-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O prawdziwych przyczynach fałszywych konfliktów

Zacznę od tłumaczeń. Magazynier, mimowolnie zaczął wczoraj dopisywać kolejny odcinek powieści „Niebiańskie centrum dowodzenia”. Informuję wszystkich, że rzecz będzie kontynuowana, ale żeby zasiąść do fabuły muszę mieć trochę więcej spokoju. Poczekajcie więc jeszcze chwilę.

Dziś będzie o czymś innym. Oto od wczoraj internet dostaje zadyszki od tego co się rzekomo wydarzyło w czasie debaty Żakowski-Lisicki. A co się wydarzyło? Otóż jeden się upomniał o willę Jaruzelskiego, a drugi o willę Kaczyńskiego. Ja zaś pytam – do czego są takie debaty? One służą nakręcaniu koniunktur na medialne etaty. No, kurczę, nawet mi się zrymowało – debaty, etaty. Chodzi o to, żeby ani Żakowskiemu, ani temu drugiemu nigdy nie zbrakło na chleb z masłem. To jest troska pierwsza i podstawowa, ale są jeszcze inne. Debaty pomiędzy znanymi redaktorami są po to, by łatwiej było sprzedawać różne śmieci spolaryzowanemu tłumowi. Jeden ma takie poglądy, a inny śmakie. Jeden chce odebrać willę Monice, a drugi Jarkowi i szafa gra. Można podnosić cenę tygodników opinii i umieszczać tam jeszcze więcej felietonów z publicystycznymi fekaliami. To, póki co tyle, jeśli idzie o moją wściekłość po wczorajszym dniu. Teraz trochę spostrzeżeń behawioralnych. Oglądałem dawno temu film rekonstruujący życie pierwotnych hominidów, tych różnych australopiteków i homo erectusów. Teoria jest taka, że poszczególne gatunki, nawet jeśli mieszkały na tym samym terenie, udawały że się nawzajem nie widzą. Zauważać zaczynały się dopiero wtedy kiedy konkurowały ze sobą o żarcie. No, a ponoć homo erectus nic nie miał do diety tego drugiego, a więc obaj mogli sobie pozwolić na wyniosłą obojętność. Co innego, gdy jeden i drugi przestawił się na wybieranie patykiem larw termitów z wielkiego kopca, który był w dodatku jedyny w okolicy. Wtedy natychmiast trzeba było organizować debatę w środku stepu i przy błyskach fleszy oraz terkocie kamer szesnastek, jak to w tej zamierzchłej epoce było we zwyczaju, ustalać do kogo naprawdę, ale to naprawdę należy stojąca na górce termitiera. Do pitekantropów, australopiteków czy może do homo erectusów. Kiedy już ustalono godziny korzystania z termitiery i wszystko wydawało się cacy, homo erectusy przypominały sobie, że to przecież one umieją już ułamać gałąź z akacji, obsmyczyć ją z liści i mniejszych patyczków, a potem chwytając za jeden koniec walić w co popadnie. No, a po takiej konstatacji nie pozostawało już nic innego, jak podkraść się cicho do termitiery, w czasie kiedy australopiteki wybierać będą stamtąd tłuste larwy i zatłuc wszystkie na śmierć kijami, uzyskując w ten sposób niezbędną przewagę negocjacyjną nad pitekantropami. Kiedy już doszło do powyższego i pitekantropy zostały zepchnięte do opozycji, postały chwile koło termitiery z transparentami, na których było napisane – ręce precz od uchodźców i poszły szukać czegoś innego do jedzenia, a na stepie znów zapanował spokój. Co na to termity zapytacie. No jak to co? Termity ekscytują się jak zwykle tym samym – występami medialnymi Wojtka Cejrowskiego, który znów coś tam nagadał tym wstrętnym pitekantropom.

Jeśli ktoś nie wierzy w tę teorię, niech posłucha innej. Lansuje się u nas gadżet zwany wielokulturowością dawnej Rzeczpospolitej. To jest figura fałszywa i tania. Chodzi w istocie o to, że każdy krąg kulturowy tego państwa żył dla siebie i korzystał z innej paszy. Żaden nie miały przy tym tyle siły, by zdominować resztę. Gdyby tak było Rzeczpospolita by przetrwała i trzeba by wymyślać coś naprawdę poważnego, żeby ją rozwalić. No, ale stało się inaczej, bo ktoś naszym homo erectusom przypomniał, że posiadają umiejętność, której nie posiada reszta i wszystko się posypało. Społeczeństwo Rzeczpospolitej nie było jednością, to było społeczeństwo podzielone, współpracujące ze sobą na zasadach ekonomicznego przymusu, ze świadomością, że gdzie indziej jest znacznie gorzej, niech więc będzie jak jest. I tak do chwili, aż jeden z drugim ułamał gałąź z akacji.

Wracajmy teraz do naszych czasów i do debaty Żakowski – Lisicki. Żeby ona mogła się odbyć trzeba z dyskursu publicznego wyeliminować pitenaktropy, czyli tych wszystkich, którzy wierzą, że godziny korzystania z termitiery zostały wyznaczone serio i z dobrej woli wszystkich zainteresowanych. To nieprawda, one zostały wyznaczone po to, by najsilniejsi i najbardziej bezwzględni zyskali na czasie. Po to samo między innymi zawarto traktat wersalski, czego do dziś nikt nie potrafi zrozumieć. Kto został z debaty wyeliminowany? My, rzecz jasna, internet i blogerzy. Kto pozostał? Wiadomo – Żakowski i Lisicki. No, ale jest jeszcze step i cała jego przebogata fauna. On stanowi tło, bez którego nie mogłaby się odbyć debata. Kto żyje w tym stepie? Matka Kurka na przykład, oczadziały mitoman, którego kawałki puszczają we flądrze. Taki zestaw dekoracji i mocy gwarantuje, że ci co powinni, będą korzystać z termitiery w wymiarze ich zadowalającym. I nie łudźcie się, że cokolwiek zostanie tu puszczone na żywioł. Jeśli tak się stanie będzie po nas. Póki co nasz sukces polega na tym, że oni nas nie zauważają, albowiem żerujemy na innych niż termitiera treściach. Nie stanowimy istotnej konkurencji lub, jak to czasem lubię sobie napisać, odeszliśmy w góry Sierra Madre. Mamy jednak różne sukcesy, a to napisze do nas szef Węgierskiego Instytutu Badań Humanistycznych, na co żaden pitekantrop ani homo erectus liczyć nie może, a to okaże się, że ten wstrętny Niemiec, co zdominował rynek mediów w Polsce chce w jednej ze swoich gazet umieścić reklamę wspomnień księdza Tokarzewskiego. Ho, ho, tak, tak, idźcie sobie do kiosku i kupcie „Dobry tydzień”, a sami się przekonacie. W październiku będzie tam wspomnienie o księdzu Blizińskim, a w listopadzie duży materiał na temat działalności naszego ulubionego kapłana. Można? Można. No widzicie, ale Żakowski z Lisickim potrafią się tylko kłócić o nie swoje nieruchomości. Żadna z gazet wydawanych przez patriotyczne, polskie media nie zainteresowała się tymi książkami, ani ich autorami. Nawet w Grodzisku, gdzie przecież ksiądz Tokarzewski był proboszczem nikt się nie zainteresował. A wydawnictwo Bauer się zaciekawiło i będzie o nich pisać. Czy to nie dziwne? I czy to nie potwierdza wszystkich zawartych w tym tekście teorii dotyczących hominidów? I nie wygadujcie mi tu już więcej na niemieckie media, bo gdyby nie one, nikt nigdy nie zareklamował by tych książek. Nigdy – zrozumcie to wreszcie. Nie chodzi bowiem o to, by utrwalać pamięć o wielkich kapłanach polskich. Chodzi o to, by raz na zawsze ustalić kto ma dyżur przy termitierze do południa, a kto od południa. I tyle. A teraz idźcie bronić Wojtka Cejrowskiego, ostatniej nadziei białych termitów.

 

Teraz ogłoszenia

Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2



tagi: niemcy  media  patrioci  debata  żakowski  lisicki 

gabriel-maciejewski
19 września 2017 10:06
12     1753    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
19 września 2017 11:23

Pięknie to przedstawiłeś. Nie można lepiej. Póki co jednak, Cejrowski radzi sobie bardzo dobrze. Wczoraj moje dziecko pokazało mi w necie kawałek,  jak dwóch młodych rozmawia z nim na ulicy. Kiedy jeden z nich mówi Cejrowskiemu,  że studiuje filologię rosyjską, ten wyjeżdża na niego z mordą  i otwartym tekstem mówi mu, ze "Rosjanie to wróg i do nich należy strzelać,  a nie uczyć się ich jezyka". Dosłownie tak.

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @krzysztof-osiejuk 19 września 2017 11:23
19 września 2017 12:38

Czyli Cejro został podnajęty jako naganiacz..

Ukraińcy nie chcą za nic wojować z "ruskimi", zatem  pomysłodawcy rozmaitych majdanów chca wysłać  do walki jak zwykle, wiadomo, kogo.

Ale w tym celu należy przez propagandę wytwarzać stosowną  psychozę maniakalną, aby werbownicy mogli mieć podaż chętnych.

zaloguj się by móc komentować


krzysztof-osiejuk @stanislaw-orda 19 września 2017 12:38
19 września 2017 12:48

Moim zdaniem chodzi o coś bardziej trywialnego.  Ponieważ on jest kojarzony z PiS-em oni go wykorzystują do zwykłej walki politycznej. Chodzi o to, by poszedł przekaz, że PiS chce Niemcom sprzedać Szczecin i mordować Rosjan.

zaloguj się by móc komentować



stanislaw-orda @przemsa 19 września 2017 15:33
19 września 2017 17:03

chutzpah  (pochodzi z aramejskiego) - sens znaczeniowy: śmiałość, zuchwałość, coś nieoczekiwanego, niestandarowego (coś nie mieszczącego sie w  zwyczaju lub normie społeczności). W żadnym razie nie miało to znaczenia: zgrywa, udawanie, etc.

No, ale to tak było dawno temu.

Dzisiaj  wyraz ten  oznacza co innego w Polsce, a coinnego np.  za oceanem.

A gdzieś indziej pewnie  jeszcze co innego.

Pisownia "chutzpah" to transkrypcja bodaj na english, więc wcale nie jest jednoznaczne, czy pisać przez "ch" czy przez "h".

Moim zdaniem, jeden Diabeł, i tak przeciez wiadomo, o co chodzi.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
19 września 2017 17:46

" Ho, ho, tak, tak, idźcie sobie do kiosku i kupcie „Dobry tydzień”, a sami się przekonacie. W październiku będzie tam wspomnienie o księdzu Blizińskim, a w listopadzie duży materiał na temat działalności naszego ulubionego kapłana. Można? Można."

No prosze, duża niespodzianka.

A porównanie do hominidów i termitiery idealnie pasuje.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować