-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Socjalizm w średniowieczu i dzisiaj

Zwalczyłem wczoraj okropną pokusę. Chciałem obniżyć ceny zeszłorocznych numerów SN, ale się powstrzymałem. Pośpiech jest złym doradcą. Zostało każdego trochę ponad 200 egz. a że to jest kwartalnik, to, jak myślę, nie ma co tragizować. Sprzeda się do wiosny, tym bardziej, że przed nami dwa fantastyczne numery – polsko-brytyjski i rosyjsko-brytyjski. No, ale to za chwilę. Tak jak napisałem, zostało ledwie 70 egzemplarzy „Czerwca polskiego” i 120 egzemplarzy „Dziejów górnictwa”, a niebawem wchodzi nowa książka z serii gospodarczej - „Z dziejów współzawodnictwa Anglii, Polski, Niemiec i Rosji na Bałtyku”, potem zaś długo oczekiwana książka Emanuela Małyńskiego „Nowa Polska”. O terminach nie pisze, bo wtedy wszyscy, zamiast zamawiać książki, będą czekali na nakłady, żeby oszczędzić na przesyłce. Napiszę za to słów kilka o czerwcu, kermesie i purpurze, bo to się łączy trochę z wczorajszym tekstem o dirchemach. Książka o czerwcu zawiera mnóstwo zaskakujących i ciekawych informacji, między innymi taką, że w Konstantynopolu istniały ogromne magazyny barwionych na czerwono tkanin, które były stale uzupełniane. Tkaniny te służyły do tego, żeby przekupować grasujące po cesarstwie bandy, a zdarzało się, że niektóre z nich po prostu oblegały stolicę. Kiedy jedna czy druga banda dostała kilka wozów purpury odchodziła spokojnie do swoich nor i już nie przeszkadzała. To jest ważna informacja, albowiem mówi nam ona, co było dla dworu bizantyjskiego priorytetem. Był nim stały wzrost produkcji tkanin oraz stałe poszukiwanie nowych źródeł czerwonego barwnika. Jeśli idzie o produkcję, to sprawa jest jasna, nie można jej zorganizować sadzając przy warsztatach niewolników, bo nic z tego nie będzie. Produkcją tkanin mogą się zajmować tylko wyspecjalizowane społeczności z wypranymi mózgami – heretycy po prostu. Stąd, jak mniemam, ciągłe i nieustające próby instalowania produkcji tkackiej gdzieś na obrzeżach cesarstwa, albo wręcz na terenie cesarstwu wrogim. Dlaczego tak? Żeby zadowolić pośredników, którzy zapewne prócz obrotu tkaninami mieli także inne zadania i inne interesy. Tak więc herezje produkcyjne, które dziś omawia się jako jakieś wykwity myśli i subtelnych doktryn prowadzących ku ziemskiemu szczęściu, muszą dostarczyć tkanin, które są produktem strategicznym w cesarstwie wschodnim, mają spowodować, że sieć pośredników pomiędzy dworem a obszarem produkcji także będzie „zarobiona”. Pośrednicy gwarantują również dopilnowanie ilości i jakości wytwarzanego materiału, na co cesarz i dwór wpływu nie mają. Tam chcą tylko otrzymywać duże ilości dobrego materiału, który jest magazynowany niczym złoto w fort Knox.

Nie da się utrzymać produkcji na zadowalającym poziomie bez odpowiednio spreparowanej doktryny, ta zaś, w pewnym momencie – tego też nie da się uniknąć – wywołuje próbę emancypacji grupy zajmującej się produkcją, czyli próbę uniezależnienia się od pośrednika, bo o tym, że komuna pracuje dla cesarskiego odbiorcy, nikt nie wie i nawet w najśmielszych myślach nie podejrzewa. Przez całe stulecia próby emancypacji grup produkcyjnych opartych o płaską jak naleśnik, ale kokieteryjną bardzo i wygodną dla utrzymania wysokiej produkcji, doktrynę, kończyły się krwawymi buntami. I to się nie zmieniło do naszych czasów, tyle, że nasze czasy oglądały sytuację nieco inną – to założenie komuny produkcyjnej rozpoczęło się buntem, a nie moment kiedy trzeba było ją zwijać, ze względu na zbyt głębokie wyemancypowanie się społeczności. Tym właśnie była rewolucja w Rosji, która spowodowała, że cały, wielki kraj, zajmował się produkcją prefabrykatów dla cesarskiego odbiorcy, nie mając nawet świadomości, że to czyni. Kurtyną, za którą ukrywano prawdę była armia, ciągle rozwijana i doktryna wojenna niemożliwa do realizacji. Nie wierzycie w to prawda? Jasne. Gdyby okcytańskim heretykom powiedzieć, że produkują tkaniny dla cesarza z Konstantynopola też by się popukali w czoło. Bunty w średniowiecznych komunach produkcyjnych były nie do powstrzymania, bo jeśli ktoś ma świadomość jakości własnej pracy, ilości produkowanego materiału, oraz jego ceny na rynkach, a ukryć się tego przecież nie da, dochodzi w pewnym momencie do wniosku następującego – Boga nie ma, cesarz jest daleko, my tylko tutaj się liczymy i my rządzimy światem, albowiem wiemy jak ustawiać krosna i jak produkować najpotrzebniejszą rzecz dla wszystkich – łachy. To jest stała tendencja i nikt do czasów nowożytnych nie próbował jej zapobiegać w inny sposób jak tylko poprzez krwawą kontrrewolucję. Owo uświadomienie producentów, wytwórców dóbr dla mas, dotyczy wszystkich branż. Tam gdzie właściciel dzierżawi komuś produkcję, nie tylko tkanin, ale na przykład ryby w stawach, tworzą się wyspecjalizowane grupy obsługujące tę produkcję, tworzy się nowa – gangsterska w istocie hierarchia – która uznaje za szczyt i koronę stworzenia siebie samą. I pierwszym postulatem jaki stawia jest unieważnienie własności. Tak jak w wierszyku z czasów Watta Tylera – Gdy Ewa przędła, a Adam rył, kto wtedy jaśniepanem był?

W epoce nowożytnej pośrednicy wpadli na pomysł, by z doktryny heretyckiej uczynić jedyną dostępną zmysłom doktrynę, a przez to obniżyć koszta produkcji, albo raczej ze stałego ich obniżania nie czynić skandalu, ale rzecz najnaturalniejszą na świecie, która nikogo nie dziwi. To jest w sumie proste, wystarczy podporządkować sobie media.

Wracajmy jednak do średniowiecza. Skoro priorytetem cesarstwa było poszukiwanie źródeł czerwonego barwnika, to trudno przypuścić, żeby na terenie Polski ówczesnej nie było całej sieci wyspecjalizowanych agend cesarskich zajmujących się skupowaniem półproduktu, jakim były martwe już larwy czerwca. Może nie było tak od samego początku, ale kiedy ustabilizowała się sytuacja na terenach zarządzanych przez księcia Polan instytucje takie musiały się pojawić. Być może były to dzierżawy, ale niekoniecznie. Przypomnijmy sobie zjazd w Gnieźnie i efekt jaki uzyskał Chrobry darowując Ottonowi III duże ilości barwionych na czerwono tkanin. Zakładam, że produkcja nie była czynna na terenie kraju, trzeba to było skądś przywieźć, a można było ten materiał sprowadzić jedynie z Bizancjum. Nie będę teraz ustalał skąd być może, bo sami sobie z tym lepiej poradzicie. Pozostaje kwestia, moim zdaniem najważniejsza – jakie były rzeczywiste relacje Chrobrego i jego następców z cesarstwem wschodnim. Nigdy nie uwierzę w to, że były one zapośredniczone przez Ruś. Musiałby być bezpośrednie, bo bez strategicznego produktu, jakim były barwione na czerwono tkaniny, nie można było sobie wyobrazić aspiracji książąt władających Polską. Ktoś powie, że to za mała sugestia, by budować na niej cokolwiek. Powtórzę więc jeszcze raz to, co już tu pisałem – z największą łatwością ludzie wierzą w to, że wikingowie dopływali do Morza Kaspijskiego, Ameryki i północnej Afryki. W to jednak, że kupcy, szpiedzy i oficerowie z Konstantynopola docierali nad Wisłę nie jest w stanie uwierzyć nikt. Bo to panie dziejku daleko było.

Powróćmy teraz do istoty socjalizmu, także tego współczesnego. Jest nią nie organizacja produkcji bynajmniej, bo tę da się zorganizować także na innych niż socjalistyczne zasadach. Istotną socjalizmu jest organizacja produkcji i odcięcie od ważnych informacji. Dopiero te dwa zabiegi tworzą socjalizm prawdziwy, taki o jakim marzą pośrednicy w swoich najbardziej kolorowych snach. I wiecie co, kiedy tak oglądałem wczoraj wieczorem, te popisy w Zakopanem i ten wywiad jaki przeprowadzono z Kurskim i burmistrzem Zakopanego, o tym fantastycznym sylwestrze, zacząłem się zastanawiać nad bardzo ważną kwestią. Czy kiedy BBC w latach sześćdziesiątych, wczesnych, zlecała Davidowi Attenborough produkcję programów o zwierzętach o liczyła na dużą oglądalność? Myślę, że nie. A wiecie dlaczego. Ponieważ oni nie chcieli wychowywać świadomego swojej misji raboczewo kłassa, który porzuciwszy warsztaty pląsa w rytm piosenek Martyniuka. Oni chcieli wychować świadomych swojej misji poddanych korony. Ci poddani byli świadomi nie tylko misji, ale także swojej wyższości, bo tę gwarantował im, między innymi David Attenborough i formuła w jakiej podawał treści pozornie nieistotne. Dla uzyskania właściwego efektu szefowie BBC gotowi byli ryzykować wiele, na sam początek zaś słupki oglądalności. Tego prezes Kurski nie zrozumie nigdy. Bo on wierzy, że polityka zawarta w słowach „chleba i igrzysk” jest polityką nie dość, że słuszną, to jeszcze efektywną. A to nie jest prawda. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale sądzę, że polityka ta, zawsze kończy się rzezią na szczytach władzy.

 

Dziś w sklepie znajdą się dwa nowe produkty, ale to później, bo mam trochę spraw na mieście. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl



tagi: socjalizm  średniowiecze  media  jacek kurski  purpura  kermes 

gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 08:37
135     5390    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 08:52

Dzięki, ale nie mam czasu czytać. Książka musi być gotowa do Trzech Króli

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 09:25

Ponieważ oni nie chcieli wychowywać świadomego swojej misji raboczewo kłassa, który porzuciwszy warsztaty pląsa w rytm piosenek Martyniuka. Oni chcieli wychować świadomych swojej misji poddanych korony.

A jak wychowują swoją working class?

Wczoraj onyx przypomniał o ostatniej super produkcji o Królu Arturze. Tam właśnie mamy takiego robola, wychowanego w burdelu, kombinatorka wyrabiającego wygodne układy.

On też, mimo, że długo opiera się i za nic nie chce się podjąć misji, bo prosty świat pinty piwa z kilkoma laskami i kumplami jest bardziej atrakcyjny i bezpieczny, to jednak przekonuje siebie oraz wszystkich widzów, że dla tej nacji po prostu trzeba podjąć się najważniejszego obowiązku wobec Anglii. A jak już go spełni to tak jak wikingowie, cały świat przyklęknie oddając hołd - nie przed osobą, ale ucieleśnieniem w niej Korony.

Tak jest nie tylko w mega produkcjach.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 09:42

przy okazji Konstantynopola.

W podręcznikach szkolnych, a kto wie czy nie akademickich,  powielana jest fraza, iż pierwszy europejski uniwersytet powstał w Bolonii w końcowych latach XI wieku.. Jest to prawda jeśli chodzi o tzw. łacińską stronę Europy. Bo oto w Konstantynopolu stulecia funkcjonował od połowy IX system nauczania analogiczny do średniowiecznych uniwersytetów europejskich. Różniło go tylko to, że poszczególne "katedry" (wydziały) były rozrzucone po tym na owe czasy, ogromnym mieście o ok. milionowej populacji,   

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda 2 stycznia 2019 09:42
2 stycznia 2019 09:43

poptrawka: od połowy IX stulecia

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ainolatak 2 stycznia 2019 09:25
2 stycznia 2019 10:24

Myślę, że working class to zmyła dla frajerów, specjalnie to robią, te różne piwne rozmowy braci Mccośtamcośtam...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda 2 stycznia 2019 09:42
2 stycznia 2019 10:24

Brak historycznej wizji Konstantynopola i Bagdadu to jest właśnie owo wychowanie w socjalizmie

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 10:39

Czerwcem interesowali się bardzo handlarze i władcy.  Autor książki pisze we wstępie ze świat nauki zainteresował się tym pluskwiakiem jeden raz . W epoce linneuszowskiej. 

I to mówi nam czym jest świat nauki

.

 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 10:44

Popatrzmy na macki Bizancjum w tym okresie. Matka cesarza Ottona III to księżniczka bizantyjska, druga księżniczka zostaje żoną Jarosława Mądrego. Wraz z księżniczkami z Bizancjum na te dwory (Akwizgran i Kijów) docierają również Grecy.

Chrobry włącza się w walkę sukcesyjną w Rzeszy przeciw próbom jej uwolnienia się od Bizancjum, którą prowadził Henryk Święty, ale w końcu zmienia front (w zamian za Miśnię i Łużyce) i atakuje Ruś aby na tamtejszym tronie osadzić swojego protegowanego. Jednocześnie ubezpiecza się wydając swoją owdowiałą siostrę Sygridę za króla Danii (czyli za wodza Wikingów), więc staje otwarcie po stronie Kalifatu.

Wcześniej Sasi i Węgrzy grzebią Wielką Morawę, a powstałe na jej gruzach Czechy wszystkie struktury religijne opierają na Rzeszy (odrywając się w ten sposób od Bizancjum). W krótkim czasie Węgry stają się oparciem papieża (czyli są zarówno poza Rzeszą jak i poza Bizancjum).

Do tego dodajmy jeszcze wojny prowadzone przez Chrobrego o Grody Czerwieńskie, czyli miejsce występowania czerwia eksportowanego do Bizancjum.

Do coraz ciekawszych wniosków dochodzimy .. ;)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski 2 stycznia 2019 10:24
2 stycznia 2019 10:46

Nie, to nie zmyłka. Tyle tylko, że oni mają swoją working class, trochę inną od naszej. Ichniejsza to ludzie najczęściej dorywczo pracujący, albo przy stałej niezbyt się nią przejmujący, nie gardzący zasiłkiem, mający w poważaniu prawie wszystko, tragicznie wyedukowani, ale sprytni figo-fago. Im dano większą opcję w porzucaniu warsztatu pracy, bo ten kto jej porzucić nie może to emigrant. Jednakże stanowią trzon wyspy, który nie może się buntować jak przyjdzie do wypełniania misji. Misyjnego warsztatu nie mogą opuścić.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski 2 stycznia 2019 10:24
2 stycznia 2019 11:01

>>> W epoce nowożytnej pośrednicy wpadli na pomysł, by z doktryny heretyckiej uczynić jedyną dostępną zmysłom doktrynę, a przez to obniżyć koszta produkcji, albo raczej ze stałego ich obniżania nie czynić skandalu, ale rzecz najnaturalniejszą na świecie, która nikogo nie dziwi. To jest w sumie proste, wystarczy podporządkować sobie media. <<<

Nie trzeba iść aż do Konstantynopola czy Bagdadu. Pan Stanisław Orda pisze o uniwersytecie w Bolonii, który powstał w końcowych latach XI. Z przeczulenia do razu chciałem napisać, że jest zasadnicza różnica między łacińskim a bizantyjskim systemem nauczania, ponieważ ten pierwszy jest fundacją Kościoła a ten drugi (z tego co się orientuję ale tutaj już nie jestem aż taki pewny) fundacją państwową (cesarską). Najpierw jednak wiedziony jakimś instynktem poszedłem do docenta Wiki. Tam znajdujemy bardzo ważną informację:

"Otrzymał przywileje w 1158 z rąk cesarza Fryderyka I Barbarossy; w XIX wieku komitet historyków pod kierownictwem Giosuè Carducciego badając jego genealogię, przesunął datę utworzenia do 1088. Uniwersytet Boloński jest historycznie słynny z nauczania prawa kanonicznego i cywilnego."

Czy to nie jest symptomatyczne, że utworzenie uniwersytetu przypisywano przez długi czas Barbarossie? Kto przyczynił się do tej legendy? Dlaczego przez długi czas nie próbowano tego sprawdzić?

Ja bym chciał tutaj zwrócić uwagę na funkcję akademii różną od funkcji uniwersytetu.  Zwraca na to uwagę Jacek Drobny w szwedzkim numerze SN. My w języku potocznym mieszamy pojęcia uniwersytetu oraz akademii i nie wiem, czy to nie jest sukces tej ostatniej oraz sił, które za nią stoją.

Misją uniwersytetu jest zdobywanie wiedzy (o Bogu i o świecie, o uniwersum właśnie) i procedur do jej weryfikowania. Na to nakłada się przewrotna misja akademii. Misją akademii jest budowanie ostatecznego autorytetu, który może się sprzeciwić i unieważnić misję Kościoła, w praktyce chodzi o misję papiestwa. Temu służy kult nauki, który jest przedrzeźnianiem zdobywania wiedzy.

To widać dopiero teraz, kiedy taki kult udało się zbudować. W początkach musieli trzymać się procedur ustalonych na uniwersytetach. Dopiero tak ukształtowany system edukacyjny może się pokusić (na razie wychodzi mu to całkiem dobrze), aby herezję czynić jedynie dostępną doktrynę. I tak mamy socjologię, psychologię aż po teorię globalnego ocieplenia. Ja czekam, kiedy wciągną matematykę, bo fizykę już wciągnęli.

Media są tutaj wtórne. Rozpowszechniają to, co wypracuje akademia.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @mniszysko 2 stycznia 2019 11:01
2 stycznia 2019 11:14

matematyka juz jest wciągnieta poprzez dyskontowanie logiki rozmytej [prawda, fałsz, może prawda/fałsz], o ile w zastosowaniach w informatyce logika rozmyta ma sens [w algorytmizacji także] to przeniesienie takiej kwalifikacji logicznej na grunt nauk humanistycznych skutkuje patologią [nie zabił ale mógł zabić bo ...], jednym z przejawów jest deprecjonowanie dotychczasowych pojęć podstawowych np. nabywanie własności przez przebywanie lub przez czasowe korzystanie (nie chodzi o zasiedzenie nieruchomości)[autentyk sądowy w RP, przebywał to winien być traktowany jak właściciel] dla osób normalnie ukształtowanych edukacyjnie zderzenie z takim nowym światem to szok i brak zdolności do konfrontacji

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Pioter 2 stycznia 2019 10:44
2 stycznia 2019 11:23

Ja sądzę, że czechy nie opierały się wyłącznie na Rzeszy, mam silne przesłanki po temu

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @mniszysko 2 stycznia 2019 11:01
2 stycznia 2019 11:36

Matematykę demontuje się dwojaki. Przez taki sposób uczenia żeby to były formułami do wykucia bez związku logicznego. I metodę uczenia mającą obrzydzic matematykę oraz modę na mówienie,  Ja tam z matmy miałem dwa. I szlus. 

A druga droga....wchodzi matematyka wedyjska. Już w Anglii jej uczą normalnie.

.

 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 11:39

A mnie ciekawi ile w ogóle jest prawdy odnośnie tego co wiemy o X i XIw. Niedawno autor napisał że historia Piastów oparta jest na trzech źródłach a historia Europy?

Mnie zawsze uderzał rozmach tamtych czasów. Mamy tych Wikingów, Arabów potem też np. Templariuszy, którzy się zgadali w parę osób bo doszli do wniosku że należy przeprowadzić prawce archeologiczne w Jerozolimie. Mamy te małżeństwa. Np. córek cesarza bizantyjskiego z cesarzem niemieckim (rzymskim!). Naprawdę, odnosi się wrażenie jakby oni mieli już wtedy jakąś kolej czy coś... A to Chrobry wyda córkę za króla Danii a to weźmie się za Ruś. Tak jakby oni się wszyscy znali, jakby rozumieli o co chodzi w tej całej europejskiej grze. Jakby te ich ledwie co powstałe państwa były za ciasne nie liczące się, nie było w nich wiele do roboty. Ot. zbieramy kupę luda i idziemy na podbój terenów tysiąc km dalej. Albo płyniemy łudkami jeszcze dalej i robimy to samo.

A wszystko w imię czego? Tych srebrnych moment i czerwonych płacht tkaniny. Po co im to było skoro monety jedynie gromadzili a czerwone łaszki przecież nie były chyba jakieś bardziej komfortowe od białych czy szarych.

Ciekawe też jest że już wtedy dotarli do Ameryki i wydawało że łódki Wikngów opłyną Ziemię to przyszły zarazy, ochłodzenie oraz hordy Mongołów. I świat stał się jakiś mniejszy, bardziej zainteresowny bliskim, okolicznym grajdołkiem. Ale może to tylko takie moje wrażenie choć te wszczesne (X, XI, XIIw) średniowiecze zawsze dla mnie było jakieś takie kosmiczne.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @smieciu 2 stycznia 2019 11:39
2 stycznia 2019 11:48

X  XI i XII to nie jest wczesne średniowiecze 

.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @gabriel-maciejewski 2 stycznia 2019 11:23
2 stycznia 2019 12:01

A mnie zastanawia kto ściągnął na te ziemie Węgrów, aby te Wielkie Morawy dobić. Na pewno nie Bizancjum, bo Wielka Morawa przyjęła chrześcijaństwo od ich misjonarzy, a za tym szli również wojskowi, kupcy, szpiedzy, itd. Bawarowie czy Sasi skorzystali po prostu z zamieszania, które po uderzeniu węgierskim się zrobiło, ale w ich mocy nie było ściągnięcie takiej siły - nie mieliby czym zapłacić. Dodajmy do tego opisy Ibrahima ibn-Jakuba, że w Pradze zamiast srebra jako pieniędzy używają płatów sukna, to otrzymujemy dane, że sukiennictwo w X wieku stało na tych terenach na bardzo wysokim poziomie (być może tu był biznatyjski warsztat tkacki?). Czym zapłacić miał Kalifat, ale Arabowie chyba by wysłali Wikingów na taką robotę, po starej zajomości. Chyba że .... lud ugrofiński (czyli z okolic Finlandii) czyli z Wikingami zaznajomiony. Trzeba by się przyjrzeć wykopaliskom z początków istnienia Węgier.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Pioter 2 stycznia 2019 12:01
2 stycznia 2019 13:30

Ja myślę, że nie do końca pod właściwym kątem patrzymy na państwo wielkomorawskie. Chrystianizacja Wielkich Moraw to był projekt, który wyszedł z Bizancjum a przeszedł przez Rzym. Cała misja świętych Cyryla i Metodego przebiegła za zgodą i z błogosławieństwem Rzymu. Jeszcze za ostatniego władcy Wielkich Moraw Mojmira II z Rzymu zostali przysłani duchowni, aby konsekrować nowych biskupów dla tamtejszego obrządku. To do Rzymu zwrócił się Wielki Książe Mojmir II a nie do Bizancjum. O ironio! Pierwszy kryzys liturgia staro-cerkiewno-słowiańska przetrwała dzięki wysiłkowi Rzymu. Trzeba by więc szukać odpowiedzi, komu przeszkadzał tego typu projekt. Może by pomogła wiedza o tym jaki pieniądz był na tym terenie w obiegu i co było jego rywalem.

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @ainolatak 2 stycznia 2019 10:46
2 stycznia 2019 13:35

To jest zmylka w sensie: "nic nie jest tym, czym sie wydaje". Working class jest hodowana, jest trzonem wyspy:

- dostarcza rekruta (do armii imperialnej), ktory sie nie waha, nie ma moralnych rozterek, jest przeswiadczony nie tyle o "niezatapialnosci" wyspy ile o przewodniej roli w "krzewieniu cywilizacji".

- dostarcza taniej sily roboczej (powtorka z rozrywki juz wkrotce, jak tylko UK wyskoczy z UE)

- dostarcza "wyborcow" legitymizujac demokracje parlamentarna w tej monarchii konstytucyjnej

Im dluzej tu mieszkam, tym bardziej odczuwam mieszanke podziwu i przerazenia gdy patrze na to w jaki szatansko-zmyslny i uwodzicielsko-konsekwentny sposob tuczy sie zasoby "klasy robotniczej" na wyspach. Sami tego nie wymyslili, dostali z herezja w pakiecie.

Dla tej klasy robi sie seriale - na przyklad: Naked Attraction - przede wszystkim dewastacja emocji rodzaca patologie rodzinne. Patologia rodzinna tworzy zagubionych mlodziencow, ktorych nastepnie kokietuje sie przez reklamy armii (slogan "find where you belong" - na polski mozna przetlumaczyc sens tego komunikatu jako: U nas poczujesz sie czescia "kochajacej" rodziny) w radiu, telewizji, kinie, plakatach na ulicach. 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @mniszysko 2 stycznia 2019 13:30
2 stycznia 2019 13:59

Kszystof Wachowski w pracy Ziemie Polskie a Wielkie Morawy. Studiium archeologiczne kontaktów w zakresie materialnej zamieszczonej w Przeglądzie Archeologicznym Nr 29 z 1981 środki pieniężne kursujące na Wielkiej Morawie opisuje tak:

Morawy, Słowacja i Małopolska - żelazne siekiery

Śląsk - żelazne miski

Czechy - chustki lniane

Brak danych o Panonii, ale tu by trzeba przejrzeć czeskie czy węgierskie prace w tym zakresie.

W grobach Madziarów natomiast znajdowano natomiast przedziurawione arabskie dirhemy.

Wcześniej, za czasów celtyckich, pieniądzem na tych terenach były złote monety odlewane (nie bite jak w Rzymie)

Chyba jednak ten trop, który podrzuciłem,  był dobry.

Mamy więc w wiekach IX - XIII okres wojen zastępczych pomiędzy Bizancjum a Kalifatem toczonych na obszarze całej Europy rękami Wikingów i Madziarów (za pieniądze Kalifatu), oraz Słowian i Rzeszy (za pieniądze Bizancjum). W tym wszystkim próbuje się odnaleść Papież, ale do czasu uniezależnienia się Rzeszy od Bizancjum (za Henryka Świętego) nie ma się za bardzo na kim oprzeć. Misje chrystianizacyjne w Polsce, na Węgrzech i w Skandynawii powodują częściowe przeciągnięcie sojuszników do siebie, ale jest to niewystarczające. Dopiero wciągnięcie Mongołów (nie wiem czy za pieniądze Papieża czy Bizancjum), którzy niszczą zarówno Kalifat jak i Ruś (czyli bazę wypadową Wikingów w Europie Wschodniej) pozwalaja zakończyć tę wojnę.

zaloguj się by móc komentować

papinka @deszcznocity 2 stycznia 2019 13:35
2 stycznia 2019 14:08

To sie sprowadza do poczucia o wlasnej wartosci i dumy z przeszlych osiagniec.  Polakowi to trudno zrozumiec gdyz to prawie, ze abstrakcja.  Brytyjczycy podobnie jak zydzi maja niezachwiana wiare w swoja wyjatkowosc i wyzszosc.  

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Pioter 2 stycznia 2019 13:59
2 stycznia 2019 14:31

Myślę, że dirhemy w węgierskich grobach przesądzają sprawę.

Z Pierwszą Rzeszą Niemiecką jako oparciem dla papiestwa bym jednak nie przesadzał, bo to był bardzo chwiejny sojusznik. Po świętym Henryku II był Henryk IV a potem Fryderyki.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @rotmeister 2 stycznia 2019 14:19
2 stycznia 2019 14:32

O dzięki za informację o książce,  będę w lutym w Krakowie to pójdę do ich księgarni. Pewnie coś sobie jeszcze znajdę 

.

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Pioter 2 stycznia 2019 10:44
2 stycznia 2019 14:33

Zajrzalem z ciekawosci do polskiej wikipedii zeby sprawdzic co tam pisza o Czerwieni. Pod haslem "Czerwien (grod) jest krotka informacja odnosnie pochodzenia nazwy:

"Barwnikowy źródłosłów nazwy Czerwień (...) Według  „Słownika  Starożytności  Słowiańskich” (1961, t.  1, s.  302) rdzeń tej  nazwy pochodzi od „czerwia”, tzn. poczwarki owada barwnikowego. Taki wywód przypomniała  ostatnio  I.  Kutyłowska (1992,  s.  32),  „Warownia Czerwień-Czermno  stała się zapewne głównym polskim ośrodkiem handlu ''czerwiem'' z Bliskim Wschodem, co utrwaliło jej nazwę urobioną od tego robaka, dostarczającego tak poszukiwanego w średniowieczu purpurowego barwnika".

Natomiast, rzecz ciekawa, w angielskiej wikipedii jest haslo "Czerwien", ale ani slowa o czerwcu i barwniku.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @smieciu 2 stycznia 2019 11:39
2 stycznia 2019 14:38

"Ciekawe też jest że już wtedy dotarli do Ameryki i wydawało że łódki Wikngów opłyną Ziemię to przyszły zarazy, ochłodzenie oraz hordy Mongołów."

Historia lubi sie powtarzac.

Teraz mamy zaraze w postaci hord muzulmanskich i globalne ocieplenie.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Pioter 2 stycznia 2019 12:01
2 stycznia 2019 16:13

Ludy ugrofińske  to północne Przedurale, a to nie są okolice Finlandii.

Zmiany klimatyczne wymuszały wędrówkę podobnych ludów w cieplejsze rejony świata.

zaloguj się by móc komentować

valser @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 17:00

W Bangladeszu, jakby nie bylo panstwie czlonkowskim Brytyjskiej Wspolnoty Narodow, ludzie zatrudnieni w zakladach tekstylnych i krawieckich jada dziennie po 10-12 godzin z produkcja odziezy, dostajac 2 dolary stawki dziennej. Takie rzeczy to tylko "na obrzezach imperium".

I tu boom, cytacik - "Królowa Elżbieta II wszędzie traktowana jest jako Głowa Wspólnoty Narodów. Terytoria członkowskie nie mają wobec siebie żadnych zobowiązań prawnych. Łączy je język, historia, kultura, wspólne wartości takie jak demokracja, prawa człowieka i rządy prawa."

O produkcji ciuchow trzy lata temu powstal taki "wstrzasajacy" film. Oczywiscie winni sa zli kapitalisci i "konsumpcyjne spoleczenstwa zachodu".

https://truecostmovie.com/

zaloguj się by móc komentować

valser @papinka 2 stycznia 2019 14:08
2 stycznia 2019 17:10

Raczej Anglicy. Brytyjczycy to jest inna kategoria.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @stanislaw-orda 2 stycznia 2019 16:13
2 stycznia 2019 17:26

Ok. Za szybko pisałem. Ale znaleziska dirhemów w madziarkich grobach świadczy o tym, że tam, gdzie Kalifat nie mógł wysłać piechoty morskiej (Wikingów) wysyłał kawalerię (Madziarów).

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @valser 2 stycznia 2019 17:00
2 stycznia 2019 17:30

To, że istnieje ten British Commonwealth, bo istnieje i jest w gruncie rzeczy tym związkiem państw, na kształt Rzeczpospolitej Obojga Narodów, bo tak to wyglądało, dwóch narodów, separate, a jednak jeden organizm, to o tym trzeba gadać dzień w dzień od rana do wieczora, żeby wreszcie dotarło do każdej mądrej głowy z czym mamy w istocie do czynienia, bo mamy. I dodając do tego USA i te wszystkie satelity potomków Normanow/Wikingów z Rosją na czele, otrzymujemy świat w świecie. Oni nawet mają swoje igrzyska sportowe bodaj co cztery lata, Commonwealth Games i nawet wczoraj na Eurosporcie tutaj miałem powtórki z ostatnich takich igrzysk. Bo tutaj sporty zimowe nie istnieją, jak wiesz. Jest tylko Eurosport TV ☺

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 2 stycznia 2019 17:10
2 stycznia 2019 17:35

Zgoda, ale sadze, ze Walijczycy czy Szkoci b. chetnie adoptowali podobne poczucie wyzszosci pomimo pewnych tarc wewnatrz szerszego pojecia brytyjskosci, tzn. ze Anglicy zawsze na nich patrzyli lekko z gory.  Szczegolnie Szkoci byli wyjatkowo oddanymi zolnierzami i administratorami Imperium nie wspominajac o szkockich filozofach, naukowcach, inzynierach i bankowcach. Ale w ten sposob Szkocja sie "wykrwawila" i material ludzki, ktory w Szkocji pozostal to ten mniej utalentowany i mniej ambitny co poniekad widac.  Szkockosc tak jak irlandzkosc byly swiadomie konstruowane w 19 wieku i w przeciwienstwie do Czechow, gdzie podobny proces skonczyl sie bezapelacyjnym sukcesem, tam sprowadzilo sie to tylko folkloru i cepelii.

zaloguj się by móc komentować

chlor @valser 2 stycznia 2019 17:00
2 stycznia 2019 18:06

Bo socjalizm jest tam, gdzie walka o obniżkę kosztów pracy staje się namiastką doktryny, z braku prawa do posiadania własnej. Kraje sprytne i bogate również walczą o niskie koszty pracy, ale w żadnym wypadku nie u siebie, tylko w miejscach skąd ściągają półprodukty, surowce, i tanio wyszkolonych pracowników. Najlepiej gdy rządy krajów upadłych zaczynają tłumaczyć swoim ubogim mieszkańcom, że ich bieda bierze się z tąd że za dużo zarabiają i za mało pracują. Dopiero gdy wygrają wyścig o niskie płace z Pakistanem to zaczną się bogacić i zdobędą szacunek Swiata zachodniego.

zaloguj się by móc komentować

papinka @Pioter 2 stycznia 2019 17:26
2 stycznia 2019 18:20

gdzie Kalifat nie mógł wysłać piechoty morskiej (Wikingów) wysyłał kawalerię (Madziarów)

Czy aby nie zbyt szybko skaczemy do konkluzji?  A dlaczego flota Bizancjum pomogla przeprawic sie Madziarom przez  Dunaj i pomogla im pobic Bulgarow w trzech bitwach a pozniej Swietopelk I z Moraw pomogl im podbic Panonie?  

