-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O strukturze i funkcjach rynku treści

Ja mam już dość gawęd o rynku treści i Wy pewnie także, ale wczoraj w telewizji nie było nawet Schetyny, a w nocy leciały same horrory, nie bardzo więc miałem się czym zainspirować. Rynek treści zaś jest zawsze i zawsze można coś o nim powiedzieć. Mam na myśli runek globalny, na którym Polska jak gracz nie liczy się wcale. Co się tam wciska jako towar pierwszej potrzeby? No jak to? Poświęcenie dla sprawy na pierwszym miejscu, lojalność wobec przełożonych na drugim, a na trzecim może być cokolwiek. Najczęściej zaś jest lojalność wobec grupy współdziałania, czyli oddziału, komórki policyjnej, albo bandy, jeśli to akurat przewiduje scenariusz. Rynek treści bowiem sprzedaje głównie filmy, a wszystkie pozostałe produkty są jedynie uzupełnieniem tego segmentu. Jak w tak zarysowanych ramach ma rozwijać się, przepraszam za wyrażenie, sztuka? A niechby i tylko sztuka filmowa? Nie ma ona żadnych szans, bo po pierwsze rynek treści dostosowany musi być do odbiorców, którzy cą coraz głupsi i warto się zastanowić, czy to nie przez gwałtowną potrzebę obniżenia kosztów działania na omawianym rynku oni się tacy stają. Myślę, że właśnie tak, człowiek o węższym spektrum zainteresowań i wrażliwości ukształtowanej na kaczorze Donaldzie, łatwiej uwierzy we wszystko. Przepraszam, za ten truizm, ale sami przyznacie, że ładnie go podałem. Rynek treści w całości podporządkowany jest wyśpiewywaniu pieśni na chwałę świeckiego państwa, które składa się w zasadzie z samych funkcjonariuszy, nie mających poza służbą żadnych zainteresowań. Nawet jeśli idzie o płeć przeciwną, wszystko realizowane jest w pracy. Poza tym rynek przetwarza podstawowy temat w jakim filmowcy spełniali się w XX wieku czyli wojnę. Jest ona już tak oswojona, że nawet jak zajrzy gwałtownie do naszych domów nikt się za bardzo nią nie przejmie, bo wszystko było już wcześniej pokazane na ekranach kin i telewizorów. Poza działaniami państwa, wojną i przepowiadaniem przyszłości nic więcej na rynku treści nie ma. A nawet jeśli by się tam znalazło nie zostanie zauważone, choćby poruszyło różne wrażliwe struny w duszach odbiorców. Nie wezmą oni tego serio, albowiem nie znajdą potwierdzenia swoich emocji w innych odbiorcach treści, a nawet jeśli się to zdarzy, będzie to trochę wstydliwe. Wiem to z całą pewnością, bo mam za sobą takie doświadczenia. Moja książka „Dzieci peerelu” jest przez wielu uznawana za najlepszą książkę jaką napisałem. No, ale wyniki sprzedażowe pokazują, że jest całkiem inaczej. Tak to wygląda w naszej skali mikro i tak to wygląda w skali globalnej. Oczywiście są jakieś niszowe rankingi, które popularyzuje się wśród studentów i intelektualistów, żeby propagandę państwa totalnego wlać we wszystkie mózgi, ale to jest osobna specjalizacja na rynku. Do czego wobec tego służy krytyka i tak zwane środowiska filmowe? Do dzielenia pieniędzy i wykorzystywania pomysłów tych, którym się zdaje, że mogą zrobić na rynku karierę. Chów wsobny oraz wymagania suwerena, a to one rządzą przede wszystkim na rynku, powodują jego szybkie wyjałowienie. Dlatego właśnie rynek musi zachowywać pozory wolności i dawać szansę nowym, młodszym pokoleniom. To jest klamstwo największe, bo nikt nie ma tam żadnej szansy, poza tymi, którzy zostali wyznaczeni do relizowania misji, a ci wychowywani są przez służby oraz swoich starszych kolegów. Tyle o funkcji, teraz pora na omówienie struktury globalnej. Liczących się rynków lokalnych tworzących globalną strukturę jest kilka, ale liczy się naprawdę tylko jeden – rynek amerykański. Rosjanie jak chcą zrobić coś przekonującego, a musi to zrobić zawsze ten człowiek, który został wyznaczony na najważniejszego rozgrywającego, czyli Nikita Michałkow, zrzynają tak zwanej najlepsze sceny z filmów amerykańskich. Tylko w USA bowiem jest dosyć pieniędzy, żeby wydawać je na wizualne eksperymenty i kłócić się potem, całkiem serio, który z nich jest lepszy. Cała reszta oszczędza, bo po pierwsze musi oszczędzać, a do tego jeszcze chce oszczędzać, bo zdaje sobie sprawę, że jej produkcja nie jest przeznaczona do dystrybucji globalnej. Lokalnie zaś żaden film się nie sprzeda w takiej ilości seansów, by zadowolić wszystkich uczestniczących w jego produkcji. Konieczne są więc dotacje, czyli udział państwa w produkcji. Państwo zaś ma swoje wymagania. Jakie one są? Proste – chodzi o to, żeby było jak w filmie amerykańskim. No i tu dochodzimy do najważniejszej cechy strukturalnej rynku treści – jest on dwoisty, z jednej strony są pieniądze i jakość, a z drugiej aspiracje i nędza. Nawet jeśli, jak w Rosji, znajdzie się trochę więcej pieniędzy na produkcję. I nie mówcie mi, że rosyjskie filmy są jednak lepsze od polskich, bo one są tak samo nędzne, a jedynie utrzymuje się je w odmiennej poetyce, która ma dowieść, że Rosjanie są ludźmi szczególnymi. To jest rzecz w kinie rosyjskim najważniejsza i podkreślaniu tej fikcji poświęca się wszystkie siły i środki.

W sferze nędzy i aspiracji, w której się znajdujemy, nie może zmienić się nic, albowiem zagroziłoby to rynkom poważnym. I to jest istotna przyczyna stanu polskiej kinematografii, nie zaś bieda czy nieumiejętność kręcenia filmów, jaką wykazują wszyscy polsce filmowcy. To się nie może zmienić, bo wtedy okazałoby się, że nasze państwo ma jakieś poważne zamiary wobec sąsiadów. Dlatego właśnie do nowej produkcji Kurskiego o Jagiellonach scenariusz musiała napisać Łepkowska, bo ona jest wśród scenarzystów najważniejsza. Dlatego w filmie o legionach wystąpi syn Pawlickiego, bo Pawlicki jest dziś najważniejszy na naszym, lokalnym rynku treści, dlatego także brat ministra kultury będzie reżyserował polską produkcję hollywodzką, bo inaczej być nie może. Musimy znać swoje miejsce i wszyscy ci ludzie pokażą nam gdzie ono jest. Mianowicie na totalnym marginesie, gdzie powiela się zgrane i wyrzucone z globalnego poziomu rynku treści schematy i ujęcia. Nie łudźcie się bowiem, że ktoś tam będzie miał choć jeden oryginalny pomysł, jeśli idzie o sfotografowanie czegokolwiek i kogokolwiek. Wszystko będzie musiało być takie jak w.....

Teraz trochę o kinie wielkim. Bardzo nie lubiłem filmu „Dawno temu w Ameryce”, ale jak wiecie film ten pokazał prawdę o mafii, pokazał skąd się mafia wzięła, kto był głównym rozgrywającym i dlaczego mafia nie mogła być w istocie katolicka. Film ten nie był w całości pokazywany w USA z wiadomych względów. Tylko komunistyczna Europa puszczała to w kinach bez cięć, bo jeszcze było wolno. O czym świadczył ten obraz? No o tym, jak sądzę, że toczyła się jeszcze jakaś dyskusja pomiędzy środowiskami dysponującymi pieniędzmi na propagandę. Był ów film środkiem komunikacji poprzez demonstracje. I ta demonstracja była jak pamiętacie poważna. Michałkow ukradł z tego filmu tyle scen, że sam chyba nie umie ich policzyć. O tym, że nasze środowisko filmowe będzie się z kimś komunikowało za pomocą produkcji filmowych możemy zapomnieć. Oni nawet z nami nie potrafią się komunikować, nawet sami ze sobą nie potrafią, a co dopiero mówić o komunikacji z takim Michałkowem, czy choćby z Czechami. Zapomnijcie o tym, czekajcie w spokoju na tę megaprodukcję.

 

Teraz ogłoszenia, czyli fragment wczorajszego tekstu:

Co jakiś czas komentujący podejmują tutaj temat wsparcia tego bloga, który jest jedyną formą promocji wydawnictwa i książek. Jak wiecie on ma swoją skuteczność, ale to jest nic w porównaniu z promocją jaką media oferują innym wydawnictwom i autorom. Mimo wsparcia medialnego, mimo stałej obecności na łamach poczytnych pism, wielu autorów nie rezygnuje z pomocy jaką oferują im czytelnicy. Przykładem niech będzie informacja z numerem konta umieszczana na stronach tak poczytnych autorów jak Stanisław Michalkiewicz czy Witold Gadowski. Oto ludzie ci, nie od wczoraj przecież, proszą swoich czytelników o wsparcie finansowe. A Stanisław Michalkiewicz jest przecież jednym z najpopularniejszych autorów prawicy i zapraszają go do Telewizji Trwam, Witold Gadowski obecny jest we wszystkich mediach, także w katolickich.

Wierzcie mi, że dzień dzisiejszy jest jednym z najtrudniejszych i najcięższych dni w moim życiu. Mija połowa roku, a ja wiem, że jeśli wszystko będzie wyglądało tak jak do tej pory czeka nas atrofia i możemy po prostu nie doczekać wiosny. Jestem jedynym autorem, który sam poradził sobie na rynku książki, korzystając jedynie z mocy jaką daje internet i wolne słowo. Nigdy nie prosiłem o wsparcie tego bloga, choć teksty ukazywały się tu codziennie przez osiem lat. Namawiano mnie na to, kuszono wręcz, ale zawsze się opierałem. Dziś jednak muszę wywiesić białą flagę. Nie dam rady ciągnąć tego bez Waszej pomocy, a bardzo nie chcę rezygnować. Z całą zaś pewnością nie chcę, by ktoś mnie do rezygnacji przymusił, albo żeby mi złożył, jakąś intratną propozycję, którą będę musiał, chcąc nie chcąc, przyjąć. Już dziś mówię, że nie przyjmę, więc niech nikt się tu nawet nie zbliża z żadnymi podobnymi pomysłami. Jeśli nikt mi nie pomoże zamknę budę i zatrudnię się w pizzerii.

Czy nie gryzie mnie sumienie zapytacie? Gryzie, bo ostatnio zarzekałem się, że nigdy czegoś takiego nie zrobię. Kiedy jednak widzę autorów takich jak Gadowski, którzy odbierają honoraria z redakcji, występują w telewizjach i jeszcze proszą o wsparcie, moje sumienie trochę się uspokaja. Ja żyję tylko ze sprzedaży książek. Ta zaś jest uzależniona od decyzji politycznych, co widać choćby po składzie ekipy jadącej na targi we Frankfurcie. Nie zacząłem tej przygody po to, żeby poprzestać na komentowaniu wydarzeń z jakiejś niszy, nie zacząłem wydawać luksusowych, dobrze ilustrowanych książek po to, żeby były one tylko ciekawostką i zabawką, nie zacząłem pisać po to, żeby podrywać wreszcie ładne dziewczyny, jak to się przytrafiło Szczepanowi T. Czynię to wszystko z zupełnie innych powodów. Wiecie jakich…

Mili komentatorzy. Jeśli ktoś uważa, że moja ośmioletnia praca przydała mu się na coś, niech wesprze ten blog czym tam chce. Podaję numer konta i nic już więcej nie mówię. Poza tym może, że żebranina nie będzie trwała wiecznie, a tylko do momentu wyklarowania się sytuacji.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

gabrielmaciejewski@wp.pl

Wszystkich, którzy niepokoją się swoją inwestycją w wydanie komiksu o Sacco di Roma informuję, że komiks na pewno się ukaże. Na jesieni zaprezentujemy pierwsze plansze. Tomek ma po prostu masę bieżącej roboty, a czas nie jest z gumy. Przepraszam za opóźnienia.

Teraz inne ogłoszenia.

Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2

 



tagi: propaganda  filmy 

gabriel-maciejewski
23 sierpnia 2017 09:53
1     1200    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
23 sierpnia 2017 16:37

"Poza działaniami państwa, wojną i przepowiadaniem przyszłości nic więcej na rynku treści nie ma."

Tzn. chodzi Ci tylko o ten rynek treści w Polsce?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować