-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O szarży

Film zatytułowany „Fort Saganne” nie jest może najlepszym francuskim filmem, ale ma kilka dobrych momentów, które mi akurat wbiły się w pamięć. Jest tam na przykład taka scena, kiedy ledwo już zipiący oddział legii cudzoziemskiej prowadzony przez Gerarda Depardieu został otoczony na piaszczystym wzgórzu przez całe hordy rozjuszonych Arabów. Żołnierzy jest niewielu, w oddziale jest tylko jeden francuski oficer, reszta to zbieranina, a do tego podoficerowie, wszyscy jak jeden, są z Maghrebu. Brakuje amunicji i opatrunków. Jeden z sierżantów, najbardziej zaufany, leży ranny w brzuch, krew leci z niego jak z wieprzka, a Depardieu zasypuje mu tę ranę na brzuchu cukrem i tłumaczy, że nie ma nic innego co nadawałoby się do zatamowania krwotoku. Sierżant spokojnie czeka na śmierć, a grany przez Depardieu Saganne obmyśla co robić, żeby jakoś wywinąć się z tej ambarasującej sytuacji. A żartów nie ma. Co jakiś czas wrogowie ponawiają atak i lecą z wrzaskiem przez pofałdowany kawałek pustyni, który oddziela ich wielki obóz od wzgórza, gdzie bronią się wyczerpani żołnierze. Jakoś udaje ich się odpędzić, ale straty są za każdym razem wielkie no i amunicji jest coraz mniej. Wszyscy widzą, że potrzebne są radykalne rozwiązania, do których należy także biała flaga, ale wszyscy świadomi są, że po wywieszeniu białej flagi Arabowie rozszarpią wszystkich na miejscu, ze szczególnym okrucieństwem pastwiąc się nad rannymi. Depardieu podnosi się więc z kolan, na których klęczał zasypując swojemu podoficerowi ranę cukrem i mówi do drugiego sierżanta – musimy się przygotować. - Do czego – pyta tamten, który wie, że nie ma już amunicji, że wielu rannych nie przeżyje najbliższej godziny, a zza sąsiedniego, piaszczystego wzgórza wynurza się kolejna fala wkurzonych Beduinów z karabinami, szablami, nożami i czym tam jeszcze w rękach. - Do szarży – mówi Depardieu, a my wyraźnie widzimy, że sierżantowi kamień spadł z serca. Przygotowania do szarży pokazane są bardzo szczegółowo, bo to ma uświadomić widzowi, jak beznadziejne przedsięwzięcie zaraz zobaczy. Saganne-Depardieu rozstawia na skrzydłach strzelców, którym rozdaje resztki amunicji. Oni układają się za śmieszną i nie dającą osłony barykadą z pojedynczych worków z tym cholernym cukrem w środku. Wielu z nich ma rany postrzałowe. Ci, którzy jeszcze mogą chodzić stają czwórkami i nakładają bagnety na karabiny, sam Depardieu wychodzi na czoło tej niewielkiej kolumny i sprawdza czy jego rewolwer jest naładowany. Potem widzimy już jak zza wzgórza wyłania się z wyciem horda wrogów, którzy pędzą ile sił w nogach w kierunku prowizorycznych umocnień, bo wiedzą, że to już ostatni raz. Kolejnego ataku nie będzie, bo tam nie ma już prawie nikogo, jest za to dużo potrzebnych i praktycznych rzeczy. Na przykład worki z cukrem. Kiedy są już wystarczająco blisko Depardieu daje znak strzelcom ukrytym za workami, którzy ostatnimi nabojami walą w ten pędzący tłum, sam zaś podrywa swoich żołnierzy, biegnie na ich czele i strzela z rewolweru w zbliżające się coraz szybciej głowy. Jeszcze nie widać zaskoczenia, bo nabiegający nie rozumieją co się dzieje. Nikt w zadanych warunkach nie ruszyłby do ataku, bez ludzi, bez amunicji, bez szans. Kiedy idąca czwórkami kolumna legionistów uderza w gromadę Beduinów jest już za późno na cokolwiek. Tamci nie mają bagnetów na karabinach, a strzelanie z długiej broni i machanie szablą w bliskiej odległości na nic się nie zda. Zaczynają padać trupy, najpierw kilka, potem coraz więcej, po krótkim czasie wśród atakujących rodzi się panika. Nikt nie wydaje rozkazu do odwrotu, a wszyscy zaczynają uciekać. Wrzask jest jeszcze większy niż a początku. Biegną wprost na wzgórze za którym znajduje się ich główny obóz. Saganne i jego żołnierze pędzą za nimi, bo chodzi już tylko o to, by wszystkich w tym obozie zarazić strachem i zmusić do ucieczki. Nie ma już czym strzelać, a żołnierze są bardzo zmęczeni, nie mają nawet siły machać karabinami. Nikt z uciekających nie zatrzymuje się na szczycie pagórka, wszyscy pędzą w dół z krzykiem i przerażeniem w oczach. Kiedy w końcu legioniści dobiegają na górę, w dole, w wielkim obozie Arabów jest już taki chaos, że nie ma sensu kontynuować szarży. Wystarczy stać i patrzeć.

Wszyscy oczywiście wiemy jak uwodzicielskie są takie obrazy i jak ostrożnie trzeba do nich podchodzić. Oto wczoraj w sieci pojawiła się informacja, coś na kształt reportażu w zasadzie, opowiadająca o tym, jak kilkunastu brytyjskich żołnierzy SAS wydostało się z okrążenia, gdzieś w okolicach Mosulu. Ostrzeliwali się z płytkiego rowu, każdemu z nich zostało – tak napisali – około 10 sztuk amunicji. Ich samych było kilkunastu, a z tamtej strony atakowało ich około 50 wrogów. Postanowili ruszyć do ataku i oczywiście się przebili. Walka trwała około 4 godzin, wielu było rannych, ale – jak policzono potem – zabili 32 islamistów. Pomyślałem, że to dziwne, kilkunastu dobrze wyszkolonych Brytyjczyków, każdy z 10 nabojami, to daje ponad sto naboi, a wrogów jest pięćdziesięciu. W tekście stało jak byk, że amunicja się skończyła i żołnierze SAS musieli walczyć kamieniami i pięściami. Gdyby po tamtej stronie była jakaś zbieranina to te sto sztuk naboi zmiotłoby tych ludzi prosto w piach. Czterogodzinna walka z dwukrotnie liczniejszym przeciwnikiem, który miał pewnie o wiele więcej amunicji wskazuje, że coś tam w tym opisie nie gra, no ale nie będziemy dociekać co, bo nie jesteśmy żołnierzami. Jesteśmy jedynie konsumentami i producentami treści, które muszą być na tyle atrakcyjne, by wyróżnić nas wśród innych otoczonych na okolicznych wzgórzach wydawców i autorów. Ja zaś po doświadczeniach ostatnich miesięcy wiem, że my też musimy się przygotować do szarży. Nie będzie ona pewnie tak widowiskowa jak ta w filmie „Fort Saganne” i trwać będzie o wiele dłużej, więc może stosowniejsze byłoby tutaj słowo kampania, ale ja pozostanę przy szarży. Po ostatnim moim pobycie w Warszawie zrobiłem małe podsumowanie. Musimy na nowo ustalić priorytety. Przede wszystkim żadnego zajmowania się sprawami nieistotnymi. Popularność tego bloga i książek bierze się w 90 procentach ze skuteczności i realizacji podjętych zobowiązań, a jedynie w 10 procentach z opowiadania na stoisku fascynujących historii o wisielcach. Trzeba te proporcje zrozumieć i zająć się realizacją zadań. Ja się już zająłem, wczoraj napisałem pół gazety, a jutro ją skończę. Potem kolej na II tom Baśni i kościelny numer Szkoły nawigatorów. W międzyczasie musimy urządzić jakieś spotkanie w Warszawie, bo dawno takiego nie było, a ja pojawię się na jednym, a jeśli się uda to na dwóch jarmarkach Radia Wnet. Zapisałem się na targi jubilerów w październiku. Zobaczymy co z tego wyniknie. Myślę, że czeka nas tutaj ponad dwa lata znacznie intensywniejszej pracy, niż ta, którą wykonywaliśmy do tej pory. Dlatego będę wdzięczny wszystkim, którzy dobrowolnie rozlokują się na pozycjach za workami z cukrem i zaczną walić we wrogów tym co akurat im zostało w ładownicach. Z tego miejsca chciałem podziękować tym, którzy już taką działalność podjęli zmieniając wizerunek wydawnictwa na portalach czytelniczych i pisząc recenzje książek. Mam nadzieję, że ta kanonada potrwa trochę dłużej i nie zabraknie Wam cierpliwości. Mam też nadzieję, że wszyscy będą się przy tym dobrze bawić, a nasza wspólna tutaj działalność da każdemu trochę satysfakcji. Jak to na wojnie….Jadę dziś do Warszawy na cały dzień. Muszę rozmówić się z Michałem. Na razie….

 

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl



tagi: książki  sprzedaż  kampania 

gabriel-maciejewski
3 lipca 2017 08:48
12     1608    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ainolatak @gabriel-maciejewski
3 lipca 2017 11:02

"Popularność tego bloga i książek bierze się w 90 procentach ze skuteczności i realizacji podjętych zobowiązań, a jedynie w 10 procentach z opowiadania na stoisku fascynujących historii o wisielcach."

dokładnie, codziennej, konsekwentnej realizacji podjętych zobowiązań

wisielce działają tylko od czasu do czasu;)

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
3 lipca 2017 11:19

" Zapisałem się na targi jubilerów w październiku. "

Droga impreza. Mam nadzieję, że inwestycja zaprocentuje.

zaloguj się by móc komentować


Paris @gabriel-maciejewski 3 lipca 2017 15:16
3 lipca 2017 15:49

Panie Gabrielu...

... a gdzie i kiedy dokladnie beda te targi?

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
3 lipca 2017 15:54

Kiedyś - jak to w porządnej korporacji na początku działalności bywa, zabrano nas na imprezę integracyjną. Ta, o której tu wspominam była paintballową nawalanką. Podzielono nas na trzyosobowe zespoły.

No i trafiliśmy na misję pod nazwą "tekturowy czołg w kotle kurskim", czyli zdobycie mostka biegnącego dość wysoko nad wartkim bieszczadzkim potokiem. Mostek niestety był już umocniony przez inną trzyosobową grupę i to w sposób profesjonalny, ponieważ trójka była dobrze ukryta w krzaczorach na ostrym zboczu za mostkiem.

Ponieważ nie chciało nam się moczyć butów, a ich zmoczenie wcale nie gwarantowało, że nie oberwie się farbowaną kulką w tyłek, postanowiliśmy, że przeprowadzimy klasyczny szturm z okrzykiem "hurrrrrrrra".

Plan okazał się zarąbiasty, bo biegliśmy zakosami krzycząc ile decybeli natura dała i przebiegliśmy mostek, a przeciwnik  nie oddał żadnego strzału, tylko jeszcze głębiej zaszył się w krzakach.

No i tu nasz dobry plan się skończył, bo wydawało nam się, że że zdobycie mostka oznacza wygraną w tej grze. Niestety przeciwnik uważał inaczej i zaczął nawalać w ewidentnych zwycięzców, których oszołomił pierwszy osiągnięty sukces.

Zwycięztwo wybito koledze z głowy, koleżance z piersi, a mnie z tyłka...

A niech to tym razem będzie opowiastka bez naciąganego morału....

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Paris 3 lipca 2017 15:49
3 lipca 2017 16:01

Pierwszy weekend października przy Kolejowej w Warszawie

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @betacool 3 lipca 2017 15:54
3 lipca 2017 16:44

Ha, ha, ha, ha... :))))))))

zaloguj się by móc komentować


aember @gabriel-maciejewski
3 lipca 2017 20:35

A propos filmów, wczoraj wieczorem w TVP zobaczyłem (chyba w ramach misji) długonogą i długowłosą blondynkę najpierw biegającą po pustyni wśród beduinów z rozwianą czupryną, z dekoltem w "V" i w spodniach. Potem jeszcze miziała się z wymuskanym i z włoska wygolonym młodym oberbeduinem (księciem?).

 

Ale to, co spowodowało, że mózg mi się rozpuścił, to scena, kiedy beduiński klan zmusza młodą i piękną siostrę oberbeduina do politycznego małżeństwa ze staruchem z sąsiedniego klanu.

Nasza blondynka reaguje na to próbą przekonania oberbeduina, że powinien uszanować wolną wolę siostry. Robi to słowami, cytuję: "Nie zmuszaj jej do tego! Przecież to nie średniowiecze!". W sumie coś w tym jest, żadnych katedr ani innych architektonicznych perełek na horyzoncie nie zauważyłem.

 

Chciałem jeszcze specjalnie dla was sprawdzić, czy w przerwie na reklamę będzie nabór na kurs tańca na rurze dla początkujących, ale nie dałem rady.

Przepraszam.

zaloguj się by móc komentować

aember @gabriel-maciejewski
3 lipca 2017 20:36

A co do Twojego tekstu, to strasznie lubię takie rozbudowane analogie... ładne! :) 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @aember 3 lipca 2017 20:35
3 lipca 2017 22:34

Nie było przerwy na reklamę, bo to na jedynce w niedzielny wieczór, w najlepszym czasie, było nadane. Mama oglądała, ja zerkalam od czasu do czasu. Nie dość że nachalna i głupia ta propaganda, to do tego nudna.

zaloguj się by móc komentować

aember @Rozalia 3 lipca 2017 22:34
3 lipca 2017 23:27

No bieda. Zgrzebne Pożegnanie z Afryką wersja Bliski Wschód, czy coś :)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować