-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O ludziach naprawdę niezwykłych

Moja rodzina ma ze mną nielichy kłopot. Nie potrafię utrzymać porządku. W dodatku ten nieporządek wokół mnie nie jest ani trochę malowniczy, to jest autentyczny chaos, żeby nie powiedzieć gorzej. Stół, przy którym pracuję przykryty jest porozkładanymi książkami, ułożonymi jedna na drugiej, do tego wala się tu masa jakichś papierów, faktur do zapłacenia, zgłoszeń na targi i podobnych rzeczy. Z prawej strony leżą słuchawki, a z lewej stoi kubek po kawie. Miejsca na stole zostaje w sam raz tyle, żebym mógł oprzeć łokcie kiedy piszę. Ja oczywiście wiem skąd to się bierze, to jest efekt całkowitego i absolutnego braku wychowania w tym zakresie, a to z kolei spowodowane jest tym, że lata całe spędziłem w różnych internatach i akademikach, gdzie nikt się takimi sprawami jak porządek nie przejmował. Wczoraj jednak zauważyłem coś, co wstrząsnęło nawet tak niewrażliwą na te sprawy naturą jak moja. Okazało się, że na fotelu położyłem spodnie. Było to jakieś trzy dni temu, w zasadzie rzuciłem je, a nie położyłem i one sobie leżały, ale ja ich nie widziałem. Po mnie zaś nikt nie sprząta wychodząc z założenia, że powinienem sam nauczyć się dbać o swoje rzeczy. Spodnie więc leżały i leżały, zwyczajne męskie spodnie bez zawartości, nie robiły na mnie specjalnego wrażenia przez te parę dni, dopiero wczoraj spojrzałem na nie inaczej. Przypomniał mi się mój kolega ze szkoły i internatu – Piotrek. Był to człowiek bardzo dbający o porządek i lubiący, żeby wszystko wokół niego było estetyczne i ładne. Kiedy rano szykowaliśmy się do szkoły, zaczynaliśmy od założenia koszuli mundurowej w kolorze khaki. Ja mam zwyczaj zapinania koszuli od góry, przez co, w czasie całej tej operacji wyglądam dość dziwacznie i raczej nie zachęcająco. Piotrek to oczywiście widział i kiedyś na mnie nakrzyczał. Powiedział, że to jest hańba zapinać koszulę od góry. Zapytałem – dlaczego? - A jakby cię ktoś w trakcie tego zapinania zastrzelił – on na to – to jakbyś wyglądał w tej niedopiętej koszuli, na podłodze,w kałuży krwi. Pomyślałem chwilę i powiedziałem, że wyglądałbym jak debil. On zaś kiwnął głową i zaczął zapinać swoją koszulę od dołu, żeby ładnie wyglądać po śmierci, w razie gdyby ktoś postanowił strzelać do niego z rana, tuż po śniadaniu. Popatrzyłem wczoraj na te spodnie i pomyślałem, że gdybym nagle zginął, a ktoś chciałby po mojej śmierci sfotografować to miejsce, żeby została jakaś dokumentacja, żeby było widać gdzie pracowałem i jak żyłem, to na zdjęciu byłby tylko te porzucone spodnie no i stosy papierzysk na biurku. Jaki to byłby pech – pomyślałem – zamiast czarnej, wiszącej na oparciu krzesła koszuli, albo błękitnej dżinsowej kurtki, zostałyby po mnie te portki. Co za hańba. Zainspirowany tą myślą zwinąłem je w kłębek i zaniosłem do pralki. Papierów rzecz jasna nie posprzątałem.

Po co ja to piszę? Oto ktoś niedawno wrzucił tu link do jakiegoś artykułu doktora Jacka Bartosiaka. Tekst był opatrzony fotografią pana doktora, widać na niej było młodego jeszcze, ale bardzo interesującego mężczyznę w ciemnych okularach i wojskowej kurtce, jak idzie przed siebie ulicą. No i wygląda tak, jakby rozmyślał nad najważniejszymi problemami świata tego, w dodatku z młodzieńczą nonszalancją. Widać było to wszystko mimo ciemnych okularów, które zasłaniały Bartosiakowi pół twarzy. Popatrzyłem na to zdjęcie i przypomniała mi się zaraz opisywana tu niedawno Julia Hartwig, na tych wszystkich wystudiowanych fotografiach robionych w późnym już wieku. Zamyśliłem się i przyszło mi do głowy, że przy nich wszystkich, przy tych ludziach tak mocno dbających o pozory taki Ryszard Kapuściński był jednak perłą. Był to człowiek w pełni autentyczny i bardzo odporny na stylizacje. Każde jego zdjęcie to zdradza, niewysoki nerwowy facecik, z którego zrobiono geniusza, choć żadna jego książka nie liczyła więcej niż 300 stron. Był to chyba ostatni pisarz, który trzymał fason. Kiedy patrzymy na autorów współczesnych, a dotyczy to zarówno tych poważnych, jak Bartosiak, jak i tych niepoważnych jak Twardoch, widzimy, że to jest sama stylizacja. Tam nic nie ma. Jeśli zaś nic nie ma to znaczy, że przede wszystkim nie ma treści. Taki Kapuściński, który nie był przecież idiotą, dźwigał swój upleciony z cierniowych drutów fałszerstwa (normalnie jak Twardoch jadę) krzyż i nawet nie mrugnął. Był za wszystko sam odpowiedzialny i w razie wpadki na niego zwalono by całą winę. Za to co znajduje się w książkach Jacka Bartosiaka, Twardocha, Bondy, odpowiada nie wiadomo kto. Oni zaś są w tej wygodnej sytuacji, że są, podobnie jak omawiany tu wczoraj reżyser, poza krytyką. Nie można z nimi polemizować na normalnych zasadach. To jest oczywiście demaskacja, której wymiar każdy może ocenić sam i może się nią przejąć lub nie. Ja się przejmuję i dlatego wolę swoje porzucone spodnie, które w strachu przed śmiercią już sprzątnąłem, niż wszystkich naraz mędrców zebranych razem na upozowanej fotografii.

Czy to się kiedyś zmieni? Omówiony tu wczoraj list reżysera dokumentalisty, postaci jakże malowniczej jeśli idzie o wygląd fizyczny, do pani premier, przekonuje mnie, że nie. Zostaniemy już na zawsze w świecie wystylizowanych bohaterów, którzy swoim wyglądam sugerować będą nam, że są mądrzy, empatyczni, twardzi jak stal i bezkompromisowi, ale jakże przy tym wrażliwi. Na nic ponadto nie możemy liczyć. I teraz zwróćcie uwagę w jak komfortowej sytuacji znajdują się piszący i uznawani za autorytety mężczyźni. Dobry stylista potrafi z takiego Twardocha zrobić wszystko. I jego praca zostanie przez wielu ludzi uznana za autentyczną. Z Katarzyny Bondy nie da się niestety wycisnąć wiele, a jak wszyscy wiedzą makijaż może być często demaskujący, a nie maskujący, jak to się planowało przed jego zrobieniem. No i w ogóle dziewczyny są w dużo gorszej sytuacji jeśli idzie o literaturę i pozowanie na ściance dla celebrytów. Nie każda ma tak oddanego fotografa jak Julia Hartwig.

Znałem w życiu cztery przynajmniej koleżanki, które chciały wyglądać jak Audrey Hepburn w filmie „Śniadanie u Tiffany’ego”. I to mnie, przyznam, zdumiewało, chodzi mi tutaj o rodzaj aspiracji, ale też o wygląd. Osoby tak wystylizowane od razu budzą bowiem moją nieufność. Nie dlatego, że mam coś przeciwko ładnym dziewczynom, ale dlatego, że ta figura jest nieautentyczna i żadne ze znanych mi naśladownictw takie nie było, no chyba, że ocierało się o jakąś psychiczną dysfunkcję. Myślę, że wynikało to z faktu iż Capote, pisarz prawdziwy, a do tego bardzo emocjonalny, próbował przez to opowiadanie ocalić pamięć o kimś kogo bardzo lubił. Nie wiem na ile film zachował to przesłanie, bo nigdy nie miałem siły, żeby obejrzeć go do końca. I pewnie już tego nie zrobię. Myślę jednak, że o to chodziło, żebyśmy zapamiętali kogoś, kto był może głupi, lekkomyślny i wcale nie piękny, jako osobę interesującą i niezwykłą. I to się udało zarówno autorowi, jak i reżyserowi. Myślę, że gdyby zbadać ile kobiet marzyło kiedyś o tym, żeby być jak Audrey Hepburn w filmie „Śniadanie u Tiffanyego”, liczba ta sięgnęłaby milionów. Na tym polega między innymi wielkość literatury. Ktoś powie, że się mylę, że Capote to zdeprawowany oszust, który nie miał nic do powiedzenia, a ta mała dziwka po prostu naciągała go na kawę i rogaliki stosując różne nieczyste chwyty i zwyczajnie zmyślając. On zaś, zainteresowany wyłącznie mężczyznami, w strachu przed akceptacją i w trosce o honorarium z wydawnictwa, napisał o niej swój najlepszy kawałek. Bo niby o kim miał pisać tuż po wojnie w pruderyjnej Ameryce? O swoich chłopakach? Być może tak było. Wiecie jednak dobrze, tak samo jak i ja, że te wszystkie, prawdziwe przecież emocje, które uwalniają się w dziewczynach chcących być jak Audrey Hepburn, to efekt pracy pisarza i stylizacji aktorki. I nawet jeśli stały za tym fałszywe przesłanki, to efekt ten jest wielki. Sprzedano nam postać, o której nawet ja, człowiek porzucający spodnie na oparciu fotela, może napisać dwa akapity. I teraz zapytajcie samych siebie co może nam ofiarować którykolwiek ze współczesnych autorów. Pomijam już te ich beznadziejne pozy, ale co oni nam mogą dać? Czy tam będzie coś, choć w połowie tak inspirującego i prawdziwego, jak ta całkowicie przecież nieprawdziwa dziewczyna? Można zapytać – a jak ty byś ją przedstawił bracie. Już mówię – ja bym ją wysłał do domu wariatów. Tak właśnie...

W dawnych czasach, teraz już tego nie słyszę, pytano mnie często – a proszę pana, a skąd pan bierze tematy, żeby codziennie pisać tekst? Wzruszałem zwykle ramionami. Dziś już jednak mogę to wyznać ze spokojem. Pozostawiam portki na poręczy fotela i czekam aż przyjdzie do mnie znany przecież wszystkim lęk przed nagłą śmiercią. To wszystko.

 

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał idzie na urlop, więc FOTO MAG będzie na razie zamknięty. Zapraszam jednak do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim.

 



tagi: książki  prawda  autorzy  pozy 

gabriel-maciejewski
18 lipca 2017 09:04
13     1328    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @gabriel-maciejewski
18 lipca 2017 09:35

Pozostawiam portki na poręczy fotela i czekam aż przyjdzie do mnie znany przecież wszystkim lęk przed nagłą śmiercią. To wszystko.

Gdyby jakość pisarstwa zależała od ilości portek pozostawionych na poręczy fotela to wygrywałbym z Tobą stale o dwie-trzy długości.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
18 lipca 2017 09:42

Ale w sumie jakoś mi raźniej.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @gabriel-maciejewski
18 lipca 2017 09:55

Wielu Świętych Kościoła Katolickiego mocno podkreśla, że porządek zewnętrzny obrazuje ten wewnętrzny i że nie można pracować na duchem bez posprzątania wokól siebie.
Ja próbuje od jakiegoś czasu się zabrać, ale mimo usilnych prób gdzie się pojawiam tam natychmiast piętrzą się graty, a moja działalność dzili się na upychanie gratow po kątach albo przepychanie z miejsca na miejsce ...

zaloguj się by móc komentować

betacool @parasolnikov 18 lipca 2017 09:55
18 lipca 2017 10:18

Gdzie jest miłość, panuje nieporządek.
Doskonały porządek uczyniłby ze świata cmentarz.

 

Ja tam de Mello nie znam ale ten cytat jakoś do mnie przemawia...

zaloguj się by móc komentować


ainolatak @parasolnikov 18 lipca 2017 09:55
18 lipca 2017 13:12

Święci KK nie przewidzieli IT, a tam bałagan jest dopiero jak coś nie działa ;)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 18 lipca 2017 09:35
18 lipca 2017 13:15

ale to nie tylko o liczbę portek chodzi a o kosę z efektem końcowym: Hańba mi! ;)

zaloguj się by móc komentować

betacool @Cierpliwa2 18 lipca 2017 13:04
18 lipca 2017 14:51

Też tak uważam, jeśli bałagan da się wytlumaczyć miłością, to nie brakuje mi niczego, tylko piątej pary spodni, no i jeszcze może kilku książek...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @parasolnikov 18 lipca 2017 09:55
18 lipca 2017 15:28

Znam kilka osób, które przez porządek zewnętrzny chcą zagłuszyć swoje problemy wewnętrzne.

Generalnie bezpieczniejszy chaos zewnątrz niż wewnątrz człowieka.

zaloguj się by móc komentować


Cierpliwa2 @ewa-rembikowska 18 lipca 2017 15:28
18 lipca 2017 16:52

No nie wiem, czy haos na zewnatrz jest bezpieczniejszy, ale coś w tym u niektórych  jest. Myślę, że trzeba dążyć, by porządek był po obu stronach. Jakoś wtedy przyjemniej jest.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Cierpliwa2 18 lipca 2017 16:52
18 lipca 2017 20:19

Być może tak, ale póki mam bałagan (no, twórczy nieład) na biurku, to doskonale w nim się orientuję a jak zrobię porządek, to nic nie mogę znaleźć, więc jest to kwestia raczej przyzwyczajenia i pewnych nawyków, które raczej trudno zmienić.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski
19 lipca 2017 03:02

Twardoch (czyli król) właśnie trafił do biedronki. Kupujący upewnili się tylko przy kasie czy przecena się zgadza i poszli. Mieli jeszcze wino białe wytrawne w ładnej butelce (nie dałem rady przeczytać jakie).

Zgadując po charakterystycznej pozie jaką się wyrozniali na tle tutejszych byli to turyści. Mam tylko nadzieję że jak już porobią sobie te typowe zdjęcia z kulturalnej uczty na Mazurach, to zachowają się kulturalnie i ani butelka ani ta druga lektura nie zaśmiecą moich pięknych okolic.  

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować