-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O okropnych nawykach Polaków czyli ludzie bez życiorysu w wiki

Najuczciwsze, najbardziej szanowane i najlojalniejsze osoby zostały zmuszone do oszukiwania…

 

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

 

 

Zacznę od książek. Zastanawiali się wczoraj komentatorzy, jak to jest, że na rynku pojawiają się książki tak marne, jak te pisane przez Zafona, bo o Coelho nie ma nawet co mówić, i książki te zyskują popularność. Proszę Państwa, pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę: rynek książki to rynek propagandy. Ta zaś ma utrzymywać masy w zidioceniu i odwracać ich uwagę od spraw istotnych. Tego nie było widać w czasach reżimów komunistycznych, bo wszyscy czekali na jutrzenkę swobody, a każde napisane słowo, pochodzące spoza komunistycznego systemu dystrybucji, a nawet i z niego, ale opatrzone uwagami jakiegoś „autoryteta”, było traktowane jak przypadkowo znaleziona, złota dwudziestodolarówka.

Była wtedy ta pula lektur zakazanych i pożądanych i każdy do niej aspirował. Kiedy to się skończyło, organizacje, których nazw nawet nie znamy wzięły w posiadanie kanały dystrybucji treści. No i mamy to co mamy. Ludzie od reklamy, tacy jak Zafon, projektują target, potem treść, która składa się z samych frazesów i wydzierżawiają to za wielkie pieniądze dystrybutorowi, który wie, że wszyscy muszą przyjść do niego. Tylko on bowiem dysponuje odpowiednio szerokimi kanałami, które mogą pomieścić całą, globalną, propagandową pulpę. Oczywiście jest internet i on daje złudzenie wolności niektórym, a innym znów złudzenie niewoli i zagrożenia. Ci drudzy to wywaleni na margines, nieudaczni reklamiarze, nie rozumiejący nowych technik dystrybucyjnych. Ci pierwsi zaś to ludzie próbujący tworzyć niezależne systemy dystrybucji i umieszczać w nich treści dalekie od planów autorów i wydawców realizujacych masową dystrybucję w oparciu o młodzieńcze emocje, okraszone jakąś tam filozofią. Sprzedaż książek Zafona to jest sprzedaż pornografii w sztafażu XIX wiecznych, policyjnych legend. No, ale, żeby to odkryć trzeba wiedzieć, że był wiek XIX, że były wtedy gazety i działała policja, trzeba wiedzieć, że jest taki kraj jak Hiszpania, a w nim miasto Barcelona. To zaś są sprawy nie tak bardzo oczywiste, dla współczesnego czytelnika. Ten bowiem, z całą pewnością wie tylko jedno – istnieją książki, a w nich są tajemnicze wyrazy, których nie rozumie, ale odczytywanie ich wywołuje dreszcze, za które warto zapłacić 31,50. Na tym mechanizmie opiera się cała współczesna literatura popularna. I teraz ważna rzecz, którą tu napisałem wczoraj – żeby coś na tym oszustwie zarobić, nie możemy udawać, że go nie ma. Trzeba wejść z nim w jakieś zwarcie, ale musi być ono zaaranżowane na naszych warunkach.

Polemika jest konieczna, nawet jeśli miałaby iść w zapomnienie i na zatracenie, albowiem nikt nie ma takiej siły, żeby ukryć wszystkie treści. Prędzej czy później zostaną one odgrzebane i podniesione. Mechanizm zaś kreowania wizerunku poprzez literaturę, nie jest nowy. I nie mam tu teraz na myśli literatury popularnej, która kreuje wyłącznie profil swojego własnego czytelnika, karmiąc go liśćmi, jak barana przez zarżnięciem. Mam na myśli literaturę polityczną, która kreuje wizerunki ludzi i narodów, a także literaturę badawczą, która te wizerunki utrwala.

Przejdę teraz do najważniejszego, śmiertelnego grzechu literatury w ogóle, jest nim pretensjonalność. Pretensjonalność Zafona jest niczym wobec pretensjonalności akademików, którzy pragną, z pochodnią w ręku, rozedrzeć mroki niewiedzy i dotrzeć do prawdy, która jest niczym diament ukryty w czarnej skale. To jest dopiero horrendum. Mam tu przed sobą książkę Karoliny Targosz zatytułowaną Uczony dwór Marii Ludwiki Gonzagi. Znalazłem w niej taki oto fragment:

 

Nowiny dworskie wychodziły najczęściej w świat bez autora i adresata, mając w nagłówku jedynie datę i miejsce wysłania. Były ponadto ręcznie pisane, nieraz zbierały nowiny kolejno z różnych miejscowości, przepisywane z napływających doniesień przez sekretarzy królewskiej kancelarii oraz sekretarzy i rezydentów znaczniejszych osobistości dla kolportowania ich dalej.

W służbie informacji stanęła oprócz pióra i inkaustu sekretarzy czarna sztuka drukarska – zwłaszcza w radosnych i triumfujących chwilach koronacji…

 

O co chodzi? Oto, że każdy, nie tylko sekretarze królewscy pozostający na żołdzie państw obcych, relacjonował i puszczał w obieg, nowiny z Polski. Nie podpisywał ich i pozostawiał miejsca na inne jeszcze rewelacje, bo droga do centrali była długa, a osadzeni w różnych miastach agenci, mogli zostać zdemaskowani i osadzeni w lochu, lepiej więc, by nie było wiadomo skąd taki list pochodzi. Zwłaszcza, że praktyka otwierania korespondencji była nagminna. Oficjalne, drukowane komunikaty, były kolportowane zaś tylko przy okazji ważnych dworskich uroczystości. Pisze nam także Karolina Targosz o sposobie redagowania i kolportowania pierwszych gazet, a także o ich funkcji. Była nią rzecz jasna masowa propaganda dworska, prowadzona przez pierwszych ministrów. I tak pierwszą gazetę, ukazującą się regularnie założył i sponsorował Richelieu. Naczelnym jej zaś był człowiek nazwiskiem Teofrast Reanudot, lekarz, mający na pieńku ze wszystkimi paryskimi medykami, którego czasem nazywa się ojcem reklamy. Pan ten wydał podręcznik domowej diagnostyki medycznej, a że miał pozwolenie na masowy kolportaż, gwarantowane przez samego kardynała, któremu świadczył usługi propagandowe, nikt nie mógł go ruszyć ze strachu, że straci koncesję. Dopiero kiedy Armand się, pardon, zawinął i przyszedł Mazarini, sytuacja uległa zmianie. Nikt jednak za bardzo nie śmiał prześladować pana Renaudot, choć wielu na niego z daleka szczekało. Taka jest potęga masowej dystrybucji gwarantowanej przez państwo.

Wróćmy do Karoliny Targosz. Jej książka jest bardzo ciekawa, ale ma tę wadę, że pani profesor posługuje się bardzo pretensjonalnym językiem, tak jakby wierzyła w szczerość intencji czynnych na polskim dworze francuskich kreatur. Ubolewa wraz z Piotrem Des Noyers, że po śmierci Marii Ludwiki, Jan Kazimierz już go do siebie nie dopuszcza i nie przekazuje mu ważnych informacji, sieć zaś jego agentów, którą za czasów królowej utrzymywał w całej Europie, nie dostaje od króla subwencji. To bardzo martwi panią Karolinę, utożsamia się ona, ale nie tylko ona, a właściwie wszyscy ludzie popularyzujący wiedzę o przeszłości, z uzdolnionymi bardzo agentami państw obcych. Czy można to nazwać demaskacją? Pewnie tak, ale lepiej nazwać to idiotyzmem, bo znajdziemy się wówczas bliżej prawdy.

Karolina Targosz poświęca cały rozdział omówieniu działalności ludzi, którzy zbierali w Polsce informacje tajne i wysyłali je do Paryża i nadaje mu tytuł Pod znakiem Merkuriusza i w służbie Klio – dworskie „dziennikarstwo” i historiografia.

Żeby się czegoś dowiedzieć z tej obszernej przecież publikacji nie wystarczy ją przeczytać. To bowiem wywoła w nas jedynie przekonanie, że cały dwór i jego otoczenie, a także królowa i jej dwóch małżonków, bawili się przez cały czas znakomicie, już to pisząc arcyciekawe i wielce uczone listy, już to odwiedzając w Gdańsku Jana Heweliusza. Jeśli zaś rozejrzymy się po sieci za dwoma bohaterami dzisiejszej notki, stwierdzić będziemy musieli, z niejakim zaskoczeniem, że nie mają oni swoich biogramów w polskiej wiki. Nie ma takiego biogramu ani Piotr Des Noyers ani Gaspard de Tende. Jeden był szefem siatki szpiegów, któremu groził palcem sam papież, za utrzymywanie w Rzymie agenta, wyciągającego od kardynałów różne rewelacje, a drugi był skarbnikiem królowej, a także historiografem, autorem sprzedawanej również w naszym sklepie Relacji historycznej o Polsce wydanej przez muzeum w Wilanowie w roku 2013.

Zacznę może od Gasparda. Jak ktoś jest skarbnikiem królowej Marii Ludwiki, to nie ma siły, żeby nic nie wiedział o zastawach na księstwach śląskich, które posłużyły jej małżonkowi Władysławowi IV do szerokiego planowania wojny z Turcją. Wojny za pożyczone od królowej pieniądze, które następnie zostały wręczone Chmielnickiemu i Barabaszowi, a potem obrócone na zaciągi kozackie. Te zaś skierowano, jak dobrze wiemy, nie przeciwko Turcji, ale przeciwko Polsce. W swojej relacji Gaspard de Tende szeroko rozpisuje się o kozakach, a znawcy tematyki i twórczości tego człowieka, rozpływają się w zachwytach nad precyzją języka w tych tekstach, nad ich urodą, głębią i popularnością, jaką zdobyły we Francji. No, jasne, jak ktoś wykonuje zadania Mazariniego, to ma dostęp do państwowej machiny kolportującej treści i o popularność martwić się nie musi. Jego książka jest dystrybuowana masowo i kształtuje wyobraźnie jednego narodu o drugim. W rozdziale o kozakach skarbnik królowej nie napisał ani jednego słowa o pieniądzach na wojnę z Turkiem, ale wiele słów o tym, jak wyglądały relacje kozaków z Polakami. Napisał, na przykład, że na górnym Wołyniu, szlachta tak bardzo prześladowała chłopów, że ci zasili szeregi kozackie i przez to właśnie, wybuchał ta straszna wojna, której końca nie było widać. Chmielnicki zaś, a po nim Wyhowski stawiali Rzeczpospolitej twarde warunki, albowiem mieli w pamięci owe chłopskie krzywdy. I nie jest tak wcale, że monsieur de Tende opowiada wyłącznie takie dyrdymały. On dobrze wie jak było, wyjaśnia całą, złożoną sytuację, ale wskazuje nie tego winnego, którego powinien. Nie może tego zrobić, albowiem musiałby napisać, że Wyhowski to agent sułtana, a w tamtych czasach agent sułtana, to agent Paryża. Musiałby napisać, że oblegający Kamieniec Turcy strzelali do Polaków z francuskich armat, które obsługiwali francuscy kanonierzy. No, ale nie może przecież tego napisać, tak jak kwestii tych nie mogą podnieść badacze żyjący 350 lat później, bo to by zaburzyło obraz sielankowych relacji dworskich i politycznych, które rozkwitają na podglebiu sztuk, nauk i dworskiej korespondencji, dając zatrudnienie najzdolniejszym młodzieńcom i damom. I wiecie co? Końca tego obłędu nie widać. Jest gorzej niż z Zafonem. Jeśli nie wierzycie przejrzyjcie biogram Gasparda de Tende na stronach muzeum w Wilanowie. Gaspard de Tende, mam wrażenie, rozpoczyna długi łańcuch paszkwili przeciwko polskiej szlachcie, którą obwinia za całe zło, jakie się Polsce przytrafiło w stuleciu XVII. W odróżnieniu od propagandy niemieckiej, a wcześniej krzyżackiej, która Polaków demonizowała i czyniła z nich kogoś w rodzaju bolszewików pożerających żywcem dzieci, Francuzi podkreślają brzydkie cechy charakteru poddanych Jana Kazimierza, a także wskazują, że nie mają oni zmysłu politycznego. Ta cecha manifestuje się przede wszystkim w tym, że wielcy dowódcy, kreatorzy zwycięstw w polu, nie potrafią skonsumować ich politycznych owoców. Tak było po bitwie pod Orszą, tak było po Beresteczku. To wina tego okropnego polskiego charakteru, który wzdraga się przed uprawianiem poważnej polityki. I ani słowa nie ma tam o czynnych w sztabach i garnizonach agentach francuskich, niemieckich czy angielskich, którzy doradzają tym wybitnym polskim dowódcom. Zaniechania polityczne to Polaków.

Piotr Des Noyers był centralną postacią francuskiej siatki wywiadowczej w Europie. No, może nie centralną, ale jedną z najważniejszych. Najwięcej zachowanej po nim korespondencji dotyczy relacji z panem Maiolino Bisaccionim rezydującym w Wenecji. Nie wiem czego dotyczy ta korespondencja, bo Karolina Targosz o tym nie pisze, koncentrując się na wszechstronności obydwu panów, która jej wyraźnie imponuje.

Najlepsze w tej książce jest zdanie następujące:

 

Des Noyers nie zdradzał natomiast nazwiska swego korespondenta z Rzymu, którego informacje przekazywał do Francji – nazywał go jedynie anonimowo „mon nouveliste”, „mon corespondant”. Odmówił pokazania nuncjuszowi jego listów. Najwyraźniej nie chciał go narażać na ewentualne represje w Rzymie, za ujawnienie wieści, które dwór papieski pragnął utrzymać w tajemnicy. W każdym razie musiała to być osoba dobrze o wszystkim poinformowana.

 

I jeszcze jedno zdanie zamieszczone poniżej

 

Z Wrocławia zaś wysyłał do Des Noyersa listy z wiadomościami radca cesarski Juliusz Ferdynand baron de Jaroszyn. Des Noyers przejeżdżał przez Pragę, szukał tu też dla Boulliau (swojego agenta w Hadze – dopisek mój) i zapewne dla siebie odpowiedniego korespondenta.

 

I pomyśleć, że ten człowiek nie ma swojej notki w polskiej wiki, a nazwisko jego rzymskiego le nouveliste w ogóle nie jest znane i nikogo nie interesuje. Notkę w wiki ma za to Sylwia Chutnik, znana kulturoznawczyni i pisarka, znajdująca się w głównym systemie państwowej dystrybucji treści. https://pl.wikipedia.org/wiki/Sylwia_Chutnik

 

Na koniec słowo o gazetach. Jak pamiętamy ze szkoły, gdzie uczono nas o tym, z tym samym dokładnie zaśpiewem, z jakim Karolina Targosz napisała swoją książkę, w roku 1661 powstała pierwsza polska gazeta – Merkuriusz Polski Ordynaryjny. Niestety, głupi i nie rozumiejący czym jest wolna prasa, dla wolnego narodu, Polacy zamknęli ją po wydaniu kilkunastu numerów, nad czym ubolewa, rzecz jasna, Karolina Targosz. Redaktorem naczelnym tej gazety był pan Hieronim Pinocci, który dwa lata przed otwarciem tego periodyku, podnoszącego rangę Polski wśród kulturalnych narodów Europy, był, jako królewski sekretarz, posłem w Londynie. No i kiedy stamtąd wrócił, nie bez konsultacji z panem Des Noyers, postanowił, za zgodą króla, rzecz jasna, założyć gazetę, w której w porządku chronologicznym zamieszczane były newsy w kraju i ze świata. Merkuriusz był kolportowany, co zrozumiałe, do wielu stolic Europejskich. Polska bowiem chciała dorównać zachodowi we wszystkim, tak się niestety jednak złożyło, że ta wstrętna szlachta prześladująca chłopów na dolnym Wołyniu, pokrzyżowała wszystkie plany światłych ludzi. Kończę na tym ten tekst zamiatając przed wami marmurową podłogę, białym pióropuszem mojego szerokoskrzydłego kapelusza. Pa.

Przypomnę jeszcze tylko, że umieszczone przez nas w zbiorze „Okraina królestwa polskiego” teksty francuskich oficerów czynnych na Ukrainie, nie były, w czasach kiedy je napisano, kolportowane w ogóle. Były tajne. Tekst zaś Piotra de Chevalier o wojnie z kozakami, nie był publikowany po polsku nigdy. Dzięki jednak tłumaczeniu Zofii i Rafała Czerniaków, każdy może go dziś przeczytać w naszym, barbarzyńskim języku. Zostało mi tego raptem 38 egzemplarzy

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/okraina-krolestwa-polskiego-krach-koncepcji-miedzymorza/

 

 



tagi: polska  propaganda  ukraina  dziennikarstwo  francja  jan kazimierz  szpiegostwo  kozacy  kolportaż  maria ludwika 

gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 10:22
46     3265    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 11:52

To się chyba  nazywa kolonializm mentalny.
Od kultywownia go w Polsce są, poza mediami i ich infantylnymi propagandystami,  akademie i akademicy.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 12:04

Bisaccioni wymieniany jest w XXVII liście, str. 84 (Lettres de Pierre Des Noyers secrétaire)
https://archive.org/details/lettresdepierre00noyegoog

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 12:22

Gdy po raz pierwszy byłem w Niemczech Zachodnich, wtedy RFN, a wcześniej w Berlinie Zachodnim, bo takie coś było w środku NRD, jeszcze 30 lat temu, najbardziej byłem zdziwiony zupełnie innym spojrzeniem tamtejszych mieszkańców na nas, jakieś dziwadła z Europy Wschodniej. Naładowany polskością, bylem "wciskany" w glebę tamtejszym życiem, codziennością życia ale też tą wiedzą, czyli "wiedzą", na nasz temat. Nie zapomnę na przyklad  mego zdiwienia, gdy będąc akurat w tym czasie tam, zakończenie II WŚ obchodzono 8 maja, a nie 9, jak w Polsce i wszędzie w Socjalistycznej Europie Wschodniej. My, nasza historia, to biała plama była dla nich.

Jest tak do dzisiaj.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 12:29

XXVII

17 février 1656, Glogowa,

L'archiduc Léopold. — L'argenterie des convents — Remarque sur la
reine Christine. — Le roi a Léopol. - Nouvelles de l'armée. — Koniecpolski.

    Quand je n'aurais point d'autres affaires qu'à répondre
aux lettres de France, je ne le pourrais faire que huit
jours après les avoir reçues, parce qu'elles ne nous arrivent 
ici que dans le moment qu'il faut en envoyer la réponse, 
et je m'imagine qu'en fermant celle-ci il m'en arrivera 
une autre de vous.
    Je vous ai dit que j'avais reçu le paquet qui était demeuré
en arrière, et il ne me manque aucune de toutes celles
dont vous m'avez favorisé depuis mon départ de Paris.
    Je doute que ce soit à Vienne qu'on ait la curiosité de
voir nos lettres; il me semble qu'ils ne sont pas assez curieux; 
mais je croirais que ce pourrait être à Anvers, parce
que les Espagnols voudraient bien s'intriguer dans nos affaires, 
comme, je m'imagine, ils nous voudraient donner
l'archiduc Léopold d'Inspruck pour successeur; mais nous
n'en voulons point. On presse pourtant sans effet.
    L'on écrit que les Électeurs «vogliono tenere un congresso» 
à Erfurt sans qu'à Vienne on pénètre leur dessein.
Ils n'ont point fait instance que l'empereur y envoyât ses
députés.


    Le roi de Suède n'a point encore donné d'audience à l'envoyé 
de l'empereur depuis le temps qu'il est à le suivre.
Nous sommes comme assurés des Kozaks et des Tartares,
s'ils ne manquaient à leur parole, pour ce printemps qui se
fait déjà sentir ici, n'y ayant plus ni glace ni neige.
    Il est venu un ordre du pape à tous nos religieux que,
sous peine d'excommunication, ils donnent leur argenterie;
les Jésuites ont demandé d'être les premiers à donner la
leur, puisqu'on ne peut plus reculer.
    On nous écrit de Rome, où j'ai envoyé les vers de
M. de Monmor, que la reine Christine n'a rien opéré contre
le roi de Portugal, bien qu'elle s'y soit fortement employée.
Et, pour revenir aux susdits vers, j'en ai déjà distribué
plus de trente copies qu'on envoie de tons les côtés. Je les
ai envoyés au nonce, avec cette thèse qu'on veut censurer
en Sorbonne , pour voir ce qu'il m'en dira.
    Un ami m'écrit de Venise en ces termes: «Quella Roma
che si professa il paragone per conoscere al tocco il metallo
d'ogni genio che vi pratica, digià commincia a dire che la
regina Christina non è di buon metallo d'ingegno mentre
che troppo ne professa; la pietà di lasciar un regno per
acquistarsi quello del cielo é detto in lei uu sofistico chimico
per non dire chimerico; perche contro la natura abomina il
congresso d'ogni dama, e si va inoltrando fin nelle celle
de' frati, non che ne' publici studj; non è chi non creda
che nel troppo sapere deliri in materia di stato, di natura
e di religione ancora , etc.» Ce qui m'a fait ressouvenir
que, me parlant d'elle, vous me dites une fois «ch' era
bello il filosofare in porpora.» Celui qui m'écrit de Venise
est le comte Bisaccioni «che non manca mai una settimana.»

    Je me viens d'apercevoir d'une autre copie du tombeau
de M. de Radziwill, que celle que je vous ai envoyée; elle
pourrait bien être aussi pleine de fautes que celle-ci, que
le copiste y a introduites.
    Le courrier de notre armée n'est point encore arrivé.
Nous avons bien des lettres du roi du 1er de ce mois, mais
il y avait trois jours qu'il s'en était séparé pour aller à
Sambor et de là à Léopol, pour donner chaleur à la marche 
des Tartares et des Kozaks. Cependant notre armée
s'était séparée en deux et avait donné lieu à la noblesse de
Sandomir de s'assembler à Opatow. Le grand maréchal,
d'autre côté, s'avançait vers la frontière de Silésie pour nous
en ouvrir le passage. L'armée de Lithuanie a ordre de
tailler en pièces 2,500 hommes qui étaient sous le feu
général Radziwill, et qui branlent dans le parti qu'ils doivent 
prendre, s'ils ne se joignent incontinent à elle et puis
de passer par auprès de Varsovie pour venir joindre l'armée
polonaise.
    Il a couru un bruit que le grand Chorongi ou enseigne
du royaume, qui est encore auprès du roi de Suède,
après avoir coupé la gorge à 4,000 Suédois, venait avec
9,000 hommes trouver le roi. Cette nouvelle est encore
fort incertaine; mais nous savons certainement que ses
troupes lui ont dit que, s'il ne se résolvait promptement,
elles l'abandonneraient pour se remettre sous leur prince
légitime.

zaloguj się by móc komentować

grudeq @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 12:44

Szlachta przesladowala chłopów na Górnym Wołyniu...na Dolnym to chlopi prześladowali szlachtę...albo odwrotnie. Po latach historii w Polsce zdanie: chłop jest zawsze prześladowany przez szlachtę jest zawsze prawdziwe, chociaż jest to prawda taka sama jak to że pracownik jest wykorzystywany przez pracodawcę.

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 12:53

"Tego nie było widać w czasach reżimów komunistycznych, bo wszyscy czekali na jutrzenkę swobody, ..."

I co wtedy było w bibliotekach? Miałem 15-16 lat i czytałem Heminwaya i Steinbacka, bo innych zagramanicznych autorów z tego okresu nie pamiętam. (Może Karol May). Kilka lat później dotarło do mnie, dlaczego byli w PRL-u wydawani. Tak mi teraz przyszło do głowy pytanie: kto w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych w bibliotece osiedlowej sięgnąłby po książkę Miltona Friedmana, nawet gdyby jakimś cudem stała wówczas na półce?

zaloguj się by móc komentować

m8 @cbrengland 21 czerwca 2020 12:22
21 czerwca 2020 13:07

I tak ma byc. Poza "wspolsprawstwem". W sumie im bielsza ta plama tym latwiej uzasadnic hagade o tym wspolsprawstwie.

zaloguj się by móc komentować

m8 @atelin 21 czerwca 2020 12:53
21 czerwca 2020 13:11

Jak to kto? Krul Korvin. Tylko , ze on nie chodzil po bibliotekach , bo mial swoja.

 Atak na powaznie, to jakby dali okladke z Indianinem w pioropusz albo kowbojem ty bym sie skusil:-))

zaloguj się by móc komentować

IanThomas @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 13:22

nazywał go jedynie anonimowo „mon nouveliste”, „mon corespondant”. 

Zwyczaj ten zachował się do naszych czasów.  Alexandre de Marenches, szef DGSE podczas kadencji  Giscarda i Pompidou, powiedział że na agentów mówiło się honorable corespondant.  

Doskonały tekst.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 13:28

"Nie może tego zrobić, albowiem musiałby napisać, że Wyhowski to agent sułtana, a w tamtych czasach agent sułtana, to agent Paryża. Musiałby napisać, że oblegający Kamieniec Turcy strzelali do Polaków z francuskich armat, które obsługiwali francuscy kanonierzy."

Zaś Ks. Armand Kard. Richeliue, który początkowo wciąga Piotra Corneille do swojego zespołu propagandystów (Les Cinq Auteurs) w 1634 r., wkrótce rezygnuje z jego pióra, za bardzo jezuickiego i nieposłusznego.

Corneille chyba wie, co robi, bo w 1637 r. daje trupie Montdory'ego do wystawienia Cyda , historię o bohaterze iberyjskiej rekonkwisty, pogromcy Almorawidów, Rodrigo Diaz de Vivar. Turecki koneksje dyplomacji francuskiej są czymś oczywistym od XVI w. Oprócz inscenizacji w Teatrze Marais i trzech na dworze królewskim, Montdory wystawia ją dwa razy, o zgrozo, w pałacu Richelieu. Reakcja Akademii, sponsorowanej przez Kardynała, jest natychmiastowa: najpierw oskarżenia o plagiat, potem krytyka pogwałcenia przez Corneille'a trzech klasycznych jedności, akcji, czasu i miejsca, potem oskarżenia o niemoralność. Corneille broni się elegancko, sztuka jest wielkim sukcesem, publiczność szaleje, ale nagonka jest nieustępliwa. Corneille robi to, co musi. Na trzy lata wycofuje się do rodzinnego Ruen. Powraca do teatru dopiero w 1640. Bardzo po jezuicku.

Dalej z wiki: "W grudniu 1642 roku zmarł kardynał Richelieu, a w kilka miesięcy później król Ludwik XIII. W sezonie 1643/1644 Corneille wystawił Śmierć Pompejusza, stanowiącą rozrachunek z epoką rządów słabego króla i jego wszechpotężnego ministra. ... Nowy minister, kardynał Mazarin, choć nie popierał twórców przyznał Corneille'owi pensję, być może w nadziei, że go pozyska."

Jakie szczęście że byli jeszcze Jezuici we Francji. Corneille uczył się w kolegium jezuickim. Śmiem twierdzić, że pomagali mu i doradzali w jego trudnej karierze. 

zaloguj się by móc komentować

tadman @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 13:44

Tak sobie czytam i wymyśliłem, że pan Radoryski powinien zrobić sobie zrobić przerwę, otworzyli strefę Schengen, a niedługo otworzą inne granice i wyjechać do Hiszpanii i Hollywood, gdzie ślad jeszcze świeży i poszukać. Zafón to szansa na tłumaczenia i większy odzew.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @m8 21 czerwca 2020 13:07
21 czerwca 2020 14:07

Dzisiaj niedziela. Zapraszam, nie tylko ciebie, na mszę św. do Londynu. Może być retransmisja tej mszy i kazanie tam, którą dałem ostatnio w notce. Może być dzisiejsza msza św. Wszelkie dane właśnie w tej notce, na jakiej stronie internetowej można znaleźć.

My tutaj się nie damy, na pewno ☺

zaloguj się by móc komentować


JK @umami 21 czerwca 2020 12:29
21 czerwca 2020 14:19

A jeśli ktoś posiada, dajmy na to język obcy, to mowi tak: "patrzcie chłopcy".

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 14:35

Maiolino Bisaccioni (Ferrara, 1582 — Wenecja, 8 czerwca 1663) był historykiem, pisarzem i librecistą z Włoch. Urodził się w Ferrarze w szlacheckiej rodzinie wywodzącej się z Jesi, studiował prawo w Bolonii, ale gdy był jeszcze bardzo młody, wolał poświęcić się życiu wojskowemu, często popadając w kłopoty. Walczył na Węgrzech w szeregach cesarskich najemników (1601); powrócił do Włoch, ale w Bolonii rzucił wyzwanie swojemu własnemu dowódcy, Alessandro Gonzaga, na pojedynek i został wygnany ze Stati della Chiesa [Państwa Kościelnego] (1603). Następnie opuścił swoją armię i przeniósł się do Ducato di Modena [Księstwa Modeny], gdzie praktykował prawo [może: wciągnięty na listę adwokatów], a w końcu pełnił kilka urzędów cywilnych i politycznych w różnych miejscach Italii, takich jak Modena, Scandiano, Baiso, Correggio, Trento, Avellino, Sycylia i Turyn. W końcu przeniósł się do Wenecji, gdzie poświęcił się listom, które przyniosły mu sławę i zaszczyty. Napisał sześć tomów powieści, melodramatów, powieść opartą na historii rosyjskiej (Il Demetrio moscovita), tłumaczył. Jest również autorem licznych esejów z zakresu historiografii i polityki, które do dziś cieszą się zainteresowaniem. Podyktował także Continuazione dell'Istoria de' suoi tempi [Kontynuację historii jego czasów] Alessandro Zilioli, która sięga 1650 roku. Za swoją działalność literacką otrzymał tytuły rycerskie i szlacheckie, należał do prestiżowych akademii, ale mimo to zmarł w całkowitej nędzy.
Lista utworów tu:
https://it.wikipedia.org/wiki/Maiolino_Bisaccioni
 

https://it.wikipedia.org/wiki/Jesi
https://it.wikipedia.org/wiki/Università_di_Bologna
https://it.wikipedia.org/wiki/Stati_della_Chiesa
https://it.wikipedia.org/wiki/Ducato_di_Modena_e_Reggio

zaloguj się by móc komentować


ArGut @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 15:19

Pani Sylwia Chutnik została wybrana przypadkowo czy może autor kierował się myślą, że jest jakby "nie z tego świata" ?

Mnie w osobach typu pani Sylwi ciekawi, że za wikipedią, NIE MAJĄ życia osobistego z angielska PERSONAL LIFE. Życie tego typu osób składa się z KARIERY, NAGRÓD, KSIĄŻEK i POWIĄZAŃ i ODNOŚNIKÓW.

Normalnie jakby spadły z zaświatów jak Clark Joseph Kent. I jak on bez wiedzy co mają tu "zaimplementować".

 

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 21 czerwca 2020 14:35
21 czerwca 2020 15:50

po polsku:

    Maiolino Bisaccioni (1582—1663) był człowiekiem, którego życie porównać można z drogą Gualda Priorata 41). Bisaccioni był żołnierzem w wojsku Republiki Weneckiej, studiował prawo w Bolonii, walczył na różnych frontach, pracował w Modenie i w Trydencie, gdzie napisał pierwsze swe dzieło Statuti e privilegi della sacra religione constantiniana opublikowane w 1624 roku. W związku z wybuchem wojny trzydziestoletniej Bisaccioni postanowił kontynuować swą karierę wojskową. Po wojennej tułaczce powrócił do Włoch i osiadł najpierw w Rzymie, gdzie pracował w dyplomacji papieża Grzegorza XV. Porzucił i tę pracę, zamieszkał w Wenecji aż do śmierci, by poświęcić się tam na dobre historii i literaturze. Bisaccioni był redaktorem rozmaitych zbiorów nowel akademików weneckich i autorem utworów o charakterze przygodowym, przy czym niektóre z nich nie były pozbawione pewnej dozy pikanterii (La nave, L'albergo, L'isola, Il porto) 42). Trzeba tu podkreślić, iż Akademia Wenecka w owym okresie miała duży wpływ na rozwój piśmiennictwa włoskiego, a szczególnie powieści. Bisaccioni, jak podkreślają historycy literatury, pozostawał pod dużym wpływem prądów estetycznych rozwijanych wówczas w Akademii. Zdolności literackie ujawniły się również w jego twórczości historiograficznej. Literackie zamiłowania Bisaccioniego widać wyraźnie w jego dziele Demetrio Moscovita (Venezia 1643, drugie wydanie z 1649 r.). Zainteresowania Polską i dobra znajomość polskiej historiografii najbardziej uwidoczniły się, rzecz jasna, w jego książce Historia delle guerre civili di questi ultimi tempi, która zyskała sobie ogromną popularność, o czym świadczyć może liczba wydań: Wenecja 1653, 1655, 1664 oraz Bolonia 1654, 1663.
    Obok wielu utworów tego weneckiego historyka warto wymienić Memorie storiche delle mosse d'armi di Gustavo Adolfo re di Svetia in Germania dal 1630 (Bologna 1653), Istoria universale dell'origine, guerre e imperio de'Turchi (Venezia 1654) i inne. Rzeczpospolita, a zwłaszcza Ukraina, znalazły się także na kartach tych książek.
    W Historii wojen domowych, opisujących wydarzenia w Anglii, Katalonii, Portugalii, Palermo, Neapolu, Ferrarze, w Mołdawii, Szwajcarii, Francji oraz Turcji, Rzeczypospolitej poświęcił obszerną jej część zatytułowaną Historia delle guerre civili in Polonia 43). Historia Rzeczypospolitej rozpoczyna się od ukazania genezy Kozaczyzny, pierwszego rejestru i pierwszych wystąpień za panowania Zygmunta III Wazy. Bisaccioni, podobnie jak wielu innych historiografów włoskich, w Polsce nie był, nie oznacza to jednak, iż nie zgłębił tematu w inny sposób. Podstawą dla tego historyka, jak wykazał Lorenzo Pompeo, był przede wszystkim Joachim Pastorius i jego dzieło Bellum Scythico — Cosaciccum seu de coniuratione Tartarorum, Cosacorum et plebis Russiae contra Regnum Poloniae (Dantisci 1652) 44).
    Poza Pastoriusem, korzystał zapewne z informacji przekazywanych przez dyplomatów weneckich, a także wysłanników Stolicy Apostolskiej. Pierwsze wydanie Historii Bisaccioniego z roku 1653 zawiera informacje do roku 1652, późniejsze z roku 1655 kończy się na podpisaniu traktatu perejasławskiego. Nota bene Pastorius kończy swe dzieło na traktacie zawartym w Białej Cerkwi w 1651 roku.
    Bisaccioni, ani razu nie w spomina Cavazzy czy Viminy i, jak należy sądzić, nie miał dostępu do sprawozdań czy listów tego właśnie oficjalnego wysłannika Republiki. Autor książki przedstawia rozwój wydarzeń, relacjonuje kolejne bitwy i ugody, opisuje śmierć Władysława IV, wybór Jana Kazimierza na tron, przebieg sejmów. Wydarzenia te często komentuje. Powstanie Chmielnickiego jest dla historyka związanego z Wenecją przede wszystkim buntem poddanych przeciwko władzy królewskiej i państwowej. Dostrzega on w prawdzie odrębność Ukrainy, zastanawia się też nad przyczynam i wybuchu powstania Chmielnickiego, uważając, iż wina leży po stronie szlachty, która traktowała chłopów gorzej niż niewolników. Gdy opisuje walki, okrucieństwo starć „buntowników” ze szlachtą i Żydami, kładzie nacisk na konflikt wyznaniowy. W różnych miejscach książki autor podkreślał, iż kwestie religijne powodują najbardziej okrutną wojnę domową w porównaniu z innymi wojnami 45).
    W ocenie Bisaccioniego przywódca powstania nie doczekał się wysokiej oceny, bo pomimo pewnego podziwu autora, potraktował go jako buntownika i tyrana, który umiał jedynie wykorzystać swe sukcesy wojskowe oraz śmierć króla polskiego na swoją korzyść. Nie widział Bisaccioni możliwości osiągnięcia przez Chmielnickiego dalekosiężnych, politycznych planów. Wszystkie ugody hetmana z Rzecząpospolitą czy próby zawarcia przymierzy z innymi państwami traktował historyk wenecki jako zwykłe wybiegi służące do kontynuacji dalszych działań wojennych.
    Warto również zauważyć, iż w wielu miejscach uchwytna jest w Historii wojen Bisaccioniego granica pomiędzy literacką formą przedstawienia a narracją historyczną. Widać to wyraźnie w opisie znaków na niebie przepowiadających nieszczęścia, które spłynęły na Rzeczpospolitą 46). Niepomyślna konstelacja gwiazd, złowróżbna kometa i poprzedzająca owe zjawiska astralne straszna zaraza dziesiątkująca mieszkańców wiosek i miast — zjawiska opisane piórem Bisaccioniego — przypominają nam jakże wyraziście innego powieściopisarza z późniejszej epoki.
    Historiografia wenecka drugiej połowy XVII wieku skupiła się przede wszystkim na kwestii tureckiej, bo walka przeciwko Turcji była dla Republiki Weneckiej sprawą najważniejszą. Dlatego interesowano się kondycją Rzeczypospolitej, śledzono pilnie wydarzenia z połowy XVII wieku, mając nadzieję, iż powstanie Chmielnickiego zostanie szybko zakończone, a Kozaczyzna przystąpi do wspólnych działań na froncie antytureckim. Przy analizie sytuacji koncentrowano się nad przyczynami słabości Rzeczypospolitej. Wszyscy niemal historycy weneccy, od Alberta Viminy poczynając po Vittorio Siriego, który też miał swój czas pracy w Wenecji, widzieli błędy Rzeczypospolitej, jej zacofanie gospodarcze, inercję obrad sejmowych, brak autorytetu władzy królewskiej czy wreszcie krytycznie oceniali postawę elit szlacheckich w połowie XVII wieku.
    Książki i ich autorzy tu zaprezentowani spełnili zadanie, zapoznając włoską opinię publiczną z trudną sytuacją, w jakiej znalazła się Wenecja osamotniona w walce prowadzonej ze swym głównym wrogiem. Dlatego, jak należy sądzić, powstawały utwory parareportażowe, spisywane niemalże na gorąco. Dystans dzielący niektóre wydarzenia od daty druku są niezbyt odległe w czasie. Jedne opisują wypadki wojenne, w innych więcej miejsca poświęcili autorzy analizie sytuacji politycznej. We wszystkich niemal dziełach historycznych upadek Rzeczypospolitej budził zdumienie i niepokój. Ten stan rzeczy można obserwować także w końcu XVII wieku, kiedy to wypisywano peany na cześć Jana III Sobieskiego i jego wielkiego zwycięstwa pod Wiedniem, a jednocześnie widziano brak możliwości dokonania reform wzmacniających państwo, polsko-litewskie. Ale problem wzmocnienia państwa dotyczył także Najjaśniejszej Republiki Wenecji. Obydwie Najjaśniejsze w następnym stuleciu nie były w stanie utrzymać swej wolności (1795, 1797).

http://rcin.org.pl/Content/28807/WA303_44082_A512-50-2006_OiR-Chynczewska.pdf

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 21 czerwca 2020 15:50
21 czerwca 2020 15:56

Odrodzenie i Reformacja w Polsce, L 2006
PL ISSN 0029-8514

Teresa Chynczewska-Hennel (Warszawa)

Najjaśniejsza o Najjaśniejszej. Rzeczpospolita w weneckiej literaturze historycznej XVII wieku

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 16:25

Tu po angielsku, także jego życiorys na początku
Novels of Maiolino Bisaccioni
 

Jest też Il Demetrio Moscovita historia tragica ale w metryczce podają, że nie ma kilku stron (Estreicher wyrwał?). Nie sprawdzałem.
https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/499407/edition/405798#structure
Opis:
Estr. XIII, 150 ; Def.: brak składki I ; Brak prawdop. ark. T1-T12

zaloguj się by móc komentować

Paris @cbrengland 21 czerwca 2020 12:22
21 czerwca 2020 16:52

Dokladnie...

... takie same odczucia mialam podczas calego pobytu we Francji...  na kazdym kroku pouczana. Czesto dawalam "odpor" taki, ze im szczeka opadala... liczylam, ze moze mnie odtraca,  przestana zapraszac,  ale nic z tych rzeczy - bylo odwrotnie - czesto zapraszali... i o dziwo lubili sluchac tego co mialam do powiedzenia... i  czesto  przyznawali mi racje,  ale nie bedac  "u siebie"  sama zrezygnowalam z "bywania w towarzystwie"... to byloby zbyt uwlaczajace mojej godnosci.  

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @umami 21 czerwca 2020 16:25
21 czerwca 2020 17:06

Ciekawy życiorys. Wychodzi na to, ze Chmielnicki miał zaplanowany PR od samego początku

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ArGut 21 czerwca 2020 15:19
21 czerwca 2020 17:06

Kierowałem się myślą, że to wariatka

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tadman 21 czerwca 2020 13:44
21 czerwca 2020 17:07

Za pół roku nikt z wielbicieli Zafona nie będzie pamiętał kim był ten człowiek. Wznowień też nie będzie, będzie całkiem świeży geniusz, jeszcze bardziej wrażliwy i niezależny

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @atelin 21 czerwca 2020 12:53
21 czerwca 2020 17:08

Miltona nikt by nie przeczytał

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @grudeq 21 czerwca 2020 12:44
21 czerwca 2020 17:09

Nikt nie analizuje propagandy jako propagandy, wszyscy traktują ją jak uświęcone źródło prawdy

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @cbrengland 21 czerwca 2020 12:22
21 czerwca 2020 17:09

A jak ma być jak nie ma sieci honorowych korespondentów

zaloguj się by móc komentować



umami @gabriel-maciejewski 21 czerwca 2020 17:09
21 czerwca 2020 17:22

W tych listach Pierre Des Noyersa (w tym wydaniu) i z nazwiska, akurat tylko w tym jednym :)

Nomen omen L'argenterie des convents to Srebro z klasztorów.

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 21 czerwca 2020 17:22
21 czerwca 2020 17:32

Il est venu un ordre du pape à tous nos religieux que, sous peine d'excommunication, ils donnent leur argenterie; les Jésuites ont demandé d'être les premiers à donner la leur, puisqu'on ne peut plus reculer.

Tłumacz mi to jakoś tak przekłada:

Przyszedł rozkaz papieża
do wszystkich naszych zakonników,
którzy pod karą ekskomuniki,
mają przekazać swoje srebrne naczynia;
jezuici poprosili, aby jako pierwsi mogli je oddać,
skoro my nie możemy się już wycofać.

zaloguj się by móc komentować


umami @gabriel-maciejewski 21 czerwca 2020 17:06
21 czerwca 2020 17:34

Dzidzia. Z zazidzia i przeddzidzia.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski 21 czerwca 2020 17:33
21 czerwca 2020 18:13

Liczyłem na to, że ktoś to przetłumaczy, bo translatory z francuskim radzą sobie nie najlepiej. A nie chcę mącić tym, co z tego wychodzi. Może ktoś się zlituje.

zaloguj się by móc komentować

Paris @umami 21 czerwca 2020 15:56
21 czerwca 2020 18:22

Ta cala Chynczewska-Hennel...

... dobra jest ta "misia  naLukAwa"...  i taka sama tepa jest  prawie  cala "polska akademia"...

... caly ten  PASNIK  jest tylko  do  ZAORANIA... i  ZAPOMNIENIA  !!!

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @gabriel-maciejewski
21 czerwca 2020 18:46

Za to obszerny życiorys w ang.wiki ma pani prezes zarządu krakowskiego Wydawnictwa Literackiego szwajcarska miliarderka (La Roche) pani Vera Michalski Hoffmann. Już oni tam widzą kogo wydawać żeby było po linii i na bazie.

https://en.wikipedia.org/wiki/Vera_Michalski

 

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski 21 czerwca 2020 17:09
21 czerwca 2020 19:18

Nie wiem ale zdaje się już tak zostanie, jak jest. Szkoda.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Paris 21 czerwca 2020 16:52
21 czerwca 2020 19:25

Właśnie odpowiedziałem Gabrielowi, co również mógłbym odpowiedzieć tobie. Jak jest pozostanie. Mnie zaczęło nieść już tak na dobre na swoje, tzn swoje życie. Czy zainteresuję tym innych? Nie wiem. W każdym razie będę próbował.

Nie ma już innej drogi, jak tylko własne zycie. Niby to banał jest ale właśnie tak jest. I nie chcę powiedzieć, żeby się zamykać w sobie. Skądże znowu. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Perseidy 21 czerwca 2020 18:46
21 czerwca 2020 19:34

Jeszcze obszerniejszy...

... ma ta "filantropka"  jednoczesnie  Francuzka i Szwajcarka  we francuskiej wiki  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @cbrengland 21 czerwca 2020 19:25
21 czerwca 2020 19:47

Wlasnie tak...

... tez wiode swoje zycie i dokonuje swoich wyborow... to jest banal,  bo zycie jest banalne...  tylko od czasu do czasu niebanalne i nieprzewidywalne,  i dlatego warto zyc  !!!

Nie ma mowy o zamykaniu sie,  bo nie jestesmy sami ani na bezludnej wyspie...  jest ciezko o tzw.  bratnia, kompatybilna dusze,  ale cuda sie zdarzaja... 

...  wiec  -  alleluja i pod prad  !!!

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski 21 czerwca 2020 17:08
21 czerwca 2020 20:45

W 1633 Abaza Mehmet próbuje zdobyć Kamieniec, ale nasi praszczurowi go wykurzają. Sułtan Murad IV planuje kolejne oblężenie na rok 1634, rok debiutu Corneille'a w Paryżu. Ale Władysławowi IV udaje się zawrzeć z Muradem traktat pokojowy.  

Po śmierci Gabora Bethlena w 1629, o tron węgierski konkurują (1629-1636) Katarzyna Brandenburska, wg. History of Ottoman Empire and Modern Turkey popierana przez Murada IV, i Jerzy Rakoczy, anty-Cyd, który w końcu w 1636 r. zdobywa przychylność Murada deklarując wrogość wobec Habsburga. Bez francuskiego pośrednictwa to by się nie odbyło. Okres tych negocjacji pokrywa się z pierwszym etapem kariery Corneille'a i wykolegowaniem go z towarzystwa pięciu klasyków asygnowanych przez Richeliej. Wielki sukces Cyda w 1637 może oznaczać, iż z pomocą Jezuitów, Corneille realizuje życzenie Papieża, a pośrednio Habsburga, dotyczące osłabienia francusko-tureckiej przyjaźni. W tym czasie Muzułmanie kontynuują najazdy na miasta włoskie i hiszpańskie biorąc w niewolę po 5-6 tys. ludzi za każdym razem. Włosi i Hiszpanie odpłacają pięknym za nadobne. W miastach hiszpańskich i włoskich są również niewolnicy muzułmańscy, jednak jak przypuszczam zdobywani raczej drogą handlową a nie zbrojną. 

W Konstantynopolu od 1569 Francuzi wypychają Wenecjan z ich uprzywilejowanej pozycji. Za rządów Richelieu i Mazarina podpisują z sułtanem umowy ekonomiczne zwane "kapitulacjami". Szczególnie ważna, bo dająca swobody religijne misjonarzom w imperium ottomańskim, jest kapitulacja właśnie z 1634 r., która daje również możliwość wykorzystania misjonarzy do politycznych interesów Francji. 

Natomiast w 1638 r. miejsce ma sławne porwanie i uwięzienie Jana Kazimierza Wazy w celu wiadomym, gdy podróżuje do Hiszpanii by objąć dowódctwa floty czarnomorskiej. 

Równolegle trwa wojna 30-letnia w którą na całego zaangażowany jest Filip IV Habsburg. 

zaloguj się by móc komentować


m8 @Paris 21 czerwca 2020 18:22
21 czerwca 2020 20:58

Nie zapomonamy o posypaniu sola.

zaloguj się by móc komentować

m8 @umami 21 czerwca 2020 18:13
21 czerwca 2020 20:58

A wie cmozna sprobowac?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować