-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O braku zrozumienia czegokolwiek czyli owoce totalitaryzmu

Ten tekst miał wyglądać inaczej, ale onyx zainspirował mnie do zmiany koncepcji. Wrzucił link do tekstu o konkursie literackim dla więźniów. Były już konkursy malarskie dla wariatów, obrazy malowały też zwierzęta, a teraz pora na więźniów i literaturę. Od razu pewnie zjawi się ktoś i powie – dlaczego chamie nie chcesz dać nieszczęśliwym ludziom szansy? Uprzedzam, że parasol, bo ja nie będę miał możliwości, wyrzuci takiego na zbity pysk od razu. Ja bowiem zajmuję się wyłącznie dawaniem szans, Śmiem twierdzić nawet, że jestem jedyną osobą, która rozumie na czym polega uczestnictwo w szansie i powiem Wam, że nie ma ono nic wspólnego z pisaniem ponurych kawałków pod celą. Tak naprawdę jednak, a podpowiada mi to doświadczenie ostatnich miesięcy, nie można dać nikomu szansy, albowiem ludzie jej nie chcą. Oni chcą wejść na miejsce tego, który w ich mniemaniu szansę otrzymał. I tyle. Nic więcej ich nie interesuje. A ponieważ większość populacji jest głęboko przekonana, że po lekkim przeszkoleniu może w zasadzie robić wszystko, a efekty będą najwyższej jakości, łatwo jednego z drugim wkręcić w jakąś przygodę, a potem z tego korzystać. Szanse bowiem na rynku literackim zgarniają ci, co organizują takie konkursy, a nie ci, którzy w nich uczestniczą. To jest konkluzja oczywista, teraz pora na inną nieco bardziej subtelną, która dotyczy także nas tutaj. Konkretnie zaś metody dyskusji. Tak się ostatnio zdarza, że na grodziskim dworcu są duże kolejki do kas. A to się zepsuje komputer w jednym okienku, a to jakieś dziewczyny kupują dwanaście powrotnych biletów do Gdyni na koniec sierpnia i muszą to robić koniecznie w połowie czerwca, w południe, kiedy ja jadę na nagranie. Raz się zdarzyło, że wdałem się w dyskusję o tej sytuacji ze stojącą przede mną panią. Miałem nadzieję, że dojdziemy do jakichś sensownych wniosków i omówimy sytuację na kolei. Pani jednak rzekła – o panie, na poczcie to dopiero są kolejki. Powiedziałem, że na poczcie jest trochę inna sytucja, bo poczta jest nędznie opłacana i rotacja, jeśli idzie o obsługę zaplecza jest straszna. Pani jednak nie zrozumiała o czym mówię i skierowała dyskusję wprost na temat długości kolejek na poczcie i lenistwa jej pracowników. Próbowałem rzec, że kolejka kolejce nierówna i inne są przyczyny tych na dworcu, a inne tych na poczcie. Nie dało się. Dyskusja zamieniła się wkrótce w znaną nam przepychankę słowną, w której każdy stara się opowiedzieć najbardziej drastyczną historię. Wiem, że często sam w takich eventach uczestniczę, ale staram się to w sobie zwalczać. Nie ma to bowiem nic wspólnego z dawaniem szans. Być może nie powinienem, bo też i jaką szansę ja mogę komuś dać? Że wydam książkę? A kto ją będzie promował? Tamte z więzienia ma ponoć promować Graham Masterton. Nie miałem swoją drogą pojęcia, że on jeszcze żyje.

Mechanizm tu zarysowany działa zawsze i jest, mniemam, mechanizmem każdorazowo planowanym. To znaczy, organizatorzy rynku dobrze zdają sobie sprawę, że człowiek jest bezradny wobec końskich dawek emocji i zawsze wybierze coś bardziej wyrazistego, grubo zarysowanego, bo to mu daje – całkowicie fikcyjne i niczym nie poparte – poczucie pewności. Jeśli dołożymy do tego jego osobistą pewność siebie, mamy już gotowego literata, który zapisywał będzie całe stronice swoimi niezwykłymi przygodami. Tak zwana krytyka nawet nie mrugnie, albowiem ona wie, że od obecności jakichkolwiek, a nie tylko dobrych i ciekawych, książek na rynku, zależy jej życie. Poza tym ileż łatwiej manipulować autorem ambicjonerem, który zamienia się z ponurego przestępcy w łagodnego baranka. I ileż łatwiej manipulować jego czytelnikami. No, ale to nie są już nasze problemy, albowiem ja nieniejszym skończyłem z dawaniem szans. Nie ma to sensu. Teraz będę już tylko szanse obierał.

O ileż subtelniej na tym ponurym tle, kłębiących się, oszukanych i sfrustrowanych, ale gotowych do każdej służby i do wykonania każdego polecenia przyszłych literatów polskich, jawi się metoda i myśl Hannah Arendt. Korzenie totalitaryzmu to jest naprawdę niezwykła książka, niezwykła z tego względu, że poziom zakłamania jaki reprezentuje autorka, przekracza wszelkie możliwe granice. Inne zaś granice, te jakie pani Hania wyznacza sobie w świecie własnej metody, są po prostu genialne. I na pewno spodobałyby się wielu polskim autorom, o ile rzecz jasna mieliby na tyle samozaparcia, by przeczytać coś więcej niż tylko pierwszą stronę „Korzeni totalitaryzmu”. Oto na przykład, rozgranicza nam autorka „normalną działalność gospodarczą” od działalności finansistów. Ta ostatnia jest według niej patologią, która pojawia się w chwili dla dużych grup ludzi szczególnej. To znaczy, w chwili kiedy na rynku znajdą się duże ilości towaru mającego bezpośredni wpływ na politykę, na przykład złota albo diamentów. Tak się bowiem złożyło, że otworzyłem tę książkę na chybił trafił wprost na rozdziale o gorączce złota w południowej Afryce. W zasadzie powinienem tę książkę wyrzucić po przeczytaniu połowy zdania, które brzmiało – Cecil Rhodes zaproponował rządowi brytyjskiemu….No, ale pomyślałem, że nie mogę, bo przecież Wam obiecałem. Będziemy więc w to brnąć dalej. Było też inne zdanie o wiele gorsze, bo zacytowane wprost z pism Emdena. Brzmi ono – żaden angielski bank nie pożyczyłby ani szylinga pod zastaw akcji złota. Ja może za słabo znam się na finansach, żeby to oceniać, ale za to dobrze znam się na rynku treści i widzę, po tym jednym zdaniu, że cała brytyjska myśl ekonomiczna to jeden wielki konkurs literacki dla więźniów, w którym Cecil Rhodes rozdawał żelowe długopisy zwycięzcom. I za cały komentarz rzec mogę jedno tylko – potrzebujemy czytać co jakieś kłamcy napisały?

No, ale jeszcze chwilę poczytajmy. Ot, taki choćby fragment – Gorączka złota stała się w pełni rozwiniętym, imperialistycznym przedsięwzięciem dopiero wtedy, kiedy Cecil Rhodes wywłaszczył Żydów, przejął z rąk Anglii politykę inwestycyjną i stał się główną postacią na Przylądku.

Niezwykłe, prawda? Dopiero w przypisach znajdziemy wzmiankę, że Rhodes musiał pojechać do Londynu i tam został zaakceptowany przez barona Rotszylda

Jeśli wydaje Wam się, że dla Arendt Rotszyld to jest finansista, jesteście w błędzie. Ona go w ogóle nie określa, żadnym słowem, on jest dla niej jak Jehowa dla pobożnego rabina. Finansiści to ci, co zarabiali na prowizji i handlowali akcjami przedsiębiorstw na Przylądku, także przedsiębiorstw żydowskich, z którymi autorka najwyraźniej się solidaryzuje i które uważa za kres rozwoju kapitalizmu. To znaczy mówi tak – produkcja i obrót towarem jest dobra, a spekulacje papierami są złe. To jest idiotka po prostu, bo jej się zdaje, że spekulacja i renta to jest wymysł XIX wieku. Nie rozumie biedaczka historii Tuluzy w XIII wieku, ani historii Italii, a najprawdopodobniej nie rozumie niczego, a jest jedynie zwyczajną laureatką jakiegoś organizowanego pod celą konkursu literackiego. Skąd na Przylądku wzięli się Żydzi? Przyjechali z Europy, to jasne, a gnało ich na ten Przylądek wyobcowanie. Tak właśnie, nie chęć zysku, nie rozkaz organizacji, ale wyobcowanie. Oni wszyscy pogłupieli z tym wyobcnowaniem, morderca mordował, bo był wyobcowany, złodziej kradł, bo był wyobcowany, a finansista, bo takiego terminu używa pani Hania, spekulował również dlatego, że był wyobcowany. Tak już jest jednak, że wszystkie metody mające coś tam ukryć, mają swoje dziury. Pisze nam więc autorka, że gorączka złota a Afyrce zbiegła się z serią wielkich pogromów Żydów w Rosji. I to jest wiadomość niezwykła, która dopełnia naszą wiedzę na temat metod globalnej spekulacji. Żeby spekulować trzeba mieć od tego ludzi, ci zaś muszą być odpowiednio przeszkoleni i przyzwyczajeni do warunków najcięższych. Trzeba im też dać motywację, a cóż może być głębszą i silnieją motywacją niż strach? Teraz tylko wystarczy znaleźć nazwiska policmajstrów odpowiedzialnych za pogromy Żydów w Rosji i mamy pełną listę agentów Korony w cesarstwie. Najlepsze jest jednak to jak ona kokluduje te swoje rozważania – w wyniku pogromów w Rosji na Przylądku pojawiła się niewielka grupka Żydów. To jest informacja bezcenna, bo ona wskazuje na to, że nawet gorączka złota w Afryce i diamenty jak jajka perliczek, a do tego nahajka i tłuczenie szyb w sklepach, nie dawały gwarancji, że żydowscy spekulanci w należytej liczbie przeniosą się do Afryki, tam ograbią górników i kupców, a prowizją ze złodziejstwa podzielą się z koroną. To ważne doświadczenie zostało zapewne później gruntownie przemyślane przez strategów globalnej gospodarki. Ile wynosiła ta prowizja dla Korony zapytacie? Pani Hania pisze nam wprost – 75 procent zysków płynących ze spekulacji finansowych na przylądku wędrowało do Londynu, via Cecil Rhodes i jego biura. 25 procent zostawało w rękach spekulantów zwanych finasistami. A kto w takim razie był, według pani Hani, totalitarnym rasistą? Burowie, to jasne. To Burowie byli wstępem do nazizmu albowiem oddawali hołd idei wybraństwa, a nie dość tego, przeciwstawiali się jeszcze rozwojowi dobrej, żydowskiej przedsiębiorczości. Tej, która stwarzała „normalne” warunki. Za wszelką cenę chcieli utrzymać status quo i je utrzymali, a zagwarantował im to Rhodes właśnie, który rzekł mniej więcej tak – utrzymamy gospodarkę opartą na najważniejszym surowcu – złocie, wyrzucimy czarnych poza nawias społeczeństwa, stworzymy wydajne rolnictwo, a gwarantem tego układu będą prowizje od spekulacji odprowadzane do Londynu. Burowie, podli protonaziści, zgodzili się na to i dlatego właśnie zaczął się aparthaid. Dobrzy żydowscy przedsiębiorcy, zostali zmarginalizowani, bo nie mogli już zatrudniać tanich czarnych robotników, dla których byli niczym ojcowie dla dzieci, musieli zatrudniać białych za dużo większe pieniądze. Żydowskich finansistów zaś ograbił Rhodes. Od tego zaczęło się zło. I teraz najważniejsze – rasizm Burów wynikał wprost z tego, że postrzegali oni judaizm jako konkurencję na rynku wybraństwa. Chrześcijanie nie byli tak postrzegani, albowiem – nie ma Żyda, ni Greka – jak oznajmia pismo. No, ale Burowie się wystraszyli tych Żydów, bo oni przyszli ze swoim, jeszcze lepszym niż kalwińskie, wybraństwem. Do tego mieli gwarancje Rotszylda. I co wydaje Wam się, że pani Hania pisze choć słowo o dwóch wojnach burskich i przyczynach ich wybuchu? A gdzie tam. Na wojny te nie poświęciła w swojej książce ani jednego akapitu. To znaczy nie zrobiła tego wprost. Ale jak to rzekł swego czasu Stanisław Anioł w serialu „Alternatywy 4” - mądrej głowie dość dwie słowie, a głupiemu to i referatu mało.

To jest fantastyczna lektura, ale jak każdy michnikopodobny zbiór kłamstw, niesłychanie trudna do przebrnięcia. Nic to jednak, będziemy się starać.

Teraz słów kilka o owocach totalitaryzmu. W przeciwieństwie do jego korzeni są one łatwe do odnalezienia i opisu. Wystarczy przespacerować się z przewodnikiem po jednym z dolnośląskich zamków. Przewodnik, jak to oni, opowiada niesamowite dyrdymały, z których jednak da się coś wycisnąć. Oto właściciel zamku, człowiek wrośnięty w miejscową glebę, zorientował się nagle, że na jego terenie znajduje się jakaś banda przybłędów w dziwnych łachach i czapkach. Nie wiadomo skąd się wzięli. Machają rękami, prężą się jeden przed drugim, a do tego jakieś odrutowane obozy pozakładali w lasach, gdzie pan dziedzic do tej pory urządzał polowania dla zaprzyjaźnionych osób. Wysłał on więc do tych obozów swoich ludzi – leśniczego i rzeźnika, żeby sprawdzili o co chodzi. Okazało się, że za drutami siedzą jeńcy wojenni i głodują. Pan dziedzic wydał więc rozkaz, by tym ludziom – znajdującym się na jego terenie – dać coś do jedzenia. No i leśnik z rzeźnikiem zanieśli tam mięso, chleb i różne frykasy. Tamci w czapkach nieźle się wkurzyli i zastrzelili rzeźnika. Leśniczy uciekł. Potem z Berlina przyjechał samochód i dziwni faceci aresztowali też dziedzica. No, ale że miał on różne koneksje i pieniądze, to się z ich rąk wykupił, a następnie wyjechał. Nidgy nie zgadniecie gdzie….Do południowej Afryki. I tam rozpoczął intrantny biznes. Do jego zamku zaś, po wielkiej wojnie, zawitali inni faceci, którzy zostawili na murach kretyńskie napisy w rodzaju – cześć przodownikom pracy...albo – robotnicy! Stawajcie do współzawodnictwa pracy! Powiększycie wydajność pracy i płacy! Npisy te można oglądać do dziś, albowiem konserwatorzy zabytków uznali, że trzeba je zachować dla potomności. I to są właśnie owoce totalitaryzmu – kompletne pomieszanie wszystkiego. Widać też jednak trochę tych korzeni. One są splątane, ale nie na tyle, by nie dało się zauważyć, że totalitaryzm to konflikt pomiędzy miejscową, lokalną elitą, zajmującą się nie tylko produkcją, ale także ogranizacją życia dużych grup ludzi, a przybłędami, które wyznaczone przez kogoś na zasadach obowiązujących w literackich konkursach pod celą, przybyły na ten teren, by na polecenie swojego patrona go zdewastować. No i rozpocząć nową epokę, epokę napisów na murach, która trwa po dzień dzisiejszy. Na dziś to tyle. Deszcz leje, więc jest szansa, że coś jeszcze przeczytam z tego przemądrego dzieła, przed którym klękają Łysiaki.

 

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl



tagi: żydzi  więzienie  kłamstwa  totalitaryzm  hannah arendt 

gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 10:28
12     3034    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Czepiak1966 @gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 11:44

"Śmiem twierdzić nawet, że jestem jedyną osobą, która rozumie na czym polega uczestnictwo w szansie i powiem Wam, że nie ma ono nic wspólnego z pisaniem ponurych kawałków pod celą. "

 

 

Witam w klubie.

zaloguj się by móc komentować

Draniu @gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 13:21

Pełna zgoda.. Ale więźniom daje szansę ,aby otrzymali plusa w ramach resocjalizacji i ewentualnych staraniach o warunkowe wyjście z "pensjonatu" , jezeli nie są pozbawieni takiego prawa.. 

Oczywiście jest to kolejna organizacja ,która przewala kolejne  budżety.. Oczywiscie prawa do ewentualnego wydania pracy utalentowanego więźnia będą w rekach owej organizacji..   Wańkowicz chyba podobnie działał.. :)

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 13:40

>>> Dobrzy żydowscy przedsiębiorcy, zostali zmarginalizowani, bo nie mogli już zatrudniać tanich czarnych robotników, dla których byli niczym ojcowie dla dzieci, musieli zatrudniać białych za dużo większe pieniądze. <<<

Teraz już w RPA powstaje obszar taniej siły roboczej. Ciekawe, co tam odkryli? A Burowie będą szukać swojego przeznaczenia, gdzie indziej, gdzie pracą będą płacić za własne bezpieczeństwo. Natomiast do RPA będzie się eksportować żywność. 

Gitara gra więc karawana jedzie dalej.

http://belsat.eu/pl/news/15-tysiecy-bialych-farmerow-z-rpa-chce-uciec-do-rosji/

 

zaloguj się by móc komentować


Czepiak1966 @mniszysko 18 lipca 2018 13:40
18 lipca 2018 13:55

Oczywiście bardzo ciekawe. Mam wrażenie, że kiedyś się się odniosę do tego konkretnego komentarza.

zaloguj się by móc komentować


S80 @gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 16:21

O bidnym Alfredzie Beit pewnie też nie wspomina? Tym od m.in. Rajdu Jamesona
Wg. znanego scenareiro, doc.:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rajd_Jamesona
https://en.wikipedia.org/wiki/Jameson_Raid
https://en.wikipedia.org/wiki/Leander_Starr_Jameson
https://en.wikipedia.org/wiki/Alfred_Beit

"Alfred Beit, wspólnik Rhodesa, wtajemniczony w plany Jamesona, sfinansował akcję wywrotowców kwotą 400 000 funtów".

Rajd Jamesona - najazd na Republikę Południowoafrykańską /Transvaal/, od niedzieli 29 grudnia do 2 stycznia 1895/6 przez kolonialnego urzędnika /British South Africa Company's Administrator General for Matabeleland/ i jego Kompanijnych żołnierzy /"policję" zatrudnioną w Beit and Rhodes' British South Africa Company/. Rajd był nieudany, ale przysłużył się późniejszej drugiej wojnie burskiej /1899-1902/ i sprowokował wybuch, zwanej po polsku z brytyjskiej perspektywy, "II wojny z Matabele" /1896-7) (podawane w tej drugiej wojnie straty to: 400 /Rhodesia, British South Africa Company/ i 50 000 po Murzyńskiej.

"Do dzisiaj, wydarzenia związane z zaangażowaniem Jamesona w Rajd Jamesona - co nie pasowało do jego wcześniejszej historii i reszty jego życia i udanej późniejszej kariery politycznej - pozostają dla historyków zagadką". Dobre.

"W 2002 r. The Van Riebeck Society opublikowało "Sir Graham Bower’s Secret History of the Jameson Raid and the South African Crisis, 1895–1902", dodając do rosnącej liczby dowodów historycznych, że uwięzienie i sąd nad Rajdowcami w czasie ich procesu był podstępnym ruchem ze strony brytyjskiego rządu, wynikiem manewrów Josepha Chamberlaina [blisko Rhodesa, ojciec późniejszego szefa MSZ UK] i jego ludzi, aby ukryć jego własne [rządu i in.] zaangażowanie i wiedzę na temat rajdu". "sir Graham Bower: ponieważ poszukiwano kozła ofiarnego, byłem gotów służyć mojemu krajowi w tym charakterze".

-----
"Już o godzinie 8-ej zrana we wtorek panował ruch niezwykły w okolicach londyńskiej Bowstreet [sądy], kędy urzęduje historyczny w Anglji trybunał policji
poprawczej. O godzinie 11-ej rozpoczęła się rozprawa sądowa przeciw Jamesonowi i jego towarzyszom, których opinja publiczna Albjonu :-) , pomimo formalnych protestów rządu, uważa za patrjotycznych pionierów wpływu angielskiego na czarnym kontynencie a tem samem za bohaterów sprawy narodowej.
Mimo ograniczenia liczby kart wejścia, szczupła sala sądowa była natłoczona. Obecni byli w liczbie słuchaczów książę Abercorn, jeden z dyrektorów Chartered Company, wielu lordów i ladyes. Sir John Bridge otworzył sesję trybunału. Wprowadzono piętnastu podsądnych; naprzód szedł naturalnie bohater dnia i wypadku :-) , dr. Leander Starr Jameson, za nim sir John Willoughby i reszta oficerów.
Oskarżyciel publiczny sir Ryszard Webster wygłosił w godzinnej przeszło mowie akt oskarżenia na podstawie Foreign Entlistment Act. Przedstawił on wyczerpująco przebieg wypadków i dowodził, że wyprawa wojenna przeciw zaprzyjaźnionemu z Anglją państwu była oddawna przygotowywana, co wynika z pomnażania systematycznego zapasów amunicji, werbowania ochotników i odbywania ćwiczeń. Pokrywano to wszystko pozorem zamierzonej wyprawy przeciw jednemu z dzikich plemion miejscowych. Dalszy dowód stanowią przemówienia Jamesona i oficerów do wojska przed wyruszeniem do Jobannesburga, co uskuteczniono wbrew dosyć w porę jeszcze otrzymanym przestrogom.
Oskarżyciel wysławiał przytem w gorących wyrazach waleczność i patrjotyzm Jamesona i jego towarzyszów :-) ". (03.1896)

zaloguj się by móc komentować

Aquilamagna @gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 22:48

Zupełnym przypadkiem, czytając dziś o rewolucji fr. napotkałem postać https://pl.wikipedia.org/wiki/Louis_de_Saint-Just , zwanego Archaniołem Terroru.

"Podczas pobytu w ośrodku poprawczym napisał poemat pt.: L'Organt, w którym dosadnie krytykował zarówno monarchię jak i papiestwo. Poemat ów wydano następnie drukiem. Po wyjściu na wolność z zakładu w 1787 r. odbył studia prawnicze w Reims, a następnie został asystentem u prokuratora."

Ciekawe, czy też był konkurs.

zaloguj się by móc komentować

onyx @gabriel-maciejewski
18 lipca 2018 23:10

Masterton ma już 72 lata ale jeszcze dziarsko wygląda. Wraz z takimi pisarzami jak Wilbur Smith czy Stephen King na nowo reaktywował popularność literatury grozy. Konkursy więzienne organizuje wydawnictwo Rebis z którym jest związany.

https://www.sw.gov.pl/aktualnosc/zaklad-karny-w-wolowie-rozstrzygniecie-konkursu-w-wiezieniu-pisane

http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,23657956,graham-masterton-odwiedzi-wroclaw-i-wreczy-nagrody-literackie.html

Co do tej Arendt i jej podobnych to oni piszą to co piszą żeby ukryć to co ukryć trzeba. Czynownicy na etacie. Głupio trochę wychodzi bo do ukrycia jest zbyt wiele i nijak pewnych mechanizmów opisać innymi. Kołderka jednoosobowa i do kolan a tu trzeba przykryć łoże 140/220. Nie da się, co nie zrobią to gołe kulasy wystają. Śmiechu z tego co niemiara ale że echo małe to robią swoje i się nie przejmują. Kiedyś byłem na jakimś mityngu dla supersprzedawców Zeptera i pan od budowy rynku tłumaczył, że przedstawiciele dlatego zarabiają dużą kasę żeby dzielnie na klatę przyjmować słowo "NIE". Tylko tyle i aż tyle. Cała reszta to socjotechniki handlowe dostępne w każdym markecie. Jak oglądam różnych artystów i gadające głowy w TV to mam właśnie takie poczucie, że oni dlatego tyle zarabiają bo się nie stresują tym co robią, ot niektórzy więcej piją po robocie. Twardym trzeba być jak Roman Bratny jak to śpiewał jeden doktor. Dlatego będą robić to co robią aż zejdą z tego łez padołu wiedząc że po nich przyjdą jeszcze lepsi i w żadnym momencie powieka im nie drgnie choć w Polsce jest już coraz bardziej widoczne zmęczenie materiału. Po Gretkowskiej siadło morale pisarce Nurowskiej.

https://twitter.com/KOW_z_KOD/status/1019557562604294144

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @onyx 18 lipca 2018 23:10
19 lipca 2018 06:24

Miliony płaci się, żeby dycyplinować, nie?

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @onyx 18 lipca 2018 23:10
19 lipca 2018 21:23

I miał żonę Polkę, Wiesckę, która zmarła podobno w skutek "komplikacji po złamaniu ramienia" 27.04.2014: 

http://booklips.pl/zestawienia/tajemnicze-zwiazki-mastertona-z-polska-czyli-9-rzeczy-laczacych-mistrza-horroru-z-naszym-krajem/ (na końcu tego tekstu jest fajna anegdota o tym jak Wałęsa, czy któryś tam, nie pozwolił mu odlać się.) 

Ale najważniejsza rzecz to sierociniec w Strzelinie i portret miszcza, od niego chyba się zaczęło:

http://www.grahammasterton.co.uk/images/mastertonprisondrawing.jpg

'Więzień z polskiego więzienia narysował ten rysunek (w oryginale nie ma takich kretyńskich tautologii, upraszczam sobie tłumaczenie), mój portret, tak iż mogę wystawić go na aukcji na rzecz dzieci z sierocińca w Strzelinie.' 

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @Magazynier 19 lipca 2018 21:23
23 lipca 2018 12:32

A może mi Pan wytłumaczyć historię tego portretu?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować