-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O książkach ważnych i nieważnych czyli pułapki legendowania

Czasem udaje mi się wymienić kilka, a nawet kilkanaście słów z jakimś pracownikiem uniwersytetu. Zwykle jest to osoba życzliwa i od początku dobrze do mnie nastawiona, bo te nieżyczliwe i źle nastawione, a zatrudnione w akademii w ogóle do mnie nie podchodzą. Takie pogawędki są zawsze bardzo inspirujące, bo widać wtedy dokładnie różnicę w oczekiwaniach wobec czytelników i samych autorów, różnice jakie dzielą rynek i akademię. I ja miałem to szczęście, że pogadałem sobie na targach w Lublinie z prof. Anną Barańską z zakładu historii XIX wieku KUL (chyba dobrze napisałem?). W zasadzie sporządziliśmy protokół rozbieżności, co i tak uważam jest dużym sukcesem. Nie są to jednak rozbieżności tak straszliwe i przerażające, byśmy nie mogli kiedyś jeszcze pogadać, a może czegoś sprzedawać. To czym zajmuje się bowiem Anna Barańska jest z naszego tutaj punktu widzenia szalenie istotne i stanowi inspirację pierwszej klasy. No, ale na razie nie będę zdradzał co to jest. Rozmawialiśmy o książkach, o Hipolicie Milewskim, o jakości edycji, a także tłumaczeń, i temu podobnych sprawach. No i o trudnościach z jakimi mierzyć się musi historyk zawodowy, a także o tym, czy autorzy rynkowi pomagają czy przeszkadzają szerzeniu się wiedzy historycznej i jej popularyzacji. Ja teraz, mając w pamięci tę rozmowę, chciałbym umieścić jej węzłowe punkty w jakimś szerszym nieco kontekście i odejść w ogóle od spraw związanych z akademią. Do tego potrzebny mi będzie wczorajszy tekst toyaha, który przypomniał postać niejakiego Sławomira Kmiecika. Ja zdążyłem już o nim zapomnieć, podobnie jak zapomniałem o wszystkich medialnych kreacjach, które próbowano wypromować w czasie największego zainteresowania katastrofą smoleńską. Był to czas, kiedy wydaliśmy książkę Toyaha „O siedmiokilogramowym liściu”, składającą się z felietonów opublikowanych na blogu w salonie24. Tak się wtedy robiło, a zainteresowanie blogami było tak duże, że książka się jakoś tam sprzedała. Ponieważ ja nie mam w sobie za grosz wydawniczego sprytu i przez to współpracujący ze mną autorzy cierpią z powodu braku gotówki, ucieszyłem się, że Toyah i jego córka wymyślili taki tytuł, o tym liściu. Uznałem, że skoro na blogach jest taka ilość ludzi świadomych i „czających bazę” nie będzie problemu ze sprzedażą. I na to pojawił się Kmiecik ze swoją książką „Przemysł pogardy”, która składała się z wycinków prasowych szkalujących Lecha Kaczyńskiego i jakichś tam komentarzy do nich. Pan Kmiecik z miejsca dostał medialne wsparcie, a nasza książka o liściu zeszła na dalszy plan. Wiadomo bowiem, że jak coś się nazywa „Przemysł pogardy” i ma na okładce Lecha Kaczyńskiego, trafi do czytelnika od razu. W przeciwieństwie do takiej książki o liściu. Nie wiem gdzie jest dziś pan Kmiecik, nie wiem czy poza zgromadzeniem tych wycinków w jednym miejscu, dokonał jeszcze czegoś niezwykłego, ale ja jestem tu gdzie byłem i mam na koncie znacznie więcej książek pod zupełnie dziwnymi i odejchanymi tytułami. Nie będę ich wymieniał, wszyscy wiecie o co chodzi. Teraz słów kilka wyjaśnienia. Po co ja się znów mierzę z tym samym tematem? Otóż czynię to albowiem chcę pokazać, jak bardzo subtelnym obszarem jest rynek. Chcę też pokazać, że współpraca akademii i rynku może przynieść ciekawe owoce, pod pewnymi jednakowoż warunkami. Trzeba najpierw ustalić przeciwko komu gramy. I ja to mogę wskazać natychmiast – gramy przeciwko mediom. Dlaczego? Albowiem media wchodzą w rolę akademii i ją unieważniają. Czynią to za pomocą kupowanych za granicą formatów, albo za pomocą trywialnych konstrukcji takich jak „Przemysł pogardy” pana Kmiecika. Budują też pewne złudzenia, którymi karmi się wielu ambitnych autorów akademickich, a do tego jeszcze grzeją mit popularyzacji, korzystając ze wspomnianych wyżej formatów lub formatów odziedziczonych po poprzednich epokach.

Skoro ustaliliśmy przeciwko komu gramy, trzeba wskazać teraz na jakim boisku. Gramy rzecz jasna w internecie, bo tylko tam możemy grać. W żadne inne miejsce nikt nas nie wpuści. Możemy jeszcze pograć na targach, ale okoliczności zwykle nie sprzyjają. Choć tam właśnie widać dokładnie jak się sprawy mają – przy naszym stoisku jest tłok, autorzy akademiccy niejako z założenia budzą zainteresowanie, a Semka z Markiem Pyzą grzeją ławę i gapią się w ścianę jak bezmyślne cielęta. I tak jest co roku. Gra, którą podjęliśmy ma kuriozalne zasady. Polega bowiem na tym, że po boisku biegają dwie drużyny spasionych grubasów w wieku niezbyt zaawansowanym jeszcze, poubierane w koszulki z napisami: Messi, Ronaldo, Lewandowski, Elvis Presley, Jurij Gagarin i żaden nie potrafi prawidłowo podać piłki. Nie mówiąc już o podaniu widowiskowym. Drużyny te w dodatku markują grę, nie grają ze sobą naprawdę, a jedynie chcą sprawić takie wrażenie. W kątku zaś grupka ludzi patrzy jak kilku autorów żongluje głową i podbija piłkę, a z tego biorą się różne teksty, o błaznach, królowej Elżbiecie i ikonografii banknotów. I to jest nie do uwierzenia dla tych co po boisku biegają, pocąc się jak rasowe psy z wadami genetycznymi, bo oni zainwestowali przecież w koszulki, czyli w formaty i miało być tak pięknie. Autorzy medialni, w sensie – z mediów się wywodzący mają przy tym taką ambicję i plan, by skupić na sobie całą uwagę publiczności, ta zaś musi – to jest warunek konieczny – legitymizować się jakimś tam pojęciem. Nie ma więc mowy, by adresowali oni swoje produkcje do tak zwanych zwykłych ludzi. Oni chcą mieć czytelnika sformatowanego, a ten znajduje się w salach wykładowych uniwersytetów. Media, chcąc nie chcąc, muszą więc zawalczyć o studentów. No, ale tam są ci cholerni profesorowie o różnych specjalizacjach, w większości niezrozumiałych dla dziennikarzy i całkowicie według nich nieatrakcyjnych. Poza tym sformatowany, w założeniu świadomy i inteligentny czytelnik to tylko połowa sukcesu. Drugą połowę trzeba uzyskać na rynku, gdzie markuje się sprzedaż, pobierając dotację i wciska badziewie oprawione w kolorowe okładki. Nie można z tego zrezygnować, albowiem sformatowany pod propagandę rynek jest podstawą do uzyskiwania grantów wydawniczych. Media więc muszą podjąć działania następujące – muszą przekonać wszystkich, którzy z mediów korzystają, że nie ma innej opcji jak te formaty, które proponują. Nic innego nie jest możliwe, gorzej nawet – jeśli się pojawia, to jest z całą pewnością słabe, złe i fałszywe. Udowodnienie tego byłoby proste, gdyby nie to, że dawno temu blogerzy, niektórzy przynajmniej, porzucili anonimowość i bez lęku stanęli oko w oko z mediami. I tego odwrócić się nie da. Nawet jeśli ci autorzy umrą, mleko się już rozlało. Trzeba jedna zawracać tę Wisłę kijem i za żadne skarby nie dopuścić do tego, by rynek wszedł w jakąkolwiek interakcję z akademią. Bo z tego mogą wyniknąć tylko cholerne kłopoty. To znaczy, może się okazać, że małe obszary sprzedażowe, poza kontrolą mediów i poza wpływem medialnych formatów zostaną znacznie poszerzone. I to jest istotny sens organizowanych przeze mnie konferencji. Poszerzenie tych obszarów nie będzie z pewnością łatwe i nie dokona się od razu, ale z pewnością się dokona. O ile rzecz jasna uda się utrzymać te konferencje, albo jeśli ta metoda znajdzie jakichś naśladowców. Do czego zachęcam. Jakie widzę pułapki na tej drodze? W zasadzie jedną – jeśli autorzy obecni na rynku, tacy jak my tutaj, a także inni, którzy borykają się z trudnościami w innych segmentach, zaczną naśladować – serio i bezmyślnie, w dobrej wierze – formaty medialne, albo formaty kupowane za granicą, w całości przeznaczone do dystrybucji propagandy. Z tym trzeba walczyć, a jedną z metod jest pastisz. O czym, mam nadzieję, wkrótce się przekonamy.

Ponieważ na zajętych przez media obszarach rynku trwa dzika kotłowanina, warto zauważyć, jakich metod używa się do promowania określonych treści, formatów i autorów. Podstawową metodą jest legendowanie. Tutaj mamy na przykład dossier Sławomira Kmiecika skopiowane ze strony „Lubimy czytać”

 

Dziennikarz, redaktor, publicysta, komentator – z wieloletnim doświadczeniem pracy w prasie, ale także w telewizji i internecie. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Pisuje o najnowszej historii Polski i polityce. W tej drugiej sferze, im wnikliwiej ją obserwuje, tym więcej dostrzega groteski i teatru absurdu, czyli powodów do śmiechu. Nie boleje nad tym jednak, gdyż satyra polityczna od lat jest jego pasją. Opublikował na jej temat trzy książki: Wolne żarty! Humor i polityka, czyli rzecz o polskim dowcipie politycznym (Czytelnik, Warszawa 1998), Chichot (z) polityka (Alma-Press, Warszawa 1998) oraz Niezłe szopki. Polska polityka na wesoło 1999-2009 (Zin-Zin Press, Poznań 2010), a także wiele artykułów i wywiadów. Autor dorocznych, wierszowanych szopek politycznych.

 

Ja nie twierdzę, że pan Kmiecik, nie umie opowiedzieć śmiesznego żartu. Chcę tylko wskazać na to, jak nie należy promować autora.

 

Inny przykład. Oto fotografia Pawła Goźlińskiego

 

http://www.theatreolympics2016.pl/goscie/pawel-gozlinski

 

A tu recenzja jego książki

 

Polaka portret skrwawiony

Portret Polaka na emigracji był zawsze bardzo barwny, a jego wymowa zmieniała się wraz ze stopniem przydatności napływowych czy umiejętnością ich asymilacji z otoczeniem.

Piekiełko unaocznione przez Pawła Goźlińskiego nie napawa bynajmniej dumą. „Jul” będący połączeniem formuły kryminału, mrożącego krew w żyłach thrillera i smutnej refleksji w pełni oddaje klimat polskiej emigracji lat 40 XIX wieku. Autor zabiera nas do Paryża, gdzie polscy powstańcy jawią się jako roszczeniowi i ulegający nałogom, a w emigranckim kręgu kwitną szulerka i pijaństwo, zdarzają się też akty przemocy. Władza najchętniej wysłałaby niewygodnych „gości” do Algierii w celu wcielenia ich do Legii Cudzoziemskiej i każdy pretekst jest dobry, by pokazać złą stronę Polaków.

Goźliński głównym bohaterem „Jula” czyni Adama Podhoreckiego, weterana powstania listopadowego, człowieka zgorzkniałego, małej wiary i bez moralnego kręgosłupa (o czym przypomina mu major Strużyn, przedstawiciel Trzeciego Wydziału). Wracając do domu ze stałych już odwiedzin w szulerni, skacowany i wyprany z sił mężczyzna jest świadkiem wstrząsających wydarzeń. Ulicą rue Mouffetard od Panteonu zbliża się ku niemu ognista kula, która w miarę zmniejszania odległości zaczyna przypominać… człowieka. Niemal bezgłośny skowyt dobywa się z płonących ust istoty, a sylwetka poprzecinana jest wibrującymi pasami ognia, zamiast rąk stwór ów ma kikuty. Powodowany litością Adam dobywa broni i skraca męki żywej pochodni, zostając mimowolnym, choć niewinnym zabójcą.

Tym samym Podhorecki ściąga na siebie uwagę paryskiej policji i prowadzącego sprawę komisarza Langa, a fakt, iż nie przyznał się do znajomości z ofiarą, Janem Żebro-Kownackim, młodym adeptem towianizmu, czyni naszego bohatera w dwójnasób podejrzanym. Morderstwa (bo pojawiają się kolejne zbrodnie) pod bokiem Prefektury i siedziby Sǔreté przy rue de Jérusalem są solą w oku władz, które chętnie widziałyby jako zabójcę - polską bestię.

Podhorecki musi udowodnić swoją niewinność, co jest o tyle trudne, że ślad jego poszukiwań jest wyjątkowo krwawy. Żebro-Kownacki czy żarliwa polska patriotka Zośka Korwin-Biełżyńska to zaledwie początek makabrycznej serii, a w sprawę wmieszany jest dodatkowo sam… Mickiewicz, towarzysz i świadek początków przemiany byłych powstańców w księży – towiańczyków.

Czy Adamowi Podhoreckiemu uda się, wędrując tropem pozostawianych znaków, wytropić mordercę? Odpowiedzi udzielić może jedynie Paweł Goźliński, serwując wyjątkowo gorzką do przełknięcia pigułkę prawdy.

„Jul” to powieść pełna "smaczków" zabarwionych nutą historii i powstańczymi retrospekcjami. To także pozbawiający złudzeń i obdarty z idealizmu portret polskiej emigracji, która w oparach alkoholu czy haszyszu wydaje się zapominać o honorze, dumie i prawości. Znakomicie dopracowany styl Goźlińskiego to świadectwo ogromnego doświadczenia, ale i wielkiego talentu, czego „Jul” jest najlepszym przykładem.


Wokół czego odbywa się legendowa nie tych autorów? Kmiecik po napisaniu „Przemysłu pogardy” stał się specjalistą od dobrego humoru i wyszukanych dowcipów, serwowanych w pakietach, raz do roku, w okolicach Sylwestra. Mamy tu sytuację analogiczną do lansu, jakim próbowano swego czasu pobudzić karierę Jerzego Petersburskiego jr pisząc, że jest to człowiek z „genem showmana”. Proszę Państwa, z poczuciem humoru jest tak, że jak ktoś je ma, to ludzie się śmieją i nie ma sensu do tego dodawać jakiegoś komentarza. Wystarczy nazwisko. Tak więc jakiekolwiek próby lansowania autorów śmiesznych poprzez tłumaczenie ich żartów, skazane są na klęskę.


 

Z Goźlińskim jest jeszcze gorzej, bo on dawniej w tych swoich zajawkach pisał, że ciężko pracował gdzieś na roli czy w lesie i, jak to mówią – z niejednego pieca chleb jadł. Ciężko mi w to uwierzyć, albowiem ja naprawdę podjadałem ten chleb z różnych pieców i wiem, że opowiadanie o tym wprost budzi jedynie zdziwienie. Żeby wywołać efekt o jaki chodziło Goźlińskiemu, musi być ta gawęda jakoś asekurowana. I tutaj jest asekurowana przez wszystkie możliwe medialne autorytety – przez laureatów nagrody Nike, przez dziennikarzy z gazowni, przez zaprzyjaźnione media i instytuty. Po co? No, żeby wepchnąć Goźlińskiego na boisko w koszulce z napisem Ronaldinho i przekonać wszystkich, że jest on królem strzelców. To się nie może udać, choćby z tego powodu, że jak ktoś płonie i ma zamiast rąk i nóg kikuty, to nie może biegać. Może co najwyżej leżeć. No, ale dla autorów medialnych takie drobiazgi nie istnieją, albowiem chodzi o to, by wykorzystać kupiony lub ukradziony format i zaprezentować go odbiorcy według pewnego kanonu – taki teatr Kabuki dla ubogich.

Legendowanie jest pułapką, dlatego jak ognia należy wystrzegać się stylizacji, charakteryzacji i naśladownictwa. Za nic na świecie nie można pozwolić na to, by porównywano nas do kogokolwiek w nadziei, że pomoże to sprzedaży albo promocji. Wybraliśmy drogę najtrudniejsza, ale mamy tę przynajmniej satysfakcję, że jest to droga autentyczna, a narzędzia które stosujemy także wykonane są z solidnego materiału. Młotek jest ze stali, a nie z gumy, siekierka takoż. I jak ktoś się zamachnie, afekt będzie stosowny, choć metaforyczny. To nic, że wielu ludzi go nie zauważy. Spora część dostrzeże jakość i ten charakterystyczny błysk stali na ostrzu. I to wystarczy. Nie będziemy chodzić na łatwiznę i nie nazwiemy „Baśni jak niedźwiedź” gawędą o wielkich i odważnych Polakach. Nigdy tego nie zrobimy. Możemy za to uczynić Kmiecika i Goźlińskiego bohaterami powieści kryminalnej, której akcja rozgrywa się w XIX wiecznym Petersburgu. To jest jak najbardziej do zrobienia.

Na dziś to tyle.


 

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl



tagi: książki  rynek  media  internet  akademia  legendy 

gabriel-maciejewski
26 września 2019 09:10
34     2784    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

JK @gabriel-maciejewski
26 września 2019 09:41

Najciekawsze jest to, że wzyscy biadolą nad spadkiem czytelnictwa. Pan Prezydent z małżonką czytają na głos w uroczych miejscach. Promocja po onetach i interiach hula jak wiatr po Równinie Warszawsko - Berlińskiej a te cholery kupować książek nie chcą. I tak się dzieje od kąd pamiętam. Wzmożenie biadolenia następuje w okolicach końca wakacji. Potem następuje biadolenie na poziom służby zdrowia.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @JK 26 września 2019 09:41
26 września 2019 09:43

I nikt nie wpadnie na pomysł, że ludzie są zbyt wrażliwi i zbyt inteligentni, by brać sie za te śmieci. Za to każdy będzie z ochotą podnosił znaczenie śmieci poprzez prezydenta i różne autorytety. 

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @gabriel-maciejewski
26 września 2019 09:51

Nawet z czegoś podobnego da się wycisnąć rzeczy interesujące: skoro polscy emigranci przesiadywali w oparach haszyszu, skąd mieli na haszysz pieniądze, kto haszysz do Francji przewoził, kto pilnował drożności szlaku handlowego, kto kasował większość zysków i z kim się dzielił, w co te zyski były inwestowane, którzy ubecy wojskowi i cywilni dbali o to, by poeci i pisarze otrzymywali regularne dostawy haszyszu. Ale nie po to autorzy rozbudzają emocje i korzystają rozklejenia dusz czytelników, by im dusze na powrót sklejać.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @krzysztof-laskowski 26 września 2019 09:51
26 września 2019 10:01

Goźlińskiego to nie interesuje, bo on sie wyżywa w opisach człowieka pochodni, co biega na kikutach

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski
26 września 2019 10:06

Po interwencji odbanowany fejsbuk. Udało mi się umieścić link. 

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 26 września 2019 10:07
26 września 2019 10:10

Kto ma konto, może też dodac link ewentualnie udostępnić mój post, z tym, że zasięg jest większy przy tej pierwszej opcji. Przepraszam za zejście z tematu głównego.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
26 września 2019 11:05

Tak sobie myślę, że niech to zdjęcie poniżej będzie pod ręką każdego z nas, który spotka się z kimś, kto nie rozumie, gdzie żyje i tylko gada i wiele razy nawet nie wie o czym, bo te prawie cztery półki z książkami kupionymi przez mnie w księgarni https://basnjakniedzwiedz.pl/  powiedzą wiecej, niż słowa, a to i tak przecież nie wszystkie tam książki, które były i są

zaloguj się by móc komentować

Zyszko @gabriel-maciejewski
26 września 2019 12:47

Można zaryzykowąć stwierdzenie, że im więcej o autorze piszą tym większym jest bucem.

A pewnie wynika to z faktu, że przecież takie notki przesyłąją do redakcji sami zainteresowani (pisząc w trzeciej osobie).

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gabriel-maciejewski
26 września 2019 13:02

Byłem / jestem dziś na iwencie Talk'n'Roll organizowanym przez Sabre. Mówcy, których chce posłuchać to pani Krystyna Czubówna i pan Ireneusz Krosny. Pani Krystyna już mówiła pan Ireneusz przede mną. No i pani Krystyna pochwaliła się, że czytała Niezwyciężonego, Stanisława Lema choć nie lubi ani |sajens” ani fajens”. A pan Stanisław Niezwyciężonego napisał na zlecenie. A wikipedia o tym milczy, panie kochany.
Takie to mam obserwacje bez notki czytania.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @ikony58 26 września 2019 14:00
26 września 2019 14:18

Nie wiem, po co ktokolwiek ma przejmować się opiniami kogoś takiego jak pan profesor Król.

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @ArGut 26 września 2019 13:02
26 września 2019 14:30

widzę,że kolega też z sf... nigdy nie byłem specjalnym admiratorem twórczości Lema...jakoś do mnie specjalnie przemawiał, choć pomysły... całkie, całkiem...ale żeby popadać w zachwyty, achy, ochy...

podobnie ze słynną Diuną... kiedy wielele, wiele lat temu przeczytałem Diunę (pamiętam, że kombinezony jakie trzeba było mieć stale ubrane na planecie Diuna, przetłumaczono na "filtrfraki" co miał brzmienie jak śpiew muchy (nie pucz)" dopiero pozniej ktoś to zmienił był na "destylozon"

wracając do Lema, podał mi pan ciekawą ideę... lepm pisał na zlecenie, to całkiem możliwe jako zasłużony towarzysz... musiał jakoś wspomagać cały przemysł literacko...on na odcinku sf wypełniał szlachetną misję propagowani najszczęśliwszego ustroju dla mas pracujących miast i wsi... chyba z wsi ;-) bo niektóre jego prace odbiegały od schematu jego twórczości...takim był "Niezwyciężony"  no  wg mnie Eden... może jeszcze by się coś znalazło... 

moż by pan tak napisał szerzej o twórczości Lema, którego ja uważam za pomopowanego autoryteta sf... kiedyś cykl powieści sf pt. "Stanisław Lem poleca"... jakoś mnie to nie jarało...

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @ikony58 26 września 2019 14:41
26 września 2019 15:11

Jeśli ktoś bardzo chce przekonać się, że z nonsensu wynika nonsens, to nic na to nie poradzę.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gorylisko 26 września 2019 14:30
26 września 2019 16:44

Wsadzę pana Lema do zakładek z gawędami bo to niesamowity gość. Polski autor, którego zna cały ŚWIAT właśnie przez sajens-fajens. George Cloony występował w ekranizacjach prosy pana Stanisława, czyli piszemy o pierwszej lidze. Którą za HAJS można wynająć. 

Pan Philpi.K.Dick uważał pana Stanisława Lema za "projekt" komunistycznej propagandy a nie konkretną osobę. A pan Filip to też ciekawa szycha anglojęzycznego sajens-fajens.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gorylisko 26 września 2019 14:30
26 września 2019 16:46

Jesze w uzupełnieniu. To, że ktoś pisze na zlecenie, nie znaczy że jest słabym autorem.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @hypert 26 września 2019 17:43
26 września 2019 18:35

Urwałem się z gruszy a z osiki jestem wystrugany. Jak pan wampir to musi pan uważać. Robię też niezłą czosnkówkę jednym ”chu-chu-chem” tuzinami kładę wampiry. ZROZUMIAŁ PAN !

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski 26 września 2019 09:43
26 września 2019 18:59

Tak...

... i choc  NIE  MUSZA  to jednak beda sie wypisywac na twitter'ach - vide Trump nt.  Grety - albo czytac  badziew jak PAD z malzonka, po to zeby mozna bylo sie pokazywac i zakaszac... i oczywiscie "uszczesliwiac narod"  na sile i ZMUSZAC  do zakupu  tego chlamu ksiazkowego...

... zeby ta banda  NIEROBOW  miala  PELNE  KORYTO... nic wiecej  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @cbrengland 26 września 2019 11:05
26 września 2019 19:06

IMPONUJACE  !!!

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Paris 26 września 2019 19:06
26 września 2019 19:17

DZIEŁO GABRIELA i tylko, Paris

zaloguj się by móc komentować


cbrengland @Magazynier 26 września 2019 19:18
26 września 2019 19:22

Strzelnica, już ja mamy, niektórzy dalej o niej tylko gadają ☺, a szkoda, niebezpiecznie realnie

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
26 września 2019 19:25

Media weszły w rolę akademii, bo ta została oderwana od Kościoła, i zwydmuszkowana na zlecenie Rotszylda & Co. Unieważniły ją, a raczej miały zlecenie, pardąs sugestię, na wykorzystanie jej zwydmuszkowania, co z entuzjazmem rasowych hien wykorzystały. Media dziś to pierwszy nauczyciel dla dorosłych i dla dzieci i "prawdziwy przyjaciel człowieków". Genialny wynalazek luddyzmu. 

zaloguj się by móc komentować


Paris @cbrengland 26 września 2019 19:17
26 września 2019 19:44

Autentycznie...

... jestem oczarowana  ILOSCIA  ksiazek wydanych przez  KJ...  to dla mnie prawdziwe zaskoczenie i niczym nieskrepowana radosc... ale moja biblioteczka skromniejsza - na jakies poltora polki, ale powolutku rosnie.

zaloguj się by móc komentować

Paris @cbrengland 26 września 2019 19:22
26 września 2019 19:46

Niektorzy...

... na budowe jej to musza  GRANTY  wziazc... bez tego nawet nie dygna  !!!

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Magazynier 26 września 2019 19:25
26 września 2019 19:49

A po co nam media? Ja nie mam od 15 lat i patrzę tylko tam, co sam wybiorę. Da się. I myślę, że przyszłość jest właśnie tylko tam, tzn dla tych, którzy chcą przeżyć ☺

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @cbrengland 26 września 2019 19:49
26 września 2019 19:57

A dodam, że najpiękniejsze media dla mnie, to Msza Święta i wszystko, co wokół niej. Będąc na takiej pustyni duchowej i pod każdym względem, czym ta wyspa tutaj jest teraz, dopiero się to widzi i docenia i Chwała Bogu.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @qwerty 26 września 2019 19:32
26 września 2019 20:00

No i przebrnąłem. Wystraczyło kilka minut. Kilka minut niepewności: kotlet to czy Richard Overy. Gdyby nie ten tytuł, to byłoby po prostu streszczenie streszczenia książki Overy'ego o dywanowych nalotach z dodatkami, trzeci link pod tekstem.  

Prowokacja jest tak szmaciarska, że trudno mi uwierzyć, że on to robi na zlecenie. Prędzej składa ofertę.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
26 września 2019 20:02

Przepraszam nie ten tekst. To miało być pod tekstem Betacoola. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @cbrengland 26 września 2019 19:49
26 września 2019 20:26

Dokladnie...

...  ZAORAC  te cale  MERDIA = kurwizor + "naszystow"... bo  mediow to my NIGDY  nie mielismy i miec nie bedziemy  !!! 

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @ArGut 26 września 2019 16:46
26 września 2019 20:57

a czy ja napisałem, że był słabym... był niezłym ale we mnie nie wzbudzał ochów, achów etc. raczej zdziwienie tymi ochami... nie wiem ja tam jestem oporny jak to małpiszon...

 

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @hypert 26 września 2019 17:41
26 września 2019 21:03

ja panu też...szczególnie kiedy pomyśli pan jak nieskrępowany duch wolności panował kiedy Lem zaczynał swoją karierę literacką...

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @cbrengland 26 września 2019 19:49
26 września 2019 21:13

Siłą rzeczy tylko tam.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gabriel-maciejewski
26 września 2019 23:25

To może jakiś konkurs na bohaterów kryminalnej gawędy z XIX w. Petersburga ?

Siemion Serf i Gawriło GazIlinski. Będą poszukiwać złych ludzi i znajdą Akunina.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować