-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O faktach, które zaprzeczają relacjom

Zacznę od dwóch, a może nawet trzech akapitów wstępu. Uwaga oto pierwszy. Wczoraj postanowiłem trochę pozwiedzać i jakoś tak się złożyło, że znalazłem się obok dwóch panów głośno rozprawiających o swoim życiu uczuciowym i erotycznym. Przyznam, że jako człowiek od dawna nie przebywający wśród ludzi, zdziwiłem się mocno, że ktoś, chyba w moim wieku, może snuć takie rozważania na głos, w miejscu bądź co bądź publicznym. Panowie reprezentowali tak zwaną klasę średnią i wydawali się być znawcami w omawianym przez siebie przedmiocie. Pomyślałem, że słabo to rokuje dla autorów takich jak ja. Sądziłem bowiem, że ludzie wchodząc w lata, odrywają się raczej od doczesności i myśli ich kierują się ku innym obszarom. Po części takim, które tu eksploatujemy. Może się okazać, że jest inaczej.

Postawa ta, jestem tego pewien, poważnie zmienia optykę. Także polityczną. Zauważyłem, że od kilku dni sieć wypełnia się informacjami na temat oburzenia elit amerykańskich wobec postawy Bidena. Czekam aż ci, którzy mówili i pisali, że Trump to ruski agent, wystąpią i uderzą się w pierś. Myślicie, że nie wystąpią i nie uderzą się? Zapewne, albowiem ich postawa mieści się w pewnej tradycji, która podtrzymywana jest bajaniem o sprawach, wydaje się, człowiekowi najbliższych, czyli o emocjach i różnych ekscytujących przygodach.

Nie ma mowy, by ktoś, kto kolportował jawne manipulacje, stojąc po tej stronie, którą wskazywał jako zło, przyznał się do błędu. Więcej, on będzie tę swoją postawę utrwalał i racje, których bronił przeniesie na jakieś nośniki, by przetrwały pokolenia. Tak, jak to jest z niektórymi tekstami udającymi źródła historyczne. Jest takich tekstów mnóstwo i one zawsze traktowane są ze śmiertelną powagą. To znaczy, żyjący przed wiekami manipulant, uważany jest za krystalicznie uczciwego, choć wymowa faktów, które opisywał, zaprzecza sensowi relacji. To nie ma znaczenia, nawet wtedy jeśli ludzie świadomi są, że jego relacja, i tak kłamliwa była potem wielokrotnie zmieniana przez większych jeszcze kanciarzy.

Podobnie jak to ma miejsce w przypadku św. Stanisława, nie ma żadnej przyczyny, byśmy się dziś zajmowali końcem Królestwa Jerozolimskiego i okolicznościami jego upadku. To są sprawy dawne, wielokrotnie omówione i znane. No, ale mnóstwo ludzi i organizacji, przy zaangażowaniu niesamowitych środków, podejmuje ten temat, interpretując go zawsze z korzyścią dla zwycięzców. Człowiek zaś, który Jerozolimę przejął, w październiku 1187 roku, uważany jest za wzór cnót rycerskich i politycznych. Musiałem stąd nawet wyrzucić jakiegoś bęcwała, który powtarzał te brednie powołując się na różne zmanipulowane teksty. Piszę – zmanipulowane – albowiem nie ma ani jednej nie zmanipulowanej relacji dotyczącej tego momentu. Każdy zaś, kto zabiera się za omawianie tych sprawy, czyni to w tym samym duchu i z tą samą manierą, co ci dwaj, przypadkowo przeze mnie podsłuchani panowie – pełnym emocji głosem, opowiada o rycerskości Saladyna i głupocie krzyżowców, którzy nie chcieli zrozumieć jego krystalicznie czystych intencji.

Zanim przejdę do meritum, pragnę raz jeszcze uspokoić wszystkich moich krytyków – nie dokonuję tu żadnych odkryć, omawiam sprawy powszechnie znane i wielokrotnie przede mną opisywane.

Klęskę pod Tyberiadą poprzedziło wydarzenie, mające charakter wróżebny. Była to potyczka, zwana starciem przy sadzawce Cresson. Źródło to było jedynym ujęciem wody pomiędzy Jerozolimą a Tyberiadą i jego strategiczne znaczenie nie ulega kwestii. Było też miejscem bardzo precyzyjnie wybranym na pułapkę, w którą wpaść mieli wielcy mistrzowie zakonów rycerskich. Ktoś mnie wczoraj zapytał – jeśli piony czarne to cezaropapiści i heretycy, to kim są piony białe? Napisałem, że to Frankowie, na których papież był skazany, Liga Lombardzka i zakony rycerskie. Sprawy bowiem miały się tak, że aby uzyskać przewagę nad organizacjami terytorialnymi, eksploatującymi złoża, uprawy i ludzi, Rzym musiał powoływać do życia instytucje, które były, częściowo przynajmniej, zawieszone w przestrzeni mistycznej i miały inne zadania do spełnienia niż utrzymywanie prosperity na podległym sobie obszarze. Sprawność tych organizacji była nie do przecenienia, a ich likwidacja stanowiła problem nie lada. Było to znacznie poważniejsze wyzwanie niż zmiana jednego prezydenta USA na innego prezydenta, przy zastosowaniu kilku nieczystych chwytów promocyjnych.

