-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O hierarchizowaniu treści za pomocą głupich sitcomów i nie tylko

Wczoraj przeżyłem poważne załamanie nerwowe. W zasadzie do dziś nie mogę dojść do siebie. Oglądałem sobie wieczorem, dla odmóżdżenia serial zatytułowany Technicy-Magicy, który ma w sobie coś, czego już w zasadzie w żadnych serialach nie pokazują. I jest wcale zabawny, ale tylko wtedy jeśli zaczniemy go interpretować według pewnego klucza. Chodzi o to, że w pewnej korporacji, na samym dnie biurowca pracuje dwóch komputerowych świrów. Jeden czarny z zespołem Aspergera, a drugi biały, niewydolny emocjonalnie. Dokładają im, jako szefową, rudą wariatkę, która śmieje się upiornie i próbuje awansować, choć wie, że to jest niemożliwe. Pomysł zasadza się na tym, że ci zesłani do piwnicy ludzie są przedmiotem drwin, albowiem robią wszystko na opak. Poza tym mają zaburzoną hierarchie wartości i my ich obserwujemy z poczuciem wyższości, aż do chwili, kiedy nie zorientujemy się, że na wyższych piętrach biurowca patologia jest jeszcze gorsza niż w tej piwnicy. Najgorsza zaś jest w gabinecie prezesa, który jest po prostu zboczeńcem-analfabetą podejrzanym o zamordowanie żony. W serialu, który zakończył się w roku 2008 jest mnóstwo seksistowskich żartów, czasem nawet dość inteligentnych, robią sobie jaja z pedałów i w ogóle z osób domagających się uwagi otoczenia. Oni bowiem – dwaj frustraci – nie potrzebują niczyjej uwagi. Chcą jedynie spokoju, by móc realizować swoje wariactwa. Nie wiem dlaczego serial został zdjęty, ale przypuszczam, że powodem była właśnie zmiana paradygmatów propagandowych w brytyjskiej telewizji. Żeby uratować jakoś bohaterów, których publiczność lubiła, nakręcono ostatni odcinek, zapowiedziany jako pierwszy odcinek piątej serii. Pokazują tam naganne zachowania dyskryminacyjne dwójki głównych bohaterów, to znaczy Rudej i irlandzkiego frustrata. Ona nęka bezdomnych oblewając ich kawą, a on szydzi z kurdupli. Potem ich czarny kolega, który jest całkowicie niekompatybilny z otoczeniem i zawsze dokonuje złych wyborów, tłumaczy im dlaczego źle robili. W ostatnim jednak odcinku zyskuje na pewności siebie i jego kontakty z otoczeniem stają się sensowniejsze, albowiem kupił sobie damskie spodnie, która są magicznym fetyszem.

Tłem do tych akcji są szyderstwa z mediów społecznościowych, które kształtują opinię – zamiast seriali oczywiście. Wszystko to dzieje się po to, by uratować konwencję i klimat, a jednocześnie zamknąć serial. To dobrze świadczy o producencie, albowiem jest on świadom tego, że oddaje cześć, nowemu fałszywemu bóstwu, które nie ma nic wspólnego z ludzką wrażliwością. Musi jednak zachować się przyzwoicie wobec swoich pracowników.

Co mnie tak zdołowało, zapytacie? Otóż w pewnym momencie Moss, czyli ten czarny, usiłuje zainteresować koleżeństwo, reklamą gier planszowych, którą sam nakręcił, razem ze swoimi kolegami nerdami, wyglądającymi jak zły sen rozbudzonej erotycznie piętnastolatki. Moss jest absolutnie najgorszy i nie pasuje do niczego. To zaś co proponuje to zwykle jakieś aspołeczne, kompletnie odjechane akcje. No i on w tym spocie reklamuje gry planszowe o kupcach tekstylnych z XVI wieku. To jest, według nowych trendów, które zatriumfowały w roku 2008 i które idą dziś od sukcesu do sukcesu, dno dna, w nowej hierarchii treści. Na samej zaś górze są oczywiście potrzeby bezdomnych, których nie wolno oblewać kawą, nawet przez przypadek i ambicje karłów usiłujących doskoczyć do ekspresu z kawą.

Wszystko czym się tu zajmujemy nadaje się tylko do przerobienia na planszówki, które mogą być jedynie naśladownictwem tych wyszydzonych w ostatnim odcinku serialu Technicy-Magicy. Na nic więcej nie możemy liczyć. Nie robimy też niczego oryginalnego. Nikt tego nie zrozumie, a nawet jeśli, to uzna, że w nowym świecie, promującym nowe postawy i nowej relacje te brednie nie będą mu do niczego potrzebne. Z takimi myślami wczoraj zasnąłem. Zło zatriumfowało i zagrało nam na nosie, a my nie możemy nawet z niego zadrwić, bo pierwszym wrogiem złego jest ironia. I ją należy wygumkować przede wszystkim. Nie można pokazywać, że na górze jest gorzej niż na dole, a prezes korporacji to zboczuch i analfabeta. Nawet jeśli jest śmieszny. Ludzie zaś powinni poświęcać czas na rozwijanie umiejętności społecznych przez komunikatory, bo do tego są przeznaczeni. To zaś oznacza, że muszą brać udział w grupach wsparcia dla karłów i żebraków, którym pomyliły się ambicje z możliwościami. I do tego, zdaje się chciał nas także przekonać Ikonowicz w wywiadzie z Moniką J.

A teraz, jak w starych dobrych sitcomach, bez cienia uśmiechu na twarzy, niczym Moss w tym serialu, połączę to wszystko z Brunonem Schulzem. Było trochę inaczej niż wczoraj napisałem. List do Manna był późny, ale co innego wysuwa się na plan pierwszy. Schulz zjawił się w Warszawie już w roku 1922, kiedy jeszcze istniało ministerstwo kultury, zarządzane przez Przesmyckiego i chciał w Zachęcie wystawić swoje grafiki ze zbioru Xięga bałwochwalcza. Oczywiście spuszczono go po drucie. Nikt się tym nie zainteresował, a przynajmniej nikt nie wyraził tego zainteresowania wprost. W tym samym czasie Schulz próbował zainteresować stolicę swoimi opowiadaniami. Także bez skutku. No, ale w 1925 zjawia się w Polsce Kazimierz Truchanowski, który – o czym dowiedziałem się wczoraj – było dobrym znajomym Zygmunta Kisielewskiego, ojca Stefana Kisielewskiego, zwanego Kisielem. Jak ktoś jest dobrym znajomym Zygmunta K, to nie ma mowy, żeby nie rozumiał wyrazu loża. Ja tylko przypomnę, że w III tomie Baśni socjalistycznej znajduje się artykuł napisany przez Zygmunta Kisielewskiego, oskarżający prawicę o zorganizowanie zamachu na Narutowicza. Bardzo pouczający jako metoda, zupełnie podobnych do treści zawartych w ostatnim odcinku serialu Technicy-Magicy.

Wygląda więc na to, że Schulz został zauważony, ale nie było ani jednego powodu, by dać mu tak zwaną szansę. W stolicy bowiem jest tak, a sytuacja ta nie zmieniła się do dziś, że nikt tu nie korzysta z okazji, wszyscy oglądają się na siebie oczekując, że wystąpi ktoś godniejszy i mocą swojego autorytetu przejmie projekty proponowane przez przybyszów z prowincji. To powoduje, że Warszawa jest w istocie miastem bardzo prowincjonalnym i niewydolnym propagandowo. To znaczy nie ma żadnej motywacji, by się nią interesować. Poza bardzo prymitywnymi rzecz jasna dotyczącymi tak zwanych karier.

Skoro zauważono Schulza, to, podobnie jak to ma miejsce dzisiaj, pojawiła się potrzeba zastąpienia tego Schulza kimś godniejszym, środowiskowo lepiej umocowanym. No i padło na tego Truchanowskiego, który był przecież tylko urzędnikiem w Lasach Państwowych. No, ale widocznie miał to coś, jak powiedział klasyk. Sprawa by się zakończyła dla Schulza tragicznie, ale zrozumiał on w porę, że tylko koła bliskie Belwederowi mogą go uratować. No i zainwestował w Nałkowską. Dzięki temu pozostał w pamięci ludzi i nie zmiotła go poprawność polityczno-ideologiczna tamtego czasu. Poprawność, która jest zawsze fałszywa i działa podstępnie. I tylko niektórzy ludzie, w bardzo ściśle określonych okolicznościach, dostają jakąś szansę, kiedy zaczyna ona swoje panowanie. Tacy ludzie, jak aktorzy z opisanego tu serialu. Nikt ich, mimo ewidentnej krzywdy, nie potraktował szczególnie źle. U nas w takiej sytuacji, pod stopami ludzi, którzy nie rozumieją nowych czasów otwiera się czarcia zapadka. I giną oni w niepamięci.

Można nawet rzec, że Schulz w jakiś tam sposób tę poprawność ujarzmił, no, ale okazało się to, na dłuższą metę, pardon, gówno warte. I życia mu nie uratowało. Zygmunt Kisielewski zmarł w roku 1942, tak jak Schulz, tyle że na wiosnę. Docent wiki nie wspomina słowem o jego synu Stefanie, ciekawe czemu. Truchanowski zaś, którego Zygmunt jeszcze przed wojną namawiał na pisanie pamiętników, o czym dowiedziałem się wczoraj, albowiem jeden z czytelników podesłał mi stosowne wycinki prasowe, został w roku 1947 gwiazdą literackiego firmamentu. Przygasła nieco ta gwiazda, kiedy zarządzanie literaturą przejęli Ważyk z Jastrunem, ale potem na nowo rozbłysła. Oni bowiem nie rozumieli wyrazu loża, tak jak należy, a całą swoją nadzieję pokładali w Stalinie. Byli jeszcze zabawniejsi niż Moss i Roy z serialu Technicy-Magicy.



tagi: propaganda  masoni  poprawność polityczna  komedia  technicy  magicy  bruno schulz  kisielewski 

gabriel-maciejewski
24 marca 2021 10:06
13     2489    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Marcin-K @gabriel-maciejewski
24 marca 2021 10:46

Oglądałem kiedyś u kolegi kilka odcinków tego serialu. Można się pośmiać, fajnie skrojone postacie. Podobał mi się odcinek, jak im się zrobił w tej piwnicy mini-pożar a oni go ignorowali i dalej funkcjonowali jakby nic się nie działo. Tam był chyba też taki psychopatyczny manager, który przejął firmę a potem wyskoczył z wieżowca.

Jak widać jest w nim więcej, niż można by się spodziewać. Faktycznie - można łatwo wyznaczyć ludziom, co jest modne i warte uwagi, a co jest "nudą". I potem jest bardzo już ciężko zmienić ludzkie przywyczajenia, które de facto są kajdanami. Widzę to po środowisku architektów i budowlańców w którym się obracam na co dzień. Kopiowane z zachodu klocki z poprzesuwanymi oknami na elewacjach są symbolem nowoczesności i wyżyn estetyki, a każdy z nich "wie" że bazylika w Licheniu to obciach. I tak to się zaczyna a potem rozchodzi na inne dziedziny życia. Jak jeszcze w przeszłości próbowałem poruszać w towarzystwie te tematy, o których mowa na SN, to miałem wrażenie że oni wszyscy zaraz zadzwonią do Tworek, żeby mnie tam zabrać i przywrócić do życia. Każda rozmowa o polityce czy gospodarce ponad "kaczor nas puści z torbami" albo "Obajtek podniósł cenę paliwa" tudzież "dobrze że wygrał Biden i nie będzie się już biło murzynów" to dla tych ludzi coś jak ten projekt planszówki z serialu. A wszyscy oczywiście uważają się za elitę z elit...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Marcin-K 24 marca 2021 10:46
24 marca 2021 11:07

I na pewno nie wystawiliby grafik Schulza.

zaloguj się by móc komentować

Janusz-Tryk @gabriel-maciejewski
24 marca 2021 11:29

Też obejrzałem ten serial. Pamiętam że bardzo się śmiałem. Jeszcze był ten "ktoś" za dzwiami których bali się otwierać. Dużo orygnianlnych pomysłów w tym serialu. Aktor który grał Roya grał też w serialu "Status związku". Ciekawy pomysł - para w separacji spotyka się barze 15 minut przed terapią u psychologa. I serial tak naprawdę ogranicza się do tych rozmów. Trochę jak teatr telewizji.

zaloguj się by móc komentować


Janusz-Tryk @Marcin-K 24 marca 2021 10:46
24 marca 2021 11:34

Pożar był dobry :) Prezes wyskoczył bo wyszły jakieś przekręty.

zaloguj się by móc komentować

Janusz-Tryk @gabriel-maciejewski
24 marca 2021 11:42

W ogóle zauważam, że w serialach komediowych bardzo często są żarty niepoprawne politycznie. W "Przyjaciołach" jest bardzo dużo. Np. z mniejszości seksualnych. Ostatnio oglądam krótkie fragmenty na you tube programu Saturday Night Live i tam też jest mnóstwo takich żartów.

https://www.youtube.com/watch?v=l_LeJfn_qW0

Ten film jest stary co prawda ale w nowych jest również mnóstwo niepoprawnych politycznie żartów.

zaloguj się by móc komentować

karmel @gabriel-maciejewski
24 marca 2021 12:33

Oj a, ile żartów było u Pietrzaka i Laskowika. Wiadomo po co.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski
24 marca 2021 14:04

Dobre rozpoznanie paradygmatów propagandowych, bo odpowiadający za ten serial Graham Lineham to dziś persona non grata: słynny transfob, jak J.K. Rowling i parę innych tuzów. Lineham chyba nawet załapał się na zeszłoroczną wielką czystkę na Twitterze. Nie wiem czy puszczano to w Polsce, ale ten sam człowiek odpowiada za serial Father Ted (Ojciec Ted?), gdzie zamiast nerdów byli katoliccy księża.

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
24 marca 2021 15:33

Wygląda na to, że ponownie oglądnę IT Crowd, tym razem z "kluczem" :-)

Nie kojarzę podobnych produkcji, no może poza "Outsourced", które przyprawiły mnie o ból brzucha ze śmiechu.

Ja wiem, że nie wolno się śmiać z niepełnosprawnych, ale odcinek "The Work Outing" czyli "Firmowa randka", to jest remedium na wszystko, włącznie z kowidem, a napewno z wszechogarniającą beznadzieją.

Mała próbka :D

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @przemsa 24 marca 2021 20:29
24 marca 2021 22:10

Ta połowa to się od trzydziestu lat - conajmniej - powtarza.

Kto to wymyślił, że 50/50 ?

tubylców.

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @karmel 24 marca 2021 12:33
25 marca 2021 07:28

Po czasie dochodzimy do przekonania, że to "jedna rodzina". Taka gra w dobrego i złego. 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować