-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Opowieści o roślinach

Jak widzimy, po konferencji w Tłokini, wielu dotychczasowych czytelników i komentatorów zamieniło się w autorów. To dobrze, ja mogę więc powoli wycofywać się do jakichś oaz spokoju i myśleć o autorskiej emeryturze. Mogę też przestać uprawiać agresywną i demaskatorską publicystykę zostawiając to innym. Od czasu do czasu tylko napiszę jakąś lekką historię. Tak jak dziś.

 

Wykład prof. Tryjanowskiego, którego wysłuchałem w Tłokini zainspirował mnie bardzo, wszystko z tego powodu, że w mojej biednej głowie świat przyrody łączy się nierozerwalnie z pierwszymi fascynacjami książką i kulturą w ogóle. Pierwszą poważną książką, jaką dostałem od mamy, był Atlas chwastów. Byłem naprawdę małym dzieckiem, a ten atlas dostałem poprzez wymuszenie, a także przez to, że nie było wtedy w księgarni zbyt wielu interesujących książek. Moja biedna matka poza tym, tak wtedy, kiedy byłem mały, jak i później, miała zwyczaj akceptowania wszystkich moich szajb i nigdy nie stawiała żadnych pytań. Tak więc, siedząc w małym mieszkanku dziadków, tuż przy wąskich torach w Nałęczowie, oglądałem sobie Atlas chwastów, który dziś stoi też tu niedaleczko i ni cholery z niego nie rozumiałem. Opisy roślin jednak fascynowały mnie bardzo. Atlas ten lubiłem ze względu na znajdujące się tam ryciny, które porównywałem z roślinami przynoszonymi do domu przez babcię. Ona je zbierała po rowach i przy torowisku, następnie suszyła nad kuchnią i potem, jesienią i zimą, piliśmy wszyscy napary z tego zielska. Dla zdrowia. Głównie był to dziurawiec, piołun, wrotycz i żywokost. Innych ciekawych roślin w tamtej okolicy, nie było. Nie było też za bardzo gdzie ich zbierać, bo dookoła były tereny uprawne i infrastruktura kolejowa. Można było iść na jakąś miedzę, ale cóż tam znaleźć na niej? Wrotyczu rzecz jasna nie piliśmy często, bo jest trujący i stosuje się go przeciw pasożytom układu pokarmowego. Smak herbatki z dziurawca pamiętam do dziś i powiem Wam, że różnił się on znacznie od tego, co sprzedają dziś w aptekach.

 

Całkiem inna sytuacja była w Dęblinie, tam – na łąkach - bogactwo roślin zapierało dech. Ilość siedlisk występujących na niewielkim w sumie obszarze również. Mieliśmy tam wszystko – półpustynię w postaci rozkopanego drumlinu, gdzie rosły błękitne, suche i twarde trawy, bagno porośnięte wielkim sitowiem i łanami żółtego kosaćca. Całe łany dzikich goździków, kępy macierzanki, storczyki z rodzaju Dactylohriza, ols jesionowy, w którym znajdowały się takie rarytasy jak czworolist. Ja najbardziej lubiłem chodzić w końcu zimy w ten ols jesionowy. Mokro, zimno, cisza upiorna, nic się nie porusza, woda kapie z gałęzi, a my brniemy przez to łamiąc patyki i grubsze konary, wszystko po to, żeby gdzieś w najdalszej głuszy znaleźć kwitnący okaz wawrzynka wilczełyko. Dziś takie wawrzynki kupuje się po prostu w sklepach ogrodniczych, ale kiedyś to było nie do pomyślenia. Krzew ten, silnie trujący, rozkwita przed rozwojem liści, już w końcu zimy i na przedwiośniu – przełom lutego i marca. Każdy wie, jak kwitnie wawrzynek, to jest nie do zapomnienia, kiedy człowiek idzie takim nieestetycznym lasem, w chłodnej wilgoci zimowego poranka, gdzie jedynym ciekawym akcentem są biało zielonkawe pnie jesionów i nagle trafia na krzaczek obsypany liliowymi kwiatkami. Na głowie czapka, na plecach ciepła kurtka, buty zimowe i rękawice, a tu taki maj. To było naprawdę niezwykłe i pewnie takie jest do dzisiaj, ale dziś już nikomu nie przyjdzie do głowy, by maszerować przez podmokłą łąkę wprost ku trzcinowiskom, za którym rozciągają się te olsy.

 

Wiosną dewastowaliśmy stanowiska widłaka goździstego, którego było całkiem sporo w takich sosnowych krzakach, rosnących tuż przy bagnie przylegającym do toru łukowskiego. To było rzecz jasna zabronione, bo widłak był i jest do dzisiaj rośliną chronioną. Widłaki były nam potrzebne do dekorowania koszyków ze święconką. Prócz tego wplataliśmy w te koszyki także gałązki borówki brusznicy, bo barwinka u nas nie było i tak z tym wędrowaliśmy do kapliczki przy ulicy Starej, gdzie przyjeżdżał ksiądz i święcił pokarmy.

 

W szkole średniej uczyłem się poważnego rozpoznawania roślin. Były to, przepraszam panie, niezłe jaja. Trzeba było wykuć na pamięć opisy gatunków, a do tego rozpoznać je „na sucho” czyli w zielniku i „na mokro” czyli naturze. Ta natura to była sprawa umowna, ponieważ chodziło o to, żeby w sobotę pojechać w teren, nazbierać tyle rośliny ile się uda i przywieźć je do internatu. Przetrzymać w umywalkach i brodzikach do poniedziałku, a potem zanieść do szkoły i tam poddać się testowi na znajomość poszczególnych gatunków. Jako jeden z nielicznych zaliczyłem rozpoznawanie „na sucho” od razu. Dostałem tróję i byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bywało, że koledzy zaliczali to rozpoznawanie po pięć, sześć razy. Nie można było zdać do następnej klasy bez zaliczenia rozpoznawania roślin.

Na początku rozpoznawaliśmy mchy, porosty, wszystkie niżej uorganizowane byty, żeby w końcu dojść do okrytozalążkowych. Nigdy nie zapomnę jak kolega Andrzej rozpoznawał mchy.

- Co to jest – pyta straszliwa Karolina, która parę lat temu żyła jeszcze ciesząc się dobrym zdrowiem. Jeśli żyje nadal, kłaniam się jej z tego miejsca nisko.

- Gajowiec błyszczący – odpowiada kolega Andrzej i robi minę, która ma świadczyć o jego absolutnym triumfie.

- Gajnik lśniący – mówi na to Karolina i stawia mu dwóję.

Potem ja musiałem opowiadać o skrzypie olbrzymim, którego wyschnięta łodyga leżała na blacie pierwszej ławki. Należało omówić biologię rośliny i opowiedzieć o jej charakterystycznych cechach. Z biologią jakoś się uporałem, ale te charakterystyczne cechy całkiem mi uleciały z głowy. Popatrzyłem na klasę licząc, że ktoś mi coś podpowie. Nic, cisza, same tępe gęby przede mną i żadna nie zdradza chęci do pomocy koledze. Patrzę na kolegę Andrzeja, a on w dziwny i niezrozumiały sposób zaczyna przewracać oczami. Raz w jedną, raz w drugą stronę, zupełnie jak ci, co wąchali klej i potem pokazywano ich w programach typu „Telewizja nocą”. Zrobił to raz, drugi i trzeci, a ja stałem i patrzyłem na niego niczego nie rozumiejąc. W końcu Karolina straciła cierpliwość i wstawiła mi dwójkę. Na przerwie Andrzej podbiegł do mnie silnie wzburzony i powiedział – przecież pokazywałem ci wzrokiem białe międzywęźla! Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że cechą charakterystyczną skrzypu olbrzymiego są białe międzywęźla. Te zaś kolega Andrzej usiłował wskazać mi z drugiej ławki wzrokiem, ale ja – biedny głupek – nie zorientowałem się o co chodzi.

 

Rozpoznawanie drzew i krzewów to przy białych międzywęźlach łatwizna. My co prawda musieliśmy także rozpoznawać gatunki drewna bez kory, ale to jest naprawdę proste i każdy może się tego nauczyć w krócej niż tydzień. Drewno ma bardzo dużo wyraźnych cech gatunkowych, które w zasadzie eliminują pomyłki. Choć dzisiaj, po tylu latach nie byłbym już pewien wszystkich swoich ocen.

Jak wiemy najważniejszym drzewem w życiu każdego z nas jest choinka. Do mnie do domu choinkę zawsze przywoził jakiś nieznany mi pan, który załatwiał wcześniej z ojcem różne interesy. Była to choinka świerkowa, kradziona w lasach położonych na północ od naszego miasta, albowiem w tych, które my penetrowaliśmy, świerków nie było. Jak pewnie wszyscy wiedzą w środkowej Polsce świerka właściwie nie było, a dziś jest on wprowadzany sztucznie i trzyma się jakoś, ale oszałamiających wyników z tej hodowli nie ma.

Kiedyś o mało nie podpaliliśmy z siostrą choinki. Dziś się już tego nie robi, ale kiedyś na gałązkach kładziono watę, która miała imitować śnieg. Myśmy tak właśnie robili. Jeśli na drzewku były elektryczne lampki nie było problemu, ale myśmy wpadli na pomysł, że zapalimy sobie tak zwane zimne ognie. One się niestety okazały wcale nie zimne i tylko przytomności mojej siostry zawdzięczam, to że nie spłonęliśmy. Zrzuciła na podłogę tę płonącą watę i zadeptała ją zanim rodzice zdążyli coś zauważyć.

 

Dziś wigilia, życzę więc Wam wszystkim dobrych, spokojnych i zdrowych świąt, Bożych Błogosławieństw i wszystkiego co najlepsze, dużo, dużo, dużo szczęścia. Jutro, jak to mam w zwyczaju, tekstu nie napiszę. No, ale w drugi dzień świąt zaczynamy od nowa.

 



tagi: święta  życzenia  rośliny 

gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 09:30
41     2468    17 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 09:44

Też zbierałam w dzieciństwie.  Teraz też trochę.  Chcę taki Atlas. .skąd to wziąć? 

 

Wzruszyłeś mnie okropnie , wesołych Świąt  

:)

 

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 09:58

Kapitalna gawęda :)

Przypomniało mi się jak się chciałem "obłowić" na jasnocie białej i bławatku, za które płacili najwięcej w skupie. Jak wysechł pierwszy zbiór i zobaczyłem co z tego zostało to... ;-)

Wesołych Świąt!

zaloguj się by móc komentować


Matejek @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 10:40

eh,eh - dr Różański na którejś konferencji ...

Błogosławionych Świąt!

zaloguj się by móc komentować

Matejek @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 10:49

Tanacetum vulgare  Chrysanthemum vulgare
http://www.rozanski.ch/tanacetum.html

zaloguj się by móc komentować

adam-er @StanislawGibarian 24 grudnia 2018 10:29
24 grudnia 2018 10:52

Chwasty okiem specjalistów od ich zwalczania ?

Można i tak :-)

zaloguj się by móc komentować


Grzeralts @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 11:15

Piękny tekst. A wszyscy humaniści płaczą, jak to obmierzły rząd wycina prastare puszczańskie świerki. Najlepiej u nas, na tej glinie daje radę srebrzysty. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @StanislawGibarian 24 grudnia 2018 10:29
24 grudnia 2018 11:20

Piękne  :)

 Na tablecie się nie mieści taki plik,  bo już nie mam miejsca. ..Ale ktoś mi to zapisze u siebie 

Dzięki :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @raven59 24 grudnia 2018 10:55
24 grudnia 2018 11:20

O , da się kupić!  Dzięki :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

beczka @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 11:24

Wszystkiego co dobre na święta! Zdrowia, radości i pomyślności!

zaloguj się by móc komentować


papinka @Grzeralts 24 grudnia 2018 11:15
24 grudnia 2018 11:50

srebrzysty  -  ten z Ameryki?   

https://en.wikipedia.org/wiki/Blue_spruce

a moze srebrna jodla tez z Ameryki

https://en.wikipedia.org/wiki/Abies_concolor

 

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 11:53

Też kiedyś miałem takiego fioła, że obok żadnego chwasta nie przeszedłem obojętnie żeby nie móc go wcześniej nazwać i opisać (zresztą mam tak do dzisiaj). Dzięki za wigilijną notkę i wszystkiego najlepszego, niech was Boże Dzieciątko małą rączką błogosławi.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @papinka 24 grudnia 2018 11:50
24 grudnia 2018 12:03

Tak, ten. Jest stosunkowo odporny na tutejsze warunki glebowe i na przędziorka. Jodła tu nie pójdzie, ani taka, ani nasza. U kogoś w sąsiedztwie widziałem kaukaską, ale też pewnie kiepsko rośnie. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 12:19

Ja mając lat ze sześć. Znalazłem w jakimś zakamarze maskę, w której dzień wcześniej paradował Św. Mikołaj. Miała ta maska brodę i wąsy wykonane z waty. Odziany w tę maskę odpaliliśmy z siostrą zimne ognie. Po chwili nie wiedzieć czemu moja młodsza siostra zaczęła się wdzierać,  że się pali. Dziury na oczy w tej masce były wycięte na dorosłą osobę, więc nie bardzo wiedziałem o co ten krzyk. Wpadł nagle tata zdarł mi maskę z twarzy i ją podeptał, a w międzyczasie dość mocno klepał po włosach. Zacząłem ryczeć z powodu tej nagłej agresji i podeptanej maski. Dopiero po chwili zorientowałem się, że mnie tata ugasił.

zaloguj się by móc komentować

Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 12:29

To ja o podpowiadaniu.

Miałem kolegę Janusza, który podpowiadał bardzo chętnie, ale miał drobną wadę, że jego umysł nie znosił prostoty i sposobów oczywistych. Kiedy stało się przy tablicy szukając w pustej głowie zagubionej gdzieś informacji, wiele wysilku kosztowało omijanie wzrokiem ławki, w której zasiadał Janusz. Nie, żeby umyślnie wprowadzał w błąd, broń Boże! Dla łatwości wytłumaczę jego system na przykładzie brydża.

W szkole średniej mieliśmy okres brydżowy. Mniejsza o poziom gry, ale zapał i emocje wystarczały za wszystko. Przy takiej grze, przy tak nieokrzesanej licytacji... Na szczęście nigdy nie grałem w parze z Januszem. No, czasem się pomylił i zamiast swojego partnera jak mnie nie kopnie w goleń... Grają, zastraszony biedak ma wistować, rozgląda się niespokojnie, a Janusz łajdus chwyta się teatralnie za serce. My, że tak nie wolno, ale tamten już na stół kierową blotkę.

- W co grasz? - oburza się Janusz.

- No w kiery, przecież!

- W piki! W piki ci pokazywałem. Serce... Co robi serce? Pik, pik!

zaloguj się by móc komentować

Pioter @adam-er 24 grudnia 2018 10:52
24 grudnia 2018 12:37

Na przykład takich specjalistów od zwalczania chwastówNiektóre przepisy (np na lody z pokrzywy) wypróbowałem i żyję.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 12:37

Piekna notka i interesujaca.

O swiecie zwierzat cos niecos wiem, i w teorii i w praktyce.

Ale jesli chodzi o temat roslin to jestem ciemny jak gruzinska machorka nie przymierzajac.

Tym bardziej jestem wdzieczny za notke i wszystkie informacje zawarte w komentarzach, poniewaz nie ma chyba na tej

ziemi czlowieka bardziej ciekawego swiata niz ja.

Gospodarzowi i jego rodzinie oraz wszystkim komentujacym tu na codzien zycze spokojnych, zdrowych i radosnych Swiat Bozego Narodzenia.

zaloguj się by móc komentować

LES @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 13:08

"Specjaliści fitochemicy weryfikując skład chemiczny Tanacetum szybko dochodzą do wniosku, że sporo składników wrotyczu jest stosowanych w lecznictwie w formie nowoczesnych preparatów, przy czyn wiele z nich jest uzyskiwanych z egzotycznych roślin, przez co leki te są bardzo drogie ... Nie zaobserowałem objawów zatrucia przy przyjmowaniu dawki 200-220 ml naparu i odwaru 4 razy dziennie (3 łyżki suszonego ziela na 2 szklanki wrzącej wody)... Wskazania: Choroby zakaźne. Osłabienie i wyczerpanie nerwowe. Depresja. Niedobór soków trawiennych (pepsyny, kwasu żoładkowego), choroby pęcherzyka żólciowego, dróg żółciowych i wątroby, kolki, bóle brzucha i podbrzusza, zaparcia. Spowolniona przemiana materii. Zaburzenia procesów odtruwania. Przewlekłe choroby skórne o podłożu troficznym, wirusowym, bakteryjnym, roztowczowym i grzybiczym (trądzik pospolity, trądzik różowaty, trądziki zawodowe, zaskórniki, wyprysk, ropnie, czyraki, liszaje, liszajce, opryszczka, owrzodzenia, demodecosis, świerzb). Bóle głowy. Bóle miesiączkowe, zespół napięcia przedmiesiączkowego. Zaburzenia krążenia mózgowego, wieńcowego i w kończynach. Zespól zimnych dłoni i stóp. Częste omdlenia. Choroby alergiczne. Choroby nowotworowe. Bezsenność, koszmary nicne. Gorączka, przeziębienie, katara, kaszel, nieżyt układu oddechowego. Choroby autoimmunologiczne (np. łuszczyca, toczeń, cukrzyca, reumatoidalne zapalenie stawów). Stany zapalne i zakażenia bakteryjne, grzybicze i roztoczowe oczu (np. nużyca oczu, ropne zapalenie powiek). Niemoc płciowa. Obrzęki. Zakażenia przewodu pokarmowego pasożytami (np. owsiki, glisty, włosogłówka). " Reszta tutaj -http://pwsz.ch/tanacetum.html

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 15:05

Jaka emerytura? Upraszam o więcej takich tekstów. Ten jest świetny. Same nazwy tych roślin wystarczają za poezję :)

A miałem napisać o Tłokini, nawet zacząłem, ale jedna Pani (nomen omen Ewa — wszystkiego dobrego!) zwiodła mnie na pokuszenie.
Spróbuję go dokończyć do końca roku. Więcej nie obiecuję :)

Jeszcze raz życzę Wszystkim radości i wszystkiego NAJ z okazji Świat Narodzenia Pańskiego!
 

zaloguj się by móc komentować

onyx @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 15:23

Wesołych Świąt, zdrowia i spokoju.

Co do pierwszego akapitu to nawet nie idź tą drogą, nikt w Polsce tak nie pisze i wszyscy o tym dobrze wiemy. Nikt tak nie odziera pozłotek z tych kulawych narracji. Fiskars nie jest po to żeby w kącie leżał, w nim jest moc zaklęta ;)

zaloguj się by móc komentować

Wawrzyniec @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 15:23

Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia dla Ciebie Gabrielu, dla Pani Lucyny, dla Michalinki
i Gabrysia oraz dla Babci.

Wszystkim autorom i komentatorom niech Boża Dziecina da ukojenie i nadzieję.

Bóg się rodzi, wszelka moc niech truchleje.  

Z Parafii Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej w Brzezinach, z modlitwą i pamięcią,

Wawrzyniec

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @onyx 24 grudnia 2018 15:23
24 grudnia 2018 15:30

Posiadam takowy, ale ciut się stępił. Chyba sobie nowy sprawię

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @LES 24 grudnia 2018 13:08
24 grudnia 2018 15:31

Dobrze, że babcia o tej niemocy nic nie wiadziała, tylko z pasożytów mnie tym leczyła

zaloguj się by móc komentować




gabriel-maciejewski @betacool 24 grudnia 2018 12:19
24 grudnia 2018 15:33

Dobrze, że to nie był hełm z waty

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @bolek 24 grudnia 2018 09:58
24 grudnia 2018 15:37

Zbieranie jasnoty to jest sport ekstremalny

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @onyx 24 grudnia 2018 15:23
24 grudnia 2018 16:00

Fakt, popieram. Mlody z pana czlowiek panie Gabrielu. Gdzie panu tam myslec o emeryturze.

Teksty pan pisze naprawde zajmujace.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 19:19

Wielu ciekawych a pożytecznych prezentów od Nowonarodzonego na Wigilię i w całym nowym roku, materialnych i duchowych dla Ciebie i twojej całej przesympatycznej rodziny. 

zaloguj się by móc komentować

Matejek @gabriel-maciejewski 24 grudnia 2018 15:36
24 grudnia 2018 19:56

to może być wyzwanie, podobno jest on ogólnie trudny do namówienia,
aczkolwiek 'w dziale medyczno - przyrodniczym' byłaby to nie lada gratka

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 20:15

Dziękuję, wzajemnie. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i rodziny, dużo zdrowia, siły i szczęścia, a także spełnienia wszystkich planów w Nowym Roku.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @gabriel-maciejewski
24 grudnia 2018 23:59

Dobrych, błogosławionych Świąt.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski 24 grudnia 2018 15:30
25 grudnia 2018 20:45

On się nie tępi.

Zawsze w bagażniku, a jak nie on to mniejszy toporek.

Cóś fizycznego musi być.

P.S.

Góral Rafał na moje skargi odpowiedział: a po co zostawiłem siekierę przy drzwiach !?

:)

zaloguj się by móc komentować

Matejek @gabriel-maciejewski
26 grudnia 2018 23:36

ciekawie o obżarstwie chlebem powszednim w Krośnie https://youtu.be/2vx6quDwirU?t=1335

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować