-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O sprzedaży emocji i książek

Nie mam w zasadzie żadnych możliwości, żeby zarządzać tym co dzieje się na SN, oczywiście możemy wyrzucać troli, ale nie o taki rodzaj zarządzania mi chodzi. Każdy może się tu zalogować i pisać co chce. Regulamin jest krótki i łatwy do zaakceptowania. To jednak stwarza pewne złudzenie, któremu ulegają niektórzy autorzy. Złudzenie, że wiedzą lepiej, co jest dla portalu dobre i co spowoduje na nim zwiększony ruch. Mówię więc wprost co powoduje taki ruch – zmiana sposobu pisania oraz zmiana tematyki, a także nowe formy przekazu. Jeśli ktoś, jak swego czasu boson, uprał się żeby zapełnić sobą ten portal, bo mu się zdawało, że tak podniesie jego jakość, ten popełnił i popełnia błąd. Na szczęście nie ma już takich osób. Ja nie mam na takich autorów żadnego wpływu, bo postanowiłem, że nie będziemy nikogo wypraszać, a jedynie tłumaczyć. To samo dotyczy komentatorów. I ja tak tłumaczę. Im więcej tłumaczę i im więcej czasu na to zużywam, tym bardziej jestem lekceważony, a pewność interlokutora co do swoich priorytetów rośnie. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale myślę, że powód może być następujący – ja osobiście, dopóki nie zacznę pisać, a dla niktórych nawet wtedy, nie mam żadnych widocznych charyzmatów. Nawet nie wyglądam jak autor, A to, co deklaruję, mam na myśli sprawy polityki portalu, odbierane jest jako moje głupie upory i szajby. W czasie takiego tłumaczenia pojawia się proste pytanie, które zawisa w powietrzu – kim ja jestem i co ja wiem, żeby stawiać komukolwiek wymagania? Czy ja wiem na przykład ile wazeliny trzeba produkować codziennie, żeby zrobić karierę naukową w zagranicznym ośrodku? Nie wiem. Czy ja wiem, co to jest starość i brak zainteresowania ze strony bliskich? Nie wiem. Czy ja wiem co to jest samotność? Nie wiem, bo ciągle mam kogoś na głowie i ciągle muszę komuś coś tłumaczyć. Czy ja wiem, co to jest nuda wreszcie, nuda zabijająca wszelkie życie. Nie wiem. A skoro nie wiem, to o co mi chodzi? Najlepiej by było gdybym zniknął i dał ludziom spokój, wtedy każdy będzie sobie pisał co tam chce i będzie dobrze. Nie będzie. Możecie mi wierzyć, albo nie, ale jak zniknę, to nie zostanie tu kamień na kamieniu, a Wy wszyscy rozejdziecie się do domów z kwaśnymi minami, nie rozumiejąc co się stało. Nie jestem ani specjalnie uciążliwy, ani drażniący, mam tylko więcej niż Wy informacji dotyczących funckjonowania portalu i całego tego biznesu. I tak – nie ma racji red pill składając tu te swoje, coraz głupsze propozycje dotyczące sprzedaży i różnych działań promocyjnych. Nie ma racji toyah pisząc o zespołach z nadzieją na to, że sprzedamy zalegający w magazynie nakład książki o zespołach, nie ma racji valser kłócąc się z nim o sprawy, które nie mają znaczenia, nie ma racji orjan tłumacząc mi tu różne muzyczne sublimacje. To są sprawy nieważne. Co jest istotne? To, jakim rejestrem emocji zarządzamy i czy zarządzamy nim bezpośrednio, czy też może pożyczamy od kogoś witkę wierzbową, za niemałą opłatą, żeby te emocjonalne gęsi pędzać po łące. To jest rzecz najistotniejsza i podstawowa. Dotyczy bowiem sprzedaży. Nasz portal i nasz projekt gromadzi tyle osób ponieważ trafiliśmy na żyłę emocji, nie eksploatowaną do tej pory przez nikogo, a mało tego starannie przed wszystkimi ukrywaną. To są sprawy zwiążane z omertą, o której już tu pisałem, a która pomaga nam działać i sprzedawać książki. Im więcej milczenia tym dla nas lepiej. Wiele osób żyje złudzeniem, że jest inaczej, że można tu eksploatować każdy rodzaj emocji i człowiek zyska czytelników i popularność. Tak się nie stanie. To jest łatwo rozpoznawalne i czytelne, czytelne poprzez styl wypowiedzi, a rozpoznawalne poprzez sprzedaż. Teoretycznie najlepsze i najciekawsze książki nie sprzedawały się i nie sprzedają wcale. Nie mam tu na myśli wszystkich książek, ale niektóre. Najsłabiej schodzącą moją książką, były „Dzieci peerelu” przez wielu ludzi uznawane za moją najlepszą książkę. Ciągle odbieram sygnały, że wspomnienia z Kazachstanu napisane przez Stanisława Złotkowskiego, dziadka naszego kolegi beczki, są świetne, ale one się nie sprzedają. To samo jest z książka o zespołach, to samo jest z książką o Sebastianie Polonusie, malarzu z Polski, który tworzył we Włoszech. Dlaczego tak jest? Ponieważ emocje związane z tymi produktrami są albo łatwo dostępne dla wszystkich i wszystkich zawstydzające, a przez to nie dające nikomu potrzbnych satysfakcji, albo autorzy je jedynie dzierżawią, mając płonną zupełnie nadzieje, że uda im się sprzedać te emocje jako własne. To jest fikcja. Cały segment spraw związanych z rock and rollem jest własnością wielkich wytwórni i dystrybutorów. To oni sprzedają te gawędy i oni je kreują. Toyah, w książce o zespołach odwołuje się do spraw pokoleniowych i estetycznych, które nie tworzą zadowalającego targetu. Można się oczywiście łudzić, że jest inaczej, ale nie jest – nie my jesteśmy właścicielami emocji związanych z zespołami. Jeśli zaś ktoś uważa, że te czy inne przeżycia z koncertów, na których był przed laty dają mu jakąś przewagę w dyskuji, niestety błądzi. To samo jest z książkami dotyczącymi artystów, sposób pisania o malrzach, rzeźbiarzach i architektach, był, jest i będzie oszukany. Stoją za tym historycy sztuki, wyjatkowo ponura banda kanciarzy, naśladowanie ich nie ma sensu i nie robi sprzedaży. Ja niestety musiałem się o tym wszystkim przekonać na własnej skórze, jak zawsze zresztą, dlatego mam dziś tę unikatową wiedzę i się nią z Wami dzielę. Zarysowany tu schemat może być punktem wyjścia do dalszych rozważan dotyczących polityki portalu i popularności poszczególnych autorów. Ja celowo nie chwalę i nie podnoszę znaczenia poszczególnych osób i ich tekstów, albowiem wychodzę z założenia, że każdy musi zorganizować wokół siebie grupę czytelników. Im trudniej mu będzie tym lepiej, nauczy się, na przykład, że chwilowe sukcesy nic nie znaczą i często trzeba zawracać z drogi, która wydawała się prosta i gładka, bo ludzie zwyczjanie się nudzą, albo wpisują te same, płakie i banalne komentarze. Jakość tekstu jest związana z wynikami sprzedaży, to jest oczywiste, a jakość tekstu to jest walor leżący cholernie daleko od kokieterii, za to bardzo blisko dyscypliny. I nie mówcie mi, że ten jest stary, tamten chory, a ten znowu zmęczony, w związkuz tym każdy z wymienionych może już tylko powtarzać to, co robił do tej pory. Nie mówcie tak, bo to jest zwalanie odpowiedzialności za sukces na mnie. Ja zaś już wiem czym to pachnie, bo mam za sobą kilka irytujących rozmów, w czasie których zostałem obarczony odpowiedzialnością za brak wyników sprzedaży. To moja wina, bo powinienem przewidzeć jak się zachowa rynek. Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, a ja jako jedna z nielicznych osób biorę na siebie całkowitą odpowiedzialność finansową za projekt. I czasem nie trafiam. Nie myślę jednak o tych projektakch powierzchownie, ale staram się dojść do wniosków głębokich i powszechnie ważnych, takich jak te powyżej. Z faktu, że poruszamy się na obszarze emocji wykreowanych i zarządzanych przez wielkie machiny promocyjne, nie wynika wcale, że nie możemy sprzedać książek pozostającej w zakresie emitowanych przez nie wzruszeń. Możemy, tylko musimy znaleźć odpowiedni sposób. Wszyscy zainteresowani powinni zająć się jego poszukiwaniem, nie tylko ja, bo ja mam na głowie nowe, wchodzące właśnie projekty. Wszyscy – podkreślam – i nie ma tu znaczenia, czy ktoś jest stary, chory, umierający czy jakiś jeszcze...Żadnych tłumaczeń słuchał nie będę. Nie będę ponieważ, żeby przetrwać zamawiam trudne i niełatwo sprzedawalne książki z rynku, za które każą mi płacić z góry, jak jakiemuś złodziejowi, a potem kombinuję, jak je dystrybuować. Nie mogę wziąć książek łatwych, które na pierwszy rzut oka gwarantują sukces, bo to – wobec powyższych wniosków – mnie zabije. Nie mogę stanąć do wyścigu szczurów, w zawodach, kto najtaniej sprzeda książkę pod tytułem „Wspomnienia nieznanej kochanki Hitlera”, bo nie o to chodzi w prawdziwej sprzedaży. To jest jeden rodzaj pułapki, w który usiłują mnie wepchnąć, a czasem sami wpadają, różni spryciarze. Są inne, jeszcze grosze. Pokusa by wydawać książki „na Żydów” jest wielka i nie do zwalczenia dla niektórych. Uprzedzam z tego miejsca, że choć wydamy Pająki Klemensa Junoszy, a później, na jesieni Emanuela Małyńskiego, nie pozwolę nidgy żeby nasze wydawnictwo znalazło się w takiej niszy. Nie boję się omerty. Już ją oswoiłem i mam w nosie milczenie. Jedyne czego teraz potrzebujemy to zwiększenie dynamiki portalu, tego zaś nie osiągniemy poruszając się po obszarach emocji kreowanych przez innych i udając, że to nasze i przez nas odkryte. Tak się nie da. Nie da się udawać Sienkiewicza i nie da się sprzedawać książki o zespołach w taki sposób w jaki próbuje to robić ostatnio toyah. Trzeba znaleźć inny sposób. Nie ma wyjścia. On na pewno jest, ale pewnie nie łatwy od odkrycia. Nikt tu jednak nikomu nie obiecywał, że będzie łatwo.

Co to jest dynamika portalu? To jest dynamika autorów. Tę zaś możecie ocenić sami, a jeśli nie możecie, bo coś Wam przeszkadza, albo popadacie w stupor i zadziwienie, albo coś Was boli czy też może uwiera, narażacie się na odczytywanie takich jak ten tekstów.

Powrócę jeszcze na chwilę do sprawy zarządzania. Ten portal różni się zasadniczo od takich miejsc jak salon24 czy blog Artura Nicponia, różni się moim zdaniem na plus, albowiem ja nie różnię się niczym od żadnego z obecnych tu autorów. A jeśli to na pewno na minus, nie znam angielskiego jak toyah, nie jestem mistrzem karate jak valser, nie potrafię poruszać się w zawiłościach prawa i ekonomii tak jak pantera. Nie mam wielkiego majątku jak Artur Nicpon i nie jestem szefem Instytutu Wolności jak Igor Janke. Jedyne co mogę robić, żeby poprawić dynamikę swoją i SN to pracować nad formą. Nad swoją własną formą i nad formą przekazu informacji przez innych. Jeszcze raz więc proszę, żeby wszyscy zwrócili na to uwagę, ani SN, ani PGR, ani nawet coryllus.pl nie istnieją po to, żeby promować mnie, one są po to, żeby promować innych. Tak się niestety składa jednak, że niektórym wydaje się, iż wystarczy tu wejść, żeby zakwitnąć. To nie jest prawda.

 

Zapraszam na portal www.prawygordnyrog.pl Przypominam także, że że w czwartek 23 sierpnia w Zielonej Górze, przy ul. Zjednoczenia 92 , w studiu TV odbędzie się mój wieczór autorski. Początek o 18.30, wstęp wolny

 



tagi: blogosfera  sprzedaż  sn  emocje 

gabriel-maciejewski
19 sierpnia 2018 09:17
17     3448    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
19 sierpnia 2018 10:13

To prawda. Twoja książka "Dzieci PRL-u" nie tylko jest Twoją najlepszą książką. To jest moim zdaniem najlepsza książka, jaką w życiu przeczytałem. To jest taka książka, że ja ile razy spotykałem się z Tobą na targach  prosiłem Cię, bym mógł zabrać jedną ze sobą. Po co? Żeby mieć ich kilka na wypadek, gdy wszystkie pozostałe spalą się w pożarze, albo co. No i dzięki Bogu mam ich wciąż kilka właśnie. Resztę porozdawałem ludziom, których lubię. Stoją tu sobie i cieszą oko. 

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski
19 sierpnia 2018 10:58

>>> a jakość tekstu to jest walor leżący cholernie daleko od kokieterii, za to bardzo blisko dyscypliny <<<

Wielkie dzięki za tekst. Mam nadzieję, że zrozumiałem o co chodzi z pisaniem dzisiaj książek. Nie wystarczy znaleźć temat. Trzeba umieć go zapodać i to tak, żeby system nie obrócił przeciw nam.

Z tą dyscypliną potrzebną do pisania wcale nie przesadziłeś. Kiedyś analizowaliśmy na studiach  kościelnych listy napisane przez św. Bernarda. Ile tam jest ukrytej warsztatowej i nie tylko dyscypliny. To ja już wolę tę normalną, klasztorną ... 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
19 sierpnia 2018 11:22

Mam czasem wrażenie, że niektórzy komentatorzy muszą umieścić komentarz, bo muszą, choćby to było przysłowiowe "bingo" znane nam z salon24.pl pewnego gościa z Krakowa, który to komentarz jest właśnie tym, niczym więcej, czyli wcale go byc nie musi, a często uruchamia dyskusję pod znakomitym tekstem o niczym, wcale nie dotyczacym tekstu notki. No więc po co to robić? Smakujmy przeczytany tekst i tyle. A jeśli mamy coś do powiedzenia unikatowego, możemy pisać teksty własne. Jak mówi Coryllus, każdy może.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @redpill 19 sierpnia 2018 09:44
19 sierpnia 2018 11:29

Reprezentujesz tu liczne bardzo grono osób z nieuzasadnionymi pretensjami, a obrażasz się na śmierć i życie po raz 105 chyba, pozwolisz więc, że to oleję. Gośka już nikogo nie może zabić, a na pewno nie mnie. Ani Gwinciński, ani A-tem nie zostali wyrzuceni, przestali komentować, bo nie zyskali popularności jakiej oczekiwali. To jest ich problem. Przywołałęm cię po nazwisku, bo wcześniej podpisywałeś się tu nazwiskiem. Nie masz dla mnie żadnych propozycji, a o sprzedaży piszesz w ostatnich zdaniach komentarza, a więc jednak chodzi o to, żebym się ugiął i podporządkował sugestiom ludzi operujących w takich jak ty rejestrach. Niedoczekanie...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @redpill 19 sierpnia 2018 12:16
19 sierpnia 2018 12:23

Jasne, już usuwam twoje nazwisko, a parasol niszczy wszelkie ślady po tobie. Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś, bez ciebie, A-tema i być może Gwincinskiego byłbym nikim, to dzięki Wam doszedłem tu gdzie jestem...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @redpill 19 sierpnia 2018 12:16
19 sierpnia 2018 12:29

Już jesteś tylko pseudonimem, ocenzurowałem cię, a parasol jak wróci z kościoła, zatrze po tobie wszelkie ślady. Idź pomagać kolejnym nieszczęśnikom, a tu już nie zaglądaj.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @mniszysko 19 sierpnia 2018 10:58
19 sierpnia 2018 12:31

Dyscyplina wymaga motywacji.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @B17 19 sierpnia 2018 15:39
19 sierpnia 2018 17:21

Przestań chrzanić, dobrze

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @B17 19 sierpnia 2018 18:56
19 sierpnia 2018 19:06

Co to jest cywilizacja łacińska? Czyżby Hydepark miał być jej najlepszym przykładem?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @B17 19 sierpnia 2018 20:24
19 sierpnia 2018 20:36

Parasol cię zaraz wyrzuci. Nie będę ci tłumaczył dlaczego i tak nie zrozumiesz, Po prostu się stąd wynoś

zaloguj się by móc komentować

wierzacy-sceptyk @gabriel-maciejewski
19 sierpnia 2018 21:29

Nie wiem czy jestem typowym czytelnikiem, ale...

Omijam szerokim łukiem opisy imprez muzycznych i sportowych, zwłaszcza masowych.

Wiem że wszystko jest w popie i ta wiedza mi wystarcza, nie mam ochoty śledzić poszczególnych wydarzeń.

Nie znoszę Tojahowych opisów masowych morderców, o Herostratesie trzeba zapomnieć i już.

Wyczyny sportowców są tak samo ważne jak wyczyny cyrkowców potrafiących wypierdzieć symfonię, zabawne, śmieszne i to wszystko. Zapomnieć po wyjściu z cyrku.

A co lubię?

Lubię, wręcz kocham Panterę, lubię Kamiuszka, lubię Twoje rozmowy z autorami, tak jak nie lubię słuchać tylko czytać- tak te lubię.

A ciekawe co lubią inni czytelnicy

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @wierzacy-sceptyk 19 sierpnia 2018 21:29
19 sierpnia 2018 21:43

Ja bardzo lubię Twoje komentarze. Te zwłaszcza, w których po raz pięćdziesiąty czwarty informujesz mnie, że nie znosisz moich tekstów o mordercach.

zaloguj się by móc komentować

wierzacy-sceptyk @krzysztof-osiejuk 19 sierpnia 2018 21:43
19 sierpnia 2018 21:56

Chyba po raz drugi, ale może liczysz to inaczej

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
19 sierpnia 2018 23:09

Możliwe że zaledwie po raz drugi. Biorąc jednak pod uwagę, że ja tych tekstów już tu nie piszę od niemal roku, a jak pisałem, to ich liczba chyba nawet nie przekroczyła 10, co na tę pare tysięcy nie robi wrazenia na tyle, by je aż tak przeżywać, to każde Twoje o nich wspomnienie zabrzmiało mi w głowie z mocno zwielokrotnioną siłą.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @wierzacy-sceptyk 19 sierpnia 2018 21:29
20 sierpnia 2018 00:54

Jestem za, chociaż symfonia w wykonaniu profesjonalnych muzyków, może byc ☺

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @krzysztof-osiejuk 19 sierpnia 2018 23:09
20 sierpnia 2018 06:36

Tak to właśnie jest, zrobisz coś, pozornie niewinnego, przyjmiesz jakąś konwencję, nie swoją dodam, a potem to się za Tobą ciągnie. Ja takie rzeczy pisałem zawsze pod pseudonimem, nie wiedziałem wtedy tego co wiem teraz, ale intuicja mi tak podpowiadała. No, ale wierzący jest jeden, a wielu ludziom się to podoba

zaloguj się by móc komentować

sebom @wierzacy-sceptyk 19 sierpnia 2018 21:29
20 sierpnia 2018 14:10

Ja natomiast najbardziej cenię sobie takie Toyahowe opisy, które nie są związane z obecną, polską polityką. To są dla mnie tematy zbyt przewidywalne, nic nie wnoszące. Kokieteria Jarosława Kaczyńskiego, Prezydenta czy ogólnie PiSu mnie np. nudzi. Te o mordercach były jedne z lepszych wg. mnie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować