-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Pomniki czyli jak załatwiłem Edwarda Woyniłłowicza

 

Wiem, że jest rocznica napaści Niemiec na Polskę, ale nie będzie dziś rocznicowego tekstu. Dziś będzie o pomnikach i o książkach. Byłem wczoraj w Puławach, miałem tam parę spraw do załatwienia. Zatrzymaliśmy auto przy parku, w którym dostrzegłem od razu monument wyobrażający szczupłego młodzieńca o uduchowionej twarzy. Młodzieniec trzymał dłonie złożone w małdrzyk, w tym miejscu, gdzie zwykle w spodniach znajduje się rozporek, a palec wskazujący i kciuk ułożone miał w kółko, tak jakby chciał powiedzieć – a wy chłopaki ile macie w obwodzie? Przez chwilę zastanawiałem się kto to może być, kogóż to sławne miasto Puławy wystawiło sobie w parku? Że nie jest to Zawisza Czarny, od którego ponoć pochodzi nazwa miasta, zauważyłem od razu, bo nie posiadał żadnych atrybutów rycerskości. Przeciwnie, składał się z elementów rycerstwu obcych, miał sztuczkowe spodnie, okulary i taki jakiś dziwny kabacik. Podszedłem bliżej i przeczytałem napis na tabliczce obok pomnika. Brzmiał on – Ludwik Waryński. Nie powiem zdziwiłem się, choć od razu przypomniało mi się, że pantera mówiła kiedyś o tym, iż w Puławach stoi ten Waryński. No, ale ludzie, żeby tak ostentacyjnie? Miasto mogłoby być nafaszerowane pomnikami takich bohaterów, że hej, ale nie, musi być Ludwik, bo on jest najważniejszy, choć ni cholery w tych Puławach nie zwojował.

Z Puław pojechaliśmy do Lasu Stockiego, gdzie Marian Bernaciak – Orlik stoczył sławną bitwę z siłami MO, UB i NKWD. Bitwę tę wygrał i okrył się sławą. Kiedy zrobiliśmy zdjęcia tablicy upamiętniającej starcie, wyjechaliśmy na szosę prowadzącą z Końskowoli do Nałęczowa, gdzie teraz jesteśmy. Z Lasu Stockiego na szosę wyjeżdża się z lewej strony, patrząc od Końskowoli, a dalej jest mały drogowskaz w prawo z napisem – Rąblów. Przez całą komunę tłoczono nam do głowy, że pod Rąblowem była wielka partyzancka bitwa, którą Gwardia Ludowa stoczyła z Niemcami. Są nawet obrazy batalistyczne przedstawiające to starcie, ale ja widząc jak blisko Lasu Stockiego jest ten Rąblów nabrałem wczoraj podejrzeń. Nie mam jeszcze pewności, ale coś mi mówi, że żadnej bitwy pod Rąblowem mogło nie być, a została ona wymyślona po wojnie, żeby w głowach i sercach miejscowej ludności zatrzeć pamięć o tym, że ludzie Bernaciaka rozwalili w wąwozach trzy wozy pancerne i wystrzelali dowództwo NKWD. Dwie partyzanckie bitwy w tej samej okolicy w odległości niespełna dziesięciu kilometrów to trochę za dużo, nawet jak na piękną ziemię lubelską i legendy z nią związane.

W telewizorze zaś, wieczorem, Krzysztof Ziemiec gadał coś o konieczności upamiętnienia polskich bohaterów i wymienił obok siebie Jana Pawła II i Kurię Skłodowską. Ja zaś zacząłem się zastanawiać na ile i w jakiś konfiguracjach potrzebne nam jest układanie zestawów postaci, które mają nas podnieść na duchu i wzmocnić nasze dobre samopoczucie. Wierzcie mi, że ja akurat mam mnóstwo powodów, żeby domagać się ułożenia jak najszerszego wachlarza takich bohaterów. Żeby nie tylko Kuria była obok św. Jana Pawła II, ale i inni, znacznie od niej poważniejsi zawodnicy. Coś jednak w środku silnie mi podpowiada, żeby się tym przetasowaniom przeciwstawiać, żeby nie iść na żadne kompromisy i nie mieszać pierników z innymi substancjami, które przypominają je kolorem i kształtem, ale jednak wyraźnie się od tych pierwszych różnią. Coś podpowiada mi, żeby nie poszukiwać zgody za wszelką cenę, a jasno i wyraźnie opowiedzieć się po tej stronie, którą uważam za słuszną. Jak wiecie podjęliśmy tutaj wszyscy trud wykreowania całego garnituru bohaterów, którzy swoją postawą i dorobkiem mogliby służyć za przykład innym. Wyciągnęliśmy z cienia Hipolita Milewskiego i Edwarda Woyniłłowicza, na którym różne akademickie sławy robiły kariery, pisząc przyczynki i zdobywając punkty umożliwiające im wspinanie się po szczeblach kariery jakże przecież nieważnej i śmiesznej. Czy ktoś to zauważył i się do tego odniósł? Oczywiście, że tak. Podobnie jak w przypadku II tomu Baśni, poświęconego w całości tak istotnemu dla naszej historii wydarzeniu jak upadek Wielkich Węgier, odezwali się ci, którzy powinni sami zająć się promocją istotnych wydarzeń i postaci, ale tego nie zrobili. Odezwała się pani Gizela Chmielewska, autorka biografii Woyniłłowicza, napisanej wiele lat temu, która przez te wszystkie lata nie wpadła na pomysł by wydać II tom jego wspomnień, ale za to z ochotą krytykuje naszą pracę. Jej tekst pochodzi sprzed roku, ale podniósł mi wczoraj ciśnienie mocno. Oto link http://plus.pomorska.pl/magazyn/a/znowu-biedny-pan-grzechy-oficyny-klinika-jezyka-zdjecia,10681054

Otóż chodzi tej pani o to, że drukując te wspomnienia, odcyfrowywane pracowicie przez Pana Marka i Panią Marię, nie ustrzegliśmy się kilku błędów. Pani Chmielewska nie zrobiła nic w sprawie wydania tych wspomnień, podobnie jak inni ludzie, którym leży rzekomo na sercu pamięć o Edwardzie Woyniłłowiczu. Kiedy jednak ktoś wykonał pracę za nich nie, są w stanie zdobyć się na nic innego jak niska bardzo i podława krytyka. Dlaczego państwo nie wydaliście tych wspomnień wcześniej? W tej doskonałej, postulowanej przez panią Gizelę formie? Powiem wam dlaczego – bo szkoda wam było pieniędzy, to po pierwsze, bo nie wierzyliście, że to się może sprzedać, a po drugie nie poradzilibyście sobie z manuskryptem. Jest to dla mnie oczywiste. Krytyka zaś pani Chmielewskiej demaskuje ją całkowicie. Jej, podobnie jak i innym wydawało się, że będą jedynymi dysponentami spuścizny Woyniłłowicza, bo tak zwany „zwykły czytelnik” na pewno się tym nie zainteresuje. Kogóż by bowiem obchodził taki Woyniłłowicz? A tu taka niespodzianka, nie dość, że nieznane wydawnictwo wydało II tom, to jeszcze go sprzedało w nakładzie, o jakim pani Chmielewska nie może nawet śnić. Czy to nie dziwne?

Nie ukrywam, że jestem rozgoryczony. Nie ukrywam, że mam trochę dosyć. Powiem wprost, jeśli jeszcze raz zadzwoni do mnie ktoś z prośbą o sprzedanie mu II tomu tych wspomnień, nieważne czy to będzie ksiądz czy nie ksiądz, czy będzie z Białorusi czy nie, niczego ode mnie nie dostanie. Niech dzwoni do Chmielewskiej, niech ona mu da dobrą, właściwie wydaną książkę. Nie będę też słuchał pytań w rodzaju – a czy pan jest historykiem? Idźcie wszyscy do Chmielewskiej i do tego drugiego mędrca z Olsztyna, niech wam opowiedzą o Woyniłłowiczu i niech wam sprzedadzą jego wspomnienia. Nienawidzę dziadostwa, a dziadostwa odzianego w płaszcz aspiracji nienawidzę szczególnie. Tak więc nie macie już tutaj po co dzwonić i prosić mnie o cokolwiek. A książki można normalnie kupić w sklepie po cenach jakie tam widać. Nie udzielam żadnych rabatów nawet na duże ilości egzemplarzy i nie wzrusza mnie gawęda o tym, że trzeba Woyniłłowicza przypomnieć na Białorusi. Macie budżety, macie możliwości, przypominajcie...nie ma co czekać, czas leci.

Gadałem ostatnio z Jackiem i trochę żeśmy sobie nawzajem kadzili. Starzy faceci czasem tak robią i nie ma w tym nic dziwnego. No i on mi w pewnym momencie powiedział, że sława przyjdzie do mnie dopiero po śmierci. Otóż nie przyjdzie i dobrze byłoby, żeby wszyscy zdali sobie z tego sprawę. Żadnej sławy nie będzie. Nasza przygoda zaś trwać będzie tyle tylko ile trwać będzie życie, moje i pozostałych autorów. Potem już wszyscy dobrze się postarają, żeby nasze imiona wyskrobać ze wszystkich twardych nośników jakie są na świecie. Możecie być pewni. Będą także tacy, którzy po poprawieniu naszych błędów przypiszą sobie wszystkie nawet te najmniejsze osiągnięcia, które po nas zostaną. Nie może być inaczej.

Czy ja w związku z tym zamierzam coś zmienić w metodzie jaką posługiwałem się do tej pory prowadząc działalność publicystyczną i wydawniczą? Absolutnie nic nie zmienię i będę to wszystko ciągnął dalej, dopóki nie padnę na pysk. Wszystkich czytelników proszę tylko o to, by czasem, kiedy jest trochę gorzej, brali poprawkę na to, że ja też mam jakieś deficyty, ambicyjki, słabości i nie jestem jednakowoż zrobiony z blachy ocynkowanej. Może na szczęście, ale z drugiej strony szkoda....

 

Teraz ogłoszenia.

Jak pewnie już wszyscy wiedzą okoliczności zmuszają mnie do ogłoszenia tutaj pokornej prośby o wsparcie tego bloga. Jeśli ktoś uzna, że moja ośmioletnia, jakże intensywna działalność, warta jest jakiegoś zaangażowania, ponad wpisanie komentarza pod tekstem, będę mu nieskończenie wdzięczny za pomoc.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

[email protected]

Teraz inne ogłoszenia.

Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2

 



tagi: bohaterowie  pomniki  woyniłłowicz 

gabriel-maciejewski
1 września 2017 09:40
17     2362    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

bolek @gabriel-maciejewski
1 września 2017 10:36

"Żadnej sławy nie będzie. Nasza przygoda zaś trwać będzie tyle tylko ile trwać będzie życie, moje i pozostałych autorów."

Miałem napisać coś w tym stylu po tym jak wysłuchałem po raz kolejny dziamdziania p. Orła podczas Twojego spotkania w wiadomym klubie. Trochę to smutne, ale lepiej wiedzieć na czym się stoi niż żyć złudzeniami.

Rób swoje! (póki jeszcze ciut się chce...;-)

Pzdr

zaloguj się by móc komentować

beczka @gabriel-maciejewski
1 września 2017 10:44

Zwycięstwo ma gorzki smak.

...

Swoją drogą mam przeczucie, że ta cała chm8elewska jest na kluczyk, nie chciało by się jej nic pisać, gdyby ktoś jej nie dokręcił, a to dobry znak. Góra stoi, psy szczekają.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @gabriel-maciejewski
1 września 2017 11:23

Pani Gizela jest dziennikarką i wydała bio Woyniłłowicza pt. „Cierń Kresów” w wydawnictwie LTW a książka została przetłumaczona na białoruski i miała promocję przez „Związek Andżeliki Borys” w Mińsku.  To się mieści w ogólnym programie infantylizowania tej gigantycznej tragedii jaką było odcięcie Kresów w Traktacie Ryskim i potwornymi skutkami tegoż. Pani Gizela jest dziennikarką i starannie ominęła wszystkie rafy polityczne. Wydanie „Wspomnienień” Woyniłłowicza zakłóciło tę sielankę, polegającą do ograniczania w świadomości Narodu – roli ziemian do: posiadania dużych rodzin, rozległych majątków i znakomitych koneksji i genealogii.

Teraz rozumiem to zamilczanie „Wspomnień”. To jest dopiero „cierń”.

http://znadniemna.pl/13528/ciern-kresow-gizeli-chmielewskiej-prezentowano-po-bialorusku-w-minsku/

 

 W dodatku pani dziennikarka ma pretensje o to, że Kandydat na Ołtarze został przedstawiony jako „biedny” a ona ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że wcale „nie był biedny” a wręcz przeciwnie:))) Ale był „oszczędny” czytaj: „chytry”. Tak to widzi dziennikarka III RP. Żeby ludzie Go za bardzo nie żałowali i tego całego ziemiaństwa i się nie oburzali na politykę II RP wobec Kresów i ziemiaństwa. No to czekamy na profesora, co ma wydać „wspomnienia właściwie opracowane”.

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @valser 1 września 2017 12:15
1 września 2017 12:54

> ze przychodzi jakis fizyczny, ludzie jego teksty czytaja, kupuja i na dodatek to sie wszystkom podoba. 

Tak. Ci oszukani ludzie uwierzyli, że nieźle będzie jak staną się uniseks etatowcami macającymi się wzajemnie, ale za to z dodatkiem pieniężnym za skuteczne odpychanie innych od swojej grupki.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @gabriel-maciejewski
1 września 2017 13:01

Włazisz im w szkodę, to musisz być z blachy ocynkowanej. Albo przynajmniej blachą kryty.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Grzeralts 1 września 2017 13:01
1 września 2017 13:49

A pod cynkiem - szczere złoto.

zaloguj się by móc komentować

rac @gabriel-maciejewski
1 września 2017 14:42

Przyczepiła się do p-nego indeksu?! I do interpretacji pojęcia biedy?! Rzeczywiście, ona nie mając nic poza pretensjonalnym imieniem i aspiracjami jak Himalaje, może mówić, że człowiek, który stracił tak wiele to wciąż bogacz. Ciekawe ile jeszcze lat pan Prof. Roman Jurkowski z Uniwersytetu Mazursko-Warmińskiego będzie za państwowe przygotowywał tę swoją edycję. Niech ich jasna cholera. Przepraszam

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @rac 1 września 2017 14:42
1 września 2017 14:54

Jakoś muszą uzasadnić swoją robotę i nieważność roboty Coryllusa. W końcu w ich kodzie kulturowym popełnił błędy niewybaczalne.

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
1 września 2017 15:35

Pani Gazela

Klasyczny etatowy pracownik "naukowy". Ech...

zaloguj się by móc komentować

rac @rac 1 września 2017 14:42
1 września 2017 15:50

Bardzo przepraszam Pana Marka za słowo "p-ny" przy słowie indeks. Ta część ma 44 strony drobnym drukiem, Pani Gizela miałaby szansę zrobić setki literówek.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 1 września 2017 12:15
1 września 2017 16:17

W pełni się zgadzam. Na początku człowiek dostaje cieżkiej cholery kiedy widzi taki rodzaj skrajnej bezczelności, ale nie można dać się prowokować bo to są życiowi nieudacznicy. Ludzie którzy nic w życiu nie zrobili i potrafią tylko szczekać. Nawet pies z kulawą nogą nie zauważy tych ich recenzji, więc sądzę, że ich szkodliwość  jest znikoma.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
1 września 2017 16:54

„wymienił obok siebie Jana Pawła II i Kurię Skłodowską. Ja zaś zacząłem się zastanawiać na ile i w jakiś konfiguracjach potrzebne nam jest układanie zestawów postaci, które mają nas podnieść na duchu i wzmocnić nasze dobre samopoczucie. Wierzcie mi, że ja akurat mam mnóstwo powodów, żeby domagać się ułożenia jak najszerszego wachlarza takich bohaterów. Żeby nie tylko Kuria była obok św. Jana Pawła II, ale i inni, znacznie od niej poważniejsi zawodnicy. Coś jednak w środku silnie mi podpowiada, żeby się tym przetasowaniom przeciwstawiać”

Coś czyli zdrowy rozsądek po prostu.

Musi być obok Maria Curia a najlepiej tow. Wasilewska i tow. Płatek, bo to daje genialną modyfikację biografii św. JPII i podaje do wierzenia, że wielkim myślicielem był bo wielkim myślicielem był, niezrozumianym i prześladowanym przez katolickich fundamentalistów, prawie jak Marks i Engles, albo nawet sam Chaim Rumkowski. Poza tym że jest koszerny. Emilia z domu Kaczorowska miała żydowskie pochodzenie i wszyscy już radykałowie wiedzą, że jej syn był żydem. I że pisał wiersze i listy do Tygodnika Powszechnego. Co tylko jeszcze bardziej podkreśla że wielkim myślicielem był bo ...

Prof. Chmielewska też może tam stać obok św. JPII z dwoma tomami Woyniłłowiczami (wydanymi oczywista przez Klinikę Języka, no bo przecież bez niej w ogóle Klinika nie wiedziała kto zacz Woyniłłowicz). No to dopiero byłby Pańteon i Parnaś.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 1 września 2017 17:26
1 września 2017 17:51

No właśnie - "coś tam", a w rzeczywistości do niczego się to nie nadało. Temat został odbębniony można go z powrotem głeboko schować i brać pensje.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @valser 1 września 2017 17:26
1 września 2017 19:12

Wywiad z Panią Gizela na temat jej książki o Wojnillowiczu. Rok 2011.

http://www.pomorska.pl/serwisy/album-bydgoski/art/7202820,ciern-kresowy-czyli-edward-woynillowicz-jakiego-nie-znamy,id,t.html

Po przeczytaniu odniosłam wrażenie, że  w taki właśnie sposób wygląda wkręcanie się w środowisko.  Miła pani, pasjonatka i chce wiedzieć wszystko o rodzinie, wziąć do ręki, najlepiej skopiować, każdy dokument i fotografię. O samym Edwardzie Wojnillowiczu w kontekście jego osobistych przeżyć i zasług jest raczej niewiele. W każdym razie za mało w stosunku do tego, czego w życiu dokonał. Sprawa miała przejść w ręce pociotków i się rozmyc. A potem by pooooszło.

Takie numery mają obcykane przez dziesięciolecia, vide rodzina rotmistrza Pileckiego, albo sędzia Barbara Piwnik.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Rozalia 1 września 2017 19:12
1 września 2017 19:26

Pani Gizela zdecydowanie nie polubiła bohatera, którego postanowiła opisać.

W kontekście jej działalności warto zapoznać się z tym linkiem, opisującym losy księdza, który odprowadzał na miejsce ostatniego spoczynku Edwarda.

http://www.wtg-gniazdo.org/ksieza/main.php?akcja=opis&id=3308

zaloguj się by móc komentować

Genealog @gabriel-maciejewski
2 września 2017 11:09

Pan Jurkowski interesuje się Woyniłłowiczem co najmniej od 10 lat.

Tu jego prace na temat Woyniłłowicza:

Roman Jurkowski, Ziemia ojczysta, Mińszczyzna i lud białoruski we „Wspomnieniach” Edwarda Woyniłłowicza, Знакамітыя мінчане XIX – XX стст., VI Międzynarodowa Polsko-białoruska konferencja naukowa: Мінск і Міншчына ў літаратурных творах на рубяжы XIX – пачатку XX ст, Instytut Polski w Mińsku. [Mińsk 27 kwietnia 2010 r.]

Roman Jurkowski, Listy Edwarda Woyniłłowicza do Mariana Zdziechowskiego z lat 1905-1928 Cz. I, "Echa Przeszłości", 2007, t.. 8, 209-220.

Co ciekawe zajmował się również Hipolitem Korwin-Milewskim.

Przez 10 lat Pan Jurkowski nie wpadł na pomysł wydania II tomu "Wspomnień". Założę się, że niedługo dostanie grant na lata 2018-2023 w wysokości 250.000,00 zł na pracę nad I i II tomem "Wspomnień" z przypisami i indeksami. 

zaloguj się by móc komentować

onyx @Genealog 2 września 2017 11:09
2 września 2017 18:20

"Przez 10 lat Pan Jurkowski nie wpadł na pomysł wydania II tomu "Wspomnień". Założę się, że niedługo dostanie grant na lata 2018-2023 w wysokości 250.000,00 zł na pracę nad I i II tomem "Wspomnień" z przypisami i indeksami."

Najwyższa pora brać się do roboty. Bomba rozbrojona, mleko się wylało więc trzeba przejąć temat by nasi i nie nasi, znów mieli o czym rozmawiać.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować