O zawartości wartości czyli zwalczanie pokus
Opowiem dziś o tym, jaka jest największa pokusa dla autora, a także o tym, czy w ogóle autorzy mają możliwość zwalczania pokus, którym są poddawani. Zanim to jednak powiem, muszę tu napisać jedno ważne zdanie. Człowiek, który chce się zajmować literacką epiką musi (musi, nie musi, ale widać, że musi) współpracować z organami państwa lub innej organizacji prowadzącej politykę propagandową. Inaczej nie będzie w ogóle wiedział o czym pisać, bo sama epika, nawet epika pokoleniowa nie gwarantuje wcale nawiązania komunikacji z czytelnikiem. Tę bowiem daje dopiero zakrojona na szeroką skalę akcja promocyjna, na którą nie stać nawet pojedynczego, dużego wydawcy. Inaczej rzecz ujmując – czytelników trzeba nakłonić do ekscytacji, bo sami, nawet jak im się pokaże gołą babę z ich najskrytszych marzeń, mogą jedynie wzruszyć ramionami. Mogą się też wystraszyć i pomyśleć, że to jakiś podstęp ( i tak by pewnie było). Tylko przymus, w dodatku przymus zakamuflowany, zwany też czasem promocją skłania czytelnika do ekscytacji tą czy inną książką. To jest niby oczywiste, ale jak się bliżej temu przyjrzymy, to wcale nie.
No, a teraz o pokusie. Największą pokusą dla autora jest rozwalenie się wygodnie w fotelu albo na kanapie, zmrużenie oczu i nadanie pędu wyobraźni, która podsuwać mu będzie obrazy tego co wydarzy się, kiedy on już napisze te swoje wymarzone książki, albo te, do których go ludzie namawiają. Ponieważ te obrazy są zwykle bardzo plastyczne, paraliż jest całkowity i mowy nie ma już o żadnym pisaniu. To jest uzależnienie psychiczne, mniemam, że jedno z najpoważniejszych. Moment radości, jak w widzeniu narkotycznym, został przeżyty, nastąpiło przebudzenie. W świecie realnym i namacalnym książki nie ma, a nie dość tego, że nie ma, to jeszcze nikt dookoła nie jest zainteresowany jej powstaniem. Poza autorem rzecz jasna i być może jakimiś ludźmi, którzy go do pisania namawiają. Oni zaś są oddaleni. Blisko zaś autora zawsze są osoby, które po pierwsze – nie wierzą w niego. Po drugie – mają w nosie to czy on coś napisze czy nie i książki nie ekscytują ich wcale. Po trzecie – nawet jeśli ktoś uwierzy w napisanie książki i w zrobienie sukcesu, to myśli od razu o tym, co on sam może na tym ugrać. Po czwarte wreszcie – nawet jeśli w tych skrajnie trudnych warunkach książka powstanie, nie ma mowy o tym, żeby zrobiła sukces. Im bardziej bowiem oryginalne i nieoczywiste jest dzieło, tym trudniej go promować i sprzedawać. Wynika to wprost z faktu, że wszystkie kanały dystrybucji są zatkane przez komunikaty zwane książkami, które mają formować wielkie grupy ludzi pod kątem sprzedaży dóbr i idei. Komunikaty te traktowane są serio, ponieważ książka wciąż jest traktowana serio. Dlaczego? Z powodu Biblii. Jeśli zlikwidujemy Biblię w wydaniach papierowych i będziemy przesyłać ludziom sms-em co ciekawsze kawałki z Pisma, jako, na przykład wskazówki na życie, książka przestanie być potrzebna i zniknie. Tak więc książka istnieje tylko i wyłącznie ze względu na format religijny i tak też jest traktowana. Każda książka, nie tylko Biblia. To jest mechanizm silniejszy niż uzależnienie od alkoholu. Aż się dziwię, ze zły jeszcze na to nie wpadł i nie ma jeszcze w Kościele księdza charyzmatyka, który postuluje wycofanie papierowych Biblii z obiegu i zastąpienie ich elektronicznymi. No, ale może wywołałem wilka z lasu, kto wie...Jeśli tak, to będziemy od razu wiedzieli w kogo strzelać i to z miejsca loftką, bo nic mniejszego nie będzie wchodzić w grę.
W książkach, ponieważ mają one uświęcony tradycją religijną format, powinny znajdować się wartości. O zawartości tych wartości w książkach chcę dziś opowiedzieć. Wszyscy wiemy, że ich tam nie ma, ale jednak wraz z ukazaniem się kolejnego, silnie promowanego tytułu, oczekujemy, że jednak jakimś cudem one się tam znalazły. Są różne wartości i ich waga została już dawno poddana analizie przez macherów od sprzedaży. Walka zaś rynkowa toczy się od dawna już tylko o to, który rodzaj wartości ma być lansowany jako ten najważniejszy. Te które zwyciężają można by określić mianem – nieoczywiste. Mamy więc całą serię nieoczywistych bohaterów, którzy są źli, a jednak dobrzy, mamy nieoczywiste sytuacje, które podsuwają ludziom czytającym wzory zachowań i mamy nieoczywiste postawy autorów, którzy prócz treści zwartych w swoich pismach lansują także siebie. Punkt odniesienia zawsze jednak pozostaje ten sam – Biblia. Nie próbujcie mi wmawiać, że tak nie jest, bo jest i każdy autor, który chce zwrócić na siebie uwagę wali do razu z grubej rury coś o zawartości treści biblijnych w swojej prozie. Tak rzecz ujmując możemy śmiało powiedzieć, że cała światowa literatura powstała po to, by podkraść format biblijny i prezentować w tych okładkach treści od biblijnych dalekie. Czy to znaczy, że trzeba potępić książkę jako produkt? Nie. Czy to znaczy, że zamiast nieoczywistych bohaterów i nieoczywistych sytuacji trzeba pisać głodne kawałki o cudownych nawróceniach, dokonywanych pod wpływem interwencji sił nadprzyrodzonych, nad pięknymi, położonymi w rozświetlonym zagajniku źródełkami? Nie. Tak jak nie trzeba ulegać pokusom, które dręczą autorów siedzących na kanapie. Trzeba sobie uświadomić kilka rzeczy podstawowych. To co piszemy nikogo nie obchodzi. Najmniej zaś obchodzi naszych bliskich. Oni oczywiście, w przypadkach szczęśliwych, są tym zainteresowani, choćby przez przywiązanie albo z uprzejmości, ale owo zainteresowanie chcą wyrażać na swoich warunkach. O tym nie może być mowy. To jest pierwsza trudność stojąca przed autorem. Dla wielu piszących jest ona nie do pokonania. Nie mam tu na myśli rzecz jasna tych autorów, którzy od pierwszej swojej książki poszli na służbę, ale autorów piszących z woli Bożej. Kolejna jest taka, że po napisaniu książki w życiu autora nie zmienia się nic. Nawet po napisaniu kilku książek nic się nie zmienia, no chyba, że jest on człowiekiem wynajętym do robienia grubej propagandy. Wtedy się zmienia, zwykle na gorsze, ale to się akurat okazuje na końcu. Jeśli ktoś zwróci uwagę na książkę, do której autor jest silnie przywiązany, zwykle uczyni to w taki sposób, że z miejsce zdewastuje wszystkie delikatne myśli i uczucia autora z tą książką związane. Jeśli książka wywoła entuzjazm, nie będzie on realizowany takimi sposobami, o jakich myślał autor siedząc na kanapie. Dlaczego tak? Pora na ujawnienie kolejnej pokusy, która dotyczy w równym stopniu autorów jak i czytelników. Daje się ona streścić w zdaniu – jak to czytam, to jakbym czytał o sobie. To jest, dla ludzi o słabych umysłach i standardowych przyzwyczajeniach, pułapka w którą zawsze wpadną. Nie ma w świecie prawdziwym, a mam w tym momencie na myśli świat duchowy, czegoś takiego – jakbym czytał o sobie. Zawsze czytamy o innych i im bardziej zaskakującą będzie ta różnica, którą podkreśla książka tym lepiej. Całe bowiem życie duchowe i materialne, a także myśli, są na zewnątrz, w sferze wymiany. To co mamy w środku, bywa często li tylko pokusą, umiejętnie stymulowaną. Każda więc myśl, każdy tekst, koncepcja i musi być wyciągnięta i przedyskutowana, a także rozmontowana na części, jeśli taka jest potrzeba. Życie zaś duchowe, o którym się tyle opowiada, to życie w komunikacji. Ja wiem, że są zakony, w których się milczy, wiem to wszystko, ale to milczenie także jest komunikacją, a poza tym towarzyszy mu jeszcze jakaś aktywność -praca, modlitwa. Oczekiwanie, że z siedzenia na kanapie i snucia koncepcji, lepszych lub gorszych urodzi się coś wartościowego jest błędne. Oczekiwanie, że ktokolwiek doceni wypielęgnowane poprzez długie rozmyślanie zdanie czy cały akapit, jest objawem obłąkania. Jeśli mamy w głowie coś ciekawego, trzeba to pokazać natychmiast, bo tylko wtedy okaże się czy to jest ciekawe czy nie. Takie rzeczy jednak – ocena i reakcja – nie występują same z siebie. Musi być do tego odpowiednia przestrzeń, w której panują zasady i okoliczności sprzyjające interesującej nas tutaj komunikacji. Tą przestrzenią nie są media, nie jest nią także nasza codzienność, w której wykonujemy różne obowiązki, bez możliwości zwolnienia się z nich. No, ale czasem uda się taką przestrzeń stworzyć. Tak jak tutaj na przykład. Utrzymanie jej kosztuje mnie dużo, ale jakoś daję radę. I cieszy mnie obecność innych autorów w tej przestrzeni. Chciałem jednak powiedzieć jedno – my tu, nie kreujemy produktu, nie kreujemy też autorów, jeśli ktoś tak myśli, to zapewne oszalał, my tutaj kreujemy koniunktury. W dodatku ważne koniunktury, takie które tworzą przestrzeń gdzie można ze spokojem i bez lęku wymieniać myśli, które ukrywa się gdzie indziej. Chciałbym, żeby wszyscy to zrozumieli i docenili wagę tej jakości. Wszystkiego bowiem może zabraknąć. Czasami w dość nieoczekiwanych momentach.
Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl
tagi: książki propaganda komunikacja biblia
![]() |
gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 09:50 |
Komentarze:
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 10:38 |
Przeciw dyktaturze hałasu.
Do tego musi być przestrzeń
.
![]() |
cbrengland @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 10:43 |
To nie jest łatwo właśnie z tymi przestrzeniami, a zwłaszcza, gdy ma się codzienność teraz już zupełnie obcą za oknem. Bo tak to dla mnie już teraz jest. Ale też codzienność w PRL-u byla dla mnie obcą i praktycznie ja w tamtym czasie już byłem na emigracji. Wydawało się, że wyjeżdżając z Polski, będzie normalniej. Jaką żesz to się okazało ułudą. I jasnym jest, że nie można się "wyłączyć" z życia, bo się nie da. Chyba że dotknie nas Palec Boży i zamieszkamy w klasztorze. Ale właśnie Pismo Święte dobrze mieć stale pod ręką.
![]() |
gabriel-maciejewski @blekott 20 stycznia 2019 10:49 |
20 stycznia 2019 10:52 |
Ty już odpoczywasz, pozostań tam gdzie jesteś
![]() |
gabriel-maciejewski @cbrengland 20 stycznia 2019 10:43 |
20 stycznia 2019 10:52 |
No nie jest łatwo
![]() |
gabriel-maciejewski @Maryla-Sztajer 20 stycznia 2019 10:38 |
20 stycznia 2019 10:53 |
To nie jest dyktatura hałasu, raczej syreniego śpiewu
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski 20 stycznia 2019 10:53 |
20 stycznia 2019 11:09 |
Z punktu widzenia fizyka syreni śpiew to też szkodliwy dźwięk.
No ale musimy nastawić uszy by usłyszeć ważny przekaz.
Wiesz ze przestrzeni idealnej nie ma w świecie materialnym. Więc owszem, istotny przekaz musi być krótki
.
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 11:32 |
Piszesz o pokusach czekających na kandydata na pisarza.
Jest tak ze istniejącą już literatura była i jest pokusą dla czytelnika. Gdy byłam odpowiedzialna za duże wtedy zakupy książek do biblioteki słyszałam zarzut że tam jest zbyt wysoki procent książek popularnonaukowy w stosunku do powieści. .
W PRL było to jakoś wyznaczone.
Druga sprawa to biografie, wspomnienia, listy itd.. Starsi ludzie czytali prawie wyłącznie ten rodzaj.
Jako starszy człowiek widzę ze już też tak mam
.
![]() |
bolek @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 13:07 |
"nie ma jeszcze w Kościele księdza charyzmatyka, który postuluje wycofanie papierowych Biblii z obiegu i zastąpienie ich elektronicznymi"
Jest. Nazywa się ks. Stryczek i jest fanem elektronicznych nośników tekstów. Twierdzi, że to przez jego alergię, chyba na kurz ;-)
![]() |
maria-ciszewska @Maryla-Sztajer 20 stycznia 2019 11:32 |
20 stycznia 2019 13:33 |
Potwierdzam, z wiekiem tracę zainteresowanie fabułą. Tylko wspomnienia i Baśnie.
![]() |
Zbigniew @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 13:34 |
"[...] Aż się dziwię, ze zły jeszcze na to nie wpadł i nie ma jeszcze w Kościele księdza charyzmatyka, który postuluje wycofanie papierowych Biblii z obiegu i zastąpienie ich elektronicznymi.[...]" , tak się składa, że byłem na rekolekcjach, które prowadził ksiądz charyzmatyk, jego wskazania - Biblia tylko papierowa, przecież nie będziecie całować ekranu monitora.
![]() |
maria-ciszewska @bolek 20 stycznia 2019 13:07 |
20 stycznia 2019 13:34 |
A na wodę święconą?
![]() |
bolek @maria-ciszewska 20 stycznia 2019 13:34 |
20 stycznia 2019 13:38 |
O wodzie święconej nic nie mówił, ale "nauka" idzie do przodu ;-)
![]() |
Maryla-Sztajer @maria-ciszewska 20 stycznia 2019 13:33 |
20 stycznia 2019 13:46 |
Bo to najlepsze. .mnie okropnie żal ze tylu rzeczy już nie przeczytam. Ale. ..jeszcze trochę przede mną
.
![]() |
Maryla-Sztajer @bolek 20 stycznia 2019 13:38 |
20 stycznia 2019 13:47 |
Jest oferta Hostii dla alergików. Serio.
.
![]() |
maria-ciszewska @Maryla-Sztajer 20 stycznia 2019 13:46 |
20 stycznia 2019 14:14 |
Ja czasami chciałabym odświeżyć, zweryfikować lektury z młodości, ale szkoda mi czasu. A jeżeli czegoś żaluję, to tego, że swoją wiedzą nie potrafię się podzielić. Zwłaszcza z dziećmi. Poza tym - wiadomo, wsiej wodki nie pierep'iosz :)
![]() |
Maryla-Sztajer @maria-ciszewska 20 stycznia 2019 14:14 |
20 stycznia 2019 14:24 |
W zasadzie nie chcę wracać do tamtych lektur. One były etapem który minął. Przydały się np w poprzednich latach , gdy Gabriel hurtem rozprawiał się z różnymi oszukanczymi autorami. Czytałam np lektury wcześniej niż kazano w szkole. .gdzieś na swoim blogu opowiadałam, że potem były wojny z nauczycielką o moje wnioski inne niż nakazano :))
.
![]() |
maria-ciszewska @Maryla-Sztajer 20 stycznia 2019 13:46 |
20 stycznia 2019 14:24 |
Zresztą, wyzbądźmy się żalu, przecież w niebie otrzymamy ogromne możliwości poznania; tymczasem radujmy się lekturami, które zdołamy ogarnąć :)
![]() |
Grzeralts @przemsa 20 stycznia 2019 14:49 |
20 stycznia 2019 15:55 |
Ale jest jeszcze mnóstwo staroci, których nie przeczytaliśmy.
![]() |
Globalny @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 16:45 |
Gospodarza się pewnie pokusy nie imają, bo i kiedy tu siedzieć na kanapie? Wzywa św. Stanisław Biskup i św. Andrzej Bobola - a przecież jako Święci potrafią być bliscy, choć niby daleko.
![]() |
Paris @Zbigniew 20 stycznia 2019 13:34 |
20 stycznia 2019 17:15 |
O tym samym pomyslalam...
... parenascie lat temu ksiadz bedacy u mnie po koledzie, zapytal czy czytam Pismo Swiete odpowiedzialam zgodnie z prawda, ze nie... ze probowalam, ale nic kompletnie nie rozumiem z tego co czytam... wiec, powiedzial, zebym zawsze przed czytaniem krotko sie pomodlila, zrobila znak krzyza na czole, ustach i sercu, i ucalowala PS...
... i to "zadzialalo"... nie wszystko zrozumialam, bo lepiej lub gorzej ustawialam tamte wydarzenia w czasie, ale moje czytanie stalo sie ciekawsze, a czasami wrecz pasjonujace... po prostu chcialo mi sie czytac i nie bylo ciezarem... nie wyobrazam sobie czytac PS z monitora.
|
KOSSOBOR @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 19:10 |
Z tą rodziną...
Anegdota prawdziwa. Mąż, umówiony w sprawach zawodowych, odwiedził on time znanego, słynnego architekta, profesora Z.. Duże, stare, wrocławskie mieszkanie. Panie poprosiły, by poczekał jeszcze trochę, bo: "Profesor pracuje". Chodziły przy tym na paluszkach, przykładając palce do ust w geście "cisza".
Latami to z serdecznym i bezradnym westchnieniem wspominaliśmy, gdy życie domowe kotłowało się wokół nas. A oboje byliśmy artystami.
Druga anegdota prawdziwa. Napisałam spory artykuł o życiu w Gdańsku po wojnie - tak, jak to wówczas widziały dzieci. Pomyślałam sobie, że zrobię Rodzinie surprizę sympatyczną i całkowicie nieoczekiwaną. Gdy listonosz przyniósł honorarium z redakcji pisma /tak, były takie czasy w latach 80-tych :)/ i Mama otworzyła mu drzwi, stwierdziła, że to z pewnością jakaś pomyłka i nie odebrała pieniędzy. Po kilku dniach zadzwonił redaktor naczelny wielce zdziwiony :) Pojęcia nie miałam, ja się wytłumaczyć.
Tak że ten... :)))
![]() |
JK @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 21:08 |
Jeszcze nie doczytałem do końca, ale z tą biblią elektroniczną to już zły na to wpadł, ale mu nie wyszło. Parę lat temu episkopat Nowej Zelandii zastanawiał się czy nie zastąpić ksiąg liturgicznych tabletami czy innym rodzajem tekstu w formie elektronicznej. Przypomnieli sobie jednak, że Chrześcijaństwo należy do tzw. religii księgi.
Pewnie jest ktoś bieglejszy w wyjaśnieniu zagadnienia "religii księgi".
![]() |
Trzy-Krainy @gabriel-maciejewski |
20 stycznia 2019 22:30 |
Do JK 21:08:
https://opoka.org.pl/biblioteka/I/IR/religia_ksiegi.html
https://www.edycja.pl/dzien_panski/id/733/part/3?zenid=5e3d29bb86bff07c860ecca0919e977d
"Odwieczne Słowo, które wyraża się w stworzeniu
i przemawia w dziejach zbawienia, stało się
w Chrystusie człowiekiem, « zrodzonym z Niewiasty » (por. Ga 4, 4). Słowo nie wyraża
się tu przede wszystkim w sposób dyskursywny,
poprzez pojęcia lub reguły. Obcujemy tutaj
z osobą samego Jezusa. Jego jedyna i szczególna historia jest ostatecznym słowem, jakie
Bóg kieruje do ludzkości. W tej perspektywie
można zrozumieć, dlaczego « u początku bycia
chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy
jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie
z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu
nową perspektywę, a tym samym decydujące
ukierunkowanie ». Ponawianie tego spotkania
oraz odnawianie tej świadomości budzi w sercach
wierzących zachwyt nad Bożym zamysłem,
którego nigdy nie mogłyby zrodzić zdolności
umysłowe i wyobraźnia człowieka. Jest to nowość
niesłychana i po ludzku niewyobrażalna: « Słowo
stało się ciałem i zamieszkało wśród nas »
(J 1, 14 a). Nie jest to fi gura retoryczna, lecz żywe
doświadczenie! Opowiada o nim św. Jan, naoczny
świadek: « oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką
Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i
prawdy » (J 1, 14 b). Wiara apostolska zaświadcza,
że odwieczne Słowo stało się jednym z nas. Słowo
Boże naprawdę wyraża się ludzkimi słowami."
(Verbum Domini 11)
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
21 stycznia 2019 13:26 |
Jakbym czytał o sobie. No dobra, przeczytam jeszcze ze dwa razy, może coś mi się przewidziało.
"Chciałem jednak powiedzieć jedno – my tu, nie kreujemy produktu, nie kreujemy też autorów, jeśli ktoś tak myśli, to zapewne oszalał, my tutaj kreujemy koniunktury. W dodatku ważne koniunktury, takie które tworzą przestrzeń gdzie można ze spokojem i bez lęku wymieniać myśli, które ukrywa się gdzie indziej. Chciałbym, żeby wszyscy to zrozumieli i docenili wagę tej jakości. Wszystkiego bowiem może zabraknąć. Czasami w dość nieoczekiwanych momentach."
Super. Oczywiście z wyjątkiem dwu ostatnich zdań.
![]() |
jestnadzieja @maria-ciszewska 20 stycznia 2019 13:33 |
21 stycznia 2019 13:37 |
U mnie "uwiad starczy" zaczal sie gdzies okolo czterdziestki:)