-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Pochwała Sylwii, Rafała i Szymona

Zacznę od Rafała, który stał z nami dzielnie przez cały dzień na ostatnim jarmarku. Tak naprawdę to zacznę od czegoś innego, ale to się w sposób dziwaczny połączy później z Rafałem. W pamiętnej śpiewogrze telewizyjnej, zwanej nie wiadomo dlaczego teatrem, a wykonanej na motywach książki Wiktora Suworowa „Akwarium”, mamy pewną szczególną scenę. Główny bohater, świeżo upieczony kagiebista, siedzi wraz ze swoimi kolegami, w zagajniku, pod brzózkami, jak to zwykle na Świętej Rusi bywa, i popija. W pewnym momencie Gajos, grający głównego naczelnika od skrytobójstw i tajnych planów, wznosi toast i mówi – w naszym pułku przybyło.

My tu nie mamy żadnego pułku i w ogóle wygląda na to, że mamy coraz mniej, ale też przybyło. Przybył Rafał, który zilustrował książkę dla dzieci zatytułowaną „Zielone rękawiczki”. Zarówno sama książka, jak i ilustracje do niej bardzo się wszystkim podobają, a Rafał, jak napisałem na początku, mimo licznych domowych obowiązków stał z nami dzielnie na jarmarku. To nie wszystkie niespodzianki związane z Rafałem, od wielu bowiem miesięcy prowadzi on pewien projekt. Ja się nie zdradzałem ani słowem, ale tam na zapleczu coś się po cichu dzieje. Otóż Rafał przygotowuje wraz z żoną tom źródeł do historii Ukrainy, który mam nadzieję ukaże się na początku przyszłego roku. No, a Rafał zrobi doń jakąś okładkę. Będzie tam między innymi nowe tłumaczenie Bauplana, które jest już gotowe. Nie wszystko widać, choć widać dużo, bo wiele rzeczy pichci się na zapleczu i to mnie cieszy najbardziej. Trzeba się tylko modlić, żebym miał siłę to dźwigać i nad tym wszystkim panować.

Przygotowujemy, o czym pewnie pisałem, nowy, specjalny numer nawigatora. Będzie on poświęcony Kościołowi, jego misji, ale także herezjom. Teksty w zasadzie już są. Ja zaś chciałem zwrócić uwagę na dwójkę nowych, choć znanych już niektórym autorów. Od wiosny tego roku jest z nami Szymon, który odwala, tak to trzeba nazwać, taki kawał roboty, że klękajcie narody. Do tego przychodzi na targi i jarmarki i pomaga w sprzedaży, co przyznam jest wielkim ułatwieniem, nawet jeśli jest ze mną na targu jeden z kolegów z Grodziska. To zdecydowanie za mało w dzisiejszych okolicznościach. Szymon, prócz fantastycznego tekstu do nowego, specjalnego numeru, przygotowuje, w zasadzie sam, numer nawigatora poświęcony starożytności. Sporo tekstów już jest, ale przed nami jeszcze daleka droga, mam nadzieję, że numer ukaże się w zimie roku 2018. Jak będzie zobaczymy.

W nowym numerze specjalnym ukaże się tekst Sylwii. Jak wszyscy pamiętają Sylwia i Magda mieszkają w Hiszpanii i przetłumaczyły dla nas najpierw komiks o historii Katalonii, a potem książeczkę Javiera Barraycoa o Cristeros. Sylwia od dłuższego czasu pracowała nad tekstem o historii katalońskich katarów oraz o propagandowym wykorzystaniu tej historii we współczesnym, katalońskim separatyzmie. Mnie ten tekst ucieszył szczególnie, albowiem potwierdziły się w nim wszystkie moje intuicje i podejrzenia. Separatyzm kataloński służy w zasadzie temu, by zmienić granice na obszarze Francji. To jest cel najistotniejszy, pomijając wszystkie inne związane z osłabieniem Madrytu.

Obydwie panie przygotowują także główną część kolejnego numeru nawigatora poświęconego Hiszpanii, który, mam nadzieję, ukaże się we wrześniu. Chciałem tutaj zwrócić uwagę na tekst Sylwii, bo ma ona dopiero przed sobą całą drogę autorską, a poradziła sobie z tematem bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Sylwia znajdzie czas, żeby kiedyś napisać dla nas coś obszerniejszego.

W życiu zdarzają się rzeczy przedziwne. Wczoraj dyskutowaliśmy tutaj o tym tekście Sylwii, a dziś z rana jeden z czytelników przesłał mi link do spotkania z Javierem Barraycoa, poświęconego komiksowi o Katalonii. Sami zobaczcie ilu ludzi przyszło. https://www.youtube.com/watch?v=woeh-2PiiIY&feature=share W Polsce trzeba by było chyba zrobić komiks o Jakubie Franku, żeby zebrać taką ilość osób.

Jak widzicie sporo się dzieje. I to wszystko pójdzie potem na rynek, i jak to mawiają niektórzy – w lud – bez żadnego znieczulenia. Chodzi mi o to, że my te treści aplikujemy wprost, nie przygotowując odbiorcy na ich przyjęcie jakimiś wstępnymi gawędami, które mają pozytywnie nastroić jego mózg przed przyjęciem sporej dawki nowości. Rozmawiałem ostatnio z jednym z czytelników na temat sposobu prezentowania naszych treści. On mnie przekonywał, że trzeba to robić nieco inaczej, ale ja nie dałem się na nic namówić. Uważam, że nie ma to sensu, a wczoraj przekonałem się o tym po raz kolejny. Pojechałem do Niepokalanowa ustalić różne rzeczy i spotkałem się z dyrektorem wydawnictwa, a także z panem kierownikiem od produkcji. Bardzo owocne spotkanie, powiem Wam, które przebiegało oczywiście w narzuconej przeze mnie atmosferze. Możecie sobie to zresztą sami wyobrazić. Opowiedziałem ojcu dyrektorowi o blogu, o czytelnikach i o tym, jak to wszystko tutaj funkcjonuje. Leciały same najlepsze kawałki, była też choreografia. Pomyślałem sobie, że powinniśmy w naszym skromnym zakresie pomóc Franciszkanom w ich niełatwej misji. Myślę, że trzeba zacząć od podbicia w rankingach czytelniczych na różnych stronach pism św. Maksymiliana. To na początek. Kto może i ma chęć niech spróbuje to zrobić. Potem zastanowimy się co dalej, bo rozmowy z ojcem dyrektorem będą kontynuowane. To wczorajsze wystąpienie przekonało mnie, że nie ma się co czaić, trzeba mówić wprost jak jest i co się zamierza zrobić. Innej drogi nie ma. Skuteczność tej metody bierze się z faktu, że ludzie, mimo różnych powierzchownych deklaracji znamionujących wielką pewność siebie, mają w sercach wiele wątpliwości. I tak naprawdę poszukują kogoś, kto te wątpliwości zamieni w pewność, poszukują akceptacji po prostu. To się zdarza i młodszym i starszym, ci ostatni całkiem sobie nie radzą ze swoimi wątpliwościami, a więc kiedy podchodzi do nich ktoś niepewny, niezdecydowany lub lekko się wahający i z miłym, niczym u Tomasza Terlikowskiego, uśmiechem, usiłuje coś wyjaśniać, nie pomaga im wcale. Tylko pewność siebie i głębokie przekonanie o słuszności własnej misji może zrobić na ludziach wrażenie, reszta to kokieteria, życie towarzyskie, albo ciemne interesy. Nie możemy podążać tą drogą. Mam nadzieję, że to dla wszystkich jest jasne. Musimy pracować i opowiadać o co nam chodzi jasno i wyraźnie. I tego się trzymajmy. Aha, wczoraj prawie udało nam się z Jarkiem skończyć gazetę, ale przyszła taka burza, że trzeba było przerwać. Dziś to dokończymy.

 

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl A także do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk w Warszawie oraz do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej i do sklepu Hydro Gaz w Słupsku, który mieści się przy ul. Słowackiego 46

 



tagi: sprzedaż  misja  wydawnictwo  plany 

gabriel-maciejewski
11 lipca 2017 09:22
5     1124    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


gabriel-maciejewski @przemsa 11 lipca 2017 10:52
11 lipca 2017 12:24

Ja nigdy nie stosuję takich deseni

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować