-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O normalności i jej braku

Wczoraj ktoś tutaj poruszył ciekawą kwestię. Chodziło mianowicie o zachwyty Wojciecha Cejrowskiego nad tak zwaną prywatną inicjatywą w Meksyku, czyli nad całą znajdującą się poza nadzorem państwa patologią, która rzekomo ułatwia ludziom życie, bo mogą wiele rzeczy załatwić pokątnie, a śmieci wywieźć na nielegalne wysypisko. Ja nie bardzo rozumiem, czym się zachwyca Wojciech Cejrowski, syn starego Cejrowskiego, animatora jazzu w Polsce w latach siedemdziesiątych. Przecież on był, jako dziecko, w samym centrum takich prywatnych inicjatyw i dobrze powinien wiedzieć jak to wyglądało. Ja wiem i pamiętam, bo w czasach kiedy ludzie stali całe noce w kolejce po meblościankę, u nas taka meblościanka pojawiła się po prostu pewnego dnia. Ojciec ją przywiózł wynajętym samochodem, kazał rozładować i ustawić. Podobnie było z nowymi tapczanami i innymi nowymi meblami. To nie były jedyne wyczyny jakie tatko miał na swoim koncie, ale o innych pisał nie będę. Wspomnę tylko może jeszcze tę historię, którą opisałem w „Dzieciach peerelu”. Przyszła do nas kuzynka moich sióstr, to istotne, że moich sióstr, a nie moja. Było już dobrze po stanie wojennym. Przyszła i powiedziała w pewnym momencie tak – bo u was zawsze było mięso na obiad, a u nas tylko kartofle i kartofle. My zaś popatrzyliśmy na nią wzrokiem niewidzącym, bo nawet nam nigdy przez głowę nie przeszło, żeby tę biedną dziewczynę poczęstować cukierkiem czekoladowym. Dowiedzieliśmy się wtedy, że w innych domach nie było po prostu okresami jedzenia. My zaś, przyzwyczajeni, że tatko zawsze coś wymyśli, kaprysiliśmy i wydziwialiśmy nad różnymi przysmakami, które dla wielu ludzi z naszej ulicy były w tamtym czasie egzotyką. Oczywiście, tak jak wszyscy nie mieliśmy bananów, coca coli i pomarańczy, ale jedzenia nam nie brakowało. Co trzy miesiące na stół wjeżdżała połówka świniaka, którą ojciec „rozbierał”, a następnie robił z tego mięsa różne przysmaki. Pożeraliśmy to wydziwiając przy tym ponad wszelką miarę i czekaliśmy, aż na stole pojawi się nowa świnia, z której ojciec zrobi nową kiełbasę. W dawnych czasach o naszym tatku krążyły po mieście różne legendy, a w domu bywali wszyscy znaczący lekarze z wojskowego szpitala. I każdy miał do ojca jakąś sprawę. I nie chodziło o kiełbasę czy meble, mogę Was zapewnić. Przy tym wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że ojciec był, jako towarzyska czy biznesowa atrakcja, nikim. Ot, magazynier na kolei. Patologia wokół była jednak tak wielka i dolegliwa, że każdy kto potrafił cokolwiek załatwić urastał w oczach innych do wymiarów demiurga. A tatko potrafił wiele i miał wiele dziwnych znajomości. To znaczy sam z siebie, rękami nic nigdy nie zrobił, poza tymi wędlinami. Nie był, jak to się mówi czasem, techniczny, ale jeśli idzie o tak zwane załatwianie spraw, był mistrzem. Kiedy o nim myślę przychodzi mi zawsze do głowy książka zatytułowana „Król szczurów’. Jest ona mocno zafałszowana, a to z tego względu, że człowiek działający na styku piekła i zarządzających nim diabłów, nie może być – jak główny bohater tej powieści – eleganckim gentlemanem, dokonującym z niezwykłą finezją różnych wymian i transakcji. To musi być człowiek bezwzględny i brutalny, często ponad miarę. Taki jak nasz świętej pamięci tatko. Taka bowiem jest logika systemów patologicznych, że dają one szansę tylko ludziom naprawdę zdecydowanym. A i to nie na zawsze, jedynie na te lata kiedy mają oni siłę walczyć i pić wysokoprocentowy alkohol, towarzyszący każdej transakcji, w ilościach dla normalnego człowieka zabójczych.

Ponieważ jako dziecko wysłuchałem, lekceważony przez dorosłych, wielu straszliwych historii, całkiem dziś nie do uwierzenia, mogę, mając to wszystko w pamięci, powiedzieć jedno – nie ma patologii poza kontrolą państwa. Tak się może wydawać całkowicie zdeprawowanemu i zakłamanemu Cejrowskiemu, ale ja to wiem z całą pewnością – nie ma gospodarczych i urzędniczych patologii poza kontrolą państwa. I lepiej to sobie zapamiętać, bo prawda ta może się jeszcze kiedyś przydać. Żeby więc przetrwać w systemie patologicznym trzeba być jego częścią. Nie może być inaczej, a do tego trzeba być tą częścią, która bez mrugnięcia okiem gotowa jest na ponoszenie wszelkiego ryzyka. To się wydaje na pierwszy rzut oka trudne, ale w rzeczywistości trudne nie jest, bo skala ryzyka jest tak naprawdę mniejsza niż to deklarują kodeksy. Jest ona wypadkową strachu i palących potrzeb urzędników, milicji i tajniaków, którzy też są ludźmi, też chcą żyć i też chcą jeść kiełbasę oraz pyszną szynkę z białą obwódką tłuszczu na brzegach. Prócz podstawowych ludzie ci mają także inne potrzeby, a także są częścią tajnego systemu podwieszonych, który działa na nierozpoznanych zasadach. Żeby się w tym systemie poruszać konieczna jest odwaga, a także pewne rozeznanie, no i rzecz jasna tak zwane znajomości. Nigdy nawet nie próbowałem zgadywać kogo zna mój tatko. Do dziś się tym nie interesuję. Wystarczyło mi, że w domu bywał leśniczy z odległego bardzo leśnictwa, lekarz w stopniu pułkownika i dziwni faceci, tacy jak pan „Czterdzieścia”, którzy mówili mało, za to potrafili zrobić bardzo dużo za niewielkie pieniądze. Ludzie w potrzebnie, gotowi świadczyć usługi innym ludziom, na rynku, na którym praca była poszukiwanym towarem.

Wracajmy jednak do patologii. Na nią zawsze jest pozwolenie. To prawda podstawowa, a skoro jest pozwolenie, to znaczy, że ryzyko jest mniejsze niż się wydaje. Żeby je jeszcze zminimalizować trzeba dotrzeć z jakąś ofertą do ludzi, którzy tym ryzykiem zarządzają. To jest rzecz najważniejsza i najtrudniejsza, bo istotą patologi jest mechanizm następujący – człowiek zarządzający ryzykiem nie jest tym człowiekiem, którzy de nomine wydaje rozkazy. To jest ktoś inny. Nie wiadomo dokładnie kto.

Nie wiem jak to było w innych miastach, ale u nas bandytyzm i chuligaństwo utrzymywało się na poziomie straszliwym. Gorzej było chyba tylko w Puławach, ale ja mam wrażenie, ze Puławiacy to samo mówili o nas. Strach było wieczorem iść do miasta, a nawet nie wieczorem, ale ciemnym, zimowym popołudniem. To się później zmieniło, ale skala bandytyzmu i tak była duża. I nikt mi nie wmówi, że ci co stali na rogach ulic i zaczepiali niewinnych puszczając im krew z nosa i krojąc portfele nie mieli na tę swoją działalność pozwolenia. Oczywiście, że mieli, a znam takich, co z tego rogu ulicy poszli potem wprost do różnych resortów i zrobili kariery. Ponieważ pozwolenie na patologię szło z góry i wiązało się nierozerwalnie z dystrybucją dóbr rzadkich, pożądanych przez wszystkich, także przez osoby zarządzające ryzykiem, do tego systemu podłączeni byli także złodzieje pospolici. Nie wiem czy pamiętacie, ale nie można było zostawić roweru pod płotem, bo znikał on w jednej sekundzie. Podobna sytuacja miała miejsce, w znacznie większej niż za komuny skali, na początku tak zwanych przemian demokratycznych. Bandy złodziei w Warszawie kroiły ludziom portfele w biały dzień, w tramwajach i autobusach, a wszyscy udawali, że tego nie widzą. Gazety raz może czy dwa coś o tym wspomniały, a proceder ciągnął się latami. Po mieście jeździła policja, w telewizji mówiono o planie Balcerowicza, a Wałęsa budował drugą Japonię. Na ulicach zaś dochodziło do takich historii. Na studiach miałem koleżankę z Budapesztu. Jeździła do domu pociągiem przez Katowice, to był taki międzynarodowy pociąg. Opowiadała straszne rzeczy o tych podróżach. Nie można było zasnąć i spuścić z oczu bagaży, ludzie zamykali przedziały o środka, na jakieś zatrzaski samoróbki, żeby złodziej nie mogli ich okraść. Załoga pociągu nie interweniowała, bo wiedziała, że i tak nikt tym ludziom nie pomoże. Tak było przez wiele lat. I co? Czy to się Cejrowskiemu podobało? Czy on wyrażał radość z tego powodu, że w latach dziewięćdziesiątych można sobie było na górniaku w Łodzi kupić dowolny dyplom dowolnej uczelni, a prośba o prawo jazdy wywołałaby chyba tylko śmiech oraz pytanie – a jakiego kraju potrzebne ci to prawo jazdy synu? Czy Cejrowski się tym ekscytował i mówił, jakie to fantastyczne, że Polacy tak świetnie radzą sobie poza systemem? Nie. O spieprzył wtedy do USA i nakłamał w telewizji, że bilet kupił po sprzedaniu lodówki. On wtedy zaczął podziwiać te wszystkie zagraniczne patologie, które mu tak imponowały i zaczął promować prawdziwą wolność gospodarczą.

Rzeknę jeszcze słowo w kwestii prawdziwej wolności gospodarczej. Na początku lat dwutysięcznych współpracowałem z tygodnikiem „Kurier PKP”. Nie wiem, czy to jeszcze wychodzi, ale był to periodyk, świadczący o bardzo głębokiej patologii dręczącej koleje. Oczywiście, jak zwykle, chciałem, żeby było w tej gazecie coś ciekawego, no więc szukałem różnych tematów spoza standardowego zakresu zainteresowań czytelników takiej prasy. Dodam tylko jeszcze, że pismo to było rozdawane w pociągach intercity. Trafiłem wtedy na aferę złomiarzy. Pamiętacie na pewno taki moment, kiedy to każdy kawałek drutu miedzianego był na wagę złota. Ludzie kradli co popadło i podejmowali wielkie ryzyko dla takich zdobyczy. Policja w Zielonej Górze opowiedziała mi taką historię – przed ekspresem z Poznania, jakiś poszukujący gotówki człowiek, zapewne zaznajomiony z osobami zarządzającymi ryzykiem, wyciął kilkaset metrów trakcji kolejowej. Tak po prostu. Odizolował i uziemił interesujący go fragment linii wysokiego napięcia, odrąbał na dwóch końcach, zwinął i wywiózł w nieznane. Nie pamiętam czy go schwytano, ale podejrzewam, że nie. Życie pasażerów uratowała przytomność maszynisty. Podobnych historii była masa i trudno dziś uwierzyć w to, że działy się one poza kontrolą organizacji związanych z państwem. Kwestią istotną pozostaje ustalenie co rzeczywiście jest państwem, a co nim nie jest, a także na ile państwo jest silne oraz jakie miejsce w jego strukturze przewidziano dla obywateli, czyli dla tych ludzi, którzy nie mają odwagi kraść trakcji pod wysokim napięciem, a jakie dla funkcjonariuszy państwa – jawnych i tajnych. Tajni to co co kradną trakcje. Co do tego, że państwo realizuje wobec obywateli cele niejawne, nie muszę nikogo przekonywać. U nas jest na tyle jeszcze dobrze, że droga do realizacji celów niejawnych degeneruje się szybciej jeszcze niż oficjalne mechanizmu państwowe. Ludzie zaś zarządzający nimi są najbardziej chyba zdeprawowani. W takiej Szwecji jest na odwrót, bo oni są nauczeni traktować wszystko serio. Mają więc to na co zasłużyli. U nas każdy pomysł na zmianę życia i przyzwyczajeń zostałby okradziony z budżetu, opisany w prasie z fałszywą troską o jego powodzenie i przebieg, a następnie zapomniany. Tak jak wszystkie opisane tu przeze mnie patologie, których już dziś nikt nie chce pamiętać. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy bezpieczni, a Polska to – jak zwykł żartować wojskowy krawiec Pietrzak – najweselszy barak w obozie socjalistycznym. Prawda jest inna. Metody ulegają wysubtelnieniu i zarządzanie obywatelami bojącymi się wyrąbać 300 metrów drutu przed najeżdżającym pociągiem, ulega znacznym zmianom. Nie potrzeba już na przykład mafii pruszkowskich i wołomińskich, żeby utrzymywać dyscyplinę w sektorze prywatnych przedsiębiorstw oferujących wyszynk. Nawet w sutenerstwie sprawy są pewnie subtelniej rozgrywane niż dawniej. Nie oznacza to jednak, że zarządzając emocjami obywateli państwo cofnie się przed zastosowaniem narzędzi z zakresu określanego jako patologia. I możecie być już dziś pewni, że zrobi to dla naszego wspólnego dobra, po to, by żyło się lepiej – wszystkim. Dodam jeszcze tylko, że działania państwa w tym zakresie spotkają się ze zgodnym i całkowitym milczeniem mediów, zwanych dawniej środkami masowego przekazu.

Aha, pewnie Was ciekawi co zrobiłem z tą meblościanką, co ją ojciec kiedyś zwiózł do domu, żeby jakoś wreszcie to wnętrze wyglądało. A nic, uznałem, że mi się już nie przyda i oddałem ją Mirkowi.

 

Zbliża się koniec roku, a ja muszę opróżnić magazyn. Postanowiłem więc, że zrobimy późną, grudniową promocję i przecenimy stare numery nawigatorów do 10 zł za egzemplarz. Do tego poziomu obniżmy też cenę „Straży przedniej” księdza Mariana Tokarzewskiego. Uwaga, numer 3 nawigatora nie jest już dostępny. Trzeba było się spieszyć.



tagi: państwo  patologia  zarządzanie 

gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 09:34
25     2041    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


Grzeralts @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 10:08

Coryllusa poradnik życiowy. Cykl w odcinkach. Dziś jeden z ważniejszych rozdziałów.

zaloguj się by móc komentować

Robo @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 10:18

Panstwo bedzie jak zawsze pruc kieszenie czy tam zrywac podlogi w tej materii nic sie nie zmienilo , czesc narodu uwierzyla ,ze bedzie inaczej ale narod mamy doswiadczony co wcale nie oznacza ,ze to nas ochroni. Pomoze tylko nie byc na czele lemingow

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 10:31

Ja tam nie wiem, ale w ostatnim półroczu jakoś wyraźnie więcej niż kiedykolwiek widać strzelanin w wiadomościach coś się budzi...

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @przemsa 29 grudnia 2017 10:27
29 grudnia 2017 10:40

Król szczurów jest znakomitą książką. Nigdy nie oglądam takich tekstów sfilmowanych.... Musza być gorsze. 

Albo rezyser robi dobry film, ale znacznie odbiegający od kanonicznej formy powieści.

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @parasolnikov 29 grudnia 2017 10:31
29 grudnia 2017 10:41

Też mam takie wrażenie

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Grzeralts 29 grudnia 2017 10:08
29 grudnia 2017 10:42

Niestety.... starzejemy się , odchodzimy...my z PRLu .... Młodzi będą musieli uczyć się na własnej skórze

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Robo 29 grudnia 2017 10:18
29 grudnia 2017 10:43

Wszyscy są lemingami.....tylko chorągiewka inna

.

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @parasolnikov 29 grudnia 2017 10:31
29 grudnia 2017 10:49

To że więcej widać strzelanin w wiadomościach nie oznacza że jest ich więcej niż zwykle.

zaloguj się by móc komentować

Perekopiuk @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 11:25

Władza święta albo tajna (płacąca swojej wypączkowanej mafii trybutem sciganym z frajerów).

zaloguj się by móc komentować

bendix @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 11:30

"Wracajmy jednak do patologii. Na nią zawsze jest pozwolenie. To prawda podstawowa, a skoro jest pozwolenie, to znaczy, że ryzyko jest mniejsze niż się wydaje. Żeby je jeszcze zminimalizować trzeba dotrzeć z jakąś ofertą do ludzi, którzy tym ryzykiem zarządzają."

Tak to dokładnie było i jest. Jako że rocznik ten sam jesteśmy to doskonale to pamiętamy.

ps. Wyrąbanie 300 m sieci nie miało żadnego wpływu na bezpieczeństwo pasażerów.

ps2. Co do wyszynków to masz absolutnie rację. Teraz jest kapkę inaczej ;-)

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @chlor 29 grudnia 2017 10:49
29 grudnia 2017 11:38

Wiem, ale to i tak ciekawe, że tak ich wzięło na strzelaniny.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 12:25

Tekst w gruncie rzeczy optymistyczny. Biorąc pod uwagę zakres patologii z czasów PRL -u, kiedy obejmowała ona wszystkie sfery życia i wiązała się z koniecznością zaspokajania podstawowych potrzeb (mieszkanie + jego wyposażenie, ubranie, jedzenie, leki i tp.), czy wczesnej czeciejRP (bezpieczeństwo, kooptacja do grupy rządzącej i tzw. alokacja kapitału), poziom normalności widocznie wzrósł;-)))

To znaczy, że nie musi dotyczyć zwykłego Kowalskiego, ale przede wszystkim różnych osobników, aspirujących do elity... raczej mało anielskiej. WGI, Amberd Gold, SKOK Wołomin, nawet Leopard, to nie są twory dla zwykłego zjadacza chleba. Nawet problem podstawowej opieki medycznej jakoś tam się zdemokratyzował (pomijając przypadki skrajnej nędzy, która i tak była zawsze poza nawiasem).

Co nie znaczy, że jest dobrze, zwłaszcza na rynku idei i wartości. Ale tam mamy taką nędzę, że żadna patologia się nim nie zainteresuje. Może po prostu nastąpi tąpnięcie i w powstałą pustkę napłyną prawdziwe treści?

Trzeba trzymać ręke na pulsie. No i oczywiście: orare et laborare...

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @przemsa 29 grudnia 2017 12:31
29 grudnia 2017 12:40

No oczywiście:). W dodatku jakoś sobie wyobrazam bohaterów.... wnętrze itd.... Niezależnie od opisu. I nawet w niezłej adaptacji nic mi nie pasuje:))

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @jolanta-gancarz 29 grudnia 2017 12:25
29 grudnia 2017 12:41

Optymizm widzę chyba najmocniej w samym autorze:)) Damy radę:).

.

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 12:45

"nie ma patologii poza kontrolą państwa" - i to jest reality show, który mamy na codzień [w sądach, urzędach,..];- na wykładach tłumaczymy, że na patologie państwa należy odpowiadać jeszcze wiekszą patologią i o dziwo ludzie to pojmują; tekst jako kompendium wiedzy o Polsce i świecie współczesnym - arcyznakomity, 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Maryla-Sztajer 29 grudnia 2017 12:41
29 grudnia 2017 12:45

tak, bo to tylko nowe wyzwanie, i tak nie mamy wyjścia - musi się udać

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Grzeralts 29 grudnia 2017 10:08
29 grudnia 2017 12:47

tak, ten tekst jak przedmowa

zaloguj się by móc komentować


qwerty @Stalagmit 29 grudnia 2017 16:05
29 grudnia 2017 18:07

a historie dot. 'czerwonej rtęci' i jej 'pozyskiwania' też z tego resortu

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
29 grudnia 2017 19:33

Niezbędnik dla każdego żyjącego w obecnej Polsce. Chociaż ja sądzę, że coś się zmienia i mimo wszystko, dzięki Bogu, będzie lepiej.

A co do tego złodzieja trakcji, to musiał być ktoś kto jest z montażem i naprawą takiej trakcji za pan brat.
Kiedyś w mojej miejscowości był prowizoryczny skup złomu na placu kolejowym, niektórzy nazywali go 'Mekką kolejarzy', skup działał nie cały rok, usunęli go bo zaczęła masowo "ginąć" trakcja i nie tylko, a wszystkie tropy prowadziły właśnie tam.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Kuldahrus 29 grudnia 2017 19:33
30 grudnia 2017 00:45

Zmienia sie, zmienia...

... realia skrzecza... a narod - mimo wszystko - nie w ciemie bity i bywawszy, to tu to tam... no i jak widzi dwoch wystruganych z kartofla - polskiego "slupa" juniora Morawieckiego i francuskiego "slupa"  Macron'a, od Rotszylda...  NEGOCJUJACYCH  !!!... i  RATUJACYCH  lunje, coby sie na 2 predkosci nie rozje**** - no to tylko  pusty smiech narod ogarnia  !!!

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @gabriel-maciejewski
30 grudnia 2017 13:35

Taaa, miłośnicy kolejowej miedzi to zazwyczaj wioskowi śmierdziele niemyci przez miesiąc, kilku takich nawet udało się zatrzymać przy moim udziale, ale zawsze mnie wkurzało, że właścicielom skupów tej miedzi nie spadł włos z głowy.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować