-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O polityce francuskiej i jej widocznych, a także znienawidzonych aspektach

Była dobra pogoda, więc nie przeczytałem kolejnego kawałka Korzeni totalitaryzmu. Tak się jednak złożyło, że pod tekstami o tej książce wywiązała się ciekawa dyskusja o metodach i źródłach polityki francuskiej. Mi zaś nasuwają się w związku z tym następujące refleksje. Polityka skuteczna i bezpieczna dla kraju może być robiona tylko rękami polityków dziedziczących władzę. Co nie oznacza, że unika się w takich okolicznościach wojen. Nie unika się, one wybuchają i mężczyźni idą na te wojny, a tam mogą zginąć. Polityka prowadzona przez mężów stanu wyłanianych w wyborach jest z istoty polityką wrogą krajowi i jego istnieniu. I nawet jeśli granice nie zostaną w trakcie jednej czy drugiej kadencji przesunięte, to sytuacja wewnętrzna zmieni się na tyle, że obywatele, poddani, jak zwał, tak zwał, odczują to w sposób wyraźny i na niekorzyść. Polityka francuska przez całe stulecia prowadzona była pod groźbą likwidacji państwa, przez potęgi ościenne. Francuzi niby wygrali, nie zlikwidowano ich królestwa i ono się obroniło, mimo sporych różnic jeśli idzie o mieszkańców północy i południa. No, ale kiedy okazało się, że nie można nic od korony oderwać, zrobiono rewolucję i powstał cały, osobny dział republikańskiej propagandy, która następnie, jako produkt francuski, była eksportowana do innych krajów. Rewolucja nie jest produktem francuskim, jest produktem globalnym. Francja dzięki niemu stała się na parę lat narzędziem globalnej ekonomii, zmieniającym granice i likwidującym stare polityczne nawyki jak Europa długa i szeroka. Dokonującym także, rzecz jasna, redystybucji dóbr, w tym dóbr kościelnych. Wiara w to, że Napoleon zrobi cokolwiek dla Polski była wiarą pastuszka ufającego, że pan wyśle go na naukę do miasta, bo kiedyś tam spojrzał nań łaskawie. Wynikała ona wprost z niezrozumienia tego jaka jest rola rewolucyjnej Francji w ekonomii globalnej. To zaś z kolei wynikało wprost z faktu, że polscy politycy i publicyści polityczni, przywiązani są zawsze do powierzchownych zjawisk i interpretują je w sposób malarski.

Pisaliśmy tu o armii francuskiej drugiej połowy XIX wieku. To była armia zachowawcza, wciągnięta przez nieodpowiedzialnego polityka jakim był Napoleon III w wojnę, której nie mogła wygrać. Wojna ta, która okryła armię hańbą, scementowała ją także i postawiła w opozycji do polityków republikańskich. Armia w Polsce miała i ma zupełnie inne cechy niż armia we Francji. Jest to armia wewnętrznie nielojalna, tak bym to ujął, choć też oceniam rzeczy powierzchownie. Jest to armia na posyłki, armia, w której żywa jest jedynie tradycja służby u obcych. I nikomu w tej armii do głowy nie przyjdzie, że istnieje coś takiego jak lojalność wobec narodu. Armia polska niby ma oparcie w Kościele, ale to chyba nie jest to samo, czym dysponowała armia francuska w XIX wieku. Poza tym tradycja trwonienia zasobów ludzkich jeśli idzie o armię polską, jest ciągle żywa i bez przerwy podnoszona jako szczyt możliwości tej armii. Francuzi zachowują się z naszego punktu widzenia w sposób skandaliczny bądź idiotyczny, ale dzieje się tak ponieważ ludzie, którzy nimi kierowali, do roku 1945 przynajmniej, mieli świadomość czym jest polityka państw ościennych wobec Francji. Wiedzieli też, że wewnętrzna lojalność Francuzów nigdy nie pozwoli na to, by kraj został podzielony. Propaganda antyfrancuska, tak w Niemczech, jak i Wielkiej Brytanii napracowała się mocno, żeby przedstawić francuskiego żołnierza jako gamonia, siedzącego w burdelu lub w knajpie i tam spędzającego wesoło czas, który powninien poświęcić ojczyźnie. Francuscy politycy, jak i francuscy żołnierze niewiele sobie z tego robili, ponieważ nie zależało im na akceptacji ośrodków propagandowych Berlina i Londynu. Zależało im na ocaleniu armii, ludzi i kraju. Ktoś ich pewnie także właściwie poinformował o tym, czym w istocie jest II wojna światowa i dlaczego wybuchła. Wiedza ta pozostała dla nas tajemnicą do dziś. Nawet jeśli Francuzi nie zostali dokładnie poinformowani o celach i konsekwencjach nowej wojny, to mieli oni, (nie wiem czy mają do dziś), wyrobione pewne odruchy, które pozwalają im przetrwać. Dlaczego my ich nie mamy? Albowiem skutecznie oderwaliśmy Kościół od armii, a także skutecznie pozbyliśmy się polityków lokalnych, wyrastających wprost z narodu. Dokonało się to w dwudziestoleciu międzywojennym. Tak się dodatkowo nieszczęśliwie złożyło, że ci z ziemian, którzy robili kariery dyplomatyczne nie zdradzali objawów głębokiej inteligencji, pewnie dlatego, że byli na tych polityków wybierani przed funkcjonariuszy państw zaborczych. Hipolit Korwin Milewski i Edward Woyniłłowicz stanowią tu chlubny wyjątek, natychmiast zresztą po odzyskaniu niepodległości zmarginalizowany. Poliytycy socjalistyczni nie byli politykami w rozumieniu tradycji politycznej francuskiej, ani tej wojskowej, ani rojalistycznej, ani nawet republikańskiej. To byli z zewnątrz sterowni agenci, którym dziś oddajemy hołd. O politykach tak zwanego ruchu ludowego szkoda w ogóle gadać, bo to są zjawiska z zakresu płykiej bardzo i kokieteryjnej propagandy.

Jakie jest naczelne, nidgy nie ujawnione i nigdy nie wyartykułowane hasło polityki francuskiej? Proste. Zawiera się w jednym słowie – przetrwać. Nie znaczy to jednak wcale, że Francuzi zamykają się na swoim podwóreczku i tam coś między sobą ustalają. Przetrwać to znaczy, tak zmanipulować i zmienić sytuację na terenie wroga, żeby ten nie mógł się pozbierać. I nie ma znaczenia, czy wróg jest silniejszy trochę czy bardzo. Frnacuzi z jednakowym zapałem zabierają się za jego likwidację. Historycy do dziś oceniają wojny włoskie, jako wyraz nieodpowiedzialności francuskiej polityki. To jest rzecz jasna bzdura. A niby gdzie oni mieli walczyć z tymi Niemcami i Hiszpanami? U siebie? Wcześniej walczyli u siebie z Anglikami i ledwo się pozbierali. Przetrwać to dla francuskich polityków oznacza – zrozumieć. Pokapować się w czas o co chodzi i gdzie są wyłączniki od zasialnia. A jak się już zorientują gdzie są, to wysyłają tam jakiegoś Gastona de Foix czy innego Lassale’a . Że co, że on zginie? Bardzo dobrze, od tego właśnie jest żołnierz, żeby ginąć na terenie wroga. Za to Francja ocaleje. W przypadku kiedy okaże się, że wyłączniki są za wysoko i nie można ich dosięgnąć, francuski żołnierz walczył nie będzie. Nie będzie podskakiwał do tych wyłączników i nie będzie się rozglądał za stołkiem, żeby na niego wleźć i pakować łapę tam, gdzie może go kopnąć prąd. I tak było w czasie II wojny światowej. Petain zorientował się, że wyłączniki są za wysoko i podpisał układ z Hitlerem. Wiedział bowiem, że w ten sposób naraża jedynie siebie, a nie Francję i francuską armię. Czy kogokolwiek z polskich polityków i wyższych oficerów stać było kiedykolwiek na taką konkluzję – żeby narazić siebie a ocalić podwładnych? Będę wdzięczny za przypomnienie takiego przypadku. W chwili kiedy Francuzi na coś się zdecydują nic ich nie może zatrzymać. Jeśli zdecydują się kapitulować, mają wszystko w nosie i kapitulują, i zawsze znajdzie się między nimi mąż stanu, który im to umożliwi na warunkach honorowych, biorąc na sibie odpowiedzialność i hańbę. Po to właśnie są generałowie i marszałkowie, żeby podejmować w sytukacjach śmiertelnego zagrożenia dla narodu decyzje niepopularne i haniebne. Po to obdarza się ich przywilejami, żeby potem w godzinie próby, móc ich rozliczyć. Nie tylko z odwagi na polu bitwy, ale także z przenikliwości politycznej, za którą nikt nie oferuje niczego. Kassandra nie była nigdy na etacie, pamiętajmy o tym. Za przenikliwość polityczną i wdrażanie jej w życie w imię ocalenia państwa i narodu, nikt nie oferuje niczego. To jest ciężar straszliwy, ale nie po to ludzie idą do wojska i robią tam kariery, żeby kupować sobie jaccuzi na kredyt. To znaczy nie po to idą do wojska i robią w nim kariery, we Francji. W Polsce jest dokładnie odwrotnie. Mamy za sobą dekady powierzchownego i głupiego interpretowania polityki i historii. Jestem pewien, że dziś w godzinie próby, polscy generałowie zachowaliby się dokładnie tak, jak Francuzi w 1940 i jeszcze byliby przekonanii, że rozumieją ich postawę. Tu nie chodzi o to, żeby w sytuacji zagrożenia oddać broń, ale o to, by oddać ją ponieważ nie można zrobić nic innego, bez narażenia całego kraju. Oni zaś nie potrafią dziś rozpoznać takiej sytuacji, mam takie przeczucie, bo nie mogę mieć pewności. Czy ktokolwiek ma dziś taką umiejętność? Ktoś z polityków, albo żołnierzy?

Wróćmy jeszcze na chwilę do metafor piłskarskich. Mecz finałowy Francja wygrała ponieważ była drużyną lepszą. To znaczy pan trener, a także zawodnicy, doskonale orientowali się, że finały tylko w połowie wygrywa się na boisku, ale główna część walki toczy się poza nim. Nas o tym, zaraz po meczu, poinformował Jacek Gmoch. Żeby zdobyć przewagę, trzeba przeciwnika wybić z przekonania o własnej wyjątkowości. Czy się tego dokona w sposób uczciwy, czy nie, nie ma znaczenia. Ważne, żeby sędzia to właściwie zinterpretował. Ten zaś dokona tego, jeśli porozmawia z nim ktoś odpowiedzialny. Sukces Francuzów w finale rozpoczął się do wymuszenia wolnego. Za nieistniejący faul wymuszony przez Griezmanna, odpowiedzialność wziął na siebie sędzia. Nie trener, nie zawodnicy, ale sędzia i jacyś niewidoczni ludzie z zaplecza. Chorwaci zorientowali się na pewno, że coś jest szyte i stracili dużo pewności siebie. Potem była korzystna dla Francji interpretacja idiotycznych przepisów, która zaowocowała rzutem karnym. I żaden z zawodników francuskich nie zawachał się, widząc to niby zagranie ręką, wszyscy polecieli jak jeden do sędziego domagając się decyzji. A przecież honorowo byłoby udać, że nie było żadnej ręki. Piłka przecież dotknęła napastnika Chorwacji przypadkowo. Nie zagrał on ręką. To piłka zagrała. Chorwaci stracili wiele ze swego animuszu i tylko Mandziukić nie dał się zbić z pantałyku. Poleciał do bramkarza i strzelił gola, kiedy tamten myślał, że piłka jest już jego. Jaki błąd popełnili Chorwaci? Uwierzyli, po wolnym, że są na słabszej pozycji. No, ale wtedy – wedle zasad polityki francuskiej – powinni zrobić coś bardzo spektakularnego. Pamiętamy co zrobił Zidane w takiej sytuacji? Pamiętamy. Ja pamiętam też co powiedział wówczas Szaranowicz – Zidane, coś ty zrobił Francji! Jak to co? On uratował Francję. Uratował jej honor i postawę, przysunął temu gamoniowi z bańki, kiedy już mu się wydawało, że nic się na boisku nie zdarzy, a Italia będzie triumfować. Wziął na siebie odpowiedzialność za hańbę i odwrócił uwagę od porażki. Francuzi zawsze pamiętają, że gra toczy się na kilku poziomach, a o tym, jak interpretowane będą wypadki decyduje propaganda. Tej zaś polityka francuska poświęcała zawsze dużo uwagi. Na dziś to tyle.

 

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl gdzie umieszczę dziś nową pogadankę.



tagi: wojna  polityka  polska  francja 

gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 08:53
14     3277    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

raven59 @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 09:19

„Morze, nasze morze,
wiernie ciebie będziem strzec.
Mamy rozkaz cię utrzymać,
albo na dnie, na dnie twoim lec,
albo na dnie z honorem lec.”

Uczono nas od dziecięcych lat…

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @Stalagmit 21 lipca 2018 09:39
21 lipca 2018 10:03

O tymże pomyślałem: Francuzi należą do twardego jądra Cesarstwa Rzymskiego i uważają się za spadkobierców cesarskiej tradycji politycznej, w ramach której można i trzeba czasami wchodzić w hańbiące układy po to, by po jakimś czasie układy takie odwrócić na swoją korzyść. Towarzyszy temu też przekonanie o tym, że Cesarstwo Rzymskie, choć od dawna podzielone, zawładnęło światem, dlatego ma zawsze rację. A Polacy jako legitymację uprawiania polityki mają tylko misję szerzenia wiary katolickiej i nic więcej. Skoro misja ta została w drugiej połowie osiemnastego wieku zakwestionowana przez oświeconych z królem Stanisławem Augustem na czele, uprawianie polityki musi kończyć się tym, co znamy.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 11:18

>>> Historycy do dziś oceniają wojny włoskie, jako wyraz nieodpowiedzialności francuskiej polityki. To jest rzecz jasna bzdura. A niby gdzie oni mieli walczyć z tymi Niemcami i Hiszpanami? U siebie? Wcześniej walczyli u siebie z Anglikami i ledwo się pozbierali. <<<

Próbowaliśmy robić to samo za Stefana Batorego czy Zygmunta III w odniesieniu do Moskwy. Nasi akademicy wmawiają nam jednak, że to były wojny zaborcze. Potem walczyliśmy już u siebie ...

W ogóle jest do ponownego przemyślenia historia Szwecji i Rzeczypospolitej za panowania Jana III Wazy i Zygmunta III Jagiellończyka. Według niektórych szwedzkich historyków (np. Larsen) Eryk XIV Waza wpadł w chorobę psychiczną  z powodu gróżb Iwana IV spowodowanych odmową wydania mu Katarzyny Jagiellonki (sic!). Dla mnie usiłowania ojca i syna (Jan i Zygmunt) to była desperacka próba uniknięcia pułapki w jaką ostatecznie i Szwecja i Polska zostały wepchnięte. No, ale Zygmunt III to jezuicka szkoła więc to nie mogło być dobre i koniecznie musiało być zaborcze, jakżeż inaczej!

zaloguj się by móc komentować

dziad-kalwaryjski @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 11:27

Ano tak. Gra na obniżkę autorytetu władz (dwóch) przeważnie skutkuje naciskiem na władzę wykonawczą w celu skrócenia smyczy. Narracja na "no widzicie, mamy złotą wolność na ulicach" wiadomo dokąd zmierza.

Wśród 11 graczy frustracja skutkuje "zrobieniem zidana";  wśród 20 milionów - zrobieniem niewiadomskiego. To się ma skończyć pokazaniem czerwonej kartki. Pytanie tylko, czy przez sędziego polskiego czy zagranicznego.

zaloguj się by móc komentować

orjan @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 11:44

Czy kogokolwiek z polskich polityków i wyższych oficerów stać było kiedykolwiek na taką konkluzję – żeby narazić siebie a ocalić podwładnych? Będę wdzięczny za przypomnienie takiego przypadku.

Pierwszy przyszedł mi na myśl premier Władysław Grabski. Podobnie jak Petain nie potrafił prowadzić skutecznej wojny obronnej, tak Grabski nie potrafił skutecznie rokować w Spa. Żeby zaś uchylić od Polski skutki tych rokowań, to osobiście ogłosił iż wziął udział w konferencji z własnej inicjatywy, na własną odpowiedzialność, nie posiadając uprawnień do czynienia daleko idących ustępstw przez co wyniki rokowań nie istnieją.

Ja tam wielbicielem Grabskiego nie jestem, ale sam uznał swoją odpowiedzialność i sam się poniżył, aby skutki te od Polski odwrócić.

 

zaloguj się by móc komentować

koncereyra @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 11:53

Jak to się stało że Francja, która przed wojną była symbolem bogactwa i potęgi dziś nie jest przez nas w Europie traktowana poważnie? Jeszcze do lat '70 ich dobrobyt budził zazdrość, ale dziś patrzymy na serio na Wielką Brytanię (która ma swoje własne problemy, a II WŚ w zasadzie też przegrała) i onegdaj rozgromione zupełnie Niemcy.

Czy to nasze złudzenie o słabości Francji dziś, czy może Bobkowski i spółka przed wojną za bardzo ulegali urokowi "douce france"?

zaloguj się by móc komentować

Vester @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 12:07

Podczas IIWŚ Wietnamczycy pomagali Amerykanom walczyć z Japończykami, w zamian za poparcie dążeń niepodległościowych - tak wypłynął Ho Chi Minh. W 1945 Francuzi powiedzieli Amerykanom, że chcą się zainstalować ponownie w Indochinach. Zaszantażowali wręcz Amerykanów, że inaczej zaczną sprzyjać Stalinowi. No to Amerykanie pękli, a Francuzi zaczęli instalację. Niektóre wioski frankizowali (dobre słowo?), niektóre palili (napalm w Wietnamie to ich dziecko, nie Amerykanów). Wietnamczycy się zdziwili, bo sojusznik, USA, wystawił ich do wiatru (bo Francuzów nienawidzili programowo), więc weszli we flirt ze Stalinem, a resztę historii znamy.

Czyli na swój sposób wojna w Wietnamie i półtora miliona trupów to pośrednio dzieło polityki Francuzów. A swoją drogą, widać tu, jak państwo-dziwka i -kolabororant dosłownie w okamgnieniu zmienia front i wrzuca szósty bieg. Zero litości. Czysty własny interes po trupach.

zaloguj się by móc komentować

grudeq @Stalagmit 21 lipca 2018 09:39
21 lipca 2018 12:16

Czy to nie po tym traktcie z Sammnitami, Wódz Rzymski Lentullus rzekł: poświęćmy nasz honor. Życie uratujmy dla zemsty?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @dziad-kalwaryjski 21 lipca 2018 11:27
21 lipca 2018 16:27

Dlaczego wy tak uporczywie niczego nie rozumiecie? Mam na myśli ciebie i Vestera. Albo się realizuje własny interes po trupach, albo się jest trupem. Innej alternatywy nie ma. Chcecie, żeby was ktoś awansował na Amerykanów?

zaloguj się by móc komentować

dziad-kalwaryjski @gabriel-maciejewski
21 lipca 2018 21:33

Fryderycjańska zasada wykorzystywania okazji jest powszechnie konieczna. Polska armia nie jest tak silna jak turecka-by nawet osłabiona po puczu- dać radę.

Prowokowanie Mazguły, a właściwie Różańskiego, Cieniucha i Drewniaka, by potem ratować przed nimi "demokrację"?

W sytuacji eskalowania konfliktu jedynie przekaz : "Polko odsuwa Prezesa" mógłby chwycić. (oczywiście nieoficjalnie prezes jak i Amerykanie byliby szczęśliwi)

Opcji niezależnych nie widać. Śpiący rycerze śpią.

 

zaloguj się by móc komentować

wierzacy-sceptyk @dziad-kalwaryjski 21 lipca 2018 21:33
21 lipca 2018 22:30

No i jeszcze śpiący rycerze...

Ratunku!

zaloguj się by móc komentować

Vester @gabriel-maciejewski 21 lipca 2018 16:27
21 lipca 2018 23:09

Ja to wszystko rozumiem. Tak historycznie, teoretycznie. Mój osobisty kłopot zaczyna się wtedy, gdy dokładam do układanki katolicyzm. Wtedy, po pierwsze, wcale nie chcę być Amerykaninem, a po drugie, gryzie mi się dekalog ze spaleniem napalmem wioski na drugim końcu świata. Usprawiedliwiony jest marsz po trupach w sytuacji zagrożenia życia, tylko że owo 'zagrożenia życia' jest pojęciem subiektywnym. Dla jednych jest to pistolet przy głowie, dla drugich wizja utraty pozycji światowego lidera. Nie mam na to kontrteorii - stwierdzam jedynie fakt, że katolicyzm bardzo komplikuje szafowanie politycznymi receptami na sukces.

zaloguj się by móc komentować

Vester @gabriel-maciejewski
22 lipca 2018 15:45

Chodzi o wzmiankę, że głupi król, co wyrusza na przegraną z góry wojnę, czy o coś innego? Bo nie wiem, czy wiem.

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @gabriel-maciejewski
23 lipca 2018 09:51

"Ktoś ich pewnie także właściwie poinformował o tym, czym w istocie jest II wojna światowa i dlaczego wybuchła. Wiedza ta pozostała dla nas tajemnicą do dziś."

Już chyba nie, pan Wołoszański postawił w którymś swoim odcinku tezę i później ją udowodnił, że II Wojna Światowa musiała wybuchnąc, aby dokończyć pierwszą.

Zgadzam się ze zdaniem, że ktoś ich poinformował, zważywszy losy niemieckiej okupacji Francji: my udajemy, że was okupujemy, a wy udajecie, że macie partyzankę...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować