Pająki - podarunek Luftermana
Muszę dziś wyjechać w sprawach służbowych, a do tego od rana trwa wysyłka. Nowy tekst będzie więc dopiero jutro, a dziś kolejny fragment powieści Klemensa Junoszy.
Lufterman wziął na bok Lejbusia.
– Słuchaj, ja nie lubię słuchać tego kobiecego gadania, siądźmy sobie na boku.
– Siądźmy na boku.
– Może tobie będzie tęskno bez panny?
– Dlaczego ma mi być tęskno, ona mi nie ucieknie.
– Powiedziałeś piękne słowo, Lejbuś, ja się cieszę, że jesteś chłopak dorzeczny.
– Tyś powiedział mądre słowo, Lejbuś, i ja się cieszę, że jesteś chłopak dorzeczny. Chodź ze mną, pokażę ci ludzi bogatych, a wierz mi, że to jest tak dobrze, jak gdybym pokazał gotowiznę.
Lejbuś zrobił minę zdziwioną.
– Cóż stąd, że ludzie mają? Mnie z tego nic nie przyjdzie.
– I znów powiedziałeś mądre słowo, chociaż tylko przypadkiem, ponieważ nie zrozumiałeś mojej myśli. Tak jest, Lejbuś, tobie nigdy nie przyjdzie nic z ludzi, mających dużo pieniędzy, ale z tych, co posiadają niewiele, możesz mieć jedwabne życie! Prosty interes; kto ma majątek, nie potrzebuje kredytu, a jeśli potrzebuje, to ma banki, hypotekę, prywatnych kapitalistów, którzy dają na jeden procent miesięcznie; ten, co ma mało, a musi żyć i nie może się obejść bez kredytu, przyjdzie do mnie, albo do ciebie. Nasz fach nie jest zły fach, a te biedaki, to – na moje sumienie – doskonały towar – śliczne bydło. Jeżeli trafisz na dobry gatunek biedaka, będzie pracował na ciebie, jak koń, a przytem możesz go doić, jak krowę, strzydz, jak owcę, on wszystko wytrzyma. Skoro raz wszedłeś z nim w stosunek, on już jest twój, on należy do ciebie, twoja rzecz w tem, żebyś go nie wypuścił z ręki.
– A jak on zechce się wydobyć?
– Nie potrafi, jeżeli go dobrze zaplączesz, a ty jesteś z takiej familii, w której było dużo ludzi bardzo zdolnych. Niedaleko szukając, dziadzio twój, Gancpomader, był cały artysta; twój ojciec Hapergeld znany jest w mieście. Jakie on robił sztuczki, jakie sztuczki i jak zręcznie! Żonę, nie chwaląc się, bierzesz z takiego domu, w którym nigdy na swoją potrzebę rozumu nie brakowało; nie posyłano po mądrość za Żelazną Bramę; więc ponieważ idziesz z takiej familii i będziesz miał żonę z takiej familii, powinieneś być szczęśliwy i prędko dorobić się majątku, jeżeli tylko zechcesz.
– Ja już chce.
– Chcesz? Chcieć, to prawie pół interesu, potrafić, to druga połowa.
– Będę się starał.
– Staraj się, koniecznie się staraj! A teraz słuchaj uważnie. Tu widzisz dużo, bardzo dużo państwa. Piękne państwo, eleganckie, postrojone; ja sam niejedną z tych osób ustroiłem. Z tego państwa ja znam przynajmniej 40 procent; nie wszyscy się mnie kłaniają i ja się nie każdemu kłaniam. Nie wszyscy lubią się przyznawać do znajomości z Luftermanem, to nie pasuje do ich honoru.
– A pieniądze brać, to pasuje?
– Dlaczego nie? Otóż, ja ich znam. Ten na przykład siwy pan, z wąsami, co tam idzie, to też mój dobry znajomy, nawet przyjaciel. Raz zrzucił mnie ze schodów, ale nieszkodliwie.
– Ze schodów?
– Cóż nadzwyczajnego? Czasem się trafia. Poproś, niech dziadek Gancpomader, albo twój ojciec powie, ile razy przebywał schody nie na nogach, tylko na rękach, albo na plecach.
– I oni nie robili gwałtu? Nie pozywali?
– Młody jeszcze jesteś, Lejbuś. Czasem zlecieć ze schodów znaczy tyle, co na loteryi wygrać, często dobrze się opłaci; strata bywa na takim interesie rzadko kiedy, chyba, że się stanie nieszczęście, że człowiek rękę złamie.
– Ja się bardzo dziwię.
– Boś młody; jak nabierzesz doświadczenia, przestaniesz się dziwić. Może ci chodzi o honor?
– Tak.
– Mylisz się, alboż oni mogą nam ubliżyć? Nasz honor jest nasz, między nami; oni go ani naprawić, ani zepsuć nie mogą. Ten stary pan wyrzucił mnie za drzwi. Wiesz, ile go to kosztowało?
– No?
– Więcej, niż trzysta rubli. To nie jest zły interes; niech mam tylko co dzień taki, wcale się o to nie rozgniewam. A widzisz tych dwoje młodych, co idą teraz? Ja ci tę parę daruję.
– Mnie?
– Na własność.
– Doprawdy, nie rozumiem, co chcecie powiedzieć...
– Widzisz, to jest młode małżeństwo; dopiero od czterech miesięcy on się nazywa mężem, a ona jego żoną. Ponieważ on ma niedużą pensyę i trochę długów, a ona wcale nie ma żadnego dochodu, więc było im bardzo pilno się ożenić.
Lejbuś się roześmiał.
– Ja im do tego szczerze dopomogłem – rzekł Lufterman – pożyczyłem jemu dwieście rubli, żeby się zagospodarował. Dlaczego nie dopomódz takiemu młodzieńcowi? Dałem mu na bardzo dogodnych warunkach, na raty, po dziesięć rubli miesięcznie. On się zaraz ożenił, on jest szczęśliwy, sam mi mówił, że jest bardzo szczęśliwy; zapłacił już cztery raty akuratnie, lepiej niż bank. Przy pierwszej racie on się śmiał i był bardzo wesoły, przy drugiej i trzeciej nie był ani wesoły, ani smutny, przy czwartej wzdychał, przy piątej będzie stękał, a siódmej nie zapłaci. Ja wiem, że nie zapłaci.
– Dlaczego?
– Dlatego, mój kochany, że z początku nic im nie było potrzeba; oni bardzo mało co jedli, a jak tylko on wrócił ze swojego biura, to chodzili sobie na spacer. Teraz nabrali lepszego apetytu do jedzenia, a niedługo będzie im potrzebna służąca. Ja im tego nie życzę, ale może się zdarzyć, że będzie im potrzebny doktór i aptekarz, wtenczas raty będą całkiem nieregularne i wtenczas ja ci tych dwoje ludzi daruję.
– Jak nie będą mieli czem płacić? Dziękuję za prezent.
– Jesteś jeszcze niedoświadczony i z przeproszeniem twego honoru, głupi. Niech ci się nie zdaje, że ten prezent nic nie wart, on dużo wart. Sam się o tem przekonasz. Uważaj tylko na człowieka: my nie mamy innej ewikcyi, tylko osobę, jeżeli osoba jest honorowa i ma to, co u nich się nazywa ambicya, to jest więcej warta, aniżeli hypoteka na pierwszym numerze. Taki, widzisz, wstydzi się, gdy przyjdziesz do niego upominać się, wstydzi się sądu, boi kompromitacyi: drży, jak gdyby miał febrę, gdy mu wspomnisz o komorniku. Wierz mi, Lejbuś, że na takich skrzypcach, jeżeli kto dobry muzykant, może ślicznie grać. Aj, aj, jak może grać! Tylko trzeba być artystą. Ja się spodziewam, że ty będziesz artystą.
– Uczyłem się trochę przy ojcu.
– Ładna szkoła, śliczna szkoła! Jonas Hapergeld, niech on zdrowo żyje, jest duży muzykant, on ślicznie gra, a dziadzio Gancpomader w swoim czasie był cały majster! Ho, ho, ho, co on wyrabiał, co on wyrabiał...
– Ja trochę słyszałem.
– Wszystkiego słyszeć nie mogłeś i możebyś nie zrozumiał jego sztuczek. On był taki znawca, że jak komu raz w oczy spojrzał, parę słów z nim pogadał, to wiedział doskonale, co on wart.
– Mądry dziadzio!
– Bardzo mądry. No, widzisz, ja już tobie podarowałem śliczną parę, dwa gołąbki, ty pilnuj ich, żeby ci niosły złote jajka. Masz wiedzieć, że on się nazywa Karol Prawdzic i okropnie się pyszni, że się tak nazywa. Co w tem jest, ja nie wiem; on powiada, że dla niego coś jest. Nam to wszystko jedno: Antek, czy Wojtek, niech mu będzie Michał, aby był z niego dochód.
– Dużo on wam winien?
– Tymczasem sto sześćdziesiąt rubli; ale za trzy lata ty będziesz miał u niego więcej, niż tysiąc rubli. Ty będziesz miał jego pensyę, jego zarobek prywatny, jego ruchomości. Ja nie przyrównywam, ale on będzie do ciebie przyczepiony lepiej, aniżeli mąż do żony, bo w małżeństwie może być rozwód, a ten stosunek nie ma rozwodu, on trzyma się do samej śmierci.
– Mnie się zdaje, panie Lufterman, że nie jest całkiem tak, jak wy mówicie.
– Dlaczego?
– Dlatego, że on może być od nas odczepiony.
– Jakim sposobem!
– On może wygrać na loteryi, dostać sukcesyę, może od razu dług zapłacić.
– To prawda, to może być, ale powiedz, czy widziałeś dużo ludzi, którzy wygrali na loteryi, lub otrzymali niespodziewany spadek?
– Co prawda, wcale nie widziałem.
– A czy widziałeś takich, którym by dopomogli krewni, albo przyjaciele życzliwi?
– I o takim interesie również nie słyszałem, chociaż podobno się zdarza.
– I trzęsienie ziemi i zaćmienie słońca także się zdarza, ale nie co dzień, ani nie co tydzień.
– No, a kto wam powiedział, że taki nie umrze i że dług nie przepadnie?
– Ma się rozumieć, że umrze, może nawet umrzeć młodo, nie doczekawszy się późnych lat, ale to jest bagatela.
– Ładna bagatela – śmierć!
– Dla tego, kto umiera, nie jest bagatela, ale dla nas... Jeżeli żył dość długo, kilka, lub kilkanaście lat, to z pewnością, na ścisły rachunek, nie został nam nic dłużny; zapłacił całą należność z grubemi procentami. Jeżeli umarł zaraz po zaciągnięciu pożyczki, a pożyczka była, co się rzadko zdarza, bez poręczycieli, to oczywiście jest strata. W pierwszym i w drugim wypadku strata na jednym rozkłada się na drugich. Inni zapłacą. Zresztą, co chcesz, w każdym interesie musi być trochę ryzyka, bez tego nie ma nic na świecie. Mój kochany zięciu, koniec końcem, ja ci tego pana Karola Prawdzica daruję, razem z jego żoną, z pensyą, z całym jego domem; podziękujesz mi kiedyś za ten prezent.
– Już dziękuję...
– Dam ci też kilka innych, bardzo godnych i porządnych osób. Dam ci jedną wdowę, co trzyma stołowników. Kłótliwa baba, ale płaci rzetelnie, dam ci jednego malarza, całkiem śliczny chłopak. Jest wesoły zawsze; śmieje się, gdy bierze pieniądze, śmieje się gdy płaci. Nazywa mnie Belzebubem, a raz wymalował taki obrazek, że ja niby sobie siedzę w piekle, a dyabli mnie szturchają żelaznemi widłami.
– To bardzo głupie malowanie; ja bym się rozgniewał.
– A ja nie; ja się śmiałem, choć było mi gorzko w sercu i od tej chwili podniosłem mu procent.
– Bardzo słusznie.
– Spodziewam się! Kto chce się śmiać i mieć wesołość, niech płaci: przecie i w teatrze biletów darmo nie dają.
– On mnie może też wymalować.
– Niech maluje. Ty mu nawet pozwól weksle malować; możesz jechać śmiało do tysiąca rubli.
– Tak?...
– A tak; ja się o niego dowiadywałem. On ma duży talent, on daje obrazy na wystawę; jemu może się trafić taki magnat, co od razu da mu za obraz kilka tysięcy rubli. Przytem on jest bardzo ładny chłopak; on się dobrze ożeni. Widzisz, kochany Lejbuś, że ja ci nie daję złych podarunków, przeciwnie, co ci ofiaruję, to jest sam smak. Jeszcze dostaniesz jeden prezent, pewną damę, wielką damę. Ona występowała w cyrku, potem jeździła za granicę, bo ona jest też z pochodzenia zagraniczna, a teraz żyje sobie nieźle, z własnych funduszów, utrzymuje bardzo ładne mieszkanie, ma nawet powozik i dwa konie czarne, jak smoki.
– No, a jej na co pieniądze?
– Aj, Lejbuś, Lejbuś, ty jeszcze wcale nie znasz świata, ty nie znasz, nie znasz! Nie masz pojęcia, ile jest gatunków tych ludzi. Wszystko to trzeba znać, tak, jak kupiec swój towar. Są między nimi tacy, którzy bardzo ciężko na nas pracują, bo musieli pożyczyć pieniędzy w przypadku, w nieszczęściu; są tacy, którzy mało pracują, a pieniędzy trzeba im na zabawę, na karty, na hulanie, a są i tacy, którzy nic nie pracują, mają majątek po rodzicach, a też im często brakuje. Ten gatunek zjada to, co ma i to, co się spodziewa mieć i to, czego nigdy mieć nie będzie. Są różne gatunki. Ta pani, którą ci ofiaruję, jest z takiego gatunku, że dziś setki w błoto wyrzuci, a jutro może nie mieć na szklankę herbaty i na bułkę. Wierz mi, że to śliczna ryba, paradny kawałek interesu! Byłbyś niesprawiedliwy, Lejbuś, gdybyś powiedział, że ja nie jestem dla ciebie hojny. Ja dam posag za córką, ja ci daję moich własnych ludzi, gdzie znajdziesz drugiego takiego teścia? Pewnie nie w Warszawie.
– To jest prawda; posag wytargował mój ojciec i jego potem przez trzy dni głowa bolała od klektania; a ten prezent, co mi teraz dajecie, mam obrabiać mojemi własnemi pieniędzmi; nie ma co mówić, panie Lufterman, jesteście bardzo hojny człowiek, ale ja się na tem umiem poznać.
– Wstydź się, sądzisz, jak dzieciak, żebyś się głębiej zastanowił, przekonałbyś się, że to co ja ci daję, jest bardzo dużo. Pokazać komu drogę wiele znaczy, a dać dobrą radę, też coś warto.
Rozmowa się przerwała, gdyż pani Lufterman z panną Reginą, nagadawszy się z przyjaciółkami, przyszły i rzekły, że już wielki czas wracać do domu, nadto panna Regina oświadczyła, że ma wielki apetyt na wodę sodową, przyczem spojrzała bardzo wymownie na Lejbusia. Pani Lufterman wyraziła taką samą intencję i również na Lejbusia spojrzała, ten znów z kolei zwrócił spojrzenie na przyszłego teścia.
Zrozumieli się od razu; pan Lufterman kazał dać kufelek wody i wypił go do współki ze swą małżonką; Lejbuś również kazał dać kufelek i podał go pannie Reginie, zastrzegłszy, żeby była akuratna w podziale.
Takim sposobem, za kilka drobnych groszy, zdobyto wielką masę sprawiedliwości.
tagi: klemens junosza pająki
![]() |
gabriel-maciejewski |
28 sierpnia 2018 08:50 |
Komentarze:
![]() |
Grzeralts @gabriel-maciejewski |
28 sierpnia 2018 10:09 |
Piękna to rzecz. Rzetelny wykład o kredycie i pieniądzu dłużnym.
|
Wolfram @Grzeralts 28 sierpnia 2018 10:09 |
28 sierpnia 2018 10:55 |
To też - ale zauważ, iż chodzi tu o kredyt, którego tak naprawdę można nie wziąć - bo nie jest to kredyt inwestycyjny. Czyli jest to kredyt, który nie służy pomnażaniu bogactwa, a dzieleniu się zasobami z kredytodawcą.
Znalazłem tylko jeden podręcznik do ekonomii (fakt, że nie szukałem dociekliwie) w którym było napisane, iż skutek kredytu innego niż inwestycyjny jest taki, że biorący ma w sumie mniej pieniędzy i dóbr, niż gdyby go nie wziął - co jest logiczne - bo część posiadanych czy zarobionych pieniędzy jest oddawana jako koszt kredytu - a przecież to były pieniądze kredytobiorcy.
Właściwie poza kredytem na dom, na który trudno jest zgromadzić pieniądze w krótkim czasie - a żyć i mieszkać trzeba - każdy inny powoduje ubytek w majątku. W przypadku gdy system podatkowy i struktura własności pozwala na akumulację - kredyt hipoteczny na dom można rozwiązać w ramach rodziny czy wspólnoty - bank nie jest do tego potrzebny.
Co jeszcze rzuca się w oczy - to - iż "my nie bierzemy kredytów, my ich udzielamy" - i "kredyty są dla biednych i czarnych" - jak o papierosach powiedział ponoć reprezentant producenta - co i do kredytów odnieść można. Tzn. kredyt jest produktem dla obcych - a nie dla swoich. Swoi po prostu pieniądze mają - a nawet jak nie mają, to "potrafią mieć" - są narzędziem.
Kredyt daje władzę nad zachowaniem dłużnika i pozbawia go części zasobów. Tym, co lekceważą koszt kredytu podaję przykład skrajny - przypadek w którym ktoś wszystkie swoje rachunki i zobwiązania z całego życia musi zapłacić w dniu rozpoczęcia pracy - a całe wynagrodzenie otrzyma w dniu śmierci. Różnica pomiędzy tym przypadkiem a życiem realnym - to "tylko" koszt kredytu.
W przypadku współnoty, która potrafi panować nad konsumpcją, jest hermetyczna i kieruje się skodyfikowanmi zasadami - pieniądze nie są problemem. Można jest dostać, wżenić się, odziedziczyć - czy pożyczyć w zamian za przysługę czy na niski procent. Sądzę, że w książkach wydawanych przez Coryllusa - a szczególnie tej - dobrze widać, jak to działa.
Jest też pewna oczywistością - iż trzymanie Kościoła z daleka od pieniędzy - to jeden z kanonów postępowania świata finansów. Wspólnota, która kieruje się umiarem i dobrem swych członków, a koszt kredytu uznaje za koszt pieniądza, a nie źródło bogactwa i władzy musi z definicji być obiektem ataku.
![]() |
stanislaw-orda @gabriel-maciejewski |
28 sierpnia 2018 11:10 |
żelazna zasada diaspory:
głupi żyje z pracy, a mądry z głupiego
|
onyx @stanislaw-orda 28 sierpnia 2018 11:10 |
28 sierpnia 2018 12:19 |
To jest "sposób na Alcybiadesa", który oni sobie przekazują z pokolenia na pokolenie wzbogacony o nowe techniki i możliwości. Dotyczy różnych dziedzin życia, zarówno jednostek jak i całych społeczeństw. A nam się wmawia, że "pieniądz nie ma narodowości" i różne inne bzdety z dolnej dziury. Jak to opisał Wolfram, można się przeciw temu przeciwstawaić ale trzeba mieć równie mocny system praktykowany przez społeczność, która nie słucha co tam inne durnie grają.
![]() |
Grzeralts @Wolfram 28 sierpnia 2018 10:55 |
28 sierpnia 2018 13:18 |
To nie tak. Kredyt inwestycyjny to zupełnie inna rzecz - on istniał zawsze. Kredyt, o którym tu jest mowa, to kredyt, który kreuje pieniądz - a to jest podstawa funkcjonowania obecnego systemu finansowego świata. I to oni go wynaleźli.
|
Wolfram @Grzeralts 28 sierpnia 2018 13:18 |
28 sierpnia 2018 14:37 |
Owszem, pożyczając komuś fizyczne pieniądze już się ich nie ma - ale co do zasady każdy kredyt umożliwia kreowanie pieniądza. Będe się upierał, iż chodzi o wiązanie kredytem osób, które tak naprawdę mogłyby go nie brać - lub osób, które są w przymusowym położeniu. Potrzeby można kreować - a przymus stworzyć.
Jeżeli ja pożyczę "Kowalskiemu" pieniądze - to ja ich nie mam, a on tak. On może płacić, ja nie. Natomiast jeżeli ja z tego pożyczenia zrobię "interes" tzn. wprowadzę dług "Kowalskiego" do obrotu - to w obrocie będą jego pieniądze, które mu pożyczyłem i jego dług - czyli on będzie mógł zapłacić - i ja też - czyli pieniędzy będzie dwa razy więcej. Punktem granicznym jest uczynienie z pożyczania interesu.
Podobnie, kiedy powiem "Kowalskiemu" możesz zapłacić później - to on ma pieniądze, ja nie. Ale jeżeli zapłacę jego długiem - to obaj mamy pieniądze - pomimo, że ma je tylko on. On fizyczne - ja dłużne. Handel długiem jest punktem krytycznym.
![]() |
Grzeralts @Wolfram 28 sierpnia 2018 14:37 |
28 sierpnia 2018 16:11 |
To jest widzenie sprawy tylko z jednej strony. Bez takiego wiązania kredytem nie byłoby możliwe funkcjonowanie współczesnego systemu finansowego. Kredyt inwestycyjny ("starodawny:") karmi się zyskiem z inwestycji, w formalnym sensie nie kreuje nowego pieniądza, bo ten pieniądz zostanie ściągnięty z rynku przez sprzedaż jakichś wytworzonych dzięki niemu dóbr, wcześniej trzeba go zaś zamrozić w jakichś środkach produkcji. Kredyt konsumpcyjny (a raczej "nowoczesny", bo przecież można go wydać na cokolwiek, choćby i na inwestycje) kreuje zysk z niczego. OK, nie do końca z niczego, bo z czasu i pracy kredytobiorcy, ale pieniądz pojawia się na rynku od razu, bez konieczności wytwarzania jakichkolwiek dóbr. Dlatego kredytodawca nie musi nawet fizycznie nim dysponować - wystarczy, że instytucja emitująca pieniądz mu go da na ten poczet.
Ja tego nie umiem ładnie wytłumaczyć, tu byłby potrzebny ekonomista, ale może wystarczy przeczytać książkę Junoszy?
![]() |
qwerty @Wolfram 28 sierpnia 2018 14:37 |
28 sierpnia 2018 16:52 |
I zastaw długu jako szczebel w tej drabinie po prostu oscylatory wszelkiej maści a dla frajerów wymuskane opowieści o koniczności spłacania długów i moralnej normie o dotrzymywaniu umów; umowa o kredyt jest de facto narzędziem do wyzbywania z mienia frajerów co to myślą, że prawo i uczciwość cokolwiek gwarantują
![]() |
qwerty @Grzeralts 28 sierpnia 2018 16:11 |
28 sierpnia 2018 16:55 |
Zestaw kredytów jest elementem generowania ilości pieniędzy na rynku bo pieniądze są towarem i podlegsją modelowaniu przy ich produkcji/emisji
![]() |
qwerty @Wolfram 28 sierpnia 2018 14:37 |
28 sierpnia 2018 16:56 |
Masz rację
|
Wolfram @qwerty 28 sierpnia 2018 16:52 |
28 sierpnia 2018 17:14 |
W bankowości nieuczciwe jest też spłacenie kredytu przed terminem :) I ciągłe jęki, że gotówka ich męczy - liczenie, wożenie i trzymanie.
Miałem kiedyś kredyt hipoteczny w czasie, gdy Balcerowicz zaczął schładzać gospodarkę. Tak około 2000r. Oprocentowanie podjechało pod 20% - a w BIK sprawdziłem, jak bank ocenia - ile jeszcze będę musiał wpłacić - bylo tego ze 600 tysięcy. Pożyczyłem 100 - miałem oddać 600. Kredyt na samochód zwykle wyglądał tak, że jeden kupowało się sobie - drugi bankowi.
Kolega pojechał do pracy do USA, miał pieniądze na samochód. Wiadomo, duży kraj, na piechotę chodził nie będzie.
- Dzień dobry, poproszę samochód...
- jak pan zapłaci?
- przelewem
- czyli gotówką?
- nie, przelewem
- tak nie można
- a jak można?
- w leasingu albo na kredyt
- to poproszę w leasingu
- ale pan nie może
- dlaczego nie mogę?
- bo pan nie ma zdolności kredytowej, żadnej historii
- ale przecież mam pieniądze
- ale nie ma pan historii kredytowej, a za gotówkę nie sprzedajemy.
![]() |
Grzeralts @Wolfram 28 sierpnia 2018 17:14 |
28 sierpnia 2018 17:39 |
To bardzo pouczająca historia. Ale i nic dziwnego - w tym systemie pieniędzy, gotówki mieć się nie powinno, bo to szkodliwe dla systemu. A w sumie też się nie opłaca.
![]() |
Grzeralts @Wolfram 28 sierpnia 2018 17:14 |
28 sierpnia 2018 17:41 |
BTW kto w tamtych czasach miał odpowiednie możliwości, ten wyszedł na tym doskonale. To był jeden z mechanizmów uwłaszczania nomenklatury i tworzenia dzisiejszej warstwy uprzywilejowanej.
![]() |
qwerty @Wolfram 28 sierpnia 2018 17:14 |
28 sierpnia 2018 17:44 |
Dokładnie tak jest w USA nawet dziś nie masz historii kredytowej to nieistniejesz
![]() |
betacool @Wolfram 28 sierpnia 2018 10:55 |
28 sierpnia 2018 20:27 |
Weź Ty chłopie zacznij pisać. Wiesz jak to trudno odnaleźć w komentarzach.
![]() |
qwerty @betacool 28 sierpnia 2018 20:27 |
28 sierpnia 2018 22:27 |
Popieram
![]() |
Kuchcik @Wolfram 28 sierpnia 2018 14:37 |
28 sierpnia 2018 23:25 |
Jeżeli Pan tego nie zna to warto wysłuchać. W zasadzie jest to potwierdzenie Pańskiej teorii:
![]() |
Aquilamagna @betacool 28 sierpnia 2018 20:27 |
29 sierpnia 2018 09:44 |
Przyłączam się do apelu!
Od lat wyłuskuję komentarze Wolframa i tam nigdy nie ma słabych momentów. To jest fenomen. :)