-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O młodych, zdolnych i bardzo obiecujących

Przez całe życie miałem to szczęście, że nie stanąłem nigdy w jednym rzędzie z ludźmi zdolnymi, obiecującymi, którzy mieli odegrać w przyszłości jakąś wielką rolę. Nie stanąłem, nie wiedząc, że to figura fałszywa, nie stanąłem tak po prostu, choć bywały momenty, że stanąć mogłem. Dlaczego figura fałszywa zapytacie? Bo w takim szeregu można postawić każdego. Dosłownie każdego, trzeba tylko zadbać o to, by jego zidiocenie nie ujawniło się za wcześnie. To wszystko.

Jechałem sobie wczoraj samochodem do Niepokalanowa i nieopacznie włączyłem radio. Nigdy nie zgadniecie co nadawali. Oto Adamczyk czytał fragmenty nowej biografii Gombrowicza napisanej przez Klementynę Suchanow i wydanej przez Stasiukową. Książka nazywa się „Gombrowicz. Ja, geniusz” liczy sobie jakieś tysiące stron i składa się z dwóch tomów. Jest pierwszą ponoć, pełną biografią Gombrowicza. Po wysłuchaniu jednego fragmentu tej pracy doszedłem do wniosku, że jej konwencja nie odbiega w żaden sposób od tych wcześniejszych, niepełnych biografii pisarza, jest tak samo pretensjonalna i tak samo głupia. Autorka sugeruje, że najważniejszym problemem w twórczości Gombrowicza jest jego stosunek do Polski i jej kultury. Tak jak wszyscy przed nią. To się nie zmieni, a figura ta ma sens taki jedynie, że świadomi czytelnicy prozy Gombrowicza mają odczuwać żal, za straconą szansą, za ratunkiem jakim byłoby dla nas wszystkich pozbycie się ojczyzny i zastąpienie jest czymś innym. Wszystko to rzecz jasna winno być przeprowadzane w wymiarach indywidualnych, prywatnych, w jakiejś domowej dewocji filozoficznej, która po zsumowaniu dałaby wynik dodatni i uchroniła Polaków od głupich i niepotrzebnych katastrof. Tak się składa, że wysłuchany przeze mnie fragment dotyczył podróży Gombrowicza na statku „Chrobry”, pisarz płynął właśnie do Argentyny, był początek sierpnia roku 1939. Towarzyszył mu zaś między innymi senator Rembieliński. O ile pamiętam Gombrowicz nigdy nie ukrywał faktu, że ucieka przed wojną. Więcej, on tę wojnę prorokował i mawiał, że będzie to konflikt wyjątkowo okrutny. Ponieważ ja nie wierzę w profetyzm pisarzy i poetów, ani w ich zdolności do rzeczowej analizy zjawisk, zadam tu jedno pytanie – kto o tym wszystkim Gombrowiczowi powiedział i kto go ostrzegł przed wybuchem wojny? Jak to się stało, że na tym samym statku znalazł się Jan Rembieliński, do niedawna endek, a teraz sanacyjny kolaborant, człowiek, który wojnę spędził w Londynie, gdzie zajmował się pisaniem przyczynków do losów poetów, takich jak Kasprowicz na przykład? Takich pytań autorka tej opasłej księgi nie zadaje, bo i po co. Ją interesuje materia literacka, czyli całe to dziamdzianie, któremu Gombrowicz oddawał się przez całe życie udając, że coś tworzy. Ja przeczytałem wiele z dzieł Gombrowicza i mogę powiedzieć jedno – to jest trucizna. To jest coś tak przerażającego, że nie sposób tego tolerować. Człowiek uwikłany w różne dziwne historie, ekscytujący się nimi bez sensu zupełnie i całkiem na wyrost, interpretuje okoliczności swojego życia w sposób toporny, prymitywny i po prostu słaby, używając jako narzędzia instynktów. Nazywa to niedojrzałością i widzi w tym ratunek, jeśli nie dla ludzkości całej to dla narodu polskiego. Dlaczego tak? Bo w żadnym innym języku poza polskim jego książki nie mogłyby się ukazać. Nikt by tego do ręki nie wziął. W aspirującej zaś i niczego nie rozumiejącej Polsce dwudziestolecia drukowano Ferdydurke po to, by dogonić Zachód i pofilozofować trochę tak jak to rzekomo miało miejsce w Paryżu. Gombrowicz na pewno zdawał sobie sprawę z tego, choć sam wyszydzał wszelkie pomysły na doganianie kogokolwiek. Przekaz Gombrowicza, żeby się utrzymał na powierzchni, musi być stale reanimowany. I nie inaczej jest w przypadku tej biografii. To jest książka dotowana przez ministerstwo kultury oraz przez warszawski ratusz. Po co? Skoro Gombrowicz był tak świetnym autorem, można przecież wydać jego biografię po prostu, bez zasilania. Można, prawda? I ona się sprzeda. No właśnie nie, bo te chamy znowu nic nie rozumieją i znowu o tej ojczyźnie pieprzą w kółko. Dlatego, z ich podatków, trzeba sypnąć trochę na wydanie tego wiekopomnego i jakże potrzebnego dzieła.

Nie tak dawno, parę lat temu opublikowano, tak zwaną ostatnią książkę Gombrowicza. Nazywało się to „Kronos” i były to zebrane w jednym miejscu relacje o seksualnych ekscesach pana Witolda. Trudno, moim zdaniem o większą demaskację. Całe życie filozofował, całe życie walczył z gębą, pupą i czym tam jeszcze, a na koniec okazało się, że jego najważniejsza książka jest o tym, kogo i gdzie puknął przypadkiem. No i kto jego puknął, bo bez tego nie byłoby sensacji. Co to niby miałby być za wyznania, że przeleciał kelnerkę z „Zodiaku”, za barem po godzinach...Kogo to ma ubawić, że spytam. Nie mnie na pewno.

Wróćmy jednak do pytania podstawowego – z kim zadawał się Gombrowicz w Warszawie w końcu lat trzydziestych, że był tak dobrze poinformowany jeśli idzie o wojnę i jej charakter? I tu zostawmy pana Witolda i zajmijmy się innym młodym i bardzo zdolnym. Dostałem wiadomość, że w Biedronce leży książka byłego już księdza Charamsy zatytułowana „Kamień węgielny. Mój bunt przeciwko hipokryzji Kościoła”. Ten przynajmniej się nie opiernicza i nie kryguje. On wie do kogo ma trafić jego przekaz i wali tam jak w dym. Krytyka polityczna, która to wydała, wespół z Biedronką, kształtują teraz postawy Polaków, zbierających, naklejka do naklejki, wszystkie pluszaki z gangu świeżaków. Wiecie czego w tym wszystkim brakuje? Mrożka. No, ale on by takich historii nie wyszydził, bo szyderstwo to miecz z jednym ostrzem. Nie można go używać w drugą stronę, bo nie zadziała. I stąd właśnie nieskuteczne są demaskacje Gombrowicza i Charamsy, bo to oni zostali wyznaczeni na demaskatorów. To oni demaskują, a nie ich się demaskuje. A niby dlaczego nie, zapyta ktoś niezorientowany? Bo ci, co powinni to robić, na przykład ludzie Kościoła musieliby wyjaśnić na początek, jak to się stało, że człowiek tak beznadziejnie prosty i prymitywny jak Krzysztof Charamsa doszedł w karierze duchownego tak daleko. To sprawa pierwsza, która ucina wszelkie szyderstwa i demaskacje. Za wyjaśnienie tej kwestii nie zabierze się nikt. To już lepiej pogadać o uchodźcach. Kwestia druga, nie możemy zdemaskować ani jednego ani drugiego, bo nie mamy dostępu do odpowiednich budżetów i kanałów dystrybucji. To jest najważniejsze i ja to powtarzam nie wiem który już raz. Szyderstwa ze spraw ważnych nie są wynikiem indywidualnych przemyśleń jednego czy drugiego geniusza, bo tych się wybiera według kryteriów jasno określonych, wśród których intelekt i żywa imaginacja mają znaczenie najmniejsze. Szyderstwa te i demaskacje są zaplanowane, realizowane i sprzedawane jak każdy inny towar, a żeby to robić na skalę masową trzeba mieć pod kontrolą kanały dystrybucji, takie jak Biedronka i dostęp do publicznych pieniędzy na kulturę. Tylko bowiem w takim sztafażu – kultury wyższej i elitarnej, można to gówno opylić frajerom. Żadna instytucja w Polsce nie ma możliwości, by się temu przeciwstawić. Kościół i jego media kokietujące uniwersytet także nie mają takiej możliwości. I nie chcą jej mieć. Nawet gdyby jakimś cudem ktoś chciał taką demaskację przeprowadzić i stworzono, by mu taką możliwość, to znaczy miałby publikację i zapewnioną dystrybucję, decyzja zostałaby cofnięta. Jestem o tym całkowicie przekonany. Nikt nie zbuntuje się przeciwko temu systemowi. Można tylko sypać piach w jego tryby, co też tutaj czynimy. Na pocieszenie powiem Wam, że przygotowujemy teraz do druku nową książkę Hipolita Milewskiego, rzecz dotyczy rewolucji w Rosji. Nie wiem dlaczego państwo dotuje Gombrowicza, Charamsę, bo przecież Krytyka Polityczna nie wydała tego za własne pieniądze, a nie dotuje Milewskiego. To znaczy wiem, tylko tak gadam. Wyobraźcie sobie, co on tam pisze. Otóż baronowie kurlandzcy i szlachta litewska wydzielali od początki XIX wieku dla swoich chłopów gospodarstwa po 30 -35 ha na rodzinę i dawali im jeszcze drewno na budowę domów. 35 ha na rodzinę! Potem przyszła reforma rolna i rząd rosyjski uznał, że to są obszarnicy i wszystko im zabrał. W Polsce zaś pojawił się poeta Miłosz, profeta, jak Gombrowicz i zaczął pisać, że w Polsce dwór i wieś to była nędza, ale za to na Litwie chłopi radzili sobie świetnie, mieli duże dobrze utrzymane gospodarstwa. Dlaczego? Bo byli lepsi od Polaków i Polacy powinni brać z nich przykład. Taki Miłosz wziął i do końca życia uważał się za Litwina, nie za Polaka. Teraz zaś za Litwina uważa się pisarz Zychowicz...dobra kończę, bo mi coś w głowie strzeli i pojadę na OIOM zaraz.

 

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

[email protected]

Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.

 



tagi: kościół  pisarze  gombrowicz  charamsa 

gabriel-maciejewski
19 października 2017 09:11
21     2137    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @gabriel-maciejewski
19 października 2017 10:10

Kronosa przyniosła do domu moja małżonka po wizycie w Lidlu. Ja ją zapytałem, cz wie co kupiła. 

Nie wiedziała, ale jak się dowiedziała to przyprawia teraz Gombrowiczowi takie gęby, że każdy w dwie minuty chwyta skąd się brało upupianie.

 

zaloguj się by móc komentować

bunx @gabriel-maciejewski
19 października 2017 10:44

Trujka też to nadaje na pełen regulator. Wyjątkowo szeroko zakrojona akcja promocyjna.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @gabriel-maciejewski
19 października 2017 11:08

Ferdydurke i koniec. Niegdy więcej. Gombrowicz  dziad obleśny. Po prostu ohyzda.

zaloguj się by móc komentować

onyx @gabriel-maciejewski
19 października 2017 11:22

Młody, zdolny i bardzo obiecujący Krzysztof Lang nakręcił właśnie film o seryjnym mordercy Mazurkiewiczu. Z PISF dostał dwa miliony a z Krakowskiego Funduszu Filmowego 360 tysięcy. Film to koprodukcja polsko-brytyjska. "Elegancki morderca" i wielka miłość w do żony z którą mieszkał wraz z jej kochankiem, tak właśnie reklamowali film w Trójce. Milicja nie mogła go przez dekadę złapać gdyż albowiem był pracownikiem SB. Gombrowicz żyje i ma się dobrze.

http://www.filmstart.pl/index.php/2016/07/06/krzysztof-lang-nakreci-film-o-krakowskim-elegancie-zbrodniarzu/

 

zaloguj się by móc komentować



stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
19 października 2017 11:53

ja widze problem troche inaczej. Gombrowicz był warsztatowo biegłym literatem, to nie jest w żadnym razie jakaś grafomania. Miał jakies tam swoje fobie, które odreagowywał pisząc te swoje "rozliczenmia z polskością". To mu było wolno, bo inni takze to robili, i nierzadko duzo bardziej nieudolnie.

Etruskokomuna która zdominowała po II wojnie obieg treści tzw. kulturalnych w Polsce, wywindowała Gombrowicza (i Miłosza) na pozycje guru akademickich salonów "humanistycznych" (bo przeciez nie Józefa Mackiewicza). Wywindowła, a także edukuje kolejne pokolenia filologów do obsługi tej samej windy.

I tragedia wspólczesnej polskiej "humanistyki" nie lokuje się w wartosci pisarstwa   Gombrowicza, które mozna różnie oceniać, ale w sprzedawaniu Gombrowicza w opakowaniu jedynego sprawiedliwego, który prawidłowo oceniał i  rozumiał "problem polski" oraz znalazł receptę na jego rozwiązanie.

.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @stanislaw-orda 19 października 2017 11:53
19 października 2017 12:26

I jak każdy impotentny humanista Gombrowicz niczego nie osiągnął oprócz stwierdzenia swojej bezsilności, a szczególnie bezsilności wobec Sienkiewicza.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @krzysztof-laskowski 19 października 2017 12:26
19 października 2017 13:26

"Pierwszorzęna literatura drugorzędna" - bodaj tak oceniał Sienkiewicza. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @krzysztof-laskowski 19 października 2017 12:26
19 października 2017 14:14

To bez znaczenia. Pisarze są rozmaici. Dla wielu z nich pisanie to rodzaj leczenia własnych kompleksów.

To nic nadzwyczajnego. Istota rzeczy tkwi w tym konkretnym przypadku w dorabianiu znaczeń dla tego rodzaju literatury. Reinterpretacja i dosztukowywanie rozmaitych sensów. Inaczej mowiąc "twórcze"  tłumaczenie jej z polskiego "na nasze".

Gombrowicza wylansowali propagandowo znajomi króliczka z paryskiej  stajni Giedroycia.
Podobnie jak np. Geremka.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @przemsa 19 października 2017 11:41
19 października 2017 15:13

Tak jest. Myśle, że pobieżnie jesteśmy w stanie udzielić odpowiedzi już teraz.

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @KOSSOBOR 19 października 2017 16:07
19 października 2017 16:44

oczywiśćie, moze ukrytym (lub jawnym) leitmotive czy powodem pisarstwa dewiacja seksualna. Moze być cokolwiek innego (często alkoholizm). Dam taki przykląd, jest ksiązka Malcolma Lowry zatytułowana "pod wulkanem". W postaci konsula na placówce w  miescie Meksyk jest włączony  wątek autobiograficzny Autora tej książki, nałogowego alkoholika.

Zdaje sioę, że napisał tę jedną jedyną książkę. Swego czasu także był jednym z idoli tzw. "kontrkultury" pokolenia '68.
Ale z powodu, że w literaturze anglojęzycznej nigdy nie było jednej centrali dystrybucyjnej decydującej o miejscu zajmowanym na drabince literackiej  sławy, rozgłos Lowry;ego był przejsciowy i krótkotrwały.

W polskim, płytkim i cuchnącym od zastoju i chowu wsobnego, bajorku literackim  (jak tez teatralnym czy filmowym) talony do sławy i pieniedzy rozdzielalo  środowisko, którego prominenci  przyjechali tutaj znad Oki, potem ich progenitura, a do nich  w czasach drugiego  PRL-u (czyli od 1989 r. ) dokooptowano nieco swoich "etrusków" z błogosławieństwa paryskiego "papieża" (Giedroycia).

Z tego powodu, wszystkie nadmuchane w tym bajorku autorytety skażone są grzechem pierworodnym koniunkturalizmu ideologicznego. I albo są to komiwojażerowie od 'socjalizmu z ludzką twarzą" albo pospolici deprawatorzy upozowani na "młodych i gniewnych". Tak czy siak, to prawie w 100 procentach pozoranci, udający literatów.

zaloguj się by móc komentować

betacool @prefekt 19 października 2017 18:37
19 października 2017 18:49

Ja tam sprawdzę, jaki ze mnie profeta.

Wylecisz stąd szybciutko.

A to przymusowe odejście z S24 to ci się w szamanim widzie objawiło, czy z prefekcyjnej (nie mylić z perfekcyjną) dedukcji wzięło?

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @betacool 19 października 2017 18:49
19 października 2017 19:27

No właśnie, tak mnie ujął tą młodością, że nie zauważyłem przymusowego odejścia. Jak można tak łgać. Albo przeprosi w ciągu dwóch godzin, albo wyleci

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @prefekt 19 października 2017 18:37
19 października 2017 19:35

A Józef Orzeł twierdzi co innego. Jednak nie będę czekał. Won

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @stanislaw-orda 19 października 2017 16:44
20 października 2017 00:15

No właśnie Giedroicia też należy tu przywołać. Kultura Paryska to był bardzo istotny ośrodek /skądinąd o tych samych preferencjach, co "ośrodek" wokół Iwaszkiewicza, rozdającego karty młodym, zdolnym i ambitnym/. Listy redaktora i Miłosza są wstrząsające. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować