-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O Węgrach i naszej przewadze nad nimi

Jeszcze przed wakacjami wysłałem do Budapesztu list, skierowany na ręce profesora Pala Fodora, a dotyczący naszego komiksu „Święte królestwo”. Wysłałem też, rzecz jasna sam komiks w wersji angielskiej. Odpowiedź długo nie nadchodziła, ale wreszcie przyszła oto ona:

 

Szanowny Panie Maciejewski,

Z wielką przyjemnością potwierdzam otrzymanie pocztą pańskiej pracy, co było dla mnie wielką niespodzianką! (Niestety przesyłka dotarła do mnie z pewnym opóźnieniem w związku z letnimi wakacjami w Centrum Badań /Research Center/). Czuję się uhonorowany Pańskim listem i książką.

Jestem ogromnie wdzięczny Panu i Tomaszowi Bereźnickiemu, że zaangażowaliście się

z takim oddaniem w historię Węgier i w tak kreatywnej formie.

Jako dyrektor naczelny Centrum Badań Humanistycznych Węgierskiej Akademii Nauk

w imieniu moich kolegów gorąco dziękuję Panu za tę innowacyjną inicjatywę.

Prawdę mówiąc, wygląda na to, że podjął Pan pracę, która powinna być naszym dziełem;

na przestrzeni naszych dziejów, my Węgrzy, nigdy właściwie nie byliśmy w stanie sprostać naszym interesom i wartościom, ani zaprezentować się mądrze i pozytywnie.

Pokazał nam Pan dobry przykład, który jest wart naśladowania.

Poważnie rozważam jak mógłbym spopularyzować Wasz komiks, który przewyższa konwencjonalne narracje. To nie przypadek, że wersja polska została wyprzedana.

 

Szanowny Panie Maciejewski,

Pragnę ponownie wyrazić moją wdzięczność i proszę też o przekazanie moich najgorętszych podziękowań Pańskiemu współautorowi za Panów pracę i za obdarowanie mnie Panów albumem.

 

Z serdecznymi pozdrowieniami,

 

Pal Fodor

 

Jak się domyślacie list ten ucieszył mnie bardzo, nie wierzę oczywiście w to, że profesor Fodor zrobi cokolwiek w sprawie popularyzacji naszego komiksu, ale wiem, że stanie się tak nie z powodu jego złej woli. Popularyzacja tej pracy w okolicznościach w jakich znajdują się Węgrzy i w jakich my się znajdujemy nie jest po prostu możliwa. Cieszę się jednak, że album został doceniony i trafił we właściwe ręce, mam nadzieję, że obejrzą go jacyś zdolni, węgierscy studenci i stanie się od dla nich inspiracją do tworzenia własnych dzieł. List ten jest dla mnie ważny także z tego powodu, że Węgrzy są raczej ludźmi powściągliwymi i nie okazują przesadnych emocji. Jeśli więc ktoś z nich pisze: Prawdę mówiąc, wygląda na to, że podjął Pan pracę, która powinna być naszym dziełem, to ho, ho, ho, a może nawet jeszcze trochę.

Teraz pora wyjaśnić dlaczego ten album mimo polityki Trójmorza i innych cennych inicjatyw politycznych nie zostanie spopularyzowany. Zacznę od Węgrów i ich postawy tak powściągliwie opisanej tu przez profesora Fodora. Kim są Węgrzy? To jest hermetyczna korporacja, zamknięta na ścisło jak słoik z musztardą, swoim niezrozumiałym dla nikogo językiem. W środku słoika panują okoliczności niejasne dla postronnych obserwatorów i zapadają decyzje, które na ludziach nie rozumiejących zasad rządzących słoikiem, robią dziwne wrażenie. Węgrzy są zdyscyplinowani, pracowici, posłuszni rozkazom i szanują hierarchię. Ta zaś jest sztywna i nikt nie przewiduje w niej zmian. Jeśli tak – zdziwi się ktoś – dlaczego nie opanowali jeszcze kluczowych obszarów gospodarki w środkowej Europie? Dlaczego nie zdominowali jednej choćby branży? Myślę, że oni po prostu nie wiedzą po co mieliby to robić, to sprawa pierwsza, a druga to przywiązanie Węgrów do ziemi. Oni już od dawna nie są nomadami, a to o czym marzą jest tak samo proste, jak w okolicznościach nam danych niewykonalne – chodzi o zakwestionowanie traktatu z Trianon. To jest cel polityki węgierskiej i on jest czasem artykułowany, ale zaraz jest też negowany. Nie można sobie wyobrazić (chyba), by tak zwani poważni Węgrzy gadali coś o zmianach granic. Widzimy tu więc pewne rozdwojenie. Mamy więc następujące czynniki decydujące o tym, dlaczego promocja Węgier jest tak samo beznadziejna jak promocja Polski: brak celu, ukryte marzenia, nie nadające się do realizacji, hierarchię kontrolującą budżety oraz pomysły i lęk przed ujawnieniem tego co i tak wszyscy wiedzą. Nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek na Węgrzech wydałby choć forinta na taki projekt jak Święte królestwo. Nie ma mowy, bo zbyt wiele czynników byłoby przeciw. Album jest jawnie antyniemiecki, porusza kwestie gospodarcze i łączy je ze współczesnością, a tym samym może zaburzać delikatne zależności hierarchiczne. Bóg jeden wie, kto mógłby się dziś na Węgrzech utożsamić z Georgiem Hohenzollernem. Poza tym nie ma narzędzi promocyjnych, które by mogły taki album spopularyzować. Teraz dochodzimy do rzeczy najistotniejszej. Klinika języka jest jedynym wydawnictwem, które traktuje poważnie historię Europy Środkowej, czyli tego całego Trójmorza. Jedynym powiadam, bo ja tu decyduje i wiem, że tylko poprzez podniesienie poziomu artystycznego wydawnictw można uzyskać efekt właściwy. Dziś jednak cała promocja idzie w tym kierunku, by maksymalnie zaniżyć poziom, stworzyć target złożony z półpijanych proli i im coś sprzedawać. Coś, co zostanie wyprodukowane za pięć groszy, bo resztę się ukradnie. Niech mi nikt nie próbuje wmawiać, że na Węgrzech jest inaczej, bo to co powyżej dotyczy oczywiście Polski. Jeśli zaś tak jest, jeśli promocja projektów politycznych i naszej wersji przeszłości jest traktowana w ten sposób, to również same te projekty są nic nie warte. Są tak poważne i znaczące jak wąsy Świrskiego. Nie więcej.

To nie koniec. To czym dziś się ekscytują ludzie jeśli idzie o tę – zaraz chyba zwomituję – całą promocję historii, to technologia, oraz prosty przekaz. Jeśli nie wierzycie, obejrzyjcie film, który wypuścił ostatnio IPN. To jest coś przerażającego. Nędza, powtórka z rozrywki i utrwalanie kłamliwej narracji dla idiotów. Czym zaś ludzie powinni się ekscytować? Kunsztem artystów proszę Państwa. Tylko poprzez wypromowanie artystów można wypromować przekaz taki jak chcemy. Wiedzą o tym doskonale tamci i dlatego lansują do upadłego tego całego Sasnala. Czy po tak zwanej „naszej” stronie ktoś promuje jakichś artystów? Tak, tych co posługują się technologią i prostym przekazem – Bagińskiego i Wencla. Czy wobec tego są to artyści? Gówno prawda, to są propagandyści lansujący nowinki i tępotę. Ja to jeszcze raz powtórzę, bo pisałem o tym wielokrotnie – tak zwany impresjonizm to promocja Francji na rynku amerykańskim. Promocja przemyślna, celowa, głęboka i piękna. Promocja, która dokonała się nie za pomocą obrazów, nie za pomocą techniki, ale poprzez nazwiska. I jej siłę odczuwamy do dzisiaj. Ktoś powie, że właśnie w podobny sposób promuje się Sasnala. Porównajcie go z Monetem i przekonacie się, że nie w ten sam sposób. Nawet jeśli mamy jakieś zastrzeżenia do dziewiętnastowiecznego malarstwa, to trudno ludzi takich jak Renoir podejrzewać o wyrachowanie. To jest bezwzględny i wielki autentyzm. Dziś próbuje się jedynie naśladować tamten sukces, ale to nie działa tak prosto, bo nie ma w tym prawdy. Prawdą zaś jest to za co gotowi jesteśmy umrzeć. No więc ja gotów jestem umrzeć za swoje produkty. Tylko co zresztą? Tą, która kroi budżety i lansuje się w mediach? Czy oni będą umierać za Trójmorze?

Powiem teraz o naszej przewadze nad Węgrami. Oni, ponieważ są organizacją hierarchiczną i rozbudowaną w górę i w dół, a także czynną na małym w sumie obszarze, nigdy nie zrobią tego co możemy zrobić my. Ja się mogę spotkać z rysownikami i powiedzieć, że będziemy robić coś co ja uważam za słuszne. Następnie wynegocjujemy cenę w drukarni i to po prostu wydamy. Potem zaś jeszcze sprzedamy, bo przecież nikt nie zamknie rynku. Rynek można tylko zalać darmochą i taniochą, co się też stanie w nadchodzących latach i z czego się pewnie nie podniesiemy. Sprzedając nasze albumy i książki, trochę zarobimy, a nagrodą naszą będzie uznanie ludzi takich jak profesor Pal Fodor. I to nam naprawdę wystarczy. Resztę możecie sobie zabrać.

 

Teraz ogłoszenia.

Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2



tagi: rynek  węgry  promocja  komiks  święte królestwo 

gabriel-maciejewski
16 września 2017 09:33
10     1514    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
16 września 2017 09:52

Ich natomiast przewaga nad nami jest taka, że gdybyś wysłał cokolwiek do Dyrektora Centrum Badań Humanistycznych Polskiej AKademii Nauk, on by Twoj list w pierwszej kolejności wyrzucił do kosza i natychmiast o nim zapomniał.
zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @krzysztof-osiejuk 16 września 2017 09:52
16 września 2017 09:54

Święta prawda, tak by było. Potem zadzwoniłby do Świrskiego, żeby z nim porozmawiać o obronie godności Polaków. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @krzysztof-osiejuk 16 września 2017 09:52
16 września 2017 10:25

Bo my wszystko robimy inaczej. Patrzymy jak robią sąsiedzi, a potem kradniemy przepis, ale robimy inaczej. Jeśli się da, to dokładnie na odwrót, jeśli nie to po prostu cokolwiek modyfikujemy. 

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski 16 września 2017 09:54
16 września 2017 10:30

Może zamiast żartować ze Świrskiego,  lepiej nam by bylo sprawdzić,  czy to nie on sam jest już tym dyrektorem w PAN-ie. W końcu po coś sobie te wąsiki podkręcił .

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
16 września 2017 16:57

Dobrze, że odpisał. Może, mimo wszystko coś oprócz listownej odpowiedzi z tego będzie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
16 września 2017 17:54

„Jeśli więc ktoś z nich pisze: Prawdę mówiąc, wygląda na to, że podjął Pan pracę, która powinna być naszym dziełem,” to jest to ho… ho…  ho… honoris causa. Ani mniej ani więcej. Przepraszam że się jąkam, ale się dzisiaj nieco przepracowałem.  

Ćwierć wieku temu uświadomił mnie pewien Węgier, o imieniu które przypominało brzmieniem Georga, ale to nie był Jerzy, raczej coś jakby Giorgi, ale nie całkiem, starszy ode mnie przebywający na stypendium w Stanach, uświadomił mnie na temat Trianonu i Transylwanii. Szczęka mi wtedy opadła.

Ale w zasadzie czemu? Bo niby propaganda nawet podziemna lansowała polską miłość do utraty Kresów? Bo Węgrzy nie dostali na osłodę Słowacji albo Słowenii? Bo byłem szczawiem tak samo jak wszyscy ogłupiony propagandą „polskiej miłości do ludzkości”.

No … i teraz możemy sobie zrobić konkurs na dowcip co to jest „miłość po polsku”. A może lepiej nie, bo jeszcze jak zaczniemy czynić jakieś poetyckie aluzje do poufnych rozmów z kasztanką, to mnie weźmie deprecha. Pogoda dzisiaj do bani.

Przecież nasze Kresy to jest to samo. Takie same proporcje, w przybliżeniu. Trzy czwarte kraju odcięte, u nich bez znieczulenia i bez ziem z odzysku na osłodę.

Ziemie z odzysku?! Miłość „po polsku” do utraty Kresów?! Jak się zastanowić to ja pierniczę … ! Sobieski z Paskiem i z Woyniłłowiczem mało że przewracają się w grobie! Szablami trzaskają i zaciskają bezsilne, kościste dłonie! ... Przynajmniej mogliby wytarzać w tej czyśćcowej smole Zygmunta Starego z synalkiem.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @krzysztof-osiejuk 16 września 2017 09:52
16 września 2017 17:56

Wyrzucił owszem, ale zapomniał raczej nie. Wręcz przeciwnie. Zadzwoniłby do tego co wiadomo i zapytał, się kto to jest ten Maciej Gabrielewski, czy jak mu tam.

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
16 września 2017 19:20

" list, skierowany na ręce profesora Pala Fodora "

Może jednak coś z tego będzie... tak tak wiem, ale dajmy Panu Profesorowi szansę ;-)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @bolek 16 września 2017 19:20
16 września 2017 19:54

Wygląda w porządku, może ma też jakąś moc, zobaczymy.

zaloguj się by móc komentować

Cierpliwa2 @gabriel-maciejewski
17 września 2017 01:31

witam, o ile Pan zagląda tutaj do PW, to napisałam do Pana  o ważnej sprawie dotyczącej targow książki.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować