ironicznie przezwali, wyda Ojcu św. wojnę nieubłaganą. Zanim jednak walkę podejmą, starają się pozyskać Sienę, Pizę, Lukkę, bo przystąpienie Pizy i Lukki ma zespolić blok mediolańsko-florencki; pozyskanie zaś Sieny dałoby swobodę działania przeciw Rzymowi.
Za wszelką cenę należało wstrzymać te odstępstwa; i rzeczywiście św. Katarzyna pracuje nad tym całą duszą, powodowana tak miłością dla Kościoła, jak i posłuszeństwem względem papieża. W tym to roku 1375 skromna córka farbiarza sieneńskiego oficjalnie wkracza w życie publiczne swej epoki.
Krwawej grze ambicji przeciwstawia plan genialny w swej prostocie, iście ewangeliczny: Uspokojenie chrześcijaństwa, zgrupowanie wszystkich państw dokoła papieża, zjednoczenie ich w walce przeciw niewiernym, słowem zastąpienie polityką chrześcijańską, polityki partykularnych interesów. W tym celu należy sprowadzić papieża do Rzymu i przygotować wyprawę krzyżową. Już w roku 1371 w liście do kardynała przedstawia jasno swe plany: „Proście Ojca Świętego o przybycie; niech nie zwleka już dłużej. Zachęćcie go, by podniósł sztandar Krzyża Świętego przeciw niewiernym, gdyż wówczas chrześcijanie zamiast toczyć walki ze sobą, zwrócą się niechybnie ku tamtym”. W roku następnym w
tym samym kierunku popycha legatów Piotra d‘Estaing i Gerarda du Puy: „Pokoju, pokoju
i jeszcze raz pokoju, najdroższy Ojcze! Zwrócić proszę uwagę papieża, że zguba dusz jest czymś ważniejszym, niż utrata miast”.
Nawoływania jej nie przeszły bez echa. Z początkiem 1373 roku Grzegorz XI wzywa
do wyprawy krzyżowej, lecz głos jego niknie wśród zgiełku i chrzęstu broni. Visconti jednak
ustępuje i w listopadzie wysyła poselstwo do Katarzyny, prawdopodobnie w celu przejednania papieża. „Ojcze drogi” — odpowiada święta szaleńcowi który ongiś kazał legatom połknąć przywiezione mu bulle ekskomunikujące go i dawał im do wyboru, albo poddanie się temu upokorzeniu publicznemu, albo, utopienie w najbliższej rzece. — „O najczcigodniejszy Ojcze, powinniśmy wybrać raczej ruinę doczesną, a nawet śmierć ciała niż utratę dóbr wiecznych... Pragnę, abyś pokornie głowę twą skłonił na łono
Chrystusa, który jest w niebiesiech w poczuciu miłości, — i na łono Chrystusa widomego tu na ziemi w Swoim zastępcy — z uczuciem szacunku dla Krwi Chrystusowej, której on klucze dzierży... Zaprzestań wojny z ojcem twoim! W Imię Chrystusa wzywam cię do pokoju prawdziwego i doskonałego z namiestnikiem Chrystusa na ziemi, a natomiast do podjęcia wojny z niewiernymi. Nakłoń się zatem do oddania osoby twojej i dóbr twoich na usługi Chrystusowi Ukrzyżowanemu”. Lecz układy te nie dopięły celu. Z obu stron nie chciano pokoju, a jednym z największych jego przeciwników był nowy legat papieski Wilhelm de Noëllet. Nadszedł wreszcie rok 1375, który według mniemania Katarzyny musiał przynieść decydujące rozstrzygnięcie. Jak przeczuwała, Mediolańczycy po przegranych walkach byli znużeni i upokorzeni. We Florencji co prawda stronnictwo wojenne nie zwyciężyło jeszcze, lecz wszędzie już radzono nad utworzeniem ligi antypapieskiej. Działanie szybkie, a silne, tłumne popchnięcie chrześcijan do wojny krzyżowej, zanimby nieprzyjaciele Kościoła zdołali zamysły swe umocnić, mogło dać chrześcijaństwu pokój na wewnątrz, a na zewnątrz obronę i należyte zadośćuczynienie. Katarzyna poświęciła tej myśli wszystkie swe siły i całą wymowę. Cały rok spędza na posłowaniu i podróżach, aby zapobiec przymierzu mediolańsko-florenckiemu, przeszkodzić jego rozszerzaniu się i skierować chrześcijaństwo na Wschód. W lutym przyjeżdża do Pizy, następnie na krótki pobyt do Sieny, a we wrześniu na rozkaz papieża udaje się do Lukki dla zapobieżenia jej odstępstwu. Stamtąd wraca do Pizy, gdzie w październiku spotyka się z dzikim Florentczykiem Donato Barbadori, który tam przybył dla przeciągnięcia na swą stronę Piotra Gambacorti. Pierwszego kwietnia otrzymuje Święta stygmaty Chrystusowe. Cała pałająca miłością Ukrzyżowanego błaga książąt chrześcijańskich o podjęcie „sztandaru Krzyża Świętego“ W tym celu przyjmuje posłów królowej Cypru, a srogiemu kondotierowi, Janowi Hawkwood, królowi węgierskiemu oraz jego matce, związkom florenckim, królowej Joannie z Neapolu i sekretarzowi papieskiemu Mikołajowi d‘ Osimo posyła płomienne listy, które powszechnie zawierają jedną myśl: „tajemnicę świętego i słodkiego przejścia”. Kończąc tę ciężką walkę dyplomatyczną, pisze do papieża: „Byłam w Pizie i Luce... Odwiodłam ich od łączności z członkami zepsutymi, które się zbuntowały przeciw Waszej Świątobliwości, lecz wielce się troszczę, że brak im od Niej słowa otuchy, podczas gdy nieprzyjaciele nieustannie ciągną lub grożą... Proszę, aby Wasza Świątobliwość napisała lub przemówiła”.
Papież się nie śpieszył, wydarzenia natomiast nie dały na się czekać. W Perugii siostrzeniec gubernatora postępowaniem swym doprowadził do skandalu; miasto się zbuntowało, całe Włochy zadrżały gniewem. W dziesięć dni osiemdziesiąt pięć miast stanęło zbuntowanych. Do wszystkich Florencja śle czerwone chorągwie, na których złotymi literami błyszczy napis: Libertas.
Te rzeczy działy się w grudniu roku 1375. Szóstego stycznia roku 1376 papież zapowiada swój powrót do Rzymu, lecz wpierw wzywa Ośmiu Świętych wojny przed swój trybunał w Awinionie. Katarzyna, która powróciła już do Sieny, niepokoi się tym, że papież przedłuża swój pobyt we Francji i przybiera postawę raczej sędziego niż ojca. „Nie takie są zamiary Przedwiecznej i Najwyższej Mądrości. Obiera Ona drogi najmilsze, najsłodsze i najmiłościwsze. Bóg chwyta nas na wędkę miłości... by doprowadzić do wielkiego pokoju. Oh! santissimo Babbo mio dolce... mówię Tobie o słodki ziemski Chryste, imieniem Chrystusa niebieskiego niech Wasza Świątobliwość działa spokojnie, bez gwałtu, a oni, żałując za swe błędy, przyjdą ukryć swe czoła na Jej łonie. Wtedy Wasza Świątobliwość będzie szczęśliwa! Wtedy, o słodki mój Babbo, Wasza Świątobliwość urzeczywistni swe święte zamiary i dokona świętego przejścia! Wznieś Ojcze, wznieś prędko sztandar Krzyża, a ujrzysz, jak wilki staną się owieczkami. Pokoju! Pokoju! Jeszcze raz pokoju! Przybądź Ojcze, przybądź, a nie zwlekaj. I niech Wasza Świątobliwość uzbroi się w odwagę, a nie obawia się niczego, bo Bóg z Nią będzie”.
Te wołania „łagodne, a rozdzierające” nie doszły Ojca świętego. Donato Barbadori zuchwale oznajmił papieżowi, że „ośmiu świętych" nie może się stawić. Klątwa papieska spadła
na rzeczpospolitą. „Na całym świecie — pisze Rajmund z Kapui — Florentczyków powtrącano
do więzienia, a dobra ich skonfiskowano". Byli wyklęci! Nadarzyła się dobra sposobność spalenia ich rękodzielni i zrabowania przedsiębiorstw! Magnaci kupieckiego świata mogli te
raz dać wyraz swemu niezadowoleniu z Florencji. A na jej ulicach odbywano ćwiczenia po
kutne i urządzano procesje wśród śpiewu Miserere. Ośmiu Świętych pomimo zdobycia Perugii i Bolonii musiało pomyśleć o rozejmie, aby przynajmniej zyskać na czasie. Katarzynę proszono o pośrednictwo, wysłała więc Rajmunda z Kapui z listem do Grzegorza XI, w którym tak pisała: „Bóg żąda od Waszej Świątobliwości trzech rzeczy: naprawy Kościoła, powrotu do Rzymu i urządzenia wyprawy krzyżowej”. W nocy z 1 na 2 kwietnia miała Święta widzenie,
które wywarło na nią wpływ decydujący: „Gdy tak ogień pragnienia wzrastał we mnie —pisze — ujrzałam... Wtedy Chrystus, słodki Jezus włożył krzyż na me ramiona, dał mi do ręki gałązkę oliwną i kazał ją zanieść wszystkiemu ludowi”. Przybyła przeto w okresie wielkanocnym do Florencji, by jej mieszkańcom wręczyć tę gałązkę. Tu cechy rzemieślnicze powitały ją u bram miasta. Następnie udała się do papieża, by dalej prowadzić układy pokojowe. W czerwcowy wieczór — (był to dokładnie 18 dzień tego
miesiąca) łódka, wioząca białe poselstwo płynęła w górę Rodanu. Serce Katarzyny musiało
zadrżeć z radości i smutku zarazem, gdy ujrzała „Avignon na swej olbrzymiej skale — jak śpiewa Mistral — Avignon szafarkę radości, ślące ku niebu strzeliste wieżyce swych dzwonnic, urocze zielenią, w którą je z wiosną przyodziewa a jesienią bezlitośnie ogołaca północny podmuch mistrala, Avignon, które więziło „w wieńcu swych strzelnic” słodkiego Chrystusa tej ziemi. Powołaniem Katarzyny było pójść zerwać te więzy tak, jak anioł, co w więzieniu jerozolimskim przełamywał okowy Piotrowe; lecz poczucie tego posłannictwa ją przygniatało.
Dwudziestego czerwca udzielił jej Grzegorz XI audiencji. „Po półgodzinnej rozmowie — pisze do Ośmiu Świętych wojny — papież zakończył, mówiąc, że jest gotowy przyjąć was, jak owe dzieci i uczynić, co uznam za najlepsze”. Lecz w międzyczasie władza we Florencji
przeszła w inne ręce i nowi posłowie usunęli pośrednictwo Świętej. Wtedy z całą odwagą
wzięła się do wykonania innych swych zamiarów, mianowicie zorganizowania wyprawy krzyżowej i sprowadzenia papieża do Rzymu.
Z siłą nadludzką stawiała czoło kardynałom, rodzinie papieża, miastu i posłom francuskiego króla. Pewnego dnia, gdy trwała w ekstazie, siostrzenica papieża zadała jej igłą głębokie ukłucie w piętę. Święta blada i słaniająca się odeszła. Niektórzy teologowie prześladowali ją podstępnymi pytaniami. Ojciec Grzegorza XI, Wilhelm de Beaufort, znienawidził ją. Książę Andegaweński chciał ją pozyskać dla sprawy Karola V, a oto córka farbiarza wzbudziła w nim, człowieku światowym, zapał do wyprawy krzyżowej. Tak to powoli, w rozmowie, w listach przedstawiała argumenty niezbite i usuwała trwogę, którą przejmował papieża ów Rzym złowrogi, gdzie jego poprzednicy niegdyś tyle ucierpieli, gdzie podobno trucizna była tak tania, nieporozumienie tak łatwe, a bunt bezlitosny: „Niech Wasza Świątobliwość nie będzie dzieckiem, lecz mężem odwagi” — mawiała; a gdy pewnego dnia wyczytała w sercu papieża ukryte życzenie powrotu do stolicy Piotrowej, potrafiła go natchnąć poczuciem męstwa. Okręty były już potajemnie przygotowane u brzegów Rodanu, a Grzegorz XI, aby się do nich dostać, musiał, jak mówi pewien historyk, przejść po siwej głowie swego ojca.
Było to 13 września 1376 r. W Marsylii, na wybrzeżu św. Wiktora, przyjęto papieża ze
łzami. A gdy kardynałowie z żalu i niezadowolenia grozili pozostaniem, rzekł do nich Ojciec
Święty z wielką stanowczością: „Nie zapominajcie, że posiadam w mej piusce dostateczną ilość kardynałów”. Musiano więc, choć z niechęcią, wsiąść na okręt. Orszak katarzyński obrał drogę lądową. W Tulonie Święta nie zdołała się ukryć przed rozentuzjazmowaną ludnością; musiano dopuścić choć niewiasty do jej pokoju. Następnie drogą Aureliusza dotarła do Genui. Tu — 18 października wylądował i papież po swej niebezpiecznej podróży, lecz wieści, którego czekały, nie były najlepsze. Rzym cały był w mocy powstańców. Florencja zwyciężała. Doża wenecki przyjął papieża chłodno. Zebrany konsystorz jednogłośnie uchwalił powrót do Avignonu lecz Grzegorz XI się wahał. Aż jednego wieczoru bez orszaku i pompy udał się do pałacu Scoti, w którym mieszkała Katarzyna. Wpuszczono go do pokoju Świętej. Rozmowa
przeciągnęła się do późnej nocy, papież jednak wrócił „pokrzepiony” na duchu. Nazajutrz galery papieskie zdążały znów ku Rzymowi, gdzie dwór jego przybył 17 stycznia 1377 r. O zmroku, przy „blasku” ośmiuset — przez Rzymian zapalonych — lampionów, biały muł papieski dzwonił podkowami o porozbijane płyty kamienne, na placu św. Piotra. Katarzyna zaś, przybywszy do domu rodzinnego, powrócona dzwonom św. Dominika i szmerom Fontebranda, o tej samej porze w celi swej na via Tiratoio powtarzała przejęta wdzięcznością ku Bogu radosne Magnificat! Zapewne też Nunc dimittis jako hymn spoczynku dodała. Ale przedwcześnie... Nie nadszedł on jeszcze dla niej.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/swieta-katarzyna-sienenska/
tagi: rzym herezja francja św. katarzyna wielka schizma zachodnia
![]() |
gabriel-maciejewski |
18 marca 2025 13:08 |
Komentarze:
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
18 marca 2025 17:19 |
Zatyka. Porównanie tylko z Kapistranem i JPII.