Jak wszyscy miłośnicy hollywoodzkich produkcji opiewających czasy krucjat wiedzą, ich ulubionym bohaterem jest Balian z Ibelinu. To on bowiem poddał Jerozolimę Saladynowi, a zrobił to kierowany porywem serca i szlachetnością. Był Balian członkiem ekipy, którą firmował swoją osobą Rajmund hrabia Trypolisu, postać równie szlachetna i piękna. Już kiedyś o tym wspominaliśmy i odwróciliśmy wszystkie wektory w tym układzie, ale nie spojrzeliśmy wówczas ku sadzawce Cresson. Co tam się stało? Oto Balian, jawny zdrajca, wprowadził w zasadzkę obydwu mistrzów zakonów rycerskich Gerarda de Riteford i Roberta des Moulins. Mieli oni zginąć przy źródle, a w świat miała pójść informacja o tym, że byli ruskimi agentami i sami się o śmierć prosili. I to się udało, ale tylko częściowo. Wszystkie popularne teksty wskazują mistrza Gerarda jako saraceńskiego szpiega, który doprowadził do klęski pod Tyberiadą. Ocalał on bowiem z pogromu przy sadzawce Cresson i wydostał się z zasadzki, ciężko ranny, ze złamaną nogą. No, ale nakreślmy najpierw tło. Główny czarny charakter, opiewany jako rycerz bez skazy, czyli Rajmund z Trypolisu, chciał zostać królem Jerozolimy, po śmierci Baldwina Trędowatego. Był nawet regentem królestwa. No, ale Anglicy przysłali swojego człowieka, który był w dodatku w dobrej komitywie z mistrzem Gerardem, prawdopodobnie także wyznaczonym na swoje stanowisko przez Plantagenetów. Pochodził bowiem z Flandrii, a wszystko co pochodzi z Flandrii musi mieć związek z Londynem. W Ziemi Świętej powstał więc konflikt z pozoru kompetencyjny, który był konfliktem innego rodzaju. Jego istota da się zawrzeć w zdaniu – kto, po upadku królestwa obejmie namiestnictwo w portach z ramienia Saladyna? Jerozolima bowiem była skazana na klęskę zanim doszło do bitwy pod Tyberiadą. Miała być jednak przejęta małym kosztem – wobec uszczknięcia dowódców najważniejszych zbrojnych organizacji, miasto i całe królestwo miało się oddać w opiekę Saladynowi. Operacja ta nie powiodła się do końca, a nowy król Jerozolimy, Gwidon, protegowany Plantagenetów, który miał być niczego nie rozumiejącym, agresywnym gamoniem, zamierzał wyprowadzić wojsko w pole. Powróćmy do szczegółów. Jawna współpraca Rajmunda z Trypolisu z Saladynem, nie przeszkadza nikomu wskazywać mistrza templariuszy jako zdrajcy. Nawet jeśli okazuje się, że Rajmund przekazał Saladynowi 60 tysięcy złotych bizantów, na poczet dalszej, dobrej współpracy. A zrobił to w przeddzień upadku królestwa, którego był regentem. Iluż genueńskich kuszników można by było za to wynająć? I Ilu uzbrojonych, niemieckich drabów, zgodziłoby się służyć w Palestynie, za dwa bizanty na tydzień? Nie chodziło jednak o obronę królestwa. Chodziło o utworzenie jednolitego obszaru wymiany w portach Palestyny, Zatoki Lwiej i Ligurii. Miały być tam prowadzone interesy mieszane, arabsko-niemiecko-bizantyjsko- heretyckie. No, ale wtrącili się Anglicy, roszczący sobie prawda do szlaku handlowego wiodącego z Akwitanii do Aleksandrii i do Palestyny. No i obudzili wszystkich. O żadnych porozumieniach nie mogło być więc mowy. Nadszedł czas rozstrzygnięć poważnych. Regent Rajmund obraził się na króla Gwidona, a wobec jawnego już zagrożenia ze strony Saladyna, należało ich obydwu pogodzić. Było podobne do rachub dowódców Powstania Warszawskiego, którzy mieliby się, zdaniem wielu mędrców współczesnych,  dogadywać ze Stalinem. Nie było mowy o żadnym dogadywaniu się. Nie po to Rajmund z Trypolisu zapłacił Saladynowi, by ten mógł zaciągnąć odpowiednią ilość żołnierza, żeby się z kimś dogadywać. Poważni gracze już się dogadali. No, ale król Gwidon, świadom niebezpieczeństwa, wysłał do Tyberiady, gdzie znajdował się Rajmund, oddział złożony ze 140 rycerzy, z obydwoma wielkimi mistrzami na czele. Uczynił to w dobrej wierze. W tym czasie Rajmund wpuścił na swój teren pokojową misję złożoną z 7 tysięcy uzbrojonych po zęby Arabów, którzy mieli dokonać jakiegoś rekonesansu? Jakiego? Po co? Tego nie wyjaśnia nikt, przyjmując na wiarę, że Trump to ruski agent, bo tak dziwnie patrzy. Przy sadzawce Cresson, doszło do spotkania owych 140 chrześcijan z 7 tysiącami Arabów. Interpretatorzy tych wypadków piszą, że źródła przesadzają, nie 7 tysięcy, a 700 jedynie. Po co oni tak piszą? Nie sposób doprawdy zrozumieć. Na jakiej podstawie zaniżają tę liczbę? Nikt się nad tym nie zastanowi, ale chyba czynią to w imię prawdopodobieństwa, z zasadzki bowiem udało się uciec niewielu tylko rycerzom, w tym mistrzowi Gerardowi, który miał złamaną nogę. W oddziale chrześcijańskim znajdował się także Balian z Ibelinu, główny bohater współczesnych romansów rycerskich. No, ale przed samym spotkaniem obydwu oddziałów, zawrócił, albowiem niepokoił się o żonę, która została w wypełnionym wojskiem, obozie króla Gwidona. I nikt mu nie stawia zarzutów o tchórzostwo. Jest tym jedynym sprawiedliwym, który później, wobec tragedii armii i całego królestwa, oddał Saladynowi Jerozolimę. Złym pozostał mistrz Gerard, który – jak chce relacja – namawiał króla Gwidona dwa miesiące później do wyruszenia w pole, choć ten wydał rozkaz, zgodny z rozsądkiem i intencjami wszystkich, by armia utrzymała pozycje defensywną. Wyobraźmy to sobie – facet ze złamaną nogą, dwa miesiące po tym, jak ledwo uszedł z życiem z zasadzki, domaga się od króla by wyruszył z armią do akcji ofensywnej, choć zapadły już inne decyzje? A do tego jedyne źródło pomiędzy Jerozolimą a Tyberiadą, jest pod kontrolą wroga. Zostało oddane mu przez Rajmunda  z Trypolisu. Był lipiec, środek największych upałów.

Co tak naprawdę stało się w namiocie Gwidona Luzyniana, w przeddzień bitwy tyberiadzkiej? Tego nam nie pokaże żadne Hollywood, nie znajdziemy tego także w źródłach z epoki, albowiem mamy w zasadzie tylko jedno źródło – tak zwaną Kronikę Ernoula. Kim był ten Ernoul? Giermkiem Baliana z Ibelinu, który był z kolei spokrewniony z żoną Rajmunda z Trypolisu. Jak miała na imię ta żona? Kiedyś pisało się w powieściach owo imię tak – Escivia. Dziś jednak w oksfordzkich wydawnictwach pisze się je tak – Eschiva. Dziwne jakieś to imię. A do tego jeszcze są tacy, którzy twierdzą, że kronika Ernoula była poprawiana i zmieniana nie tylko w średniowieczu, ale także całkiem niedawno, w XIX i XX wieku.  Aha, jeszcze jedno, bp bitwie tyberiadzkiej Saladyn potraktował damę Eschivę po rycersku. Jej mąż jednak, umarł wkrótce w mocno zagadkowych okolicznościach.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-i-2/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-ii/



tagi: hollywood  templariusze  królestwo jerozolimskie  źródła do historii krucjat  sadzawka cresson  szpitalnicy 

gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 07:22
23     2912    19 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Pioter @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 07:38

W angielskich wydawnictwach hebrajskie imię zapisują zgonie z niemiecką transkrypcją?

I na pewno chodzi w tym przypadku o konkretną kobietę, a nie o jakąś wyższą szkołę hebrajską, które pod tą właśnie nazwą (jesziwa) istaniały na tereach zajętych przez Arabów co najmniej od VII wieku?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Pioter 6 sierpnia 2021 07:38
6 sierpnia 2021 08:39

Zapisuje się tak, jak napisałem. 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2021 08:39
6 sierpnia 2021 08:42

Wierzę Ci. Po prostu to mnie zdziwiło, bo wszędzie obecnie dąży się zapisu zgodnie z traksrypcją angielską. Ale widać z jidisz czy hebrajskim tak nie można.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 09:56

Ja się obracam głównie wśród osób w moim wieku czyli 40+/50-, i niestety "konstatuję" że jest i będzie pod tym względem jeszcze gorzej. To pokolenie ma dziś taki trend, że im wyższy PESEL tym silniejsze skłonności do infantylności. 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 10:09

Ale bagno...

Cała trudność odkłamywania historii polega na tym, że ta historia zakłamana jest podana w strawnym hollywoodzkim sosie i nie musi się z niczego tłumaczyć, a do przedstawienia historii prawdziwej(albo chociaż zbliżonej do rzeczywistości) nie ma takich szybkich, lekkostrawnych "zasmażek", w dodatku historie prawdziwe muszą na każdym kroku tłumaczyć się "dlaczego tak a nie inaczej?; Z jakich źródeł to wzięte?" itd. itp.
Twój dzisiejszy tekst jest właśnie dobrą kontrą na te "hollywodzkie historie", krótko, zwięźle punktuje największe idotyzmy. W końcu jest jakiś zgrabny wytrych do rozbrajania tych zakłamanych hagad, bez takich tekstów jak powyższy, człowiek pozostaje bezradny wobec "oficjalnej" propagandy, bo nie wie nawet od której strony zacząć. Bo historia swoją drogą, ale skoro oni robią z historii propagandę, to my musimy też mieć jakieś, podręczne antidotum na tę propagandę.
Jak przypuszczam w "Kredycie i wojnie II" jest więcej tego dobra?

zaloguj się by móc komentować

Zyszko @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 10:55

"Postawa ta, jestem tego pewien, poważnie zmienia optykę."

Ciekawe na ile hollywódzkie produkcje i prezentowany tam podział na dobrych i złych  są utrwalaczami, a na ile czynnie zmieniają optykę historyków. Myślę, że jednak to drugie. Że takie gnioty jak "Królestwo niebieskie" tworzą kanon "emocjonalny" poza który ciężko  potem aspirującym autorom wyjść. No bo jak tu pisać dobrze o zdrajcach, kiedy jeszcze źródła  potwierdzają.

Z drugiej strony te ogromne nieużytki historyczne to jednak szansa dla autorów mniej "emocjonalnych".

zaloguj się by móc komentować

JarekBeskidy @Marcin-K 6 sierpnia 2021 09:56
6 sierpnia 2021 11:21

To tzw. erotomani gawędziarze, którym już nic innego nie pozostało... 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 12:09

Dorabianie "gęby" starym dziejom czy relacjom to metoda znana, lubiana i powszechnie stosowana.

Co prawda zalinkowany tytuł notki dotyczy innej tematyki, ale zastosowana metoda jest bliźniaczo podobna:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/tako-rzecze-nostradamus

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 12:41

https://izrael24.pl/esziwa-z-bures-05-05-2021/

  Wersja izraelska losów Eisziwy 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Marcin-K 6 sierpnia 2021 09:56
6 sierpnia 2021 13:28

To pokolenie kulminacji jeśli chodzi o niedopasowanie IQ do zajmowanej pozycji materialnej i społecznej. Jednocześnie z największym przekonaniem co do miażdżącej przewagi własnego IQ nad pozostałymi proporcjonalnie do tejże pozycji. Poniekąd oczekiwany skutek wojennych i powojennych procesów społecznych, ale jednak nieco przygnębiający. Pokolenia późniejsze już normalnie, jak cała Europa uważają, że są znacznie inteligentniejsi od innych niezależnie od zajmowanej pozycji społecznej, a stopień niedopasowania zaczyna spadać. 

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 15:42

Ta Eschiwa / Escivia / Eschiva zapisywana jest w Chronique d'Ernoul et de Bernard le Trésorier jako Echive de Tibériade. W wiki jako https://fr.wikipedia.org/wiki/Echive_de_Bures, podobnie Échive de Bures, ale znalazłem i Esquive (= z fr. Unik) dame de Tabarie (Tibériade).
Zdaje się, że jej dwaj synowie z Walterem (fr. Gautier) z Saint Omer nadali takie samo imię swoim córkom:
https://gaz.wiki/wiki/pl/William_of_Saint_Omer_(son_of_Walter_of_Tiberias)
https://gaz.wiki/wiki/pl/Ralph_of_Saint_Omer
Mam nadzięję, że nie myli się ich z naszą bohaterką (albo ja nie pomyliłem).
W biogramie tego Ralpha opisano sztuczkę prawną, której się dopuścił. Narodowość prawnicza?
A w Tyberiadzie, pochowano Rambama :)

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 6 sierpnia 2021 15:42
6 sierpnia 2021 15:57

A jednak coś jest nie tak, ten pierwszy link do hasła Echive de Tibériade z Chronique d'Ernoul et de Bernard le Trésorier brzmi:
Tibériade (Echive de) fille de Hughes de Saint-Omer, seigneur de Tiberiade, heritiere de Tiberiade, epouse Raymond II, comte de Tripoli
czyli 
Echive de Tibériade córka Hughesa de Saint-Omer, pana Tyberiady, dziedziczka Tyberiady, żona Rajmunda II, hrabiego Trypolisu.
No to pomieszali już kompletnie, bo nie wspomina się o takiej żonie Rajmunda II.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 16:28

Najpierw ogłoszenie

 

Zapowiedź wywiadu w Radio Opole z dr Wacławem Grzybowskim na temat 'Relacji o państwie Polonia i przyłączonych prowincjach Anno 1598' środa 11.08.2021 godz. 22.00 - linki: https://radio.opole.pl/410,0,tak-bylo-naprawde

https://www.facebook.com/photo?fbid=4482804995063180&set=a.291418254201896

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @umami 6 sierpnia 2021 15:42
6 sierpnia 2021 16:29

Trochę jestem zmęczony, później przejrzę te linki

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @Zyszko 6 sierpnia 2021 10:55
6 sierpnia 2021 16:32

Nie ma takich autorów. Byłem dziś w empiku. To jest straszne

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Kuldahrus 6 sierpnia 2021 10:09
6 sierpnia 2021 16:32

Jest więcej. Tak wszyscy domagają się źródłe, jakby mieli o nich jakieś pojęcie. 

zaloguj się by móc komentować


umami @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2021 16:29
6 sierpnia 2021 16:56

tu jest jeszcze zabawniej, na 8 i 9 stronie:
bo mówi się o aż 8 imienniczkach :)
Roy Temple House - L'Ordene de chevalerie, An Old French Poem
https://archive.org/details/lordenedechevale00hou/page/2/mode/2up

zaloguj się by móc komentować


smieciu @gabriel-maciejewski
6 sierpnia 2021 22:02

Rajmund był zły. Ale czy wówczas były tam jakieś białe piony? Napiszę może jak ja to widzę, mam nadzieję że trochę odmienne spojrzenie rzuci troszkę dalszego światła ;) Przepraszam jeśli coś powtórzę z innego tekstu autora, jakoś mi umknął.

No dobra jest Rajmund. Trudno doprawdy widzieć go inaczej niż arabskiego agenta. Kluczowe lata młodości spędza jako więzień a jego uwolnienie zbiega się z postępem działań Saladyna. Czuć tu zdecydowanie czyjąś kierowniczą rękę. Przez całą karierę Rajmund zdaje się robić wszystko by Saladyn zdołał zjednoczyć Arabów a potem dobrał się do królestwa Jerozolimy. Tutaj faktycznie trudno mieć jakieś wątpliwości.

Mamy więc czarny charakter. Tylko dlaczego ci biali, skupieni wokół Baldwina IV tak słabo opierają się temu złemu?

Ledwo Rajmund wraca z niewoli a jego uwolnienie było kosztowne i wymagało także dostarczenia zakładników a już ten biały, Amalryk król Jerozolimy daje mu za żonę najlepszą partię w okolicy, świeżą wdowę, rzeczoną Esziwę. Zastanawia skąd to natychmiastowe zaufanie. Na jakiej zasadzie Amalryk decyduje że Rajmund, który przez 10 lat był pod kontrolą Arabów, zasługuje na to wyróżnienie? To małżeństwo ustawia natychmiast Rajmunda i pewnie umożliwa spłatę okupu. Pięknie się to ułożyło.

Tym bardziej że chwilę później znów ktoś umiera by utorować drogę Rajmundowi. Tym razem sam Amalryk co sprawia że Rajmund zdobywa przemożny wpływ na politykę i działania wojenne Królestwa Jerozolimy. Który to wpływ polega na usuwaniu wszelkich kłód jakie to królestwo mogłoby rzucić pod nogi Saladynowi. I tutaj znów można się zastanowić. Mamy tych białych, którzy nie są w ciemie bici potrafiąc stworzyć tak potężne organizacje jak Templariusze, Cystersi, wysyłać ogromne wojska do walki w Palestynie a nie widzą w Rajmundzie agenta? 

Niby trwają różne przepychanki ale tak po prawdzie nie widać realnego oporu stawianego Rajmundowi. Ot weźmy historię z 1180r kiedy podobno Rajmund rusza na Jerozolimę by obalić (białego) Baldwina. Ten wydaje swoją siostrę za mąż a my czytamy że czyn ten sprawił że Rajmund się wycofał. Ale dlaczego? Przecież teraz poza Baldwinem i jego siostrą na drodze do korony Rajmund ma jeszcze Gwidona. Chyba należałoby tym bardziej dokonać przewrotu? No chyba że znów mamy do czynienia z kolejną gierką. Co zresztą zdaje się być zasugerowane w głównym tekscie. Tym bardziej że Gwidon wygląda na kolesia do wynajęcia. Najpierw morderstwo, potem wygnanie a tutaj, ten dobry Baldwin daje mu siostrę za żonę czyniąc go nagle właściwie przyszłym królem Jerozolimy.

To znów się nie klei. Ci dobrzy jakoś łatwo otaczają się podejrzanymi osobnikami. Kim był Gwidon by oddawać mu tron? Wydaje się że znów można poczuć tutaj rękę, która strerowała Rajmundem i Saladynem a której nikt na serio nie stawiał oporu. A przecież ten nikt wcześniej był zdolny do rzeczy, które zmieniały historię...

Ok tak mamy już dwóch  bohaterów tego dramatu, ludzi którzy otoczyli Baldwina, który próbował się ich pozbyć ale z jakiegoś powodu nic nie mógł zrobić. Do tej paczki należy dorzucić rodzinę Ibelinów z której wywodzi się kolejny z tych, którzy przeżyli.

Ale być może najciekawszy jest wielki mistrz templariuszy Gerard. Którego kariera ma związek, a jakże, z patronatem Rajmunda. To Rajmund też obiecuje mu bogatą żonę. Aczkolwiek, jak chce legenda, właśnie z tego powodu ich drogi mają się rozejść. Ale źródło, które mówi że Rajmund sprzedał obiecaną Gerardowi żonę za złoto równe jej wadze nie bardzo jest wiarygodne. Może właśnie o to chodziło w tej legendzie? Że niby Gerard nie trzyma z Rajmundem?

Na wskutek niedoszłego małżeństwa jak głosi historia Gerard wstępuje do zakonu templariuszy. A dzieje się to w tym samym magicznym roku 1180 kiedy Rajmund ruszywszy na Jerozolimę doprowadza do małżeństwa Sybilli, siostry i następczni Baldwina z Gwidonem. Gerard wstępuje do zakonu, który należy uznać za główną i najważniejszą broń tych białych, dobrych. Organizacja zdecydowanie kluczowa, pół tajna, potężna, idealna jako centrum dowodzenia. Centrum wiedzy i planów. Centrum tych, którzy byli w stanie tak namieszać chrześcijańskim światem przez bieżące stulecie. Tutaj jak sądzę nie ma miejsca na pomyłki ani zasłanianie się niewiedzą, nierozumieniem o co toczy się gra. No więc to centrum po raptem 4 latach wyznacza Gerarda na wielkiego mistrza. Człowieka upartego i aroganckiego raczej nie odczuwającego zakonnego mistycyzmu. Cóż można powiedzieć? Chyba wiedzieli co robią?

Czyli chyba wiedzieli co się stanie?

Wszystkie kluczowe pozycje zostały zajęte. Wystarczyło już tylko wykonać plan. Najpierw sadzawka Cresson. Dwóch mistrzów najważniejszych zakonów wyprowadza swoje oddziały podczas gdy Rajmund wpuszcza ludzi Saladyna. Czy wojska zakonne nie miały zwiadowców by dać się zaskoczyć? Może nie miały ale miały dość rozsądku by rozważyć wycofanie się co zasugerował mistrz szpitalników. Jednak plan był chyba inny gdyż Gerard miał odeprzeć: „Zbyt kochasz swoją głowę ażeby ryzykować jej utratę” na co mistrz szpitalników odparł „Zginę w boju jak przystoi dzielnemu mężowi, za to ty uciekniesz jak zdrajca”. Tak podobno było...

Mistrz templariuszy został pojmany lecz oszczędzony przez Saladyna i dzięki temu miał okazję powtórzyć przećwiczony manewr kilka miesięcy później doprowadzając do roztrzygajacej masakry pod Hattin...

Pytanie brzmi gdzie ci biali? Jak to się stało że w tamtym momencie wszyscy kluczowi ludzie Królestwa Jerozolimy zdają się pracować rzecz jego upadku, na rzecz Saladyna, który krąży wokół, podbija i oszczędza wybranych? Może tak właśnie miało być? Dlaczego nie założyć że za całą tą historią stoją ci biali bo ciężko przypuszczać by jakoś tak nagle wszyscy zniknęli pozwalając rozgrywać karty czarnym? Tak chyba właśnie wyglądają fakty wynikające z działań a nie relacji...

Może ta arabska ręka objawia się wyraźniej u Franków właśnie? Krucjata langwedocka uderzyła w interesy Hiszpanów, którzy jakby nie patrzeć walczyli z arabami. Pomyślmy, gdyby to królowie Aragoni czy Kastylii współpracowali z Arabami (a przecież wiemy że z nimi walczyli) to co stałoby na drodze do Indii? Dlaczego nie stamtąd sprowadzać indygo zamiast samemu męczyć się z urzetem? Może to Hiszpanie i taka Wenecja blokowała rynek na którym łapę chcieli położyć Arabowie? A Frankowie czynili wszystko by się przebić do morza wzdłuż Rodanu i za pomocą Genui, Marsylii czy Saint-Gilles blokadę tą przełamać. Dlaczego nie tak? Czyż nie prościej i logiczniej?

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski 6 sierpnia 2021 16:33
7 sierpnia 2021 01:23

Świat sie zmienił i zmienia w tempie oszałamiającym.

Ciekawi mnie tylko, czy tak, jak nasz biegacz Lewandowski na olimpiadzie, zdaje się dobry w tej konkurencji i kandydat do medalu, potknie się i padnie na pysk. I zatrzyma się to szaleństwo.

Piszesz o elitach merykańskich, które coś zdaje się wreszcie zobaczyly. Ale jak elity, to tak jak nasz Stefek Niesiołowski. I przepraszam za dosadność ale tylko gołe dupy w głowie i nie tylko.  A jak napisałeś, na własne uszy to słyszałeś. W Polsce. Ok. Ale co to za różnica?

Chyba więcej wychodz z domu. Tak dla rozrywki. Właśnie, by usłyszeć i zobaczyć ten nowy już świat. Ja mam to za sobą. Więc dlatego mogę sobie posiedzieć w ogrodzie w namiocie ☺
_____

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować