PRL z perspektywy ulicy
Przejeżdżałem wczoraj przez Żelechów, miałem tam coś do załatwienia i kupiłem znicze, żeby je zapalić na cmentarzu. Nie powiem, zdziwiłem się. Często mówi się o tak zwanych reliktach PRL. Jeśli ktoś nie widział publicznych szaletów, stojących wprost przy rynku w tym Żelechowie, a pamiętających pewnie towarzysza Bieruta, jeśli nie cara batiuszkę, ten w ogóle nie wie co to jest życie. Obok tych wszystkich rewitalizacji, obok wielkiego, stojącego na środku brukowanego prawdziwym brukiem rynku, ratusza, są te szalety. Jak z horroru.
Tym, którzy tego nie pamiętają, przypomnę, że jeśli w PRL, ktoś podróżował i akurat nie znajdował się w pobliżu dworca, a dostał na przykład biegunki, to mógł, co najwyżej lecieć w krzaki. Coś takiego jak powszechnie dostępny, publiczny szalet istniało tylko teoretycznie. Te na dworcu były w takim stanie, że dziś nikt by do tych przybytków nie zajrzał, z obawy, żeby go nie zaatakowały zmutowane potwory mieszkające w tych czarnych dziurach. Smród jaki tam panował i jaki unosił się w najbliższej okolicy zabiłby na miejscu nie słonia nawet, ale dwa słonie.
Jeśli już zdarzyło się, że gdzieś były jakieś toalety, bez związku z infrastrukturą kolejową, to takie właśnie jak te w Żelechowie, albo takie, jakie spotkałem na rynku w miasteczku Pilica, gdzie byłem na początku roku 1989. Kiedy chciałem skorzystać z tego dobrodziejstwa, okazało się, że nie ma klamek do kabin. Jedyna klamka jest u nadzorcy wygódki, który udostępnia ją za opłatą. - Gdyby były klamki – poinstruował mnie dziadek klozetowy – natychmiast by je rozkradli.
PRL, jak każde komunistyczne państwo popierał alkoholizm. To może się wydawać paradoksem, zważywszy na dekrety generała, zakazujące sprzedaży trunków przed trzynastą, ale z takich paradoksów, bynajmniej nie zabawnych, jak się dziś wielu wydaje, składał się ten ustrój. Wódka była wszędzie, choć sklepów monopolowych było mniej niż dzisiaj. Pili zaś wszyscy, przed pracą, w pracy i po pracy. Na ulice miasteczek, nie wiem, jak było w dużych miastach, ale podejrzewam, że podobnie, wysypywały się po godzinie 15.00 tłumy młodych mężczyzn, dobrze już podpitych, szukających kolejnej okazji, zaczepki, albo przygód. Milicja w zasadzie nie reagowała. Czasem, jak się jakoś bardzo brutalnie pobili, przyjeżdżał radiowóz. No, ale ten radiowóz trzeba było wezwać. Czym? Przecież nie było telefonów, także stacjonarnych, a co dopiero mówić o komórkach. Jeśli ktoś był samotnie spacerującym młodzieńcem, albo kobietą i trafił w opustoszałym mieście na grupę pijanych przedstawicieli klasy robotniczej, miał poważny problem. Jasne bowiem było, że nikt mu nie pomoże, a jeśli tamci będą go zaczepiać, ludzie udadzą, że tego nie widzą. Miasta w zasadzie pustoszały po południu. Wszyscy siedzieli w domach. Dorastający chłopcy kręcili się, z nudów po ulicach, ale dziewczyny siedziały w domu. No chyba, że było wyjście do kina, albo ludzie szli do kościoła. Wtedy w takich grupach były również różne koleżanki.
W PRL panowała powszechna zgoda na bandytyzm. To trzeba podkreślić, im więcej było tego przyzwolenia, tym częściej emitowano w telewizji serial z porucznikiem Borewiczem. Spośród agresywnych młodych ludzi, którzy napadali na nauczycieli w szkole, byli systemowo niesubordynowani i popadali w różne niebezpieczne okoliczności, a wykazywali przy tym jakąś inteligencję, służby PRL werbowały przyszłych funkcjonariuszy. Nieformalne grupy chuligańskie, teoretycznie zwalczane, były w istocie popierane przez państwo. Przez takie Puławy strach było przejść w latach osiemdziesiątych, w biały dzień. Było to bowiem miasto gitowców. Ci zaś byli pokazywani w filmach i komiksach o kapitanie Żbiku, jako patologia, którą próbuje zwalczać dzielna milicja.
Hierarchia dóbr w PRL była ciekawa i warta przypomnienia. Część osób bowiem nie pamięta, ani nawet nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, kiedy w kraju, gdzie istnieją cztery wielkie centra włókiennictwa, nie ma ubrań w sklepach. Ten ubrania były „rzucane” do sklepów przedziwnym systemem. Potrafiły się pojawił gdzieś na głuchej prowincji, w jakimś odzieżowym, a nie było ich w mieście powiatowym czy nawet wojewódzkim. Pamiętam, jak moja matka dostała cynk od koleżanki, że w sklepie w Gołębiu, niech sobie każdy sprawdzi na mapie, co to jest ten Gołąb, są jakieś kurtki. Zebrały się we trzy, zapłaciły zakładowemu kierowcy, bo przecież nie było transportu publicznego, matka złapała mnie za kołnierz i pojechaliśmy po te kurtki. Ja się zawsze bałem takich sytuacji, bo gust mojej rodzicielki i jej pragnienia dotyczące kreowania mojego wizerunku, skorelowane z notorycznymi brakami rynkowymi, to było coś, co degradowało mnie towarzysko. Matka potrafiła mnie tak wystroić, że bałem się iść do szkoły. Na szczęście nie ja jeden miałem ten problem, byli na przykład tacy koledzy, którzy chodzili do szkoły w wełnianych beretach z pomponem. Mnie to, na szczęście, ominęło.
Do mojego ojca często zaglądali kierowcy, jeżdżący po Polsce. Po paru głębszych rozpoczynała się rozmowa o tym, co który przejechał w nocy. Ten zająca, tamten lisa, a ów stuknął ciężarówką w sarnę. To były kwestie niesłychanie ważne i warte omówienia. Zająca ściągało się z drogi i przerabiało na pasztet, z lisa zaprzyjaźniony kuśnierz, a kuśnierzy było w PRL sporo, przerabiał na kołnierz i można było ten kołnierz potem sprzedać, a sarna, to była zdobycz dająca największe możliwości. A jak jeszcze trafiło się koziołka, to mało tego, że człowiek dysponował mięsem, to jeszcze mógł opylić jakiemuś wariatowi poroże. Dziś, jak ktoś walnie autem w dzika, trzeba wzywać policję, spisuje się protokół i są jakieś korowody. Zwierząt jest ze dwadzieścia razy więcej niż w tamtych czasach, bo nie ma w zasadzie kłusowników. Zanikła taka potrzeba. Żywność jest wszędzie.
Kwestia transportu publicznego to jest coś, o czym współcześni wielbiciele PRL, którzy go nie pamiętają, wolą milczeć. Ja miałem szczęście, bo mieszkałem przy dworcu, skąd odchodziły pociągi w zasadzie wszędzie. Mogłem, w dodatku za darmo, bo rodzice pracowali na kolei, jechać do Warszawy, Radomia, Lublina, a nawet do Krakowa. Rzadko korzystałem z tego dobrodziejstwa i dziś tego żałuję. No, ale po co miałbym jechać do tego Krakowa? Żeby tam spotkać miejscowych gitowców? Mój kolega Krzysio, pochodzący z małej wioski w dawnym województwie zamojskim, po raz pierwszy w życiu jechał pociągiem w roku 1989, kiedy miał 18 lat. Jechaliśmy wtedy wszyscy, całą klasą, zalesiać góry Izerskie. Spaliśmy w nieistniejącym dziś już obiekcie, o nazwie Rozdroże Izerskie, położonym między Świeradowem, a Szklarską Porębą. Nie było mowy, żeby się stamtąd wydostać publicznym transportem, a tak zwane okazje były nader rzadkie. Do Świeradowa na piwo chodziliśmy więc piechotą i piechotą wracaliśmy. To był schyłek PRL i piwo było dostępne. Piliśmy nie istniejące już dziś gatunki – basztowe i książęce z browaru w Lwówku Śląskim.
Przypominam jeszcze raz to wszystko, bo widzę, że niektórym przewraca się, pardon, we łbach. Wracam dziś do domu i zaczynam przygotowania do świąt. Normalnie, jak każdy. Prawie wszystko już kupione, zostało jeszcze trochę drobiazgów i przygotowanie tego wszystkiego. A przecież pamiętamy, ile się stało w kolejce po karpia w czasach słusznie minionych. Pamiętamy jak w telewizji ogłaszali, że płynie do Gdyni statek wyładowany pomarańczami, albo bananami i wszyscy czekali kiedy te owoce znajdą się w sklepach. Wszyscy pamiętają paczki ze słodyczami wydzielane dzieciom na gwiazdkę w zakładach pracy, jakże nędzne i tanie. Wczoraj w Żelechowie sprzedawali karpie wprost na rynku, z przyczepy samochodowej, na której stała wielka balia. Niezwykłe. W mojej ocenie niezwykłe, ale są tacy, którym już, przepraszam, od dupy odwilgło i myślą, że może być coś jeszcze lepszego niż powszechny dostęp do dóbr podstawowych, możliwość swobodnego poruszania się w różnych kierunkach, w sobie tylko znanym celu, bez konieczności tłumaczenia się z tego funkcjonariuszom, a także możliwość swobodnego wypowiadania swoich poglądów. Wliczam w to także poglądy idiotyczne. Niczego więcej od państwa i jego urzędników nie oczekuję. Resztę załatwię sobie sam. A ci, którzy nie potrafią sobie owej reszty załatwić, nie są bynajmniej pogrążonymi w głębokim zamyśleniu reformatorami złego ustroju, ale współczesnymi gitowcami, współpracującymi po cichu z organizacjami, którym się nie podoba sprzedaż karpia na ulicy, za to uważają, że kible przy rynku to ciekawy relikt minionej epoki.
Ruszam w drogę. Mam jeszcze coś do załatwienia w trasie.
tagi: prl propaganda kłamstwa nostalgia transport publiczny żywność
![]() |
gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 08:46 |
Komentarze:
![]() |
olekfara @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 10:05 |
"Coś takiego jak powszechnie dostępny, publiczny szalet istniało tylko teoretycznie. Te na dworcu były w takim stanie, że dziś nikt by do tych przybytków nie zajrzał, z obawy, żeby go nie zaatakowały zmutowane potwory mieszkające w tych czarnych dziurach. Smród jaki tam panował i jaki unosił się w najbliższej okolicy zabiłby na miejscu nie słonia nawet, ale dwa słonie"
Znajomy, dawno, dawno temu mówił: od smrodu nikt nie umarł, ale od mrozu zginęly dwie armie. Tak że, słonie mogą żyć spokojnie.
![]() |
Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 10:23 |
Widzę, że wiele z tych "przyjemności" mnie ominęło. Dopiero czytając Twój tekst uświadomiłem to sobie jasno. Konińskie osiedle na którym się wychowałem zostało wybudowana i zasiedlone pod koniec lat 60 młodymi pracującymi ludźmi, którzy mieli małe dzieci i w takim bloku była nas cała szajka, ale wszyscy prawie równoletni gówniarze. Pewnie dlatego patologie o których piszesz były słabo widoczne. Później oczywiście niektórzy, na przykład mój sąsiad "przez drzwi" poszli w bandyterkę, ale z racji wspólnego dzieciństwa byli dla nas raczej mało groźni. Ten sąsiad był zresztą uprzedzająco grzeczny i miły. Moja żona bardzo się zdziwiła, gdy opowiedziałem jej, czym w rzeczy samej ten cichy chłopak się zajmuje, a zajmował się całkiem nowomodnym typem przestępstw. Mianowicie, korzystając ze swojego niewinnego wyglądu chadzał po restauracjach, gdzie dawał się podrywać panom "nie gustującym przesadnie w kobiecych wdziękach", których następnie okradał, okazyjnie szantażował, a opornych kroił nożem. Siedział raz, chyba trzy lata, a potem milicja straciła zainteresowanie jego procederem, gdyż pewnie zaczął z nią współpracować.
Co do kibli publicznych, najstraszniejszy jaki widziałem był na dworcu w Częstochowie. Jechałem z rodzicami w góry i tam mieliśmy przesiadkę. Jako dzieciakowi zachciało się meni siku i w wyniku oględzin przybytku, dostałem pozwolenie na sikanie wprost na peronie. Pomijając smród, była tam tylko biegnąca wzdłuż ściany betonowa rynna i dziury w betonie. U ciebie drzwi bez klamek, tam o żadnych przegrodach mowy nie było. Wchodzę w ten smród, a tam facet kuca i stęka. Przeraziłem się i w nogi!
Musiało to być dla mnie silne przeżycie, bo zapamiętałem je wyjątkowo dokładnie. Nawet ojca, który tak się śmiał, że aż się oparł o ścianę i uwalał płaszcz, a śmiał się z napisu, że jest to ubikacja tymczasowa i z tabliczki, że pardą, ale zakaz fotografowania.
![]() |
Caine @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 10:38 |
O systemie zorganizowanego niedoboru PRL opowiadał kiedyś mój Tata. Pracując w zaopatrzeniu kolei odbierał m.in. z magazynu w Kraśniku tekstylia.
Był początek lat '80, w domu dwójka malych dzieci a państwo ludowe wydawało tuzin pieluch z nędznego materiału w formie wyprawki. Poza tym - nigdzie, przenigdzie tego dobra nie można było dostać.
Malutki Kraśnik oprócz FŁT miał także trzy jednostki wojskowe, zaopatrzane z tegoż samego magazynu. Odbierając pięć tysięcy sztuk tekstyliów (szmaty do podłóg) Tata zauważył całe stosy świetnych flanelowych onuc i coś zaskoczyło. Wymieniono uśmiechy z panią magazynową, zapewne również coś pod stołem...
Pięć tysięcy sztuk towaru (par onuc) opuścilo magazyn. Pięć tysiec sztuk towaru (szmat) trafiło do magazynu. Zaś kierownik, zastępca, reszta pracowników tego co się dziś nazywa "Zakłady Usługowe Wschód" oraz oczywiście Tata podzieliło między siebie pięć tysięcy pieluch pierwszej jakości.
Ufam, ze nic nie przekręciłem.
![]() |
Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 10:44 |
Pamiętam te toalety i pamiętam ten smród, przez który czasami przebijal odor lizolu. Ale teraz z innej beczki. Latem zawitałam do Wrocławia, gdzie z siostrą wstapilysmy do jednego ze sklepów będącego częścią wielkich drogerii. Od razu obralam azymut na perfumy. Zauważyłam wiele nowych flakonikow z nie zawsze cudownymi zapachami, ale cudownymi cenami. W pewnej chwili postanowiłam niuchnac nowość przeceniona na 650 zł. Z niedowierzaniem poprosiłam siostrę, aby skorygowala moje wonne skojarzenia. Niestety, ale z głośnym śmiechem je potwierdziła. To był wielce udelikatniony zapach wydobywajacy się z naszych PRL owskich dworcowych toalet z niewielką nutką lizolu sprzed kilku dni wzmocnioną wonia szarego mydła . Nie napisze, jakie to były perfumy, ale jak ktoś chce, może poszukać. Pomyślałam sobie wtedy o durnym filmie Pachnidlo. Na zboczencow nie ma rady...
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 10:55 |
Dzięki za to przypomnienie. Niestety, wiele rzeczy z tamtego czasu ciągnie się aż do dzisiaj, położyło się cieniem na kolejne pokolenie(pokolenia).
P.S.
Te słynne dworcowe kible do których człowiek bał się zbliżyć to nawet ja pamiętam. Jeszcze w 2010r. na dworcu Wrocław Nadodrze było coś w rodzaju ustępu w którym była metalowa rynna biegnąca wzdłuż ściany.
![]() |
stanislaw-orda @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 11:07 |
Instytucjonalne wspieranie pijaństwa w komuniźmie (niewolnictwo - feudalizm - kapitalizm -socjalizm - komunizm - alkoholizm) było ważnym elementem degradowania człowieka , tj. odzierania go z tzw. nadbudowy etyczno-moralno-religijnej. Wydumane ideologicznue warunki dla bytowania pozanomenklaturowej populacji społeczeństwa, określane w socjologi jako syndrom "bagna behawioralnego" , powodowały, iz darwinowska walka o byt stanowiła codzienną realnosc i pochłaniała całą inwencje na to, aby zdobyć a to jakąś "lepszą" żywnośc, o której wspominali rodzice lub dziadkowie, a to jakas "meblosciankę" albo tapczan, a to dywan, pralkę, rower, etc., etc. czy cokolwiek bądź, co wykraczało poza standardowy najnizszy poziom zaspokajania potrzeb.
Budowanie wielkich zakładów przemysłowych "socjalizmu" w otoczeniu historycznych miast, które były symbolicznie ważne dla historii Polski jak np. Płock, Puławy, Kraków, huta w Częstochowie czy w nawet w Warszawie wiązało sie z budową slumsów robotniczych, skąd własnie owa żulia, produkt najbardziej głębokich warstw wspomianego "bagna" mogła terroryzować resztki tradycyjnej "szlacheckiej" juz jedynie w imaginacjach polskości i narzucać pozostałym nowy wzór zachowań (nową lumpenprolatriacką moralność) Nie będ ę rozwijał tematu, kto i dlaczego był pomysłodawcą tego rodzaju inżynierii społecznej w "klerykalnym społeczeństwie paistów", natomiast jej stosowanie przez dziesięciolecia przyniosło skutek, jaki dzisiaj obserwujemy. Ludzie o mentalności żulików zdobyli widoczną przewagę we wszystkich przekrojach społeczeństwa, od lekarzy, nauczycieli akademickich, przez prawników, aż po polityków. Nie wspominam o ludziach mediów czy aktorach, bo wiadomo, że stanowią oni głownie otulinę propagandową ideologii "nowego wspaniałego swiata" i mają za zadanie przedstawiać uzasadnienie dla niej.
I tak dalej, i temu podobnie.
![]() |
stanislaw-orda @stanislaw-orda 22 grudnia 2019 11:07 |
22 grudnia 2019 11:10 |
miało być: "w klerykalnym społeczeństwie papistów"
![]() |
smieciu @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 11:21 |
Każdy wie jak było.
Nastąpiły pewne zmiany. Np. bandy Miecia zniknęły, teraz pojawiają się tylko z rzadka kiedy trzeba anonimowo komuś dać w ryja (i nie tylko) bo podskoczył nie tam gdzie trzeba...
Mamy też półki pełne towaru, który się zepsuje po 2 latach... Mamy żarcie w którym jest więcej chemii niż żywności. Słowem gówno z toalet wyszło na półki sklepowe.
A wszystko dzięki metodzie Piłsudskiego. Polska dostała kredyt (połączywszy dług publiczyny, samorządowy, prywatny i przedsiębiorstw będzie to pewnie parę bilionów dolarów), poszła na zakupy i towar jest.
Są domy. Spłacane przez całe życie. Gdy chcemy gdzieś jechać szybko możemy nawet wsiąść do włoskiego Pendolino. Choć dworców zbytnio ni ma :( Możemy kupić zagraniczny samochód (innych nie ma). Możemy kupić zagraniczną gazetę itp. Przejrzeć portal internetowy. Interię Solorza. WP Francuzów. Onet TVNu.
Możemy pisać co chcemy. Dopóki nas nikt nie czyta.
No i na koniec możemy gdzieś pojechać. By się przekonać że tam jest ... nieco inaczej choć dość podobnie.
Tam też są rządy. W parlamencie po dwie partie zasadniczo. Jedna lewacka, druga nieco mniej. Socjal dają. Prawo ustalają. No ok. Troszkę Zachód podgoniliśmy :)
![]() |
BTWSelena @amarat 22 grudnia 2019 11:12 |
22 grudnia 2019 11:21 |
Powiem Ci wprost; identycznie tak napisała niejaka@Nana,która twierdziła,że PZPR i partyjniacy mieli wysokie morale. No i masz "gówno"z tego.
![]() |
smieciu @stanislaw-orda 22 grudnia 2019 11:07 |
22 grudnia 2019 11:24 |
powodowały, iz darwinowska walka o byt stanowiła codzienną realnosc i pochłaniała całą inwencje
Ale przecież dzisiaj jest praktycznie tak samo... Owszem nie trzeba zdobywać towaru, który jest ale trzeba zdobywać pieniądz, króry akurat wtedy był.
Całe te dyskusje o PRLu to zawsze wjazd na śliski grunt ale mimo wszystko warto czasem je przeprowadzić. Tylko nie jest łatwo pozbyć się tych wszystkich uprzedzeń.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 11:28 |
Fakt, to były straszne czasy. Gorsza mogła być tylko wojna.
Ale: http://www.browarlwowek.pl/produkty.html jakby przeżył.
![]() |
Klasyk @smieciu 22 grudnia 2019 11:21 |
22 grudnia 2019 11:33 |
Czyli co, w PRLu było lepiej?
![]() |
smieciu @Klasyk 22 grudnia 2019 11:33 |
22 grudnia 2019 11:42 |
Pytanie brzmi na czym nam zależy?
Przecież wiemy przykładowo że władza się nie zmieniła. Nawet jeśli ktoś wierzy w PiS to przecież wiadomo co myśli o poprzednich rządach. Balcerowiczu itp. Którzy zaprowadzili obecny stan rzeczy. Ci ludzie zapragnęli zrobić nam dobrze? Według mnie do tego wszystko się sprowadza. Władza się nie zmieniła ale tyle się zmieniło. O co naprawdę chodzi?
|
Wolfram @Kuldahrus 22 grudnia 2019 10:55 |
22 grudnia 2019 12:17 |
W Sopocie, gdzie mieszkałem jako dziecko były dwie (no, może trzy) toalety pulbliczne. Jedna - na Monte Cassino, czyli przy głównym deptaku - byłem w niej raz, mocno przyciśnięty, jako dziecko, w towarzystwie osoby dorosłej, by nikt na mnie nie napadł, włącznie z bakteriami rozmiaru rottweilera.
Druga sztandarowa toaleta - to przy dworcu. W niej byłem przymuszony fizjologią raz - obskurne ciemne wnętrze z drzwiami typu kowbojskiego i klasyczną rynną. Z napisów na dzrzwiach i ścianach wywnioskowałem, iż był to główny punkt kontaktowy (może nawel lokalna centrala) ówczesnego środowiska LBTQ. Treść ogłoszeń była taka, że śmiało można nazwać to miejsce protoplastą darknetu.
Oberwać w zęby można było wszędzie - były całe dzielnice, gdzie o zmroku lepiej było się nie zapuszczać. Dolny Sopot nie lubił górnego - a oba, gdy spotkały Warszawiaka biły - bo z Warszawy, nie ważne za co.
W Warszawie, jeszcze na początku lat 90 wokół Dworca Centralnego przedsiębiorocza młodzież lusrowała stojące tam pojazdy pod kątem zawartości, w biały dzień - a wydłubanie radia po uprzednim wybiciu szyby było czymś zwyczajnym. W centrum Warszawy zdarzało się spotkać w biały dzień obywatela, co sięgał pod marynarkę w filmowym geście, jak Eastwood, by dać do zrozumienia, że negocjacji nie będzie. W Gdańsku na bocznej ulicy koło dworca (kilkaset metrów od Komendy Policji, aresztu i Urzędu Miejskiego) warstwa szkła z wybitych bocznych szyb samochodowych była przez lata nie sprzątana.
Pedofile grasowali w okolicy - namawiając małe dziewczynki "na cukierka" - jako dzieci przeganialiśmy ich, a tematem legend i dziecięcych opowieści nie był Batman, a zboczeniec, co łaził po lesie w okolicach Łysej Góry, w prochowcu.
Moi rodzice, to w dzisiejszych kategoriach opresyjni bandyci - nakłonili mnie raz, przymusem władzy rodzicielskiej, bym stranął przed świętami w kolejce po mięso, czy ryby, o pierwszej w nocy. Zmieniłem na posterunku moją śp. Babcię, w kolejkowej powinności. Rodzice nie mogli, bo mieli dyżur w szpitalu - a wiadomo grudzień, na Wybrzeżu, to mogło być różnie.
![]() |
BTWSelena @amarat 22 grudnia 2019 11:31 |
22 grudnia 2019 12:25 |
Doprawdy? i dalej @ Nana przemyca" Z perspektywy czasu widzę, że partyjniacy byli jednak na wysokim poziomie, czy to etycznym czy moralnym." etc,etc . następnie;" Powiem wprost: jeżeli twoje życie obraca się głównie wokół twojej dupy, no to masz tylko gówno z tego. " ... Oto cytaty z dyskusji @Nany...proszę poczytać wszystkie...Proszę także oszczędzić sobie tych mądrości i swojego polotu....I powtórzę jeszcze raz ;mojemu dziadkowi Ci "partyjnicy o wysokim poziomie etycznym ,czy moralnym wbijali do główki tak skutecznie morale i etykę,że jak wyszedł z więzienia to pluł krwią i umarł w ciągu roku...
![]() |
stanislaw-orda @smieciu 22 grudnia 2019 11:24 |
22 grudnia 2019 12:37 |
Mam na karku prawie 70-tkę.
To cotakiego chciałbyś mi powiedzieć o PRL-u, o czym bym nie wiedział?
![]() |
stanislaw-orda @ikony58 22 grudnia 2019 12:39 |
22 grudnia 2019 12:44 |
Ewaryst pisze znacznie lepiej i zwięźlej niż smieciu. Ergo, znacznie precyzyjniej wypowiada się na piśmie.
![]() |
umami @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 12:50 |
Do tej Jeleniej Góry to jeszcze całkiem niedawno jechało się parę godzin, a o drodze powrotnej (do Wrocławia) po 22 można było zapomnieć i dopiero rano jechał jakiś pociąg. Teraz, po modernizacji, jedzie się ze 2 godziny. Do Poznania, gdzie jeździłem na studia przez 5 lat, było podobnie. Komunikacja zmieniła się na 5+. Jasne, że mogłoby być jeszcze lepiej ale to co jest, jest bez porównania lepsze niż za PRL. Jak polowało się na miejsca w przedziałach i wchodziło się przez okna na korytarzu, szkoda nawet gadać. Dzisiaj siadasz wygodnie, wi-fi, kontakt pod nosem i czysta toaleta. W autobusach dalekobieżnych to samo.
Co do Książęcego to było kilka edycji tego piwa od końca PRL, naprawdę niezłe. Teraz lwówecki browar dzierżawi wrocławski browar Doctor Brew. Skoro popijałeś takie piwko, to nie ma co narzekać :)
W ryj można oberwać nadal, wystarczy że krzywo popatrzysz albo zwrócisz uwagę. Jedyne, co może człowieka uratować, to pewny krok, niewłażenie w ciemne zaułki, nie zwracanie uwagi. Najgorzej jest od piątku wieczorem. Raz dwa można byłoby zrobić z tym porządek, ale knajpy muszą zarabiać a jak knajpy to i miasto.
Za PRL-em nie tęsknię, ale o ludziach z tamtych czasów mam lepsze zdanie, niż o ludziach żyjących dzisiaj. Pewnie po bożemu żyło ich wtedy znacznie więcej i spotkać się z życzliwością było znacznie łatwiej. Pewnie przesadzam, bom stary, ale tak to widzę.
![]() |
stanislaw-orda @ikony58 22 grudnia 2019 12:50 |
22 grudnia 2019 12:53 |
u śmieciu oprócz erystyki jeszcze megalomania
![]() |
tomciob @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 13:06 |
Najdroższa toaleta w Polsce (obecnej):
źródło zdjęcia znajduje się na "Monciaku", cytuję:
"Ulica "Bohaterów Monte Cassino" (tzw. Monciak, w okresie Wolnego Miasta Gdańska "Seestraße", 1945–1956 ul. "Konstantego Rokossowskiego") – reprezentacyjna ulica w Sopocie, prowadząca od Al. Niepodległości do pl. Zdrojowego. Jest strefą pieszą, w całości wyłączoną z ruchu samochodowego.
W XVII wieku obecna ulica stanowiła drogę łączącą rolniczą część Sopotu (obecny Górny Sopot) z osadą rybacką nad morzem".
A więc czasy się nam zmieniły, ale jak tu się nie uśmiechnąć :)?
![]() |
tomciob @tomciob 22 grudnia 2019 13:06 |
22 grudnia 2019 13:11 |
A w nawiązaniu do innego tematu z notki:
Można powiedzieć, że w pewnym sensie, PRL był jednak czarujący ;)
![]() |
tomciob @tomciob 22 grudnia 2019 13:11 |
22 grudnia 2019 13:19 |
Ale i śmiertelnie poważny też bywał:
Śmiertelnie poważny choć z przymrużeniem oka. Ale co ciekawe chciałem poszukać lepszego zdjęcia tego "wina" i wbiłem w Google frazę "wino czerwony proletariat," a to co tam znalazłem choć już nie mieści się w sferze tej notki, ale w obszarze zainteresowań SN jak najbardziej. Jednym słowem niezależnie od toalet na dworcach podróże kształcą.
;) dziękuję za notkę i pozdrawiam
![]() |
Grzeralts @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 13:52 |
Dzisiejsza lewica bezczelnie korzysta z tego, że jesteśmy ostatnim pokoleniem, które to pamięta. A i to nic strasznego, bo medialnie widoczni są głównie ci z naszego pokolenia, których normalne życie w PRL nie dotyczyło.
![]() |
BTWSelena @tomciob 22 grudnia 2019 13:06 |
22 grudnia 2019 14:08 |
Ha! a to dobre..30 PLN,więc dla potrzebujących wybór trudny;coś najpierw zjeść,czy szukać krzaczków.? Dylemat jednak tak czy inaczej...i sposób na klienta. Pamiętam w dawnych czasach taką stację Przeworsk..dziura w betonie,użytkownicy niezbyt dobrze celowali..więc koszmar,smrodek,gorzej jak ktoś miał biegunkę..drzwi które nie sposób było zamknąć..i wygladający szczur...brrr...
![]() |
stanislaw-orda @KlemensXVI 22 grudnia 2019 14:22 |
22 grudnia 2019 14:25 |
Mógbyś napisać jeszcze coś równie śmiesznego?
![]() |
adamo21 @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 14:31 |
Było prawie o wszystkim, ale nikt nie wspomniał o instytucji, funkcji i pozycji społeczno-politycznej ówczesnej 'babci klozetowej' zwanej też 'pisuardessą'.
![]() |
MZ @umami 22 grudnia 2019 12:50 |
22 grudnia 2019 14:35 |
"Za PRL-em nie tęsknię, ale o ludziach z tamtych czasów mam lepsze zdanie, niż o ludziach żyjących dzisiaj. Pewnie po bożemu żyło ich wtedy znacznie więcej i spotkać się z życzliwością było znacznie łatwiej. Pewnie przesadzam, bom stary, ale tak to widzę."
Mam identycze odczucia.
A wyjatkowe szalety mozna było zobaczyć na Wschodzie,nasze to salony.
![]() |
ewa-rembikowska @smieciu 22 grudnia 2019 11:42 |
22 grudnia 2019 14:46 |
"Ci ludzie zapragnęli zrobić nam dobrze? " - czy na pewno chcieli nam zrobić dobrze, czy działali na zasadzie wiele trzeba zmienić, aby nic się nie zmieniło?
![]() |
ewa-rembikowska @MZ 22 grudnia 2019 14:35 |
22 grudnia 2019 15:00 |
Bo to tak szło, im bardziej na wschód tym gorsze toalety, co jest faktem, bo kiedyś przejeżdżałam przez Ukrainę, Ruminię, Bułagrię. Koszmar.
![]() |
adamo21 @ewa-rembikowska 22 grudnia 2019 15:00 |
22 grudnia 2019 15:31 |
Vide prowincjonalne, i nie tylko,Chiny, nie mówiąc o Indiach itp.
![]() |
Ludwik @ewa-rembikowska 22 grudnia 2019 15:00 |
22 grudnia 2019 16:29 |
Wywołała Pani u mnie wspomnienia. Kiedy za Gierka zelżały ograniczenia wyjazdów prywatnych do KDL, pojechałem z żoną i dziećmi na camping do Bułgarii. Niemcy z NRD mieli tam camping nur fur Deutsche. Nie wiedziałem o tym, więc naraziłem się na wypędzenie. Na campingu dla Słowian ubikacje były takie, że po zajrzeniu tam uciekłem jak zmyty. Od tego czasu uważałem, że w Polsce jest Europa.
![]() |
stanislaw-orda @ewa-rembikowska 22 grudnia 2019 15:00 |
22 grudnia 2019 16:55 |
bo komunizm to władza rad minus kanalizacja
![]() |
Kuldahrus @Wolfram 22 grudnia 2019 12:17 |
22 grudnia 2019 18:17 |
No tak.
![]() |
proton @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 19:02 |
W lecie jechałem na wakacje z rodziną do Włoch przez Czechy, Austrię, wracaliśmy przez Austrię, Niemcy i Czechy. Muszę stwierdzić, że stan toalet przy autostradach jest poza Polską delikatnie mówiąc niezbyt zachęcający. Tak w Czechach jak Austrii, w Niemczech i u Włochów. Może to wynika z tego, że u nas są to zwykle dosyć nowe obiekty (parkingi z toaletami) ale brud i smród u europejczyków jest zadziwiający. Nie mamy się teraz czego wstydzić i oby tak dalej.
Duży plus.
![]() |
OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 20:02 |
Jako żywo przypomniał mi się kibel (szalet publiczny) stojący nomen omen niedaleko piwosza w mojej rodzinnej miejscowości... I tłumy podpitych facetów ów piwosz oblegający po godzinach pracy. Załatwiający swoje potrzeby na różne sposoby w i na zewnątrz owej budowli rodem z horru.
Oba dzieła architektury socrealistycznej cieszyły się w owych czasach wielką popularnością lokalnej społeczności szukającej taniej rozrywki, a przez to złą sławą, tej części społeczności która przez ową rozrywkę cierpiała od awantur alkoholików domowników. Dla dzieciaka było to nie lada wyzwanie przejść obok owego przybytku w godzinach wieczornych, tj. w czasie szczytu aktywności, kiedy dobrze już podchmielone towarzystwo roiło się w środku (gdzie nie tylko siekierę można było powiesić) ale przede wszystkim na zewnątrz z gorącymi głowami, szukając kumpli których próbowano wciągnąć i naciągnąć, albo frajerów, jak nie z drobną gotówką, to dla zaspokojenia chęci do bitki. A trzeba było tamtędy przejść żeby dostać się na ulicę szewską, gdzie mieszkali rolnicy, u których mieszkańcy z pozostałych części miejscowości, pracujący w innych branżach na chwałę socjalizmu, zaopatrywali się w płody ziemi. Jako najstarszy z rodzeństwa dzień w dzień dostawałem takie zadanie, by dostarczyć do domu świeżego mleka w metalowej bańce, od rodziny która mieszkała na szewskiej właśnie, i miała gospodarkę.
Kibel przypominał z zewnątrz murowany kurnik. Wąskie wejście z wysokim progiem, o który często zwłaszcza w stanie wskazującym ktoś się potykał żeby wylądować w tym co naokoło zalegało pod murem, oraz z niskim sklepieniem, okazją do nabicia sobie guza, co łącznie sprawiało wrażenie wejscia do jaskini. A w środku... równie wąski, i przytłaczający labirynt, prowadzący do dołów z szambem. Labirynt nawet w ciągu dnia stanowił wyzwanie dla wszystkich zmysłów. Od zwroku począwszy, poprzez węch, a na dotyku (żeby się do czegoś nie przylepić) skończywszy... Poznałem to legendarne miejsce jak już trochę podrosłem a piwosz zaczął mieć coraz mniej klientów, zwłaszcza tych krewkich, którzy lubili wpadać na pifko z siekierą albo innym podręcznym narzędziem do dystansowania innych klientów, zamknięcia porachunku albo otwarcia nowego... Co znamienne, posterunek milicji znajdował się góra 200 metrów od tego miejsca, dokładne z takim skutkiem interweniującej ekipy jak to opisał gospodarz... Słowem dziki zachód, tyle że bez szeryfa, stąd wziąła się powszechna profilaktyka nie zapuszczania się w tę okolicę bez potrzeby.
Nie wiem jak było w innych miejscowościach bo człowiek nie podróżował za często w tamtym czasach, ale to co było pod nosem zdążył poznać zanim "komuna upadła"... Również kolejki za byle czym w których stało się na zmianę z młodszym rodzeństwem... Pomarańcze, czy paczki zakładowe na święta, rzeczywiście stanowiły duży kontrast dla pozostałych bodźców z których komunę zapamiętałem.
![]() |
porfirogeneta @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 20:02 |
Pamiętam te "piękne czasy" kiedy ekspedientka w naszym spożywczym witała klienta słowami "coś chcioł?" Dworce pełne narkomanów, całą Polskę chodzącą zimą w butach "Relax" i rowy pełne butelek po jabcokach (zbierałem na skup ;) ), wszyskie chłopaki , w szkole chodzili w takich samych bluzach, bo akurat "rzucili" do tekstylnego, na zmianę plastikowymi chałatami z białym kołnierzykiem. Ale na religię na salkę katechetyczną wszyscy chodzili. Pamiętam że żeby sobie dom postawić, traktor czy węgla kupić, trzeba było poić gorzałą i futrować cielęciną i dolarami jakiegoś kacyka.
I co? I nikomu włos z głowy za to nie spadł, towarzysze chodzą w glorii po telewizjach, jeszcze się upaśli bardziej, wszyskie przedsiębiorstwa, a co za tym idzie rynki, poszły "za złotówkę", w zamian mamy "zagranicznych inwestorów" którzy mają tu tanie łapy do roboty (nawet z Bangladeszu im przywożą) i zwolnienia podatkowe, państwo zadłużone, ludzie zadłużeni. Ja się nie zamierzam zachwycać PRL-em, to że sobie karpia można kupić i w kiblach nie śmierdzi, to jeszcze nie jest raj na ziemi.
![]() |
OdysSynLaertesa @stanislaw-orda 22 grudnia 2019 16:55 |
22 grudnia 2019 20:02 |
Hehe... Dobre
![]() |
OdysSynLaertesa @porfirogeneta 22 grudnia 2019 20:02 |
22 grudnia 2019 20:08 |
U nas baba z geesu zawsze zadawała na starcie proste pytanie "czego?!" :)
![]() |
ewa-rembikowska @proton 22 grudnia 2019 19:02 |
22 grudnia 2019 20:14 |
Ciekawe, ja taką trasę, ale autostopem, zrobiłam ponad 30 lat temu i zarówno toalety na stacjach benzynowych, jak i w dworcach oraz kempingach były w porządku, czyste i pachnące. Skoro to się zmieniło, więc widać u nich występuje regres a u nas progres. Dobrze, że u nas jest po prostu lepiej.
![]() |
genezy @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 21:03 |
"PRL, jak każde komunistyczne państwo popierał alkoholizm. "
Nie do końca- Chiny nie popierały, NRD też chyba nie za bardzo itp. Dla każdego (obszaru) coś miłego i szytego na miarę.
![]() |
stanislaw-orda @genezy 22 grudnia 2019 21:03 |
22 grudnia 2019 21:44 |
Ponoć Chińczycy (Hanowie) mają genetyczną nieodporność (nietolerancję) na alkohol. Zbyt szybko się upijają i uzależniają. Drugie ponoć: znacznie odporniejsi pod tym względem są Mandżurowie. Brak popierania alkoholizmu w
komunistycznych Chinach było zatem motywowane czymś w rodzaju instynktu samozachowawczego.
![]() |
Grzeralts @proton 22 grudnia 2019 19:02 |
22 grudnia 2019 21:45 |
Czyżby ich już ubogacono?
![]() |
Klasyk @smieciu 22 grudnia 2019 11:42 |
22 grudnia 2019 21:48 |
Władza się nie zmieniła, ale to PiS odebrało SBekom przywileje emerytalne.
Inni na to nie wpadli?
![]() |
porfirogeneta @stanislaw-orda 22 grudnia 2019 21:44 |
22 grudnia 2019 22:05 |
Wszyscy azjaci tak mają. Winorośl tam nie rosła, a kumysem się upijać to tak jak kefirem.
![]() |
porfirogeneta @Klasyk 22 grudnia 2019 21:48 |
22 grudnia 2019 22:10 |
Wpadli, wpadli, sądy były, dekomunizacja miała być, co to miało nie być? "Cela+" i co siedzi ktoś? Emerytura panu, no temu np z GetBacku to na waciki.
![]() |
chlor @porfirogeneta 22 grudnia 2019 22:05 |
22 grudnia 2019 22:10 |
Kumys ma moc piwa, mniej więcej.
![]() |
porfirogeneta @OdysSynLaertesa 22 grudnia 2019 20:08 |
22 grudnia 2019 22:17 |
U nas w spożywczym gieesie było "coś chcioł", ale w "żelaznym" byłą fajna obsługa; motorynki tam mieli i WSK-i. Teraz kolega z ministrantury handluje tam środkami ochrony roślin i elektronarzędziami.
![]() |
porfirogeneta @chlor 22 grudnia 2019 22:10 |
22 grudnia 2019 22:25 |
Znam tylko z lektury, upij się piwem, prędzej Ci brzuch, albo pęcherz pęknie. Pomijamy wynalazki typu "Kuflowe 9%" które nota bene wycięły z rynku tanich alkoholi "nalewki", które to wycięły jabole. Azjaci tak mają że się szybko uzależniają; nie są odponi na ten wynalazek. Na hazard też nie. Gdzie nie poszedłem do kasyna tam żółtki okupowały automaty, czy to Kraków, czy Melbourne.
![]() |
nolon @gabriel-maciejewski |
22 grudnia 2019 22:32 |
Jakoś tak sobie pozostały te szalety, a raczej miejsca po szaletach, nie wiadomo czyje? Będąc o tej porze roku w okolicach Łukowa, serdecznie polecam zwiedzić Jatę
![]() |
Ann28 @ewa-rembikowska 22 grudnia 2019 20:14 |
22 grudnia 2019 22:39 |
Nie zmieniło się, znam bardzo dobrze Niemcy, wzdłuż i wszerz. Trzeba korzystac z toalet na stacjach benzynowych, jadąc autostradą bądź trasa ekspresową takowe są co 60km i są bez zarzutu. Prawie wszystkie sedesy mają opcje samodezynfekowania. Pan Proton zapewne skorzystał z toalet przy autostradach na miejscach postojowych, z których głównie korzystają kierowcy tirów, głównie ze wschodu. To wszystko niestety tłumaczy.
![]() |
genezy @stanislaw-orda 22 grudnia 2019 21:44 |
22 grudnia 2019 23:06 |
Może chodziło o tańsze środki dla tego obszaru- opium np. w południowych Chinach. Birma (nie wiem na ile można ten kraj wepchnąć do wora komunizmu- raczej inna forma kolonii imperium niż komunizm, tak jak Indie, ale też zarządzana, jak każda komuna przez junte) obecna Birma stosuje opium jako źródło energii siły roboczej w kopalniach nefrytu. Tak, to ma większy sens niż pijany górnik. Swoją drogą nie wiem na ile Kotański, a raczej telewizja peerelowska, przyczynił się do popularyzacji kompotu i jaki prawdziwy cel miały przeklęte patriotyczne trepy w promocji tego ruchu- oprócz badań psychologiczno-somatycznych.
![]() |
ewa-rembikowska @Ann28 22 grudnia 2019 22:39 |
22 grudnia 2019 23:21 |
No właśnie, Niemcy zawsze bardzo dbali o higienę. Sama widziałam w jakimś domu towarowym, jak po każdym kliencie wchodziła sprzątaczka i dezynfekowała deskę. No też było to bardzo dawno. Widzę jednakże, że jest postęp w postaci desek samodezynfekujących.
![]() |
proton @Ann28 22 grudnia 2019 22:39 |
22 grudnia 2019 23:59 |
Ma Pani w części rację, toaleta na stacji w Niemczech była czysta, w Czechach i Austrii nie bardzo. Faktycznie porównanie toalet na tzw MOPach (miejsce odpoczynku i postoju) w Polsce z toaletami na ich odpowiednikach w Czechach, Niemczech, Austrii i Włoszech wypada na naszą korzyść z ogromną przewagą. I tłumaczenie nieprawdopodobnego brudu poza Polską kierowcami Tirów ze wschodu jest pewnym uproszczeniem, w końcu mamy ich także u nas.
|
KOSSOBOR @ikony58 22 grudnia 2019 23:06 |
23 grudnia 2019 00:45 |
Na Różycu, w toalecie, stało napisane: kabina - 10 zł, ściana - 5 zł..
![]() |
Ann28 @proton 22 grudnia 2019 23:59 |
23 grudnia 2019 00:48 |
Może i jest uproszczeniem, nie zagłębiam sie w analizę tego tematu, wiem po prostu jak wygladają toalety w Niemczech na stacjach benzynowych, biurach, domach towarowych, hotelach, schroniskach, dworcach, dosłownie wszędzie. I widziaiłam może kilkakrotnie (jazda z dzieckiem, pilna potrzeba) te właśnie miejsca parkingowe, gdzie stoją głównie tiry. Z czego to wynika, nie mnie to osądzać, stwierdzam tylko fakt i polecam strzec się tych miejsc...
|
KOSSOBOR @ewa-rembikowska 22 grudnia 2019 20:14 |
23 grudnia 2019 01:02 |
Szokiem kulturowym była dla mnie wizyta w toalecie w budynku PE w Strasburgu... Prawie jak dawniej w jakiejś Moskwie. Podłogi zalane wodą, papiery na tej podłodze. Po jakimś czasie wjechała tam zakwefiona i w długiej szatce pani, pchając przed sobą kompakt do sprzatania. Po stanie tych toalet można przypuszczać, że to się rypnie, tak jak ZSRR. Toalety na starym mieście w Strasburgu wołają o pomstę do nie wiem już czego. Ale ponoć Francuzi traktują ten problem z dużą dezynwolturą. Po długiej podróży autostradami przez Niemcy, gdy wjechaliśmy do Polski i zatrzymaliśmy sie na pierwszej stacji paliw i w tamtejszej restauracji /+ toalety/ - myśleliśmy, że jesteśmy w raju. Naprawdę. No i te piękne lasy polskie wzdłuż dróg! W Niemczech to jakieś nędzne osikowe i podmokłe chaszcze. Drzewne śmieciowiska.
Aha i na marginesie: wszystkie widoczne kominy fabryk w Niemczech dymiły jak jasny gwint. Oni sie w ogóle nie piórkają z problemem u siebie.
![]() |
umami @gabriel-maciejewski |
23 grudnia 2019 01:50 |
W tym Żelechowie urodził się Józefowicz, ten od Metra :) Z bardziej znanych i związanych z Żelechowem, pomijając cadyka i rabina — Rzewuski, Lelewel i Traugutt.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Żelechów
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
23 grudnia 2019 08:24 |
W wiki piszą, że Józefowicz urodził się w Świeciu
![]() |
gabriel-maciejewski @ikony58 22 grudnia 2019 23:06 |
23 grudnia 2019 08:28 |
Kiedy on to pisał? Przecież tego Giorgio de Chirico sam nie wymyślił. Bez przesady. Ta pani w barze, to pani Jakubaszkowa, mama mojej koleżanki. Niczgo nie można zostawić samopas, wszystkiego trzba pilnować. Dlaczego oni mają taką predylekcję do złodziejstwa? A ponoć przecież Budzyński się nawrócił....
![]() |
gabriel-maciejewski @ikony58 22 grudnia 2019 23:06 |
23 grudnia 2019 08:30 |
W tym barze i na dworcu, to już prędzej był klimat z van Gogha. Giorgio de Chico to jest klimat z miasta, czyli z Ireny
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski 23 grudnia 2019 08:30 |
23 grudnia 2019 08:32 |
Polega on na tym, że jest w kadrze i polu widzenia sama architektura, a gdzieś na trzecim czwartym planie widać jakąś, na pół ukrytą postać. To był Dęblin z lat 70 i 80 tych. Ale się wkurzyłem...
![]() |
ewa-rembikowska @KOSSOBOR 23 grudnia 2019 01:02 |
23 grudnia 2019 08:49 |
No w końcu - mówiło się w XIX wieku "brudny jak Francuz".
![]() |
genezy @KOSSOBOR 23 grudnia 2019 00:45 |
23 grudnia 2019 08:58 |
Kotański z woluntariuszami czyścił podobne, eskjuzi mła, kible.
![]() |
Grzeralts @KOSSOBOR 23 grudnia 2019 01:02 |
23 grudnia 2019 09:14 |
Nie piórkają się, bo nie muszą. Przecież cały świat, z Gretą na czele wie, że Niemcy ratują planetę. Zawsze ratowali.
![]() |
umami @gabriel-maciejewski 23 grudnia 2019 08:24 |
23 grudnia 2019 09:58 |
Ciekawe, pod Żelechowem piszą:
Janusz Józefowicz – choreograf, aktor, scenarzysta i reżyser, pochodzi z Żelechowa.
Może w tym Świeciu to był tylko na gościnnych występach.
![]() |
umami @gabriel-maciejewski 23 grudnia 2019 08:32 |
23 grudnia 2019 10:09 |
Ten tekst w Obłudniku jest datowany na 26.10.2011.
![]() |
Klasyk @porfirogeneta 22 grudnia 2019 22:10 |
23 grudnia 2019 10:15 |
"i co siedzi ktoś?"
Można jeszcze dodać, a emerytury im obcieli? Tak, emerytury im obcieli:)
![]() |
qwerty @gabriel-maciejewski |
23 grudnia 2019 15:19 |
"Kochana mamo wyrób mi alibi " j.Rolicki - świat git ludzi w prl-u
![]() |
Rozalia @KOSSOBOR 23 grudnia 2019 00:45 |
23 grudnia 2019 17:32 |
Eeee... To już było.
Jan Kochanowski Na ucztę
Obyczaje, Jedzenie
Szeląg dam od wychodu, nie zjem, jeno jaje:
drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje.
![]() |
peter15k @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 10:30 |
Pamiętam toaletę w moim przyzwoitym skądinad liceum składajacą się z murka i pochylonej kamiennej rynienki. W tych toaletach koncentrowało się życie towarzyskie palaczy w oparach dymu. Niewykluczone że wychował się tam niejeden palacz znany z Archiwum X. Nikotynizm toaletowy był zwalczany przez grono pedagogiczne z dyrektorką na czele za pomocą nalotów podczas przerw. Toaletowy obecny nasz awans cywilizacyjny jest niewątpliwy. Można dziś nawet skorzystać na stacjach benzynowych, co na tzw zachodzie często wymaga posiadania monety o nominale 1 Euro. Na włoskich stacjach przypominających nasze CPN y z lat późnego Gierka są problemy no ale tam pompiarze nie dopuścili konkurentów budujących u nas prawdziwe benzynowe luskusowe obiekty z restauracjami.