-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

O bezwzględnej skuteczności lewicy

Nie wiem jak Wam, ale mnie słowo rewolucja kojarzy się od razu ze słowem skuteczność. Rewolucja jest zawsze skuteczna, a jej skutki są zawsze trwałe. W przeciwieństwie do kontrrewolucji, która zawsze przegrywa owiana romantyczną legendą, kontrrewolucji w którą wplecione są jakieś ponure historie o torturach i prześladowaniu Żydów. Oczywiście, było kilka rewolucji, lub może lepiej rzecz nazwać prerewolucji, które zakończyły się klęską. Kiedy się jednak bliżej im przyjrzymy okaże się, że to nie rewolucje w wymiarze kontynentalnym, ale jakieś zakulisowe dobijanie targu na lokalnych rynkach. Prawdziwa rewolucja jest zawsze zwycięska, a jej nieodłącznym elementem jest propaganda. Skuteczność tej zaś gwarantuje masowy charakter i prostota przekazu oparta na emocjach. Kontrewolucjoniści zawsze muszą coś tłumaczyć, wyjaśniać, klarować i ustalać. Rewolucjonistom wystarczą dwa słowa. Jest takie opowiadanie Babla, o którym już kiedyś pisałem, a które nosi tytuł „Linia i kolor”. Przeczytajcie. Finałem tego opowiadania jest więc na Placu Czerwonym. Najpierw przemawia krótkowidz Kiereński, który długo mówi o demokracji, przyszłości, sprawiedliwości, wyborach, podziale dóbr, a lud zebrany wokół trybuny słucha go i milczy. Po Kiereńskim na trybunę wchodzi Trocki i mówi tylko dwa słowa – towarzysze i bracia...Tłum zaczyna falować, a potem ryczy.

Jeśli idzie o propagandę lewicową to jest ona podzielona na segmenty i one – czy to nie zaskakujący zbieg okoliczności – dokładnie pokrywają się z segmentami rynku książki. Żaden kontrrewolucjonista nigdy nie wymyśliłby czegoś tak absurdalnego jak literatura młodzieżowa, bo w rzeczywistości kontrrewolucyjnej literatura służy do tego, by człowiek poznał jak najwięcej przykładów z życia politycznego i nauczył się skutecznie funkcjonować w świecie osób dorosłych. W okolicznościach rewolucyjnych dzieciństwo i młodość, to dwa odrębne okresy w życiu, które są obrabiane propagandowo przez autorów sugerujących dzieciom młodszym i starszym, że świat wygląda tak, jak to przedstawiają wizje rewolucyjnych myślicieli, choć w istocie jest zupełnie inaczej. Literatura rewolucyjna, a innej nie ma już od dawna, gwarantuje nam coraz to nowe wrażenia tu i teraz, a kiedy zaczynają one blaknąć, przywołuje nostalgie sprzed lat, o których tak lubimy rozmawiać. Nikt nie jest od tego wolny, ale nikt też nie zdaje sobie sprawy, że nie będzie zwycięstwa nad rewolucją, jeśli to co nazywamy prawicą, nie zmieni sposobu dystrybucji propagandy, czyli sposobu dystrybucji książek, mówiąc wprost. Dystrybucja bowiem jest funkcją doktryny, ta zaś którą mamy jest funkcją doktryny rewolucyjnej. Jeśli uświadomimy sobie ten prosty fakt, jasne się dla nas stanie dlaczego ta cała prawica wygląda jak paralityk usiłujący startować w zawodach zapaśniczych, gdzie walczą najtężsi siłacze. Wszyscy prawicowi bohaterowie naszych czasów usiłują wejść w przestrzeń publiczną z jakimś nobilitującym dyplomem w kieszeni. To jest zwykle książka, albo przynależność do którego ze znanych think thanków. Ten ostatni charyzmat został już tyle razy wyszydzony, że w ogóle nie ma o czym gadać, ale z książką jest inaczej. Książek tak naprawdę nikt nie czyta i mało kto zdaje sobie sprawę z tajników ich produkcji, że o sprzedaży nie wspomnę, więc jeśli pojawia się człowiek i książka, pojawia się również zagadka. Kluczowe jest w jaki sposób książka zostanie zrecenzowana przez środowiska promujące nowego bohatera, bo jasne jest, że czytał jej nikt nie będzie. Nie taka jest jest funkcja. Książki prawicowe są niszowe z istoty, bo niszowymi postaciami są bohaterowie prawicy. Nie mają one żadnego zasięgu i wpływów, bo ich celem jest nadanie środowiskowej ważności autorowi i nic więcej. I teraz jeśli okazuje się, że prawica, którą tu trochę na wyrost zacząłem nazywa kontrrewolucją, przejmuje władzę, wszyscy prawicowi bohaterowie z miejsca są przekonani o tym, że władza daje im także sukces propagandowy, a to co oni wyprodukują od razu musi zawładnąć sercami czytelników czy widzów. To nie jest rzecz jasna prawda, bo segmenty rynku i cała dystrybucja działają w systemie rewolucyjnym. Jeśli do tego systemu podłącza się kontrrewolucja, na przykład taki Pawlicki z Łysiakiem, zaczynają dziać się rzeczy dziwne i ciekawe. Zamiast rewolucyjnej dyscypliny i skuteczności mamy niezrozumiałe meandrowanie zakończone problematycznymi sukcesami, obudowanymi nieskuteczną jak one same propagandą wspomagającą. Dlaczego tak się dzieje? Sprawa jest prosta – celem rewolucji jest stworzenie nowego człowieka, a ten musi być całkowicie inny niż osobnik wykreowany przez poprzednią rewolucję. Temu celowi podporządkowane są wszystkie działania i to czego tak najbardziej w rewolucji nie lubimy, czyli jej żelazna dyscyplina. Tam nie ma miejsca na błędy, pomyłki i jakieś obsuwy, bo dyscyplina rewolucyjna za każde przewinienie przewiduję śmierć, a jeśli mamy akurat czas pokoju, to zamiast śmierci w grę wchodzi jedynie dożywotnie unieważnienie. Co innego jest z kontrrewolucją, obojętnie jak groźna by się nie wydawała. Jej celem jest powrót to czasów sprzed rewolucji, a to jest niemożliwe z istoty, bo pierwszą rzeczą jaką zmienia rewolucja jest zmiana systemu dystrybucji propagandy i informacji. Nikt więc tak do końca nie zdaje sobie sprawy jak było przed rewolucją i o co chodzi kontrrewolucjonistom. Kontrrewolucja jest poza tym niezwykle łatwa do zdeprawowania, bo nie ma zasilania z żadnych zewnętrznych budżetów, musi radzić sobie sama i bazować prawie wyłącznie na entuzjastach. Kontrrewolucja stwarza poza tym jedno ważne i niebezpieczne złudzenie, dotyczy ono karier kontrrewolucjonistów. To wszystko jeden w drugiego są chłopcy, którzy chcą być kimś, a przed nimi nie ma żadnych karier, albowiem nie istnieją już hierarchie, w których mogliby awansować. Nowe zaś są hierarchiami rewolucyjnymi, w których oni, wspinając się na kolejne szczeble wyglądają ze swoimi poglądami, jak goły w pokrzywach.

Co robić zapyta ktoś? Zacząć od początku czyli od zmiany sposobu dystrybucji informacji czyli propagandy i od zmiany sposobu segmentacji rynku tejże propagandy czyli rynku książki. I tym kochani, jeśli Bóg pozwoli i da zdrowie oraz siły będziemy się zajmowali przez najbliższe lata.

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl



tagi: rewolucja  propaganda  lewica 

gabriel-maciejewski
9 lipca 2017 09:20
1     863    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @gabriel-maciejewski
9 lipca 2017 13:02

"Kontrrewolucja stwarza poza tym jedno ważne i niebezpieczne złudzenie, dotyczy ono karier kontrrewolucjonistów. To wszystko jeden w drugiego są chłopcy, którzy chcą być kimś, a przed nimi nie ma żadnych karier, albowiem nie istnieją już hierarchie, w których mogliby awansować. Nowe zaś są hierarchiami rewolucyjnymi"

Sugerujesz zatem, żeby zrezygnować również z pojęcia kontrrewolucji. Może jeszcze nie w dyskursie z potencjalnymi czytelnikami Kliniki języka, ale na twoim blogu. Zgadzam się. Propagować kontrrewolucję to tak jakby pisać poprawki do Tolkiena, sequele, które by korygowały jego herezję, a w istocie promowałyby ją na nowo w nowej jakoby ortodoksyjnej okładce. Niezauważalnie albowiem kontrrewolucja promuje rewolucję, tak jak konsterwatyzm i tzw. monarchizm. Meistre, twórca monarchizmu, przecież najpierw był fanem Rousseau i na dworze sabaudzkim w środowisku niby rojalistów, swoją drogą mętnym jak kuźnica kołłątajowska, był przyjmowany z podejrzliwością. 

Ja jestem znowu pod wrażeniem '39 wypraw', do których wróciłem po roku. Gdzieś mi się w mojej neurotycznej duszy kołata ta naiwna duma z tego, że niby czytam książki kontrewolucyjne, jak naprzykład ta książka Krzysztofa. Ale guzik! Jak kontrewolucja? Kontrrewolucja jest tylko, jako propagandoway haczyk, w umyśle zmożonego czytelnika jego książki, takiego jak ja, chociaż i u mnie już zanika. Tam jest po prostu kawał roboty i najwyższej klasy stylistyka zróżnicowana jak symfonia, narracja, fabuła, koncepcja za koncepcją, analityka, politologia, czyli faktyczny, chłodny 'monarchizm', mądrość po prostu. Teraz zaczynam widzieć jego pretensje do 'socjalizmu' jako nie do końca uświadomioną kontestację kontrrewolucji. Ani socjalista ani kontrrewolucjonista. Po prostu odgałęzienie Kościoła. Jest tylko Kościół i mafia, czyli rewolucja. Reszta to ściema.

Ps. Ufam Opatrzności, że da mu jeszcze za życia na niej zarobić. Podobnie i z twoim Kredytem i wojną, niby kontrrewolucja, a to po prostu brutalny katolski realizm. 

Z innego kufla: Krzysztofie przecież jestes doświadcznym ojcem. Czujesz lub rozważasz opowieści dla młodych albo dla dzieci?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować