-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O ludziach skazanych na zapomnienie

Nie wiem czy wiecie, ale bardzo trudno jest znaleźć choć jedno zdjęcie generała Enrique Gorostiety, który dowodził oddziałami Cristeros w wojnie z Callesem. Tak naprawdę ciągle reprodukuje się to samo zdjęcie, niewyraźny portret z profilu, na którym bardzo trudno jest rozpoznać twarz. Gdyby nie film, nienajlepszy przyznajmy, o tej wojnie, w którym rolę generała zagrał Andy Garcia, nie mielibyśmy pojęcia, że ktoś taki istniał i nie wiedzielibyśmy jak wiele tragizmu było w tej postaci. Gorostieta służył za pieniądze, ale jego emocje były prawdziwe i został zabity naprawdę, a następnie naprawdę skazany na zapomnienie. Na tak głębokie zapomnienie, że przez całe dziesiątki lat nikt nie przejmował się jego losem, tak jak nikt nie próbował nawet nadać jakiegoś kształtu literackiego czy filmowego epopei Cristeros. Kiedy zaś wreszcie to zrobiono, ktoś bardzo się postarał, by historia ta, choć tragiczna, nie wybrzmiała należycie i nie ukazała najważniejszego problemu – zapomnienia. Nie przegrana w walce bowiem jest klęską prawdziwą, ale zapomnienie. I o pamięć, a także jej kultywowanie toczy się prawdziwa walka. W użyciu zaś są wszystkie najbardziej perfidne metody, które być może nie kojarzą się źle, mogą być nawet postrzegane jako coś niezwykle atrakcyjnego, ale ich celem jest zatarcie pamięci. Efektem zaś sytuacja, w której bohaterowie odkopani po latach wydają się nieautentyczni, często słabi, burzą poukładany porządek dziejów i choć pokazują prawdziwy klucz do tajemnic, my wolimy posługiwać się znanymi i utrwalonymi w tradycji wytrychami.  Włożono bowiem naprawdę dużo wysiłku w to, byśmy uwierzyli w kłamstwa. Zobaczcie – musimy co niedziela chodzić do kościoła, żeby nie zapomnieć o męce i zmartwychwstaniu Chrystusa. Zobaczcie ile wysiłku wkłada się w to, żeby dokonać zmiany interpretacji wydarzeń zapisanych w Ewangelii. Czyni się to właściwie bez przerwy z nadzieją, że w końcu się uda. Ile wysiłku wkłada się w to, by umniejszyć rolę poszczególnych kapłanów, którzy poświęcili swoje życie Bogu i jak wiele zabiegów poczyniono, byśmy zamiast kapłanom wierzyli dziennikarzom, którzy nie wiedzieć czemu zaczęli nam nagle tłumaczyć Pismo. Celem tego wszystkiego jest zapomnienie, a także podmiana. Czego na co? Autentycznych wzruszeń na fałszywe emocje. Jeśli ktoś nie potrafi tego do końca zrozumieć, łatwo jest wyjaśnić ten mechanizm na przykładzie sportu. Często mówi o tym valser – wobec permanentnych oszustw i polityki obecnej w sporcie, trudno autentycznie ekscytować się rozgrywkami. Nawet jeśli występują w nich gwiazdy. Są one bowiem tam zatrudnione nie po to, byśmy je podziwiali, ale po to, by zamaskować nadużycia. No i pozwolić na żerowanie ludziom, którzy uchodzą za znawców, a których celem jest dewastacja naszych emocji. Mało kto bowiem nie kocha sportu, i mało kto ma tyle siły, by całkiem się od niego odwrócić.

Podobnie jest z książkami. Mało kto nie kocha książek, ale w chwili kiedy systemowo dewastuje się ich rynek i podmienia autentycznych autorów na ludzi udających ich jedynie, nawet największemu miłośnikowi literatury zadrży ręka. Szczególnie jeśli wyczuje, że próbują go na chama okantować. Napisał do mnie wczoraj Toyah, który obejrzał jakiś program z pisarzem Mrozem w roli głównej. I w tym programie gwiazda literatury kryminalnej wyznała iż o mało nie doprowadziła się do szaleństwa studiami nad psychiką najsławniejszych morderców w historii ludzkości. Dosłownie – tak powiedział. Do kogo jest adresowany ten komunikat? Do ludzi z zerowym życiowym doświadczeniem, albowiem tylko ich Mróz może jeszcze namówić na czytanie swoich książek. Myślę, że jest bardzo źle i podmiana fałszywych gwiazd literatury kryminalnej, na jeszcze bardziej fałszywe gwiazdy innego jakiegoś firmamentu, zbliża się wielkimi krokami. Nie jest to bynajmniej powód do radości, albowiem oznacza to jeszcze większą pogardę dla czytelników i jeszcze większą dewastację rynku. Ludzie bowiem, którzy stoją za promocją fałszywych i nieudolnych autorów wierzą przede wszystkim w siebie. Im bardziej nie potrafią napisać jednego zdania w języku polskim, tym ich wiara jest mocniejsza i trwalsza. Wierzą też, że nadane im moce są ważniejsze, są silniejsze niż wrażliwość czytelnika. I może się okazać, że mają rację. Wiarę swoją opierają oni na przekonaniu iż zmęczenie odczuwane przez odbiorców literatury popularnej jest tak głębokie, że nie poczują oni podmiany śmieci, na jeszcze gorsze śmieci. O tym zaś by zainteresowali się inną jakąś ofertą, w chwili kiedy trwa wojna i politycy dwoją się i troją, by zwrócić na siebie uwagę przed wyborami, nie może być nawet mowy. Czy takim trendom można się w ogóle przeciwstawić? Tu, na naszym odcinku? Myślę, że tak, ale może nie za pomocą takich tekstów jak ten. Potrzebne są inne formy, które nie pozostawią czytelnikowi możliwości polemiki ze mną jako autorem. To znaczy będą na tyle interesujące i dobre, że nikt nie będzie się zastanawiał, czy proponowane przeze mnie książki są warte czytania. I ja takie teksty napiszę. Dziś jednak chciałem pozostać przy problemie zapomnienia. Oto wydaliśmy „Zaginionego króla Anglii”, drugą książkę Gabriela Ronaya, który jest autorem trzech zaledwie pozycji, a każda z nich jest owocem gigantycznej pracy. Od razu może powiem, że kupiliśmy już prawa do trzeciej książki tego autora, która nosi tytuł „Mit Draculi”. Wydano ją w Anglii z okładką zdradzającą całkowity brak zrozumienia treści. Dokonano podmiany, po to, by zainteresować czytelnika. To jest niezwykłe – niszczy się autora, treść, wykręca się znaczenia, psuje wszystko, a to dlatego, żeby zainteresować rzekomego czytelnika, którego wydawca wyobraża sobie jako niedorozwiniętego wielbiciela rąbanki i cycków. Być może chodzi o to, by czytelnicy zapomnieli tego autora, albowiem na jego miejsce czeka już kilku innych, którzy chcą się wylansować na treściach przezeń wskazanych i przywołanych z mroków przeszłości. Tak może być. No, ale Gabriel Ronay ciągle żyje i nie daje o sobie zapomnieć, a my tutaj także próbujemy zrobić coś, by jego książki zostały zapamiętane. Dlaczego to czynimy? Może odpowiem za siebie – albowiem zdaję sobie sprawę z tego ilu ludzi chciałby się wypromować na treściach, które tu eksploatujemy. Ponieważ jednak czynimy to jako środowisko osobne, ale jednak rozpoznawalne, wykorzystanie naszych ulubionych motywów nie jest możliwe. Przez sam fakt naszego istnienia. Widzimy też, na przykładzie Mroza, jak fatalnie wygląda efekt zmasowanej i całkowicie zafałszowanej promocji – żałośnie. I nie będzie inaczej. Na listach bestsellerów w Empiku są już bowiem panowie  Szczerba i Joński, a do wyborów zjedziemy pewnie jeszcze niżej.

Dlatego zapomnienie i mechanizmy, które doń prowadzą powinny znaleźć się dziś w centrum naszych zainteresowań. Zanim powiem słowo o zaginionym królu Anglii, wspomnę jeszcze tylko o tym, że ostatnio jakiś konkurs wygrała bardzo znana blogierka z tygodnika „Niedziela”. Tak napisali – blogierka. Czym ona się zajmuje? Utwierdza chyba swoich czytelników w wierze w Boga w Trójcy jedynego, czy coś…nie pamiętam dokładnie.

O czym jest książka „Zaginiony król Anglii”? O zapomnieniu. Jest to bardzo precyzyjny i przekonujący wykład o tym, jak działa mechanizm zapomnienia i jak się go konserwuje. Wszyscy, którzy kiedykolwiek interesowali się średniowieczem, przeżywali – niczym jakiś mecz w Lidze Mistrzów – historię zmagań pomiędzy Wilhelmem Zdobywcą, a Haroldem synem Godwina. Pomiędzy Anglią normańską, a Anglią saksońską. I wszyscy, albo prawie wszyscy uwiedzeni mitami literatury romantycznej wzruszali się losem Harolda i współczuli bohaterom spod Hastings, którzy położyli tam głowy. Wszyscy też oburzali się, jak dzieci zupełnie, czytając o polityce Wilhelma w Anglii, po podboju. Emocje te były stymulowane przez obrazy, filmy i książki. Wizja ta zaś, tak jak wizje ukazujące wikingów, jest tworem XIX wieku. I wyprodukowano ją, a raczej powtórzono, po to, by zapomnieć o najważniejszym – obydwaj główni bohaterowie tego dramatu byli uzurpatorami. Z tym, że Wilhelm miał gwarancje i obietnicę objęcia tronu, którą złożył mu ostatni anglosaksoński władca Anglii – Edward Wyznawca. Harold poza uzurpacją i własnymi chęciami nie miał nic. Prawo i tradycja były po stronie kogoś zupełnie innego. Nowożytna i nowoczesna polityka dynastii angielskich zrobiła naprawdę wiele, by o tym pierwszym zaniechaniu i pierwszym fałszu, skazującym na zapomnienie legalnych dziedziców korony nie pamiętał nikt. Ich przygody i życie inspirowały Szekspira, ale zrobił on wszystko, by zmienić ich wymowę. To ostatnie zaś znacznie skrócił, a sam ten fakt posłużył mu do wysuwania fałszywych oskarżeń przeciwko przeciwnikom Tudorów. Żartów bowiem nie było – jeśli ktoś skazuje na zapomnienie legalnego króla, nie można go potem ot tak sobie przypomnieć ludziom, w jakiejś wzruszającej historii, to powiem podważa legalność władzy. Można to zrobić po tysiącu z górą lat, a i tak nikt nie podejmie tego tematu. Poza jakimiś nikomu nieznanymi wydawcami i autorami z Europy wschodniej. Być może to Europa Wschodnia jest także jedną z przyczyn owego zapomnienia. Historia bowiem opisana przez Ronaya odbiera jej przedmiotowy, w stosunku do Zachodu, charakter. I to czyni tę książkę ważną także dziś, sięga ona bowiem do czasów kiedy Europa Wschodnia była tym obszarem, który kształtował politykę na Zachodzie, jej władcy zaś potrafili ingerować w sprawy królestw tak odległych jak Anglia. I być może dziś stoimy u progu podobnych wyzwań, tylko jeszcze nie do końca zdajemy sobie z tego sprawy. Strażnicy zaś zbiorowej wyobraźni i różni „blogierzy” i blagierzy pilnują, byśmy nie podnieśli swojego wzroku znad nowej powieści Remigiusza Mroza, który o mało nie zwariował studiując psychikę Kuby Rozpruwacza.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

 

W piątek, przy Ołbińskiej 1 we Wrocławiu, o godzinie 18.45, po mszy, będę opowiadał o swoich przygodach z filozofią starożytną. Uprzedzam, że spotkanie nie będzie rejestrowane i niech nikt tego nawet nie próbuje czynić. Jeśli ktoś zamierza też dyskutować ze mną na temat bieżących wypadków, wojny na Ukrainie itp. i wchodzić w jakieś polemiki, niech lepiej nie przychodzi.

Ach, jeszcze jedno – właśnie sobie przypomniałem, że owa „blogierka” została nagrodzona przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich, organizatora corocznych Targów Wydawców Katolickich pod Zamkiem Królewskim w Warszawie. Te zaś zaczynają się już jutro. Nie będzie mnie tam, co oczywiste, albowiem nie mogę dopłacać czterech tysięcy do tego, by o mnie zapominano. Wszystkich jednak szczerze zachęcam do zapoznania się z prezentowaną tam ofertą.

 



tagi: kościół  książki  historia  cristiada  tradycja  władza  anglia  pamięć  wikingowie  normanowie  fałszerstwa  remigiusz mróz  kryminały  dynastie 

gabriel-maciejewski
19 kwietnia 2023 09:24
14     2269    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski
19 kwietnia 2023 10:30

To samo jest z gen. Marianem Żegotą Januszajtisem. Czytajac jego wspomnienia ("Życie moje tak burzliwe") zrozumialem dlaczego żaden wielbiciel żolnierzy wykletych, ani żaden anty-piłsudczyk nigdy nic dobrego i sensownego o nim nie napisze. A o filmie dokumentalnym to można w ogóle nawet nie marzyc. Jedynie co nam zostanie, to akapi Zychowicza w Obłęd 44 (że niby "czerwony generał") oraz szyderczo-drwiacy akapit prof. Chwalby.

Taki M.A. Koprowski napisał aż trzy tomy historii Legionów i w zadnym tomie, nie znalazlem w indeksie nie znalazłem jego nazwiska. Czyli w ogóle go tam nie ma. To jest mistrzosywo swiata - napisac trzy tomy o walkach Polaków w I WŚ i ani razu nie podac nazwiska Januszajtisa. 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
19 kwietnia 2023 10:55

No i te wyniki sprzedażowe które służą do podnoszenia znaczenia bezwartościowych publikacji. Jak zaczynasz komuś tłumaczyć, że to są śmieci, to zaraz jest kontra, że są duże wyniki sprzedażowe i to oznacza niepodważalny sukces, a ty pewnie zazdrościsz tego sukcesu.

 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @gabriel-maciejewski
19 kwietnia 2023 11:02

Na podstawie indeksu ludzi skazanych na zapomnienie (i ich dzieł) można odtwarzać historyczną rzeczywistość. Ale jak zrobić taki indeks, skoro nikt tych ludzi nie pamięta, ponieważ zostali skazani na zapomnienie? Odkopywać? Pomyślałem sobie, że w logo Kliniki Języka powinna być łopata.

zaloguj się by móc komentować

pike @gabriel-maciejewski
19 kwietnia 2023 11:04

Wpływy z Europy Wschodniej (przed rokiem 1066) oznaczać mogą też i wpływ Bizancjum..

Edward Wyznawca, tytułuował się - Anglorum basileus. Podobnie jak w przeszłości władca Anglów Wschodnich - Redwald

Na pieczęci z Winchesteru widnieje imię Jana Rafela. Natomiast na drugiej stronie tej pieczęci jego tytuł protospatharios.....

Był to tytuł przeznaczony nie tylko wysokim urzędnikom bizantyńskim, lecz także sprzymierzonym obcym wodzom .

Godność ta nadawana była często zarządcom prowincji lub generałom....

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @pike 19 kwietnia 2023 11:04
19 kwietnia 2023 11:26

Mogą też oznaczać wpływy Jarosława, który prowadził z Bizancjum wojnę

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Czarny 19 kwietnia 2023 11:02
19 kwietnia 2023 11:27

Trochę mnie już ręcę bolą od kopania

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Kuldahrus 19 kwietnia 2023 10:55
19 kwietnia 2023 11:27

Tak, ciągle to słyszę. Jakiś bęcwał na twitterze tłumaczy mi, że z internetu nie może wyjść nic dobrego. Nie rozumie jednak jak to jest, że wszyscy lecą sprzedawać swoje książki w internecie

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @OjciecDyrektor 19 kwietnia 2023 10:30
19 kwietnia 2023 11:28

A ilu jest takich pomniejszych...

zaloguj się by móc komentować

kpiotrzk @gabriel-maciejewski
19 kwietnia 2023 13:27

Gabriel Ronay napisał też wiele artykułów wartych grzechu.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @kpiotrzk 19 kwietnia 2023 13:27
19 kwietnia 2023 13:28

Nie mam budżetu na wszystko. Może coś przetłumacz

zaloguj się by móc komentować


Kuldahrus @gabriel-maciejewski 19 kwietnia 2023 11:27
19 kwietnia 2023 16:55

To tak jakby w dzisiejszych czasach powiedzieć, że ze smartphone'ów to nic dobrego nie wyjdzie i lepiej używać telefonu stacjonarnego do prowadzenia biznesu.

 

zaloguj się by móc komentować

kpiotrzk @gabriel-maciejewski 19 kwietnia 2023 13:28
19 kwietnia 2023 19:26

Z tej odległości nie można zrobić nic więcej jak tylko ocenić prawdopodobieństwa. Biorąc pod uwagę dowody, pogłoski byłej cesarzowej Zyty o spisku z udziałem młodego Clemenceau nie mogą być traktowane poważnie. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że albo rozwścieczeni ekspansjonistyczni wojskowi z Berlina, albo zwolennicy imperium pan-niemieckiego w Wiedniu wynajęli płatnych zabójców na tę noc, i że nieszczęśliwa Maria została pobita na śmierć tylko dlatego, że była świadkiem. Nigdy się nie dowiemy, czy cesarz Franciszek Józef wiedział coś z góry i nie zrobił nic, aby zapobiec temu, co miało się wydarzyć.

Wiemy natomiast, że Rudolf był przewidujący: cesarz Wilhelm rzeczywiście próbował stworzyć Wielką Rzeszę Niemiecką siłą i w trakcie tego procesu całkowicie zdestabilizował całą Europę na następne pół wieku.

DEATH IN VIENNA WOODS - Gabriel Ronay, IX 2008, HISTORY TODAY

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @kpiotrzk 19 kwietnia 2023 19:26
19 kwietnia 2023 19:30

Super, o takie rzeczy chodzi

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować