-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O ochronie treści w sieci i poza nią

Kuchnia w dewastacji, za chwilę na plac wjeżdża koparka, więc nasze dzisiejsze rozważania będą miały charakter luźny i pospieszny.

 

Jadąc samochodem jakiś czas temu, wysłuchałem awantury jaką redaktor Chrabota zrobił Strzyczkowskiemu, poszło o tak zwane Acta 2, czyli o rzekome podatki od linków. Chrabota awanturował się, ponieważ Strzyczkowski zarzucił mu, że chce blokować dostęp do informacji w sieci. On zaś zdenerwował się na Chrabotę, albowiem ten domagał się, by ludzie zarabiający na linkowanych w sieci tekstach Chraboty i jego kolegów z redakcji odpalali im jakąś działkę. To jest moim zdaniem naprawdę niezwykłe. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić człowieka, który wpadłby na taki pomysł, żeby zarabiać na tekstach Chraboty, a nawet jeśli, to ileż on by mógł na tym zarobić? Pomyślałem więc, że chodzi o coś innego. O to mianowicie, że wszyscy zacierając ręce z uciechy, wieszczą tak zwany koniec tak zwanej papierowej prasy. To jest moim zdaniem sprawa mało istotna, czy papierowa prasa się skończy czy nie, albowiem jej koniec jest wstępem do końca znacznie poważniejszego, to znaczy do likwidacji obiegu informacji poza siecią. Mam na myśli informację wiarygodną, a nie plotki, które i tak będą krążyć. Chodzi o to, żeby wiarygodna informacja była tylko w sieci. Tyle, że, o czym wszyscy wiemy, jeśli coś znajdzie się w sieci i tylko w sieci, możliwości manipulowania takim zasobem wzrastają znacznie. Wzrasta też pokusa, by nimi manipulować, a do tego czynić to bezkarnie. I o to chyba najbardziej martwił się redaktor Chrabota – że, nie dość iż ukradną mu jego cenne myśli, to jeszcze je poprzekręcają. Niepotrzebnie jednak martwił się ów tuz myśli politycznej, bo w tej grze nie o jego teksty i nie o jego myśli chodzi. Sprawa idzie o unieważnienie pozasieciowego obiegu informacji, stąd taki pęd ku digitalizacji wszystkiego co się da zdigitalizować. Ponoć w Bibliotece Narodowej jest cała wielka sala, a tam gromada ludzi, przeważnie młodych, którzy stojąc przy skanerach digitalizują na potęgę co im tam w ręce wpadnie. Odbywa się to bez ładu, składu i planu. Najważniejsze, żeby było w zasobach i żeby „każdy mógł mieć do tego dostęp”. To jest oczywiście idiotyzm, albowiem istota obcowania człowieka z książką polega na tym, że ma on ją na własność, a książka jest medium intymnym, podobnie jak radio. I nie mówcie mi, że ktoś ze smartfonem będzie sobie przeszukiwał zasoby i tam znajdzie co mu trzeba. Nie będzie, bo na smartfon dostanie on odpowiednio spreparowaną ofertę, z której będzie dopiero mógł wybrać sobie, co tam chce. Oferta zaś ta nie będzie przewidywać obecności tytułów niezdigitalizowanych, a więc dostępnych w obiegu rzeczywistym. Te zaś będą unieważnione jako wiedza niepoważna. Cały bowiem akademicki kosmos będzie już w sieci i będzie tam całkowicie bezpieczny przed profanami, to znaczy ofertę z zawartością książek ważnych dostawać będą tylko wybrani i wyselekcjonowani ludzie. Ich liczba będzie się z czasem zmniejszać, aż w końcu ktoś z nich poskrobie się w łysy łeb i zapyta – a po co właściwie te śmieci obciążają serwer? Komu to jest potrzebne skoro doktorat można zrobić opisując czynności seksualne Burka i Saby na trawniku przed blokiem? I też będzie dobrze. Po co komuś jakieś bajania o Genueńczykach na Krymie, skoro państwo nasze idzie ku nowym wyzwaniom, a Krym to odległa kraina podporządkowana komu innemu? I w ogóle po jaką cholerę wprowadzać co roku tych studentów w tajniki korzystania ze zbiorów, przecież ich to i tak nic nie obchodzi. Niech lepiej to znika. My zaś włączmy radio i posłuchajmy jak redaktor Chrabota kłóci się z pasierbem Urbana Strzyczkowskim o to, jak ma wyglądać swoboda korzystania z zasobów intelektualnych. O ile teksty Chraboty podpadają w ogóle pod taką kategorię, w co szczerze wątpię, ale pewności nie mam, bo chyba żadnego nie czytałem.

Musimy zdawać sobie sprawę z jednego – z chwilą kiedy wszystko co ma jakieś znaczenie zostanie zdigitalizowane zacznie się ograniczanie dostępu do tych zasobów. To jest dla mnie jasne jak słońce. I ono się zacznie gwałtownie, a poprzedzone będzie falą agresywnej propagandy, przy której postaci takie jak Chrabota i Strzyczkowski wydadzą nam się dziećmi machającymi przejeżdżającym pociągom. Czekajmy na to ze spokojem. Już wydałem dyspozycje, by nasi nowi współpracownicy przeszukiwali wolne zasoby francuskiego internetu. Po co mają to czynić? Mam nadzieję, że wkrótce się okaże. A nawet jeśli nie, to okaże się coś innego i to także będzie ciekawe, a my sobie tu o tych jakże ważnych sprawach podyskutujemy. Na razie to tyle. Nie liczcie za bardzo na mnie w tym tygodniu.

 

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl wrzucę tam dziś nowe nagrania, ale później...Jak to było w słynnej scenie z którejś komedii, chyba „Brunet wieczorową porą” - jutro kochany, jutro...



tagi: publicystyka  informacje  cenzura  książka  sieć 

gabriel-maciejewski
19 września 2018 08:59
23     2652    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Pioter @gabriel-maciejewski
19 września 2018 09:24

Te ogranicznanie zasobów cyfrowych już dawno nastąpiło. Jeszcze kilka lat temu mogłem bez problemu korzystać ze zrabowanych przez Amerykanów dzieł niemieckiej kultury za pośrednicwetm Hathi Trust Digital Libraly. Dziś te dane są niedostępne dla Europejczyków i poza tytułem nic więcej z tego systemu nie mogę wykorzystać. Pozostało mi tylko to, co niemieckie instytucje same wrzucają w zasoby sieci, czyli to co przetrwało okres wojennego i powojennego rabunku. Za kilka lat można się spodziewać, że koncern Google wprowadzi opłaty za korzystanie z zasobów Bawarskiej Biblioteki Królewskiej zdigitalizowanych przez nich w ramach projektu Bayerische Gateway i dostępnych w ramach GoogleBook. Jest jeszcze projekt Europana finansowany ze środków UE, ktory ma być przeciwwagą dla Google, ale ... po początkowej fazie ekscytacji jakoś sprawa ucichła.

Digitalizacja zasobów bibliotek publicznych w Polsce przy tych trzech projektach to po prostu śmiech na sali. Po pierwsze nie bardzo jest co digitalizować - bo większość instytucji wrzuca dokładnie te same publikacje przez co wykonują niepotrzebną pracę, a na zamówione przez czytelników prace trzeba czasem długo czekać (chyba, że się zapłaci oficjalnie, bądź ma się nieoficjalne dojścia). Po drugie większość zdigitalizowanych prac używa systemu zapisu djv zamiast pdf, więc mało kto z czytelników potrafi to obsługiwać. Po trzecie na serwerach już są stosowane blokady nie do przecenienia - np podanie nr karty bibliotecznej. Ale najlepszą blokadę stosowano na Uniwersytecie w Zielonej Górze, gdzie serwer biblioteki cyfrowej był czynny wyłacznie w godzinach pracy rzeczywistej Biblioteki - potem odłączano prąd.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @Pioter 19 września 2018 09:24
19 września 2018 09:51

Ale to, ze wylaczaja prad to rewelacja. Kiedys moj komputerek chodzil na okraglo chyba przez dwa miesiace, bo digitalizowalem zasoby biblioteczne z djv na pdf wlasnie.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
19 września 2018 09:53

Wlasnie, bo dodam, dla nietechnicznych tutaj, ze "guzik" do Internetu mieści się w USA, czyli w naszym Imperium Języka Angielskiego, jak nazywam to Imperium z centrum w Londynie, zresztą niewazne gdzie j czy w ogóle jest takowe. Tak więc wystarczy wyłączyć prąd, czyli ten guzik i Internet leży. Nie ma nic. I taka jest perspektywa digitalizacji. Oczywiście po drodze kazdy, kto ma w tym interes, może ten Internet ograniczać,jak chce, np Chiny z powodzenjem to juz praktykuja.

zaloguj się by móc komentować

bendix @parasolnikov 19 września 2018 09:51
19 września 2018 09:55

Nie wiem po huk ktoś to dejavu promuje. Wqrza to strasznie.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @bendix 19 września 2018 09:55
19 września 2018 09:59

Byl projekt informatyczny w ministerstwie na pierdyliard dolarow i tyle, zreszta ktos mi o tym opowiadal ciekawostki na pierwszej edycji targow Bytomskich.

zaloguj się by móc komentować

marianna @gabriel-maciejewski
19 września 2018 10:42

To zbrodnia na ludzkiej świadomości. Nasza pamięć bywa zawodna. Dlatego trzeba informacje zapisywać. W sieci można wyczyścić , poprawić, zmienić. Na papierze się nie da.

zaloguj się by móc komentować

marianna @gabriel-maciejewski
19 września 2018 10:43

To zbrodnia na ludzkiej świadomości. Nasza pamięć bywa zawodna. Dlatego trzeba informacje zapisywać. W sieci można wyczyścić , poprawić, zmienić. Na papierze się nie da.

zaloguj się by móc komentować

bolek @bendix 19 września 2018 09:55
19 września 2018 11:33

"Nie wiem po huk ktoś to dejavu promuje."

Ja tam lubię djvu. Ma swoje plusy.

Np. dokument w djvu 5MB po eksporcie do ulubionego przez wszystkich pdf-a zostaje "nadmuchany" do 46MB!

Do przeglądania i obróbki dokumentów w tym formacie jest fajny soft opensource'owy, a ja lubię "otwarte" oprogramowanie :)

PS

Sorry za OT bo przecież nie o technikaliach jest ta notka ;-)

zaloguj się by móc komentować

Draniu @marianna 19 września 2018 10:43
19 września 2018 11:40

W zwiazku z tym ,trzeba robic swoje i opierać się na tradycyjnych metodach dystrybucji tresci oraz organizować tzw.spotkania/konferencje. To co robi i proponuje Coryllus ,to jest wariant na to co bedzie jak wyłączą prąd . Oczywiscie dostęp do informacj bedzie rglamentowany w ramach cenzury. Natomiast nie sądzę,aby całkowicie wprowadzono embargo na info. , ale wszystko jest możliwe. 

zaloguj się by móc komentować

mooj @bolek 19 września 2018 11:33
19 września 2018 12:19

wbrew pozorom - jest jak najbardziej o technikaliach:)

wycofać z bibliotek 500 egzemplarzy można b. łatwo

wycofać zgrane przez uzytkowników pliki  (nieważne w jakim formacie djvu, zipy, pdfy, jgpy), które mogą być wydrukowane, jeśli ktoś ma chęć to i wytrawione w kamieniu - znacznie trudniej

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bolek 19 września 2018 11:33
19 września 2018 12:48

Mnie nie przeszkadza djv, bo jesli znajdę coś dla mnie interesującego w tej formie, to  wykonuję  skan, który łatwo przetworzyć na plik wordowski. I zapisuje to  sobie na mobilnych  nośnikach.

zaloguj się by móc komentować

tadman @gabriel-maciejewski
19 września 2018 13:17

Treści, treściami ale delikwent mający konto w banku a plastik w ręku bez prądu/internetu nic nie kupi. Młynarki jako pieniądz były nędzą, ale jednak w wojnę były w obiegu i można było kupić takie rarytasy jak rąbankę. Co kupimy za jeden plastik?

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @stanislaw-orda 19 września 2018 12:48
19 września 2018 13:21

Wiesz co ja nie wiem co to jest za glupie pisanie, mnie nie przeszkadza pisanie na maszynie, bo jak co to sobie na kalce zrobie dwie kopie!

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @tadman 19 września 2018 13:17
19 września 2018 13:26

To jest tylko nośnik. Tak samo nic nie kupisz za pieniądze papierowe, jeśli wycofa się je z obiegu. A prąd jest za darmo. Ze słońca. W ciężkich czasach i tak zostaje tylko barter.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @gabriel-maciejewski
19 września 2018 18:10

Ilosc odslon notki o Bartosiaku, Leskim i Suplatowiczu imponujaca. No, no, spodziewac sie mozna, ze grzebia dlubacze w wikipedii az furczy.

zaloguj się by móc komentować


syringa @marianna 19 września 2018 10:42
19 września 2018 19:32

TO jest spełnienie marzenia "ROku 1984". Oni tam musieli gumkować, zamazywać, itp.  czy jak w "Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej": dostępnej tylko na subskrybcję -za adresami! przysyłali do domu instrukcję że na str. X ,3 wiersz od góry nalezy wyciąć haslo np. "Trocki" i wkleić nowe przesłane...

A teraz proszę: klik! i już po robocie!

zaloguj się by móc komentować

kskiba19 @Pioter 19 września 2018 09:24
19 września 2018 20:58

Djvu to nie problem, czytnik lżejszy od pdf-owego, na smartfony też. Bida prawdziwa, że sciąga sie archiwum z jakąś numeryczną nazwą, a w środku jeden plik dla jednej strony, czyli nawet kilkaset. To dopiero coś.

zaloguj się by móc komentować

kskiba19 @marianna 19 września 2018 10:43
19 września 2018 21:01

Jeśli to są skany to tak samo trudno jak na papierze, żeby śladów nie było.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @jestnadzieja 19 września 2018 18:10
19 września 2018 21:17

Z tego powinno być multum notek, i kilka papierowych numerów SN.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @maria-ciszewska 19 września 2018 21:17
19 września 2018 21:19

Tzn z nie tyle z odsłon, co z komentarzy :)

zaloguj się by móc komentować

bolek @kskiba19 19 września 2018 20:58
20 września 2018 08:26

"Bida prawdziwa, że sciąga sie archiwum z jakąś numeryczną nazwą, a w środku jeden plik dla jednej strony, czyli nawet kilkaset."

Widzę, że nie unikniemy technikalii :)

Otwierasz te kilkaset stron w np DjView, wchodzisz do Save as i wybierasz Bundled DjVu Document, nazwa, OK i masz 1, słownie jeden, plik. Nazwę ustalasz wg własnych upodobań.

To dopiero coś!

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Pioter 19 września 2018 09:24
20 września 2018 15:14

Pełna koherencja z kodeksem pracy i tyle.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować