Rocznica nawiązania stosunków
Nie uwierzycie gdzie wczoraj byłem. Nie w kurii bynajmniej, ale w Teatrze Wielkim, w dodatku razem ze mną był tam pan marszałek sejmu Ryszard Terlecki. Jakby tego było mało byli jeszcze oficerowie rosyjskiego lotnictwa, oficerowie rumuńscy i białoruscy. Wszyscy w mundurach. Pojechaliśmy tym na specjalnie zaproszenie. Dostałem je do ręki dopiero przed wejściem i było na nim napisane, że ekscelencja, pan ambasador Białorusi zaprasza Lucynę i Gabrielę Maciejewskie na uroczystości obchodów nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Republiką Białorusi a Rzeczpospolitą Polską. Święto to, jakże istotne, połączone było ze świętem niepodległości Białorusi. Program zaś przewidywał przemówienie ambasadora, część artystyczną i poczęstunek. W Teatrze Wielkim byłem drugi raz w życiu, nad czym nie boleję specjalnie, ale wiem, że na wielu osobach fakt ten może wywrzeć spore wrażenie.
Jak zobaczyłem na zaproszeniu tę Gabrielę Maciejewską, poszedłem się wykłócać do pani, co siedziała przy stoliku przed wejściem. Ona się uśmiechnęła i rzekła, żebym swój problem rozwiązał przy pomocy któregoś z panów stojących przy drzwiach. Spojrzałem na nich i uznałem, że problem już jest rozwiązany i w ogóle nie ma o czym gadać. Albo wejdę, albo nie wejdę. Wszedłem, a raczej mnie wepchnęli, bo tłum chcący obejrzeć występ białoruskiego zespołu folklorystycznego był tak gęsty, że panowie ochroniarze musieli kilka razy podnosić głos, by powstrzymać nieco napór mas. Nie inaczej było przed wejściami na widownię. No, ale jakoś szczęśliwie dobrnęliśmy w końcu do swoich miejsc i rozpoczęło się oczekiwanie. Ja może miałbym więcej obyczajowych spostrzeżeń dotyczących tego co działo się przed spektaklem, ale zacząłem czytać program, który mi wręczono przed wejściem. Ambasada Republiki Białorusi musi niestety przestać oszczędzać na copywriterach. Nie może być tak, że jakaś biedna sekretarka z Mińska czy Grodna, udając znajomość polskiego, pisze takie programy, bo wygląda to fatalnie. A w dodatku nie pasuje do bezpretensjonalnego wdzięku, jakim emanuje sam ekscelencja ambasador. Fatalny był ten program i niewiele można było z niego zrozumieć. No, ale ja mam swoje upory i zacząłem go studiować. Dopiero tuż przed samym spektaklem rozejrzałem się po sali. O, kurczę! Polsko Białoruska Izba Biznesu królowała na galeriach, do tego jakieś panie z twarzami powleczonymi błyszczącą substancją nieznanego pochodzenia, odbijającą światło kandelabrów i projekcję z telebimu, który cały czas migał za sceną. A niektóre miały w rękach wachlarze i machały nimi w sposób niezwykły. To znaczy tak, jakby były na coś szczerze oburzone, ale nie mogłem się zorientować na co, bo przemówienie ambasadora zaczęło się ledwie z dwuminutowym opóźnieniem. Zanim jego ekscelencja pojawił się na scenie, wkroczyła tam orkiestra pograniczników. Tak po prostu, w mundurach, z instrumentami, w tych czapkach wielkich, którymi można by wybrać jezioro Świteź.
Pan ambasador mówił pięknie i podkreślał, że mieszkamy we wspólnym, europejskim domu, którego bezpieczeństwa winniśmy strzec. Każdy zaś kto twierdzi, że Białoruś zagraża temu bezpieczeństwu to razbojnik i wor...no dobra, tak nie powiedział….wymyśliłem to. Na koniec jednak huknął coś tonem innym zgoła niż ten, który utrzymywał przez całą przemowę i od razu zorientowałem się, że pan ten jest przyzwyczajony do wydawania poleceń stanowczych. Wszystkim się to spodobało i zaczęli klaskać. Powiem jeszcze tylko, że pan ambasador nie wygląda jak ambasador. Wygląda jak solista Teatru Wielkiego, a przed spektaklem usłyszałem, że coś jest na rzeczy, bo podobno pięknie śpiewa.
Po przemówieniu pogranicznicy zagrali hymny obydwu państw, do hymnu rzecz jasna wszyscy wstaliśmy, a ja odłożyłem swój program na krzesełko. Pogranicznicy grali, a my staliśmy z powagą na baczność. Kiedy muzyka ucichła odwróciłem się, żeby zebrać z fotela swój program. O dziwo nie było go tam...Nieźle się zaczyna – pomyślałem – siadłem jednak spokojnie na miejsce i oto rozpoczął się występ białoruskiego zespołu Choroszki, co chyba po polsku znaczy Dobraczki, ale pewności nie mam. Generalnie jednak jest tak, że Białorusini epatują intensywnie swoją poczciwością i łagodnością, co dla mnie, przyznam, jest wystarczająco podejrzane. No, ale ja mam swoje szajby i obsesje, nie trzeba się do nich przywiązywać.
Zaczęło się marnie, zespół stał gdzieś hen, hen w końcu sceny, za zespołem migał telebim, na którym widać było albo traktory, albo Nieśwież, albo zamek w Mirze. W skład zespołu wchodzili muzycy poprzebierani w stroje ludowe, jak mniemam mocno przestylizowane. No, ale grali tak, że dało się słuchać. Była perkusja, akordeon, bas, dudy i jakaś dziwna fujarka. No i wokalistki. Mocno wymalowane, jak to zwykle bywa w zespołach ludowych jak Europa Środkowa długa i szeroka. Jak się ten zespół rozkręcił i pani solistka zaczęła zawodzić jakąś smętną pieśń, której słów nie potrafiłem zrozumieć na scenę wbiegły tancerki w białych giezłeczkach, z wstążkami we włosach. Generalnie powiem tak – dziewczyny w czasie całego występu były bardzo w porządku. No, ale po kolei. Ten taniec w giezłeczkach, cały czas nabierający tempa, mocno mnie rozczarował, bo byłem przekonany, że wszystko będzie utrzymane w tej konwencji. Drugi numer był jeszcze gorszy, bo na scenę wkroczyła jakaś niewiasta niewysoka, w dziwnym wieńcu na głowie, a solistka zaczęła śpiewać coś i rusałce. -Jaka rusałka – myślę – toż w tym programie co zaginął tajemniczo w czasie grania hymnu stało jak byk, że będzie piosenka o syrence! Panie ambasadorze, trzeba zatrudnić polonistę w ambasadzie, różnica pomiędzy syrenką a rusałką jest może niezauważalna dla przedstawicieli Polsko Białoruskiej Izby Biznesu, ale na sali byli ludzie, którzy takie rzeczy wychwycili w mig!
No, ale idźmy dalej. Razem z tą niewielką rusałką-syrenką, na scenie pojawili się dziwni faceci. Odziani byli długie do pół łydki koszule, z geometrycznymi aplikacjami ponaszywanymi na piersiach i na plecach. Na głowach mieli jakieś opaski i zdaje się chodziło o to, że zespół Choroszki przeniósł nas w czasy Białorusi pogańskiej. Ten taniec, co go tam pokazywali, nie przypominał mi niczego znanego. Panowie łazili za rusałką-syrenką i ciągnęli ją za wstążki zwisające z wianka. Można się było domyślić, że czegoś od dziewczyny chcą, ale miny mieli przy tym takie, jakby chcieli ją tymi wstążkami udusić. Jakoś to się wreszcie skończyło i zaczęły się występy prawdziwe. Okazało się, że orkiestra potrafi zagrać na całego, a tancerzy w zespole Choroszki jest dużo więcej. Po kolei więc leciały numery w różnych kostiumach, a to ludowych, robionych na bogato, a to w strojach magnackich. To mi się oczywiście najbardziej podobało, choć przez długi czas w czasie trwania tego „magnackiego” numeru na scenie byli sami faceci, którzy kręcili się w kółko, jeden przy drugim. Trwało to i trwało, aż zacząłem nabierać podejrzeń. No, ale w końcu weszły dziewczyny i się uspokoiłem. Dziewczyny, jak powiadam, były mocno w porządku.
Każdy kolejny występ był coraz lepszy, a widownia reagowała tak żywiołowo, że zacząłem się rozglądać niepewnie dookoła. Pamiętałem, że w programie był numer, opisany jako rywalizacja dwóch wsi. - No – myślę – jak się zacznie ta rywalizacja dwóch wsi, a Polsko Białoruska Izba Biznesu, mocno już rozochocona, ze spoconymi łysinami połyskującymi w półmroku, zechce się przyłączyć to dopiero będzie wesoło. Śpiewali pięknie, tańczyli jeszcze piękniej, dziewczyny wirowały w kółko, panowie pokazywali różne sztuki, hołubce i inne takie, wszystkim się szalenie podobało. No i zaczęła się ta rywalizacja dwóch wsi. Z jednej strony na scenę weszli tancerze i tancerki raczej postawni, tak powyżej 1,70 cm wzrostu. Faceci w sukmanach i słomianych kapeluszach na głowie, tancerki w chustach. Z drugiej zaś strony na scenie pokazali się niewysocy panowie w dziwnych brązowych chałatach. Nieźle – myślę – z tymi Żydami, to przegięli….Okazało się jednak, że się myliłem, głowy mieli odkryte, a zaraz wbiegły dziewczyny, też drobne i wszyscy zaczęli tańczyć. Numer był długi i rozgrzał publiczność do białości. Polsko Białoruska Izba Biznesu utrzymała jednak fason i pozostała na widowni, nie przyłączyła się do rywalizujących wsi.
Później był najsłabszy numer całego występu. Słabszy nawet niż to duszenie rusałki wstążkami. Pan w kapeluszu ludowym, wstążkami przybranym, taki wiecie, urodzony showman, wyszedł na scenę w towarzystwie pani mniej więcej w swoim wieku, a oboje mogli pamiętać czasy, kiedy w telewizji leciał na okrągło film zatytułowany „Ojciec żołnierza”. No i zaczęły się przyśpiewki. Ja z trudem znoszę przyśpiewki, a przyśpiewki polskie wprawiają mnie wprost w stupor. No, a oni najpierw zaśpiewali jakąś pioseneczkę o całowaniu, a pan się przy tym bez przerwy mizdrzył do swojej koleżanki, a potem zaczęli z charakterystycznym, wschodnim zaśpiewem wykonywać piosenki polskie. Szła dzieweczka do laseczka i o Karolince co poszła do Gogolina...standardy jednym słowem. Osunąłem się w fotel i zacząłem oglądać podłogę. I naprawdę nie chodziło o jakość wykonania, bo ten pan był solistą i jak nam zaczął wyciągać różne skale i rejestry to o mało żyrandole nie zleciały na głowy Polsko Białoruskiej Izby Biznesu. On się po prostu powinien realizować w innym repertuarze, nie rozrywkowym, ale poważnym, stosownym do swojego wieku.
Na koniec był prawdziwy show, ze wszystkimi szykanami, które słowiańskie zespoły ludowe mają w swoim repertuarze...Dziewczyny, jeszcze raz powtórzę, były bardzo w porządku. Wszystko wirowało, błyszczało, huczało, dzwoniło i cały Teatr Wielki się trząsł. Był bis, który osobiście zarządził jego ekscelencja ambasador, pojawiając się jeszcze raz na scenie. Były podziękowania i łzy szczęścia. Ja zaś poczułem, że przenoszę się w pewne szczególe widmo dziecięcych wspomnień. Oto siedziały obok mnie dwie starsze panie, rozmawiające chyba po rosyjsku. Wymalowane i wyzłocone jak to tylko Rosjanki być potrafią. I od razu mi się przypomniała kierowniczka kina „Związkowiec” w Dęblinie, pani Walentyna, Rosjanka z urodzenia, która wyglądała dokładnie tak jak moje sąsiadki z wczorajszego występu.
Po zakończeniu przedstawienia pan ambasador zaprosił nas na poczęstunek. Podniosłem się z miejsca i już miałem wyjść, bo siedziałem blisko drzwi, ale okazało się, że mój program leży na podłodze, pod sąsiednim krzesłem tej sympatycznej pani co mi przypomniała Walentynę, kierowniczkę kina. Pochwyciłem go szczęśliwy i schowałem do kieszeni z myślą oczywiście o tym, że będę się nad tym tekstem znęcał tutaj na blogu.
Bankiet odbywał się na górze, a wyjścia z widowni były trzy. Nasze nie znajdowało się najbliżej schodów niestety, więc kiedy już znaleźliśmy się tam, gdzie było jedzenie mogliśmy oglądać jedynie szerokie plecy członków Polsko Białoruskiej Izby Biznesu. Nawet rosyjscy lotnicy stali bezradnie i tylko patrzyli. Nawet rumuński oficer, czarny jak Banderas i pilnowany ostro przez żonę, nie sforsował tego kordonu. Kręciliśmy się w kółko i nie było w zasadzie co robić. Kiedy napór trochę zelżał okazało się, że kelnerzy donoszą pierogi, salceson, boczek i inne frykasy, ale nigdzie nie ma widelców. Ściągnąłem więc palcami trochę boczku i salcesonu z tacek i pochłonąłem w mgnieniu oka, byłem bowiem już porządnie głodny. Potem Lucyna Maciejewska przecisnęła się przez kordon dam blokujących pojemniki z pierogami i zgarnęła ich trochę (pierogów nie dam)na talerz, a następnie podzieliła się nimi z Gabrielą Maciejewską i jakoś doszedłem do siebie. Konsumpcja odbywała się przy na stojąco przy stoliku, przy którym zatrzymała się także jakaś obca pani mówiąca z silnym akcentem. Ja, ponieważ błyskawicznie nawiązuję kontakty, zaraz zagadałem i po pięciu minutach byliśmy już kolegami. Okazało się, że pani prowadzi zespół w liceum w Hajnówce, przyjechała z Białorusi i wyszła w tej Hajnówce za mąż. Pogadaliśmy trochę, ale trzeba było lecieć.
Taki to był wczorajszy wieczór. Do dziś nie mogę ochłonąć.
No dobra, jutro będzie dzień jak co dzień, a ja zapraszam wszystkich na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl
tagi: polska białoruś stosunki
![]() |
gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 09:56 |
Komentarze:
![]() |
ainolatak @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:22 |
rzeczywiscie "gorzej", zmiany płci w trakcie stosunków polsko-białoruskich trudno było przewidzieć ;)
teraz blog Gabrieli będzie egzaminowany na okazję wątków białoruskich (rzecz jasna nie przez dziewczyny, bo te są w porzadku)...
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:25 |
No właśnie czekam na reakcję :-) Jak zatrudnią polonistę, poczujemy moc. Syrenka- rusałka, Gabriel- Gabriela, Polsko Białoruska Izba Biznesu i Walentyna z kina "Związkowiec".
![]() |
ainolatak @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:28 |
sługa boży-furmani..
![]() |
ainolatak @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:30 |
ale rzeczywiscie niespodzianka i kto wie, moze beda z tych stosunkow fajne owoce
![]() |
gabriel-maciejewski @ainolatak 28 czerwca 2017 10:30 |
28 czerwca 2017 10:35 |
Obawiam się, że nie...
![]() |
krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:44 |
@Coryllus
Wygląda na to, że na Białorusi póki co na Klinikę Języka zapisu nie ma.
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:46 |
Zaproszenie dostałem pokątnie
![]() |
pink-panther @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 10:51 |
Cieszę się, że stosunki dyplomatyczne zostały znowu nawiązane i w dodatku w tak sympatycznych okolicznościach. Nawet jeśli zabrakło zakąski, to przynajmniej "dziewczyny były bardzo w porządku":)) Lepiej się godzić niż kłócić a Sługa Boży Edward Woyniłłowicz jak się okazuje, stał się elementem dyplomacji. I dobrze.
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 11:00 |
Wstawiłem nową książkę do sklepu, nazywa się "Kuchnia na plebanii".
![]() |
jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 11:03 |
Autentyczny cytat z uczniowskiego (kl. VI SP) wypracowania na temat stosunków polsko - krzyżackich w XV w., udostępniony mi onegdaj przez znajomą nauczycielkę:
"Krzyżacy kładli się do łóżka z Polakami, a Polacy z krzyżakami."
Oby wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli sprawiło, żeby z tych kontaktów polsko - białoruskich, zwłaszcza z udziałem Polsko Białoruskiej Izby Biznesu, rodziły się nie tylko syrenko - rusałki...
![]() |
pink-panther @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 11:10 |
Nawet nie doczytałam tytułu ze zrozumieniem: rocznica nawiązania a nie "nawiązanie". Ale i tak była wódka i zakąska oraz "dziewczyny bardzo w porządku", więc wszstko OK. Potrzeba będzie więcej "Wspomnien" Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza.
![]() |
gabriel-maciejewski @ainolatak 28 czerwca 2017 10:28 |
28 czerwca 2017 11:19 |
No właśnie, my tu ze sługą bożym, a oni z furmanami i Kasią Bondą...
![]() |
gabriel-maciejewski @pink-panther 28 czerwca 2017 11:10 |
28 czerwca 2017 11:23 |
Ale naprawdę były w porządku...
![]() |
gabriel-maciejewski @jolanta-gancarz 28 czerwca 2017 11:03 |
28 czerwca 2017 11:24 |
Straszne to było. Żeby ambasada nie znalazła polonisty na umowę zlecenie?
![]() |
betacool @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 11:24 |
Uwielbiam relacje z poważnych imprez, od czytania których brzuch boli ze śmiechu.
Mam nadzieję, że relację dla ambasady przetłumaczy ta słabo opłacana pani od programu i że Ciebie wraz Lucyną i Gabrielą gdzieś jeszcze zaproszą...
![]() |
jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski 28 czerwca 2017 11:24 |
28 czerwca 2017 11:30 |
Może i miała, ale takiego, co zamiast stosownych dyplomów miał odpowiednie listy polecające. Jak to w Europie Środkowo - Wschodniej...
Jak przeczytają (i zrozumieją) Twój dzisiejszy tekst, to raczej przeprosin nie przyślą. Ale i nowego zaproszenia też raczej nie;-)))
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 11:48 |
Jakoś to przeboleję
![]() |
pink-panther @gabriel-maciejewski 28 czerwca 2017 11:19 |
28 czerwca 2017 13:10 |
Wężykiem, wężykiem.
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 13:11 |
Jeśli te Choroszki pisze się Horoszki, to chyba znaczy to Groszki.
"Panowie łazili za rusałką-syrenką i ciągnęli ją za wstążki zwisające z wianka. Można się było domyślić, że czegoś od dziewczyny chcą, ale miny mieli przy tym takie, jakby chcieli ją tymi wstążkami udusić." Szkoda że nie ma filmiku, a może będzie. Skojarzenia z Dziadami Mickiewicza i tą sceną z duszą dziewicy.
Dalsze losu relacji pisowsko-białoruskich to będzie ciekawa sprawa. Jeśli tow. Bonda i ten Salomon, czy jak mu tam z tej mniejszości białruskiej, przeważą szalę, to znaczy że Łukaszenka nie jest taki mocny jak się wydaje, że działa w ograniczonym zakresie. Jeśli nie, to znaczy że zakres ma duży.
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 13:15 |
Po angielsku pisało się Khoroshki
![]() |
A-Tem @gabriel-maciejewski 28 czerwca 2017 13:15 |
28 czerwca 2017 13:28 |
Имя ансамбля произошло от названия старинной белорусской деревни в Могилевской области. Там в начале 70-х годов прошлого века был записан танец «Гусарики», который и сейчас сохранился в репертуаре коллектива.
Zapomnit' nado, czto —
Ансамбль «Хорошки» — коллектив авторский.
Tagda i my uznali.
![]() |
Paris @gabriel-maciejewski 28 czerwca 2017 11:19 |
28 czerwca 2017 14:05 |
... a potem Romaszewska... i Ssssakiewicz !!!
Dziekuje... postoje...
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski 28 czerwca 2017 13:15 |
28 czerwca 2017 15:08 |
No to Goroszki. Groszki po naszemu w czem widzę cienką aluzję do motywów roślinnych na białoruskich strojach ludowych.
![]() |
Magazynier @A-Tem 28 czerwca 2017 13:28 |
28 czerwca 2017 15:09 |
«Хорошки» — коллектив авторский.
O, no właśnie.
Szkoda że nie dojechałeś do Bytomia.
![]() |
Magazynier @Magazynier 28 czerwca 2017 15:09 |
28 czerwca 2017 15:12 |
"коллектив авторский."
Niech im będzie. I tak jest postęp, ze nie kołchoznyj. Na Białorusi indywidualność na razie może być tylko w niebie, w postaci błogosławionego Woyniłłowicza, na ziemskim padole tylko król.
![]() |
A-Tem @Magazynier 28 czerwca 2017 15:09 |
28 czerwca 2017 15:50 |
Całe dwa dni byłem. To ja zadaję pytanie prof. Kucharczykowi, po którym ów obsypał mnie komplementami (niezasłużenie) i obszernie odpowiedział (zasłużenie, za co dziękuję).
Link jest tu:
https://www.youtube.com/watch?v=keaRlG6rs_o&feature=youtu.be&t=1061
Trochę krótszy link, do tego samego pytania:
https://youtu.be/keaRlG6rs_o?t=1060
Następnym razem poznasz mnie po głosie od razu, jeśli nie po wyglądzie - nie da się nie zauważyć, bo "dwumetrowiec" jestem. Do miłego spotkania!
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 16:06 |
Ale obciach. Zaraz zapadnę się. Żem cię nie znalazł.
![]() |
A-Tem @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 16:38 |
Żyjemy, spotkamy się :-)
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 17:20 |
No, z tą Gabrielą to pojechali. To, że nie mają tam kogoś kto zna polski jeszcze można przeboleć, ale mogliby chociaż nauczyć tą panią która pisze te zaproszenia odmiany imion i nazwisk.
![]() |
marianna @Kuldahrus 28 czerwca 2017 17:20 |
28 czerwca 2017 17:42 |
Ta pomyłka nastąpiła przy wypisywaniu zaproszenia w ambasadzie. Niestety ale tam Gabriela Maciejewskiego zwanego Coryllusem nie znają. Natomiast znany jest ludziom z Hajnówki.
![]() |
Kuldahrus @marianna 28 czerwca 2017 17:42 |
28 czerwca 2017 18:47 |
Tu nie chodzi o to czy znają, czy nie znają. Oni w ambasadzie zapewne dostali poprawne dane, tylko ten kto pisał nie znał polskiej odmiany. Bo chyba Pani nie sądzi, że w ambasadzie pomylili płeć?
![]() |
marianna @Kuldahrus 28 czerwca 2017 18:47 |
28 czerwca 2017 19:24 |
Zaproszenia były wystawiane dla dwóch osób a nie pojedyńczo. Mogły być wystawiane na matkę i córkę, małżeństwa, ojca z synem itp. Na moim zaproszeniu byłam ja z synową. Widocznie za mało wydrukowali zaproszeń. To nie miało nic wspólnego z odmianą. Do Lucyny dołożyli Gabrielę zamiast Gabriela.
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 19:43 |
Czyli po prostu mają nieporządek(żeby nie użyć słowa na B) w ambasadzie i zaproszenia pisali na kolanie?
![]() |
szafran @Kuldahrus 28 czerwca 2017 17:20 |
28 czerwca 2017 20:35 |
" było na nim napisane, że ekscelencja, pan ambasador Białorusi zaprasza Lucynę i Gabrielę Maciejewskie na uroczystości " - no to oświeć mnie jak to ma być po polsku odmieniane, bom ci ja "ciemny" jak ta pani w ambasadzie.
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
28 czerwca 2017 21:17 |
Lucynę i Gabriela Maciejewskich
![]() |
Kuldahrus @szafran 28 czerwca 2017 20:35 |
29 czerwca 2017 05:09 |
Ja sądziłem, że to tak było:
- ambasada(pracownicy ambasady) dostała informację żeby wypisać(lub wydrukować etc.) zaproszenie dla - Lucyna i Gabriel Maciejewscy
- jako, że zaproszenie miało taką formę jaką pan zacytował trzeba było zastosować odpowiednią odmiane imion i nazwisk
- pani/pan w ambasadzie co pisał zaproszenia nie znał polskiej odmiany więc odmienił tak jak chciał(w języku białoruskim/rosyjskim zapewne wygląda to troche inaczej) i wyszła zmiana płci
![]() |
stanislaw-orda @Kuldahrus 29 czerwca 2017 05:09 |
29 czerwca 2017 22:52 |
Gabriel to po rosyjsku Gawrił (Гавриил ).
Po białorusku pisze sie nieco inaczej, ale czyta praktycznie identrycznie: Гаўрыіл
Potocznie w ob u językach używa sie potocznie Gawryło, albo Gawryła.