Pamiętnik Contrerasa i nowy Nawigator poświęcony Galicji
Pamiętnik Alonso Contrerasa i nowi Nawigator. Dwie kolejne nowości
Dziś jak wczoraj prezentujemy dwie nowości, które właśnie dotarły
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietnik-kawalera-zakonu-sw-jana-alonso-contreras/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-41-galicja/
I fragmenty tekstów. Najpierw Contreras
ZDOBYCIE SZTANDARU
Zaszyłem się w leśnej gęstwinie i natknąłem się na Turka potężnego niczym Goliat. W ręku dzierżył pikę, na której znajdował się pomarańczowo-biały sztandar. Zawołałem towarzyszy, po czym ruszyłem prosto na niego i krzyknąłem mu:
— Na ziemię, psie!
Turek spojrzał na mnie i powiedział:
— Bremaneur casaca cocomiz — co znaczy „Suczy synu, dupa ci cuchnie zdechłym psem”.
Zawziąłem się, podniosłem tarczę i ruszyłem prosto na niego. Zanurkowałem pod grotem piki i zadałem mu potężny cios w pierś, powalając na ziemię. Zdjąłem sztandar z piki i przepasałem się nim. A kiedy zabrałem się za ogołacanie Turka z jego dobytku, pojawiło się dwóch żołnierzy francuskich, mówiąc:
— Do podziału!
Podniosłem się znad Turka i, wznosząc tarczę, rzekłem, że to moja zdobycz i żeby go zostawili, albo ich pozabijam. Uznali to za przedni żart i poczęliśmy się bić. Wówczas przyszło czterech innych żołnierzy, wraz z trzema pojmanymi przez siebie Turkami, którzy przywrócili spokój między nami. Następnie wszyscy razem udaliśmy się na nasz galeon, nie zabrawszy od rannego żadnej z jego rzeczy. Opowiedzieliśmy wszystko kapitanowi, a ten po przesłuchaniu Turka zawyrokował, że to mi się wszystko należało. Francuzi niemalże bunt podnieśli, ponieważ jam był jedynym Hiszpanem na całym galeonie, Francuzów zaś była ponad setka. Dlatego też kapitan musiał porzucić tę sprawę aż do powrotu na Maltę i pozostawić ją w gestii Trybunału Wojskowego (Tribunal del Armamento).
Miał Turek przy sobie 400 złotych cekinów; karamuzan zaś załadowany był cypryjskim mydłem. Wprowadzono nań jeńców i wysłano na Maltę, a my zostaliśmy w poszukiwaniu dalszych łupów i wyruszyliśmy na spotkanie krążownikom z Aleksandrii.
STARCIE Z DŻERMĄ
Pod wieczór spostrzegliśmy okręt, który zdał się nam ogromny i taki też rzeczywiście był. Podążyliśmy jego śladem, starając się nie stracić go z oczu i tak spotkaliśmy się o północy. Trzymając artylerię w pogotowiu zapytaliśmy:
— Co to za statek?
Odpowiedzieli:
— Statek, który płynie morzem.
A że on także był w gotowości, nic sobie nie robiąc z jednego tylko okrętu, jako że na pokładzie miał ponad czterystu Turków i był solidnie uzbrojony w artylerię, uraczył nas salwą, która wyprawiła na tamten świat siedemnastu ludzi, nie mówiąc już o rannych. Odpowiedzieliśmy tym samym, z nie gorszym skutkiem. Przystąpili do abordażu i wywiązała się zacięta walka; oni zdobyli nasz kasztel dziobowy, ale my z mozołem wyparliśmy ich na powrót na ich statek.
Przeczekaliśmy resztę nocy, a o świcie ruszyliśmy na statek wroga, który nie uszedł. Nasz kapitan uciekł się do podstępu, który okazał się skuteczny, i zostawiwszy na pokładzie jedynie tych, co mieli walczyć, zamknął wszystkie luki, tak że nie było wyjścia, jak bić się albo do morza skoczyć. Bitwa była zacięta; wpierw zdobyliśmy ich kasztel dziobowy i utrzymaliśmy go dłuższą chwilę, jednak wyparli nas, dlatego odczepiliśmy się i zaczęliśmy strzelać z dział, jako że nasz żaglowiec był lepszy, tak samo jak i artyleria.
Tego dnia byłem świadkiem dwóch cudów, które godne są opisania: otóż pewien Holender począł bez żadnej osłony ładować działo, kiedy strzelili doń z innego, tak że trafili go w sam środek głowy i rozbijając ją na kawałeczki, aż mózg rozprysnął się na tych, co stali obok. Kawałek czaszki zaś łupnął pewnego marynarza w nos, który miał krzywy od narodzin. Lecz gdy tylko wydobrzał nos jego stał się tak prościutki jak mój, została mu tylko blizna od rany. Inny żołnierz cały był obolały tak, że nie dawał nikomu spać po nocach, wciąż bluźniąc i złorzecząc. I tego dnia poleciała w jego stronę kula armatnia, muskając mu oba pośladki. Nigdy już więcej aż do końca wyprawy nie skarżył się na bóle i powiadał, że w życiu nie poznał lepszej kuracji niż poty od podmuchu kuli armatniej.
Walczyliśmy dalej przez calutki dzień, a kiedy noc zapadła, wróg umyślił sobie, że dobije do lądu, który był niedaleko. Podążając za nim znaleźliśmy się wszyscy blisko brzegu, na spokojnych wodach, o świcie w dniu Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia. Kapitan rozkazał, żeby wszyscy ranni wyszli na pokład, by tam ducha wyzionąć, mówiąc:
— Panowie, na wieczerzę z Chrystusem albo do Konstantynopola!
Wyszli wszyscy, a ja byłem wśród nich, gdyż miałem udo przebite muszkietem, a na głowie potężną ranę, którą zadali mi partyzaną, gdy wchodziłem na statek wroga dzień wcześniej, kiedy to zdobyliśmy kasztel dziobowy. Kapelanem naszym był karmelita trzewiczkowy, którego poprosił kapitan:
— Ojcze, pobłogosław nas, albowiem to nasz ostatni dzień życia.
Poczciwy zakonnik tak uczynił. Następnie kapitan wydał rozkaz fregacie, aby holowała nas do statku wroga, który był bardzo blisko. Kiedyśmy się z nim szczepili, wywiązała się walka tak zajadła, że choćbyśmy chcieli odskoczyć, nie dałoby rady, gdyż rzuciliśmy wielką kotwicę z łańcuchem do wnętrza wrogiego statku, żebyśmy nie mogli się rozdzielić.
Bitwa trwała przeszło trzy godziny, po czym stało się jasne, że szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę. Turcy bowiem, widząc że ląd jest blisko, poczęli skakać do morza, nie wiedząc że nasza fregata kolejno ich wyławia. I tak odnieśliśmy zwycięstwo, po czym pojmawszy jeńców, zabraliśmy się do rabowania wszystkiego, a były tam łupy obfite i bogate.
Tak wiele trupów leżało na ich statku – przeszło dwieście pięćdziesiąt – lecz nie chcieli wyrzucać ich za burtę, abyśmy tego nie spostrzegli. A kiedy myśmy ich wyrzucili, ujrzałem rzecz, która pokazuje, co to znaczy być chrześcijaninem. Otóż wśród wielu martwych, których wrzucono do morza, był jeden, który pozostał twarzą do góry, odmiennie niż Maurowie i Turcy. Ci bowiem, kiedy wrzuca się ich ciała do morza, obracają się twarzą do dołu, w przeciwieństwie do chrześcijan. Zapytaliśmy pojmanych Turków, czemu ten był obrócony na wznak, i powiedzieli, że zawsze go podejrzewali, że jest chrześcijaninem, był on bowiem ochrzczonym renegatem, a w momencie gdy wyrzekł się wiary był już mężczyzną, Francuzem z pochodzenia. Naprawiliśmy nasz statek oraz ten pojmany, jako że oba wymagały napraw, i obraliśmy kurs na Maltę, dokąd wkrótce dopłynęliśmy.
ZAKAZ HAZARDU
Jako że łupy były tak obfite, nakazał kapitan, aby nikt nie grał na pieniądze, żeby każdy jeden mógł dotrzeć na Maltę jako bogacz. Rozkazał wyrzucić do morza kości i karty do gry oraz ogłosił surowe kary dla tych, co będą w nie grać. Dlatego też wymyślono taką oto grę: rysowano na stole kółko wielkości dłoni, a w jego środku kolejne kółko, malutkie jak moneta ośmiorealowa. Każdy gracz kładł do małego kółka swoją wesz i miał na nią oko. Obstawiano wysokie sumy i ten, którego wesz pierwsza wyszła z dużego kręgu zgarniał całą pulę, która – słowo daję – wynosiła nawet 80 cekinów. Kiedy kapitan zobaczył ich upór, pozwolił żeby grali w co tylko chcą. Tak wielkim nałogiem wśród żołnierzy jest hazard.
Na Malcie wniosłem sprawę odnośnie do mego niewolnika, co go pojmałem w głębi lądu na przylądku Kilidonia i, przyjąwszy od jednej i drugiej strony stosowne zeznania, panowie z Trybunału Wojskowego (Tribunal del Armamento) wydali wyrok, że czterysta cekinów ma zostać doliczone do puli łupów, a mi niechaj dadzą sto dukatów nagrody za jeńca oraz sztandar, wraz z przywilejem umieszczenia go na mej broni jako trofeum, jeśli zechcę, co z radością uczyniłem, sam zaś sztandar oddałem do kościoła Matki Boskiej Łaskawej.
W sumie z podziału łupów i własnej zdobyczy przypadło mi ponad tysiąc pięćset dukatów, które w krótkim czasie wydałem. Widząc zatem, że galery zakonu szykowały się do wypłynięcia na wyprawę do Lewantu, zaciągnąłem się na nie szukając zarobku. W 24 dni popłynęliśmy w tę i z powrotem, zdobywając twierdzę na Morei, co zwie się Pasaba, z której przywieźliśmy pięćset osób – mężczyzn, kobiet i dzieci – a także gubernatora z żoną i dziećmi, koniem oraz trzydzieści sztuk artylerii z brązu. To wszystko – ku wielkiemu zdumieniu każdego – bez straty ani jednego człowieka. Prawda była taka, że myśleli, żeśmy są chrześcijańską armadą, która zgromadziła się w Mesynie. Później, w tym samym roku, a był to 1601, te same galery udały się do Berberii na kolejną wyprawę. Zaciągnąłem się jako awanturnik tak, jak poprzednim razem, po czym popłynęliśmy i zdobyliśmy miasto zwane La Mahometa (Hammamet). A było to tak.
A teraz kawałek z nawigatora. Fragment książki Charlesa Fredericka Henningsena
Realizowany system przypominał ten, który stosowali rosyjscy carowie, podobnie jak austriaccy cesarze, występujący zarówno wobec świata, jak
i wobec swoich poddanych, jako obrońcy niewolników i poddanych przeciwko panom. Podczas gdy w rzeczywistości podtrzymywali, przywracali lub wprowadzali niewolnictwo i pańszczyznę, najpotężniejszy środek polityki divide et impera, charakterystycznej dla ekstensywnych despotyzmów. Autor wykazał gdzie indziej i nie może zbyt często powtarzać, że rosyjski car posiada dwadzieścia jeden milionów prywatnych niewolników; że Aleksander wprowadził niewolnictwo na prowincje polskie, które nigdy wcześniej nie były przeklęte niczym gorszym niż pańszczyzna; i że Mikołaj zganił szlachtę prowincji rosyjskiej za proponowanie emancypacji chłopa pańszczyźnianego i wprowadził na powrót poddaństwo do Królestwa Polskiego, gdzie zostało ono zniesione przez konstytucję. W podobny sposób rząd austriacki w tej części Polski, która przypadła mu w udziale, przywrócił i znacznie zwiększył pańszczyznę, zniesioną przez ostatni, czteroletni, sejm niepodległej Polski.
Uczyniwszy to, występuje zarówno w kraju, jak i za granicą, podobnie jak Rosja, jako mediator pomiędzy chłopstwem a szlachtą, którym sam narzucił wzajemnie szkodliwe stosunki. Do zrozumienia historii tych machinacji rządu austriackiego w Galicji konieczne staje się szersze spojrzenie, a to z powodu niedawnych tragicznych wydarzeń w tej prowincji oraz z powodu podjętej przez austriackiego premiera próby zmylenia, w odniesieniu do nich, opinii publicznej.
Królestwo lub prowincję Galicji i Lodomerii zamieszkuje obecnie populacja licząca około pięciu milionów ludzi, składająca się, z wyjątkiem Żydów i Niemców, z trzech ras słowiańskich: Polaków, Rusinów i Wołochów, w proporcjach około 2 000 000 Polaków, 2 000 000 Rusinów, 300 000 Wołochów, 500 000 Żydów i 80 000 Niemców.
Ludność polska, głównie rzymskokatolicka, zamieszkuje zachodnią część tej prowincji; Wołosi, wyznania prawosławnego, dzielnice wschodnie, zwłaszcza te zwane Bukowiną. Centralne dzielnice zamieszkują Unici obrządku greckiego Rusini, przemieszani z Polakami i Wołochami.
Polacy dzielą się na Polaków równinnych, tzw. Mazurów (Mazourquas), najbardziej zdeprawowaną z wszystkich polskich ras i pasterskich mieszkańców Karpat, zwanych Góralami, między którymi istnieją znaczne różnice charakterów. Galicja podzielona jest na dziewiętnaście okręgów i jest reprezentowana przez sejm, przez którego powołanie gabinet austriacki ma zamiar wypełnić zobowiązania, podjęte w 1815 r., obligujące go do nadania tej części Polski instytucji przedstawicielskich. Sejm ten składa się
z pięciu stanów; duchowieństwa, magnatów lub szlachty, która kupiła tytuły austriackie, szlachty bez tytułu i mieszczan. Zbierają się oni tylko w celu przedyskutowania takich kwestii, które odnoszą się do podniesienia produkcji prowincji, i nie wolno im nawet składać petycji do cesarza bez podpisu gubernatora, który jest zawsze kreaturą gabinetu cesarskiego. Obecnie jest nim bezwstydny baron Krieg, awanturnik, który przybył do Austrii z dobytkiem na grzbiecie i urósł dzięki niesławnej tajnej służbie. Potem ożenił się z córką krawca, która wniosła mu posag w wysokości trzydziestu funtów. Teraz, gdy doszedł do władzy i godności, wygania ją do kuchni. Większość szlachty, jak wspomniałem, pogrążyła się w ubóstwie; nie ma klasy średniej, chyba że za taką weźmiemy kupców niemieckich. Chłopstwo jest wszędzie w stanie pańszczyzny, z wyjątkiem kolonii niemieckich; albowiem Austria rozrzuca kolonie niemieckie po swoich niegermańskich prowincjach, zwłaszcza wzdłuż wschodnich granic; udzielając tym uprzywilejowanym społecznościom zwolnienia z podatków i poboru do wojska. Udziela także podmiotom niemieckim monopolu na sprzedaż artykułów spożywczych, narzędzi, lekarstw itp. Przywilej prowadzenia wszelkiego rodzaju handlu lub produkcji, wymagającej w tych prowincjach specjalnego zezwolenia Rady Aulickiej (jeden z dwu najwyższych organów sądowych w cesarstwie), musi być drogo okupiony i jest przyznawany tylko uprzywilejowanej rasie. W rzeczywistości austriacki rząd wydaje się zdeterminowany by, skoro nie może zapobiec rozwojowi klasy średniej, uczynić ją całkowicie niemiecką.
Całe słowiańskie chłopstwo trzech głównych ras, Polaków, Rusinów i Wołochów, odrabia pańszczyznę, a pańszczyzna ta polega na ich przywiązaniu do ziemi, z obowiązkiem pracy od wschodu do zachodu słońca przez trzy dni
w tygodniu, za które to roboty właściciel ziemski nie może wypędzić swojego chłopa z gospodarstwa; ale też chłop nie może go opuścić bez zgody właściciela.
tagi: hiszpania turcy galicja szlachta italia piraci contreras rabacja szela rzeź chłopstwo
![]() |
gabriel-maciejewski |
17 września 2024 08:38 |
Komentarze:
![]() |
Paris @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 09:05 |
Okladka nowej ksiazki...
... jest ZABOJCZO piekna, a sadzac po zalaczonym fragmencie bedzie rowniez ZABOJCZO ciekawa !!!
![]() |
Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 09:26 |
Miód, a tekst "Bremaneur casaca cocomiz" po prostu do nauczenia :)
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 09:30 |
Contreras ma poczucie humoru pisząc:
Kapitan rozkazał, żeby wszyscy ranni wyszli na pokład, by tam ducha wyzionąć, mówiąc:
— Panowie, na wieczerzę z Chrystusem albo do Konstantynopola!
Drugi ciekawy gość i to co pisze jakby nie wynika z tego co robił:
Charles Frederick Henningsen był belgijsko-amerykańskim pisarzem, najemnikiem, obstruktorem i ekspertem od amunicji. Brał udział w rewolucjach i wojnach domowych w Hiszpanii, Czerkiesach, Węgrzech, Nikaragui i Stanach Zjednoczonych
Utkwiło mi to zdanie z jego książki:
W rzeczywistości austriacki rząd wydaje się zdeterminowany by, skoro nie może zapobiec rozwojowi klasy średniej, uczynić ją całkowicie niemiecką.
Na pierwszy rzut oka Contreras i Hennings wydają się być podobni.
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @Andrzej-z-Gdanska 17 września 2024 09:30 |
17 września 2024 09:33 |
Mój mały błąd:
powinno być "Filibuster", a nie "obstruktor".
Filibuster (od hiszpańskiego filibustero ), znany również jako korsarz , to osoba , która angażuje się w nieautoryzowaną wyprawę wojskową do obcego kraju lub terytorium w celu wywołania lub wsparcia rewolucji politycznej lub secesji .
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 09:43 |
"Miał Turek przy sobie 400 złotych cekinów; karamuzan zaś załadowany był cypryjskim mydłem."
Może literówka, może pomyłka tłumacza, ponieważ to mydło powinno być syryjskie. https://uroda.poradnikzdrowie.pl/kosmetyki/mydlo-z-aleppo-jakie-wlasciwosci-ma-syryjskie-mydlo-alep-jak-je-stosow-aa-4cgL-j36q-Uvbr.html
I co to jest karamuzan? Bo viki nie daje rady. Wygląda wstępnie na dzbanek, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić janczara z dzbankiem na łupy.
![]() |
jan-niezbendny @atelin 17 września 2024 09:43 |
17 września 2024 09:55 |
"el caramuzal estaba cargado de jabón de Chipre".
Chipre = Cypr;
Caramuzal < osm.-tur. karamusal – turecki okręt handlowy, trójmasztowiec z wysoką rufą.
Po polsku: karamuz, karamuzał, karamuzan.
"W dole, nad samym murem, sklepy [pomieszczenia] puste stoją,
Gdzie się karamuzowie turskie dzień w dzień roją,
Tam już port. Już tam pieszo do Grobu Bożego"
(Marcin Paszkowski, Dzieje tureckie i utarczki kozackie z Tatary).
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 17 września 2024 09:43 |
17 września 2024 09:57 |
Rozumiem, że pan wie lepiej od Contrerasa, czy mydło było cypryjskie czy syryjskie
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 10:03 |
Musze sie tego nauczyc na pamiec -"Bremaneur cacasa cocomiz" o mówic w sytuacjach, gdy juz nic nie dociera do mojego dyskutanta..:)
![]() |
OjciecDyrektor @Matka-Scypiona 17 września 2024 09:26 |
17 września 2024 10:04 |
Na blache i z kastlyjskim akcentem...:)
![]() |
jan-niezbendny @jan-niezbendny 17 września 2024 09:55 |
17 września 2024 10:05 |
Jakby kto chciał zobaczyć, to proszę:
Chrześcijańskie galery atakują karamuzał (Erasmo Magno da velletri, Imprese delle galere toscane (przełom XVI/XVII w.).
![]() |
atelin @jan-niezbendny 17 września 2024 09:55 |
17 września 2024 10:06 |
Dzięki.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski 17 września 2024 09:57 |
17 września 2024 10:07 |
Nie wiem, ale cypryjskiego nie znalazłem.
![]() |
Matka-Scypiona @OjciecDyrektor 17 września 2024 10:04 |
17 września 2024 10:25 |
:))))
![]() |
jan-niezbendny @atelin 17 września 2024 10:07 |
17 września 2024 10:52 |
Risercz trochę na chybcika, ale coś tam się wyjaśnia. Wygląda na to, że mydło cypryjskie było przedmiotem handlu nawet z Chinami, o czym dowiadujemy się (w kontekście obliczania należności za towar) z Pratica della mercatura Pegolottiego.
„... [Mydło weneckie, z Ankony i z Apulii] w drewnianych skrzyniach. Skrzynie są tarowane, a następnie trafiają do kupującego za darmo. Ale mydło z Cypru i Rodos jest w workach, a worki sprzedawane są według wagi razem z mydłem, bez tary”.
W komedii Johnsona Devil is and Ass ("Diabeł w osła zrobiony") niejaki Wittipol proponuje damie taki oto (oszukanczy oczywiście) przepis na cud-kosmetyk:
"Madam, you take your hen,
Plume it, and skin it, cleanse it o’ the inwards:
Then chop it bones and all: add to four ounces:
Of carravicins, pipitas, soap of Cyprus,
Make the decoction, strain it: then distil it,
And keep it in your gallipot well gliddered:
Three drops preserves from wrinkles, warts, spots, moles,
Blemish, or sun-burnings: and keeps the skin
In decimo sexto, ever bright and smooth..."
![]() |
Aquilamagna @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 11:06 |
najbardziej zdeprawowaną z wszystkich polskich ras i pasterskich mieszkańców Karpat, zwanych Góralami
Ciekawe, co miał na myśli.
![]() |
gabriel-maciejewski @Aquilamagna 17 września 2024 11:06 |
17 września 2024 11:18 |
Seks, przemoc i pieniądze
![]() |
BaZowy @gabriel-maciejewski 17 września 2024 11:18 |
17 września 2024 11:52 |
Pomijając już że "najbardziej zdeprawowaną z wszystkich polskich ras" odnosi się do Mazurów, a NR jest o Galicji, to ciekawe dlaczego Pan Karol używa takiego uogólnienia na nację polską i ile w tym było wpływów propagandy niemieckiej? Z jakiej książki, z którego roku jest ten cytat? No i może ktoś sie pokusi o spis treści Nawigatora, tutaj lub na stronie księgarni ? Nie mniej NR o Galicji zapowiada się intersująco.
![]() |
gabriel-maciejewski @BaZowy 17 września 2024 11:52 |
17 września 2024 12:01 |
To jest cały rozdział książki "Europa wschodnia a car Mikołaj", konkretnie rozdział 8 poświęcony Galicji i rzezi, a nie carowi Mikołajowi.
![]() |
kluczu @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 12:16 |
Dzień dobry, a czy książka Jacka Drobnego będzie wkrótce czy to kwestia miesiący?Pytam bo nie wiem czy zamawiać już nowości czy poczekać ten miesiąc ?
![]() |
gabriel-maciejewski @kluczu 17 września 2024 12:16 |
17 września 2024 12:42 |
W październiku powinna być
![]() |
jan-niezbendny @BaZowy 17 września 2024 11:52 |
17 września 2024 14:38 |
E, wcale nie. Pan Karol nie odnosi się do całej polskiej nacji, a do części galicyjskich Polaków, tych mianowicie, którzy osadzani byli w Małopolsce i na Rusi Czerwonej na prawie polskim i magdeburskim począwszy od XIV w. Byli tam zwani, zwłaszcza przez Rusinów, Mazurami lub Mazurkami (l.poj. Mazurka - pan Karol dobrze usłyszał) jako po prostu obcy, niezależnie od pochodzenia i od czasu zasiedzenia. "Prócz ludności ruskiej, Pokucie obejmuje liczną dosyć, ludność polską, czyli wedle dawnego ogólnego na Rusi wyrażenia: mazurską. Obok szlachty bowiem polskiej majętniejszej i drobniejszej po wsiach i osadach, jak i obok wielkiej części mieszczan Polaków, żyje jeszcze istotnie wśród Rusinów po siołach mnóstwo Mazurów, którzy o ile są osadnikami nowszych czasów zwyczaje swe i religię dotąd w nieskażonej prawie zachowali czystości, mimo że w obcowaniu z Rusinami używają miejscowego języka ruskiego.” -O. Kolberg, Obraz etnograficzny - Pokucie, 1882. Ta niska ocena moralnych walorów "Mazurków" może być wynikiem uprzedzeń raczej rusińskich informatorów niż niemieckiej propagandy.
A o tej propagandzie z oburzeniem pisał i ubolewał, że trafia ona do niemieckiej i międzynarodowej publiczności. Sam był Polakom raczej życzliwy, chociaż może w odrobine paternalistyczny sposób. No ale to jest XIX wiek, nie zapominajmy.
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 14:55 |
Co do Galicji i cara to mam taką tezę graniczącą z pewnościa, że te wszystkie zbóje karpackie z Janosikiem i Doboszem na czele brali złote ruble od cara za paraliżowanie dróg handlowych przez Karoaty. Bo Rosja blokowała handel na wschód i Austria zmuszona była cały galicyjski handel skierować na Dunaj przez Karpaty. I to jest taki chichot historii, że carskie kreatury jak Janosik czy Dobosz są bohaterami ludowymi i nawet narodowymi (Janosik Polakow i Słowaków, a Dobosz bohaterem Ukraińców).
![]() |
gabriel-maciejewski @OjciecDyrektor 17 września 2024 14:55 |
17 września 2024 15:02 |
Ta musiało być, żaden zbój nie chodził samopas
![]() |
Paris @Andrzej-z-Gdanska 17 września 2024 09:33 |
17 września 2024 15:17 |
Dobre...
... dzisiaj tez mamy ,,na peczki,, takich ,,filibusteros,,... zwartych i gotowych do siania fermentow !!!
![]() |
maria-ciszewska @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 15:43 |
Przerozkoszna lektura. Dziękuję za wydanie tej książki.
![]() |
gabriel-maciejewski @maria-ciszewska 17 września 2024 15:43 |
17 września 2024 15:47 |
Proszę uprzejmie
![]() |
chlor @OjciecDyrektor 17 września 2024 14:55 |
17 września 2024 19:47 |
Chyba tak. W końcu austriacy pojęli kto mu płaci i powiesili Janosika.
![]() |
maria-ciszewska @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 19:49 |
Zastanawiam się, jak oni rozpoznawali swoje wszy. Znaczyli je flamastrami?
![]() |
Sas @gabriel-maciejewski |
17 września 2024 20:40 |
Czytając I fragment od razu przypomniała mi się płyta nagrobna rycerza maltańskiego z katedry w Valettcie: Francisco do Caraffa de Aragonia, kapitan trirermy floty jerozolimskiej ,uczestnik wielu bitew, zdobywca wielu łupów, wierny poddany papieża Aleksandra VII, dowódca słynnego rajdu za uciekajcą flotą algierską aż na Kretę.
Akurat tę płytę zapamiętałem, bo nad nią siedziałem w czasie mszy w katedrze. Katedra olbrzymia, a podłoga pokryta setkami takich płyt...
![]() |
gabriel-maciejewski @maria-ciszewska 17 września 2024 19:49 |
17 września 2024 20:51 |
Nie jestem pewien czy były wtedy flamastry
![]() |
gabriel-maciejewski @Sas 17 września 2024 20:40 |
17 września 2024 20:51 |
Kiedyś się wybiorę
![]() |
jan-niezbendny @Sas 17 września 2024 20:40 |
17 września 2024 22:18 |
Tak, to piękny kościół, cały wyzłacany wewnątrz jak kielich mszalny.
Imię papieża Aleksandra w epitafium wiąże się z misją Francisca do Rzymu, gdzie w imieniu Wielkiego Mistrza Cotonera złożył hołd papieżowi jako "ambasador obediencji". Po prawdzie to nie wiem, jaką (o ile jakąkolwiek) oficjalną nazwę nosi ta średniowieczna funkcja w języku polskim, ale po łacinie nazywa się oboedientiae orator lub nuntius. Po włosku: ambasciatore d'obbedienza.
Po śmierci Cotonera Wielkim Mistrzem został Gregorio Carafa, brat Francisca, który sprowadził prochy dzielnego rycerza z Roccelli, zmarłego w 1679, i ufundował płytę nagrobną.
![]() |
ParysvelParwowski @Paris 17 września 2024 09:05 |
18 września 2024 19:53 |
Strach czytać, chyba że komuś śmierć nie przeszkadza. Czyzabojczo piękna to taka sama durnota, jak na ten przykład mądra idiotka? Czy jednak nie?