O talmudycznej sprawiedliwości przed którą klękają imperia
...a także o władzy nad przeszłością. Tak powinna brzmieć druga część tego tytułu, ale jak wiemy tytuły nie mogą być zbyt rozwlekłe. Kolega przysłał mi kiedyś zajawkę szwedzkiego filmu „Templariusz”, który zaczyna się od sceny pościgu. Grupa mężczyzn w orientalnych strojach pędzi konno po plaży, a grupa innych mężczyzn ich ściga. Nagle pomiędzy obydwoma grupami zjawia się rycerz z czerwonym, ośmioramiennym krzyżem na piersi i robi, sam jeden, porządek ze ścigającymi. Kolega mój, z którym często rozmawiałem o podprogowych komunikatach zawartych w filmach historycznych powiedział tak – wiesz, ten co uciekał to Saladyn, ale powiem ci, że w tym filmie nie ma żadnych aluzji do współczesności. Jest naprawdę dobry. Ja na to – Kuba, Szwed ratuje życie Kurdowi, a ty mówisz, że tam nie ma aluzji do współczesności? I nie obejrzałem tego filmu. Wczoraj za to obejrzałem inny. Zwykle po dziecinnemu utożsamiam się z bohaterami filmów, przeważnie z takimi, którzy nie mają ani jednej ze mną wspólnej cechy. Tym razem utożsamiłem się aż z dwoma. Jeden powiedział – nigdy nie słucham. A o drugim powiedziano – nie potrafi utrzymać porządku w papierach, nie zna języków, bierze się za handel, na którym też się nie zna, a poza tym to cham. Ten pierwszy to Herkules Poirot, a ten drugi to ofiara, człowiek grany przez Johnny Deppa, zamordowany w Orient Expresie.
Początek filmu jest jeszcze lepszy niż ten z uciekającym Saladynem. Oto przed ścianą płaczu w Jerozolimie Herkules Poirot przeprowadza śledztwo. Mamy rok 1934 i w mieście wybuchają zamieszki na tle religijnym. Poszło o spór dotyczący handlu na targowisku, mieli go rozstrzygnąć rabin, ksiądz i immam. Spotkali się w tym celu w Bazylice Grobu Świętego (akcja pędziła szybciej niż Orient Express więc mogłem coś pokręcić), a po ich spotkaniu zniknęły stamtąd różne precjoza i cenny obraz. Przedstawienie, które daje nam pan Poirot jest naprawdę znakomite, wszyscy bowiem wiemy, że jest on kwintesencją doskonałości i perfekcji. Jest zawsze czysty, poukładany, ma różne szajby związane z porządkiem i nie lubi wsi. Miasto i cywilizacja to jego żywioły. Wiemy też, że jest Belgiem. Przed ścianą płaczu zaś, stawia wobec tłumu trzech duchownych i rozstrzyga kto jest winny zamieszek religijnych w świętym mieście Jeruzalem w roku 1934. Nigdy byście nie zgadli kto. Szef miejscowego posterunku policji - brytyjskiego posterunku policji! Zostaje on natychmiast ujęty i odprowadzony nie wiadomo gdzie. Tłum wiwatuje, a nasz bohater, któremu przydzielają do towarzystwa brytyjskiego oficera, ma ruszyć w drogę do Europy. - Mam pana eskortować mówi oficer. - Nic z tego – odpowiada detektyw – musimy się pożegnać. I rzeczywiście się żegnają. Poirot poprzez swojego znajomego, spotkanego przypadkowo w tureckiej herbaciarni, która jest jednocześnie hotelem na godziny, usiłuje załatwić sobie miejsce w Orient Expresie i dojechać tym pociągiem do Londynu.
Ten znajomy jest wart uwagi, albowiem biega on po mieście w towarzystwie żydowskiej prostytutki o urodzie – jakby to napisał Urke Nachalnik – niewolnicy z czasów biblijnych i takimż spojrzeniu. Usiłuje gdzieś skonsumować tę znajomość i wpada na Herkulesa Poirot, Belga, który właśnie zdemaskował nieczyste zagrania imperialnych urzędników, okradających lokalsów i hańbiących w ten sposób mundur i Koronę. Nie dość tego, temu Belgowi oficerowie Foreign Office proponują eskortę i podwózkę przez pół Europy. Czy ktoś coś z tego rozumie? Oczywiście, przecież Herkules Poirot to najlepszy detektyw świata, lepszy niż ten cały Sherlock Holmes. No, ale ma jedną wadę – jest Belgiem. To nie jest wada. To jest konieczność dziejowa i wszyscy wielbiciele Agaty oraz kręconych na podstawie jej prozy filmów powinni to wreszcie zrozumieć. Tak jak koniecznością dziejową było zdemaskowanie nieuczciwych urzędników okradających Bazylikę Grobu Świętego i napuszczających na siebie żydów, chrześcijan i muzułmanów. To było nieuczciwe i hańbiące, a Korona nie może się przecież hańbić. Poza tym każdą porażkę trzeba jakoś wytłumaczyć, a winny musi być wskazany wyraźnie. Powiem więcej – porażki trzeba tłumaczyć stale i do tego między innymi służą takie filmy jak ten obejrzany przeze mnie wczoraj.
Nie ma czegoś takiego jak Belgia i Belgowie. To jest obszar stworzony po to, by Korona miała przyczółek na kontynencie, na tyle skłócony wewnętrznie, żeby dało się go zdetonować w każdej chwili i narobić przez to kłopotu Niemcom i Francuzom. Herkules Poirot, o ile pamiętam, bo nigdy nie przeczytałem ani jednej książki Agaty, jest byłym już szefem belgijskich służb specjalnych. Dobry Boże – belgijskie służby specjalnie nie są bardziej autentyczne niż belgijskie gofry sprzedawane na ulicach Nowego Jorku. Może i są to gofry, ale z całą pewnością nie belgijskie. Zostawmy politykę, przejdźmy do perfekcji. Ona mnie męczy. Jestem zaprzeczeniem perfekcji i nie dążę do doskonałości. Nie mam obsesji na punkcie czystości, przeciwnie jestem znanym bałaganiarzem, często wychodzę z domu nieogolony. Nie wiem więc dlaczego tym razem utożsamiłem się z Herkulesem Poirot, a nie na przykład z przystojnym, francuskim konduktorem. Ana, już wiem, przez te słowa – nigdy nie słucham. I przez inne jeszcze – męczy mnie kurtuazja poprzedzająca rozmowę o interesach. To wystarczyło. Poza tym nie mam nic wspólnego z Herkulesem, a słowo „stosowność” rozumiem tylko w ograniczonych zakresach. Co innego Johnny Deep, który zostaje zamordowany. To jest człowiek z natury niepoukładany i trudno się domyślić dlaczego znalazł się w Orient Expresie składającym się z czterech tylko wagonów i lokomotywy. W gawędę o tym, że właśnie zajął się handlem antykami nie wierzy chyba nawet on sam. No, ale taki kit sprzedaje nasz Johnny belgijskiemu detektywowi. My zaś widzimy, że Johnny może być co najwyżej handlarzem żywym towarem, który ocenia od razu i bez pudła. Perskie dywany i orientalne meble nudzą go i nie da się ich sprzedawać z takim przebiciem jak ładnych dziewczyn. W pociągu jednak jest kłopot z tymi dziewczynami. Mamy tam starzejącą się aktorkę, graną przez Michelle Pfeiffer, zwariowaną misjonarkę, guwernantkę mającą szmergla na punkcie geografii, rosyjską księżnę i jej pokojówkę Niemkę, a także tajemniczą bardzo żonę węgierskiego hrabiego, który wygląda jakby był opętany. Żadna z nich, z wyjątkiem może żony hrabiego i guwernantki, nie nadaje się do sprzedania. Zastanawiające jest więc co w tym pociągu robi Johnny. Tym jest to ciekawsze, że jedyna kobieta, na którą zwraca uwagę to Michelle Pfeiffer, dobrze już posunięta w latach, czego się w żaden sposób nie da ukryć. No dobrze, już przestaje, przecież nie będę tu rozwiązywał tej dętej intrygi. Co innego jest ważne. Oto w pociągu znajduje się też Murzyn, jest on w dodatku lekarzem i ukrywa swoją znajomość z guwernantką. Murzyn lekarzem w roku 1934? No dobrze, nie to jest najbardziej zaskakujące, ten Murzyn jest Brytyjczykiem. W 1934 lekarz Murzyn mógłby być może Francuzem, może Belgiem, ale raczej nie poddanym Korony. No, ale mamy go w tym filmie i jasne jest, niech potwierdzą to fani Agaty, że postać ta nie ma nic wspólnego z książką. Prócz tego Murzyna są tam inni mężczyźni: starzejący się kamerdyner, asystent Johnny’go, który mówi o nim – to cham, rzekomy austriacki profesor, węgierski hrabia, konduktor – jeden na cały pociąg, no i rezydent, który jest znajomym Herkulesa i bliskim krewnym właściciela linii Orient Express, ten od żydowskiej prostytutki. Jego zadanie jest ważne w całej narracji, ma ów człowiek – w tym całkowicie dętym dziele – stworzyć tak zwaną atmosferę. Przewraca więc oczami i mizdrzy się do wszystkich pań, nie robi jednak nic niestosownego, albowiem ma hamulec w postaci Herkulesa. Obaj tworzą zespół, przywiedziony do przytomności przez niezwykłe zdarzenia nieodpowiedzialny młodzieniec i starzejący się perfekcjonista. To jest symbol połączonego przegubowo mechanizmu, który napędzał będzie odnowioną i zawsze skuteczną machinę imperialną. Teraz mała dygresja – nie myślicie, że oni powinni mi za to płacić? Mam na myśli Londyn…
Johnny nie żyje. Leży zadźgany w swoim przedziale, a na pidżamie pełno krwi, na podłodze zaś leżą porozkładane różne poszlaki, filiżanka z niedopitą kawą, która wydziela dziwny zapach oraz wycior do fajki, czysty jak prześcieradło dziewicy przed nocą poślubną. Herkules zbiera to wszystko i zaczyna prowadzić śledztwo. Nie myślcie, że pociąg w tym czasie pędzi przez ośnieżone Karpaty, o nie...Szalejąca nad górami zimowa burza spowodowała, że ze stoku obsunęła się lawina i wyrzuciła lokomotywę z torów tuż przed tunelem. Sytuacja nie jest jednak beznadzieja. Z najbliższej stacji jedzie już drezyna z ekipą odśnieżającą, która uratuje Orient Express. W czasie kiedy będą to robić Poirot zdemaskuje mordercę.
Oszczędzę Wam tej beznadziejnej historii. Chodzi o to, że dawno temu porwano słodką córeczkę pułkownika Armstronga. Porywacz zażądał okupu, ale potem znaleziono to dziecko martwe. Matka, która była w ciąży z drugim dzieckiem poroniła i zmarła, ojciec zaś popełnił samobójstwo w sali projekcyjnej gdzie wyświetlał filmy, w których widać całą jego, szczęśliwą rodzinę. Macie rację to Johnny porwał to dziecko i potem zabił. Słusznie mu się więc należało. Wszyscy zaś pasażerowie, łącznie z konduktorem, są ludźmi zamieszanymi jakoś w tę sprawę. Rosyjska księżna była matką chrzestną porwanej dziewczynki. Asystent Johnny’ego to syn prokuratora, którego zmuszono do oskarżenia niewinnej, francuskiej guwernantki, ta zaś popełniła samobójstwo z rozpaczy, kamerdyner to były adiutant pułkownika z czasów wojny, czarny lekarz to były podwładny, którego ów pułkownik uczynił człowiekiem finansując mu studia medyczne, rzekomy austriacki profesor, to były agent Pinkertona, który dawno temu zakochał się w tej francuskiej guwernantce, co się zabiła z rozpaczy, misjonarka, to dawna pielęgniarka zamordowanego dziecka, która ma wyrzuty sumienia, że nie upilnowała dziewczynki, a szalona żona węgierskiego arystokraty to jej siostra, która jednak zdążyła się urodzić. No to chyba już wiecie kim jest w tym filmie Michelle Pfeiffer? Oczywiście, to matka zamordowanej, która wcale nie umarła, założyła tylko blond perukę i udaje starą wariatkę podrywającą młodszych mężczyzn. Pani ta jest de domo Goldberg. Mogłem coś pokręcić, bo akcja pędziła jak Orient Express, ale z całą pewnością stwierdzić mogę, że nie była ona z domu Kowalska. W czasie tego całego śledztwa, które przeprowadza nasz belgijski perfekcjonista, przewijają się rozmaite kwestie dotyczące rasy oraz predyspozycji poszczególnych nacji. One są zdecydowanie potępione, ale kiedy zbierzemy je do kupy jasne się stanie, że tylko jedna organizacja na całym świecie odnosi się z prawdziwym szacunkiem do człowieka w jego wszystkich odmiennościach. Jest nią oczywiście Imperium Brytyjskie. Obecni w pociągu ludzie drżą przez cały czas, że kiedy Poirot wskaże mordercę, ten powędruje do jugosłowiańskiego więzienia i tam zostanie najpierw ciężko doświadczony, a potem powieszony bez sądu. Wszyscy bowiem wiedzą, jak to jest w tych okropnych, małych krajach powstałych po wielkiej wojnie, w tych krajach, gdzie nikt nie słyszał nigdy o belgijskich gofrach. Wieszają ludzi za nic i nie tolerują inności.
Jedna jest tylko organizacja przed którą Imperium czuje respekt, reprezentuje ją była już żona pułkownika Armstronga, de domo Goldberg grana przez Michelle Pfeiffer. W zdaniu tym zawiera się jedyny sens tego nieprawdopodobnego filmu. Przepraszam – jest jeszcze jeden – imperium ma władzę nad przeszłością. Po czym to poznajemy? Nie tylko po doktorze Murzynie. Kiedy Poirot wyjaśnia całą zagadkę staje przed nie byle jakim dylematem moralnym. Oni przecież mieli słuszność, zapłacili krwią za krew przelaną niewinnie, w dodatku przez kogo? Przez jakiegoś chama co nie znał języków i miał nieuporządkowane papiery. Czy taka wesz może w ogóle żyć mając taki grzech na sumieniu? Zapewne nie. I Herkules Poirot, razem ze swoim młodym przyjacielem, rezydentem firmy Orient Express, który może i lubił dziwki, ale co z tego, podejmują decyzję salomonową. Poirot wysiada na stacji Brod, otoczonej ośnieżonymi górami, a pozostającym w pociągu ludziom oznajmia, że rozumie ich ból i nie widzi w całym zdarzeniu ich winy. Szczególnie długo patrzy w oczy Michelle Pfeiffer, od razu widać, że oboje się rozumieją. Na tej stacji wynoszą też z pociągu zwłoki Johnny’ego owinięte w koc. Poirot zaś składa kłamliwe, ale słuszne w tych okolicznościach politycznych – rok 1934, zamieszki w Jerozolimie z winy Brytyjczyków – zeznania. Komu je składa? Dwóm jugosłowiańskim żandarmom. Obaj oni są czarni. Tak właśnie, na stacji Brod, gdzieś w Karpatach, witają byłego szefa belgijskich służb specjalnych dwaj jugosłowiańscy żandarmi i obaj są Murzynami. Imperium bowiem ma władzę nad przeszłością, a w filmach, szczególnie rozrywkowych nic nie jest bez znaczenia. To zaś co może się wydawać śmieszne, albo krępujące, ma swoje znaczenie i ono jest zwykle poważne. Tego jednak ludzie dążący do ustalenia prawdy ponad wszelką wątpliwość nie zrozumieją nigdy. Chcecie mi powiedzieć, że właśnie Herkules Poirot był takim człowiekiem...no właśnie nie. Przecież wtedy nie mógłbym się z nim utożsamić, bo zawsze utożsamiam się z tymi, którzy są zaprzeczeniem moich cech charakteru.
Najlepsze zaś jest to, że na stacyjce Brod, wśród ośnieżonych gór, oczekuje na Herkulesa Poirot ktoś jeszcze. Jest to oficer Foreign Office, który zabiera go samochodem z asystą czterech żołnierzy na motocyklu….no gdzie? Nie do Londynu bynajmniej, do Kairu, ponieważ właśnie dokonano zbrodni na rejsowym, pasażerskim statku kursującym po rzece Nil. Sami widzicie, że gdyby nawet coś źle poszło i ci wstrętni, czarni Jugosłowianie wywlekliby z pociągu Michelle Pfeiffer, po to, by ją powiesić wprost na peronie, był jeszcze jeden zawór bezpieczeństwa. Samochód, młody, gruby porucznik, motocykl i czterech dziarskich chłopaków. Tamci nie daliby rady, zwłaszcza, że byli czarni. Pewnie się zastanawiacie po co to wszystko, po co to całe gadanie o rasizmie. Po to, by zwalić go na innych i utrzymać hermetyczny charakter organizacji. Wśród bowiem tych, co odebrali Herkulesa z dworca, nie było ani jednego kolorowego.
To nie koniec. Kiedy Orient Expres odjechał, na ekranie pojawił się napis – reżyseria Kenneth Branagh. A niech to, pomyślałem, niezły jestem, nie wiedziałem, że czołowy królewski propagandysta wziął się za to dzieło, a tak ładnie go rozmontowałem w czasie projekcji. Potem zaś zacząłem się zastanawiać, kto też mógł grać Herkulesa Poirot. Przez całą drogę do domu się zastanawiałem, w wannie się zastanawiałem, kiedy zamykałem drzwi się zastanawiałem i w końcu doszedłem, że on mi kogoś przypomina ten Herkules Poirot. Całkiem już w nocy doznałem olśnienia – przecież on wygląda jak król Henryk V z ten nowszej wersji ekranizacji sztuki Szekspira! Tylko ma te okropne wąsy! No jasne, a kto grał Henryka V w tym filmie? Czyja kariera ruszyła wtedy niczym Orient Express przez ośnieżone góry półwyspu Bałkańskiego? No jasne….nawet bohater grany przez Johnny’ego Deppa by się wcześniej połapał...Ciekawe swoją drogą dlaczego on nie wziął pieniędzy tylko zamordował to dziecko...a może go nie zamordował, może zamordował go kto inny, a postać ta jest tylko podprogową sugestią dotyczącą mordów rytualnych rzekomo dokonywanych przez Żydów? Nie wiem nawet czy Agata umieściła ten wątek w powieści, czy pan Branagh go dołożył realizują nową edukacyjną misję wśród elit nowego Imperium. Sami musicie ocenić.
Przypominam, że książki nasze są do kupienia na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.
Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,
ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki
PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
PKOPPLPWXXX
Podaję też konto na pay palu:
Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.
Zapraszam też do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze, do Tarabuka, do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu GUFUŚ w Bielsku Białej i do sklepu HYDRO GAZ w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim.
tagi: żydzi herkules poirot imperium brytyjskie orient express
![]() |
gabriel-maciejewski |
25 listopada 2017 09:58 |
Komentarze:
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
25 listopada 2017 11:17 |
Czytałam Agatę w swoim czasie 'na okrągło' . Podobnie jak kilka innych. Nie znam ekranizacji jej powieści..a tu proszę...
.
![]() |
Czepiak1966 @gabriel-maciejewski |
25 listopada 2017 11:31 |
Piękny bryk z Agaty wzięty. Też nie przeczytałem, ani nie obejrzałem, niczego firmowanego nazwiskiem Christie. I nie zamierzam.
"Kolega mój, z którym często rozmawiałem o podprogowych komunikatach zawartych w filmach historycznych powiedział tak – wiesz, ten co uciekał to Saladyn, ale powiem ci, że w tym filmie nie ma żadnych aluzji do współczesności. Jest naprawdę dobry. Ja na to – Kuba, Szwed ratuje życie Kurdowi, a ty mówisz, że tam nie ma aluzji do współczesności?"
Ja ten film miałem okazję obejrzeć, ponieważ w stereo jest niezły, i jedyne, czego się doparzyłem w darowaniu życia Saladynowi, to piękna średniowieczna rycerskość i jakieś zalążki honorowego wychowania . Dlaczego Szwed? Ponieważ Ivanhoe nie PrzepuściłbyTakiejOkazji. Ale może coś źle zapamiętałem - bo jak to wszystko w takich filmach kręci się wokół d...
![]() |
Czepiak1966 @gabriel-maciejewski |
25 listopada 2017 11:33 |
... uwięzionej w katolickim klasztorze...
![]() |
Artur @Czepiak1966 25 listopada 2017 11:33 |
25 listopada 2017 12:08 |
"... uwięzionej w katolickim klasztorze..."
Chwalmy niebiosa! Z innych przybytków droga raczej do piekieł.
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
25 listopada 2017 19:02 |
„nie myślicie, że oni powinni mi za to płacić?”
Ależ skąd. To jest przywilej, za który powinieneś być, drogi Gospodarzu, wdzięczny. Powinno to zaowocować zadenuncjowaniem kilku polskich antysemitów.
„Na tej stacji wynoszą też z pociągu zwłoki Johnny’ego owinięte w koc”,
którego prawdziwe nazwisko, przeciwnie do Pfeifer, to Kołolsky. Mordy rytualne? Zgadza się. Być może kolejne śledztwo inspektora Poirot naprowadzi go na trop polskich antysemitów, względnie rosyjskich czarnosetnków, zależnie od potrzeby.
„Samochód, młody, gruby porucznik, motocykl i czterech dziarskich chłopaków. Tamci nie daliby rady, zwłaszcza, że byli czarni. Pewnie się zastanawiacie po co to wszystko, po co to całe gadanie o rasizmie. Po to, by zwalić go na innych i utrzymać hermetyczny charakter organizacji. Wśród bowiem tych, co odebrali Herkulesa z dworca, nie było ani jednego kolorowego.”
I to jest najlepsze. Meisterstuck.
![]() |
ainolatak @Magazynier 25 listopada 2017 19:02 |
25 listopada 2017 22:06 |
w tej następnej wersji Poirot może być nawet afroamerykaninem, albowiem po ostatnich "Siedmiu wspaniałych" tendencja wymiany białych protagonistów w remejkach przyspieszyła, no może ława sprawiedliwych będzie z hermetycznego białego świata ;)
mam jednak wrażenie, że zlecenie na nowe "Morderstwo..." w wersji hollywódzkiej było po to by przykryć ostatnią wersję z 2010 roku, w której różaniec i modlitwa na różańcu samego Poirota robią wrażenie i są wielokrotnie pokazywane, włącznie z końcową dość sceną, krytycy filmowi nie byli w stanie tego znieść, a lewacki polski film web usunął nawet tą wesję ze wszystkich, które były zrobione
![]() |
stanislaw-orda @Magazynier 25 listopada 2017 19:02 |
26 listopada 2017 02:05 |
ten Kołolsky to brzmi prawie jak Kołomylsky.
.
![]() |
eska @gabriel-maciejewski |
26 listopada 2017 18:46 |
Myślisz, że pan Branagh osobiście tym manipulował? Może...
Jednak mam wrazenie, że takie indywidualne pomysły to już przeszłość. Teraz jest rozpiska, czyli procedury i wytyczne. Bierzesz byle jaki scenariusz i sprawdzasz z rozpiską - np ma być dwóch Murzynów na 1m2, albo trzech Żydów dobrych i jeden Polak zły itp. I reżyser tylko podstawia pod schemat.
Może mu zabrakło ról dla Murzynów, to ich wsadził do jugosłowiańskiego wojska, gdzieś musiał, bo jak nie pasuje do rozpiski, to nie ma kasy na film :))