-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Śmierć poetom czyli rozważania o metodzie

Wyobraźmy sobie taką oto sytuację, za pięćset lat giną gdzieś rozkłady jazdy autobusów, a jedyną ewidencją ludności przybywającej z jednego do drugiego miasta, zostają meldunki w urzędzie. Świat zmienia się całkowicie i nie ma też internetu, bo zastępuje go coś innego, czego jeszcze nie potrafimy sobie wyobrazić. Historycy zabierają się za ustalanie przebiegu migracji, na przykład z Lublina do Biłgoraja, w latach osiemdziesiątych XX wieku i wychodzi im, że nikt tam nie jeździł, bo po pierwsze – nie zachował się żaden rozkład jazdy autobusów, po drugie bilety nie były wystawiane imiennie i nie sposób stwierdzić z całą pewnością ilu ludzi się przemieszczało w tę i z powrotem. Najłatwiej więc przyjąć, że było ich tylu ilu meldowało się w Biłgoraju na podstawie dokumentów w tamtejszym urzędzie, albowiem księgi meldunkowe zachowały się cudownym zrządzeniem losu. Wniosek z tych badań byłby następujący – w latach osiemdziesiątych, nikt z Lublina nie wyjeżdżał, ani na południe, ani gdzie indziej, albowiem rządził reżim wojskowy i – taki wniosek sam się nasuwa – wyjazdy były niemożliwością. No, ale przecież było inaczej. Dworzec PKS Południe był pełen ludzi przez cały czas, nie można się było dostać do autobusu, bilety na okaziciela sprzedawano z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Ruch był wielki, choć drogi prowadzące w różne strony były fatalne, a autobusy urągały wszelkim standardom. Śmierdziało w nich i było duszno, albo zimno jak w psiarni, kiedy ktoś otworzył okna, bo nie mógł wytrzymać zaduchu.

W podobnym duchu formułowane są wnioski w artykule Stphana Selzera poświęconemu Erfurtowi i Tuluzie, dwóm miastom, które zarabiały na urzecie barwierskim i nie było między nimi żadnej łączności. No chyba – pisze Selzer – że założymy istnienie jakieś paneuropejskiej organizacji, która kontrolowała obrót urzetem i była odpowiedzialna za jego jakość. No, ale to są przypuszczenia, albowiem nie ma żadnego śladu po takiej organizacji, poza oczywiście odtworzonymi, na podstawie danych z poszczególnych miast Europy szlakami handlowymi, które wskazują, że urzet, w różnych postaciach, przewożony były wzdłuż wybrzeży całego kontynentu, a także transportowano go lądem na wschód i zachód, nie dbając za bardzo o logistykę, w rozumieniu dzisiejszym. To zaś oznacza, że logika handlu urzetem była inna niż nam się zdaje. Dziękujmy Bogu, że w pracy Selzera jest chociaż ta sugestia, że mogła istnieć jakaś organizacja, która wzięła w swoje ręce sprawy handlu niebieskim barwnikiem i kontrolowała przepustowość szlaków oraz jakość surowca. Pomiędzy Tuluzą jednak i Erfurtem połączeń nie było, choć okoliczności powstania i funkcjonowania obydwu miast wykazują wiele podobieństw. No, ale nie ma tych biletów autobusowych wystawianych imiennie, a w związku z tym nie sposób stwierdzić ilu kupców z Tuluzy i z czym na wozach jechało do Turyngii, a ilu poddanych cesarskich z Niemiec zmierzało nad Zatokę Lwią. Nigdy się tego nie dowiemy, a więc lepiej przyjąć, że żadnej łączności pomiędzy tymi ośrodkami nie było.

Ponieważ my tutaj nie zajmujemy się metodologią i warsztatem historyka, a tworzymy gawędy, które są wewnętrznie spójne, mimo iż nie ma wielu dowodów na budowane przez nas połączenia, nie musimy się ograniczać. Możemy wskazać na pewną kwestię, która łączy Turyngię i Langwedocję oraz Prowansję. Stephan Selzer też na te kwestie wskazuje, ale nie łączy ich z urzetem czy w ogóle z handlem i produkcją. Oto Turyngia i Langwedocja z Prowansją, są ośrodkami gdzie rozkwita poezja trubadurów, zwanych w Niemczech minnesingerami. Jak sobie przypomnimy centrum aktywności tych ostatnich był zamek w Wartburgu, gdzie odbywały się konkursy minnesingerów, znane choćby z historii Parsifala. Po setkach lat aktywność poetów średniowiecznych przedstawiana jest w oderwaniu od wszystkich innych, poza dworskimi realiów. Te zaś nie są przecież udokumentowane, ale ledwie wyobrażone. Przyjmuje się je jednak jako pewnik. Nikt bowiem nie jest w stanie wyobrazić sobie, że poeta służył do czegoś innego niż zabawianie dam oraz zniewieściałych mężczyzn z inklinacjami homoseksualnymi. To jedyne tajemnicze rzeczy, które w misji trubadurów i minnesingerów dostrzegają współcześni interpretatorzy ich twórczości. Nie ma ona innych, na przykład politycznych kontekstów, albowiem jest tylko dążeniem do moralnej i warsztatowej doskonałości, a także do wolności osobistej. Tak widzimy poetów dzisiaj, wszystkich poetów, choć przecież wiemy, że to jest jawne i bardzo ordynarne kłamstwo. Z jakichś powodów jednak staramy się to kłamstwo utrzymać. To zaś oznacza, że funkcja poezji – rzeczywista funkcja - pozostaje ciągle nie zmieniona. Jest nią, z grubsza rzecz biorąc, tworzenie hermetycznej komunikacji, na kilku poziomach. Ten pierwszy, uwodzicielski, ma służyć powstaniu dużej grupy ludzi ufających w czyste intencje poety oraz jego posłannictwo. Ten drugi służy władzy, która za pomocą poetów zarządza kluczowymi emocjami. Jakie to są emocje dzisiaj, wszyscy łatwo zgadniemy, choć poeci nie są dziś poetami w dosłownym znaczeniu, to znaczy nie produkują komunikatów mową wiązaną. Emitują jednak takie formuły, które maja poruszyć różne struny w duszach młodzieży, te zaś raz poruszone zapewnią ciągłość tajemnych, poetycznych porozumień, pomiędzy twórcą, a oszukiwanym na chama odbiorcą. Poeta bowiem zawsze służy jakiejś władzy i to jest jego właściwa misja.

Jeśli, nie oglądając się na metodologię historyków, która każe im poszukiwać śladów istnienia w średniowieczu biletów miesięcznych na autobusy kursowe z Erfurtu do Tuluzy wystawiane imiennie, zastosujemy nasze własne sposoby interpretacji, będziemy musieli wskazać na coś, co tamte, odległe czasy czyni podobnymi do naszych. Oto, o czym już tu wspominałem, cała tradycja poezji langwedockiej i prowansalskiej jest przniesiona wprost z kultury islamu. Jeśli tak, można – w mojej, być może błędnej ocenie – przyjąć, że tak daleko na północ, jak tylko sięgała poezja trubadurów i minnesingerów, sięgały także wpływy islamu. Jakie to były wpływy? No, raczej nie poetyczne. Upierałbym się przy formule handlowej oraz politycznej. To znaczy, wskazałbym, za nic mając ustalenia historyków dotyczące przemieszczania się ludności pomiędzy poszczególnymi ośrodkami miejskimi w średniowieczu, że owa tajemnicza organizacja kontrolująca obrót urzetem, również osadzona jest w tradycji islamskiej. Tu oczywiście otwiera się pierwsza czarcia zapadka, w którą wpadają wszyscy dociekliwi. – A może to panie Żydzi stali za wszystkim? I na tym kończą się przygody z dociekaniem prawdy, bo już mamy uniwersalny wytrych, którym otwieramy wszystkie drzwi.

Niestety należy zejść głębiej, ale nie za bardzo można to czynić, albowiem źródła arabskie i tureckie do interesujących nas tutaj czasów w zasadzie nie istnieją. Na podstawie więc nie istniejących źródeł buduje się pewną wizję, która jest obowiązująca i nikt nawet nie mrugnie. Wpływy islamu kończyły się na Sycylii, a potem zostały jeszcze zmarginalizowane. Poeci byli od poetyzowania, a politycy nie opuszczali swoich pałaców. Kupcy byli od sprzedawania i poruszali się po Europie okazując na cle dokumenty podróży podpisane imieniem i nazwiskiem. Tak to musiało wyglądać, nie mogło być inaczej.

Co prawda Karol d’Anjou bił nad Zatoką Lwią srebrne soldy z napisem ALLACH JEST WIELKI, A MAHOMET JEGO PROROKIEM, czym podnosił ciśnienie swojemu bratu Świętemu Ludwikowi, ale to przecież o niczym nie świadczy, nie mam bowiem dokumentu potwierdzającego porozumienia Karola z kupcami z Fezu i Marrakeszu. A nawet jeśli przyjmiemy, że całe południe było de facto we władaniu muzułmanów kontrolujących kluczowe gałęzie przemysłu i obrót pieniądza, to nie można wysnuwać stąd wniosków, że wpływy te sięgały dalej na północ. Choć przecież istniała tam lokalna odmiana trubadurów, zwana minnesingerami.

Ostatnio ktoś wrzucił na twitterze informację o śmierci Mikołaja Reja, ojca poezji polskiej. Umieścił w tym krótkim tekście zdanie, które – mam wrażenie – pochodzi z podręcznika do języka polskiego. Mikołaj Rej został poetą mimo braku formalnego wykształcenia. A jakby tego było mało, był jeszcze biznesmenem. Nie wiadomo co w ogóle rzec w takiej chwili. Kształci się dzieci, mówiąc im, że typ uważany za ojca założyciela języka polskiego nie miał wykształcenia, a za to prowadził biznes. To wykształcenie – tak to chyba trzeba rozumieć – było Rejowi niepotrzebne, albowiem rekompensowały je sukcesy w biznesie. Tych, co odkrywamy, po głębszych, ale niezbyt absorbujących studiach, nie było wcale, ale jakie to ma znaczenie dla dzieci w szkole? Mikołaj Rej był oczywiście protestantem, kalwinem co prawda nie lutrem, ale nie zaszkodzi przypomnieć, gdzie ukrywał się Marcin Luter, ojciec reformy, uciekając przez ludźmi cesarza. W Turyngii, na sławnym zamku w Wartburgu, gdzie trzysta lat wcześniej odbywały się turnieje minnesingerów.

Tego wszystkiego nie można łączyć – powie historyk – nie ma żadnych dowodów na te połączenia. Oczywiście, że nie ma, łatwiej przecież uwierzyć w to, że człowiek bez wykształcenia został najsławniejszym poetą w Polsce i na Litwie. Tego nikt kwestionował nie będzie. Nikt też nie kwestionuje przyjętego za fakt przypuszczenia, że poezja, obojętnie w jakich czasach by nie powstała, ma zawszę tę samą funkcję – służy rozrywce i wzruszeniom.

Jeden z czytelników podesłał mi ostatnio informację następującą, oto trubadur Uc z Saint Circ podarował cesarzowi Fryderykowi Staufowi, jawnie uprawiającemu islam na swoim dworze, pierwszy znany podręcznik gramatyki prowansalskiej. Jest to artefakt znany jako podarunek prowansalski. To zaś oznacza, że wykształcenie przydaje się jednak w poezji, a do tego jeszcze, że musi mieć ono legitymację władzy najwyższej. Istotne pytanie brzmi – czy w sytuacji naprawdę kłopotliwej, sama legitymacja władzy wystawiona poecie imiennie, nie na okaziciela, nie wystarczy? Przykład Mikołaja Reja, choć odległy do czasów Fryderyka Staufa pokazuje, że wystarczy. Jeśli nie ma odpowiedniego człowieka, który będzie produkował konieczne dla władzy komunikaty, należy wskazać kogokolwiek, kto sobie tam jakoś radzi. Przypomnijmy teraz, nie wiem który już raz, jak podpisywał swoje utwory Rej. Otóż zdarzało mu się sygnować je nazwiskiem Adrian Brandenburczyk, albo wręcz Albrecht Brandenburczyk. Możemy też wspomnieć w tym miejscu, jaki był główny kierunek misji dyplomatycznych księcia Albrechta realizowany przez Ahaswerusa von Brandta. Była nim Turcja i tereny przez Turcję podbijane. Wniosek z naszych dzisiejszych rozważań jest następujący – wszystko na tym świecie może się zmienić, ale nie misja poetów i nie misja organizacji kontrolujących najważniejsze branże w produkcji. Jeśli nie wierzycie, przypomnijcie sobie kto był konkurentem Liz Truss do fotela premiera i jak niewiele brakowało, by miejsce tuż obok króla Karola III zajął przedstawiciel organizacji obracającej stalą na globalnym rynku. Oczywiście, nie ma żadnych dowodów na to, że intencje tego pana były złe, nie ma też dowodów, że reprezentuje on kogokolwiek poza partią konserwatywną. No, ale trzeba też być skończonym naiwniakiem, żeby w to wierzyć.

Aha, jeszcze jedno – ktoś może pamięta, z którego roku pochodzi pierwszy podręcznik gramatyki w języku langue d’oil, którym mówiono na północy Francji? Albo może kiedy powstała pierwsza gramatyka języka włoskiego? Będę wdzięczny za podpowiedź.

Przypominam, że w niedzielę uczestniczymy w imprezie Otwarte Ogrody Konstancina, można nas będzie znaleźć w domu kultury Hugonówka, na piętrze. Prócz naszego wydawnictwa, będzie też Hubert Czajkowski, Agnieszka Słodkowska i jej obrazy, Kamil Staniszek i Michał Staniaszek. Zapraszam – 11 września, niedziela, od 10 do 18.

 

Jeśli ktoś chce pomóc Władysławie, tutaj jest numer jej konta

Władysława Rakowska

98 1020 1055 0000 9902 0529 0566

 



tagi: średniowiecze  pieniądze  poezja  protestanci  mikołaj rej  tuluza  urzet 

gabriel-maciejewski
10 września 2022 09:47
13     2422    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ahenobarbus @gabriel-maciejewski
10 września 2022 10:38

Super, brzmi jak wstęp do IIi tomu kredytu i wojny :) Z tymi źródłami to czasem chyba kwestia szczęścia, to znaczy że ktoś czegoś nie spalił. Tak np. Anglicy pod koniec XII w. Handlowali cyną przez Bordeaux, Narbonę i Aleksandrię z rynkami azjatyckimi, gdzie ich cyna wygrywała konkurencję z miejscowymi produktami. Oczywiście do czasu aż dominację uzyskali kupcy muzułmańscy i wektory się odwróciły. Ale znowu.. do czasu aż tuż przed najazdem mongolskim odkryto złoża cyny w Krupce w Czechach . 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ahenobarbus 10 września 2022 10:38
10 września 2022 11:06

Trzeba by napisać dzieje niszczycieli źródeł. Fascynująca książka by z tego powstała

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @gabriel-maciejewski
10 września 2022 11:52

...kto był konkurentem Liz Truss do fotela premiera i jak niewiele brakowało,by miejsce tuż obok króla Karola III zajął przedstawiciel organizacji obracającej stałą na globalnym rynku "

No tak ale Liz Truss  tak jak i Baerbock (minister spraw zagranicznych Niemiec) , Macron,  czy Trudeau należy do stajni Klausa Schwaba " Global Young Leaders ".

Dlatego idąc za słusznym moim zdaniem stwierdzeniem Gospodarza o wspólnocie interesów potrzebne nam rozeznanie jakie one właściwie są..

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
10 września 2022 11:52

To wszystko sprowadza się do jednego celu o którym pisałeś wielokrotnie. Chodzi o marginalizację chrześcijaństwa i powrót do "starego dobrego" pogaństwa, a jako że nie można tego zrobić na chama, to robi się jakieś mariaże z islamem albo wymyśla herezje które mają być takim "utwardzonym" chrześcijaństwem(takim chrześcijaństwem z suplementem). Oby tylko usunąć najważniejszy element chrześcijaństwa - miłosierdzie z którego wynika obowiązek silniejszych do opieki nad słabszymi.

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
10 września 2022 11:53

"Emitują jednak takie formuły, które maja poruszyć różne struny w duszach młodzieży, te zaś raz poruszone zapewnią ciągłość tajemnych, poetycznych porozumień, pomiędzy twórcą, a oszukiwanym na chama odbiorcą. Poeta bowiem zawsze służy jakiejś władzy i to jest jego właściwa misja. "

Obecnie takim zajęciem parają się artyści muzyczni od popu aż po rock.

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @z-daleka 10 września 2022 11:52
10 września 2022 13:13

Uważam, że stajnia Schwaba to fikcja

zaloguj się by móc komentować


z-daleka @gabriel-maciejewski 10 września 2022 13:13
10 września 2022 15:28

Może źle to sformułowałem. Użyłem synonimu stajnia Schwaba jako globalnych interesów skupiających na pierwszy rzut oka  przeciwstawne bloki. Proszę zauważyć  , że wymieniona organizacja "Global Young Leaders" Jak najbardziej jest fizycznie istniejącą i szkolącą "elity"  różnych krajów , czasami  reprezentującymi przeciwstawne interesy - jako przykład  podałem nazwiska  : Macron, Baerbock VS Trudeau, Truss.

Podczas , gdy właśnie w ostatnich dniach podpisano  umowy pomiędzy Kanadą a Niemcami  o współpracy przy  wydobyciu nie tylko węglowodorów ale i  surowców rzadkich .

Tak więc domena  GB tak bez oporu  podpisuje  umowę z największym konkurentem Albionu na kontynencie europejskim ?

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @gabriel-maciejewski 10 września 2022 13:14
10 września 2022 16:43

Nie jestem językoznawcą... Ale co do pierwszych wzmianek o gramatyce „włoskiej” to anonimowa wzmianka pochodzi z manuskryptu Codice Reginense Latino 1370 znana jako Grammatichetta vaticana. Wspomniany codex zawiera również De vulgari eloquentia Dantego. Pamiętajmy że Dante Alighieri żył w latach 1265 – 1321. Wspomniany codex został skopiowany w 1508 z egzemplarza florenckiego z biblioteki medycejskiej który zaginął. Przypuszcza się że został spisany w latach 1434 – 1438 i opisywał żywy, funkcjonujący język florencki, a nie jak później drukowane w XVI wieku gramatyki mające bardziej uczesaną formę literacką. Po prostu nie narzucano reguł ale opisywano te istniejące, na targach, rynkach, ulicach Florencji. Tak naprawdę pierwsza gramatyka włoska wydrukowana wyszła w Ankonie w 1516 w typografii/drukarni Bernardino Guerralda, nosiła tytuł Regole grammaticali della volgar lingua. Autorem był (sic!) humanista i prawnik Giovanni Francesco Fortunio. Następnie wydrukowano Prose della volgar linqua Pietro Bembo, wydrukowane w 1525 roku. Wszystko na bazie dzieł literatów: Dantego, Boccaccia i Petrarki... i to chyba tyle ogólnie... https://www.treccani.it/enciclopedia/grammatica_%28Enciclopedia-dell%27Italiano%29/

Dodam małą osobistą dygresję. Współczesny język włoski powstał na bazie volgare toscano, dlatego też Toskania najbardziej z punktu widzenia języka jest regionem przyjaznym. Po prostu miejscowi/tutejsi nie mają własnego, niezrozumiałego dla nas hermetycznego narzecza/lokalnego języka – zwał jak zwał, który na co dzień jest używany jest przez nich w wioskach i miastach. W Toskanii są tylko różnice akcentów pomiędzy Florencją, Sieną, Grosseto, Pizą czy Arezzo ale wszystko jest zrozumiałe. Rzecz ma się zupełnie inaczej w innych regionach. Lokalne dialekty mają niewiele wspólnego z językiem włoskim. W takiej np. Calabrii co z tego że nauczysz się dialektu catanzarese, kiedy kilkadziesiąt kilometrów dalej określenia rzeczy będą inne w dialekcie Reggio Calabria, Cosenza czy Crotone... Na północy Włoch w górskich regionach:Ligurii, Lombardii, Veneto czy Piemontu - rzecz ma się jeszcze gorzej. Kilka wiosek dolin alpejskich mówi tak samo a już w następnej dolinie mówi się całkiem inaczej. Ten ich campanilismo takie małe lokalne ojczyzny to jest ich cały świat. Najśmieszniej jest kiedy rekruci z poboru trafiają na rok do wojska z całego Półwyspu i są skazani na mówienie po włosku ponieważ każdy dialekt jest tak inny że nie dadzą rady się dogadać...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @toscano7 10 września 2022 16:43
11 września 2022 07:29

No właśnie, ale przed rokiem 1250 w ogóle nie było włoskiego, a wszystkie biznesy oraz poezja realizowane były w dialektach okcytańskich. To był całkiem inny, nieznany i niewyobrażony do dziś świat. 

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @gabriel-maciejewski 11 września 2022 07:29
11 września 2022 08:23

Rzeczywiście ma Pan rację. Nie jest to za bardzo eksponowane ale czytam nawet na prostym scuola.net, iż po rozpoczęciu krucjat anty albigenskich, uciekający trubadurzy udali się do Toskanii i na Sycylię gdzie rozwinęli tzw. poetyczną szkołę sycylijsko – toskańską w lingua d'oc czyli języku Prowansji. Pięknie... Jasne... Wiadomo... miłość... poezja... i śpiew... te sprawy. Myślę że niezłe biznesy się kręciły... A cóż to za poeci języka przed toskańskiego? Pierwszy z brzegu – soneciarz Jacopo da Lentini, zmarły przed rokiem 1250. A tak przy okazji notariusz na dworze Fryderyka II Hofenstaufa... Są też inni: Guittone d'Arezzo, jakiś ciemnolicy Giacomino Pugliese, Rinaldo d'Acquino, owi lirycy i opisywacze miłości jakoś dziwnym trafem mocno działali w sprawach politycznych....

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @toscano7 11 września 2022 08:23
11 września 2022 08:26

To jest oczywiste i domaga się opisu takiego przynajmniej, jak cykl powieści o królach przeklętych. Tylko kiedy ja mam to zrobić? 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @gabriel-maciejewski
21 września 2022 18:52

Wincenty z Beauvais (ur. ok. 1194, zm. w 1264) zanotował informację o dokumencie napisanym przez pewnego Dominikanina do bezimiennego biskupa Lyonu, o tym jak to Saraceni mieli zwyczaj przychodzić z Zachodu i składać swoje ofiary u stóp Matki Boskiej z Puy, aby zachowała ich od piorunów i burz.

Dosyć dalekie wycieczki... no i specyficzna jak dla nich forma religijności.

Jest taki artykuł Concerning the Accessibility of Arabic Influences to the Earliest Provencal Troubadours autorstwa Alexandra J. Denomy. On tam wykazuje podobieństwa architektoniczne i zapożyczenia muzułmańskie i mozarabskie, czasem w zaskakujących miejscach. Wskazuje też na to, że ideał dworskiej miłości wywodzi się właściwie od Awicenny i został przejęty przez trubadurów. Jedyną rozsądną podstawą dla akceptacji miłości dworskiej z jej wszystkimi implikacjami przy jednoczesnym pozostaniu chrześcijanami (no przynajmniej pozornie) jest doktryna tzw. podwójnej prawdy charakterystyczna dla Awicenny. Wersyfikacja stosowana przez trubadurów również nie jest łacińska tylko muzułmańska. Autor twierdzi, że można bezpiecznie powiedzieć, że nawet jeśli podobieństwo obu nie zostanie stwierdzone w sposób absolutnie przekonujący dla wszystkich, to można wykazać taki rodowód. 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować