O czwartej władzy
Przed nami kolejna dęta kłótnia o to czy media powinny być polskie czy też wolne. Wszystko przez projekt tak zwanej dekoncentracji, który jest według właścicieli głównych mediów w Polsce, atakiem na wolność słowa. Jak coraz częściej ostatnio, także dziś będę musiał powtórzyć to, co już kiedyś tu pisałem – nie ma żadnych mediów i nie ma żadnego dziennikarstwa. Formuła zaś czwartej władzy, to fejk służący temu, by ludzie kupując gazetę w kiosku mieli złudzenie wolności. Żeby nie było, ja jestem wielkim zwolennikiem wymiany myśli i informacji, nawet kulawej, ale nie czyni mnie to ani trochę lepszym od tych, którzy w czwartą władzę wierzą. Wiem bowiem, że bez tej wymiany, nawet kulawej nie jest możliwe funkcjonowanie państwa, ani żadnej większej kooperującej ze sobą grupy, na przykład narodu. Bez tej wymiany, nawet kulawej następuje z miejsca kolaps i dezintegracja połączona z rzezią, gwałceniem niewiast i zasypywaniem fosy jeńcami. Najważniejsi macherzy od przekazu doskonale zdają sobie z tego sprawę, ale nie ujawniają tej prostej prawdy, albowiem gra idzie o to jaki będzie rzeczywisty kształt mediów, to znaczy za pomocą jakiejś formuły oszuka się i skonsoliduje naród, a także wokół jakich idei proces ten będzie się toczył. Skoro mamy już zarysowaną podstawę, można na to nałożyć jakiś szkielet, konstrukcję wznoszącą naszą budowlę ku górze. Z czego on się składa? Z profesjonalizmu głównie. Otóż wszyscy wiemy i o tym także się dyskutuje, my nie jesteśmy również wolni od tej przypadłości, że tamci mają do dyspozycji profesjonalistów, a „nasi” mają krótką ławkę krewnych i znajomych, która kroi budżety. Oto na naszych oczach niestety opis ten się unieważnia, albowiem wali się, a za chwilę zniknie całkowicie bożek profesjonalizmu. Stanie się tak ponieważ władzy nie zależy już ani trochę na tym, by ją pudrować i obmywać wonnymi olejami. Ona została już tyle razy spostponowana, że żaden z polityków PiS ani przez moment nie będzie żałował profesjonalistów strącanych w piekło i niebyt. Przeciwnie, oni będą za nimi jeszcze rzucali kamieniami. Ja jestem zdania, że słusznie. Nie ma co żałować ani Lisa, ani nikogo z nich. To jednak co nadchodzi nie będzie ani na jotę lepsze od poprzedniej medialnej załogi. Profesjonalizm zaś zawodowy i jego wszystkie odcienie tak pracowicie dla nas odkrywane przez różnych ekspertów, zostanie zastąpiony kultem świętych oraz zasłużonych. To jest nie do uniknięcia. A skoro będzie kult świętych i zasłużonych, to z miejsca pojawi się pytanie – czym zasłużonych i dlaczego świętych? Z pytaniem tym nieuchronnie, bo taki jest świat, pojawią się także plotki i różne śmichy chichy. Jedno jest pewne, po tej całej dekoncentracji nie będzie się można skarżyć na nudę, bo jak ruszy wyścig do nowych, bardziej polskich i bardziej wolnych mediów, to zobaczymy przy tym sceny, przy których wymięka Dante. Ja jestem oczywiście za dekoncentracją, ale nie z tego powodu, że chcę bardziej polskich mediów. Uważam po prostu, że ci, którzy zdobędą teraz przewagę będą po prostu słabsi i mimo deklaracji, oraz zapowiedzi, nie udam im się zabetonować rynku treści na stałe. Próbować będą, ale nie dadzą rady. Poza tym idee wokół których ta zmiana będzie się dokonywać są mało trwałe i średniogłębokie, a więc raczej się nie utrzymają. Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo takie, że po krótkim okresie euforii, kiedy wszystko zacznie rozłazić się w rękach, nasi dokooptują sobie do pomocy sprawdzonych profesjonalistów z Tomaszem Lisem na czele. Tego się obawiam naprawdę, ale reszta będzie do przeżycia. Może się nawet okazać, że mamy drugą szansę i znów – po roku, półtora – zaczniemy się wznosić. Jeśli ktoś nie wierzy, że Lis może być kiedyś nasz i służyć sprawie Polski, niech się jednak nad tym głęboko zastanowi i zważy jakie priorytety wchodzą w grę. Media, tak jak je rozumieją nasi, są nie do utrzymania na dłuższą metę. A dziennikarzy ojca Rydzyka nikt do spółki nie doprosi. Potrzeba będzie jakiegoś lepiszcza, które tę fikcję utrzyma w pionie i to znowu będzie profesjonalizm. No, a ten widoczny jest wyłącznie w osobach profesjonalistów, bo przecież nie można go zawiesić w powietrzu.
Teraz słów kilka na temat historii mediów. Jak pamiętamy dawniej media to ambona i gazety. Te służyły głównie to szkalowania dworów obcych i wyśmiewania przeciwników władzy, a także do informowania poddanych, na temat życia dworów zaprzyjaźnionych oraz ich wspaniałości. Potem, wraz z nastaniem tak zwanej demokracji trochę się to wszystko zmieniło. W ulubionym przez rozmaitych badaczy dziejów dziennikarstwa wieku XIX media służyły już tylko i wyłącznie do niszczenia Kościoła Katolickiego i szkalowania katolickich monarchii, potem zaś kiedy tych zbrakło, zaczęto szkalować i niszczyć jedyną katolicką monarchię, czyli Austro-Węgry, a wraz z nimi wrogą nam monarchię Hohenzollernów. Wszystko oczywiście w imię demokracji, wolności i lepszego jutra. Szczytem i triumfem wolności mediów była jak pamiętamy gazeta ukazująca się w Związku Radzieckim, która nosiła tytuł „Prawda”. Były w niej same kłamstwa, ale nie miało to znaczenia, bo jak zwykle chodziło o formułę wokół której konsolidować się będzie naród, a raczej narody imperium. W Polsce „Prawda” ukazywała się pod tytułem „Trybuna Ludu”, bo też i do ludu była głównie skierowana. Istniały także inne gazety, a każda z nich kokietowała inny rodzaj emocji zmęczonego życiem tłumu. To ważne, bo czego jak czego, ale emocji tłumu władza nigdy nie lekceważy. Były więc gazety dla chłopów, dla robotników, dla inteligentów, dla aktorów, kinomanów, dla młodzieży. Dla wszystkich właściwie.
Po tak zwanym odzyskaniu niepodległości nie zmieniło się w sprawach istotnych nic. „Prawda” zmieniła tytuł na „Gazeta Wyborcza” i w najlepsze wychodzi dalej. Tyle, że konsoliduje swoich czytelników wokół całkiem innych idei i czyni to innymi nieco metodami. Przed nami kolejna wielka zmiana i nie wiemy jeszcze jaki tytuł nosić będzie „Prawda” w najbliższych latach. Wiemy natomiast z całą pewnością, że przeżywać będzie kryzys profesjonalizmu, czyli w zadanych warunkach, kiedy nie ma tajnej policji, systemu donosicielstwa i opresji, jedynego lepiszcza nadającego mediom wiarygodność w oczach elit. Bo media zawsze aspirują do elit, nie miejmy złudzeń. Jeśli nie ma elit krajowych, a tych nie ma od dawna, aspirują do elit zagranicznych i tamtejszego profesjonalizmu. Pytanie kogo ów profesjonalizm namaści na swojego reprezentanta w Polsce i kto będzie namaszczał. Lejb Fogelman się nie nadaje, bo nie jest człowiekiem mediów, przyślą kogoś innego. Czekajmy cierpliwie.
Teraz ogłoszenia.
Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.
Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2
tagi: media władza dekoncentracja
![]() |
gabriel-maciejewski |
22 września 2017 09:20 |
Komentarze:
![]() |
JK @gabriel-maciejewski |
22 września 2017 10:54 |
Czy to będzie tak jak zmuzyką popularną? Maryla Rodowicz to pełny profesjonalizm i już jest "nasza", ale raczej schodzi ze sceny. Jakiż profesjonalista jest w stanie ją zastąpić? Żaden, no po prostu żaden!
![]() |
krzysztof-osiejuk @JK 22 września 2017 10:54 |
22 września 2017 12:31 |
Doda.
![]() |
krzysztof-laskowski @JK 22 września 2017 10:54 |
22 września 2017 12:33 |
A kto powiedział, że Pan Bóg przestał obdarzać ludzi talentami? Przyjdą inni utalentowani, spokojna głowa.
W przyszłym roku ujawni się wiele interesujących rzeczy, bardzo wiele.
![]() |
betacool @krzysztof-laskowski 22 września 2017 12:33 |
22 września 2017 12:51 |
Przyjdą i zaliczą fangę w nos.
Poza internetem nie ma prawdziwego życia. Są same wampiry przebijane kołkami kolejnych systemów i kolejnych ekip. Takie "szkieletów ludy".
![]() |
tepaz @krzysztof-laskowski 22 września 2017 12:33 |
22 września 2017 14:52 |
Ostatnio podnosi mnie Pan na duchu. Bóg zapłać!
![]() |
krzysztof-laskowski @tepaz 22 września 2017 14:52 |
22 września 2017 16:25 |
Szczęść Boże! Kiedy nadzieje nasze pokładamy w Ojcu Niebieskim, któż nam groźny?
![]() |
Starybelf @krzysztof-osiejuk 22 września 2017 12:31 |
22 września 2017 17:19 |
Doda - Maryla Rodowicz;
Kasia Cerekwicka - Urszula Sipińska
Sylwia Grzeszczak - Ewa Bem
Ewa Farna - Anna Jantar
Monika Brodka - Irena Jarocka
Ech, tak mię się skojarzyło....