-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O niemożności wybicia się

Podchodzą do mnie ludzie na targach i mówią z nadzieją w głosie – może wreszcie się pan wybije...Ja zaś pytam – gdzie? Gdzie i po co mam się wybijać? Od dawna wszyscy wiemy, że nie ma w Polsce czegoś takiego jak kariera na rynku treści, ci zaś którzy ten mit podtrzymują to propagandyści lub pisarze z Biedronki. Nie można zrobić kariery na rynku książki w Polsce, bo rynek ten nie jest samodzielny i nie produkuje się tu oryginalnych formatów, nie formułuje się też żadnych oryginalnych myśli. Więcej, na polski nie tłumaczy się niczego ważnego, bo i po co, wystarczy jak dwóch mędrców piąte przez dziesiąte coś tam przeczyta i opowie studentom. Nikt i tak się tym i tak nie zainteresuje. Jeśli tak jest, trudno oczekiwać by ktokolwiek traktował poważnie ludzi mówiących po polsku. Nie mam tu na myśli uprzejmości kelnerów w kurortach nad Morzem Śródziemnym. Tego się oczywiście nie wytłumaczy naszym rodzimym „karierowiczom” którzy „się przebili”, bo oni na świat patrzą właśnie poprzez zachowanie tych kelnerów.

Dziś ponoć na być na targach Grzegorz Braun. Nie wiem czy będzie miał spotkanie w związku ze swoim filmem, ale wczoraj za to była w zamku dyskusja o Lutrze. Nigdy nie zgadniecie kto brał w niej udział. Nie Braun, co oczywiste, ale Lisicki, Semka i Zychowicz. Nie wiem czy ktokolwiek poszedł tego słuchać, ale miałem nielichą satysfakcję patrząc jak Lisicki siedzi sam przy stoliku i pstryka długopisem czekając na czytelników, którzy mieli przyjść po autografy.

Mają absolutnie niezwykłe wydarzenie, które w dodatku stanowi pewien model, na którym wzorować winni się inni filmowcy, nie zauważają tego wydarzenia, ale za to próbują lansować całkiem nędzną, wręcz szmatławą książkę na temat Lutra napisaną przez Lisickiego. Bo to Lisicki jest tym, który może w Polsce „się przebić” nie Braun. No to ja powiem wprost – panie Lisicki nie rób pan wsi i się pan schowaj. Z filmami i książkami na rynku jest tak, że kiedy coś zaczyna się podobać, trzeba robić tak samo tylko inaczej. Nazywamy to wykorzystaniem koniunktury, ta zaś zasadza się na dobrym rozpoznaniu emocji i oczekiwań czytelników. Lisicki w ogóle o tym nie myśli, bo on ma odgórne gwarancję, które w sytuacji kiedy jest internet i targi, gówno są warte. Tego z kolei Lisicki nie może pojąć, albowiem on swoją sławę, podobnie jak Zychowicz i Semka mierzy ilością występów publicznych. Nie może inaczej, bo nikt mu przecież nie powie ile naprawdę wynosi nakład jego książek i nie pokaże miesięcznych raportów sprzedaży. Po co go w takie rzeczy wtajemniczać? I tak to się kręci. To nie książka Lisickiego jest towarem, ale on sam, cała rzecz zaś działa na omawianej tu wielokrotnie zasadzie kultu cargo. Ludzie kreujący Lisickiego wiedzą, że w prawdziwym świecie istnieli medialni, akademiccy i artystyczni guru, ale nie rozumieją dlaczego ludzie do nich lgnęli. Bo dla promotorów Lisickiego ci faceci niczym się nie wyróżniali. No, a skoro tak, to z każdego kaczana, przepraszam redaktora, można wystrugać pisarza, a jak ktoś się uprze to i filmowca. Nie można, to jest grzech przeciwko Duchowi Świętemu, o czym któryś z księży powinien jak najszybciej Lisickiego poinformować. A nie dość tego, powinien go jeszcze skłonić do pokuty.

Wracajmy do filmu Brauna. To jest format. Oryginalny, polski format, który można wykorzystywać przy odrobinie wyobraźni produkując nowe filmy dokumentalne wzbudzające kontrowersję i wściekłość różnych gremiów. O co chodzi z tą wściekłością wszyscy wiedza, bo tłumaczyłem, trzeba przerzucić koszta promocji na przeciwnika, albo zmusić go do negocjacji i ustąpienia z pola czyli z budżetu na promocję. To nie jest łatwe, ale możliwe. Jeśli mamy atrakcyjny format, który można powielić, rzecz staje się łatwiejsza. No, ale...czy komuś się chce? Nie sądzę. Ludzie patrzą na film Brauna i mówią – o, jaki świetny film. Mamy system niezależnej dystrybucji, który póki co kuleje, ale targów przecież nikt nie zamknie, tak jak nikt nikomu nie zabroni organizować seansów w prywatnych lokalach. Trzeba zgromadzić budżet i wyprodukować pięć podobnych filmów, tyle że innych. Trzeba dać szansę montażystom, którzy nie mają roboty, grafikom od animacji i innym ludziom, mającym chęci i pomysły. Trzeba stworzyć rynek. On nie musi być wielki, ani nie musi działać perfekcyjnie od razu. Musi się wyróżniać czymś od innych rynków. To znaczy musi produkować oryginalne treści i udostępniać je w hermetycznym języku. Tylko wtedy jest szansa na to, do czego wzdychają wszyscy filmowcy w Polsce – na zainteresowanie jakichś zagranicznych producentów tą treścią. Ktoś powie – jak to? Przecież tamci nie zrozumieją po polsku. Nie martwcie się, zrozumieją, jak będą chcieli coś kupić i odsprzedać z zyskiem, na pewno zrozumieją.

Grzegorz Braun i ekipa pracująca przy filmie „Luter i rewolucja protestancka” wyznacza pewien kierunek. To ważny kierunek i warto za nimi podążać. Potrzeba oczywiście pieniędzy, ale także chęci. Ja na razie zmierzam w innym kierunku, więc nie zadawajcie mi pytań, dlaczego ja tego nie zrobię. Mam inne zajęcia i inne plany. Są jednak w Polsce ludzie, którzy mogliby uruchomić produkcję podobnych filmów. Jeszcze raz przypomnę to co już tu pisałem. Jeden film, jedna książka, jeden festiwal to za mało. Potrzeba takich produktów i imprez przynajmniej sto, żeby coś się wydarzyło.

Był u mnie wczoraj na stoisku Tomek Gwinciński, reżyser filmowy i muzyk. Opowiadał bardzo ciekawe rzeczy, które – choć nie niosły żadnej nadziei – wprawiły mnie w dobry nastrój. Nikt nie chce żadnych zmian. Ma być tak jak jest, a ludzie tacy jak Grzegorz Braun i ich filmy służą do tego jedynie, by wskazywać różnym Lisickim jak nie powinni się zachowywać. Ponoć w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka Tomek jest jeszcze gorzej, jedyni zaś filmowcy, którzy cokolwiek rozumieją pochodzą albo z Iranu, albo gdzieś z Afryki. Oni pewnie też chcieliby mieć rynek, na którym można sprzedawać oryginalne formaty, ale mają jeszcze mniej szans niż my. Oni też mają swoich Lisickich, Zychowiczów i swojego Semkę. Ciekawe by było gdyby o tym całym towarzystwie powstał film, może pogadam z Tomkiem i go do nakręcenia takiego filmu namówię. Oto niezależni twórcy latający za groszakami jak kot z pęcherzem, a w telewizji bryluje czarny Semka ze śniadym całkiem Zychowiczem i Lisickim, który wygląda jak Cygan niedźwiednik. Potem cięcie i pokazują tych naszych, białych, ale ścieżka dźwiękowa się nie zmienia i nikt, nawet największe bystrzaki nie wyczuwają różnicy. Myślicie, że to dobry pomysł?

 

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

[email protected]

Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.

Zapraszam też do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze, do Tarabuka, do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu GUFUŚ w Bielsku Białej i do sklepu HYDRO GAZ w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim.

 



tagi:

gabriel-maciejewski
3 grudnia 2017 08:02
6     1671    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @gabriel-maciejewski
3 grudnia 2017 14:43

Pomysł świetny. Kupa śmiechu z tym powtórzeniem narracji z wysp i podłożeniem jej pod nasze gadające głowy jakoby prawicowe, ale przede wszystkim nie tylko. A co przede wszystkim? Postawienie w pionie tych wszystkich Hałowniów, lewych i jakoby prawych, i ich donośnie milczących „spowiedników”.

W piątek mieliśmy projekcję „Lutra i rewolucji”. Wrażenie nie do opisania. Wszystkie epitety nieadekwatne. Bo ten film to gorzej niż śmierć w oczach. To jest opowieść o tym, co wychodzi z odbytu diabła. Bardzo kulturalna, świetnie uporządkowana, ze świetną oprawą wizulaną, świetne zdjęcia, perfekcja. Do samej dziury nie zaglądamy, na szczęście. Ale na końcu jest wspomnienie o tym smrodzie podczas pogrzebu tow. Marcina, którego nikt, nawet Melanchton nie mógł zdzierżyć. I wyraźnie obecne wątki kabalistyczne u Lutra i Melanchtona.

I powiem wam tak. Na sali był mój znajomy, który przychodzi czasem z figurą Matki Bożej Fatimskiej, i był z tą figurą. I ja mu byłem bardzo wdzięczny tym razem, bo zobaczyłem śmierć w oczach moich sióstr i braci, szok, zapracie oddechu, przerażenie (przesadzam że „tym razem”, bo on wie dobrze kiedy przynieść tę figurę, wyczucie ma zawsze świetne). Niektórzy wyszli wcześniej, zapewne niektórzy z nich mieli zlecenie z gazowni lub z kodziarstwa. Nie zdzierżyli. Jego obecność i Matki Bożej było wielką ulgą dla przybyłych tam z własnej woli, dla mnie dogodnym pretekstem do wywołania obecnej na sali osoby duchownej, jeśli by przypadkiem się ukryła w tłumie(Okazało się że był brat Tadeusz Rucińskiego!! Ludzie, Ruciński, ten od Anioła Stróża i tych świetnych audycji dla dzieci w Radio Maryja, przyjechał do nas na Brauna! Ale ja jego twarzy nie znałem. I dopiero zgłosił się w czasie dyskusji) i poproszenie o poprowadzenie modlitwy na koniec spotkania, która była niezbędna i Ruciński świetnie to wyczuł, w dwu zdaniach powiedział coś o nadziei.

Braun przyjechał na sam koniec projekcji prosto ze stolicy. Był w świetnej formie, znacznie lepszej niż dwa lata temu. Cały w swoim żywiole. Przedłużył nam dyskusję, co ściągnie na nas niechybnie groźne miny i pogróżki ze strony stronniczej, ale dla nas to zwyczajne. Zagadniony o Lutra, o jego herb, jakąś różę z krzyżykiem w środku, o różokrzyżowców i ezoterykę – (Luder/Luter miał jakiś herb! Typ spod ciemnej gwiazdy, stary Luder, die luder znaczy „suka”, bo tak się na prawdę nazywali, miał herb! [!!!?] Różokrzyż, ciemny gwint!!!) – więc zagadniony o te związki, Braun zareklamował książkę, jeszcze nie wydaną, ni mniej ni więcej tylko Michała Krajskiego (juniora). Właśnie o Lutrze i różokrzyżowcach. Daję więc szansę młodemu Krajskiemu, ale jestem pełen obaw, czy uda mu się przełamać schemat „młotu na masonów” seniora. A że byłem przy mikrofonie przypomniałem, że Wittenberga to stolica nauk tajemnych i że jest niejaka Baśń jak niedźwiedź, niejakiego (tu rzuciłem nazwisko), gdzie gęsto o związkach między wielką kasą a ezoteryką w 16 w.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
3 grudnia 2017 14:46

Aha, to Martin Luder chyba dostał the herb, a nie stary Luder, za zasługi. Zgaduję, bo nic nie mogę znaleźć na ten tematl. 

zaloguj się by móc komentować

beczka @gabriel-maciejewski
3 grudnia 2017 16:31

Chodzi o to żebyś się wybił, tak jak Sumliński się wybił. Albo ten co napisał o burdelu w Auszwic. To są ludzie sukcesu. Albo jak ta artystka kabaretowa Pakusińska, co napisała książkę dla dzieci.

Zna się na tym bo występując na scenie w kabarecie i bawiąc dorosłych, nauczyła się pisać zabawne książki.
Na prawdę.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
3 grudnia 2017 17:03

Nie chcę być niemiła, ale jak się 'tak' wybijesz, to pójdę sobie i pewnie nie ja tylko jedyna..

.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
3 grudnia 2017 21:02

Ks. Guz i Braun w Lublinie. Dyskusja po premierze:

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @beczka 3 grudnia 2017 16:31
3 grudnia 2017 21:52

Zapytaj Sumlińskiego czy widział akta operacji Unimed pośmiejemy się z sukcesów

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować