-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O książkach dla dzieci

Na początek trochę samokrytyki. Ponieważ ilość odbieranych przeze mnie ostatnimi czasy maili i telefonów przekroczyła masę krytyczną i ja zwyczajnie tego nie wytrzymuję, chciałem tu na samym początku, przeprosić wszystkich tych, którzy usiłują nawiązać ze mną kontakt, a ja na przykład nie odbieram telefonu, albo odpowiadam jednym zdaniem na długą i wymagającą wyjaśnień wiadomość. Naprawdę przepraszam, ale nie wiem co z tym zrobić. Być może to już tak zostanie, a być może będę musiał wydłużyć dystans jaki dzieli mnie od czytelnika. To ostatnie chyba jednak nie wchodzi w grę, bo jestem trochę przeczulony i tak naprawdę jedyną asystentką odpowiedzialną za te sprawy mogłaby zostać tylko moja córka, która jest jeszcze małą dziewczynką.

Spędzamy ze sobą sporo czasu, głównie przy książkach i ja, o czym czasem wspominam, myślę o tym, jak wzbogacić ofertę naszego wydawnictwa o książki dla dzieci. Jak wiecie segment dziecięcy jest jednym z najbardziej wymagających segmentów na rynku. Napisanie książki dla dzieci to jest wyczyn. Opracowanie graficzne takiej książki to jest drugi wyczyn. I z takich właśnie wyczynów powinna składać się ciekawa książka dla dzieci. Przy czym nigdy nie ma się gwarancji, że to co wydajemy spełni oczekiwania najmłodszych. Moja córka, na przykład, czyta sobie książki Holly Webb o zwierzętach. To znaczy o małych dziewczynkach, które ratują zwierzęta. To są same emocje i ja nie mogę zupełnie tych książek znieść, bo nawet najprostsze manipulowanie emocjami rozwala mi zupełnie dzień. A tam są same nieszczęścia, szantaże podprogowe i wielkie, kocie oczy, patrzące na człowieka tak, że ma ochotę uciekać na biegun północny. Wszystko kończy się dobrze, ale jakie to ma znaczenie...każdy kto kiedykolwiek się wzruszał poważnie wie, że żadnego. Z dziecięcego serca nie da się usunąć takich śladów.

No więc ona czyta sobie Holly Webb, a razem czytamy Pana Samochodzika. Ja już dostaję drgawek od tego Samochodzika, ale czytam twardo, bo ona go uwielbia. Najbardziej niestety lubi te książki, które mnie wprawiają w osłupienie ze względu na charakter zawartych tam treści. „Pan Samochodzik i Winnetou” czytamy już chyba czwarty raz i znoszę to niestety coraz gorzej. O wiele rzadziej czytaliśmy moją ulubioną „Tajemnicę tajemnic”. Na szczęście oboje zgadzamy się, że „Niesamowity dwór” jest bardzo dobry i wracamy do niego równie często jak do „Winnetou”. No i jeszcze „Księga strachów”, którą ona uwielbia ze względu na demoniczną ciotkę Zenobię, funkcjonariuszkę kontrwywiadu wojskowego PRL. No ale to wszystko są książki, które były już napisane kiedy ja przyszedłem na świat. Podobnie jak książki o przygodach Tomka Wilmowskiego, które także wielu z nas tutaj obecnych czytało w dzieciństwie. Wciągamy w te treści nasze małe dzieci z jednego powodu – nie ma nic lepszego. I to jest naprawdę straszne. A nie dość, że nie ma nic lepszego, to jeszcze nie ma sprecyzowanej misji jaką miałby spełniać książki dla dzieci. Ta cała Holly Webb ma po prostu wzruszać i od wzruszeń uzależniać małe dziewczynki. Samochodzik miał nakłaniać chłopców do tego, by zostawali ormowcami i współpracowali z tajną, komunistyczną, policją. Tomek Wilmowski i jego przyjaciele, byli jak mniemam, agentami wywiadu cesarskich Niemiec i Wielkiej Brytanii. Jeśli zaś idzie o bardziej współczesne produkcje dla dzieci, to w zasadzie zostają tylko książki okultystyczne, importowane z krajów anglosaskich i nic więcej. Nie będę o tym pisał, bo wszyscy wiemy o co chodzi i wielokrotnie kwestie te tutaj omawialiśmy. Chodzi mi to, jaki charakter powinny mieć polskie książki dla dzieci. O czym powinny traktować i jakie postawy miałby kształtować w małych obywatelach Rzeczpospolitej. Celowo używam takich podniosłych słów, albowiem co roku mamy to narodowe czytanie z udziałem prezydenta i ono, jak mniemam służy właśnie temu, by kształtować postawy i dawać przykład młodym ludziom. No, ale co czyta prezydent? Tak zwaną klasykę. Ta zaś już niebawem zostanie podzielona na książki potrzebne i ważne – Gombrowicz, Żeromski – i książki nieważne i przestarzałe – Prus, Sienkiewicz. Te ostatnie jako wrogie nowemu społeczeństwu zostaną usunięte z kanonu. Być może prezydent czyta także jakieś książki dla dzieci, ale ja nic o tym nie wiem. Bo i niby jakie miałby czytać? Przecież nie Samochodzika, który był poza oficjalnym, szkolnym obiegiem, choć wszyscy się w nim zaczytywali. Za dużo tam milicji.

Nie ma żadnej oferty dla dzieci. Żadnej, która nie zalatywałaby piekłem, albo jakimiś ciężkimi szajbami. Ktoś powie – no jak to? A niedźwiedź Wojtek i treści patriotyczne zawarte w różnych „Historiach Polski dla dzieci”, „ Historiach Polski dla Piotrka” i innych temu podobnych produkcjach. Ja niedźwiedzia Wojtka nienawidzę tak szczerze, że nawet sobie tego nie potraficie wyobrazić. A jeszcze bardziej niż jego nie trawię bezmyślności wydawców, którzy jednego roku potrafili zasypać całe targi książkami o Wojtku, zaopatrzonymi w tak straszliwe ilustracje, że strach było brać to do ręki. Nie można bowiem wydać książki dla dzieci bez ilustracji. Jeśli zaś idzie o grafików pracujących w branży dziecięcej, to dzielą się oni na dwie grupy. Jedni rysują kotki z wielkimi oczami, a drudzy coś, czego w żaden sposób nie można pokazywać dzieciom, z obawy żeby nie uciekły z krzykiem. Nie jest lekko.

Moja córka, co jakiś czas pyta mnie, kiedy napiszę książkę dla dzieci. Nie wiem co odpowiedzieć, bo ja nie potrafię napisać takiej książki. Mam jednak głęboko wrośniętą w serce pewność, że potrzebne są nowe, całkiem inne niż to co było do tej pory książki dla dzieci. Tylko skąd wziąć autorów, którzy nie będą pisać książek o sobie i swoich dziecięcych traumach, ale napiszą coś, co ma naprawdę trafić do najmłodszych i jeszcze coś im przekazać. Można oczywiście powiedzieć, że z tą misją książek dla dzieci to przesada, że w ogóle nie należy się tym przejmować, bo przede wszystkim same dzieci mają to w nosie. No i tu dochodzimy do sedna – na ile książki dla dzieci, powinny być książkami dla dorosłych. Weźmy takiego Mikołajka. Każdy wie, że jest to książka dla dorosłych, bo dzieci w wieku bohaterów tam występujących, w ogóle nie czują tego humoru. Jak mają dziewięć, dziesięć lat zaczynają się z tego śmiać, ale Mikołaj, Alcest i reszta są przecież dużo młodsi. Na ile więc książki dla dzieci powinny satysfakcjonować dorosłych? Tego nie wie nikt i dlatego każda książka dla maluchów jest wyzwaniem, ryzykiem i niespodzianką dla wszystkich, od autora począwszy, przez wydawcę, na czytelniku i jego rodzicach kończąc. Myśmy także podjęli to wyzwanie. Ja się długo wahałem czy wydać książkę naszej koleżanki Hani, ale w końcu się zdecydowałem, bo jak tu ostatnio napisał Pan Marek, albo będzie progres, albo będzie piękna katastrofa. A jak Wam już wielokrotnie mówiłem koncepcja tego, co się tu u nas dzieje, nie polega na tym, by promować moją osobę. Ona jest zupełnie inna. Chodzi o to, by środowisko i jego publikacje było tak mocne i tak głębokie, że nawet jak pewnego dnia zniknę, nie rozsypało się ono i nie unieważniło. Stąd właśnie potrzeba nowych autorów, którzy będą czynni w różnych rynkowych segmentach. Oczywiście, to wszystko wiąże się z wielkim ryzykiem, bo jak wiecie, mamy ograniczoną publiczność. Dużą, ale ograniczoną, a towar, który oferujemy jest niestety luksusowy i inny być nie może. To ryzyko muszę podejmować ja, bo sam to wszystko wymyśliłem. I musicie mi niestety wybaczyć, że czynię to ostrożnie. Nie chodzi bowiem o to, by spowodować piękną katastrofę i rozejść się do domów w stanie emocjonalnego wzmożenia, ale o to, by powoli i systematycznie rozwijać rynek. Niebawem na tym rynku pojawi się książka Hanny, która nosi tytuł „Zielone rękawiczki”. Ilustracje do niej miał robić Tomek, ale on jest już tak zajęty, że nie ma na nic czasu. Nie mieliśmy grafika i książka przeleżała przez rok. No, ale szczęście nam sprzyjało i nagle, nie wiadomo właściwie skąd, pojawił się Rafał. On właśnie, nocami i wieczorami, bo także jest zajęty, ilustrował książkę Hani, a następnie zrobił trailer, który ją zapowiada. Ja pokażę Wam dzisiaj ten trailer nie komentując go ani jednym słowem. Książka zaś będzie u nas dopiero po targach bytomskich. Do tego czasu będzie się można zastanawiać nad tym, o czym opowiada i dyskutować o tym, czy pełni jakąś misję, a także czy bardziej spodoba się dzieciom czy może dorosłym. Oto jej zapowiedź.

 

https://www.youtube.com/watch?v=uTLqWlUPtms&feature=youtu.be

 

Teraz ogłoszenia. Mamy już nowy sklep https://basnjakniedzwiedz.pl/ wszystkie nowe książki będą wrzucane tylko tam, ale sklep na coryllus.pl będzie jeszcze przez jakiś czas czynny, żeby wszyscy mieli czas się przyzwyczaić.

Nasze książki dostępne będą w Słupsku, w sklepie Hydro-Gaz przy ul. Słowackiego 46, wejście od ul. Jaracza

Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.

Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/



tagi: książki  rynek  dzieci 

gabriel-maciejewski
27 maja 2017 09:21
3     921    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
27 maja 2017 09:41

Bardzo ważny temat.  Jestem emocjonalna i bardzo mi zależało aby córka tego nie odziedziczyla. O tym jak dobieralam lektury i o innych działaniach dużo by pisać. Ale udało się :).

A dla wnuczki napisałam opowieść o moim dzieciństwie. Obie panie stwierdzily ,  że jest po prostu ciepła :).

I taka moja rada, przesiać swoje wspomnienia i odpowiadać dziecku. Nie wszystko. . 

Opowiadałam też co wieczór własne, wymyślone historie, przemyślane. 

Da się  wyłączyć siebie i swoje  ,,stany ducha,,.

:).

 

 

zaloguj się by móc komentować

Janek-D @gabriel-maciejewski
27 maja 2017 15:08

Graficznie robi wrażenie, gratulacje dla Pana Rafała! Z obrazków zapowiada się smakowita historia, dla dzieci. Będzie co kupować na prezenty :)!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
27 maja 2017 21:02

moje propozycje :

 

Zygmunt Nowakowski:

 

"Wieczory pod dębem"

"Przyladek Dobrej Nadziei"

Oba ww. tytuły raczej dla nastolatków (12-16)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować