Panie Gabrielu, 

Jak mówił mój instruktor wspinania: pe-re-łe-czka! Przyznaję, że raz tylko ośmieliłem się napisać do Pana zwracając uwagę na skład zecerski jednej z książek wydajej przez Klinikę Języka (program do składu tekstu fatalnie dzielił wyrazy), acz ostatnio przypomniałem sobie cykl opowiadań o Wiedźminie i posypuję głowę popiołem, to było nieistotne głupstwo.

Myślę, że można poradzić malkontentom wszelakiej maści wydanie "znamienitych" "Ksiąg Jakubowych" w formacie kieszonkowym, niechaj je ludzie zostawiają innym w krakowskim metrze. Będę szukać takich wydań w metrze łódzkim.

Pozdrawiam serdecznie,

K.

A o kiszonej kapuście, kiszonych ogórkach i takich że burakach lub pomidorach to Szanowna Koleżanka nie pamiętała! Nasi praojcowie to jedli i jak przetrzymali pierwszy przednówek to następne nie były im straszne.

Ależ stosuję, naturalnie! Również zamiast chemicznych "nowalijek" /dawniej - nowalijek/. Przez cały rok. No ale nie znam upodobań kulinarnych Gabriela. 

Mogłam jeszcze dorzucić charta rosyjskiego, co to jest całodobową przepustką spacerową podczas wszelkich pandemii czy tam czegoś zadysponowanego.