To wszystko jest okropnie skomplikowane. Wielu aktorow na scenie, ktorzy nie sa bezwolni, ktorzy maja swoje plany i idee.  System jest z definicji niestabilny - w zasadzie nieprzewidywalny z powodu kompleksowosci. Postulowanie, ze bylo jedno centrum decyzyjne gdzies w Bagdadzie, ktore pociagalo za sznurki wedlug swoich planow jest oznaka chciejstwa redukcjonizmu aby bylo prosciej, aby sie dalo zrozumiec.   

zaloguj się by móc komentować

valser @cbrengland 2 stycznia 2019 17:30
2 stycznia 2019 18:33

Taki cytacik z wiki:

Statut Westminsterski, [ktory jest podstawa Commonwealth] ang. Statute of Westminster – akt prawny uznający za podmioty wzajemnie równe (z pewnymi ograniczeniami) Wielką Brytanię i jej ówczesne dominia: Kanadę, Australię, Nową Zelandię, Związek Południowej Afryki, Dominium Nowej Fundlandii i Wolne Państwo Irlandzkie. Oprócz symbolicznego uznania równości dawnej metropolii i jej dominiów, statut znosił bardzo ważną dotąd zasadę, iż wszystkie akty prawne stanowione przez władze dominiów muszą być zgodne z prawem brytyjskim, pod rygorem nieważności w razie wystąpienia sprzeczności. Parlament brytyjski utrzymał jednak wyłączność na wprowadzanie zmian w konstytucjach Kanady i Australii. [wytluszczenie jest moje]

Dzieki Kanadzie obstawiaja rowniez hokej i inne dyscypliny zimowe.

Szkoci to tacy folksdojcze, ktorzy aspirujo do tego, zeby byc lepszymi anglikami niz sami anglicy. Angole im zabrali Stone of Scone 800 lat temu i zrobili z niego podnozek do swojego tronu krolewskiego, a pare lat temu oddali im jakas atrape.

Z Walijczykami jest gorzej. Angole ich oficjalnie przy kazdej okazji nazywaja "owcojebcami" i tu zadna aspiracja nie pomoze. Nie znam poza tym zadnego Walijczyka, ktory chcialby byc rozpoznawany jako anglik.

Cala ta kultura anglosaska to jest nedza, a najlepszym przykladem tej nedzy jest zarcie. Te "fish and chips" to jest taki dramat, ktory nie ma szans ekspandowac za granice. To sie nadaje tylko na szybka sprzedaz w jarmarcznych budach. I gdyby nie hindusi, pakistanczycy i cala reszta bogactwa z kolonii to oni dajej by zarli spalone kartofle i rybe w panierce.

zaloguj się by móc komentować

papinka @chlor 2 stycznia 2019 18:06
2 stycznia 2019 18:33

rządy krajów upadłych zaczynają tłumaczyć swoim ubogim mieszkańcom, że ich bieda bierze się z tąd że za dużo zarabiają i za mało pracują

Otwieranie granic dla imigrantow jest wlasnie oznaka tej upadlosci.  Wiec WB czy Francja czy Niemcy to kraje upadle.  Upadle bo panstwa przestaly sluzyc ich mieszkancom.   Panstwa sluza elitom i to elity decyduja o tym jak.  Ameryka nie sluzy Amerykanom, ktorzy tam juz sa bo ciagle sie ich rozciencza nowo przybylymi, ktorzy obnizaja koszty produkcji i zmuszaja tubylcow do konkurowania z nowoprzybylymi.  Panstwa sa wehikulami dla elit i ich celow.  Ameryka nie jest dla Amerykanow ale jest wehikulem globalistycznej rewolucji.  Co niektorzy Ojcowie Zalozyciele Ameryki zdawali sobie z tego sprawe ponad 200 lat temu.

W 19 w. Niemcy nie byly panstwem upadlym a wprost przeciwnie.  Niemcy rozwinely ekonomie robiac wszystko naodwrot tego co rekomendowala Anglia czyli wprowadzono cla na towary angielskie.  To w Niemczech zaczeto chronic prawa robotnikow, stworzono kasy chorych...

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 2 stycznia 2019 18:33
2 stycznia 2019 19:07

Jak zwykle wpadasz w przesadyzm i powtarzasz komunaly jak np. o angielskim zarciu.  Angielskie zarcie nie jest tak zle jak zlosliwcy go maluja.  Wplyw Anglikow na to co jemy i jak jemy jest wielki.  Np. po przegranej w Waterloo Francuzi zartem sie martwili, ze teraz beda musieli wpieprzac wolowine bo faktycznie dawniej nie jedli bo w biedniejszej Francji krowa tak jak w Polce byla matka zywicielka i jej sie nie jadlo. Wolowina to najdrozsze mieso ale wlasnie w Angli dzieki "rewolucji rolnej" w 17 wieku rozpoczeto hodowanie krow na szeroka skale.  To, ze lubisz steki czy francuskie antrykoty to dzieki Angolom. Doskonale wiesz jaka biedna jest Szwajcaria jesli chodzi o dobra wolowine.  Szwjcarzy malo jej jedza. Tam krowa to tez matka zywicielka.  Tam sie krowy traktuje jak w Indiach.  Ubieraja je w kwiatki i robia im makijaz z okazji swiat.

A jesli chodzi o fish and chips w UK to naogol sa to ryby dobrej jakosci i zrobione jest doskonale.

To, ze w UK czy w USA mozna jeszcze widziec slabosc ich kuchni tu i tam w porownaiu z Polska tu i tam to w duzej mierze jest zasluga komuny, ktora wsadzila nas do zamrazarki, w ktorej w wyniku niedorozwoju ominela nas wczesna faza unowoczesniania produkcji zarcia i jego konsumpcji. Ksiazki kucharskie z lat 1940-50 w USA i UK to byly: wez puszke tego, wez karton tego itp i lud to kupil bo to byla oznaka nowoczesnosci. To bylo cool.  Pojawily sie tzw. obiady telewizjne (TV dinners), ktore ludzie kupowali bo to byla oznaka statusu, kupowli nawet jesli nie bylo ich stac na telewizory. Dzieci to uwielbialy bo to bylo cool.  Ale to sie zmienia.  Angielskie tradycyjne zarcie w UK jest obecnie doskonale. Owszem drogie ale najrozniejsze szynki, bekony, krwawe kiszki, sery sa swietne.  I nikt tak dobrze nie umie zrobic jagnieciny jak Anglicy.

A jesli chodzi tzw "rewolucje rolnicza" to poczytaj  o "Turnip" Towsehend i jak wprowadzenie buraka pastewnego i koniczny wplynelo na produkcje wolowiny.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @papinka 2 stycznia 2019 18:20
2 stycznia 2019 19:09

Wikingowie też walczyli z Arabami, choćby w Afryce Północnej i Andaluzji. Zgadza się, że to wszystko jest bardziej skomplikowne. Ale na Wielkie Morawy - osłonięte Karpatami - Wikingowie mieli problem dotrzeć na swoich łodziach. Tu była potrzebna kawaleria, a tej mogły dostarczyć jedynie ludy stepowe: Turcy, Bułgarzy, Madziarzy, Chazarzy czy Mongołowie.

Droga ludów węgierskich w Europie i ich podboje (wyprawy łupieżcze docierały aż do Andaluzji i Atlantyku) do czasu ich pokonania przez Sasów pod Augsburgiem w 955 przypomina podobne wyprawy Wikingów. Wszystko to działo się do czasu, gdy z pomocą Bizancjum Ottonowi I udało się odtworzyć cesarstwo na zachodzie w 962.

A później sprawy przyśpieszają dość znacznie. Następuje chrystianizacja Danów (965), Polan (966), Węgrów (974), Rusów (988), Szwedów (1008) i Norwegów (1024), czyli wygląda na to, że Kalifat zaczyna tracić sprzymierzeńców wśród pogan, a przynajmniej narzucona im została ideologia chrześcijańska.

Wcześniej taka akcja chrystianizacyjna miała miejsce w IX wieku, gdy nawrócono Chorwatów (805), Morawian (831), Serbów (855) i Bułgarów (866).

zaloguj się by móc komentować

Krzysiek @Pioter 2 stycznia 2019 13:59
2 stycznia 2019 19:27

W uruchomieniu Mongołów spory udział mieli Chińczycy. W 1259 roku na 40 lat udało im się zająć Afganistan swoją mongolską agenturą. Dokonali następnie projekcji siły aż do Polski (przy ówczesnej technice). Zniszczyli Rosję, jaka wtedy była (te nowe nie mają z tą dawną nic wspólnego). Raz już to zrobili i roznieśli pożar po Eurazji mając konie. Dziś mają nieco lepsze uzbrojenie niż w czasach, gdy Xuanzong władca Jin ze stolicą w Zhongdu  rozpoczął proces kupowania agentury wśród mongolskich przywódców, którą to agenturę później razem z wywiadem Jin przejęli Song z Lin’an, którzy stworzyli marynarkę wojenną i zaczęli drukować pierwszą w znanej historii papierową walutę. Ale Jin mieli za sobą już dwa tysiące lat historii jako lokalne mocarstwo i byli na finiszu zarówno kulturowo jak i biologicznie, tak jak EU dzisiaj – z tego wynikało to przejęcie przez Song.
Nazwy stolic Zhongdu i Lin’an. Dziś to miasta tak ważne, że są znane w Polsce, mimo że leżą pół świata od nas: Pekin i Hangzhou ([handżou]). Doszło wtedy do rewolucji militarnej – wprowadzono broń palną, stworzono flotę, zachodniej granicy pilnowała dynastia Yuan podająca się za Mongołów, ale coraz bardziej zsinizowanych (elita), ze stolicą mongolskiego państwa w Pekinie oczywiście, rozpoczynając jeden z najlepszych okresów w historii Chin, upowszechniając “pieniądz” papierowy.
Dynastia ta porządziła jednak tylko 90 lat. Imperium “Mongołów” ze stolicą w Pekinie nie upadło z powodu podboju, konfliktów wewnętrznych czy buntów. Upadło z powodu inflacji.

zaloguj się by móc komentować

genezy @chlor 2 stycznia 2019 18:06
2 stycznia 2019 19:39

Albo bajają o oczywistej oczywistości- pułapce średniego rozwoju (tu raczej nie rządowe stołki a kaftan by się przydał).

zaloguj się by móc komentować

valser @papinka 2 stycznia 2019 19:07
2 stycznia 2019 19:45

Mnie wystarczyl w tym roku rajd 1400 km po Szkocji, zeby sie utwierdzic w tym co juz wczesniej wiedzialem. Jakbym nie zjadl u Chinczyka i Hindusa, to bym frezowal haggis (to jest ta kwawa kiszka), fryty i jakies byle jak zrobione mieso. Do tego jeszcze idzie chleb tostowy gombczasty, fasola z jajkiem sadzonym i boczkiem na sniadanie i slodkie pseudociasta, no i kawa w amerykanskim stylu czyli brazowy kwas z dzbana. Szkoci jednak sobie tego nie wymyslili. To do nich przyszlo z anglii.

Efekt jest taki, ze w wieku 20 lat 90% kobiet wyglada jak piglet, ktory na dodatek nie potrafi sie ani ubrac, ani uczesac (na czarno z cekinami, albo na kontrastowy roz na wlosach).

Co do wolowiny  i tej angielskiej nowoczesnej produkcji to sie oczywiscie mylisz. Polecam w tym temacie ksiazke o wolach Baszanowskiego, dostepna w Klinice Jezyka.

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @papinka 2 stycznia 2019 19:07
2 stycznia 2019 19:47

Rewolucja rolna jest przykrywka propagandowa - oni musieli pojsc w hodowle bydla, bo klimat i ziemia nie pozwalaly na taka skale upraw zboz zeby wyzywic. Panietajmy ze duzo terenow to byly bagna, ktore dopiero osadnicy holenderscy osuszyli. Do tego rozpowszechnienie warzyw okopowych zaczelo swoja kariere w Niderlandach i stamtad przyszla do Anglii. Pisalem troche o tym wczesniej - dopiero od polowy XIX wieku w Anglii przekroczono 1800 kcal dziennie na glowe. Sa badania, prace naukowe itd.

Angielska kuchnia potrafi byc wysmienita, natomast nie jest tak roznorodna jak polska. Jak ktos lubi ziemniaki z miesem/ryba w bajrozniejszej formie, to naprawde bedzie mial w czym wybierac. 

Ryba z frytkami z budy przydroznej to jest zarcie dla ubogich i kurortowiczow, Natomiast zeby dobrze zjesc, to trzeba isc w Anglii do lokalnego pubu (nie zadnej sieciowki!). W takim pubie na zadupiu pracuje na przyklad Kuba Winkowski - najlepszy kucharz na Wyspach: 

http://www.emito.net/artykuly/kuba_winkowski_najlepszy_kucharz_na_wyspach_2283401.html

Polacy naprawde nie rozumieja czesto, ze przez dobrych pare stuleci byli pepkiem Europy i ze koronnym artefaktem tej potegi jest roznorodnosc i bogactwo kuchni polskiej. W porownaniu, angielskie puby na tablicach przed wejsciem z reguly wypisuja: serwujemy cieple posilki. Czegoz chciec wiecej?

zaloguj się by móc komentować

chlor @papinka 2 stycznia 2019 18:33
2 stycznia 2019 19:50

Są dwa różne modele imigracji. Ten dawny "zdrowy", gdy rządy z własnej woli ściągały Turków i Jugosłowian by zapieprzali w ich fabrykach za dobrą wypłatę, i ten obecny narzucony z zewnątrz. Nawała ludzi których rdzenna ludnosć ma trzymywać przez wzięcie się do roboty i ograniczenie konsumpcji.

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @valser 2 stycznia 2019 19:45
2 stycznia 2019 19:52

W Szkocji jest ciezko o dobre jedzenie w podroY, niestety na trasie czesto nie ma w czym wybierac. Czuc ze mieszka tam tylko 15% mieszkancow wyspy. Szkocja poza Glasgow, Edinburgh i Aberdeen moze kulinarnie rozczarowac.

zaloguj się by móc komentować

Krzysiek @papinka 2 stycznia 2019 19:07
2 stycznia 2019 19:53

Co do kuchni angielskiej, to słynnym słowniku Hornby'ego (Oxford Advanced Learner's Dictionary), gdzie hasła są opisane oraz podane są przykłady użycia, pod hasłem irony (ironia) jak pamiętam jest taki przykład: "England is famous for its food".

zaloguj się by móc komentować

genezy @valser 2 stycznia 2019 18:33
2 stycznia 2019 19:54

Dałeś czadu z fish and chips- ja akurat b.lubię- można sobie zrobić samemu, ale tylko z polędwiczek dorsza (inna część wali)- no i ocet (ostatnia moda do frytek, po rusku). A pifko zaliczasz do żarcia? :)

zaloguj się by móc komentować

valser @papinka 2 stycznia 2019 19:07
2 stycznia 2019 20:03

Generalnie jest tak, ze jak porownasz angielskie zarcie to tego co mozesz zjesc w Chinach na ulicy, to robi sie lekko smiesznie. W Polsce natomiast nie ma chyba miejsca gdzie nie dostalbys pizzy. Dziesiatki miejsc turystycznych gdzie luksusem jest "pizza z pieca opalanego drewnem", do tego ida jeszcze budy z hamburgerami i hot dogami, i ostatnimi czasy kebab. Wszystko jakies obce standardy dalekie od wykwintnosci, ale robiace za atrakcje.

Na szczescie jest wiele miejsc gdzie dostaniesz dobrego tatara, swieza rybe, ciekawe zupy, itp. Wszystko w przyzwoitych cenach.

Jak pierwszy raz jechalem do Anglii, w 1992 roku to bylem tym krajem w jakims stopniu zafascynowany. Wiele spraw tam jest postawionych zupelnie inaczej niz na kontynencie. Dzisiaj juz nie mam tamtych zludzen.

zaloguj się by móc komentować

valser @genezy 2 stycznia 2019 19:54
2 stycznia 2019 20:10

Ja to tez przesune, ale zeby to byl jakis wykwintny raryras, to nie ma szans. Za kazdym razem jak jestem w Chinach to wiem, ze sztuka kulinarna jeszcze zyje i ma sie dobrze. Ale tam jedza zupelnie inaczej. Zamawiasz w malych porcjach np. 10-15 roznych dan i to jest kulinarny standard, a nie jak w Europie - przystawka, zupa, drugie danie i deser.

Piwa w Anglii sa wysmienite. No, ale to tak jak w Polsce - rzadko cos dobrego dostaniesz w marketach. Bo takich sikow jak Stella Artois jest tam opor, chociaz to akurat jest belgijskie piwo.

Oberze i Puby, ktore maja wielowiekowa tradycje robia wrazenie to jest niezla klimatyczna rzecz.

zaloguj się by móc komentować

valser @deszcznocity 2 stycznia 2019 19:52
2 stycznia 2019 20:18

W Glasgow czy Edinburgh jest masa lokali nastawiona na turystow wiec jest w czym wybrac. W Oban poszedlem do Chinczyka na kolacje, bo to co bylo w serwowane przez lokalsow to byl dramat. Sniadania - generalnie wszedzie - ten sam dramat. Tosty, sandwicze z pieczywa tostowego, eggs+bacon, i kwas kawowy, albo instant sypany z saszetek. Takich rzeczy sie ludziom po prostu nie robi, zwlaszcza jak sa na wakacjach. HEHE...Trzy razy robilismy sniadanie sami wiec jakos to poszlo.

Na Isle of Skye dwa razy bylismy w restauracjach, nastawionych na turystow, gdzie serwowali swieza rybe, prosto z oceanu i owoce moza wiec kalmary, malze i osmiornice byly ok. Tylko tego tez nie da sie codziennie opychac, prznajmniej w moim przypadku.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 20:23

https://youtu.be/yPBy17bJ0WY

OT

9 min. Muzeum historii Birningham.

.

 

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @valser 2 stycznia 2019 20:18
2 stycznia 2019 20:35

Co do inglisz brekfest - tego oczekuja Anglicy i turysci. Taki folklor. A jak nie chcesz , to mozesz jeszcze zjesc platki z mlekiem i tosta z dzemem. To sie wtedy nazywa dumnie zniadanuem kontynenyalnym. Amerykanska lura z ekspresu przelewowego to jest ekwiwalent dla tzw herbaty budowlancow - cos cieplego do zalania  zoladka rano. Taki mamy klimat :)

Na Isle of Skye maja dobre i swieze oqoce morza i ryby, bylem w maju i potwierdzam. Ale sie psubraty cenia, dwa razy takie ceny jak w normalnym miejscu. No i wlasnie, tak jak mowil moj wujek: w poniedzialek leczo, wy wtorek leczo, w srode leczo a w czwartek ciebie leczo.

zaloguj się by móc komentować

papinka @deszcznocity 2 stycznia 2019 19:47
2 stycznia 2019 20:46

Rewolucja rolna jest przykrywka propagandowa - oni musieli pojsc w hodowle bydla, bo klimat i ziemia nie pozwalaly na taka skale upraw zboz zeby wyzywic.  -  Nawet na najgorszej glebie da sie sie wyprodukowac wiecej kalorii w postacu zboz i warzyw niz miesa.  Wiec twoj argument raczej nie ma nog aby stac.  A czy wiesz dlaczego w ok. 1850 r. w Japonii odwolano zakaz jedzenia miesa? I w jakim stopniu byla to chec nasladowania Europejczykow a Anglikow w szczegolnosci, gdyz uwazano, ze sa fizycznie zbyt slabi w porownianiu z Europejczykami i musza jesc mieso aby sie im przeciwstawic?  Myslisz, ze to tez byla przebiegla propaganda perfidnego Albionu aby wpuscic Japonczykow w jakis kanal?  Tak czy inaczej dieta oparta na miesie gwarantuje lepszy rozwoj fizyczny  i takze IQ.  

Polacy naprawde nie rozumieja czesto, ze przez dobrych pare stuleci byli pepkiem Europy i ze koronnym artefaktem tej potegi jest roznorodnosc i bogactwo kuchni polskiej.  - Ja bym z tym nie przesadzal. To zalezy kto i gdzie i w jakim czasie.  To zalezy od klasy.  Nie sadze, ze by chlopi czyli 80% spoleczenstwa mogli sie chwalic wielka roznorodnoscia i bogactwem.  Zreszta chlopi w poludniowych Wloszech czy Francji tez nie mogli sie chwalic roznorodnoscia i bogactwem.

Angielska kuchnia potrafi byc wysmienita, natomast nie jest tak roznorodna jak polska. Jak ktos lubi ziemniaki z miesem/ryba w bajrozniejszej formie, to naprawde bedzie mial w czym wybierac.  - Moze byc wysmienita ale moze tez byc do kitu tak jak i polska kuchnia moze byc do kitu.  A w jakim sensie kuchnia angielska jest mniej roznorodna od polskiej? Nie sadze, ze daloby sie te teze udowodnic.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 20:57

"Bunty w średniowiecznych komunach produkcyjnych były nie do powstrzymania..."

No, ale przecież u katarów panował rzeczywisty socjalizm, wszyscy chodzili jak w zegarku i nikt nawet nie myślał o żadnym buncie. Trzeba było wielu starań, na różnych poziomach żeby to piekło na ziemi rozłożyć.

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 2 stycznia 2019 20:03
2 stycznia 2019 20:59

Generalnie jest tak, ze jak porownasz angielskie zarcie to tego co mozesz zjesc w Chinach na ulicy, to robi sie lekko smiesznie.  - Nie wiem dlaczego sie podniecasz jedzeniem na ulicy i nie pytasz kto za takim zwyczajami stoi.  Przyzwoici ludzie jedli siedzac w domu lub restauracji. Jedzenia na ulicy przynajmniej w kulturze Europejskiej to objaw zchamienia czy ogolnie dolowania kulturowego w pojeciu naszej kultury i tradycji.  Jest to czesc procesu zapedzania ludzi do roboty aby ukrasc im czas na przyzwoity posilek.  A glupole sie ciesza: pacz pan kolejny stragan z zarciem.   A Azja to Azja.  Anglicy psow i kotow nie jedza (choc twoi Szwajcarzy jak najbardziej) wiec mozesz tym Angolom to zarzucic ze sa za Chinami bo psow nie jedza. 

Cos nosem kreciles na English breakfast.   Ja uwazam, ze to jest dokonale sniadania. Najbogatsze i napozywniejsze jakie mozesz miec. Ale to zalezy kto ci to zrobi i gdzie to bedziesz jadl.

 


 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 21:09

"herezje produkcyjne, które dziś omawia się jako jakieś wykwity myśli i subtelnych doktryn prowadzących ku ziemskiemu szczęściu, muszą dostarczyć tkanin".

W tym miejscu warto chyba zwróci uwagę na herezje nieprodukcyjne, czyli herezje bojówek. Niebo wikingów i muzułmanów zdobywali w walce na śmierć i życie. Ci pierwsi śmiertelnej walce z jakimkolwiek przeciwnikiem, ci drudzy w walce religijnej sfokusowanej zresztą dość wąsko.

 Bojówki socjalistyczne zaś walczyły i walczą o niebo na ziemi, oczywiście nie modlitwą, lecz ziemią okrzemkową zmieszaną z arszenikiem i ewentualnie (od wieliego święta) z garścią cukru... Tu fokusowanie przeciwników jeszcze bardziej poszło naprzód.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @mniszysko 2 stycznia 2019 11:01
2 stycznia 2019 21:11

" Ja czekam, kiedy wciągną matematykę, bo fizykę już wciągnęli."

Uważam, że wciągnęli już na początku, bo sztuczne rozdzielanie nauk humanistycznych i ścisłych i ciągłe utwierdzanie w tym sztucznym podziale to też zasługa akademii. Taki podział powoduje uczynienie z nauk ścisłych "wiedzy tajemnej" dla "wybranych", którzy oczywiście z "wysokości swojego autorytetu" jak najbardziej "naukowo" będą nam "maluczkim" tłumaczyć co jest prawdą, a co nie, z reszty "aspirantów" robi się "mindworkerów" bez pojęcia o świecie, bo ktoś musi te słupki na budowie wyznaczyć. Z kolei humanistyka oddzielona od nauk ścisłych to głupota i zabobony.

zaloguj się by móc komentować

valser @papinka 2 stycznia 2019 20:59
2 stycznia 2019 21:12

taaaa... najlepsze sa te kielbaski. Daj pan spokoj.

zaloguj się by móc komentować

genezy @papinka 2 stycznia 2019 20:59
2 stycznia 2019 21:12

Kiedyś namówiłem połowicę (a była wtedy w Leeds u koleżanki), że skoro jest w Anglii to niech spróbuje tego co jedzą Anglicy (a ona namówiła tę mieszkającą w Anglii koleżankę, żeby razem spróbowały, ale tylko tego tradycyjnego angielskiego żarcia). Obie haftowały, ja zostałem bohaterem dnia.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @mniszysko 2 stycznia 2019 13:30
2 stycznia 2019 21:19

Rzeczywiście. Chyba Stalagmit o tym pisał, że obrządek wschodni propagowany przez św. Cyryla i Metodego(z liturgią, alfabetem itd.) był cudownym środkiem na zjednoczenie słowian z Rzymem, ale komuś się to bardzo nie spodobało i jak wiemy został potem obrócony a'rebours jako źródło podziału.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 2 stycznia 2019 17:00
2 stycznia 2019 21:25

" Oczywiscie winni sa zli kapitalisci i "konsumpcyjne spoleczenstwa zachodu". "

To jest dopiero sztuczka. Pokazać prawdę, ale tak żeby w rzeczywistości nikt nie wiedział o co chodzi. Chcesz ukryć liść, posadź las.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Pioter 2 stycznia 2019 10:44
2 stycznia 2019 21:32

"... i atakuje Ruś aby na tamtejszym tronie osadzić swojego protegowanego. Jednocześnie ubezpiecza się wydając swoją owdowiałą siostrę Sygridę za króla Danii (czyli za wodza Wikingów), więc staje otwarcie po stronie Kalifatu."

Tylko, że Ruś w owym czasie to też przecież wikingowie, w dodatku prowadzący wojnę z Bizancjum.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 2 stycznia 2019 21:12
2 stycznia 2019 21:36

Trzeba mieć żelazną wątrobę żeby z rana strawić fasolę z boczkiem i kiełbasą.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @papinka 2 stycznia 2019 19:07
2 stycznia 2019 21:37

>Angielskie zarcie nie jest tak zle jak zlosliwcy go maluja

Jeśli przyjąć, że wyznacznikiem lepszej kuchni jest ilość białka i tłuszczu, to myślę, że kuchnia inuicka była jeszcze na wyższym poziomie niż angielska. Obecnie to amerykanie jedzą najwięcej mięsa - czy to oznacza, że ich jedzenie jest dobre? To po pierwsze. Dobra kuchnia, oprócz różnorodności składników potrzebnych do życia, od białka, węglowodanów etc. jest definiowana przez różnorodność produktów, przypraw i sposobów przyrządzania. Kuchnia to nie tylko krowa czy świnia rzucona na ruszt.

W mojej opinii (a mieszkałam tam trochę lat) tradycyjne, angielskie jedzenie jest kiepskie i było złe, właśnie według standardów różnorodności, sposobów przyrządzania i przyprawiania. Ta kuchnia nie miała nic wspólnego z wykwintnością smaku. W tradycyjnych daniach króluje tłusta, dość obrzydliwa w porównaniu do naszej kiełbasa. Tradycyjne bangers & mash czy toad In the hole robione z dobrą kiełbasą/nieangielską da się jeszcze zjeść, ale to co miałam okazję tam konsumować nawet w dobrych knajpach nie mieści się w definicji „dobre jedzenie”, a jak napisał deszcznocity „ciepłe jedzenie”. Kucharzenie to trochę mój konik, więc pozwalam sobie się tak wymądrzać :)

Po drugie, to co wygląda lepiej to brytyjskie jedzenie – wpływy z kolonii, podróżowania, czy najzwyczajniej inne nacje przyciągnęły ze sobą swoją kuchnię. Te czynniki wymusiły w ostatnim stuleciu rewolucję, a ostatnie 3 dekady z szałem na gotowanie i kucharzy, z ambicjami detronizacji francuskich, wiele zmieniły i nadały ton m.in. obecnym „domówkom” w Polsce. Tylko, że te przepisy w większości naśladują i rozwijają inne niż tradycyjna angielska kuchnie. Jakoś przepisy Two fat ladies się nie przyjęły, nawet Rick Stein, który starał się kultywować angielskie sposoby i produkty zawsze je trochę je „podkręcał”.

>A jesli chodzi o fish and chips w UK to naogol sa to ryby dobrej jakosci i zrobione jest doskonale.

Wszystko zależy, gdzie się je. W przybrzeżnych budach i pubach ryba świeża, ale olej na którym jest smażona już niekoniecznie, stąd ten zabijający wszystko ocet jako wykwintna przyprawa ;). W Londynie również ryba nie pierwszej świeżości się zdarza, nie wspominając o oleju. Z mojego doświadczenia na przestrzeni 5 lat, na 10 fish and chips tylko 2 były na dobrym poziomie.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Kuldahrus 2 stycznia 2019 21:36
2 stycznia 2019 21:37

Tym bardziej, że te "kiełbaski" to jakiś wyrób mięsopodobny.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @deszcznocity 2 stycznia 2019 20:35
2 stycznia 2019 21:42

O właśnie wybór między płatkami, a english breakfast :)) Dobrze, że Pan się odezwał :) ale jak widze niewiele się zmieniło

Co do owoców morza - oczywiście jak każda wyspa czy region z dobrym dostępem do morza ma ten luksus. Zostaje tylko pytanie ile trzeba za to zapłacić i czy wszystkich, w tym najmniej zamożnych na to stać.

zaloguj się by móc komentować

valser @Kuldahrus 2 stycznia 2019 21:36
2 stycznia 2019 21:49

Nie powiem, ten boczek, jajko i fasola too robilo czesciowo robote, bo krotko po dziesiatej z rana przelykalem juz pierwszego baniaka w destylarni. Bez "podkladu" mozna byloby nie dojechac do wieczora. No, ale w takiej akcji to czlowiek pochodzi max. tydzien i musi sie wysprzeglic.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @valser 2 stycznia 2019 19:45
2 stycznia 2019 21:53

Haggis, jaki miałam okazję jeść u znajomych w Szkocji jeszcze dał się przełknąć, może dlatego, że lubię kaszankę. Ale dla pewności, musiał być przepijany whisky ;)  Ale rzeczywiście ich chleb (obowiązujący na całej wyspie) to jest mistrzostwo świata w zrobieniu czegoś co chleba nie przypomina, a nadaje się jedynie do puddingów. W żadnym kraju nie jadłam podobnego tak genialnego wyrobu ;))

A tutaj przykład dwóch słynnych kucharzyc tradycyjnej kuchni angielskiej, które się złamały i zaczęły dodawać niezbyt tradycyjne dla Angoli dodatki w stylu chilli i świeża kolendra ;)

Na szczęście temat kuchni też jest ważny w kontekscie przyjmowanych kalorii, a więc potencjału robotniczego w warsztatach heretyckiego właściciela, więc nie mam poczucia trolowania notki ;))

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @valser 2 stycznia 2019 21:49
2 stycznia 2019 21:55

& Kuldahrus

to własnie chciałam powiedzieć, że takie śniadanie jest również dobre na przepity poprzedni wieczór ;)

pod warunkiem, że jest jeszcze wątroba ;)

zaloguj się by móc komentować

papinka @ainolatak 2 stycznia 2019 21:42
2 stycznia 2019 21:59

Co do owoców morza - tylko pytanie ile trzeba za to zapłacić i czy wszystkich, w tym najmniej zamożnych na to stać.  -  Kiedys to bylo jedzenia dla najbiedniejszych.  Np. ostrygi w Stanach w XIX wieku.  Oczywiscie tam gdzie byly.   W Angli tanim posilkiem dla robotnikow byl wegorz w auszpiku teraz prawie zapomniane danie, choc mozna znalezc w kilku miejscach w Londynie.

Ciekawe jest, ze kraje takie jak Irlandia czy Argentyna majace dostep do oceanow i morz nie wyksztalcily tradycji jedzenia owocow morza choc teraz to sie zmienia i nadrabiaja.

zaloguj się by móc komentować


papinka @genezy 2 stycznia 2019 21:12
2 stycznia 2019 22:05

Sa ludzie latwo obrzydliwi i chetnie rzygajacy, ktorzy sie z tym obnosza jako oznaka lepszych gustow i przyzwyczajen. Jest akurat naodwrot.

zaloguj się by móc komentować

papinka @klklkl 2 stycznia 2019 21:59
2 stycznia 2019 22:13

Ja nie pisalem o bialku a ty o lubinie.  Ja pisalem o kaloriach.  

Sformulowanie "prawdziwe zlo" zachowaj na lepsza okazje bo je zdewaluujesz.  Jestem przekony, ze rownie pelna "zla" kielbase znajde gdzies od polskiego producenta.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @papinka 2 stycznia 2019 21:59
2 stycznia 2019 22:22

Stwierdzenia, że Irlandczycy nie wykształcili tradycji jedzenia ryby i owoców morza świadczą o nie uwzględnieniu historii.

Zastanawiał się Pan, kto mógł się starać i kto dostawał licencje łowieckie i rybackie w poprzednich wiekach w Irlandii? W szczególności w czasach ziemniaczanego głodu? Dlaczego tyle ludzi umarło i wyemigrowało, żeby nie umrzeć z głodu? Czy katolicy mieli prawo o takie licencje się ubiegać? Proszę sobie sprawdzić…

Właściciele ziemscy, którymi nie byli Irlandczycy wysyłali do Anglii lub na eksport zwierzęta hodowlane (świnie i bydło), pozbawiając swoich irlandzkich dzierżawców jedzenia.

A węgorza jedli głównie Londyńczycy i wzdłuż Tamizy, bo to w niej roiło się od tej ryby w XVIII i XIX wieku.

zaloguj się by móc komentować

valser @ainolatak 2 stycznia 2019 21:53
2 stycznia 2019 22:24

Te dwie kucharzyce moga robic za definicje kulinarnego dramatu. Takie rzeczy to tylko na filmach. One powinny troche potrenowac przed programem zanim pokaza swoja fachowosc przed kamera. Sorry, ale ja nie znam sie na zartach i nie mam litosci. Kuchnia angielska jest ordynarna. Ten program sie powinien nazywac "co dwie tesciowe to nie jedna", albo "tesciowa cie kulinarnie urzadzi".

O tej chinskiej ulicy napisalem dlatego, ze dostac makaron, ktory robi sie na oczach klienta i wszystko trwa minuty to nie jest zaden wyczyn tylko standard. Ze nie wspomne o tepannaki, ktore w sumie jest japonskim sposobem na przyrzadzanie roznych rzeczy na cieplo. I tu znowu - wszystko dzieje sie na oczach klienta. Swoje najlepsze tepannaki mialem w Pekinie.

Pierogi - w Chinach nie sa gotowane, tylko przyrzadzane na parze. To robi roznice. Nadzienia oczywiscie roznorodne. Moje ulubione sa z krewetkami i czosnkiem.

W Szwajcarii tez jest bulba. Kuchnia tradycyjna jest wlasciwie pasterska. Tu robia dobre sery i czekolade. Wedliny to dramat o smaku impregnowanej po niemiecku tektury. Tak wiec szynke, poledwice, boczus, kielbasy woze z Polski. To pachnie, jest doprawione, soczyste, czasami przywedzone.

Nie maja bialego twarogu na pierogi, nie maja ogorkow kiszonych, zurku, swiezych burakow, tylko gotowane i zafoliowane. No, ale w grudniu dowiozlem troche materialu i jakos to poszlo. Barszcz ukrainski w kazdym razie robi furore, a najbardziej to, ze jak wstawie lyzke do gara to ona stoi na bacznosc. Tutaj wszystkie zupy to sa przecierane kremy. Zjem taka zupe, jak jestem chory. Czyli niezbyt czesto.

Roznorodnosc w heretyckiej kuchni nie jest wskazana, bo sie ludziom moze w glowach poprzewracac, a przy krosnach trzeba jednak utrzymywac stan monotonii, bo taka jest natura tej roboty i podobno droga do ich zbawienia.

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ainolatak 2 stycznia 2019 22:22
2 stycznia 2019 22:24

oprócz mięsa wysyłali pozostałe produkty, w tym najważniejszy - zboże 

zaloguj się by móc komentować

valser @ainolatak 2 stycznia 2019 21:55
2 stycznia 2019 22:28

Jestem ciekaw ile jest statystycznie cierpiacych w Brytanii z powodu dny moczanowej? To jest czesciwo odpowiedz jaka jest wartosc tej kuchni i nawykow zywieniowych.

zaloguj się by móc komentować

papinka @ainolatak 2 stycznia 2019 21:53
2 stycznia 2019 22:35

"Ale rzeczywiście ich chleb (obowiązujący na całej wyspie) to jest mistrzostwo świata". - Masz racje. Jest to tzw. Chorleywood chleb wymyslony przez firme o tej samej nazwie w 1950-tych.  Ta metoda przyjela sie w wielu krajach.  Chleb jest tanszy i trzyma sie dluzej.  Sa dodatki: twardy tluszcz, wiecej drozdzy, i jakies inne chemikalia jak emulsyfikatory i najwazniejsze mozna uzywac tanszej niskobialkowej maki.  Kapitalizm rulez w produkowaniu kitu. Pytanie jest tylko na ile ludzie dadza sobie wcisnac kit. I dlaczego w Ameryce czy Anglii czy krajach skandynawskich latwiej sie ten kit wciskalo.  Jak juz pisalem nam pomogl komunizm, bo nie bylo technologii aby ten kit produkowac. Choc komunizm zniszczyl restauracje poprzez urawnilowke to tradycja gotowania w domach przetrwala podczas gdy w latach 1950-tych w USA i Anglii panie domu poszly na gotowanie z polproduktow w puszkach i pudelkach bo je do tego przekonano.

Mozliwe, ze protestanci sa bardziej podatni na racjonalne argumenty dt. ceny, kosztu, wygody i czasu podczas gdy katolicy sa bardziej przywiazani do impoderabiliow, ktore sa trudne do zmierzenia.  Brytyjski  empirycyzm i Amerykanski  pragmatyzm nie zauwazaja tego co jest trudne do zmierzenia i zdefiniowania. A Francuzom tez pomogl ich naturalny antagonizm wobec wszystkiego co przychodzi z Ameryki czy Anglii no i tak jak Wlochom duma z wlasnej kuchni.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @valser 2 stycznia 2019 22:24
2 stycznia 2019 22:44

Tak, te ladies były moimi ulubienicami ;) obok Keitha Floyda, którego autentycznie lubiłam. Kuchnia w Hongkongu, na Tajwanie i Dalekim Wschodzie to dopiero otworzyła mi wyobrażenia o smakach i różnorodności. Ale szwajcarskiej kuchni nie znam, byłam króciutko tylko w Lugano, a w hotelu Castagnola i pobliskiej knajpie bardziej nowoczesne/kontynentalne jedzenie zapodawano. Co to jest ta szwajcarska bulba, jakieś jedzenie fanów herezji? ;)

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @papinka 2 stycznia 2019 22:35
2 stycznia 2019 22:50

>Mozliwe, ze protestanci sa bardziej podatni na racjonalne argumenty dt. ceny, kosztu, wygody i czasu podczas gdy katolicy sa bardziej przywiazani do impoderabiliow, ktore sa trudne do zmierzenia. 

Otóż to, są wyćwiczeni by funkcjonować wśród takich właśnie najwyższych wartości, jak cena, wygoda i poświęcony czas. Efekty widać choćby na przykładzie kuchni.

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 2 stycznia 2019 22:28
2 stycznia 2019 22:53

Jestem ciekaw ile jest statystycznie cierpiacych w Brytanii z powodu dny moczanowej?  - Ze wzgledu na obzarstwo i opilstwo jest to globalna epidemia. Juz nawet atakuje Azje i biedne kraje.  

W Szwecji imigranci z Polski a szczegolnie Polki maja szanse na podagre 2 razy wyzsza od etnicznych Szwedow.  Jak to porownuje sie do Polakow w Polsce na polskiej diecie tego ten artykul nie podaje. W kazdym razie pobyt w Szwecji Polakom (i nie tylko) szkodzi.

Gout in immigrant groups: a cohort study in Sweden

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5400782/

Ten artykul podaje,ze w Holandii i Niemczech  podagra jest czestsza niz w UK ale w Czechach i Grecji jest jet 2-4 razy mniej.  

www.eumusc.net/myUploadData/files/30%20August%20Final%20draft%20report.pdf

zaloguj się by móc komentować

valser @ainolatak 2 stycznia 2019 22:44
2 stycznia 2019 22:55

Bulba to jest moje ogolne okreslenie na "niewypal", jednoaktowy dramat, nie do przejscia temat - nie ma na stale nic wspolnego ze Szwjacaria i moze sie kazdemu i wszedzie przydarzyc.

Castagnola Lugano... piekna okolica i widoki...pare kilometrow dalej George Clooney ma swoj domek.

zaloguj się by móc komentować

valser @papinka 2 stycznia 2019 22:53
2 stycznia 2019 22:56

Popacz pan... a dawniej to byla "choroba krolow".

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @papinka 2 stycznia 2019 20:46
2 stycznia 2019 22:57

1. Wg. tej pracy, przeciętny Anglik do roku 1870 roku NIGDY nie jadał dziennie więcej jak 2170 kcal.

2. W roku 1872 czyli tuż przed wielkim załamaniem produkcji rolnej na Wyspach, całkowity areał uprawny wynosił 3,817,000 ha. Wg. D. Cannadine, między 1809 a 1879 rokiem 88% wszystkich milionerów to byli właściciele ziemscy - angielska arystokracja. To była prawdziwa siła polityczna stojąca za polityką Imperium doby wiktoriańskiej. Emanacja tej sily byly w 1846 - ustawy zbożowe, embargo na rosyjskie zboże podczas wojny krymskiej,czy embargo na amerykańskie zboże podczas wojny secesyjnej. Mimo tych zabiegow, a moze raczej wlasnie przez nie, w Anglii nastąpiło tzw. Wielkie Załamanie Produkcji Rolnej. Pomiędzy 1873 a 1879 w Wlk. Brytanii doszło do klęsk nieurodzaju i epidemii pryszczycy wśród bydła i epidemii fascjolozy wśród owiec. W roku 1830 Wlk. Brytania importowała zaledwie 2% rocznego zapotrzebowania na zboże. W latach 60tych XIX wieku, było to już 24%. W latach 80tych - 45%. W roku 1914 - Anglia importowała 80% zapotrzebowania na zboże i 40% zapotrzebowania na mięso. Boom demograficzny jaki nastąpił podczas panowania Wiktorii tylko nakręcał sprzężenie zwrotne.

4. HEREZJA byla  Anglii po to, zeby sie uwlaszczyc na cudzym (zalegalizowac kradziez majatku koscielnego w ramach ichniejszej wersji transformacji ustrojowej). Jak juz sie to dokonalo, mozna bylo rozparcelowac ziemie, prowadzic monokulture owiec a ludzi przepedzic do krosen. Ci, co sie nie zalapali mieli pecha, bo za zebranie bez zezwolenia przypalano zelazem, a recydywe smiercia lub deportacja. Potem mechanizacja wypchala ludzi do fabryk. Namiast problem braku zywnosci (a raczej niedozywienia) w Anglii byl chroniczny. Rozwiazanie od czasow Wojny Roz bylo zawsze to samo: "a niech zdychaja!". Po wojnie domowej i Chwalebnej Rewolucji Anglicy wpadli w tzw. pułapkę maltuzjańską w XVIII wieku:

Tutaj więcej danych. Dzisiaj niedozywienie jest zamasakowane otyloscia. Ludzie, ktorych stac tylko na puste kalorie, a nie pelnowartosciowe produkty, puchna w oczach.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @valser 2 stycznia 2019 22:55
2 stycznia 2019 23:05

Myślałam, że to jakiś tradycyjny przysmak ;)

Byłam tam w 2006 i chyba raczej Clooney tam jeszcze nie rezydował, a villa Castagnola rzeczywiście urocza z przepięknymi widokami.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @deszcznocity 2 stycznia 2019 22:57
2 stycznia 2019 23:09

Świetny ten wykres. Dlatego sporo jest propagandy, jak to dobrze zwykli ludzie się odżywiali w połowie ery wiktoriańskiej...jakoś omijany jest w niej początek czasów Wiktorii i dekady przed...

zaloguj się by móc komentować

kalixt @gabriel-maciejewski
2 stycznia 2019 23:16

Trochę mi głupio cokolwiek tu napisać w temacie brytyjskiej kuchni, o którą toczy się spór, bo ja się zasadniczo nie znam, a zaangażowanie się w obronę czegokolwiek, co brytyjskie, mnie krępuje. No ale niestety, gadki typu ''w tym jukeju to nic normalnego do jedzenia nie majo, tylko te fiszendczipsy abo te ich g*wniane kiełbaski, a jak już coś, to ewentualnie tylko od Hindusa abo od Chińczyka'', to są bardzo klasyczne i często słyszane razgawory świeżych imigrantów, którzy są jeszcze za mało obeznani z językiem, żeby w brytyjskim sklepie poradzić sobie ze zrobieniem zakupów i zbyt nieśmiali, żeby wpaść na pomysł pójścia do lokalu, gdzie za posiłek trzeba zapłacić więcej, niż 5 funtów. Oni z ''brytyjskiej kuchni'' rzeczywiście znają jedynie g*wnianą kiełbaskę, mrożonego fileta usmażonego na starym oleju albo hinduskiego ''tejkełeja'' (też z mrożonki).

Ale już taki np. ''sunday lunch'', tradycyjny, niedzielny obiad, przeważnie serwowany z 4 rodzajami pieczonych mięs do wyboru, a do każdego mięsa odpowiedni sos - wołowina z sosem chrzanowym, jagnięcina (długo macerowana w znanych z piosenki ''parsley, sage, rosemary and thyme'') z sosem miętowym, indyk z sosem żurawinowym, wieporzowina z sosem jabłkowym plus dość sporo ciekawych dodatków (np. pietruszki pieczone w miodzie), to jest moim zdaniem całkiem niezły i dość ''różnorodny'' posiłek.

British breakfast to inna sprawa (nawiasem, nazywane w UK ''full monty'' od przezwiska tego generała, co to nie zdołał dotrzeć na czas pod Berlin z innymi aliantami, bo się gdzieś zgubił i tak właśnie, drogie dzieci, Wielka Brytania wygrała dla reszty świata IIWŚ, co wie każdy Brytyjczyk). Ono jest rzeczywiście wyjątkowo pożywne i kaloryczne, co z jakiegoś tam punktu widzenia może i można uznać za plus. Ja myślę, że tu jest ten protestancki etos pracy, w tym ich śniadaniu. Robotnik musiał się solidnie najeść, żeby mieć energię na cały dzień roboty z króciutką przerwą na szybki lunch. W katolickiej Polsce czy w katolickich Włoszech, gdzie jeszcze do niedawna przynajmniej dwu-, a czasami nawet trzy- lub czterogdzinna ''przerwa obiadowa'' należała się każdemu, jak psu buda, nie było tradycji takiego napychania się na śniadanie (teraz już w Polsce ''przerw obiadowych'' nie ma, ale ja z dzieciństwa je pamiętam).

Brytyjska kuchnia, jeśli ją poznać bliżej, chyba jednak jakąś tam różnorodność też ma. Nie sądzę, że większą, niż kuchnia polska, bo Polska była przecież większa, bardziej różnorodna etnicznie, miała lepsze warunki do produkcji żywności i nie była odseparowana od cywilizowanego świata kanałem, ale ta brytyjska jednak nie kończy się tylko na rybie z frytkami i gumowych kiełbaskach.

Natomiast pełna zgoda co do tego, że większość Brytyjczyków z własnych tradycji kulinarnych nie korzysta (bo nie zna własnych tradycji kulinarnych, podobnie, jak np. nie zna własnej historii, geografii własnego kraju czy własnego języka) lub korzysta od święta, a na codzień jada totalny szajs. Przeważnie tanie fastfoody albo mrożone gotowce z Icelanda. I stąd te ''piglety''.

zaloguj się by móc komentować

papinka @klklkl 2 stycznia 2019 22:40
2 stycznia 2019 23:19

Co sie przekomarzasz ze mna?   Aby dostac X kalorii w postaci wolowego miesa ten wol czy krowa musi zjesc 6X kalorii paszy. Cokolwiek posadzisz na tym polu to kalorycznie dostaniesz 6 razy mniej kalorii z miesa niz gdybys te pasze skonsumowal sam czy to jest zyto czy ziemniaki czy buraki pastewne.  Moj argument byl poprawny i ty o tym wiesz. Ciebie tylko poirytowal moj ton, ktory odebralaes jako nadmierna pewnosc czy arogancje i wchodzenie na twoje terytorium ekspertyzy zosi-samosi co sama sie...

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @kalixt 2 stycznia 2019 23:16
2 stycznia 2019 23:29

Proszę zwrócić uwagę, że tu głównie dyskusja dotyczy tradycyjnej angielskiej kuchni, nie brytyjskiej, bo ta ostatnia to szerokie pojęcie i dużo bardziej urozmaicona. Mamy też english brekfast nie british breakfast. Mówię to z perspektywy 5 lat doświadczeń mieszkania tamże i pasji kucharzenia/poznawania nowych smaków.

A dobrą mają np. herbatę (choć nie tradycyjnie angielską) i parę innych rzeczy, więc nie wszystko w tym jukeju jest złe ;)

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 2 stycznia 2019 22:56
2 stycznia 2019 23:29

Sa wspomnienia Daniela Defoe (tego od Robisona Crusoe), ktory byl tak roztyty, ze w czasie podrozy statkiem musieli go dziwigiem wyciagac z kajuty na poklad.  No i okropnie cierpial na podagre.  Plynal gdzies do Hiszpani czy Portugali aby pisac jakis artykul ale burza ich zlapala w Kanale La Manche i tak sie krecili miedzy wysepkami kilka tygodni i robili postoje w czasie ktorych caly czas wpieprzal rozne owoce morza a glownie ostrygi czyli wszystko co zakazane przy podagrze.  Kilka stron poswiecil zachwytom nad tymi rarytasami i swoim bolesnym cierpieniom ale nic mu nie zaswitalo, ze to ostrygi mogly miec cos wspolnego z jego podagrom.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @ainolatak 2 stycznia 2019 23:29
2 stycznia 2019 23:40

Herbatę, no tak...wcale bym się nie zdziwił, gdybym się dowiedział, że większość Brytyjczyków jest przekonana, że herbata rośnie sobie gdzieś na polach Kornwalii na przykład.

Kiedyś leciał w brytyjskiej telewizji jakiś taki durny program pt. ''zamiana żon'' czy coś w tym stylu. Pewna pani Brytyjka zamieszkała z jakimś egzotycznym jegomościem, który miał bardzo bogato zaopatrzoną kuchnię, ale zasadniczo w dość orientalne produkty. Pani Brytyjka była bardzo rozczarowana i jęknęła: ''z brytyjskiego jedzenia są tu tylko banany!''.

W innym programie pytano jakąś panią, z jakiego kraju pochodzą jakie potrawy. Pytanie: pizza z szynką? Odpowiedź: z Włoch. Bardzo dobrze. Drugie pytanie: pizza z szynką i z ananasem. Odpowiedź: z Hawajów.

Brytyjskość to stan umysłu.

zaloguj się by móc komentować

papinka @kalixt 2 stycznia 2019 23:16
2 stycznia 2019 23:46

Podpisuje sie pod Pana komentarzem.    Jedno tylko ale dt. dlaczego duze sniadanie w Anglii a malego na Kontynencie to jest bardziej zlozone niz obyczaje zwiazane z praca i koniecznoscia zapieprzania w Anglii.  Trzeba powiedziec sobie wprost, ze co niektorych w Anglii na bogate sniadanie bylo stac i tyle.  Np. ta fasolka pojawila sie na sniadanie chyba na przelomie wieku 19/20 wsrod klas wyzszych i dopiero wtedy migrowala w do klas nizszych. Fasolka w czasie I WS nie byla w diecie angielskiej armii (4000 cal na glowe) ani w amerykanskiej armii (5000 cal na glowe) ale juz w czasie II WS fasolka byla.   Jedzenie fasolek i przecier pomidorowy zaczal sie pojawiac dopiero w drugiej polowie XIX wieku w Europie.   Poniekad ta fasolka jest prekurosorem naszej po bretonsku, ktora w Polsce rozpowszechnila komunistyczna gastronomia a czy ma ona cos wspolnego z Bretania tego nie wiadomo.

 

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @kalixt 2 stycznia 2019 23:40
2 stycznia 2019 23:48

herbata rośnie sobie gdzieś na polach Kornwalii na przykład

HOW THE UK’S FIRST TEA PLANTATION HAS FIRMLY TAKEN ROOT IN CORNWALL

https://www.independent.co.uk/life-style/food-and-drink/tea-plantation-uk-first-cornwall-how-why-tregothnan-truro-a7972351.html

zaloguj się by móc komentować

papinka @kalixt 2 stycznia 2019 23:40
2 stycznia 2019 23:50

Drugie pytanie: pizza z szynką i z ananasem. Odpowiedź: z Hawajów.  - Z Kanady

https://en.wikipedia.org/wiki/Hawaiian_pizza

Greek-Canadian Sam Panopoulos claimed that he created the first Hawaiian pizza at the Satellite Restaurant in Chatham, Ontario, Canada in 1962. I

zaloguj się by móc komentować

valser @kalixt 2 stycznia 2019 23:16
2 stycznia 2019 23:50

Oczami turysty to wyglada tak jak napisalem. Bylem w Oban, Dunvegan, Portree, Fort William, Inverness, Dufftown, Stonehaven, Pitlorchy, Perth i w Edynburgu. Sniadania - wszedzie ten sam standard - monotonny angielski dramat. W porownaniu ze szwedzkimi stolami w polskich hotelach, ktorych odwiedzilem w 2018 conajmniej trzydziesci w roznych punktach Polski nie maja zadnego startu.

Na Isle of Skye sa trzy, moze cztery restauracje godne uwagi. Jedna w Dunvegan - http://www.oldschoolrestaurant.co.uk/home/4589274974

- dwie w Portree, gdzie serwuja swieze owoce morza. Ale to sa raczej tawerny, a nie restauracje. Ustrzyki Dolne przy tym to jest metropolia, gdzie i tak zjesz lepiej. To samo w Inverness. Bida. Nie nedza, ale bida.

W Londynie sa oczywiscie wszystkie kuchnie swiata i jest inny poziom wszystkiego, z cenami wlacznie.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @papinka 2 stycznia 2019 23:46
2 stycznia 2019 23:53

Nie będę się spierał, jak napisałem, ja się nie znam, to doszukiwanie się związku pomiędzy sutym, brytyjskim śniadaniem, a protestanckim etosem pracy, to była tylko taka moja luźno rzucona i nie podparta żadną wiedzą, amatorska hipoteza.

Co do Bretanii - czy to czasami nie jest jeden z tych ostatnich przyczółków Celtów na kontynencie? Bo oni zasadniczo byli wypychani na Zachód, na kontynencie zostali tylko gdzieś na półwyspie Iberyjskim i właśnie chyba w Bretanii (Armoryce?), a reszta zwiała na wyspy i też przeważnie na jej krańce (Walia, Kornwalia, Szkocja, Irlandia). Anglicy do dziś nazywają Walijczyków złośliwie ''Irish who couldn't swim''.

To może ta bretońśka fasolka to jest po prostu jakieś celtyckie jadło?

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @kalixt 2 stycznia 2019 23:40
2 stycznia 2019 23:56

chyba nie odczytał Pan ironii z tą herbatą...

jak zaczniemy wymieniać jakie to dobre brytyjskie dania to strolujemy całkowicie notkę o socjalizmie w średniowieczu...mogę tylko powiedzieć, że prosty a genialny crumble zaliczam na plus (i to akurat irlandzki wymysł)

powiedziałabym, że angielskość to stan umysłu

zaloguj się by móc komentować

papinka @ainolatak 2 stycznia 2019 23:05
2 stycznia 2019 23:57

Myślałam, że to jakiś tradycyjny przysmak

Tradycyjny przysmak przy jeziorze Como (tam gdzie Clooney ma wille) to smazone male okonie z jeziora.

https://www.tripadvisor.com/Restaurant_Review-g187834-d1537507-Reviews-Ittiturismo_Ristorante_Mella-Bellagio_Lake_Como_Lombardy.html

zaloguj się by móc komentować

kalixt @valser 2 stycznia 2019 23:50
3 stycznia 2019 00:01

Ja się zgadzam, ja jak bywam w Polsce to naprawdę upajam się tym, jak tam mogę dobrze zjeść. Nie bronię brytyjskiej kuchni, mówię tylko, że jednak jest ona nieco, NIECO bogatsza, niż pokutujący stereotyp.

I zgadzam się też, że turysta może pewnych tradycji kulinarnych nie mieć okazji poznać. Trzeba po prostu trochę pobyć, a turyście, jak wszędzie, wciska się byle co. Ja sobie teraz pozwalam na podśmichujki z imigrantów narzekających, że ''nic ni ma w tym jukeju do jedzenia, tylko fiszendczips'', a oczywiście przez pierwszych kilka miesięcy pobytu sam śpiewałem tak samo.

Polecam następnym razem sunday lunch. Mnie smakuje. Tylko on niestety jest serwowany głównie w niedzielę. Ale są lokale serwujące go codziennie, to się chyba wtedy nazywa ''carvery'' czy jakoś tak.

zaloguj się by móc komentować

papinka @kalixt 2 stycznia 2019 23:53
3 stycznia 2019 00:02

Fasola przyszla z Ameryki. Nie sadze, ze akurat Celtowie a nie inni sie w niej rozkochali.  Glownie zaczeli jesc fasole Hiszpanie, poludnie Francji i troche Wlosi.  Nasz duzy jasiek to fasola z poludniowej Ameryki a te male fasolki np. laciate sa z polnocnej Ameryki.

 

 

zaloguj się by móc komentować

kalixt @ainolatak 2 stycznia 2019 23:56
3 stycznia 2019 00:07

No dobrze, nie wyłapałem ironii z herbatą, ale jednak będę się upierał, że BRYTYJSKOŚĆ to stan umysłu.

Ja mam głównie styczność z Walijczykami. Koszmar, powiadam Pani, czarny koszmar :) W zasadzie tak samo ''brytyjscy'', jak Anglicy, tylko z kompleksami, bo Anglicy ich gnoją. Ale to ostatecznie taki młodszy brat, co go starszy gnębi, a jemu z tego powodu przykro, ale jakby co, to jednak jedna rodzina.

Może Szkoci fajniejsi? Nie wiem, nie znam. Jakoś wątpię.

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @deszcznocity 2 stycznia 2019 22:57
3 stycznia 2019 00:31

Wracajac do herezji i sredniowiecza:

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @valser 2 stycznia 2019 18:33
3 stycznia 2019 00:34

Co do jedzenia pelna zgoda. Moja siostra byla kilka tygodni w Anglii, jeszcze w latach 90-ych. Pieczywo straszne, podobnie jak i inne produkty w angielskich sklepach.

Polska kuchnia i jedzenie w sklepach to miod w gebie.

zaloguj się by móc komentować

papinka @ainolatak 2 stycznia 2019 22:22
3 stycznia 2019 00:39

świadczą o nie uwzględnieniu historii - oczywiscie, ze nie uwzglednilem historii.  Ja poniekad zadalem pytanie.  Nie jestem jednak ustysfakcjonowany odpowiedzia, ze to wszystko wina Anglikow.  To jest bardziej skomplikowane.  Np. tu:

The History of Seafood in Irish Cuisine and Culture

https://arrow.dit.ie/cgi/viewcontent.cgi?article=1002&context=tfschcafcon

Fish - Not regarded as real food during the Great Famine

http://www.advertiser.ie/galway/article/41297/fish-not-regarded-as-real-food-during-the-great-famine

There's plenty more fish in our sea -- so why don't we eat it?

https://www.independent.ie/life/food-drink/theres-plenty-more-fish-in-our-sea-so-why-dont-we-eat-it-26615739.html

"We export most of these fish because there just isn't a market here for them. Yet on the continent, Spain in particular, they'll pay good money for a fish caught here that most Irish people won't even have heard of."

"If we could only get Irish people to eat fish once a week, we'd double the size of the market,"

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @deszcznocity 2 stycznia 2019 20:35
3 stycznia 2019 00:44

Zabiore glos w sprawie kawy w USA. Ta serwowana w restauracjach, barach czy supermarketach to lura lub, jak to Valser ujal, brazowy kwas wywolujacy zgage u co wrazliwszych.

Natomiast mozna kupic np. w tychze supermarketach czy sklepikach bardzo dobra kawe (mielona lub do zmielenia), wybor smakow ogromny. I ja to sobie robie w domu.

Podobnie jest z pieczywem. to serwowane w restauracji czy sprzedawane w sklepach to w 80% miazga i mamalyga. Trzeba polowac i znalezc mala piekarenke raczej, tam robia dobre rzeczy: chleb, obwarzanki, buleczki itp.

zaloguj się by móc komentować

papinka @deszcznocity 2 stycznia 2019 22:57
3 stycznia 2019 00:57

Bradzo dobrze. Mamy dane o Anglii, bo tam sie sporo researchu robi ale aby to mialo znaczeniu potrzebujemy danych porownawczych o diecie Wlochow, Fancuzow, Niemcow i Polakow.  Czy mamy badania polskich grobow na przestrzeni wiekow i jaki byl sredni wzrost?    Jak sobie poczytasz jak to chlopi jedli w Polsce w roznych okresach to najlepiej to nie wyglada. Ale to sa tylko dane anegdotyczne:

Ledwie by pies powąchał, co ci niebożęta z głodu zażywać muszą, bo jeśli się który chłop ma dobrze, to sobie i czeladzi śmierdzącym jadło okrasi olejem. Jeśli zaś niedostatnio, gdy go i na taką nie stanie okrasę, to tylko z wodą samą, jałowo, lada chwasty nadgniłe, jarzyny z pośladami krup lub grubych klusków zażywają. ( XVII w. jakub Haur)

Rano w lecie, o ósmej godzinie: polewka z mleka z perkami i kawałek chleba. Na obiad albo perki i kluski, albo kapusta i groch, albo kasza i perki, albo też perki i pęczak (ziarno jęczmienne otłuczone ze skóry w stępie). W niedzielę, kto możny, gotuje sobie mięso, a do rosołu perki, pęczak albo jagły. Wieczór: polewka z perkami, tak jak było rano, tylko już bez chleba. (Oscar Kolberg)

Na przyrządzenie lepszego wiktu żałowali tak wydatku, jak i czasu i gospodyni zawsze mówiła: "Bede ta wymyślać, grymasy robić i czas tracić". ( XIX w. Tomasz Skorupka)

Rano "dziad", zalewajka, zupa ziemniaczana, ziemniaki rzadkie, na obiad: ziemniaki suche z barszczem, kraszonym roztrzepanym białkiem lub bedłkami, albo kasza jęczmienna z suszonymi gruszkami, na kolację ziemniaki i tak w kółko.

 Potrawy gotuję: najczęściej kapusta i to często bież okrasy, kartofli i jaki chulasz, czasem z kartofli zrobi kaszę i okrasy doda tyle jak przymówisko mówi: "Jak żyd pieprzu". (Pamietniki z lat 1930-tych)

W Litwie lud gotuje barszcz z boćwiny czyli liści burakowych, lud zaś polski pierwotnie miał gotować barszcz z ziela, które nazywa się po polsku barszczem (po łacinie Heracleum sphondylium), a wyrasta wysoko na łąkach i przy wioskach, kwitnąc w czerwcu. Niewątpliwie też między polską nazwą rośliny i polewki zachodzi związek bezpośredni, t. j. że jedna z drugiej niegdyś powstała. Gotowano także barszcz z kwasu dzieżnego lub śliwek, lubili bowiem zawsze Polacy kwaśne potrawy, krajowi ich właściwe i zdrowiu potrzebne. (XIX w. Zygmunt Gloger)

Po mokrem lecie r. 1627 chłopi wielkopolscy tylko żołędzią się żywili. Na Podolu w r. 1638, wiele ludzi zaprzedało się z powodu głodu w niewolę; (…) Na Wołyniu w latach 1699 i 1700 jedni z głodu wyschli a drudzy znowu puchli. W r. 1710 dotknięta została takim głodem Litwa, że żyto sprowadzano do Wilna z Wołynia, chłopi zjadali konie, psy i koty, zdarzyły się wypadki zabicia i spożycia podróżnych przez karczmarzy. (…) Kitowicz pisze w swych pamiętnikach, że gdy w początkach panowania Augusta III głód panował, wiele głodnego ludu schodziło się do Warszawy. (…) Ostatnią wędrówkę głodnych ludzi pamiętamy około r. 1865, kiedy kilkanaście tysięcy ludności z dotkniętych wielkim nieurodzajem okolic Sejn, Suwałk i Kalwaryi, wyszło szukać zarobku na Mazowsze i Podlasie. ( XIX w. Zygmunt Gloger)

zaloguj się by móc komentować

papinka @Szczodrocha33 3 stycznia 2019 00:44
3 stycznia 2019 00:58

Ta serwowana w restauracjach, barach czy supermarketach to lura lub, jak to Valser ujal. - tak jest ale masz nieograniczona ilosc dolewek.

zaloguj się by móc komentować


deszcznocity @papinka 3 stycznia 2019 00:39
3 stycznia 2019 01:10

The truth and reality is that according to the British law of the period, Irish Catholics could not apply for fishing or hunting licenses. They were only allowed to rent and not own property and their livestock (pigs and cattle) were sent to England to feed the British and to export for trade. The landlords not only kept the best livestock products for themselves but continually exported corn to England to feed horses hence depriving their tenant farmers of nutrition to eat. 

 

zaloguj się by móc komentować

valser @Szczodrocha33 3 stycznia 2019 00:44
3 stycznia 2019 01:11

Brutalna prawda o kawie jest taka, ze na wloskiej stacji benzynowej zaparza ci lepszej niz w angielskiej restauracji, a na porzadny sernik to trzeba sie karnac do Krakowa, albo lepiej do Wiednia.

Probowalem z kawa roznych sposobow, cisnieniowe ekspresy, czas, temperatura... ostatecznie nie ma to jak reczny mlynek i swiezo mielone ziarno. I tak juz jade od kilku lat. W Polsce kupuje swiezaki w malej palarni w Lodzi, czasami dostane jakas Arabice z Dominikany w prezencie i nic wiecej juz nie potrzeba. Przez te angielskie wynalazki - gombczasty chleb, swiatlo na sznurek w toalecie, dzwigane okna, podwoje kurki w zlewozmywaku, auta po lewej stronie stracilem entuzjazm do angielskiej kultury, a jak jeszcze poskrobalem troche pod ta dzentelmenska powloka, zagladnawszy do magazynu zlodziei i paserow, zwanych dla niepoznaki British Museum to, przyznaje sie, juz tylko szukam dziury w calym.

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @papinka 2 stycznia 2019 22:35
3 stycznia 2019 01:13

W Stanach miedzy innymi czesto serwuja i sprzedaja cos takiego:

Image result for white bread imagesSprobowalem kiedys raz i wyplulem.

Lignina w czystej postaci.

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 2 stycznia 2019 22:24
3 stycznia 2019 01:14

Pierogi - w Chinach nie sa gotowane, tylko przyrzadzane na parze. To robi roznice. Nadzienia oczywiscie roznorodne. Moje ulubione sa z krewetkami i czosnkiem.

Kiedys pewnej Chince chcialem sie pochwalic, ze u nas sie podobne pierogi robi i jej opisalem jak to sie robi. Ona wysmiala walkowanie ciasta i wykrawania kolek czy kwadratow jako technika swiadaczaca a braku prawdziwych umiejetnosci, gdyz jej mama czy wszystkie mamy w Chinach robia to tylko jedna reka: biora kasek ciasta do reki i palcami a szczegolnie kciukiem robia z niego placuszek i pozniej dodaja kasek farszu i sklejaja ta sama reka.

Nie wiem czy znasz ale swietne sa kluski z zupa w klusce (Xiao Long Bao).   Robi sie galaretke z zupy i nadziewa sie kluski galaretka. Gdy sie kluski da na pare to galretka sie topi i zamienia w zupe.  Jest specjalna technika ich jedzenia, przy ktorej trzeba glosno siorbac co raczej imo nie jest konieczne

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @Szczodrocha33 3 stycznia 2019 01:13
3 stycznia 2019 01:20

Wiem, okropne. Ale jak sie zrobi tosta to sie da zjesc albo jesli sie zrobi francuskiego tosta w jajku na slodko to cakiem OK.  Ale francuskie tosty najlesze sa z zydowskiej chalki albo francuskiej brioche. Jak tu ktos juz napisal nadaja sie na bread pudding. A dobry bread pudding jest naprawde dobry.

zaloguj się by móc komentować

papinka @Szczodrocha33 3 stycznia 2019 01:13
3 stycznia 2019 01:25

Ten wonder bread z majonezem (i plasterkiem mortadeli) to stereotyp Woody Allena tego co niby biali katolicy w Ameryce jedza.  Tu od 1:15 min

https://www.youtube.com/watch?v=G4use18Z9Lc

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

valser @papinka 3 stycznia 2019 01:14
3 stycznia 2019 01:34

El klasiko. W bambusowym koszu.

Inny przysmak to xiabu-xiabu. No, ale to juz sobie samemu trzeba pilnowac i co tam komu pasuje.

W Chinach jak sie wjedzie glebiej wprowincje to tez trzeba sie zaadoptowac. Nie ma chleba - wcale - nawet tego gombczastego, nie ma mleka, kawy, ziemniakow, hot dogow, hamburgerow...

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @valser 2 stycznia 2019 23:50
3 stycznia 2019 01:52

Ja bym Anglikom [czy tez szerzej: Brytyjczykom] zyczyl zeby zawitalo do nich chocby pare knajp typu "Polskie Jadlo". To jest symfonia, choc nie wiem do konca jakby na taka kuchnie zareagowaly brytyjskie zoladki.

Angole i tak sa przekonani ze kuchnia u nich wysmienita a Londyn to pepek swiata.

To jest chyba miedzy innnymi rezultat wielowiekowej narracji i sily przebicia propagandy.

Wpajanie wszystkim dookola ze Anglik to dzentelmen z laska i w cylindrze [nie mylic z Januszem Korwinem-Mikke] i ucywilizowany swiat.

A slowo Polak czy Polska to wojna, Holocaust, chlopi z widlami mordujacy Zydow.

zaloguj się by móc komentować

papinka @valser 3 stycznia 2019 01:34
3 stycznia 2019 02:03

xiabu-xiabu:  Rat in broth wipes $190 million off restaurant chain's value 

https://www.cnbc.com/2018/09/12/rat-in-broth-wipes-190-million-off-restaurant-chains-value.html

A znasz tluszcz z odzysku z kanalow w Chinach?

Gutter oil

https://en.wikipedia.org/wiki/Gutter_oil

It is estimated that up to one in every ten lower-market restaurant meals consumed in China is prepared with gutter oil.

https://www.youtube.com/watch?v=JpDTh5FWAbw

 

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @deszcznocity 3 stycznia 2019 01:10
3 stycznia 2019 02:23

Przyhamuj z argumentami dwutorowymi.  Jesli chodzi o wielki glod i co sie tam dzialo i jak rozne dzialania Anglikow czy ich brak go spotegowaly to jest jedna sprawa.  Dyskusja jest o tym dlaczego morski narod nie wlaczyl do swej diety owocow morza.  Ograniczenie licencji na rybolostwo jesli takie ograniczenie faktycznie bylo nie jest tego glowna przyczyna.  Przyczyny sa glebsze i starsze.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @valser 3 stycznia 2019 01:11
3 stycznia 2019 02:35

Znakomity sernik mozna tez zjesc w Lublinie. Jest taka restauracyjka nieduza w supermarkecie Leclerc przy ul. Tomasza Zana. Ciasta, salatki maja znakomite.

A w samym markecie jak zobaczylem delikatesy i co tam serwuja i sprzedaja to slowo daje ze po paru dekadach przemieszkanych w USA galy mi wylazly na wierzch. Samych serow: bialych, zoltych i topionych chyba ze trzydziesci gatunkow jak nie lepiej. Pasztety, wedliny, salatki w takim wyborze ze czlowiek nawet syty stoi i gapi sie. Pieknie wszystko przystrojone, czysciutko. O dziale gdzie serwuja potrawy na goraco szkoda gadac, po prostu palce lizac.

Jak wspomne co serwuja w tzw. deli w supermarkecie amerykanskim w mojej okolicy to litosc mnie nad samym soba ogarnia.

To jest cos takiego jak grupa kowbojow okryta derka wokol ogniska i wcinajaca niedopieczony boczek i fasolke.

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @gabriel-maciejewski
3 stycznia 2019 02:51

Jak wspomne co serwuja w tzw. deli w supermarkecie amerykanskim w mojej okolicy to litosc mnie nad samym soba ogarnia.

Ale wiesz, jest lepiej niz to kiedys bylo. Bo bylo gorzej. W 1980-tych poprawa odbyla sie za sprawa yuppies co chieli lepszego piwa, czekolady, kawy i chleba. Pozniej przyszli hipsterzy co chca tego czego inni nie maja albo jeszcze lepiej o czym inni nawet nie wiedza, ze jest. W bogatych dzielnicach masz teraz swietne sklepy: np. Whole Foods czy Wegman's  i sa specjalne delikatesy tu i tam np. na Upper West Side zydowskie deli Zabar's.  A w Brighton Beach bylem kiedys w Ruskich sklepach i naprawde bylem pod wrazeniem.  Dobre sklepy sa tez w Quebec prawie takie jak we Francji.   Ale wiekszosc ludzi to ma marny dostep do dobrej jakosci jedzenia. I jest ono drogie.  Gdzies tam w Oklahomie czy Kansas to jest jeden sklep na caly powiat i jest to Walmart gdzie mozna kupic duzo i tanio.  Takie zarcie w Ameryce jest tanie ale jak sie mowi: "you get what you pay for."

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @papinka 3 stycznia 2019 00:39
3 stycznia 2019 02:56

Nie, nie zadał Pan pytania, a stwierdził:

>Ciekawe jest, ze kraje takie jak Irlandia czy Argentyna majace dostep do oceanow i morz nie wyksztalcily tradycji jedzenia owocow morza choc teraz to sie zmienia i nadrabiaja.

I nie będzie Pan usatysfakcjonowany, jeśli będzie wybiórczo wrzucał zmanipulowane tytuły, albo wyrywki tekstu – liczył Pan, że ktoś tego nie przeczyta w całości?

Ostatni link i podane przez Pana cytaty:

"We export most of these fish because there just isn't a market here for them. Yet on the continent, Spain in particular, they'll pay good money for a fish caught here that most Irish people won't even have heard of." "If we could only get Irish people to eat fish once a week, we'd double the size of the market,"

wyraźnie sugerują, że ryba jest eksportowana, bo nie ma rynku zbytu, a to dlatego, że Irlandczycy za mało jej jedzą. Tyle tylko, że w artykule jest mowa o tym, że jedzą tak samo jak w całym kraju, ale łososia i dorsza, a mało zainteresowani innymi rybkami których dotyczył cytat. No, ale Hiszpanie przecież jedzą…

Kolejny link i cytat: Fish - Not regarded as real food during the Great Famine

Naprawdę sądzi Pan, że umierająca z głodu osoba wybrzydza i nie zjadłaby śledzia, kraba, czy ostrygi, bo to nie jest takim prawdziwym jedzeniem? W linkowanym tekście mowa jest o tym, że jakiś czytelnik zasugerował, iż w czasie wielkiego głodu, ryby nie były uznawane za prawdziwe jedzenie i dlatego nie mogły zastąpić ziemniaka, chleba czy mleka, no i stąd śmierć głodowa...Hmm wprawdzie zaraz dodano w tekście, że może było wiele innych powodów... i sięgają po pracę  o wielkim głodzie autorstwa angielskiej historyczki Cecil Woodham-Smith, która mówi, że powodem było oddalenie wiosek rybackich od dużych centrów zbytu oraz prymitywność i słabość  rybackiej floty Irlandczyków. No ciekawe dlaczego była taka słabość…i jakie były jeszcze inne powody.

Dlaczego ryby w Irlandii pozostawały wtedy luksusem, a ziemniaki były pożywieniem dla rybaków? Może również dlatego, że poławiacze śledzi byli zbyt biedni by nawet nabyć sól potrzebną do ich zakonserwowania? A dlaczego byli tacy biedni?  Jak Pan sądzi, kto łowił na poważnych łajbach Korony i kto nie pozwalał na rozwój lokalnej infrastruktury rybołówstwa? Kosmici czy Anglicy?

Do XIX łodzie rybackie były małe, a największe 12-15 ton. Nie mogły być większe, bo nie mieli odpowiedniego drewna na ich budowę, Narodową łodzią Irlandii był "curragh", krucha łupinka wykonana z wikliny, pokrytej rozciągniętymi skórami, a w późniejszym czasie plandekami. Mimo, że Curragh z łatwością poruszał się po wielkich falach Atlantyku, to nie nadawał się do używania sieci w połowach dalekomorskich – a tam były ryby.

Ten wieśniak, który miał nędzny curragh, łowił dla swojej rodziny lub sąsiadów i dostawał za to zapłatę w kartoflach. Nie ma mowy o licencjonowanym połowie dalekomorskim dla katolika.

Kiedy zaczęła się ziemniaczana zaraza i głód, drobni rybacy w całej Irlandii zastawili lub sprzedali swoje narzędzia, by kupić posiłek. W Claddagh, w styczniu 1847 r. "Wszystkie łodzie zostały przyciągnięte do ściany nabrzeża, rozebrane do gołych tyczek”.

Czyli przed Wielkim Głodem była słaba tradycja jedzenia ryb (mimo, że jedli szczególnie w piątek i w czasie postu), bo słaba infrastruktura rybacka i bieda, w trakcie również, po również. Dopiero relatywnie niedawno się to zmieniło. A może powiedzieć Pan kto tam rządził i finansował infrastrukturę i rybołówstwo, a przynajmniej za jej rozwój odpowiadał? Wracamy do historii i rządzenia Irlandią, czego wybitną emanacją był ziemniaczany głód.

Kilka miesięcy po rozpoczęciu głodu, na błagania o pomoc brytyjski premier Robert Peel napisał "W irlandzkich sprawozdaniach istnieje taka tendencja do przesady i nieścisłości, że opóźnienie w niesieniu im pomocy jest zawsze pożądane".

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @papinka 3 stycznia 2019 02:51
3 stycznia 2019 03:42

To prawda, na przyklad ten wymieniony Whole Foods Market. Tam rzeczywiscie zywnosc dobrej jakosci, duzy wybor i caly sklep jest czysciutki i pieknie utrzymany. Ale niestety jest bardzo drogo.

Takich miejsc jest w Ameryce wiecej ale przewaza bryndza dla mas.

To okreslenie "you get what you pay for" jest trafne.

Ostatnio sprawilem sobie nowa kurtke przeciwdeszczowa za $160. Gore-tex, jest niezla, wiatroodporna i nieprzemakalna.

Ale to jeszcze nie to. Szarpne sie chyba i dokupie jeszcze wdzianko firmy Patagonia. To juz jest wysoka klasa. Mam dwie kurtki polarowe [czyli fleece jak sie tu mowi] i sluza mi wiernie od ponad 10 lat i sa w znakomitym stanie.

Patagonia jest droga ale super jakosc.

zaloguj się by móc komentować

papinka @ainolatak 3 stycznia 2019 02:56
3 stycznia 2019 04:11

Czepiasz sie, Katalonio.  Jesli napisalem, ze "ciekawe jest, ze..." to nie bylo to stwierdzenie, ze znam przyczyny i owszem nie bylo to pytanie ale kazdy by zrozumial, ze wyjawiam fakt swojej niewiedzy dlatego uzalem to za ciekawe. Gdybym wiedzial slowa "ciekawe " bym nie uzyl.  A ty napisalas cos o nieznajmosci historii i uznalas, ze nic w tym ciekawego nie ma gdyz kazdy powinien wiedziec, ze przyczyna dlaczego Irlandczycy nie wyksztalcili tradycji jedzenia ryb sa akcje i polityka Anglikow wobec Irandczykow.   Ja tego tlumaczenia nie akceptuje i sadze, ze wiekszosc Irlandczykow tez nie, choc z pewnoscia znajdziesz nacjonalistycznych oszolomow co beda tak twierdzic.

Twoje oskarzenie o manipulacje to nonsens. Podalem linki aby kazdy mogl sobie przeczytac.  Dobrze, ze przeczytalas. To co tu przetlumaczylas wiele nie wyjasnia.  Poczytaj wiecej.

zaloguj się by móc komentować

papinka @Szczodrocha33 3 stycznia 2019 03:42
3 stycznia 2019 04:15

Wie Pan ja od lat kupuje w LL. Bean.  Chyba tanszy od tej Patagonii, bardziej konserwatywny ale jakosc jest dobra i do niedawna mozna bylo zwrocic zakup po dowolnym okresie uzywania (np. po 10 latach) i to bez kwitow. Niestety ludzie zaczeli to naduzywac i teraz wprowadzili ograniczenie.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @valser 2 stycznia 2019 18:33
3 stycznia 2019 06:15

Kiedyś mi wpadł w oko film na BBC o Szkotach w USA i Ku Klux Klanie, który okazuje się był właśnie przede wszystkim zrobiony przez Szkotow. Notabene film "prowadził" ten długowłosy archeolog, którego ostatnio przedstawiłem w filmach o Wikingach. To jest taki dyżurny znawca tematów. Zrobił też film o Szkotach, bo ten archeolog to Szkot właśnie też. A Walijczykiem był w jakimś procencie Henryk VII, który z Walii właśnie poszedł zabić Ryszarda III, by potem nastąpiła rewolucja protestancka, a moze właśnie już była wtedy przygotowana, bo Joanna d'Arc spłonęła niedawno, potem Henryk VIII i rzeź Walii, dosłownie, bo zabili im Katolicyzm. Był ostatnio serial w BBC na temat Walii, bo Angole się nie kryją ze swoją historią i ze swoją krwią na rękach.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @deszcznocity 2 stycznia 2019 19:47
3 stycznia 2019 06:25

Rewelacyjne podsumowanie. Kradnę. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Szczodrocha33 3 stycznia 2019 00:44
3 stycznia 2019 06:31

Jako i w Europie. Rozmawiałem kiedyś na targach żywności z niemieckim piekarzem, który powiedział z grubsza, że chleba robionego porządnie nie może mieć w stałej ofercie, bo bochenka za 7-10 EUR nie sprzeda. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @papinka 3 stycznia 2019 04:11
3 stycznia 2019 09:15

A ty napisalas cos o nieznajmosci historii i uznalas, ze nic w tym ciekawego nie ma

 Ja tego tlumaczenia nie akceptuje i sadze, ze wiekszosc Irlandczykow tez niechoc z pewnoscia znajdziesz nacjonalistycznych oszolomow co beda tak twierdzic.

Przyznam, że powyższe zrobiło na mnie wrażenie...

Dobrze, że ktoś lepiej wie ode mnie, co uznaję za ciekawe a co nie. Z przyjemnością zgodzę się też być oszołomem. Nie zauwazył Pan, że tutaj większość to również "oszołomy", co nie cytują tekstów, że ryba nie była uważana przez Irlandczyków za odpowiednie jedzenie w czasie Wielkiego Głodu, a starają sie szukać odpowiedzi? Bez tego nie powstał by "Irlandzki Majdan" Coryllusa... Zastanowiły mnie jednak wybrane przez Pana nieoszołomskie cytaty, ot takie przypadkowe, żeby inni sobie poczytali...

Dane które podawał deszcznocity na wcześniejsze pańskie przemyślenia, niebyły godne skomentowania czy również nieakceptowalne? Odpowiedź do deszcznocity z 2.23 także symptomatyczna, jeśli chodzi o wprowadzanie zamętu.

Nie lubię się czepiać, co nie oznacza, że mozna na SN zostawiać bez odpowiedzi kwestie, które albo trącą niezrozumieniem, albo celowo są wprowadzane do dyskusji. I proszę mi przypomnieć, kiedy przeszliśmy na "ty", bo ja sobie tego nie przypominam, a ponieważ jestem raczej konserwatywna w tych sprawach, byłabym wdzięczna za formę pan/pani :)

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @gabriel-maciejewski
3 stycznia 2019 10:44

Powierzchnia rolna Polski dzisiaj to 10.4 mln ha co stanowi 33% calkowitej powierzchni. Powierzchnia rolna po tej smiesznej rewolucji rolnej w Wlk. Brytanii wynosila niecale 4 mln ha przy powierzchni calkowitej 24.24 mln ha. Dzisiaj powierchnia rolna wynosi 17.2 mln ha. Takze tak jak mowilem, ta rewolucja agrarna w UK to jest maskirovka.

Prosze przejrzec ta prace: https://www.nuffield.ox.ac.uk/users/allen/ecstrucagprod.pdf

szczegilnie tabele ze strony 17.

Wszystkim rosla produkcja rolna, nie tyko Anglikom.

Polecam rowniez ta prace:

http://faculty.econ.ucdavis.edu/faculty/gclark/papers/prod2002.pdf

Strony 24,26 i 30 w szczegolnosci. No i wnioski na stronie 42 gdzie autorzy po zbadaniu wszelkich dostepnych danych mowia wprost: nie bylo zadnej rewolucji tylko stopniowa EWOLUCJA.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @deszcznocity 3 stycznia 2019 10:44
3 stycznia 2019 10:46

Rewolucja była tylko w propagandzie

zaloguj się by móc komentować

papinka @deszcznocity 3 stycznia 2019 10:44
3 stycznia 2019 14:49

Wszystkim rosla produkcja rolna, nie tyko Anglikom.  - Tak, ale z blizej nieznanych (*) powodow produktywnosc w Angli byla duzo wyzsza i takze rosla.  Co oznacza, ze Anglia miala do dyspozycji wiecej ludzi poza rolnictwem.

Figure 3 na str.21 pokazuje dramatyczny wzrost produktywnosci zaczynajac od 1600 r.

(*) Str. 41 "The cause of these yield gains remains unclear."

(*) "Thus the extent to which the “agricultural revolution” of the years 1500 to 1869 was a revolution, in the sense of getting something for nothing through getting more output from the same set of inputs, or was just an intensification in the use of land, getting more output by using more inputs, is a matter still of conjecture."

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 2 stycznia 2019 21:49
3 stycznia 2019 20:12

Jak potem jest "coś na trawienie" to zgoda.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @ainolatak 2 stycznia 2019 21:55
3 stycznia 2019 20:13

Jeśli był przepity poprzedni wieczór, to z reguły tej wątroby już nie ma. ;)

zaloguj się by móc komentować

papinka @gabriel-maciejewski
4 stycznia 2019 06:09

Natrafilem na nastepujace ciekawostke of wolowinie i Anglii i jaka ta duma z wolowiny odrywala role dla ich narodowej tozsamosci. Jest to tez doskonaly przyklad angielskiej indoktrynacji i propagandy.

https://en.wikipedia.org/wiki/The_Roast_Beef_of_Old_England

"The Roast Beef of Old England" to angielska patriotyczna ballada. Została napisany przez Henry'ego Fieldinga do sztuki The Grub-Street Opera, którą po raz pierwszy wykonano w 1731 roku. Tekst został dodany w ciągu następnych dwudziestu lat. Piosenka zyskała na popularności dzięki nowej kompozycji Richarda Leveridge'a, a publiczność zaczęła ją śpiewać przed, po i od czasu do czasu podczas każdej nowej premiery. Royal Navy zawsze idzie na kolację w Mess Dinners do melodii, która jest również grana podczas oficjalnych kolacji w amerykańskim Marine Corps podczas prezentacji wołowiny. Funkcjonariusze Królewskiej Artylerii grają również w trakcie kolacji.

A tu slowa (warto sobie przetlumaczyc googlem):

When mighty Roast Beef was the Englishman's food,
It ennobled our veins and enriched our blood.
Our soldiers were brave and our courtiers were good
Oh! the Roast Beef of old England,
And old English Roast Beef!

But since we have learnt from all-vapouring France
To eat their ragouts as well as to dance,
We're fed up with nothing but vain complaisance
Oh! the Roast Beef of Old England,
And old English Roast Beef! 

Our fathers of old were robust, stout, and strong, 
And kept open house, with good cheer all day long,
Which made their plump tenants rejoice in this song—
Oh! The Roast Beef of old England,
And old English Roast Beef!

But now we are dwindled to, what shall I name?
A sneaking poor race, half-begotten and tame,
Who sully the honours that once shone in fame.
Oh! the Roast Beef of Old England,
And old English Roast Beef! 

When good Queen Elizabeth sat on the throne, 
Ere coffee, or tea, or such slip-slops were known, 
The world was in terror if e'er she did frown. 
Oh! The Roast Beef of old England,
And old English Roast Beef!

In those days, if Fleets did presume on the Main,
They seldom, or never, return'd back again,
As witness, the Vaunting Armada of Spain.
Oh! The Roast Beef of Old England,
And old English Roast Beef! 

Oh then we had stomachs to eat and to fight
And when wrongs were cooking to do ourselves right.
But now we're a… I could, but goodnight!
Oh! the Roast Beef of Old England,
And old English Roast Beef!

https://www.youtube.com/watch?v=v5lhjYzbfco

Dodatkowo powstal obraz Williama Hogartha pt. The Gate of Calais lub O, the Roast Beef of Old England w 1748, ktory Hogarth namalwal natychmiast po powrocie z Francji, gdzie został aresztowany jako szpieg podczas szkicowania w Calais. Scena przedstawia tusze wołowiny przenoszona z portu do angielskiej tawerny w porcie, podczas gdy grupa niedożywionych, obdartych żołnierzy francuskich i grubego mnicha patrzy łapczywie.  Druki tego obrazu byly b. popularne.

 

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @papinka 3 stycznia 2019 14:49
4 stycznia 2019 12:58

Rozroznijmy prosze dwie kwestie - produktywnosc i produkcje.

Produktywnosc wzrastala poniewaz nastapily zmiany strukturalne w spoleczenstwie - ceny detaliczne zywnosci w UK wymuszaly zmniejszenie stawek dziennych pracownikow rolnych. Ludzie porzucali niskoplatna, sezonowa prace w rolnictwie na rzecz pracy w przemysle i uslugach (migracja ze wsi do miast). Tutaj szczegolowa praca na ten temat. Liczba pracownikow rolnych zmniejszala sie szybciej w stosunku do adaptacji dodatkowych obszarow ziemi na potrzeby rolnictwa. Prosze spojrzec na ten wykres.

Nie zgadzam sie rowniez z w" Angli dzieki "rewolucji rolnej" w 17 wieku rozpoczeto hodowanie krow na szeroka skale". Powtorze - w Anglii ziemi pod rolnictwo (przy uwgzlednieniu oczesnej technologii produkcji rzeczonej) przestalo przybywac na poczatku XVII wieku. Uwzgledniajac klimat Wlk Brytanii, konflikty zbrojne w ktorych Korona uczestniczyla (i gospodarcze efekty rzeczonych)  i fakt, iz ziemniaki na dobre ugruntowaly sie w produkcji rolnej Anglii dopiero na poczatku XIX wieku - nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze Anglia przeszla rewolucje agrarna w sensie produkcja rolna wystrzelila w kosmos. Anglicy byli zmuszeni do hodowli bydla, bo po prostu to sie bardziej oplacalo - dawalo lepsza stope zwrotu. Wiecej tutaj.

Jedzie do mnie wlasnie monumentalna ksiazka o zywnosci w Anglii , ktora mam zamiar przestudiowac i napisac o tym temacie pare wpisow tu.

Mieszkam w Anglii 11 lat, od szesciu na angielskiej wsi i nie przyjmuje argumentu, ze Anglicy to sa jednak glupki bo "nawet na najgorszej glebie da sie sie wyprodukowac wiecej kalorii w postacu zboz i warzyw niz miesa". Jest takie islandzkie przyslowie: jesli nie podoba ci sie pogoda za oknem, poczekaj pietnascie minut (to tak a propos pisarza Mroza i komentarza naszego Gospodarza do jego prozy ). W Anglii moze nie zmienia sie co pietnascie minut ale ich charakter doskonale odzwierciedla klimat w jakim zyja - sa mistrzami adaptacji (prowizorki) do sytuacji w jakiej sie znajduja i zawsze patrzac co sie bardziej oplaca NIGDY nie doloza chocby pensa z wlasnej kieszeni do czegokolwiek co nie ma ekonomicznego sensu. Podam anegdote - organizowalem w zeszlym roku warszaty fotograficzne i uczestnicy z Polski nie mogli uwierzyc, ze sie buduje domy przy drogach szybkiego ruchu BEZ ekranow przeciwdzwiekowych i ze ludzie tak mieszkaja i sie na to godza. Ano godza sie - cena i bliskosc "wylotowki" czyni cuda.

 

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @gabriel-maciejewski
4 stycznia 2019 17:22

Produktywnosc (glownie zboz) jak pokazuje artykul, ktory wczesniej linkowales, od 1600 r. zaczela gwaltownie rosnac, tak, ze w XIX w. byla o prawie 50% wyzsza niz we Francji czy Polsce, dla ktorej jest malo danych, jak autorzy wspomnieli.  To uwolnilo zasoby ludzkie do pracy w rozwijajacym sie przemysle i  marynarce wojennej i handlowej.

Nikt nie twierdzi (you are creating a strawman argument), ze Anglicy to glupki. Kieruja sie zyskiem jak prawie kazdy. Anglicy sa w tym bezwzgledni i konsekwentni i czesto potrafia kalkulowac lepiej niz inni.  Faktem tez jest, ze po czesci to stalo sie kosztem obnizenia kolorycznego diety przecietnych Anglikow.

The high level of per capita calorie production in early modern England meant that labour could by deployed away from agriculture by reducing everyone’s food ration. For these reasons, the share of the English population in agriculture fell much more rapidly than agricultural labour productivity increased.

Nie zmienia to faktu, ze aby wyprodukowac X calorii wolowiny potrzeba ok 6X calorii paszy,  a wiec w sytuacji krytycznej np. glodu racjonalne by bylo aby produkowac zboza i warzywa zamiast krow z tego samego arealu. Tak czy inaczej faktem jest, ze w Angli rosla produkcja krow na mieso, gdyz im sie to oplacalo i bylo ich na to stac. Jesli mieli niedobor zboz to mogli importowac i zarobic wiecej na wolowinie.  Twierdzenie, ze produkowali wolowine bo nic innego sie nie dalo na tej glebi nie wydaje mi sie byc sensowny argumentem.  Wielu uwaza, ze wieksza produkcja i produktywnosc byla spowodowana (1) produkcja pasz poprzez wpowadzeniem buraka pastewnego, koniczyny i jeczmienia i (2) wyhodowaniem nowych ras krow.  Za postepy w produkcji pasz kredytuje sie niejakiego Charlesa "Turnip" Townshenda.

Output rose by a factor of 4.5 between 1300 and 1850. The most important periods of expansions were 1500-1750 and 1800-50. The last half of the eighteenth century, when the parliamentary enclosure movement was at its peak, was notable for the slow growth in output.

Productivity also grew continuously over long periods. Corn yields doubled between 1300 and 1700, grew little in the eighteenth century, and then increased by another fifth in the first half of the nineteenth century. Livestock yields rose by an even greater amount–about four fold from 1300 to 1850. Labour productivity grew by about 40% between 1500 and 1700 and another 40% in the first half of the nineteenth century.

Cytaty z https://www.nuffield.ox.ac.uk/media/2161/allen-eandw.pdf

Prawde mowiac nie wiem o co sie spieramy. Bede musial przeczytac jeszcze raz wczesniejsze komentarze.  Mnie Anglicy ani grzeja ani ziebia.  Sa tacy jacy sa. Nie mam do nich emocjonalnego podejscia o podlozu ocen "moralnych."  

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @papinka 4 stycznia 2019 17:22
4 stycznia 2019 19:31

Z ciekawosci przelecialem przez ten artykul, ktory powyzej linkowalem:

https://www.nuffield.ox.ac.uk/media/2161/allen-eandw.pdf

On zawiera b. duzo ciekawych informacji, ktore w zasadzie wyjasniaja prawie wszystko, tj. Dlaczego produktywnosc rosla.  Sa tabele podajace produkcje i produktywnosc.  Takze jest podkreslany fakt, ze ludzie musieli pracowac wiecej.   

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować