O kreacji i ewolucji czyli przegrzewanie formatów
W kompletnie idiotycznym filmie, który oglądałem niedawno – „Uśmiech Mony Lisy” – Julia Roberts gra panią od historii sztuki zatrudnioną w prestiżowym koledżu w Nowej Anglii. Wszystko w tym filmie jest z nieprawdziwego zdarzania. Najważniejszym jednak absurdem jest sam kurs historii sztuki, który ma przekonać dziewczęta w nim uczestniczące, że sztuka ewoluuje. Nie będę opisywał tego filmu, wiem, że wielu osobom się to podoba, ale nie ma to doprawdy sensu. Jest to bowiem zestaw źle dobranych i przegrzanych formatów. Wróćmy jedna do sztuki, bo prezentowanie jej nie zmieniło się od tamtych czasów i nie zmieni się chyba nigdy. Sztuka nie może być efektem jakichś ewolucji, no chyba, że mówimy o ewolucjach na trapezie i sztuce cyrkowej. Jest to bowiem obszar kreacji. No, ale skądś wziął się pomysł, żeby prezentować te wszystkie obrazy i rzeźby tak, jakby były one logicznym ciągiem decyzji prowadzących nas do czegoś, w zasadzie nie wiadomo do czego. Do sprzedaży śmieci za ogromne pieniądze. To jest jedyna pewna konstatacja. Okay, jak to już ustaliliśmy wielokrotnie nie ma sensu wyrażanie oburzenia i dezaprobaty na widok różnych wykwitów określanych jako dzieła sztuki. Jest to bowiem mechanizm zaplanowany i to także było widoczne w tym filmie. Ci, którzy prezentują sztukę i ci, którzy się oburzają jej niestosownością, są z jednej bandy. No chyba, że ci drudzy są idiotami, wtedy oburzają się na własny rachunek i własną odpowiedzialność.
My tutaj musimy zastanowić się po co został wykreowany ten kurs - bo on jest efektem kreacji niewątpliwie - udowadniający, że sztuka płynnie przechodzi od jednego rodzaju kładzenia farby na deskę czy płótno do innego. I nie można się dziwić temu, albowiem artyści studiują dzieła innych artystów. Nie studiują, na pewno nie dzisiaj, a jeśli tak czynią są poza obszarem zainteresowania osób kreujących kursy dla zainteresowanych sztuką.
W filmie z Julią Roberts jedna mądra panna powiedziała, że to co jest, a co nie jest sztuką musi wskazać ktoś kompetentny. To zaś oznacza, że przedmiotem kreacji nie są dzieła, ale hierarchie. Ja wiem, że może trochę przesadzam z tymi hierarchiami, ale nie za bardzo. Hierarchie są kreowane według pewnego wzorca, który widoczny jest tylko częściowo. Opanowanie akademii przez ludzi ideologicznie obłąkanych, albo maniaków podniecających się różnymi technikami, nie zmieniło ani na jotę wykreowanej – znów to okropne słowo – relacji pomiędzy akademią a artystami, którzy dostają się na ten cały Parnas. To dalej jest konflikt, albowiem bez tego konfliktu niemożliwe jest kreowanie koniunktur. I chyba wszyscy już, na wszystkich akademiach, się z tym pogodzili. Artystów kształci się po to, by potem oni, pardon, srali we własne gniazdo. Okazuje się bowiem, że aby dostać się do wielkich pieniędzy i awansować na coś w rodzaju mumii faraona Tutenchamona, trzeba oddawać hołdy innym niż akademickie hierarchiom. Wtajemniczeni wiedzą jakim i wahań nie mają. Finałem ich działalności jest zawsze mumifikacja. Tak było, na przykład, z Romanem Opałką, łaził po tych salach, gdzie wisiały te jego nędzne płótna i wyglądał jak ożywiony trup urzędnika z czasów średniego państwa. To jest nagroda ostateczna za wszystkie serwilizmy i akty poddaństwa. Sami przyznacie, że dość nędzna. Bywa jednak gorzej.
Ludzie, którzy kreowali sztukę za komuny, byli, jak przypuszczam, szczerze oddani nowej władzy, niektórzy podpisywali różne kwity, lojalność środowiskowa nie istniała, ale cały język artystyczny koncentrował się na pojęciu wolności. Nikt tyle nie mówił o wolności, to już refleksja ogólniejsza, co strażnicy więzienni, szpicle i tajni współpracownicy UB. W wymiarze sztuki wolność ta ma, jak wszyscy wiedzą, smak specyficzny.
Wróćmy do kreowania koniunktur. Nie może ono odbywać się zbyt szybko, stąd wolność, trendy i zmiany - tak, ale w odpowiednim tempie. Każdy bowiem musi się najeść, a przede wszystkim pośrednicy, którzy tym szajsem, nazywanym sztuką współczesną handlują. Regulowane i powolne zmiany gwarantują też trwałość hierarchii, a to z kolei prowadzi do wielkich pokus, czyli do zabetonowania rynku. No, ale jak tu głosić wolność i dynamikę życia artystycznego, wylewając jednocześnie beton? Trochę to nieautentyczne. No, ale od czego mamy hierarchie wychowane w akademiach, na sławnych kursach historii sztuki? Krytycy, którzy – jak Anda Rottenberg – są już zmumifikowani wyjaśnią wszystkim, że młodość trwa wiecznie, gęstniejący cement to ambrozja, a piekło to przyjemna restauracja, gdzie podają różne wyszukane dania.
Na szczęście można się sztuką w ogóle nie interesować. I nikt się przez to nie stanie uboższy, przeciwnie może się nawet wzbogacić o świeżość spojrzenia. Jeśli natomiast raz jeden uwierzy w to, co mówią na zintegrowanych kursach historii sztuki prezentowanych na uniwersytetach trzeciego wieku, wtedy koniec. Zacznie łączyć fakty w niewłaściwy sposób, budować całkowicie fikcyjne sekwencje zdarzeń i przedmiotów, nie mających ze sobą nic wspólnego. Zacznie uporczywie szukać związków tam, gdzie ich być nie może i wskazywać na nieistotne całkiem kwestie, podnosząc je do rangi prawd objawionych. Sprawy zaś ważne i najważniejsze pominie. Taki problem jak doskonalenie i dewastacja warsztatów i edukacji artystycznej umknie mu zupełnie, bo i czym się tu interesować, kiedy trzeba zająć się kontemplacją jakiegoś bohomazu, albo wręcz kawałka pakowego papieru, pogiętego i, pardon, obszczanego przez muła.
Kłopot polega na tym, że ten cały kurs historii sztuki, jego konsekwencje i mechanizmy nie został sklasyfikowany jako zjawisko niebezpieczne. A tym właśnie jest. Największym zagrożeniem zaś jest powielanie wzorców z tego obszaru i przenoszenie go na inny. To znaczy już nie tylko o jakości dzieł sztuki mają decydować mumie z zatwierdzonej przez samego Belzebuba hierarchii, ale także o tym, co jest prawdą, a co kłamstwem, co jest winą, a co niewinnością. Tłem zaś dla tych przeinaczeń są pieniądze, otrzymywane za oszustwa, bynajmniej nie wyrafinowane. Najważniejsze jest jednak tempo, wszystko to musi odbywać się powoli, tak żeby każdy, naprawdę każdy, mógł się naocznie przekonać, że gówno to piernik. Odwracanie wzroku nic nie pomoże, a to z tego względu, że naśladowców przybywa, mumifikacja zaś przebiega powoli i spieszyć się z nią nie wolno, bo się mumia rozleci, nie daj Boże na wizji. Widzimy więc jasno, co jest najważniejszą zasadą. Nie kreacja, a także nie ewolucja, przy tym mogą upierać się wyłącznie debile. Tą zasadą jest kontemplacja. Ujmując rzecz w kategoriach opisujących przyrodę ożywioną – przeżuwanie. Wolne, metodyczne, spokojne przeżuwanie gnoju, z wzrokiem utkwionym z rozsypujące się truchła.
Mamy rocznicę śmierci księdza Jerzego Popiełuszki, śmierci jak wiemy, nielekkiej. Kościół zaś przyzwyczaił nas do tego, że kontemplujemy śmierć i mękę Chrystusa. Teraz też możemy kontemplować śmierć i mękę księdza Jerzego. Jest to dość istotne, albowiem przez tamtych bywa określane jako prowokacja, a przez tamtych, którzy znają się na sztuce jako prowokacja emocjonalna i uroszczenie. Wywołuje też ta nasza kontemplacja specyficzny rodzaj zachowań, jak sądzę charakterystyczny dla ludzi pracujących w więzieniach i prowadzących śledztwa z udziałem prądu i pałki. Opisała to wczoraj Małgorzata Wasserman, na przykładzie, który sam się w zasadzie zaprezentował pod Wawelem. Ludzie szli do katedry na mszę, szła i ona. Jak zawsze stała tam banda, wierząca w ewolucję sztuki i coś wykrzykiwała. Na widok Wassermanowej puścili z głośników nagranie z ostatnich minut życia załogi Tupolewa.
Z podobną intencją przychodzą do mnie, na nasz blog, na YT, ludzie, którzy uważają, że Kościół współczesny to herezja novus ordo. W zasadzie ich intencja jest identyczna jak tamtych spod Wawelu. Tak się zdarzyło pod ostatnim nagraniem gdzie czytam fragmenty książki ojca Stanisława. Rozumiem, że dla tych, którzy głoszą tę ewolucyjną prawdę o novus ordo Jerzy Popiełuszko to także heretyk? Bo skoro Jan Paweł II to apostata? Nie mam zamiaru wchodzić z nimi w żadne dyskusje. Bo o wchodzeniu w dyskusje napisałem tu już wczoraj wystarczająco dużo.
No więc najważniejszą zasadą jest kontemplacja. Musimy się jednak zdecydować w pewnym momencie, co będzie przedmiotem naszej kontemplacji. Na kogo będziemy uważnie patrzeć i co, w trakcie tej kontemplacji, będziemy trzymać za plecami.
Jako człowiek obowiązkowy i uczynny jednocześnie, rozumiejący co to znaczy odpowiedzialność za słowo, uruchomiłem ponownie zbiórkę na czynsz za mieszkanie gdzie żyją nasi uchodźcy z Berdiańska – Sasza i Ania. Zebraliśmy w lipcu połowę przyszłorocznego czynszu, teraz zbieramy drugą.
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
Prośbę tę kieruję do tych, którzy chcą i mogą pomóc. Jeśli ktoś nie chce, albo nie może, nie jest ów komunikat przeznaczony dla niego. To proste.
W dniach 14-15 grudnia w Krakowie, w hotelu Polonia odbędzie się kolejny Kiermasz Książki i Sztuki. Wystawią się: Klinika Języka, Pracownia „Sztuka cięcia”, Agnieszka Słodkowska i Hubert Czajkowski, Tomasz Bereźnicki
tagi: prowokacja sztuka ewolucja kreacja kontemplacja śmierć męczeńska
![]() |
gabriel-maciejewski |
20 października 2024 11:15 |
Komentarze:
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
20 października 2024 11:31 |
Z tą zrzutka.pl jest coś nie tak. Wypełnilem wszystkie obowiązkowe pola, a strona pokazuje, że z adresem mailowym.jest coś nie tak, choć jest prawidlowy.
Czyli bez zakładania konta tam nie da się wpłacić. Weź zgłoś problem.
![]() |
gabriel-maciejewski @OjciecDyrektor 20 października 2024 11:31 |
20 października 2024 11:32 |
No jak się nie da, pieniądze są wpłacane
![]() |
maria-ciszewska @gabriel-maciejewski 20 października 2024 11:32 |
20 października 2024 12:15 |
Przez tych, którzy mają konta e-mail.
![]() |
gabriel-maciejewski @maria-ciszewska 20 października 2024 12:15 |
20 października 2024 12:41 |
No, ale każdy ma jakieś konto. Ja nie jestem zalogowany na zrzutce teraz. Klikam - wpłać pieniądze - i pojawiają mi się ikony banków. Dalej jest już prosto
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski 20 października 2024 12:41 |
20 października 2024 13:03 |
Kurna...to ja mam coś nie tak z mailem albo z czymś innym..:(
![]() |
gabriel-maciejewski @OjciecDyrektor 20 października 2024 13:03 |
20 października 2024 13:54 |
No nie wiem...
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
20 października 2024 15:21 |
"Ci, którzy prezentują sztukę i ci, którzy się oburzają jej niestosownością, są z jednej bandy. No chyba, że ci drudzy są idiotami, wtedy oburzają się na własny rachunek i własną odpowiedzialność."
Jeśli nie na własny rachunek ale z dotacji też są idiotami, bo wybierają gorsze koryto. Np. Drumont, pierwszoliniowy antysemita III Republiki. Przykład analogiczny, bo z branży nie znam.
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
20 października 2024 16:19 |
Ci co tam piszą te rzeczy pod nagraniem na youtube to jacyś biedni pogubieni ludzie.