-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O rozpoznawaniu pędów bezlistnych, ptaków w locie i fajnych historii

Co jakiś czas ktoś, usiłując przekazać mi jakąś prawdę o sobie mówi – wiesz nie mam przymusu pisania. Nie wiem co na to odpowiedzieć, bo ja taki przymus mam. Od bardzo dawna, od chwili kiedy zacząłem się z pisania z dobrym skutkiem utrzymywać. Zanim do tego doszło upłynęło wiele lat, w czasie których, tak jak wszyscy, przechodziłem różne stopnie edukacji. W moim przypadku było to o tyle dziwne i niestandardowe, że na każdym etapie zajmować się musiałem czynnością zwaną rozpoznawaniem. Od tego czy coś rozpoznam, czy też nie zależała moja ocena na półrocze, na koniec roku, a potem oceny semestralne na studiach. Nie należałem nigdy do czołówki mistrzów rozpoznawania, ale miałem swoje wyniki i one nie były najgorsze. Zanim opowiem głębiej o tej niełatwej sztuce wymienię może w jakich zakresach ją uprawialiśmy w szkole, a w jakich na studiach. No więc w szkole średniej rozpoznawaliśmy pędy bezlistne, ulistnione, rośliny zielne i takie, które mają zdrewniałe pędy, owady, ptaki w locie i ptaki preparowane, nasiona drzew i krzewów, profile gleb, gatunki drewna w korze i bez kory. Jeśli wydaje się Wam, że to ostatnie jest najtrudniejsze, mylicie się. Najgorsze są owady i nasiona. Gatunki drewna bez kory to pikuś. Na studiach oczywiście trzeba było rozpoznawać przedstawienia ikonograficzne w malarstwie średniowiecznym i nowożytnym, architekturę, którą znaliśmy wyłącznie ze zdjęć, a także inne dzieła, nieraz nie posiadające cech sztuki, jak na przykład prace Josepha Beusa. To był obłęd i do niczego mi się do dzisiaj nie przydaje. Podobnie jak większość spraw związanych ze studiami. Co innego szkoła średnia, z wiedzy tam zdobytej korzystam często i ma owo korzystanie charakter prestidigitatorski. Nie mogę zdradzić dlaczego, bo mało kto zdradza swoje tajemnice, ale wychodzi to zawsze dobrze i ciekawie, choć o wielu rzeczach już nie pamiętam. Cały czas mam jednak świadomość, że wszystko to ma charakter sztuczki. Po co o tym piszę? Ponieważ są ludzie, którzy penetrują rzeczywistość na poziomach głębszych, tak głębokich że nie ma mowy, by dokonać prezentacji swoich dokonań i zebrać za to oklaski. Pozostaje jednak chęć takiej prezentacji, z którą nie wiadomo co zrobić. Ja to rozumiem, tak jak rozumiem przymus pisania. Sam zostałem nim dotknięty. I doprawdy nie ma znaczenia fakt, że często, w zasadzie co drugi dzień, budzę się z pustą głową i myślą, że nigdy więcej już nic nie napiszę. Cała sztuka polega właściwie na tym, by pokonać tę myśl. Reszta robi się sama. Pisanie bowiem też jest rodzajem sztuczki, a do jej wykonywania potrzebna jest zręczność. Jeśli ktoś oglądał kiedyś filmy o cyrkowcach, magikach, albo innych ludziach zarabiających na scenie, wie, że trening jest wszystkim. W zasadzie nie ma możliwości zatrzymania się. Dla niektórych postojem jest dopiero wózek inwalidzki, albo cela w domu wariatów. Tutaj jest identycznie. Jest tak samo jak z umiejętnością rozpoznawania nasion drzew lub ptaków w locie. To jest fascynujące i znakomite, ale trzeba się tego nauczyć, pod presją niestety. I wyobraźcie sobie, że byli tacy koledzy, którzy się tego nie nauczyli nigdy. Po prostu nigdy. A nie byli idiotami. Kiedy myślałem o tym wczoraj przyszło mi do głowy, że cała ta sztuczka polega na tym, by ograniczyć swoje myśli wyłącznie do świata widzialnego i to w dodatku tego z najbliższego naszego otoczenia. Żeby nie wybiegać myślą nigdzie naprzód, nie kierować jej w głąb zjawisk, ale patrzeć i widzieć wyraźnie rzeczy nam najbliższe. Każdy kto próbuje zrobić krok dalej i coś w zakresie tego widma zmienić, przegrywa. Nie wiem czy jasno się wyrażam, może więc spróbuję jeszcze raz. Jeśli z poziomu przemożnej chęci opowiedzenie ciekawej historii, przechodzimy na poziom uporczywych próba zainteresowania czytelnika swoją osobą, poprzez tekst, osiągamy efekt odwrotny od zamierzonego. Bo tego co chcemy pokazać nie widać i nikt nie zweryfikuje tej treści na miejscu, a przez to nie poczuje tej dziwnej radości w sercu, którą każdy czytelnik musi odczuć, by się do autora przywiązać. Pisanie ma więc bezpośredni związek z jarmarcznymi sztuczkami i trzeba zawsze o tym pamiętać. Podobnie jak rozpoznawanie motyli i innych owadów.

To nie wszystko jednak. Nawet na tej drodze czekają na człowieka różne pułapki. Generalnie pisze się pod presją. W redakcjach na przykład jest tak, że wszyscy mają w nosie nasze wysiłki i człowiek nigdy nie czuje się doceniony. Nigdy – podkreślam. Nie ma takiej możliwości. Poza tym redaktorzy wyrzucają mu teksty do śmieci, zmieniają je po swojemu, nie licząc się z jego koncepcjami i okazują mu lekceważenie. Ja przyznam się, nie wyobrażam sobie dziś siebie, bez praktyki redakcyjnej. Uważam, że każdy powinien przez nią przejść, bo inaczej nic nie zrozumie. Im więcej zaś jego tekstów wyląduje w śmieciach tym per saldo dla niego lepiej. Dlatego też lepiej zaczynać pisanie w młodym wieku, a nie później, bo później trudniej znosi się upokorzenia.

Kiedy już się człowiekowi zdaje, że wszystko wie i rozumie przychodzą próby i pułapki prawdziwe. Nie wiem jak to wygląda w innych zakresach emisji treści, ale w naszym sprawy maja się stosunkowo prosto. Skończyłem książkę o Żydach, która dziś idzie do drukarni. Jest to cienka książka, z serii z białą sową, pod koniec marca będzie w sprzedaży. Napisałem ją z dwóch powodów – po pierwsze, sierżant Daniels robi promocję za darmo, po drugie muszę czasem napisać coś inaczej niż to czyniłem do tej pory i nie może się to odbyć przy asekuracji. Wiem to na pewno, trzeba zaryzykować, napisać, wydać, sprzedać i zobaczyć co się stanie. Jak się okaże, że nie chwyci, trudno, nie będziemy tego kontynuować. Nie ma jednak mowy o jakikolwiek miarodajnych próbach tu na blogu, bo ani komentarze, ani ilość odsłon, nie dają żadnej wiążącej informacji dotyczącej popularności tekstu. I dziwi mnie czasem, że koledzy związani zawodowo ze skomplikowanymi nieraz rachunkami nie rozumieją tej prostej prawdy. Liczy się tylko sprzedaż i tylko ona daje nam jakieś pojęcie o tym, czy teksty się podobają czy nie. Dlatego tak niemiłosiernie traktowałem zawsze komentatorów. Oni nie mają wpływu na nic. Im się tylko zdaje, że mają. I teraz uwaga do autorów – nie ulegajcie żadnym presjom ze strony komentujących. Pamiętajcie jednak, że bez komentujących nie ma bloga. To jest łatwe do zrozumienia, choć wydaje się trudne.

Powiem teraz coś o poważnych pułapkach i pokusach. A także o tym jak rozpoznać dobre i ciekawe historie. Niektórzy autorzy, ale nie tylko oni, także dzieci i ludzie nie rozumiejący tajemnic zawodu prestidigitatora, uważają, że wystarczy powtórzyć z jakąś tam dokładnością ruchy magika, żeby sztuczka okazała się tak samo dobra. Nie wystarczy. To jedna kwestia. Druga dotyczy sensu tego co tu robimy. Już o tym pisałem, ale jak widać nigdy dość powtarzania. My tutaj nie dokonujemy żadnych demaskacji, my się tu zajmujemy zabawianiem czytelników używając do tego narzędzi ze świata widzialnego i dla tych czytelników dostępnego. Za ich pomocą preparujemy tekst, który wzbudza emocje, nieraz bardzo żywe. Taka jest formuła misji. Żeby ją realizować dobrze, należy nauczyć się rozpoznawania. Trzeba przede wszystkim rozpoznawać dobre historie, które potem możemy wykorzystać. Lepiej, wiem to z własnego doświadczenia, chodzić zakrzaczonymi ścieżkami i nie korzystać z gościńców. To znaczy lepiej nie naśladować Łysiaka, czy Stanisława Michalkiewicza, a pisząc o Żydach nie drążyć w nieskończoność roli Żydów w budowie imperium brytyjskiego. Można pisać o czymś innym. Można sobie zadać pytanie – jak już ktoś się upiera na tych Żydów – czy dynastia sabaudzka to Żydzi. To ważne pytanie, ale nikt się jeszcze z nim nie zmierzył, bo temat wydaje się wielu autorom nieatrakcyjny. Nie „robi ich” ten temat. Podobnie jak inne, miałkie i nic nie znaczące tematy. Jest odwrotnie niż myślą niektórzy – to autor robi temat, a nie temat autora. Tu tkwi podstawowy błąd i wobec tej kwestii zawsze demaskują się grafomani. To jest próba generalna. Jak gabinet luster w filmie „Wejście smoka”. Zrobić tekst z dobrego tematu potrafi nawet bardzo marny magik. Zrobić tekst bez tematu jest o wiele trudniej. Są jednak tacy, którzy uważają, że można zrobić temat w ogóle bez tekstu, samymi tylko linkami. To jest niemożliwe, to jest Groucho Marks bez wąsów i okularów. Nie idźcie tą drogą.

Kolejna kwestia to pokusy. Na tym blogu pojawiało się już wielu takich, którzy domagali się, bym tę swoją jarmarczną metodę pisarską przyłożył do tematów biblijnych. Czynili to z nadzieją na jakieś bluźnierstwo z mojej strony, albo może po to, bym zdemaskował wreszcie Chrystusa i apostołów jako grupkę oszustów. Ja się w końcu złamałem i napisał dwa teksty na tematy biblijne w tej książce o Żydach. Mam jednak wrażenie, że w pułapkę nie wpadłem. To się zresztą okaże niebawem. Tak się składa, że pokusa demaskacji, a mnie się już naprawę nie chcę pisać o tych demaskacjach, bo to jest z punktu widzenia dobrego prestidigitatora nędza, jest pokusą płytką. Oto dowód – dwie postaci. Najpierw Ernest Renan. To jest coś fascynującego ten facet. Człowiek z tradycyjnej, katolickiej rodziny, znawca Pisma, historyk i ekspert, a do tego wielki erudyta. Niesamowity człowiek po prostu. Tak się jednak przejął tymi demaskacjami, że na starość stał się wyznawcą darwinizmu, a jego książka o Chrystusie była przez wiele lat hitem wydawniczym i wszyscy lewicowi autorzy i publicyści pokazywali Renana palcem i mówili – zobaczcie, wierzył, a zwątpił. Poddał tę całą biblię krytyce rozumu i wyszło mu, że Jezus nie był wcale Bogiem, ale zwykłym człowiekiem i do tego trochę kłamał. Czy to nie jest niezwykłe?! Zapewne jest. Literatura francuska pełna jest postaci zdeprawowanych, odchodzących od religii duchownych i młodzieńców, którzy kończą swoja karierę albo na uniwersytecie wygłaszając jakieś antykościelne kalumnie, albo w burdelu przy kartach, względnie w kasynie przy rulecie. I to jest koniec, szczyt demaskacji lewicowych. My jednak mamy inne – przeglądamy stare gazety, które podsyła Georgius i szukamy w ogłoszeniach rzeczy naprawdę ważnych. I tak dochodzimy do informacji, że najbliższy przyjaciel Renana, młody Dumas, ten od Damy kameliowej, wyznał iż za „Żywot Jezusa” Renan wziął niemałe wcale pieniądze od Alfonsa Rotszylda. Tenże Alfons Rotszyld pilotował również jego karierę. Ja nie mówię, żeby każdy od razu rzucał się na demaskowanie Żydów i ich ciemnych sprawek, chcę tylko pokazać, że jest sporo spraw do opisania w różnych obszarach. Ludzie zaś, którzy od dzieciństwa wychowali się w tradycyjnych rodzinach katolickich i znają na pamięć całą biblię, a do tego jeszcze komentarze, nie są przez to mniej narażeni na pokusy. Być może jest tak, że tylko wśród takich jak oni szuka się odstępców. Nie wiem, bo nie pochodzę z dobrej katolickiej rodziny.

Weźmy teraz inną postać, baroneta Montefiore, imieniem Moses. Boson o nim ostatnio coś wklejał, bo przecież nie pisał. Po co się zajmować tym człowiekiem? Dopóki nie ma po polsku jego wspomnień umyka mi sens tych demaskacji. Mamy jednak, tuż za jego plecami inną postać. Oto Edgar Mortara, w sprawie którego Montefiore występował i interweniował u papieża. Służąca ochrzciła chore, żydowskie dziecko, z obawy, że umrze ono bez łaski chrztu. Rzecz działa się na terenie państwa kościelnego i źli, papiescy strażnicy odebrali rodzinie chłopca. Potem zaś umieścili w domu prowadzonym przez księży wraz z innymi ochrzczonymi Żydami. On się tam łatwo zaaklimatyzował, potem uwierzył szczerze, jeszcze później wstąpił do zakonu i przyjął imię Pio. Przez cały czas jego pobytu w Rzymie wszyscy wpływowi Żydzi interweniowali w jego sprawie i chcieli by powrócił do rodziny. Bez skutku. Papież nie godził się na to.

Kiedy zlikwidowano państwo kościelne, rodzina jeszcze raz próbował odzyskać swoje dziecko, ale 19 letni już wówczas Edgar za nic nie chciał wrócić. Wolał rozpocząć działalność misyjną. Niezwykłe prawda?

Sporo rzeczy jest jeszcze do opisania i naprawdę jest się czym zająć. No, ale jest też ryzyko, że pisząc zdemaskujemy mimowolnie nasze intencje. A są, wierzcie mi, istoty, które zawodowo zajmują się wyłącznie rozpoznawaniem i klasyfikowaniem intencji. Potem zaś będą nas z nich rozliczać.

 

Na koniec jeszcze jedno – cały nasz widzialny świat, który tak pracowicie próbujemy opisać, może się rozlecieć w sekundę. Myślę, że misja polega też na tym, by go ocalić, pokusa zaś na tym, by całkiem go zlekceważyć. Całe to pisanie to przyklejanie na nowo odpadających od ściany jarmarcznej budy dekoracji, w taki sposób, by widz nie zorientował się, że to nie jest element programu.

 

Michał przygotował nowe nagranie, reklamę filmu Grzegorza Brauna o Lutrze

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

Na koniec umieszczam tu nagranie promujące książkę Hani, nominowaną do Nagrody Literackiej Miasta Stołecznego Warszawy.

 

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

 

Zaczynamy sprzedaż nowego, specjalnego numeru Szkoły nawigatorów, poświęconego protestantyzmowi. Numer w całości złożył i przygotował do druku nasz kolega Rotmeister. Wykonał wielką pracę. Cześć mu i chwała. Dziś w sklepie znajdzie się także książka eski o architekturze drewnianej.

Michał zaś zmontował moją pierwszą pogadankę nagraną w jego sklepie. Niebawem będzie kolejna. A potem następne. Na ile czas pozwoli oczywiście.

Oto link https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

Przypominam, że na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl trwa promocja książek i czasopism. Baśń czeska i amerykańska po 10 zł, Baśń III po 15, tak samo Łowcy księży oraz Straż przednia. Nawigatory także po 10, ale ubywa ich w zastraszającym tempie, więc trzeba się spieszyć. Budowa jachtów po 35, Berecci, Irlandzki majdan i Kroniki klasztoru w Zasławiu po 10. Sanctum regnum po 30 zł. Na tej samej stronie dostępny już jest nowy komiks Tomka Bereźnickiego zatytułowany „Kościuszko. Cena wolności”. W sprzedaży jest już także książka „Czerwiec polski” zwana tu książką o pluskwach

Michał zmontował kolejne nagranie, które niniejszym prezentuję

https://www.youtube.com/watch?v=5cXv6kzVA9A

I jeszcze informacja o najnowszej promocji

Mam dwie wiadomości – dobrą i złą. Pierwsza to taka, właśnie na podwórko wjechał nakład Wspomnień Edwarda Woyniłłowicza, w miękkich oprawach ze skrzydełkami. Każdy tom dostępny jest już teraz w cenie 35 zł za egzemplarz. Zła wiadomość jest taka, że muszę rozpocząć wyprzedaż Wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego, w twardej oprawie, a co za tym idzie muszę też obniżyć cenę tych wspomnień do 35 zł za tom. Nie mam wyjścia, za dużo nowych projektów realizujemy, żebym mógł sobie pozwolić na jakieś sentymenty. Nie koniec na tym. Komiks polemiczny Zamah, który jest głosem w dyskusji o zamachu na Heydricha będzie dostępny w cenie 25 zł za egzemplarz, a Historia Katalonii w cenie 20 zł za egzemplarz. Musimy zrobić miejsce w magazynie. Taki lajf, jak mawiają niektórzy…rabota takaja…

Pozdrawiam

Coryllus.

 



tagi: sprzedaż  prawda  czytelnicy  emocje  twórczość 

gabriel-maciejewski
9 marca 2018 08:23
31     3416    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 10:02

Żeby tyle treści i aluzji zawrzeć w tak krótkiej notce, trzeba albo podpisać cyrograf, albo mieć iskrę Bożą. Obstawiam to drugie, patrząc na dzieło, które tworzysz. Jego jakość, zsięg i misję. Trening czyni mistrza, ale nie z grafomana, który też ma przymus pisania. Bez rozpoznania (rozeznania) spraw podstawowych nawet najbardziej wycyzelowany tekst będzie pustosłowiem. Bo owszem, język giętki ma powiedzić wszystko, co pomyśli głowa. Ale najpierw trzeba dostrzec to i owo: w dzbanie jeziora drzemie chłód niebieski i usta mówią to, co widzą oczy...

zaloguj się by móc komentować

Nova @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 10:17

 Taka ciekawostka. Historię tego Edgara Mortary przymierza się nakręcić Steven Spielberg. Premiera ma być teoretycznie w tym roku. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 10:37

Jeden z najbardziej niesamowitych tekstów...Może Ten na górze lubi obdarzać takich zwiadowców, co wyrastają i kryją się pod jarmarcznymi dekoracjami, a widzą wszystko tak przejrzyście, jakby wyszli na pole w pogodny, lutowy dzień. Obdarza tych, którzy wychodzą na pole i patrzą, bez szkiełka kuglarza. Codziennie.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 10:38

Słowa są w języku polskim pojemne. 

Ten przymus pisania :). Myślę ze każdy kto pisze w miarę regularnie ma inne powody. 

Ty przedstawiles swoje. . Ciekawe jest szerokie spektrum ...Co było by gdyby każdy przyznał się czemu pisze :)). 

Ja  - bo obiecałam dwu osobom...I to determinuje formę i treść. ..Tzn piszę do konkretnych,  żywych osób. ..

.

Czasem u blogerów do których regularnie zaglądam. ..podejrzewam  czemu  piszą,  no ale jednak tylko zgaduje:))

.

.

Oczywiście chyba wszyscy znają stan : już nigdy nic. .. ja tak mam nawet po napisaniu jakiegoś komentarza; )).

No ale myślę że młodsi ode mnie nie mają aż tak? ;).

.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @jolanta-gancarz 9 marca 2018 10:02
9 marca 2018 10:42

:)) no mnie poruszył ten tekst. ..Ale ja się zawsze wzruszam ...gdy coś dotyka prawdy  tak delikatnie.  Podstępny w piśmie jest nasz Gospodarz 

:).

 

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @Nova 9 marca 2018 10:17
9 marca 2018 10:42

No to mozna sie spodziewac najgorszego...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Nova 9 marca 2018 10:17
9 marca 2018 10:49

Ciekawe, czy wspomni, że w państwie kościelnym prawo zabraniało żydom zatrudniać chrześcijańską służbę? Papiescy prawnicy byli przewidujący, ale nie na tyle, by przewidzieć faryzejskie praktyki "zjednoczycieli Włoch"...

zaloguj się by móc komentować


ainolatak @Nova 9 marca 2018 10:17
9 marca 2018 10:53

no właśnie coś z tym kręceniem "Porwania Edgara Mortary" jest nie tak...premiera miała być w zeszłym roku...

do zdjeć ponoć miał być zaangażowany (miał być, bo chyba jeszcze zdjeć nie było) Janusz Kamiński, więc w kolejnych latach, jeśli film powstanie będzie szansa na oskara dla Polaka ;)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jestnadzieja 9 marca 2018 10:42
9 marca 2018 10:57

porwania żyda przez samego papieża...

szkoda, ze Liama Neesona nie ma wśród prawie nieistniejącej obsady, bardzo uwiarygodniłby film

no ale chyba nie jest żydem 

zaloguj się by móc komentować


ainolatak @jolanta-gancarz 9 marca 2018 10:02
9 marca 2018 11:18

Trening czyni mistrza, ale nie z grafomana, który też ma przymus pisania.

:)) i teraz pytanie, czym dla grafomana jest trening ;)

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 11:18

Dzisiaj "przeszedł Pan samego siebie".

Powinni to zadawać na dziennikarstwie "do wykucia na blachę".

 

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @jolanta-gancarz 9 marca 2018 10:49
9 marca 2018 11:21

Czytam w wiki wloskiej:

"Prawo Państwa Papieskiego nie pozwalało chrześcijanom pracować dla Żydów, ani Żydom  pracować w domu chrześcijan (prawo jednak pozostało w dużej mierze lekceważone)"

zaloguj się by móc komentować

TRU @jestnadzieja 9 marca 2018 11:21
9 marca 2018 13:31

jak sie patrzy na na nasz obecny "rzont" to mozna powiedzieć, iż jest lekceważone z pasją występującą podczas treningu cyrkowaca... 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @jestnadzieja 9 marca 2018 11:21
9 marca 2018 14:42

Nigdy nie słyszałam, żeby żydzi pracowali w domu chrześcijan (arendarz to nie sługa domowy). W drugą stronę było to nagminne. I zakaz obowiązujący w Państwie Papieskim łamali właśnie żydzi. Swoją drogą to ciekawa miłość do dziecka, kiedy w śmiertelnej chorobie czuwa przy nim służąca, nie matka. A tak było w przypadku Edgara, choć rodzice fakt choroby kwestionowali, jako argument dla swego usprawiedliwienia, a oskarżenia służącej o działanie w zmowie z księdzem spowiednikiem (plus wyrabianie jej opinii ladacznicy!). Angielska Wiki (!;-)) ) dość dobrze przedstawia fakty.

Żałuję, że nie pociągnęłam wątku Edgara Mortary w swoim artykule do starożytnej SN, a tylko wspomniałam przy okazji omawiania roli Mojżesza Montefiore m. in. w rozszerzaniu się osadnictwa żydowskiego w Palestynie już w połowie XIX w. No, ale i tak tekst wyszedł długi i wielowątkowy, więc z kolejną dygresją byłby trudny do strawienia;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 9 marca 2018 11:18
9 marca 2018 14:45

Syzyfową pracą. Miałam napisać orką na ugorze, ale to szlachetne i zmieniające oblicze ziemi zajęcie;-) A biedny Syzyf... już był w ogródku, już witał się z gąską... i bach. Trzeba lecieć w dół po kamień;-) I tak in saecula saeculorum.

zaloguj się by móc komentować


Kuldahrus @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 16:10

Ta historia z ks. Pio Mortarą piękna.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @ainolatak 9 marca 2018 10:53
9 marca 2018 16:16

Mają wielkie chęci żeby temat przekłamać, ale może okazało się, że nie będzie tak łatwo jak z Schindlerem i stąd przenoszenie rozpoczęcia prac nad filmem. Ja w każdym razie mam nadzieję, że temat ostatecznie zarzucą, niech lepiej nakręcą sobie E.T. 2 albo kolejnego Indiane Jonesa.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @jolanta-gancarz 9 marca 2018 10:02
9 marca 2018 16:26

Zgoda. To jest iskra Boża. Nie może być inaczej.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 16:47

Tak mi się ten tekst podoba,  że sobie go jeszcze raz przed chwilą przeczytałam :).

I dodam jedną ..informację. ..?...hm.

To nie tak, że nie można zacząć pisać w późnym wieku; )))

Pod warunkiem ze się rozumie ze nie naprawiamy ani nie uszcześliwiamy całego świata. .:)))

.

Może zobaczmy co mamy w domowym warsztacie po dziadku. ..I co z tego jeszcze możemy, umiemy,  mamy siłę  by używać; ))

To bardzo fajne. .

Nawet jeśli nie jest to taki warsztat dosłowny,  jak w którejś swojej notce poprzedniej opisałam :))

.

I proszę nigdy nie zdradzać ani swoich. ..ani cudzych sztuczek. .prestidi...uff..

Po co innym psuć zabawę? :).

.

 

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 17:09

Ten opisany przypadek poddaje w wątpliwość narrację, że dorosły człowiek dowiadując się, że ma pochodzenie żydowskie, doznaje wstrząsu i robi wszystko by dokopać się do swych korzeni i zrywa z tym co było dotychczas i jest bardziej żydem niż ci z taką świadomością od dziecka. Moja prababka była Niemką, czyli mam domieszkę krwi niemieckiej i mi to nie stanowi. Więcej. Prababka w IIWŚ ,zachowywała się godnie, więc nie było wyjścia.

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 17:38

Liczy się sprzedaż i powracający czytelnik, który w ciemno kupi następną książkę, dla siebie a także na tzw prezent.

Text +++

 

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @gabriel-maciejewski
9 marca 2018 17:42

Ostatnio 'wszystko i wszyscy' kręci wokół żydów... aż do obżydzenia?

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @tadman 9 marca 2018 17:09
10 marca 2018 07:37

Bo tacy ludzie są Żydami tylko wg.ustaw norymberskich, wg samych Żydów już nie są. Stąd mamy dzisiejszy konflikt pięknie objawiający się w naszej merdialni - to jest konflikt między tymi, którzy mają żydowskie geny, a tymi, którzy sami chcą stanowić kto jest Żydem, a kto nie. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Maryla-Sztajer 9 marca 2018 16:47
10 marca 2018 07:38

Się po prostu książkę kupi, nie? :)

zaloguj się by móc komentować

eska @Maryla-Sztajer 9 marca 2018 10:38
15 marca 2018 20:01

Ja tam piszę, bo lubię - po prostu.
Nie od rzeczy jest fakt, że robię to szybko i z łatwością. W młodości pisałam taśmowo wypracowania kolegom w szkole, każde inne. Jakbym się musiała bardzo starać, to pewnie by mi się nie chciało :)

Natomiast swoje książki zrobiłam, bo chciałam pokazać coś pięknego i ulotnego - żeby został jakis ślad, jak to wszystko cywilizacja rozjedzie. Czyli ku pamięci.....

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @eska 15 marca 2018 20:01
15 marca 2018 20:07

Jedni na starość rozwiązują krzyżówki dla ćwiczenia. ...ja piszę :)).

Jakbym stąd poszła to jest sporo innyvh zajęć w zapasie. 

Tyle ze jestem leniwa.  Najłatwiej siąść na chwilę i coś wrzucić; )) 

W zasadzie chyba nie lubię,  Ale idę na łatwiznę; ((

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Grzeralts 10 marca 2018 07:38
15 marca 2018 20:09

Na razie głównie dostaję. .spadają mi x biurka. ..i robi się notka. 

Choć tyle :).

.

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować